Jump to content

Leaderboard

Popular Content

Showing content with the highest reputation since 04/14/2025 in all areas

  1. Osobiście sezon narciarski dzielę sobie na 4 etapy. Etap I - to sam początek sezonu, który zwykle zaczynam w grudniu ( początek lub jego połowa) w zależności, kiedy wystartuje Czarna Góra. Uwielbiam ten czas, bo trwa naśnieżanie, ludzi jest mało, lekcje wpadają sporadycznie, przez co mogę pojeździć dla samego siebie i sprawdzać nowo pozyskany sprzęt. Etap 2 - Okres czasowy od Świąt, przez Sylwestra, aż do końca ferii. W tym czasie dużo pracuję instruktorsko i o jeździe wolnej, z małymi wyjątkami, mogę sobie tylko pomarzyć. Etap 3 - Wisienka na torcie, zaczyna się dla mnie dwa tygodnie po zakończeniu ferii ( połowa marca ) i trwa do ostatecznego zamknięcia Czarnej Góry w sezonie. Uwielbiam ten etap, czekam na niego od samego początku sezonu i kiedy już nadejdzie, ogarnia mnie wielka radość, ale i jest mi trochę smutno, bo wiem, że sezon powoli zbliża się ku końcowi. Codziennie zabieram ze sobą kilka par nart i w zależności, na co przyjdzie ochota, zakładam i jeżdżę, im dalej w dzień, tym szerzej pod butem. Po narciarskim dniu razem ze znajomymi, o ile pogoda pozwala, rozpalamy ognisko i siedząc przy nim, zajadamy pyszności, rozmawiamy sobie często aż do zamknięcia wyciągów, robi się wtedy cicho, słychać ptaków zawodzenie, trzaski ogniska, zapada zmierzch, noc, ale i nadchodzi kolejny dzień. Często z samego rana rozkładamy tyczki i ćwiczę sobie wymuszony skręt, w celu poprawy bezpieczeństwa swojej jazdy, lepszego panowania nad nartami, bo zawodnik ze mnie żaden. Uwielbiam ten czas. Etap 4 - Kiedy wyciągi się zatrzymają. Skitury i zupełnie inny wymiar narciarstwa. To kwietniowy czas na pustych, zmęczonych sezonem trasach, gdzie mocno czuć już wiosnę, a nartostrady odsłaniają wcześniej ukryte skarby, w postaci pojedynczych nart, kijków, drobnych monet, karnetów, telefonów, pralek czy laptopów. 😜 Na początku swojej narciarskiej drogi, lubiłem tylko sztruksik, teraz przyjemność z jazdy czerpię na prawie każdym dostępnym warunie, wyjątkiem są mocno oblodzone stoki, wolę jednak jak jest bardziej miękko niż lodowo. Podobnie mam z nartami, kiedyś tylko SL, GS, obecnie najszersze dechy, na których szusuję, mają 114 pod butem i też dają mi wiele radości. Jako lokalny narciarz, na dalsze wyjazdy wyruszam sporadycznie, dobrze mi tu gdzie jestem. Serdecznie pozdrawiam.
    14 points
  2. Pewnie ja z racji wieku. Na zdjęciu (już go kiedyś wstawiałem) trzymam dumnie metalowe Rysy KF-72. Nie pamiętam czy były to moje pierwsze metalki. Zdjęcie pochodzi z wiosny 1973 r. Hala Chochołowska. Wybraliśmy sie tam w dwie studenckie pary. Wyciągów w pobliżu nie było, więc podchodziliśmy na pobliskim pólku i zjeżdżali. Takie pierwotne narciarstwo. 🙂 Moja narzeczona (tak się kiedyś mówiło na swoją dziewczynę :)), a potem przyszła żona, już coś tam jeździła, ale bardzo początkowo. Pozostali jeszcze gorzej.
    11 points
  3. Pierwsze "metale" to rok chyba 1972 - II klasa szkoły średniej, kiedy brat pozwolił mi pojeździć na swoich Rysy Metal rocznik 1970 -ze znaczkiem Zakopane. Czarne z białyni oznaczeniami. Ciekawostka - miały logo jak Atomic czy gwiazda merca, poźniej zamieniono to logo na taki klin/szczyt jak na fotce Andrzeja. Miąły jedną blachę - wiem, bo kiedyś je przewierciłem na wylot... 😉. Rok poźniej ojciec wyczarował dla mnie - niebieskie.... ;-). Na pierwszej fotce brat z kolegami - Szczyk hala Skrzyczeńska - kolejka do orczyka na Małe - w tle pojedynczy jeszcze "długi górnik" z Czyrnej. Wiązania Kadra 3- słynne wyrwijwkrety.... Na drugiej ja w drugie połowie 70tych na tych 'niebieskich' Rysach - śniegu było w opór, można było zjeżdżać z Czantorii przez las i (czasem niestety) jeżyny.... Na foto łąka w okolicy Motelu w Polanie.
    9 points
  4. Dziękuję serdecznie i wzajemnie
    9 points
  5. Widzę że wszyscy piszą co masz robić , ja może postaram się napisać,jak to zrobić . Jak napisałeś twoja intencja była aby pojechać skrętem długim i dokładnie to zrobiłeś . Wydaje mi się że pisałem na temat twojej jazdy wcześniej, i jeżeli się nie mylę ( strój miał jakieś żółte barwy), to widzę duże zmiany na lepsze. Zobacz, że po lini spadku stoku, bądź w jej obrębie twoja zewnętrzna stopa jest za bardzo z tyłu . Powoduje to zbyt duży nacisk na język buta ( staw skokowy nie działa), i unieruchomienie stawu biodrowego. Dlatego nie możesz , przesunąć twojego biodra na lini spadku stoku do środka aby zwiększyć seperacje i angulacje. Wynikiem tego twój nowy skręt zaczyna się bardzo dużym wyjściem w górę, aby odzyskać skretnosc i balans. Niestety , ruch w duł (jazda), i grawitacja przesuwa Cię do tyłu, za bardzo do tyłu. Zaczynasz skręt przez inklinację co jest dobre ale nie wystarczające aby rozpocząć dobre krawędziowanie. Wynikiem tego zwiększa się twoje rozstawienie stóp ( za szerokie, zobacz na zdjęcie ) co powoduje że jest ci ciężko zwiększyć zakrawedziowanie . Oznaka tego jest, że przed i na lini spadku stoku twoje kolana są skierowane na zewnątrz skrętu a nie do środka . Jest ciężej zacisnąć skręt , czy zmienić jego promień . Jak poprawić ? Zewnętrzna stopa i noga musi przesuwać się do przodu po promieniu skrętu . Zobacz na wideo , mój but zewnętrzny ( jego czubek), jest na wysokości pierwszej dolnej klamry buta wewnętrznego . Jak dochodzisz do wypłaszczenia nart, ramiona są na przodem wiązań, biodra pomiędzy wiązaniami ( antycypacja). Zaczynasz nowy skręt ruchem rotacyjnym stóp na bok ( rolowanie ) i jak tylko narty są na nowej krawędzi ruch rotacyjny udami i nogami . Biodra przesuwają się nad nartami do środka nowego skrętu w lini pomiędzy czubami nary a zabitym kijkiem ( twoja inklinacja ). Balans na zewnętrznej , wewnętrzna zaczyna bardziej się uginać , następuje seperacja i Angulacja z pogłębionym zakrawedziowaniem . Lepsza wizualizacja na podstawie wideo. Prosta jazda carving na nie ubitym i częściowo zmrożonym śniegu . Pozdrowienia
    9 points
  6. Mieliśmy przyjemność kilka dni temu trenować obok przesympatycznego AJ Ginnisa, wicemistrza świata w slalomie. W ramach treningowego "eksperymentu" jednego poranka dostawiliśmy się z naszą linią praktycznie "kopiuj - wklej" i możemy stwierdzić, że ustawienie było dla naszych kursantów ciekawym wyzwaniem 🙂 Chłopeł - oprócz oczywistych umiejętności technicznych - ma nieprawdopodobną motorykę i kapitalnie się to ogląda na żywo. Oprócz tego jest super miłym gościem. Miłego oglądania! Kapi, Ski Spa AJ.mp4
    8 points
  7. Przy solidnej jakości nie ma mowy o ilości. Nie zrobisz więcej jak 10-12 solidnych przejazdów na tyczkach SL czy GS. Oczywiście można przejechać 20 a nawet więcej ale to nic nie wnosi do techniki jazdy a robi się wręcz niebezpieczne. Podobnie z porządnym jeżdżeniem dwie, trzy godziny nawet w Myślenicach. Rodzi się pytanie fundamentalne 😉 Co jest "jazdą" na nartach ? Jazda czy przebywanie na powietrzu ( na polu 🙃 ) z przypiętymi do kończyn nartami. Oczywiście można siedzieć w ciągu dnia pod knajpą w słońcu i rozprawiać z telefonu, na forum, uznając to za dzień na nartach 🤣
    8 points
  8. Można poprawić np , skręt krótki. Pozdrowienia
    8 points
  9. Coś mało ludzi było;)))
    8 points
  10. Kociołek przy starcie trasy pucharowej (orograficznie na prawo od startu) to jedno z fajniejszych miejsc freeridowych jakie znam. Mam wrażenie, że startowaliśmy tam z góry (może podeszliśmy). Dzięki Marionenowi mam parę fot ze zjazdów (bo przeważnie to ja robię)... Jeździ się na ścianie po prawej stronie (orograficznie). Jest naprawdę super. Tutaj widać jaki to skomplikowany teren. Parę fot z jazdy Te foty są z 2016 roku. Nie pamiętam dokładnie kiedy ale byłem tam jeszcze po obfitych opadach śniegu. Jechałem wtedy po pionowej ścianie, linią potoku i skacząc z półki na półkę. Ponieważ było bardzo dużo puchu to prędkość była bezpieczna i z lądowaniami nie było problemu. Jedno z większych przeżyć narciarskich jakie mam...
    7 points
  11. No to ja lepszy jestem: 50 rocznik. 🙂 I chyba inny od teścia, bo jak już jestem w danym ośrodku to prawie wszystkie trasy staram się jednak objeździć. Przekaż to teściowi. 🙂 Ostatnio czarne mocno zmuldzone odpuszczam, ale zdarza się i takie zaliczyć. Tyle że przyjemności już nie ma z jazdy po takiej trasie, niestety. 🙂 W tym sezonie byliśmy rodzinnie w 4 osoby w Val Gardena. Wszyscy niestety już po lub około 70. Szwagier miał wypadek nie ze swojej winy, ale pozostali: dwie panie i ja ćwiczyliśmy różne trasy z przewagą czerwonych. Nikt na nikogo nie czekał, było sporo przerw, ale i sporo jazdy. I radości życia. 🙂 Dołączam zdjęcie pań z pomnikiem wiedźmy w Alp di Siusi. Zbieżność przypadkowa. 🙂
    7 points
  12. Widzę że ciekawa wycieczka. U nas potoki jeszcze zamarznięte . Też jeszcze dużo muszę się nauczyć … Pozdrowienia
    7 points
  13. Cze Chyba czas na podsumowanie, bo chyba już nic się nie uda w tym sezonie wymodzić, może dywan, który mam tuz obok firmy 🙂. Zaczęło się od popierdółki zwanej Tylicz Master 24.11.2025. Dobre i to - na pierwszy kontakt po lecie. Potem dość intensywnie - nawet za bardzo, bo w ferie był niedosyt jazdy. W grudniu Madonna przedświąteczna w licznym gronie znajomych. Nawet był niezły opad w trakcie pobytu. Żal było wyjeżdżać. Potem sporadyczne wyjazdy około świąteczno-noworoczne w PL Nocne jazdy Zlocik też się trafił szybciutko w Zwardoniu śniegu był dostawa. W sumie to było tak zajebiście, że mam tylko zdjęcie z parkingu, bo czasu na głupoty nie było , taka była ekipa. Krótkie narciarstwo halowe dla utrwalenia By uderzyć do Bormio, bo pierwsi mieliśmy ferie. Tu pogoda w kratkę. Ale pojeżdżone. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów będąc na wyjeździe narciarskim nie jeździłem na nartach. 1 dzień taki się przytrafił, bo zamknęli ośrodki przez pogodę. Ale było bardzo dobrze - towarzysko i narciarsko. Bormio I Santa Catarina Potem do końca ferii już tylko lokalnie, ale udało się odwiedzić Pilsko, mimo niekorzystnej aury. Były Białczańskie klimaty Kasinka Z Marasem oczywiście i Pilsko Nawet pogoda dopisywała w PL. Ale wiosenne warunki zaczęły się wkradać do PL, ale Podhale walczyło dzielnie. W połowie marca męska 4-dniówka w Ischgl, było grubo 😉 Pierwszy dzień Kappl A następne 3 w Ischgl Szybko przeleciało, ale w PL warun nadzwyczaj dobry. U sąsiadów także - Rohace perfect 6 kwietnia zamknęliśmy Białkę - warun super nam wie trafił po opadzie, chociaż dzień wcześniej wyglądało, że będziemy jeździć w błocku. A było tak. Sezon zakończyłem na Rohaczach z moim przyjacielem Marasem, wiernym druhem niedoli. W sumie nie było źle, nie wiem ile dni, ale ponad 30 się uzbierało, a nawet myślę, że około 40-tu. Oby przyszły nie był gorszy od poprzedniego. Nie zrealizowałem tylko wyjazdu do Czarnej Góry - a warunki mieli świetne. No i Jaworzyna zawiodła mnie na całej linii. pozdro
    7 points
  14. 3570 ziko - tyle wyniósł mnie wypad do Tadeusza do Sappady. Trasa, dojazdy na stok, spanie, skipass, ubezpieczenie, zakupy tam i część żarcia tu (własne wyżywienie) zakupy do chaty, serwis narciarski przed i po, szkolenie - 3/3,3 h. Na Pitztal wyszło trochę taniej, bo transport był zbiorowy.
    7 points
  15. Ja chętnie bym poćwiczył krótki skręt ale ze względu na moje oczywiste ograniczenia i brak szans na istotny techniczny rozwój musiałbym pozostać przy dziecięcej technice jazdy 🙂
    7 points
  16. Ja chyba też się już nie nadaję. Braki w narciarstwie rekompensuje zakupami coraz lepszych modeli i potem ich nie ogarniam 😁 i tak błądzę, więc później bym się wnerwiał że mi nie idzie i zacząłbym chodzić za kursantami żeby zamienili się na dechy, bo moje nie jeżdżą 😁🤣
    7 points
  17. Ja już raczej na szkolenie się nie nadaję jestem niereformowalny 😉 a jak wiem że mam rację a ktoś mi kit wciska to tylko kwasu narobię 😜 więc ja odpadam.
    7 points
  18. Ostatni, piaty dzień w Ushguli. Na koniec robimy klasycznego klasyka. Czyli wejście na Lamarię- górę co wisi nad wioską. Bardzo szybko zdobywa się tutaj wysokość, do tego rewelacyjne widoki na Shkharę, Karettę i te szczyty na które już wchodziliśmy. U podnóża cerkiew i wioska z przysiółkami. Czy trzeba więcej??? No pewnie, trzeba - dobrego zjazdu. I jest taki. A nawet spora rodzina zjazdów. Mają podobny charakter - konkretna stroma i szybka góra oraz wąskie wąwozy ukształtowane przez potoki przechodzące przez piętro lasu. Te fragmenty są już mocno wymagające, szczególnie jak zejdą tam lokalne lawinki. A na dole potok co się można skąpać i wykąpać.
    7 points
  19. i co w tym jeźdżeniu nas najbardziej kręci? Jurek_h w innym wątku rzucił fundamentalne (fundamentalne na forum narciarskim :)) pytanie: Co jest "jazdą" na nartach? Ja trochę rozszerzę to pytanie. Zacznę od siebie. Mój sposób spędzania czasu na nartach, sama jazda na nich, jak przypuszczam u każdego, mocno zmieniał się z upływem lat. Zacząłem dość wcześnie jak na owe czasy, lata 60., w wieku 14 lat, od zjazdu... z Kasprowego. Od razu poczułem fascynację narciarstwem zjazdowym. Przez kilka dobrych lat "szalałem" na nartach na Kasprowym czy w Szczyrku. To był mój, na równi z rowerem, młodzieńczy bzik. Nie miałem okazji, ale i ochoty na spróbowanie jazdy na zawodach. Podobnie jak na rowerze, pomimo że przez krótki czas należałem do klubu kolarskiego. Obie te aktywności: narty i rower to było przede wszystkim oderwanie od codzienności, kontakt z przyrodą i... samotnością, ale i radość z opanowania techniki jazdy. Nie konkurowanie z innymi. Na nartach jeździłem szybko i sprawnie. Prędkość nieźle mnie rajcowała. No i nartom zawdzięczam b. wiele. Być może życie. Potem przyszły lata dorosłe, żona, dzieci, praca. Jazda wciąż sprawiała mi dużo radości, ale jeździłem już spokojniej, wolniej. I z oczywistych względów rzadziej. Wolałem mniej zjechać, ale wg. mnie dobrze technicznie. Zacząłem doceniać nie tylko samo jeżdżenie, ale i możliwość bycia razem z rodziną i znajomymi w pięknych okoliczościach. A potem dzieci przestały z nami jeździć i zaczęło się przedemeryckie a później emeryckie jeżdżenie. Nie za dużo, sporo przerw, delektowanie się jazdą, radość życia, ale bez stawiania sobie wielkich wyzwań. Czas pokaże co będzie dalej. I czy będzie? 😉
    6 points
  20. Jeśli jeździsz na maksimum możliwości, to nie dasz rady jeździć cały dzień. To jest uniwersalna zasada. Nie sądze by zawodnik PŚ pojechał trening pełnego GS, 40 razy w ciągu dnia. A jeśli nawet, to będzie to jazda na pół gwizdka. Twoi znajomi są lepsi? Czyli właśnie się wożą. Mogą przy tym osiągać wysokie prędkośći, ale nie jadą wymuszonym promienim skrętu, czy rzadko schodzą do pozycji zjazdowej. Podejrzewam, że Ty rozumiesz o co chodzi, ale Clip może nawet sobie nie wyobrażać, że istnieje jazda, w której po minucie jesteś bliski utraty przytomności. Ogólnie dużo ludzi, nawet średnio jeżdzących i o umiarkowanej kondycji nabija też sporo km na stoku. Na czym polega ten fenomen? Przede wszystkmi nie skręcają. Ci słabsi walą na wprost zarzuacając od czasu do czasu nartami by trochę przyhamować. Lepsi jadą już łukami, ale one nie mają stałego promienia, a narty zazwyczaj nie są mocno dociskane. Albo wybierają uślizgi, albo nawet jadąc na krawędzi, promień rośnie wraz z prędkością a na slalomkach powstają kilkudziesięciometrowe łuki. Generalnie jadą tak jak ich narty niosą, a nie założonym wcześniej torem. Dlatego tak duża jest przepaść, gdy nawet niezły amator wjedzie pierwszy raz na tyczki.
    6 points
  21. Z tego też powodu pierwszy raz w tym sezonie na dwóch wyjazdach w Alpy (Kronplatz i Val di Fass/Val di Fiemme) wypracowaliśmy system z kolegami (zazwyczaj jeździmy 3-5 osób: nie czekamy/jeździmy. Generalnie każdy jeździ gdzie ma ochotę i spotykamy się tylko na dwie przerwy w trakcie dnia - około 11 na małe pifko/kawę/wodę i około 14 na małe co nieco. Oczywiście jeśli ktoś nie ma ochoty/nie jest głodny/nie potrzebuje odpoczynku to rzecz jasna nie przyjeżdża - daje tylko znak na komunikatorze, że on odpuszcza przerwę. Ten system powoduje, że nikt na nikogo nie czeka, każdy jeździ po trasach jakie mu pasują, dodatkowo w trakcie tych przerw "gęby" nam się nie zamykają, bo każdy ma inne wrażenia, odczucia itd i chce sie nimi podzielić. A ponieważ na takim tygodniowym wyjeździe i tak siedzimy i gadamy wieczorami to nikomu nie brakuje towarzystwa w trakcie dnia.
    6 points
  22. Oczywiście moje nartowanie w przeciągu tych kilkudziesięciu lat się bardzo zmieniło, jednakże co do zasady nie lubię ośrodków 1-2 trasowych (nie dotyczy szkoleń). Dawniej wystarczyła 1 dobra trasa i do zajechania na landrynkach. Obecnie bardzo mnie kręci zwiedzanie i dlatego uwielbiam duże i bardzo duże ośrodki narciarskie. Jazda od otwarcia do zamknięcia (jeżeli się da). Jazda typowo rekreacyjna bez udziwnień i fanaberii. Ale...ale jeżeli w oko wpadnie mi trasa to potrafię zajechać ją do bólu. Jazda 9-16 jak na razie nie sprawia mi kondycyjnie problemu jednakże wymaga przemyślanych działań w kontekście doboru tras. Jeżeli chodzi o "zabawki" dla dużych chłopców to GS wyparował mi z głowy z racji iż nie mam możliwości jazdy na "dobrych" ustawieniach a 30-50 sek. DH mnie nie interesuje, za to od kilku lat kręci mnie SL i z racji posiadanych tyczek staram się jak najwięcej " u siebie" stawiać - czasami sam dla siebie. Nie cierpię "wieczornej" jazdy i osobiście uważam że jest to kompletnie bez sensu - wolę w tym czasie solidne apreski w gronie znajomych/przyjaciół - oczywiście zdaje sobie sprawę że "okazjonalni" narciarze temat chcą wyczerpać - tu jeszcze dodam pod katem szkoleń - wykłady z psychologii szkoleń - godziny popołudniowe to czas kiedy człowiek (pierwotne odruchy) nastawiony jest na relaks i odpoczynek a nie na naukę. Lubię jeździć w grupie i to niekoniecznie musi być grupa na moim poziomie - ważny jest kontakt, rozmowa i dobra zabawa. Lubię szkolić i cieszy mnie uśmiech kursanta - czas szkoleń ograniczam do max 8h - dalej to już oszukiwanie klienta. Ot takie to moje nartowanie teraz jest.
    6 points
  23. Zdecydowanie jeździsz turystycznie. ;) - Od 9 do 16.00 nie ma szans tyle wytrzymać. do południa spokojnie wystarczy by poźniej cały dzień nie mieć siły na nic. - Dobrze się jeździ jak co najmniej 2 razy zjechałeś daną trasą Gdy trasy nie znamy strach mocniej pojechać bo nie wiadomo jakie warunki. - Praktycznie nie ma tras po 5-10km. Nawet w Alpach większość tras ma 2-3km. Wyjątki się znajdą ale nie jest ich wiele. Trawersów nie liczę. Sekwencja kilku tras z licznymi skrzyżowaniami to nie to samo co jedna oddzielna trasa. - Technika, prędkość, przeciążenia o to w tym chodzi - Picie alkoholu uniemożliwia jazdę. - Przy orczykach często są najfajniejsze trasy - bo puste. - 3-4minuty to klika km czyli prawie zawsze zjazd nie trwa dłużej. Zresztą i tak się staje co minutę.
    6 points
  24. Ja jezdze "turystycznie" czyli: - od 9:00 do 16:00 (najchętniej 15:58 wejść do kolejki na samą górę) - z reguły wieczorem dzień wcześniej planujemy gdzie pojedziemy / jakie trasy zaliczymy następnego dnia - zjazd więcej niż 2 razy pod rząd tą samą trasą z reguły mnie nudzi, to jest dynamiczne planowanie gdzie by tu jeszcze pojechać do której knajpy wpaść itp. - lubię długie trasy 5-10km - technika sama w sobie nie jest dla mnie celem, jest środkiem do tego żeby bezpiecznie i efektywnie się przemieszczać - bicie rekordów prędkości to nie moja bajka, czasami wpadnę na trasę z pomiarem czasu ale bardziej jako urozmaicenie - robimy przerwy, fajnie jest zjeść cos dobrego w knajpie i/lub napić się piwa czy czegoś mocniejszego. To element turystyki a nie strata czasu bo można kanapkę w kolejce i dwa zjazdy więcej. - nie jeżdzę na orczykach chyba ze jest to niezbędne - wtedy sporadycznie mogę się złamać Biorąc pod uwagę powyższe unikam krajowych ośrodków, które w najlepszym przypadku ograniczają się do kilku tras (no może poza szczyrkiem) Nie wyobrażam sobie jeździć cały dzień góra dół tą samą trasą gdzie w zjazd trwa 3 albo 4 minuty. Mam znajomego co jeździ do krynicy tam pół dnia katuje czarną trasę i w południe kończy. Nie kwestionuje ze ktoś tak może lubić ale dla mnie to biegunowo odległe od moich preferencji uff ale się rozpisałem, będzie co krytykować😉
    6 points
  25. Mitek poznaje dobrego narciarza po tym jak wyciąga buty z samochodu... pozdro
    6 points
  26. Z dzisiejszego spaceru z wnukami.
    6 points
  27. 6 points
  28. Podejmujemy temat ponownie. Dlaczego? Bo chcemy zrobić coś pozytywnego. Zaczynamy najpierw anonsem tutaj, bez konkretnego terminu, gdyż identyfikujemy się z forum i chcemy pozostawić na początkowym etapie, możliwość dopasowania daty szkolenia, pod zainteresowanych forumowiczów, jeśli będą. Cena nie będzie wyższa, aniżeli podobne oferty. Raczej kierunek Włochy. Forma bardziej campu nastawionego na rozwój, niż wycieczki z zajęciami. Grupa max 8 osób, poziom średniozaawansowany. Jednak nie zamykamy się na narciarzy zaawansowanych, instruktorów. Kwestia potrzeb i zainteresowania. Ewentualne zainteresowanych zapraszam na priv.
    6 points
  29. Mam podobne spostrzeżenia. Body carving to taki trochę cyrkowy odłam narciarstwa nie wywodzący się z jazdy zawodniczej. Do ekstremalnych figur używano jazdy na całkowicie obciążonej wewnętrznej narcie i wręcz uniesionej zewnętrznej. Podstawową różnicą nie jest narta bo komórka SL 155 będzie na pewno bardzo dobra ale wysokość płyty pod wiązaniem. Pamiętam, że jeździłem na pożyczonych nartach z płytą o wysokości 10 cm !!! To były czasy szczytu popularności BC i narta była zwykłą krótką SL. Całkiem zabawne odczucia. Mimo wszystko tych ewolucji jest dosłownie kilka ( mniej jak trzy ? ) i za chwilę zabawa zaczyna być zwyczajnie nudna i to prawdopodobnie stało się przyczyną zapomnienia . Ale to oczywiście moje zdanie . p.s. kompletnie nie pamiętam w którym to roku ale startowałem w międzynarodowych zawodach Funcurvingu w Białce. Chyba ostatnia edycja. W Polsce to było całkiem popularne i jako nacja byliśmy całkiem nieźli. Organizował je T. Kurdziel z NTN. Pierwszy raz jechałem pomiędzy bojami. Można było pojechać na wiele sposobów różnymi torami. Samemu wybierało się optymalny. Liczenie wyniku było dość skomplikowane. Pojechałem zupełnie niepotrzebnie za ostrożnie i zająłem coś ok 14- 16 miejsca na chyba 70-80 zawodników.
    6 points
  30. Tak, sezon trwa. Tydzień temu zakończyliśmy skitury w północnej Norwegii. Szykuję się do kolejnej wyprawy ...
    6 points
  31. Cześć, pogadaj/cie z @Adam ..DUCH, sympatyczny gość, świetny instruktor, sprawdzony przeze mnie i @KrzysiekK, @brachol, @Gabrik i @SzymQ z rodzinami (pewnie kogoś jeszcze pominęłam). ON ZwardońSki:)
    6 points
  32. Szkolenie to jedno, a poznanie w realu kogoś ciekawego to inna para kaloszy. Ty wolisz spać na stoku, a ja jak mi ktoś żarcie przygotuje. A idąc tą drogą😀 zamiast w Alpy możesz jeździć na hali. pozdro
    6 points
  33. Nie wiem jak się te święta potoczą, to już dziś, wszystkiego nawzajem 😀
    6 points
  34. Widzę różnicę w teorii . Ciekawe dlaczego ruch kolan w przód a później do środka . Stopy zaczynają łańcuszek kinetyczny ruchu nóg. Aktywacja mięśni , szczególnie uda , rotacja ,bo jest największe . Start od przetoczenia stóp na boki( zakrawedziowanie ) narta zaczyna skręcać taljowaniem. Rotacja nóg skręcająca nartę . Pogłębia ten skręt . Pozdrowienia
    6 points
  35. Jeśli tak jeździsz. Tylko kto tak jeździ i po co. Chyba że chcesz sobie lub innym coś udowodnić. Oczywiście od dobrych kilku lat tak nie jeżdżę i pewnie nawet nie mógłbym nie ryzykując poważnych komplikacji sercowych. 😉 Być może mając 20-25 lat trochę tak, na maksa, starałem się jeździć. Bawiło mnie to. Ale później już nie. Więcej relaksu, smakowania przyjemności, radości z bycia z innymi. Z odruchów instruktorskich często obserwuję innych, zwłaszcza tych dobrze jeżdżących, których jest niewielu na typowych trasach. Nie widzę by jeździli na maksa, raczej smakują i cyzelują jazdę w średnim tempie. Ci szybko jeżdżący przeważnie technicznie jeżdżą kiepsko. Tych wycinających intensywne skręty carvingowe też niewielu bo zaludnienie stoków nie pozwala. A najbardziej na maksa jeździłem w 18. roku życia. Start na górze Kasprowego, pełna kita z minimum skrętów na Goryczkowej. Pierwszy i ostatni postój na polanie przed nartostradą do Kuźnic. A czasami i bez tego postoju. 🙂 I to mnie wtedy naprawdę cieszyło. Ale szybko z tego wyrosłem.
    5 points
  36. Cze Masz sporo racji w tym co napisałeś ale troszkę na wyrost jest przywoływanie jazdy zawodników. Rozmowa dotyczy jazdy amatorskiej, a w szczególności tego co nam w niej sprawia największą frajdę. W Alpy nie zabieram nart typu SL bo jeżdżąc na nich po 3-ech godzinach jazdy pakowałbym się na kwaterę. Być może odezwą się głosy, że da się i dłuższym łukiem na nich pojechać, ale mnie osobiście taka jazda nie sprawia frajdy. Skręty są krótkie i intensywne, a wydłużanie w moim przypadku to jazda w trawersie, czyli z mojego punktu widzenia, bez sensu. Wolę narty długie, które mi dają dużo więcej możliwości jazdy kombinowanej. Jazda free, to jazda z marginesem błędu, który jednak jest zawsze, Ty pewnie masz mały, ale i tak nie ma to porównania z z jazdą po tyczkach/bramkach w realu. Tam każdy błąd to strata lub …. koniec jazdy. W jeździe dowolnej tak nie jest, jedzie się dalej i tyle. Nawet jak coś odbiega od planowanego toru lub skrętu. Kolegę Clip-a interesuje przemierzanie ośrodków, mnie to frajdy nie sprawia. W każdym ośrodku, w którym byłem mam parę ulubionych (dla mnie ciekawych), a reszta może dla mnie nie istnieć. Ostatnio na Pilsku najlepszy moment dla mnie to wjazd na Halę Walcową w pozycji zjazdowej bez unoszenia sylwetki. Taki kernell S dla leszczy😉. Reszta trasy to tylko dojazdówka do tego punktu. Dla większości to tylko wąska przejazdówka, bez historii, zawalidrogą na trasie. w Madonnie bardzo lubię trasę usłaną garbami którą obsługuje stare krzesło. Nikt tam nie jeździ, bo dla większości jest nieciekawa. Ja na niej mogę i pół dnia jeździć. Na górnej części trasy są garby opadające mniej więcej do połowy jej szerokości naprzemiennie. Dół to seria ścianek. Większość na górze wybiera linię aby ominąć garby, a dół jedzie, żeby zjechać. Dla mnie cała frajda to skręty na garbach. O ile początkowo to staram się je kompensować w skrętach, to cała zabawa zaczyna się później, jak już nie dajesz rady tego zrobić. Trzeba tylko się wjeździć, aby lecieć na wprost w skręcie a nie w krzaki. Nawet na płaskim da się poszukać przyjemności z jazdy, i szczerze mówiąc może to bardziej zmęczyć niż jazda po stromszych odcinkach, szczególnie jak chcesz pojechać tak jak lubisz i szukasz za wszelką cenę prędkości, a nie jest to jazda na „krechę”. pozdro
    5 points
  37. to jednak musiało być wtedy lepsze zaopatrzenie sklepów krakowskich i zakopiańskich bo pamiętam że wujek swoje metalki musiał "załatwiać" po znajomości, moje "plastiki" (- całe drewniane jedynie ślizgi były plastikowe i miały kanty metalowe) kupowaliśmy w składnicy harcerskiej, udało mi się wtedy wyciągnąć rękę na 190cm i takie dostałem widać że w lutym 1972 było słabo ze śniegiem w Szczyrku kilka dni później spadło dobre pół metra śniegu i złamałem nogę poniżej Piekiełka
    5 points
  38. Panie i Panowie Ideą tematu było jak spędzamy czas na nartach, a nie czyje spędzanie jest lepsze 😉. Dla mnie narty do dodatek do fajnego towarzystwa. Śniegu ma być wystarczająco, aby dało się jeździć. Infrastruktura jest mi obojętna. Z reguły cały dzień na nartach spędzam. Natomiast jazda bez napinki przewyższeniowo - długościowej. NIe jestem typem zwiedzacza i nawet w dużych ośrodkach nie mam ciśnienia aby cały przejechać. Lubie jeździć w ośrodkach (szczególnie tych dużych), które znam. Wielkość ośrodka dla mnie jest nie istotna. Ważne z kim się jeździ, a nie gdzie się jeździ. Lubię narciarstwo tak ogólnie. Wolę zimę niż lato. Zwykle wypad na narty to czas wolny, wyścigi mam w pracy. Oczywiście nie oznacza to wozi-dupska połączonego z knajpingiem. Podobnie jak Piotrek zjazd na "bombie" 3 km odcinka jest wymagający i nogi bolą. Na szczęście jest chwila na kanapie/orczyku/gondolce aby dychnąć. Zwykle robię więcej przerw niż "konie" bo chyba bym umarł. Lubię pocisnąć nawet na krechę, nawet nie chodzi o prędkość, a raczej o trudność skręcania powyżej pewnej prędkości i przeciążenia z tym związane (szczególnie w pozycji zjazdowej). No ale takich miejsc i momentów jest mało - bo to trasy otwarte. Ale czasami się uda. Oczywiście trasę musze dobrze znać. @Clip w Madonnie z Groste na sam dół to trasa biegowa raczej. Tam faktycznie królują trasy do 1,5-4 km max. Najdłuższa to chyba na pucharowej części jest z samej góry do stadionu. pozdro
    5 points
  39. Cze Sam w takich jeżdżę - są zdecydowanie tańsze - ale cieńsze. Nie ma to znaczenia czy dla juniorów czy nie. Generalnie to kijek to przedłużenie ręki, forma poprawy balansu i zajęcie rąk czymkolwiek. Jak się wywrócisz na kija to czy będzie lite czy dla "dorosłych" nie ma znaczenia i tak się wygnie/złamie. W zestawie z rękawiczkami są bardzo wygodne w użytkowaniu. Mają plusy i minusy. Zupełnie nie rozumiem awersji do tradycyjnych pasków i rzekomych kontuzji z tym związanych. Sposób zakładania pętli na dłoń jest tak pomyślany, że w momencie pyszczenia kija nic nie ma prawa się zaplątać, a kijek zostaje na ręce, a w krytycznej sytuacji zrywa się bezpiecznik łączący kij z paskiem. Jak wie komuś może kciuk zaplątać - tego nie wiem. Albo nie potrafi zakładać kija z paskiem, albo jest nie wyregulowany, albo ma .... pecha. Jak ma pecha to i system Leki nie pomoże. Najlepiej to się nie wyp...ać. pozdro
    5 points
  40. przenosimy sezon do hali
    5 points
  41. Genialny materiał. Najlepsza konkluzja na końcu.
    5 points
  42. Wiosenny, górski kicz.
    5 points
  43. 23 kwietnia, lampa absolutna
    5 points
  44. Miałem bardzo na to zajawionych kolegów z których się śmiałem. Jazda bez kijków ........nie dla mnie. Akurat wyższe płyty były bardzo fajne. Narty świetnie trzymały na krawędziach i były bardzo responsywne. W sklepach można było kupić sporo różnych wersji płyt o bardzo odmiennych konstrukcjach i wpływie na jazdę. Coś się działo. Jednak szybciutko FIS się zorientował i wprowadził swoje jak zwykle "mądre inaczej" ograniczenia. Jazdę bodycarvarving można jedynie wykorzystać jako poprawę ogólnej sprawności. Sama technika skrętu jest właściwie zaprzeczeniem sportowego czy nawet zwykłego skrętu karwingowego.
    5 points
  45. Jest kolejny święty Graal, nawet zakład poszedł już jeden z wyznaczonym terminem, także wszystko podąża w dobrym kierunku. 😎🤣🤣🤣
    5 points
  46. W tych naszych nartach to już chyba najważniejsze jest żeby się spotkać w dobrym towarzystwie na stoku a że towarzystwo jest na wysokim poziomie narciarskim to i przyjemność do kwadratu 👍
    5 points
×
×
  • Create New...