
a_senior
Members-
Posts
1,790 -
Joined
-
Last visited
-
Days Won
5
a_senior last won the day on May 16
a_senior had the most liked content!
Recent Profile Visitors
The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.
a_senior's Achievements
-
Samo przyszło. Właśnie gdzieś w okolicach końca liceum. Coś tam musiało się w głowie ułożyć albo naprawić. W liceum byłem zdecydowanie typem matematyczno-fizycznym, choć np. historię b. lubiłem. Z polskiego mieliśmy fatalną nauczycielkę, więc trudno powiedzieć jaki był mój stosunek do tego, w sumie najważniejszego, przedmiotu. Języki olewałem. I życie potem mnie za to pokarało. 🙂 Dziś zdarza mi się zrobić błąd, ale rzadko. Nie mam też żadnych problemów z pisaniem. Stylem, formą. Co do pisania odręcznego mam takie same problemy co inni z braku treningu. 🙂 Czyli wszechobecnej klawiatury czy dotykalności. Wszelkie dysleksje u dzieci są mocno nadużywane i często są usprawiedliwieniem lenistwa. Wiadomo, jednym nauka przychodzi łatwiej, innym trudniej. Jak w nauce narciarstwa. 🙂 Ale są przypadki prawdziwe. Np. syn kolegi, dobrze prosperujący architekt, nie jest w stanie napisać poprawnie jednego zdania.
-
Faktycznie wiele zależy od genów i okoliczności. Ja powinienem mieć papier na dys... powiedzmy leksję, bo sadziłem ciężkie błędy ortograficzne do późnego liceum. A książek dużo czytałem. Ale to były inne czasy, gdzie pojęcie dys... coś tam było nieznane a w każdym razie niestosowane. Znane było natomiast określenie osioł czy nieuk w stosunku do takich jak ja. 🙂 Dziś błędów prawie nie robię. Mój syn dostał papier na dysleksję (albo dysortografię) w polskim liceum, ale to była ściema. Dlaczego? Bo całą podstawówkę przeszedł we Francji, gdzie był jednym z najlepszych w klasie z francuskiego, w wypracowaniach i dyktandach. A córka z kolei sadziła okropne błędy, jak jej ojciec, ale żadnego papieru nie dostała, choć jak najbardziej na niego zasługiwała. Dziś nie robi błedów.
-
Ano. Choć nie jestem dogmatyczny, ale w tej kwestii mam podobne zdanie. Rower to okazja do jakkolwiek rozumianego treningu. Do tego by krew (i limfa) szybciej pokrążyła po naczyniach, by serce zdrowo pobiło. Wszelkie ułatwienia tylko psują tę mozliwość. Doprawdy dziwie sie zdrowym, sprawnym ludziom popylającym na płaskich trasach na elektrykach. Oczywiście nie mam na myśli rozwozicieli żarcia typu Glovo, itp. Ale w kwestii elektryków widzę dwa wyjatki. Pierwszy to starzy ludzie. Bez wspomagania nie pojadą albo pojadą badzo marnie, a chcą jeszcze pojeździć. Od kiedy sie ta starość zaczyna to inna sprawa. Do mnie jeszcze nie doszła. 🙂 I druga, bardziej kontrowersyjna, góry. Jeszcze daję rady pojeździc po moich górach. Wciąż podjeżdżam średnie podjazdy. Te najbardziej strome biorę z buta, ale i wcześniej to robiłem. Ale się męczę i powyżej pewnej liczby km już nie pojadę. Na elektryku pojechałbym znacznie dalej i dłużej byłbym na rowerze. W sumie zmęczyłbym się podobnie, ale więcej pojeździł i zobaczył. I to jest pewien argument.
-
Zupełnie nie narciarski, choć jedno skojarzenie się znajdzie. Francuski z 2014 r. Zobaczyłem go niedawno na francuskiej TV. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że nie było polskiej dystrybucji. I mając sporo czasu dołożyłem polskie napisy. Głównie z myślą o synowej, która jako jedyna w rodzinie nie zna francuskiego. Pomyślałem, że czemu nie dać linka na jedynych forach, na których się pojawiam. Choć trochę to nielegalne, mimo że żadnych profitów mieć z tego nie będę. To komedia obyczajowa. Miejscami zabawna, miejscami poważna, miejscami wzruszająca. A przede wszystkim bardzo mądra. O przyjaźni, odchodzeniu, poszukiwaniu miłości, słowem - o życiu. I z dwoma pięknymi poetyckimi piosenkami. https://photos.app.goo.gl/7Zu9kr3GHa47usHJA A to jedno narciarskie skojarzenie? Michel Blanc, jeden z głównych aktorów, który grał także w kultowej komedii francuskiej "Slalom niespecjalny". Wstawiłem kiedyś zabawny fragment z nim i instruktorem, który pouczał go jak wbijać kijki. To słynny fragment, dzięki któremu każdy Francuz uśmiecha się, gdy mowa o "wbijaniu kijków".
- 1 reply
-
- 1
-
-
To fakt. Ja też przeszedłem z kombi na SUV i też poczułem różnicę. Pół biedy, gdy samochód stoi na parkingu. Ale u mnie w górach niekiedy stoi w dużych nierównościach i wtedy nie jest łatwo, nawet przy moich 186 cm wzrostu. A wstawienie na dach elektrycznego kloca ważącego mocno powyżej 20 kg przekracza możliwości mojej wyobraźni. Tym bardziej, że moja małżonka coraz częściej wspomina o elektryku. A dziś był mały wypad z solidnym podjazdem pod krakowskie ZOO. Jeszcze daję rady. Ufff. 🙂 I jeszcze raz przekonałem się do zalet sztycy amortyzowanej jadąc po wertepowatych wałach dawnej Wisły. Z przyjemnością popatrzyłem na winnice w okolicy Klasztoru Kamedułów na krakowskich Bielanach.
-
Piękny egzemplarz. Kiedyś nawet swoje zdjęcie na takim zamieściłem. Ale ten "mój" Sport był pożyczony, bo sam jeździłem na Favoricie. Taki Sport z przerzutkami. I też ujeżdżałem podobne siodełko skórzane i było to najwygodniejsze siodełko, jakie miałem w życiu. Zasada tych skórzanych siodełek polega na tym, że po jakimś czasie, skóra siodełka dopasowuje sie do naszego tyłka. I możemy jeździć każdy dystans w dużym komforcie dla tyłka. Brooksa nigdy nie miałe, ale mieli go moi koledzy rowerzyści. I bardzo sobie chwalili.
-
🙂 Masz rację. To żniwa. I jestem mieszczuchem, ale mocno zwiejszczonym. Nawet nie pamietam ile razy przez wiele lat pomagałem przy sianokosach właśnie. Głównie traktowano mnie jako udeptywacza w stodole. Duży, cieżki. I niezbyt tego pomagania lubiłem, bo trochę jestem alergiczny i później mocno kichałem.
-
Tych kosiarek, zwłaszcza kozich, prawie się już tutaj nie widuje. Dwie krowy, jedne z ostatnich w okolicy, ma sąsiad z dołu. Ten od rozrzucania gówna. 🙂 I tylko on coś jeszcze uprawia. Reszta tylko kosi trawę bo za to Unia płaci. Nawet kury, z wyjątkiem tego sąsiada od nawozu, nie uświadczysz. A kiedys tu tętniło życie rolnika i chodowcy. Np. sianokosy u sąsiada w 1986 r.
-
Taka kozia sielanka w moich okolicach.
-
Trzymaj się. Będzie dobrze. Mój młody kolega z pracy, BTW instruktor narciarski i wielbiciel MTB, też miał robione kilka lat temu. Żadnych problemów. Musiałaś robić czy tylko z rozsądku?
-
Tu jestem w matyczniku PIS-u. 🙂
-
A ja u siebie w górach. Zejście na dół do wsi i wyjście to niezły hardcor. Dzis sprawdziłem, że jeszcze daję rady. 🙂 Na ostatnim zdjęciu rozrzucanie gówna. 🙂
-
Maćku, wreszcie ktoś poprawnie używa sformułowania "sztywność skrętna" (torsion) zamiast powszechnego, dziwaczego "sztywność poprzeczna". Widać żeś inżynier. 🙂
-
W DH masz ogromne prędkości i długie łuki. Przy danym zakrawędziowaniu (np. wzór z cytowanej tu pracy żony 🙂) im większa predkość tym większy promień narty do osiagnięcia zamierzanego skrętu. Zresztą nie trzeba tu żadnych wzorów. Każdy to czuje. 🙂 A w slalomie? Starają sie jechać jak najbardziej na krawędzi, bo tak jest najszybciej. Tyle że to nie jest zawsze możliwe. LeMaster ładnie to pokazuje pisząc o początkowym kącie sterującym. Przed wejściem w skręt karwingowy przeważnie trzeba obrócić narty, powiedzmy ześlizgowo, nawet w powietrzu, by ustawic je pod odpowiednim kątem i te mogły dalej jechać na krawędzi. A co do rwy kulszowej, a ogólnie kłopotów z lędźwiami. Temat mi dobrze znany, niestety. 🙂 I masz rację, że jazda karwingowa, z dużymi obciążeniami na dolna część kręgosłupa, bywa... bolesna. Do tego nie mogę tak angulować bioder czy ich wyginać jak kto woli, jak np. córka. Radzę sobie w ten sposób, że przechylam w skręcie całe ciało. Podobnie radzi jakiś stary Francuz (były mistrz Francji w slalomie) z filmiku Deb Armstrong. W pewnym wieku nie mamy tyle elastyczności w kościach i stawach, za to mamy wiecej kłopotów zdrowotnych. 😉 Ale i tak najwięcej bólu lędźwiowego sprawia mi jazda w zmuldznym stromym terenie i prawie klasycznie jechane skręty krótkie. I jeszcze jedna rada dot. lędźwi. Ćwiczyć. Ja codziennie 15-20 minut. Powiniem więcej, ale brak siły woli. 😉 I jeszcze filmik, który juz tu chyba sie pokazał. Facet tłumaczy ile jest carvingu w slalomie. W sumie zgadza się z LeMasterem. Wprowadza też niegłupie rozróżnienie carvingu od... no własnie jak to przetłumaczyć. "Arcing" czyli jechanie po łuku.
-
Świetny. I zazdrość mnie bierze, bo też tak chciałbym. Ale niestety tu widać młodość. 🙂