Jump to content

Leaderboard

Popular Content

Showing content with the highest reputation since 09/23/2022 in all areas

  1. DZIĘKUJEMY!!!! Do zobaczenia! Becia i Ela ps. najlepszy wyjazd narciarski ever!
    14 points
  2. Na prośbę Mitka przypominam zebrane w "kupę" ogólnodostępne filmy Morgana Petiniot, instruktora francuskiego. Grupa video “Jak optymalnie przejechać trasę”. W domyśle - jakie techniki należy stosować w zależności od napotkanych warunków: https://youtu.be/6DM3BAt2ljE https://youtu.be/TkTpYVcb3JA https://youtu.be/Q03dBu-ssuY https://youtu.be/XAIhcY7CQ4A https://youtu.be/YPWvmBl-1UQ Czy macie odpowiednie narty by poprawić jazdę i mieć z tego frajdę: https://youtu.be/EWN8PAKsrhI Jak dobrze wykonać skręt równoległy ześlizgowy/carvingowy: https://youtu.be/CAPyII2Kos4 Zamieszanie z ugięciami: https://youtu.be/p0ARHjV37dI Częsty błąd - wykrok: https://youtu.be/0nR7bfCVV6M Jak przygotować formę na narty: https://youtu.be/keljg8oskVU 5 podstawowych błędów narciarzy: https://youtu.be/E_VwmFZ0vTI 5 podstawowych rad by szybciej poprawić swoją jazdę na nartach: https://youtu.be/FW8w14XFqg4 Dlaczego nie należy starać się skręcić, by wykonać skręt na nartach https://youtu.be/mAlJMYmxgYQ Dowód, że Morgan umie jeździć 🙂 https://youtu.be/BvRz-GagS20
    14 points
  3. No to już 5 wspaniałych dni za nami. 🙂 Dziś będzie połówka naszej eskapady a więc jeszcze 7 dni przed nami. Pogoda cały czas folderowa! Aż trudno uwierzyć, że potrafi być tak fajnie. Powietrze dosłownie kryształowe, słońce i śnieg. Trasy przygotowane znakomicie, ludzi na ogół nie za dużo. Żadnych kolejek do wyciągów. Zaczynamy w zasadzie zawsze jako jedni z pierwszych. Jak dotąd spory mróz. Rano tak około -15, około południa -5 ale ponieważ jest sucho i bezwietrznie, a słońce wali cały dzionek to tego mrozu specjalnie nie czuć. Mieszkamy w miejscowości Molina, takie miasteczko wieś, nic specjalnego. Mamy w zasięgu trzy ośrodki: najmniejszy z nich - Alpe Cermis - Cavalese - Val di Fiemme, średni - Moena - Alpe Lusia - Bellamonte / Trevalli i największy - Obereggen - Pampeago - Predazzo / Latemar. Jest gdzie pojeździć. Od jutra ma przyjść ocieplenie, ale ciągle lampa nieustająca, więc będzie dobrze. Dwa dni temu małe zdarzeńko. Jechałem na dość sztywnej ściance, kolega został trochę z tyłu. Oprócz nas była tam jakaś 6-cio osobowa ekipa szkoląca się (w takich samych kombinezonach, może przyszłych ratowników lub cos takiego). Jechali po lewej stronie stoku (najwyraźniej zadaniówkę) pojedynczo, potem coś omawiali. Ja prawą stroną średnim skrętem, częściowo na krawędziach, częściowo ześlizgiem bo ścianka sztywna. W pewnym momencie usłyszałem, że ktoś się zbliża. Zerknąłem w bok i jeszcze zdążyłem zobaczyć przerażone oczy jednego z tej ekipy. Z jakiś powodów odbił nagle w swoje prawo i cóż... Zderzenie było już nieuniknione. Zdążyłem zasłonić się bodiczkiem, schować/odchylić głowę i bum! Oberwałem z lewej strony i poleciałem w powietrze. On poleciał w siatki, a ja na plecach głową w dół stoku. Próbowałem się odwrócić, tak aby butami zahamować, ale że ścianka była stroma i szybkość duża, odwracało mnie znowu głową w dół. Cóż było robić? Zsuwając się sprawdziłem po kolei nogi - w porządku, barki i ręce - OK, a więc jadę (tak prawie 300 metrów). Reszta tej ekipy puściła się za mną i zatrzymali mnie w pewnym momencie, pytając co czuję. Byłem lekko "wstrząśnięty", czy też "zmieszany", ale cały. Pomogli wstać i po chwili podjechał mój napastnik. Przepraszał, przyznał że to on we mnie wjechał, że sam nie wie jak to się stało i takie tam.... Jeden z nich przywiózł moje narty, zapiłem się w zasadzie i tyle z przygody. Mam trochę obite udo ale dało radę jeździć dalej. Trochę obawiałem się następnego dnia, ale po 30 minutowej rozgrzewce, (co prawda) z lekkim bólem ale dało radę. Ogółem żadnych strat (trochę odłupanego lakieru z wierzchu jednej narty) więc w sumie bez konsekwencji. Ot, przygoda. Jutro wkleję jakieś tam fotki... Pozdr4all 🙂 !!!
    13 points
  4. Cześć Dzięki za kibicowanie - czuło się takie lekkie pchanie w plecy choć wszystko nas hamowało. Pomorska zaliczona, trasa w tym roku, trudna z paru względów: - bardzo sucho i trudność odcinków piaszczystych znacznie wzrosła - niestety wiatr na odcinku kaszubskim w twarz, silny - miejscami 7m/s co spowalniało nas miejscami o 10km/h - bardzo dużo pyłu i kurzu - straty wynikające z przeczekiwania burzy i później jazda przez zalane drogi i zmiękły lepki piach, bardzo energochłonna. - bardzo wiele zniszczonych - kiedyś pięknych, bo pamiętam - leśnych dróg. Ciśnie się na usta takie sformułowanie, że leśnicy to zwykła banda skurwieli. Ale więcej pozytywów: - ludzie jak zwykle na trasie i przy trasie - zajebiści. - taktycznie rozegranie noclegów perfekcyjne - dzięki łączeniu sił zgodnie z regulaminem oraz hojności serca ludzi postronnych - znakomita trasa a zwłaszcza nowe końcowe sekcje w pobliżu Sopotu z zajebistymi długimi zjazdami - kolejny raz przygotowanie sprzętowe oraz umiejętna jazda na piątkę - żadnych większych awarii, nawet gumy ani jednej. Powiem szczerze, że często sam nie wierzę ile zwykły rower potrafi wytrzymać. - w sumie dobra pogoda. - już w momencie kończenia jest plan na dalsze starty czyli jest moc. Czas jazdy to 32,51,18 czas na rowerze to 42,40,21 czas całości to 57,50,00 chyba więc 15h to 2 nocne komfortowe postoje. Garmina wyłączałem w momencie schodzenie z roweru i włączałem w momencie siadania więc pomiary są dość rzetelne. W kwestii taktyki jazdy, techniki jazdy, średnich, sprzętu to... ciężko to porównywać z jakąkolwiek jazdą w koło komina bo dochodzi zmęczenie i niewyspanie i ich pokonanie jest kluczowe. Kluczem jest tu jazda bez przerwy. Oraz naprawdę porządne planowanie, pakowanie i nie marnowanie czasu na bzdury co nam nie do końca wyszło. Połączenie w takiej imprezie jazdy dla przyjemności z przyjaciółmi czy w ogóle jakimś zespołem, w sensie przeżywania wrażeń i bycia razem (w ramach regulaminu samodzielności oczywiście) z jazda na wynik jest absolutnie niewykonalne z bardzo wielu oczywistych powodów. W każdym razie planujemy teraz może GLG albo Warmię... Pozdro PS Sok pomidorowy włącza się ( w głowie) drugiego dnia pod koniec.
    12 points
  5. Drogi Mitku ... 3x już czytam Twój wpis o mojej jeździe i chyba zrobię jak Adam z sentencjami... Powiesze sobie ... Najlepiej nad łóżkiem ... Żeby dobrze zacząć dzień... Dziękuję. To bardzo bardzo miłe. Opiszę trochę jak w moich oczach wyglądał zlot. Jechałem z przyjemnością, tym bardziej że znałem wcześniej Adama i Mitka. Przyjazd w piątek, około 14, prosto na stok. Na dole poznaje Beatę i Elżbietę, Lexiego. Na stoku serdeczne przywitanie z Adamem i Mitkiem. Poznaje też Ewę. Szybkie przebieranie się i jeździmy. Śnieg dobry, ale miejscami hamujący. Ja rzadko narzekam na śnieg więc jest ok. Zaczyna kropić, padać, uciekamy pod dach knajpki i leje już na dobre. Dziś już nie jeździmy. Wiozę Lexiego i Mitka na kwaterę... Podjazd do Zgody czarny ale ....o kurde, jaki stromy. Na górze, niedaleko pensjonatu musiałem się zatrzymać bo Mateusz wykręcał swoim autem. Po zatrzymaniu ruszyć już nie mogłem. Przypalilem sprzęgło więc dalszą część spotkania w cieniu tego czy wrócę spokojnie do domu w niedzielę. Jazda do sklepu nieco uspokaja, bo honda wyjechała do samego parkingu pensjonatu. Jest dobrze. Wieczorem bardzo miłe spędzanie wieczoru za które bardzo dziękuję. Jesteście kapitalni. Dzień drugi, sobota. Poznaje Markusa. Cóż za zjawiskows osobowość i energia... dziękuję za rozmowy i wspólnie spędzony czas. Na stok dostaje się z Mitkiem. Pada śnieg. Uwielbiam to. Sypie ostro. Na stoku leśnicy. Zupełnie nie przeszkaszaja. Grochówka doskonala. Każdy mógł dostac. Super jazda, rozluźnienie, dziewczyny jeżdżą co zjazd lepiej ... Miło patrzeć na ten spokojny, rytmiczny i zauważalny progres. Markus zachwyca, jeździ w pozycji agresywnej, sportowej ale jednocześnie bardzo pewnie, kompaktowo, bardzo bezpiecznie, ciągłe skanowanie stoku. Polecam zobaczyć na filmach. Mam nadzieję że już niebawem (Adaś, wgrywa się). Wieczorem spotkanie w Swoiskich. Zsuwamy się carvingowo czyli na krawędziach ( ja nie widzę sprzeczności) 🤣 Stok uroczy, sypie, ja nie chcę wracać, ja chcę jezdzic. Ale ok. Wracamy do Zgody. Wieczór nieco spokojniejszy. Ja padłem wcześniej i podobno chrapaniem przeszkadzałem w dialogach. Wybaczcie. Dzień 3. Niedziela. Rano Zwardoń śpi. Nasypało tak około 30cm... Auta pod śniegiem. Droga dojazdowa do pensjonatu, bardzo stromo i - lód. Wszyscy zaniepokojeni. Odśnieżamy auta, rozkminiamy co robić. Zjazd stamtąd jest ryzykowny. Może na lodzie ponieść auta na płot sąsiadów, generalnie, armagedon. Plan jest, by zjechać trochę i skręcić w drogę boczna. Pierwszy zjeżdża Marcus. Zjechał w najlepszym stylu. Utorował drogę. Odważny gość. Szacun. Drugi zjeżdżam ja. Mam łańcuchy na przedzie więc żadna sztuka. Następnie Lexi no i po chwili Marcus sprowadza auto Eli i Beaty. Znów doskonale zjeżdża. Jesteśmy ,,w domu,, ... Pakowanie i jazda na stok. Pogoda alpejska. Na stoku z rzadka płaty lodu. Skąd? Pojęcia nie mam. Ale jazda fantastyczna. Markus, dzięki za wypożyczenie Kastle. Świetna jazda. Adaś rozstawia slalom. Zjeżdżam, nawet nie hamuje ale brak sznytu carvingowego spowalnia. Czułem jakbym stał w miejscu... Ale z przyjemnością stracam tyczki. Żadnej skuchy na slalomie. 😉 Wielka przyjemnosc w oglądaniu Mitka i Rybelka... Rybelek przodem, skręt cięty, ładna pozycja. Zachwyt. Za Rybelkiem Mitek... Pewna jazda, smigowa, zabawa jazdą, stokiem, warunkami... Jazda Markusa to po prostu jak filmy z demonstratorami słoweńskimi. Ale obiecuję, za kilkanaście lat też tak zjadę... 🤣 Jeśli coś pominąłem, to przepraszam. Wybaczcie też analityczno dokumentalny styl. Dziekuje Adaś za możliwość, dziękuję za obecność, uśmiech i życzliwość która mogłem poczuć na każdym kroku. Z taką ekipą można jechać wszędzie. Reszta mojego wkładu w dokumentację spotkania to filmy i zdjęcia. Zostaną one udostępnione Adamowi. Podobno coś ma z tego powstać 😉
    12 points
  6. Cześć Wszystkim, Gdyby ktoś się zastanwiał gdzie jeździć na nartach pomiędzy 28.01-04.02 to z powodu, że zostałem oficjalnym ambasadorem ośrodka narciarskiego SKI AREA SAN PELLEGRINO 🙂 będzie można kupić karnet na dowolną ilość dni pomiędzy 28.01-05.02 z 10% zniżką 🙂 Wystarczy wejść na moją stronę www.gocarv.com i na głównej stronie wypełnić formularz. Otzymacie zwrotny Voucher , który można wykorzystać w kasie ośrodka. Dodatkowo chciałem się pochwalić , że chyba jestem pierwszym polakiem, którego SKI MAGAZINE wrzucił na wszystkich swoich kanałach. Prosze nie zrozumieć , że się tym przechwalam, ale bardzo się cieszę , że nie tylko szwajcarzy, amerykanie czy austryjacy są zauważani 🙂 https://fb.watch/ie0W3O3Lvr/ Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia na stoku 🙂
    12 points
  7. Myśmy lokalnie też jednak sezonu nie skończyli, wbrew temu, co niedawno pisałem. Byłem przekonany, że narty na kołek, ale jednak dzisiejszy warun nie mógł się zmarnować. A tak prosiłem @Marcos73, że litościwie mnie zabrał pod pachę. I przy okazji zapoznałem kolejnego sympatycznego człeka dotychczas znanego z wirtuala, @Lexi 🙋‍♂️. Byliśmy, olaboga, w Białce Tatrzańskiej. W ogóle syf, słońce, mróz, 8 cm świeżego, miękko, a pod spodem twardo, cisza, mało ludzi i dwóch Marków w stereo na krześle. Więc jeżeli ktoś będzie twierdził, że w Białce są tłumy, to mu zarzucę kłamstwo w żywe oczy. Na tzw. FIS i pobocznych bywało, że ani człeka nie było, żodyn nie jechał, żodyn! A myśmy się wybujali na tych niebieskich łąkach za wszystkie czasy. Narty nie zawsze chciały jechać, chłopaki nawet poszli nasmarować i niby było lepiej, ale w sumie nie wiem. Miałem się okazję karnąć na Kastle RX12SL i gdyby mi zakleili oczy, to nie odróżnilbym od moich Blizzardów SRC (no były nieco ostrzejsze). Taka sobie przyjazna narta slalomowa. Dzięki chłopy za wypaśny dzień i jednak jeszcze nart na kołek nie wieszam.
    11 points
  8. @Mitek poprosił o szerszą relację, nie wypada odmówić. Od końca: to upokarzające. Skończył się czas, gdy mogę pojechać przodem nadając tempo. Dziś już jest raczej "jedź sobie, a ja dojadę". Odwrotnie nie działa, mogę nie dojechać do miejsca, gdzie Curex czeka. Leci za szybko, staje za daleko. Teraz od początku. Österreichische Meisterschaften Telemark Sprint 2023 (rozgrywane jako NC-National Championships i osobno FIS) były w planie od dłuższego czasu. Rok temu Niemcy, w tym Austria, ostatni start w U16. W ramach zarządzania chaosem, koniec końców, ruszamy w piątek po południu kierując się do Forstau-Fageralm, na zachodnim skraju okolic Schladming. Podróż bez przygód : pomijając huraganowy wiatr od Brna daleko za Wiedeń i śnieżycę na ostatnich kilometrach ... no może ostatnich 50 kilometrach. Na wysokości stacji Reiteralm skręcamy z głównej drogi i po kilku kilometrach stajemy na kameralnym parkingu dolnej stacji Fageralm, metrów kilka od krzesła. Liczba mnoga jest umiarkowanie uzasadniona - Curex jeszcze w Polsce rozkłada z tyłu busa śpiworek i konsekwentie go nie opuszcza, rzecz jasna,pasami jakoś tam zapięta. Zasypiam przy kołysance grzejącego silnik, mruczącego, ratraka. Opad sprawia, że pracę przestawili z wieczora na 4 nad ranem. Sobota wita lekkim opadem śniegu, otwartą toaletą i dobrą kawą w hotelu obok. Czuć klimat old-school. Podwójne krzesełka terkoczą, parking pusty, obsługa snuje się sennie, pełen luz, przysłowiowe zero ludzi. Śniadanko i o 8:00, jak przystało na stację czynną od 8:30, zaczynamy podróż do góry. Krzesło, dwa razy po 10 minut, wyciąga nas nad start. Trasa ustawiona na dwójce, ładnie wygrodzona, na spragnionych czeka skok i rondo 360. Spragnionych jak na lekarstwo - zawodnicy FIS/PS kończą właśnie zmagania na Słowenii i dojadą na niedzielne zawody. Stok twardy, obok pokłady puszku. Skok przeraża nie tylko nas, zdecydowanie w tym elemencie mamy braki. Rondo oswojone. Sama trasa ciekawa i urozmaicona. 6 bramek na ściance po starcie, odejście w prawo na 6 bramek nachylonego trawersu na prawą nogę, kolejna ścianka, bula i grande finale - stromy najazd przez 4 bramki, skok ustawiony na około 12m dla pań i nieco więcej dla panów, kilka bramek, rondo i strefa biegu, na szczęście dla nas dość krótkiego. Zawody pokażą, że dla czołówki PŚ wychodzi około 45-50 sekund do ronda i kolejne 17 sekund na rondo i bieg. Widać gdzie zabawa się rozstrzygnie - kto mocno wjedzie nie odpuszczając nogi na ściankę przed skokiem i dobrze skoczy będzie w topie. Wcześniej trudno o błędy .. a skoro trudno to błędy i upadki były na "łatwym" też były. Po treningu skęcamy z krzesła w drugą stronę udając się w krainę orczyków i fajnego przytrasowego puchu. Jest pusto, mgliście i cudownie.Dla Curexa to pierwsza zabawa w puchu telemarkiem pomijając epizody na kilkunastometrowych odcinkach. Jest fun, są gleby, fikołki, szukanie kijka, wszystko to, co tygrysice i tygrysy lubią najbardziej. Sprzęt mamy do tej zabawy wybitny - sprawiedliwie po 65 pod butem 😉 tyle, że Curex na GSj a ja na czymś, co wannabe slalomka. Odmawiam wypuszczania się w kuszące żleby - nie znam komunikatu, nie znam stoków, nie mamy ABC a nawet gdyby, to Curex detektorem bawiła się w wieku lat siedmiu szukając pod śniegiem leżących obok pipsa batoników. To trochę za mało. Zjazd na dół pokazuje skrywane przed nami wcześniej ciekawe twarde ścianki. Parking, samochód, 45 minut do Golling.Zacny hotelik w dziwnie niskiej cenie. Obsługa życzyliwa - skoro chcę prasować narty ląduję ze skrzynką serwisową w wygodnej, hotelowej pralni. Trochę móżdżenia się nad smarowaniem, tradycyjnie skaleczony o krawędź palec, prysznic i spać. Pobudka 5:00. Wstaję na spokojnie, ogarniam auto i z gotowym śniadankiem budzę Curexa. Planowo,o 6:15, ruszamy pod górę na stację. Po drodze Curex plącze szczęśliwe warkoczyki - założone pod gogle już na kilku startach dały jej ksywkę "Pipi". Pogoda zapowiada się dobrze, zacznie sypać na drugim przejeździe. Dzień zawodów jest specyficzny. Muszę dbać o zapas czasu, brak nerwowości, pośpiechu. Do tego nudna rutyna - przypilnować rozjeżdżenia, analiza trasy, finish nart, koncentracja, rozgrzewka, picie, szturm żarcie, miejsce kryjące przed śniegiem, komunikaty z trasy, zabezpieczyć kijki na zmianę gdyby na trasie coś się popsuło, nagrać przejazd katując nogi, uspokoić nerwy przed drugim przejazdem ... i kilka innych drobiazgów. Atmosfera już poważna. Rozgrzewka i oglądanie pierwszego ustawienia w "pucharowym" towarzystwie. Curex dziubie śnieg, sprawdza trzymanie krawędzi. Ogólnie podejmuje działania sprawiające wrażenie profesjonalnych do przesady, wzbudzając zaciekawienie oraz lekki szok u mnie. Towarzystwo kumuluje się przy rondzie - rozkminka jaką trasę biegu, wytyczoną kolorami tyczek z żółtymi płachtami (to w telemarku oznacza, że nie trzeba na kolanko) zajmuje kilka ładnych minut. Sprawę wyjaśnia ktoś z obsługi rysując markerem strzałki. Za drugim obrotem oglądania próbny skok (upps.. szału nie ma) i sprawdzenie ronda (jest dobrze). Pozostaje wjechać na górę, ogarnąć narty i czekać na start. Przejazd jak przejazd. Jest dobrze, z czasu miejsce drugie w grupie kobiet (nie FIS) co to w telemarku nic jeszcze nie znaczy. Za "zły" telemark na bramce dostaje się +1 sek, za nie doleciany skok +3 sek, za brak telemarku przy lądowaniu +1 sek. Oglądając światową czołówkę czekamy, aż spłyną oceny sędziów. Wiemy, że mocna rywalka, z którą spotkaliśmy się rok temu w Niemczech złapała glebę. Organizatorzy płynnie zmienili U16 na U18 a to dużo może zmienić. Finalnie +3 za skok (za krótko, poprawne lądowanie) i zero z trasy. Tylko jedna zawodniczka łapie +1 za skok, ale jest konsekwentna, dokłada to do +6 z trasy a i zapas czasu nad nią był. Ogólnie, w pierwszym przejeździe, na poziomie FIS, 0 za skok ma zdecydowanie mniej niż połowa pań i panów. Z kompletem zer meldują się 4 panie i jeden sympatyczny Kanadyjczyk. Krótka przerwa i oglądamy drugie ustawienie. Skok jeszcze gorzej - lądowanie wychodzi na lewą nogą czyli Curex, który na lewą ląduje źle, musi już po ladowaniu zmienić nogę. Przesunięcie bramki za skocznią trojgu zawodników FIS level sprawi problem i z głośnym komentarzem ominą ją po złej stronie. Tradycyjnie czary mary z nartami (brawa dla Ika Sport - świetnego producenta smarów z Polski), to jedzie. Curex zamyka grupę, z sumy czasu jest dobrze, ale ponownie .. co powiedzą sędziowie? Tym razem łapie 3+2. Wszyscy zgodnie przyznają, sędziowanie surowe, ale sprawiedliwe, karniaki lecą po wszystkich. Tylko dwóch zawodnikow kończy II przejazd z wynikiem 0+0. Oczekiwanie na oficjalne ogłoszenie wyników urozmaicają rozmowy z osobami, które do tej pory znaliśmy tylko via sieć. Trochę o sprzęcie, o treningach, miejscach, planach, kondycji telemarku w różnych krajach, przeszłości i przyszłości. Bezcenne. No i chwila prawdy. Dekoracja "tylko lokalni" nic nie mówi, potem odliczanie od 3 do .. no i jest :), z zapasem 6:35. Sympatyczna ceremonia i jedziemy świętować do eksluzywnej restauracji Pod Złotymi Łukami. Do busa i w śpiworek. O poranku zjazd w dół na dolną stację i Planai. Plan prosty - mamy kilka godzin, nie jeździmy po tej samej trasie dwa razy. Warunki na górze bardzo dobre. Spotykamy ekipę brytyjsko-kanadyjską i ich trenera. Doskonała okazja na rozmowę o technice. Kilka cennych uwag dla Curexa zapamiętanych i wdrożonych w życie. Zjazd na dół o 13 "pucharową jedynką" nieco miękki, choć znośny i można się pobawić. Dalej nuda czyli 10.5h do Wawy i pisanie relacji na forum ... 😉 Za rok wychodzimy spod klosza U16 zaczynając starty w FIS, Pucharze Świata i Kontynentalnych Mistrzostwach Juniorów. Lekko nie będzie i dobrze. Statystyki Mistrzostw Austrii pokazują, że tracimy skokiem i w jego okolicach, reszta znośnie. Zapewne jest też dziura w bieganiu. Narty na 2023/24 zostawiamy w wersji GSj, co zapewne nie wpłynie dobrze na czas względem rywalek, ale nie chcemy podbijać startowo na mocniejsze. I to tyle .. trochę wiecej zdjęć na Curexowym instagramie @telemarkgirl.pl - zapraszam. Pozdrawiam, M.
    11 points
  9. Manewry Zwardoń 2023 wiosna Z mojej perspektywy. Niestety w piątek nie dałem rady - obowiązki rodzinne - syna na trening trzeba było wyekspediować, bo Żona mi się do nart nie miesza, jak ja jej do garów 😉. Sobota zaczęła się słabo, mamy najbliżej na miejsce zbiórki, ale zawsze się spóźniamy. Nie inaczej było tej soboty. Rano zamieszanie z rękawiczką syna którą zgubił , ale finalnie nie zgubił, oraz w tym owczym pędzie zabrał jedyne klucze do naszej narciarni, a ja do Zwardonia....., więc poranny pościg za autobusem bo trening w na Jaworzynie mieli. Yanosik zrobił robotę - polecam. Wszystko się udało, ale wozu od Żony nie dostałem, za późno wniosek o przydział złożyłem, poza tym jaki dokumentów brakowało..., więc został pocisk 1200 kg 225 kucy, komfortowo nie będzie (wchodzą tylko SL), ale szybko. Wiosna na całego - ośka starczy. Dzida na Zwardoń. Yanosik przełączył się w tryb WRC. Po drodze jednak Lexi zadzwonił i poprosił o zakup po drodze napoi Vege, nie bardzo rozumiałem, chyba mówił w języku Zulu - tego akurat nie znam, ale Pliska - słowo klucz padło i wiedziałem już o co chodzi. Ogarnąłem wszystko po drodze. Przejeżdzam tunel i wjeżdżam do ..... Narni. Inny świat - zaczyna sypać ...... śnieg. Yanosik przechodzi na szwedzki - wyświetla WRC Sweden - więc się śpieszę - tunel jak Pan Bóg przykazał 80 - potem ile fabryka dała. Wjeżdżam na "rynek", parkuję koło biurowca Sony-Ericckson, gadam z googlem - szukam Zgody, znalazł - w Bielszowicach. Nagle podchodzi kobieta, myślę jest dobrze - stary człowiek i może 🙂 - pyta czy ja do Zgody - wróżka? NIe to @.Beata. ! Uratowała mi życie. Śnieg naparza. Beatka wskazała drogę - taki stromy podjazd. Japindolę - procedura startowa i ogień na tłoki. Harakiri na Penken to pikuś - dojazd do Zgody nic w porównaniu ze zjazdem, ale to później. Cisnę- drzewa się rozmywają, jestem naszczycie - naraz Yanosik się qurde odezwał pierwszy raz: "Lewy 90 stopni nawrót 60". No wjazd na parking hardcore. Delikatna obsuwa czasowa przez PitStop w Żywcu. Pakujemy się - wszyscy w domu na mnie czekali. No myślałem że mnie lubią - niestety potrzebowali kierowcy.... Czar prysł. Na stoku zaczyna sypać, zawody branżowe Leśników, stok generalnie wąski, a teraz postawiony gigant, jeszcze podzielili go na pół. Rzeźnia. Ale Adam nas wkręcił na imprezę, pojedliśmy za free, to nam przeszło. Sypie co raz mocniej. Zwijają gigant......zamykają trasę. WTF? Kierownictwo stwierdziło, że przerwa na ratrakowanie. Początkowo myślałem - ja laik - że to idiotyzm, potem okazało się że to było strzałem w dziesiątkę. Wrzucam zdjęcie przypominające - ja z Lexim jesteśmy naznaczeni. Jak jesteśmy razem to zawsze jest petarda. Ktoś na górze stwierdził, że skoro taki zlot - nie bez kozery Twardzielek i Twardzieli - postanowił dośnieżyć - bo wiosna pełną gębą. No to co się działo, istny armagedon. Przetrwało parę osób. W pewnym momencie na górze to myślałem że jesteśmy na 3000m. Nagle cisza. To co napisał Mitek - NAJLEPSZA JAZDA W TYM SEZONIE EVER!!!!!!! Twardy spód bez lodu - równy podkład i 20 cm puchu. Słowo dnia: "Jeszcze raz" 🙂. W międzyczasie integracja + ześlizgi carvingowe cięte .... Wieczorne pogaduchy do rana + soki Vege - super. Rano zmieszanie od 6.00 - no naje...ło tego śniegu w sroc. Mój pocisk to może szybki jest, ale nie..... po śniegu. Więc rozgrzewka z rana jak śmietana. Pchańsko było. Drugi fuck up - no ten dojazd w stylu Harakiri, zmienił się w tor bobslejowy. Lexi sprawdził - całe szczęście że nie miał kasku na głowie, bo pewnie już by w śmietniku leżał... Ale się udało wyjechać, ale było grubo z akcentami offroad-u. Stok - petarda, słońce w alpejskim stylu. Jazda do odcięcia tak naprawdę. Kto nie był niech żałuje. Ekipa: cud miód i paluszki lizać. Pokazali grande cochones - nawet dziewczyny. Serdecznie dziękuję @.Beata. oraz Eli, Ewie wraz @Mitek, @Lexi, @KrzysiekK, @SzymQ , Anetce, Idze oraz Lenie, a przede wszystkim @Adam ..DUCH za poświęcenie nam czasu mimo napiętego grafika, pomoc w organizacji oraz moc atrakcji. @Adam ..DUCH polecam wszystkim chcącym podnosić swoje umiejętności - jazda na poziomie już nie instruktorskim ale Słoweńcy ze swoimi Demonstratorami to się mogą w corku z ziemniokami schować. Szacunek. Doskonała technicznie jazda w każdym tak naprawdę aspekcie, oraz wysoka skuteczność w nauczaniu - byłem świadkiem. Żona w przyszłym sezonie do Ciebie na pewno zawita. Się ją wyprostuje. Jeździ spoko, tak myślałem gdyby nie Rybelek..... NIesławny @Mitek 😉, trzeba go poznać, wspaniały facet, dowcipny, rozgadany - dusza towarzystwa. Śmig na najwyższym poziomie, krawędzi się uczy 🙂 , no ale ma Ewę. Proponuję cykliczne spotkanie - bo warun był zajebisty - towarzystwo zajebiste do sześcianu. Zapraszam serdecznie innych Forumowiczów - Czarnogórców też (tych innych 🙂 ), tych z Cyrku i z Wisły też. pozdrawiam To są te stygmaty nasze - moje i @Lexi a tak wyglądała niedziela - oficjalny fotoreporter/kaamerzysta zlotu @KrzysiekK Skolimowski zamieści pewnie więcej. A tak już stok pozdrawiam ps. Do zobaczyska na Czarnym Groniu w sobotę
    11 points
  10. Cześć, Byłem na trzydniowym krótkim wyjeździe we Włoszech w Val Gardenie. Krótki, fajny intensywny wyjazd. Dziennie pod 50 km samych zjazdów z czego jestem bardzo dumny bo po raz pierwszy z dzieciakami na tak długie narciarskie dni. Wniosek dla wszystkich narciarskich rodziców - jak dzieciak zaczyna mieć gorszy humor czas na pitstop - szybkie żarcie stawia na nogi. A włoskie żarcie: pasty, pizze i tiramisu stawiają na nogi zdecydowanie! Także zamykaliśmy wyciągi a asy były uśmiechnięte. Narciarsko bez zmian. Nadal fantastyczne miejsce dla każdego. Trasy super utrzymane, śniegu mało, zero przetarć, kolejki tylko rano żeby wystartować ale ok. 9 max. 15 min stania. Zakwaterowanie klepnąłem po drugiej stronie autostrady czyli wersja budżetowa, tańsza mimo codziennego dojazdu 25 km do Ortisei. Niestety wszystko podrożało... mimo to nadal zdecydowanie warto. Skok do innego świata:) IMG_7495.MOV
    11 points
  11. Bo życie należy brać z uśmiechem na ustach. Ostatnie trzy lata nauczyły mnie że trzeba czerpać przyjemność z codziennych zajęć. Przechorowany COVID w 2020, potem za rok wypadek, problemy w życiu zawodowym a w końcu dojście do równowagi pokazało że pomimo prawie 60-tki na karku człowiek może dać sobie radę i czerpać satysfakcje z małych przyjemności.
    11 points
  12. w końcu udało się wyrwać na całe dwa dni 😄 pojeździlim w Karlov i Koprivnie. Pogoda i warun trafiony w dziesiątke. Kolega dobry kamerzysta, harpagan więc ponagrywałem materiału, aby móc sobie przypominać te wspaniałe chwile 😅 Chciałbym moc zejsc nizej i mocniej sie wylozyc, ale jakas starcza sztywnosc mnie chwycila. Na dodatek im szybciej i stromiej tym gorzej. Moze joga ze strechingiem by tu cos pomogla... Tak czy inaczej było dobrze dawane i banan z mordy nie zejdzie przez dlugi czas 😁
    11 points
  13. Myślałem, gdzie wybrać się na krótki wypad weekendowy, w oczekiwaniu aż PKL przygotuje mi w Krynicy trasy 5 i 6.Rozważałem różne stacje, ale w ogólnej mizerii olśniło mnie,, że w sobotę mój kolega Gruzin ma 3 pacjentki z Polski na narty w Goderdzi. Decyzja nastąpiła w piątek po południu, lot był o 6 40 w sobotę z KTW, więc musiałem stoczyć walkę z bankiem, który miał awarię, by zapłacić za bilet a potem z trasą na lotnisko.Moja navi zgłupiała w ogromie robót drogowych Śląska i woziła mnie po nim w kółko, więc ledwo zdążyłem na odprawę. Kolega kultowym gruzińskim pojazdem, Toyotą Delica odebrał mnie z lotniska Kutaisi i pojechaliśmy przez świat mandarynek sprzedawanych na wiadra przy drodze, wody w morzu nie zimniejszej niż letni Bałtyk, 50cio piętrowych Mariottów w Batumi, miejscowym Las Vegas, krów drogowych i psów bezpańskich. Z oczywistych względów poleciałem z bagażem podręcznym, gdy zazwyczaj mój sprzęt wypełnia C5 kombi, albo nawet Vito. Odzież narciarska leciała na mnie, ale resztę musiałem zdobyć w tutejszej, nieco skromnej wypożyczalni. Ma pewne niedostatki. Na razie pada, pada, pada śnieg, ale specyfika wyjazdu nie pozwalała na wyjazd last minute na prognozę-nie da się jednak złapać wszystkich srok za ogon. A że we wtorek wieczór będę już w Polsce, liczę, że do środy PKL zdąży...
    11 points
  14. Paweł, Szymek, Krzysiek, Brachol itd......absolutnie nie są zafiksowani są kompletnie jebnięci i bardzo dobrze....wręcz wyśmienicie....tak sobie myślę że jak rzucę "majówka" na Pilsku to kilku już nogami przebiera🤣........... PS Karolka jest równie walnięta jak Wy A Pilsko z rana wygląda tak.....29.01.2023r
    11 points
  15. Jurgów dzisiaj. Czynna jest tylko trasa wzdłuż orczyka. Zostało na niej nieco starego podkładu, który zamarzł w nocy. Na to spadło 30 cm śniegu. Zrobiły się wyborne warunki. Na koniec znajomi zaprosili nas do uroczego, drewnianego domku, na małą przegryzkę. Mają wspaniały widok na Tatry. Ostatnie dwa zdjęcia.
    11 points
  16. Dotrzymujemy słowa......@Mitek pite było za twoje i Ewki wyczyny i wszystkich nieobecnych.. Spotkanie nad wyraz udane... w gronie kameralny co nikomu zupełnie nie przeszkadzało. Kulminacja w sobotę czyli spotkanie w klimatycznej knajpce u Grzesia w Soli gdzie dojechała na rowerze Iwona oraz spotkanie wieczorne z Michałem @mig.... Adam @Adam ..DUCH zadbał o oprawę merytoryczną po okolicznych górach i wyciągach.... ja o odpowiednią dozę wygłupów i żartów w których sie specjalizuje.. Jump (Van Halen..leciało w Soli ...i kupe innych kawałków tworzących klimat w sam raz do zimnego kufelka) Pogaduchy o wszystkim.. ..reszta foto na priva..
    10 points
  17. To był niezły sezon. W sumie dla nas dwoja 30 dni. Głównie na Mosornym. Zakończenie wypadło w Białce, ponieważ w Jurgowie już była gleba na stoku. https://www.youtube.com/watch?v=-fDWKUpzoEo
    10 points
  18. Na świeżo po powrocie kilka słów. Udało się zebrać pokaźną ekipę (@Mikoski, @tomkly, Paweł, Krzychu, Iro - 3 spoza forum- i ja) i pojechaliśmy z @jaro323 do doliny Ötztal. W planach 2 główne ośrodki. Zbiórka w Mikołowie i mieliśmy damianowym Passerati jechać na miejsce zbiórki, jednak coś się zaczęło opóźniać, więc nas Krzychu ugościł kawą i Ballantine's, coby za nudno nie było. Damian musiał się chwilowo obejść o suchym pysku, bo ktoś nas jeszcze musiał dowieść na miejsce. Ostatecznie dotarliśmy. Jaro nas ugościł w swoim busie, miejsca mnóstwo, nawet dla takich długasów jak Tomek i ja, fajne fotele, rozkładane mocno, przez co całkiem nieźle znieśliśmy noc, nie mówiąc już o wspomaganiu się uspokajaczami w ilościach tylko takich, aby się lepiej spało. Irek robił za zapasowego kierowcę. Dojechaliśmy około 9, szybkie przebranie i na początek Sölden. Start na Gaislachkogl. Chwilę zajęło nam przetelepanie się na Giggijoch i pobujanie się tam. Pierwsze wrażenie - kupa ludzi, sporo miękkiego śniegu po opadach, plus płaskie światło, przez co powierzchnia śniegu słabo widoczna. Przy zmuldzeniu można było władować się w coś słabo widocznego. Próbując uciec od ludzkości przejechaliśmy na lodowiec, tam z kolei piździawa, zadyma i przechodzące niskie chmury regularnie upośledzające widoczność, śniegu też sporo, komfort jazdy raczej słaby. Skończyliśmy na żarciu i piciu w knajpie. U mnie wtedy chwila słabości, chyba wszystko po kolei, niedojedzony, niedopity i wysoko, zawrót głowy zwalił prawie z nóg, chłopaki pojechali jeździć, a ja na leżakowanie na worku w knajpie. Po 20 minutach udało się dojść do siebie i powoli zjechaliśmy długą trasą do dolnej stacji. Sam zjazd względnie nudny, trochę bujania. Jak dla mnie ten pierwszy dzień dupy nie urwał. Mieszkaliśmy w Längenfeld, fajna chatka na uboczu. Jaro ugościł wypasioną kolacją (codziennie coś innego i naprawdę do syta, podobnie ze śniadaniami – solidna firma) i nastąpiły integracje, z różnymi napojami Vege, śpiewami tyrolskimi (Damian przodował, zna chyba wszystkie przyśpiewki), rozkminami narciarskimi i filozoficznymi. Mieliśmy do dyspozycji sporą „świetlicę”, dzięki czemu integracje były w całkiem sporych grupach. Drugi dzień to Obergurgl/Hochgurgl, najpierw Hochgurgl. Widoki doskonałe, dużo lepsza widoczność niż dzień wcześniej, nadal bywała piździawa, jednak chmury zdecydowanie mniej liczne i przechodzące. Jechaliśmy tam, gdzie widoczność lepsza, ale i tak czasem trafialiśmy w chmurę. Śnieg świeży po opadzie, ale już ubity poprzedniego dnia. W Hochgurgl dominują niebieskie trasy, na których dawało się fajnie bujać z umiarkowaną prędkością i na nich spędziliśmy większość dnia. Były próby odbicia na czerwone, ale przy słabej widoczności i muldzeniu się nie dawały one takiej frajdy. Czasem się udało na trasie nr 30 wyłapać świetną widoczność i był wypas. Czekając na poprawę pogody (bo tak było w prognozie) byliśmy na małym popasie w knajpie z muzeum motoryzacyjnym, która spłonęła kilka lat temu. Wnętrze szacowne, ceny nieco mniej. Skończyło się na kawie i browarze. Następnie przemieszczenie na Obergurgl i tu nas niestety warunki pogodowe nie rozpieszczały. Niby blisko, ale stała tam chmura pogarszająca widoczność. Próbując przekombinować władowałem się na czarną trasę 11, która skończyła się na pośredniej stacji gondoli i dalej stop. Chłopaki pojechali na około przelatując fragment najdalszy ośrodka i komisyjnie stwierdzili, że słabo i wracamy na Hochgurl. tam pogoda się poprawiła i udało się rzetelnie pojeździć do końca dnia, wraz ze zjazdem do dolnej stacji świetnie nadal utrzymaną trasą 33. Już było narciarsko zdecydowanie lepiej w tym dniu, chociaż sam mam niedosyt, że niezbyt dobrze ośrodek poznałem przez ten 1 dzień. Na duży plus to znacznie mniej ludzi niż w Sölden. Były nadzieje, że i czwartego dnia tu wskoczymy, ale nie wyszło. Dzień trzeci do najlepsza pogoda, w zasadzie przez cały dzień fajna widoczność w niższych partiach, a w drugiej połowie dnia również na lodowcu, a że było naprawdę ciepło, to lodowiec ratował dupsko przed zalaniem falami potu. Mimo poniedziałku liczba osób była prawie taka sama jak w sobotę, wielkie zdziwko. Pojeździliśmy prawie wszędzie z wyjątkiem tras na lewo od Gaislachkogl. Choć w sumie preferencje się nam rozjechały i akurat w tym dniu się podzieliliśmy. Część pojechała od razu na lodowiec, a ja trochę pozwiedzałem z @tomkly i jeszcze jednym Tomkiem z ekipy. Jedną z moich ulubionych była trasa 11 i czarna 14, łącząca się z niebieską 15. Śnieg miękki, odsypujący się, przez co jazda też bardzo miękka, zero oblodzeń, raczej jazda w tworzących się muldach, ale wjazd w miękkie odsypy całkiem komfortowy. Gigantka WRC spisywała się w tym całkiem nieźle. Ponieważ robiło się naprawdę ciepło, trzeba było ruszyć na lodowiec. Po drodze sporo stania do jednego krzesła, gdyż inni wpadli na podobny pomysł. Ale to był jedyny istotny przystanek, potem szło płynnie. Na pierwszy ogień przejazd od góry gondoli, najpierw niebieska 32, która potem przechodzi w czarną FIS 31. Genialna jazda, aż musiałem powtórzyć. Kapitalny miękki śnieg, jazda jak po aksamicie, delikatne odsypy tylko to uprzyjemniały. Czarna trasa, która zwykle budzi respekt z góry, nieco straciła pazury przy takim śniegu, zero oblodzeń i mięciutka jazda co prawda maltretowały nogi, ale wrażenie miękkości i pełnej kontroli rozwaliło system. Zapewne przy twardych warunkach byłoby znacznie trudniej. A ludzie tam giganty zapierdzielają. Przejazd na Tiefenbach tym razem już nie przez tunel, jak 2 dni wcześniej, ale prosto w dół. Czarna trasa 41 równie przyjazna, natomiast późniejsza czerwona 36 w dolnej części bardzo wąska i zmuldzona, więc było słabo. Na samej górze lodowca też miękki śnieg, tworzący już pod koniec dnia konkretne odsypy, ale jazda nadal przyjemna, nieco tylko nogi odmawiały już współpracy. Przebicie się z powrotem na Giggijoch to już formalność, chociaż zjazd wzdłuż orczyka trasą 33 taki mniej przyjemny, sporo ludzi i duże odsypy, a nogi bolały. W drodze powrotnej też fajna trasa 24, do końca trzymała fason. Końcówka dnia to już cięcie Giggijochów, które w sporej części zachowały równe odcinki, pozwalające na puszczanie się szerszym ciętym w niezatłoczonych miejscach. To jeden z najfajniejszych momentów dnia. Końcówka to zjazd na dolną stację, niektórzy zrobili to gondolą, ale Damian stwierdził, że to hańba, no tośmy zaczęli jechać. Oj dało w dupę nogom, miękko, sypko, odsypy po kilkadziesiąt centymetrów, co w wąskich miejscach wymagało ostrego lawirowania. Dojechałem mocno wyrypany. Ogólnie to najlepszy dzień z całego wyjazdu. Powyżej widok z góry na czarną. A tu widok na Guggujoch po powrocie z lodowca. Potem ich ubyło i dało się ciąć. Czwartego dnia prognozy były bardzo słabe. Od samego rana w niższych partiach doliny padał bardzo konkretny deszcz, na szczęście u góry prognozy pokazywały obfite opady śniegu. Pojechaliśmy na górną stację Giggijoch i okazało się że krzesełka chwilowo nie chodzą, a po trasie jeździło kilka ratraków, spadło nawet z 30 cm śniegu i dalej padało. Ludzi mimo kiepskiej pogody było bardzo dużo. Po kilku minutach puścili pomarańczowe krzesło, gdzie uzbierała się kolejka na 15 minut stania. Stopniowo puszczali kolejnej krzesła i ostatecznie chodziła większość ośrodka w tej części. Damian wziął dla mnie Volkl Kendo 88 cm pod butem i to był fajny strzał, po szybkiej adaptacji miałem sporą frajdę z jeżdżenia na szerszej maszynie, która i na krawędź dała się nieźle wprowadzać. Odsypy jej były nie straszne do samego końca dnia. Na kilka zjazdów zamieniliśmy się też i ujeżdżałem Nordica Enforcer 100 cm pod butem i 185 cm długości. Narta dużo miększa, bardzo fajnie dająca się prowadzić w różnych kierunkach, doskonale wybierająca nierówności, na krawędź jednak trudniej mi ją było wprowadzić w miejscach, gdzie taka jazda była możliwa. Niestety nie bardzo umiem jeździć w zupełnie głębokim śniegu, nie mogę się zebrać do skutecznej zmiany kierunku poza powolnym przekierowaniem narty. Wszystko w tym temacie przede mną. Ogólnie to również bardzo udany dzień, po którym tonąc w smutku ruszyliśmy do Polski, wynagradzając się jeszcze lokalnym pyfkiem. Dzięki chłopaki za fajny wyjazd i dużo wesołych, ale i poważnych chwil.
    10 points
  19. Gwoli uzupełnienia - ale króciutko. Podczas odbytej kurso-konferencji doszliśmy do niezwykłych wniosków i obaliliśmy ..... parę narciarskich prawideł i mitów. Ty Mitku, swego czasu rozpętałeś burzę dotyczącą używania kasku na stoku. Szanowni Forumowicze - Mitek kask ma, nawet bardzo ładny. Natomiast gremialnie stwierdziliśmy, że Mitek powinien raczej w czapce jeździć i się go proszę już więcej nie czepiać. Drugie odkrycie sprawdzone w praktyce - stwierdzenie: "że to narciarz jeździ a nie narta" okazało się błędne. Otóż właściwa narta robi cuda - na szczęście (bom w czepku urodzony) takową posiadam - marki Atomic - damska - piękna - uniwersalna. Była kiedyś na sprzedaż za 3 stówki - nikt nie chciał, niestety za późno bo już Austriacy się zwiedzieli i dzwonią, bo ich kadra damska w technicznych sobie nie najlepiej radzi, Shiffrin nie chce `zmienić obywatelstwa, a Atomic już nie ma dokumentacji - a to była limitowana seria 😉. Jeszcze jeden wniosek - do nauki i poprawy umiejętności potrzebne są narty które mają piętki i dzioby, bo Szymek na TwinTipach za cholerę nie wiedział i non stop jeździł tyłem. pozdrawiam
    10 points
  20. Tutaj jeszcze jeden humorystyczny akcent...procedura zjazdu z lodowej ścianki zajęła troche czasu tymczasem Ela chwile wcześniej poszła do wsi. Na koniec zostało tylko do "zwiezienia" auto naszych pań - Marcos (etatowy rajdowy "woźnica" VW) zaczął dopytywać gdzie są kluczyki do Eli auta bo przecież nie zostawimy dziewczyn na górze..... , ekipa fizycznych/pchaczy też w blokach raźno tupała od dłuższej chwili coby nie wystygnąć..... i nagle ktoś (z poza ekipy?) z przekonaniem stwierdził że przecież Ona zabrała buty i poszła na stok - trzeba było widzieć nasze miny. 😜 To był fake news na szczęście a Ela sie znalazła .. 🙂 Jeszcze tylko sprowadzić auto dziewczyn i bezpiecznie, w konwoju na stok. ps. z gospodynią umówiłem sie że płytki chodnikowe które rozbiłem potylicą wymieni na mój koszt...mnie sie nic nie stało i nawet pamiętałem że mam jechać wieczorem na lotnisk po coś - tam czekała na mnie jakaś Pani i twierdzi że jest moją żoną od 35lat.... ma na to papiery...nie wiem co o tym myśleć..
    10 points
  21. Mały forumowy zlot 😉tylko tysiąc kilometrów dalej , duchem jesteśmy z wami 🏔️ Pozdrowienia dla wszystkich .
    10 points
  22. Wrzucam relacje z jednego śnieżnego dnia na Romance na początku lutego. Jak na ostatnie czasy w Beskidach to było całkiem głęboko 🙂 pzdr.!
    10 points
  23. Beata albowiem Cię osobiście znam i jako tako zdołałem poznać odpiszę - masz rację. Powiedzmy że tak: po łebkach znam +- 4 kompletne programy nauczania, dobrze znam jeden (polski) i bardzo dobrze (tak mi się wydaje) 1 - też polski. Znam też jedną filozofię narciarstwa (też mi się wydaje że znam) do której mi najbliżej - tu ukłon w stronę Marka Ogorzałka - nie ze wszystkim się zgadzam ale w ogólnym rozrachunku wychodzi na bardzo wielki plus. Wiesz że staram się na forum być w miarę kulturalny ale powiem Ci tak - wkurwia mnie sytuacja kiedy siłowo szukamy odnośników do PMTS-ów, Morganów, Koreańczyków itd, itp - bo musimy bo nie ma nic innego - "nauka narciarstwa w weekend" - ugnij kolana i przekładaj z lewej na prawą no zajebiście proste - do tego kup slalomki, buty 130 to chyba teraz minimum i.........oglądaj jak gówniarz w kopytkach przepasany sznurkiem z snopowiązałki w halbkach, na deskach z strychu koncertowo temat ogarnia - pewnie Morgana oglądał????. Ja pierdolę mamy tysiące IS, setki IW, setki zawodowych, cały sztab szkoleniowy SITN-PZN i ONI nie potrafią od blisko 20 lat opracować jednolitego KOMPLETNEGO systemu nauczania/szkolenia.....to gdzie oni są...jabole w Włoszech piją a może w trupa ubici na kolejnej unifikacji/konferencji......rozważają czy kolanko ma być w lewo a może w prawo???. Cały system bazuje jedynie na pasjonatach którym jeszcze się chce.......i na Was kompletnych zafiksowanych na narciarstwie użytkownikach którym chce się gadać, dociekać, zgłębiać. Każdy post na tym forum jest mniej lub bardziej wartościowy ale zawsze wartościowy...... PS dzisiaj od szefa dostałem zjebę że zjebałem opiekuna grupy że uczestnicy stwarzają zagrożenie na stoku.....zjebę przyjąłem z pokorą......godzinę później dzwon i dziecko w szpitalu z urazem głowy.....Jak myślisz?? Czy szef mnie przeprosił........kasa...kasa...kasa Przepraszam za wulgaryzmy ........
    10 points
  24. Cze Nassfeld today. Co pisać, szkoda ekranu. Full wypas. Ludzi sporo, ale się pogubili gdzieś. pozdrawiam
    10 points
  25. I zupełnie nieplanowo Marek zrobił mi wstęp i ułatwił pisanie epilogu. Pierwsza rzecz @Marcos73 jest niezwykle sympatyczną osobą i już drugi raz miałem przyjemność spędzić z nim troche czasu na stoku, no i mowe ma lekką. Jakby ktos miał problemy natury pierwszych kontaktów z płcią przeciwną, cóż ...po dwóch zjazdach mieliśmy już 3 nowe koleżanki, dobrze, że wracał do domu, bo budowanie dalszych relacji w termach Bania byłoby nie do uniknięcia 😉. Że nie samymi rozmowami narciarz żyje, Marek starał się także coś wychwycić i podpowiedzieć w mojej jeździe, ba nawet pochwalił, że mam fajną kurtkę aby zmaksymalizować moją samoocenę 😀. Dzięki za spotkanie i wpis w wątku!!! A teraz do rzeczy. Uznaliśmy z @Adam ..DUCH, że tyczki będą przydatne. Zatem poszperałem, podzwoniłem, popisałem i finalnie odbyłem trening w sobotę i niedzielę, każdy u innego trenera i na innym stoku. I teraz nawiązanie do tematu z innego wątku czy odciążenie jest NW czy inne i czy wkładamy biodro czy przechylamy stopy (i jak ma sie to do polskich sukcesów w konkurencjach alpejskich)? Żaden trener nie znał mojej historii i problemów (celowo) otrzymał jedynie info, że jestem zupełnym amatorem i od jakiego czasu usiłuje jeździć na nartach. Trener 1 - zjedź sobie zapoznawczo i zaczniemy. Generalnie miałem zdezerterować, 7 rano, słaba widocznośc+trema, ale finalnie zostałem. " musisz wkładać mocniej biodro, opierać się na zewnętrznej i węziej jechać. Idź mocniej na przód, przysiadasz na tyłach". Trener widział mnie tylko na ściance przed metą, na której skraju był wydłużony skręt i czysty betonowy lód. Trener 2 - odszukałem, przywitałem i....."chodź zjadę z Tobą cały slalom i powiem gdzie i na co zwracać uwagę." No i patrzę a człowiek na nartach czuję się jak ja w wannie. Ześlizg boczny na takiej swobodzie i ogólny luz, że się zawstydziłem. "Poczekaj, stanę niżej i będę obserwował Twój zjazd, na dole jak skończysz, poczekaj aż dojadę i przeanalizujemy". Jak powiedział tak zrobił. "Za szeroko prowadzisz narty i to prowadzi do dalszych kłopotów. Staraj się cały czas czuć języki butów, na stromszych obowiązkowo jeszcze mocniej nakrywaj narty. Bark w leciutkiej kontrze idzie w tyczkę", " jeśli jesteś zbyt z tyłu narta jedzie gdzie chce, a ma jechać gdzie Ty chcesz i ogólnie tracisz sterowanie". I teraz najważniejsze " kolano wkładaj w skręt i bliżej siebie" Tu się zatrzymamy. Jedno to wiedzieć teoretycznie co powoduje, że nasze ciało wykonuje jakiś ruch, ale komenda od trenera musi być krótka i prosta. Dla mojej osobowości zdecydowanie skuteczniejsza w odbiorze jest wersja z wkładaniem i pilnowaniem kolan. Działa też bardzo dobrze przekręć stopy, ale że te powinienem węziej prowadzić, to nakładają mi się dwa polecenia na tę samą rzecz i przekaz jest już bardziej złożony. Powiecie nie ma różnicy, bo efekt ten sam? Jesteście w błędzie, zapnij się w narty lub nie, przyjmij pozycję i wydaj do mózgu komendę włóż biodro a potem wydaj rozkaz włóż kolano i poczujesz różnicę. W praktyce nie ma już czasu na atlas anatomiczny, potrzeba prostego przekazu. Wiadomo im dłuższa praktyka, tym więcej rzeczy dzieje się podświadomie. Pierwsze kilka zjazdów Trener obserwował i informował gdzie jest poprawa, nawet użył sformułowania "teraz było ładnie, nawet widać po śladzie" , "Pamiętaj w jeździe wolnej także cały czas staraj się piszczelami iść na języki" i walcz o tą węższą pozycję". Niedzielny trening był mega przez podejście trenera (Mistrz Polski w konkurencjach alpejskich). @Marcos73napisał, że sprzętowo ogarnąłem wszystko....pozostała jedna rzecz, która zdaniem trenera 2 także pomoże, przestawiam cholewki swoich Atomiców na agresywniejszy kąt w przód. Teraz narty, ten temat męczy wielu, nie jest do końca oczywisty i skorzystałem z okazji aby poznać opinie trenerów w tym aspekcie. Trener 2 "Ta Twoja narta jest bardzo dobra, no do GS mogłaby być 180, ale w wolnej jeździe może czasami 180 być przy dużo dla Ciebie" "pytasz czy dalej jest dobrym wyborem do czynienia postępów? Tak" Trener 1 "Narta ok, jak poprawisz technikę, zastanowimy się co dalej" "mogę zobaczyć krawędzie? Ok są ostre". Trener 3 "do amatorskiego sportu potrzebny Ci GS 175 i damska SL 155, a jak do jazdy wolnej i doskonalenia SL Master 168" Już pomijając fakt, że zwyczajnie piękne są moje narty 😉 i jak mam je na nogach pewnie się na nich czuję. Zatem jak pisał @Bruner79 tłuc, aż się rozlecą. Reasumując treningi GS, obaj trenerzy fajni ludzie, ale niedzielny z racji na bardziej kameralne podejście dla mnie skuteczniejszy. Trening w Suche (2 linie) bardziej liczny, nawet z jedną bardzo znaną personą, ustawiony na całą długość stoku i miejscami z betonowymi zlodowaceniami. Dwa wydłuźone skręty (ten drugi przed ścianką) Ten na Litwince (3 linie), kameralniej. Nieco krótszy niż zazwyczaj, bo na końcówce ratrak rozgarniał zmagazynowany śnieg. Ogólnie petarda, dla mnie mega sprawa. Był młody zawodnik (z 17 lat)narta Atom G9 FIS 193 R30. Teraz wróćmy jeszcze do soboty...odjechał Marek, zmarzniety w dziwny sposób, miałem dość, ale kolega z którym byłem...nie. Zatem wypiłem herbatkę, zrobiłem rozgrzewkę i mówię mało ludzi, spróbuj wolniej i wąsko, jak się wyglebisz nikt Cię nie przejedzie. I zacząłem próbować. Okazało się, że można i nawet w kilku sekwencjach skrętów poczułem dziwny stan lekkości. Takie coś, że ooo samo się robi?! W niedzielę znikło, wróciło kilka razy po rozjeżdżeniu. Zatem, co rozmawialiśmy z Markiem, teraz pozostało jeździć, jeździć (i tak 1000×) i pozyskiwać swobodę i pewność. Gdy odpowiednio wąsko prowadzisz narty zwyczajnie wewnętrzna, naturalnie wręcz przestaje istnieć. @Kubis napisał "Gabrik jedzie na duża góra" 😀. Symbolicznie tak, wjechałem, teraz trzeba z niej bezpiecznie i coraz lepiej zjeżdżać. Ten miły i rozkoszny etap radosnej fascynacji się zakończył. Teraz trudniejszy, bo wymagający lepszego przygotowania fizycznego, świadomości swoich błędów, ale i ograniczeń. Marek napisał "moguls"? Odpowiadam wchodzę, ale na łagodnym na początek stoku. Finalnie wszystkim dziękuję za doping ten pozytywny, jak i ten mniej. Wszelkie wskazówki i tropy, gdyż wszystko w jakiś sposób wpływało na moją narciarską przygodę na tym etapie. Sobie i innym osobom mojego pokroju życzę dojścia do takiej swobody. Wątek "narciarz z przebiegiem 48h" czas wygaszać, a @KrzysiekK obiecuję publicznie - nagram filmik podsumowujący ten czasookres.
    10 points
  26. W końcu w gorach.... trasa lajtowa z Ustronia przez Wisłę na Stecowke wzdłuż Czarnej Wisełki i powrót szosowy przez Kubalonke. Widoki.... bajkowe, a dęby jeszcze mogą bardziej poczerwieniec. Pomimo braku treningu w tym roku jakos to przeżyłem. Ok 50km i nieco podjazdu, pewnie ok 800m w 2 kawałkach. Puszczyk "upolowany" przed tygodniem ale pasuje do nastroju. Jest też Złoty Gron i Zagron bez śniegu za to z owieczkami na łące u Kukuczkow... 😉 Na koniec próbka prostej lampki na 3 paluszki ( użyłem akurat enelop). Zupełnie wystarczy. Do lasu też.
    10 points
  27. Tym razem ani narty, ani rower. Po prostu - "gdzie by tu dzisiaj?" z palcem po mapie okolicy. Palec zatrzymał się na Sztrambergu, mieścinie pomiędzy Frydkiem a Nowym Jicinem, na skraju Beskidu Slaskiego ( Slasko-Morawskiego). W tym miejscu czas zatrzymał sie kilkaset lat temu.. Jest ówczesny zamek z 14tego wieku, rynek- strasznie krzywy, jest zabudowa sprzed kilkuset lat. Są też na tym rynku (zgodnie z przywilejem króla Karola Luksemburskiego tak, tak, tego od praskiego Karolinium i mostu Karola- wydanego ponoć 1370 roku) 2 browary, obecnie rzemieslnicze. Dwa- bo juz wtedy co mądrzejsi królowie wiedzieli ze konkurencja to rzecz swieta... 😉 W każdym razie tamtejsze piwo jest warte tych 40 km jazdy za Cieszyn.... Miejscowe piekarnie wypiekają też "stramberskie uszy";-) warto spróbować, a kilka hospod da możliwość najeść się po... uszy. W każdym razie warto zajrzeć. Tym bardziej że to raptem kilkanascie km od autostrady na Brno...
    9 points
  28. Cze Widzę, że temat schodzi na manowce😀. Mitek w KRUSie, bo hektar pola ma, Kordiankw klepie tak dobrze jak ja …. biedę, a suma summarum to najlepsze wszędzie do klepania są „babki”. Life. My dzisiaj Harrachov koło Liszek😉. Szybki rzut okiem na mapę stacji, wszystko chodzi. 3 metry śniegu, tylko tutaj mają zielony. obiekty i stan przygotowania do turnieju robią wrażenie No to atak na szczyt Punkt konstrukcyjny 185m, ale nie wymiękam, czekam na znak od trenera. Jest, 90 km/h na progu, wyjście i od razu V-Ka, masa ciągnie w dół, ale jest noszenie dzięki oponie. Babiarz się wydziera, What a jump! Eagle touch down! 214 m z telemarkiem, noty za styl 4x21 punktów👍 Ostatni rzut oka na potwora jeszcze po drodze zachaczyłem o czerwoną 4-kę, perfekcyjnie przygotowana. Równo i twardo. Pojeżdżone. Piotruś życie bez śniegu traci sens. Na koniec, kolacja na koszt organizatora😉, tradycyjny tamtejszy posiłek. Była jeszcze huta szkła Julia, ale na zdjęcia już mi brakło kasy😀. Do końca roku to tylko już obierki z kwaśnym mlekiem, dobrze że pierwszoligowo potrafię klepać biedę😀. pozdrawiam
    9 points
  29. Wróciłem dziś głęboką nocą z Ischgl. Rewelacyjny ośrodek i fantastyczne warunki narciarskie. W noc z soboty na niedzielę dopadało kolejne 30cm śniegu. Nie wiem do kiedy oni planują pracować, ale w mojej ocenie w górnych partiach śniegu wystarczy spokojnie do końca maja. Kto z Was ma tylko czas niech jeszcze pojedzie, gdyż dawno nie było tak świetnego kwietnia, przynajmniej ja nie pamiętam od wielu lat. Mieliśmy fajną kwaterę w samych środku Kappl, naprzeciwko Spara, więc nic nam nie zabrakło. Efektem nocnych spacerów jest moja kontuzja. Jakby kto pytał, to wywróciłem się nie na nartach a po pijaku potknąwszy się po ciemku o krawężnik. Boli jak cholera, leczę się kanaryjskim aloesem. Organizacja @jaro323jak zwykle na najwyższym poziomie, mieliśmy kierownika wycieczki - Huberta z Warszawy. Najmłodszy z nas; w wieku naszych dzieci; a zdecydowanie najmądrzejszy, ogarniał wszystko rewelacyjnie. W załączeniu kilka zdjęć z wyjazdu. Jeździłem przez większość czasu z przesympatycznym forumowym kolegą Pawłem@techset. Na pewno z Pawłem pojedziemy razem w przyszłym roku, jak się uda oczywiście zgrać grafiki. Będziemy się ścigać z seledynowymi spodniami, bo Paweł jeździ w tej samej kategorii wyścigowej co nasz przyjaciel na najszybszych czerwonych nartach w Polsce. 😜
    9 points
  30. Wyjazd był super udany, dzięki dla @jaro323 za świetną organizację. Poniżej kilka zdjęć jak tam obecnie wygląda, moim zdaniem można śmiało dalej tam jechać, bo warunki są bliskie perfekcyjnym. Wczoraj na górze było rano -7 stopni a śnieg szczególnie po stronie Fugen rewelacyjnie twardy i takim, pomimo dużej liczby ludzi utrzymywał się przez cały dzień.
    9 points
  31. Świetny wyjazd, z całego serca dziękuję kolegom za wspaniałą atmosferę i towarzystwo. Uzupełniam relację o kilka zdjęć naszej ekipy.
    9 points
  32. Cześć Dziękujemy wszystkim. Było absolutnie zajebiście. Warunki drugiego dnia były najlepszymi w jakich jeździłem chyba od pięciu lat. Rozmowy...Ludzie...Bajka! Pozdro
    9 points
  33. Hasło dnia: ,,są chwile, gdy potrzebuje czegoś dłuższego,, 🤣
    9 points
  34. Sprawozdanie: dzień drugi - uczestnicy bez zmian. Poprzedni dzień zaczęto w krótkich spodenkach a zakończono w płaszczach narciarskich. Dzisiaj zima wróciła i to w totalnej odsłonie. Na koniec dnia noszenie na puszku okruszku było fenomenalne. Niestety z kursu kadrowego nie do końca udało mi się wymigać - egzamin wypadł pomyślnie na co mam świadków??? Aneta mega robota - pamiętaj luz i dajemy jechać nartom - masz komórki a one błędy wybaczają, Szymek - oj wysoko oceniony przez zewnętrznego IW ale kierunki jazdy Ci się mylą, Mitek nic nowego - solidna narciarska robota - śmig wzorcowy kurcze stary jak ty te tempo trzymasz, Krzysiek kolejny raz odkrywa że narty wąskie pod butem są jego przeznaczeniem, Marek - jego kolana są w innym wymiarze czaso-przestrzennym - oj jak to się fajnie ogląda, Ela - wszystkie porady wzięła do serca i działa - nieco szkoda że dla Beaty i Eli zabrakło mi trochę czasu. Iga - to dzisiejsza bohaterka - zaczęła z pługu na czterech literach a skończyła na jeździe równoległej - Magda (instruktorka ZW Ski) zrobiła mega robotę.....(uwaga lokowanie produktu) - polecam...dziewczyna ma serce i talent i ma charakter. Integracja tak na spokojnie: samotnego Szymka uratowaliśmy wraz z Mitkiem, Markiem i Krzyśkiem w swojskich (sie bidula bez sensu opychał nędznym obiadem) po czym techniką ześlizgową ( to nie jazda) przemieściliśmy się do dolnej karczmy - wyjątkiem był Marek który przemieścił się - nie jechał - ześlizgiem karwingowym. Z przecieków informacyjnych wynika iż w "zgodzie" kroi się niezła impreza???? Plan na jutro. Szkolenie forumowe 9-11 a dalej SL.....jest ustawka SL tyłem.....no zobaczymy
    9 points
  35. Cze Dzisiaj Gerlitzen, bo mamy pod nosem. Jak na ferie i weekend to ludzi umiarkowana ilość. Pogoda beznadziejna, tylko słońce i słońce😀. Śnieg jest, troszkę wiało na górze, lekki minus - ale da się żyć. Góra niezbyt duża, tras kilkanaście, ale ciekawe, rzekłbym niesztampowe. Fajnie można pojeździć poza trasą, muldy takie w sam raz do zabawy. Nam się podoba. Pojeżdżone że nogi bolą. pozdrawiam
    9 points
  36. 1. Twoja miara nie jest jedyną słuszną, jak ktoś się nie zgadza to po prostu zaakceptuj bez ubliżania i nerwów. 2. Historia z St Moritz to jedna z wielu i o niczym nie świadczy. Umówiliśmy się z Markiem na wyjazd do Nassfeld na środę, ale zmienili plany pod wpływem swojego towarzystwa. Skutek był taki, że byłem w środę w fajnej pogodzie w Nassfeld a oni mieli Mordor w Gerlitzen i na stok nie wyszli. Prognozy coś takiego pokazywały. O czym to świadczy? O niczym. Jak w życiu, wielu rzeczy nie da się przewidzieć. 3. Na skiforum akurat o jeździe jeszcze jest sporo, tylko ludzie wolą nie opisywać szczegółów jazdy, bo nie chcą krytyki. Był czas, gdy opinie były konstruktywne, a teraz często zjebka. Bo kosmita i rozkminiać. A co to przeszkadza? 4. Przepychanek nie lubię, bo mi szkoda czasu, obrazić będzie Ci mnie trudno, za dużo czytałem różnych zjebek w Twoim wykonaniu. Może i wzmianka o znajomości swojej wartości jest i słuszna. Ale zjebując poszczególne osoby i sprawiając, że odchodzą z forum nie robisz nic dobrego. Bo te słowne zabawy ludzie biorą do siebie i mają różną odporność.
    9 points
  37. A więc 9 dni nartowania za nami. Cały czas LAMPA nieustająca, z tym że zmieniły się temperatury. W nocy nadal przymrozki ale w dzień już plusy. Warunki nas doprawdy rozpieszczają aż do przesady 🙂! Powoli, tak po gdzieś czterech, pięciu godzinach jazdy pojawia się też przyjemne zmęczonko 🙂. Do końca wyprawy zostały nam jeszcze tylko trzy dni jazdy ale to pewnie jest dla nas optymalna długość jednorazowego wyjazdu. Tak czy inaczej rano czeka nas znowu "Dzień Świstaka"! Wklejam kilka rutynowych fotek i ... Pozdr4all 🙂 !
    9 points
  38. My zawsze i tak musimy brać suszarkę do wlosów bo przy burzy włosów moich pań suszenie suszarkami hotelowymi trwało by godzinami. Także mam do tego kilka rurek kanalizacyjnych złożonych w suszarkę. Suszarkę dokłada się do tego od góry. Na 4 pary też pewnie model dało by się z takich puzzli zrobić. Ważne żeby suszarka miała bieg zimny żeby krzywdy butom nie zrobić. Rozłożyć do transportu też nie problem
    9 points
  39. Niedziela była słoneczna. Miały być narty, ale jakoś nie wyszło. Za to o 10tej tel: Idziemy sprawdzić jak szlak na Stożek, idziesz? Jak tu odmówić.... buty akurat miałem dobre w domku, raczki (uzywam glownie przy koszeniu skarpy) tez leżą gdzies w szafce z butami... Zanim wyjechalismy krzesłem na Czantorie i spacerkiem na szczyt, zrobiła już się już 13ta.. . Pogoda - marzenie. Mróz ok 6-8 st lekki wiaterek, bez uciążliwości.... I widoczność zupełnie nietypowa. Na fotkach będą Tatry zachodnie w odległości ok 150km, możnaby policzyć plamy śniegu. Jeden z tych dni gdy powstają fotki na forum "dalekieobserwacje"... Szlak pomimo sobotnich opadow ładnie już przetarty, bez lodu w niektórych miejscach wręcz odśnieżony... (!!). Spotykamy przynajmniej 20 osób z przeciwka... taki prawie deptak. Idziemy granią pasma przez Beskidek na Soszow i dalej Cieślar. Widoki na obie strony rewelacyjne. Z Cieślara schodzimy do Wisły Dziechcinki (na Stożek i potem Łabajow dnia by nam już zabrakło a chodzenie po ciemku po śniegu nie jest dobrym pomysłem). W sumie dzień prawie tak fajny jak na nartach a wrażeń znacznie więcej. Fotki znajomych z grupy fb "Beskidomaniacy" (mój tel nie lubi mrozu), Ochodzita z innej wycieczki ns Stecowke. Tatry z Cieślara. Nizej Babia i Pilsko Skrzyczne z daleka droga do Czech z osiefla pod Soszowem - jak widac mocno uczeszczana. Ochodzita na tle Raczy Beskid SL. Morawski nad zamglona droga do Jablonkowa
    9 points
  40. Tak ....ale zanim zobaczysz przeczytaj.....to już nie jest taka sama 7 emka którą ty pamiętasz a która ja znam....Kiedyś to był wzorcowy kocioł gdzie kąt nachylenia nie był regulowany kątem nachylenia stoku ale garbami po "pachy"....wąsko...brak możliwości reakcji....kompletna improwizacja na odcinku no może nie 100 ale 300 metrach....Trasa nigdy nie ratrakowana utrzymywana w ciągłej gotowości...cokolwiek to oznacza... Niestety Łazarczyk (poprzedni właściciel) przeprowadził w celu komercjalizacji roboty ziemnie których skutkiem było gigantyczne osuwisko. Trasa od lat jest oficjalnie zamknięta. Film - no cóż Karolek powiedziała "skakaj bo ja lubię jak ty to robisz" ...to sę troszkę poskakałem....nie jest to wydarzenie epickie, takie z filmów demonstratorów, ale takie uwiecznienie chwili i chyba całkiem dobrej zabawy. W przebłysku na początku to Artur Ponikwia - instruktor Karolki z SKI Klubu Żywiec., na niebiesko z plecakiem to moja żonka Iwona która klasykiem ogarnia wszystko, młodzieniec to kolega Karoliny i jest to jego pierwszy sezon na nartach a uczyła go Karolina, Karolina działa na słusznie długich GS 11...Ja no ja stary pryk który chciał się przed młodymi popisać......żenada..sztywno jak diabli. Na koniec to drugie z 4 zakończeń sezonu:
    9 points
  41. Pora na podsumowanie. Mineło już póltora roku odkąd kupiłem swój pierwszy rower, więc troche więcej niż w tytule, ale w tą zimę nie jeździłem, więc mozna przyjąć około roku jazdy. W tym czasie udało mi się jeździć ok 50-60 razy. większość we Wrocławiu lub okolicach, a nieco ponad 20 dni w górach. Najczęściej jeździłem po 2-3h. Najkrócej 1h a najdłużej 6h ale nie samej jazdy, tylko całość na szkoleniu. Trudno mi okreslić przejechany dystans, bo nie mam licznika, ale szacuje na jakieś 1000km. Najdłuższy przejechny dystans to 50km (po płaskim) a zazwyczaj jeżdziłem ok. 20km. Zarówno w górach jak i pod Wrocławiem. Średnia prękdkość to okolice 10km/h 🙂 Na płaskim powiedzmy że ze 14 km/h mi wyjdzie (uwzględniając postoje). W górach średnia nie odbiegała od tej z buta, szczególnie jak próbowałem zjeżdżać coś trudniejszego lub przedzierałem się przez krzaki. Jeśli chodzi o technikę to spędziłem 10 dni na szkoleniach (grupowych). Posługując się nomenklaturą narciarską, można powiedzieć, że opanowałem "łuki płużne". Potrafię zjechać po większości niebieskich tras. Były też pierwsze próby na czerwonych, ale to była walka o zycie. Na ostatnim szkoleniu udało się też zjechać ok. półmetrowego dropa. Kwestie finansowe już dawno przestałem liczyć ale koszty zakupu roweru, (zbędnych) modyfikacji, ochraniaczy i akcesoriów, a także szkoleń i wyjazdów szacuje na jakieś 20k zł. Wychodzi zatem 20zł/1km, ale i tak było warto. :)
    8 points
  42. Cześć Dzisiaj ostatni dzień, troszkę przymęczeni jesteśmy. Z rana termy Cieplickie na 2h. Fajne. W środku pustki. Powrót, po drodze obiad i niestety samemu na rower, bo rodzina odmówiła współpracy. Komoot, szybkie planowanie (a mieszkamy przy Grunwaldzkiej), kółko 30 km (bo to góry - wystarczy). Bidon i w drogę. Niestety najpierw trzeba nabrać wysokości. Na dzień dobry takie info 😉 Na X stacji wybiło mi korki, potem było trochę jechane, trochę wleczone🙂 Tu jeszcze jechałem A tutaj już zmiękłem, wleczone było, ale żywym tempem, chyba szybciej szedłem niż bym jechał. To zajęło mi najwięcej czasu, ale udało się - szczyt zdobyty 6 km - 700 m przewyższenia. A tam takie widoczki. Potem spoko, trochę w dół, trochę pod górę - przyjemna jazda. Ale po drodze nie spotkałem nikogo na całej trasie. Dalej w stronę Rozdroża Izerskiego, gdzie przystanek na siku i piciu. Po drodze takie widoczki Pauza na Rozdrożu izerskim Następnie delikatny podjazd tylko 300m przewyższenia, ale łagodnie - znowu nabieram wysokości, a potem bardzo dłuuuugi zjazd na kwaterę. Zajęło mi to ponad 2,5 h. pozdrawiam
    8 points
  43. Sprawozdanie: dzień trzeci Pogoda - dzwon, warunek - dzwon, pewien 11 letni młodzian ustawiony do normalnej jazdy, SL - dzwon (dosłownie), kwaśnica - dzwon, kajakowe opowieści - dzwon, co na kwaterze nie wiem ale Ania z Julką przyszły po Was na narciochy i Ania stwierdziła "dzieci grzeczne były"???? Kochani - bardzo ale to bardzo dziękuję ale nie ma tak kolorowo Muszę 1. Wyrównać śmig do poziomu Mitka 2. Uruchomić kolana w krótkim ciętym do poziomu Marka 3. Faktycznie wyzerować grafik tak abym Wam mógł poświęcić więcej czasu na stoku 4. Przeprosić Igę że kompletnie zepsułem temat - ciężko nadrobić zaufanie ale solennie obiecuję że się postaram Bardzo dziękuję za spotkanie.......było fantastycznie.....
    8 points
  44. Cześć Wiesz Maćku, pytaniem jest jeszcze co to jest szkolenie podstawowe. NWN z pewnością nie należy już do elementów szkolenia podstawowego - tak jak ja je rozumiem. Szkolenie podstawowe to stawianie na narty ze wszystkimi elementami, które trzeba pokazać czy też przekazać kursantowi. To do szkolenia podstawowego służą właśnie przykrótkie narty "dla początkujących". Chodzi o to aby zapoznać z wieloma nowymi dla szkolonego elementami: - poczucie długiej stopy - posuwu i poślizgu - uświadomienie istnienia krawędzi - nauka kroczenia - świadomość terenowa, gdzie góra gdzie dół, gdzie linia spadku, trawers itd. - jazdy na wprost po płaskim - jazdy w skos stoku - zmiana kierunku stojąc - pozycja - to przewija się przez cały czas szkolenia bo jest tak naprawdę elementem trudnym wymagającym długotrwałej praktyki. - pozycja płużna, zatrzymanie pługiem, łuki płużne ale też: - korzystanie z wyciągów - elementy bezpieczeństwa na stoku (dekalog z omówieniem i pokazaniem zachowań w praktyce) oraz poza nim - operowanie sprzętem (zakładanie, zdejmowanie, noszenie, przechowywanie butów, nart, do czego służą kije i jak z nich korzystać) - oswojenie ze nowym środowiskiem, strukturą ośrodków narciarskich, co wolno czego nie wolno , na co zwracać uwagę itd. - ubiór - co jest potrzebne co zbędne jak nosić co kupić itd. - góry, śnieg, pogoda itd. - niebezpieczeństwa obiektywne, subiektywne To tylko te elementy, które przyszły mi do głowy w trakcie pisania. Dla mnie szkolenie podstawowe kończy się w momencie gdy możemy się umówić z kursantem pod wyciągiem na jakiejś górce będąc spojonym, że dotrze na czas, poradzi sobie samodzielnie na wyciągu oraz spokojnie starci wysokość bez ryzyka wywrotki czy zderzenia. Dalej zaczyna się już szkolenie techniczne (gdzie oczywiście cały czas przewijają się elementy szkolenia podstawowego) i gdzie powinniśmy mieć już dobrze dobrane narty i gdzie wymagana jest podstawowa samodzielność na stoku. Jazda równoległa przychodzi dopiero później. Pamiętać należy też o tym - to do wszystkich, którzy mają ambicje sami uczyć kolegów, koleżanki, mężów, żony czy dzieci, że jeżeli chcemy kogoś czegoś nauczyć to sami musimy to porządnie umieć i robić to samo co robi kursant. Czyli jak ćwiczymy pług to my też jeździmy PŁUGIEM (poprawnym) a nie zapierdalamy śmigiem stając poniżej i krzycząc: No jedź, nie bój się jedź! Pozdrowienia serdeczne
    8 points
  45. Jeszcze może kilka słów o samym Nassfeld. Z 3 ośrodków w których byliśmy wybór tras najfajniejszy. Na początku skoczyliśmy na trasy położone wzdłuż krzesła 21 i gondoli 22 i 23, wdłuż każdego jest kilka wariantów, mają nawet ok 3 km i można się kilka razy najeździć zanim dotrą tam ludzie z dolnego parkingu, bardzo szybkie gondole i krzesła, więc obrót zajmuje niewiele czasu. Szerokość tras duża, naprawdę bez problemu rozkłada się całkiem spora liczba osób. Kolejki też mimo ferii wiedeńskich szły szybko, góra kilka minut. Są na pierwszym zdjęciu Centralna góra przede wszystkim zatłoczona. Tu dobrze wspominam trasę 62, 63, 40, na pozostałych sporo szkółek. Tu spędziliśmy mało czasu. Zdecydowanie więcej jazdy było na najdalszej części, przy krzesłach 1,6 i 7, jest tam kilka przyzwoicie długich tras, przy względnie małej liczbie ludzi. Było naprawdę mroźno, a te jako nieliczne nie mają kopułek, ale zapieprzają pod górę szybko, wiec i tu obrót jest. Niestety nie zjechaliśmy trasy nr 1, którą @Marcos73 polecał, szło na górę wolne krzesło i przy tym mrozie (z -15) średnio się chciało. Niestety raz przez pomyłkę skręciliśmy z gondoli w lewo na trasę 80 do dolnego parkingu, jeden żywy lód, więc pominę tę masakrę milczeniem. Na szczęście zdążyliśmy na Millenium Express na samą górę i udało się wrócić na parking na czas. Zatem ten zjazd tylko, jeżeli ktoś musi na dolny parking zjechać. Spokojnie jest to ośrodek na kilka dni jazdy, można sobie urozmaicać na różne sposoby. A widoki bardzo jazdę uprzyjemniają.
    8 points
  46. Cze Porażka, nie ma sensu tu jeździć. pozdrawiam
    8 points
  47. Panowie dziękuję za popchnięcie w stronę działania, tak to wyszło.
    8 points
  48. Nie drży bo strzela do tarczy. Strzela się dublet w korpus, bo to najwieksza powierzchnia do trafienia, a dopiero trzeci pocisk kieruje sie w głowę. Dodatkowo głowa porusza się o wiele bardziej niż korpus i trudniej w nią trafić. Teoretycy raczej nie powinni wypowiadać się w tematach o których tylko czytali.
    8 points
  49. Jeszcze parę naszych wpisów i @wickerman kupi sobie deskę snowboardową.
    8 points
×
×
  • Create New...