Jump to content

Marcos73

Members
  • Posts

    1,907
  • Joined

  • Last visited

  • Days Won

    60

Everything posted by Marcos73

  1. Ja nie lubię niepotrzebnego efekciarstwa. Mercedes ma nienachalny ton, słysząc go każdy wie, że to nie zwyczajna e-klasa, chociaż wygląda całkiem zwyczajnie. Nie musi tego udowadniać. A w jakości wykonania jest ogromna różnica w porównaniu do samochodów powiedzmy popularnych. To jest atutem tych samochodów. Ale trzeba takim pojeździć by poczuć różnicę. A polo ma najlepszy wydech z VW. Nie ma strzałów, wycia etc., tylko pomruk przyjemny dla ucha. Nawet na trasie nie ma uczucia zmęczenia jego pracą. Lepsze 1 duże niż 2 małe😉. Może to taki substytut, małe mieszkanie, to chociaż duża fura. A yeti to mocno niedoceniane auto, brzydkie, ale praktyczne jak Mitka SuperB. Nawet córce proponowałem ten model, ale wiesz….kobiety wiedzą lepiej. Jest 500X. Nic o Mitku bez Mitka😉, ale na takiej Pomorskiej500 to myślałem, że się toczy wewnętrzną walkę, a nie ze sprzętem. Pewnie młodszy jestem i się nie znam. pozdrawiam
  2. Właśnie w tym jechałem do Ciebie, jak zapomniałeś mi przypomnieć żeby zabrać telefon 😉. To taka kurtka hybrydowa. Wówczas przemokła doszczętnie. Ale było mi w niej nad wyraz ciepło podczas jazdy. Nawet jak była całkiem mokra. To ciemne to Gore-tex infinium, reszta jakiś materiał Atomica. pozdro
  3. Cze Mam taki sprzęt - na rower - oddychająco - świetny, wiatroodporny też, przemaka jak fix ale bardzo szybko schnie. Atomic. Nie w całości - tylko te ciemno bordowe, plecy z innego materiału (tego jasnego). Super rzecz przypadkowo kupiona. pozdrawiam
  4. Mitek Ja tam po "sztruksie" jechałem, a że to poniemiecka autobahn - to chyba też bez ograniczeń jest 😉. Ale także musimy rozróżnić i oddzielić te 2 rodzaje jazdy. Dobry kierowca miejski/autostradowy, to taki, który nie skupia się na jeździe ale na całym otoczeniu, które na niego czycha, jedzie na tyle, na ile mu warunki pozwalają, natomiast ten rajdowy skupia się na jeździe - tylko musi się przyzwyczaić, że to nie radio tylko pasażer non stop coś do niego pitoli. No i jazda w stosunku do warunków jest na limicie. Więc jazda w Białce to też nie lada sztuka. W Alpach to każdy mądry. Czyli jaki Piotrek, ten który Ty posiadasz? Jak miałem mniejsze dzieci to najlepsza była V-klasa - układ 2+2, rodzina do środka, a do bagażnika cały dobytek wchodził. Jak wprowadzili u mnie strefę i zmienili zasady przyznawania abonamentów postojowych, to najbardziej praktyczna była 500-ka. Wcześniej przed zmianą zasad abonamentowych - każdy samochód, którym mogłem wrócić z firmy do domu (bo nie potrzebowałem stricte dla siebie kolejnego samochodu, skoro mam ich 6 w firmie). A tutaj racja, czasami to przesada jak się eksponuje "możliwości" fury. Chociaż w naprawdę rasowych samochodach dźwięk wydechu jest muzyką samą w sobie. Wrzucałem zdjęcia Alfy 4C i E63s. No Alfa piękna, E63s - taki zwyczajny. Dopiero jak odjeżdżali było widać, które auto jest stworzone z klasą - w moim guście. Alfa jak zaczęła ryczeć, to porażka, natomiast E63s - dawała tylko znak pięknym pomrukiem - że nie ma lipy. No odezwał się posiadacz Skody SuperB wielkiej i praktycznej do bólu. Trochę się Tobie dziwię, troszeczkę nie rozumiem, ale daj mi czas. Masz porządne, wielkie auto, którym jeździsz od wielkiego dzwonu, a oszczędzasz na rowerze, na którym spędzasz pół życia. To jest wielce zastanawiające. A to Piotrek już przesadziłeś, każdy jeździ za swoje ile chce i czym chce. Przypisywanie komukolwiek czegokolwiek jest bez sensu. Równie dobrze można powiedzieć - cztery zera na atrapie, a piąte w środku 😉. Tylko nie wiem na jakiej podstawie ten osąd. pozdrawiam wszystkich
  5. Cze A to ze strony rajdu: Ktoś musi wygrać ten wyścig, ale nikt nie przegra. Masz 72 godziny na niezapomnianą rywalizację. A to chyba 3 dni, regulaminu nie czytałem, tylko to mi się to rzuciło w oczy. Zainwestuj w koła, albo rower, dużo jeździsz, na pewno się nie zmarnuje. pozdro i powodzenia.
  6. Wujot2, tu się z Tobą w 100% zgadzam, chyba większość z nas też. Zupełnie tego nie rozumiem. Na tutaj to akurat nie masz racji 😉, ja śmigam - aura to tylko dodatek do śniegu, mnie tam nie przeszkadza, a i zawsze luźniej na stoku. Dobry deszcz nigdy nie jest zły. A kurteczka którą wskazałeś (cały set)- dobry produkt, nawet bardzo, ale przeznaczony do nieco innej aktywności - tam się będzie świetnie sprawdzał. Na nartach - pewnie w niektórych warunkach też, ale ma mniejsze spectrum zastosowania w tradycyjnym narciarstwie. No ale na pewno lepsze to niż ciężkie, pancerne kurtki. pozdrawiam
  7. Star mordeczko, nie sztuka jechać za, ale przed 😉. Po odbiorze Polówki (Poznań) na powrocie przystawił się do mnie na autostradzie Maserati Quattroporte, wyprzedzałem ciężarówki i chciałem mu zjechać, ale był sznur, no i dzida - szukam miejsca. Jak pękło 200 to już przestałem szukać. Zmiękł przy 240-tu, chociaż w Polówce to już nie było z czego odejść 🙂. On się chyba wystraszył, że się za chwilkę wstydu naje. Bo najlepsze to, że moje Polo wygląda jak każde inne. Później mi machnął, jak mnie wyprzedzał, bo piździk ze zbiornikiem 45l to zasięg miał niecałe 200km - nawet nie wiem czy tak często stacje były po drodze. No ale się silnik dotarł w ekspresowym tempie 😉. pozdrawiam
  8. Ale Ty panna z dzieckiem jesteś - to się nie nadaje pozdro ps. Fura fajna, ale nie do miasta.
  9. Cze To prawda, w nowym mam delikatnie w dół, bo gniotło klejnoty, a to ze względu na pozycję, którą się zajmuje. Teraz podczas jazdy jest git, ale źle się na nim jeździ bez trzymanki, bo dupa zjeżdża jak się wyprostujesz, chociaż długie jest siodło, to uczucie że za moment z niego zjadę okropne, na starym czy też elektryku o niebo lepiej. pozdrawiam
  10. Marcos73

    Pasje

    Trzymam za słowo. pozdrawiam
  11. Marcos73

    Pasje

    Ale wrzuć chociaż 1 zdjęcie - Dzień Dziecka przecież jest. pozdro
  12. 500 do dużo, nawet na 3 dni - jak dla mnie. Na drugi dzień to bym nie wstał. Życzę powodzenia. Ale do Zwardonia przyjedź, Pieter Ci na pewno odpuści 😉. Bo się Zlot posypie i nic z tego nie wyjdzie. pozdrawiam
  13. To mi się podoba - konkret. Rusz to Towarzystwo, bądź pierwszy - będziesz miał prawo wyboru pokoju i współspacza 😉 oraz trasy rowerowej 🙂 pozdrawiam
  14. Cze Kajaki? Pytam, bo zdjęć pewnie nie będzie😉 znając Ciebie. pozdro
  15. Cze Włączałem, praktycznie cały czas jest włączony. Ale Twoja opinia o zasięgu jest zasłyszana, moja z autopsji. W górach to co innego, dzisiaj oglądałem filmik z gościem co pożyczył elektryka i chciał spróbować o co kaman. Z Wisły/Ustronia. Przejechał na baterii w górach 70 km. Mega objeżdżony, ale kawał chłopa. Na dzień dobry Czantoria i po kolei tam górki. 8 h na rowerze. Bateria 725 - chyba ta największa z solówek w ramie. Analogiem tą trasę robi 10-11 h. Nie pamiętam ile przewyższeń, ale sporo. Na ostatnim podjeździe to miał 5% baterii, ale już tylko Eco mu działało (silnik i bateria Bosch - miał taki wyświetlacz jak mój), zmiana trybu nic nie dawała. Co do wartości podawanych przez komputer. Ja jeżdżę w płaskim terenie, do Marsa na 43km odcinku jest 40m przewyższenia, czyli obrazowo 1 m na 1km - czyli ultra płasko. Większość drogi jest WTR-ką gdzie się ciśnie, bo nie ma świateł, skrzyżowań etc. A że jadę tym rowerem jak normalnym, to cisnę większość bez prądu. Komputer wylicza zasięg dynamicznie. Dzisiaj byłem z synem na lodach i kółeczku - 20km. On na elektryku - chciał spróbować, ja na swoim. Syn trochę eksperymentował z "dopalaczami". W trybie Turbo obserwując z boku, to przyśpieszenie z miejsca jest jak na motorze, ale co tam się dzieje z napędem - to strach się bać, takie strzały są przy zmianie biegów, że głowa boli. No wtedy prąd leci z baterii. Oba te rowery mogę porównać do swoich samochodów, elektryk, komfortowe zawieszenie, odejście z miejsca, ale im szybciej tym gorzej, czuć to w nogach. Analog jak polówka, skory do zabawy, cały czas prowokuje do przyśpieszania, zawieszenie twardsze i tak nie wybiera nierówności, zwinny i baaaardzo szybki jak na MTB, wręcz jadąc po prostej chcesz nim jechać jak najszybciej. Kółeczko zakończone piwkiem w knajpce, więc zamiana rowerami. A z 2 km do domu, końcówka ściganko, ale nie ze startu zatrzymanego. XC jest bardzo szybki, za cholerę nie mogłem dogonić i nawet traciłem dystans do syna, chociaż pedałowałem ile sił w nogach - żadnych szans. Tutaj masz zdjęcia z licznika po dzisiejszej jeździe - syn sporo zużył baterii na eksperymentach, a przynajmniej komputer to uwzględnił przy dalszych obliczeniach. Przebieg od ładowania do pełna: Pozostały zasięg wg komputera w kolejności: Eco, Tour, e-MTB, Turbo. Jak widzisz - 4 kreski zostały i spory zasięg - ale jeśli ja bym na nim jechał swoim tempem - po płaskim oczywiście, przypuszczam że byłby dużo większy. To oczywiste, że sama moc nie wystarczy do podjazdów, szczególnie w terenie - pisałem o tym. Ja jeżdżę na nim "analogowo", czyli tak jak na zwykłym rowerze. Wspomaganie na minimum, jest wystarczające, a zbyt duża moc na pedałach czasami bardziej przeszkadza niż pomaga. Tak w sumie to jeszcze nie miałem okazji zapiąć najniższego biegu na nim, ale póki co to nie wiem jaki to musiałby być podjazd aby na nim jechać. Wspomaganie działa progresywnie i im niższa prędkość, tym jest bardziej odczuwalne i jest gorsza kontrola nad rowerem. A propos dzisiejszych lodów z synem - lodziarnia jest przy ulicy nad Wisłą, w weekend to tam takie fury zjeżdżają, że mózg się lasuje, ale jak kawalerka tam kosztuje bańkę - to bidy tam ni ma. Syn tam jeździ z aparatem i robi zdjęcia, bo się mocno motoryzacją interesuje. Dzisiaj takie dwa rodzynki stały: Mietek Oraz takie cudeńko, niezwykła rzadkość - trzeba przyznać, że Włosi potrafią tworzyć piękną sztukę użytkową. pozdrawiam
  16. Wiesz dobrze, że grilla miałem.... pozdrawiam
  17. Cze Króciutko z wczorajszego dnia. Wycieczka do Marasa ( @Lexi), dzięki za rozmowę, ciacho, kawkę i piwko (Żywca nie piłem ze 20 lat 🙂 ). Nie było przywitania chlebem i solą, czerwonych dywanów ani orkiestry górniczej, jakoś to przeżyję. Pozdrowienia dla Ciebie i Ewy. Późno wyjechałem z domu - a jazdy bite 4h (86km w dwie strony). Długo się zastanawiałem na którym koniu jechać, ale po chwili refleksji doszedłem do wniosku, że na sterydach to jakoś się dowlekę do domu po zmroku. Trochę przez poprzednie dni przejechałem, a nie mam takiej wprawy i wytrenowania. Bateria nabita na full. Zasięg początkowy na eko - 150 km. Do Marasa mam 35km WTR-ką i z 8km wałem wzdłuż rzeki, ale droga polną z wieloma kładkami po drodze. Ciepło było jeszcze, więc cały bidon wody wygrzmociłem po drodze, co mi się rzadko zdarza. 43 km - 1h : 51min. Na końcu WTR-ki zasięg jakieś kosmiczne 235 km wskazał komputer, niestety wałem już na prądzie - bo tak szybko się nie dało jechać aby silnik przestał pracować. Ale tak na limicie było. U Marasa zasięg spadł do 195km. Powrót już wieczorem - do domu dojechałem przed 22.00 - ale super, chłodno - mnie taka pogoda pasuje. Po drodze rzutem na taśmę tuż przed zamknięciem na piwo pszeniczne z lokalnego browaru w Tyńcu. Pyszności, ale pół godziny się delektowałem, bo musiałem dychnąć. Po drodze zaraz na początku WTR-ki poznałem chłopaka na MTB - wracał ubabrany od błota, zaczepiłem go i w sumie to do Skawiny jechaliśmy razem gadając. Tempo dobre, unpluged. Ale 6 km przed metą, już mnie mocno nogi bolały i końcówka na limicie, bo prędkość spadała - trochę na prądzie - trochę bez. Finalnie po przyjeździe do domu zasięg na poziomie 186km - wszystkie 5 kresek. Bateria pełna. Więc do takiej jazdy - to zwykły wystarczy, elektryk i idzie gorzej, ciężej, dobry jako trening, ale znacznie taniej wyjdzie 10 kg cukru/soli w plecaku wozić 😉. Ale finalnie czasy obu przejazdów - samej jazdy nieomal identyczne, różnica w średniej prędkości na poziomie 0,2km/h - oczywiście niższa na powrocie. Ale taki mój zasięg na rowerze MTB, który jestem w stanie przejechać tak na spokojnie dość dobrym tempem (obojętnie czy analog, czy elektryk) to ok 80km z jakąś tam przerwą. Oczywiście po płaskim. Powyżej to już idzie co raz trudniej. Ale pracuję nad tym 😉 Zdjęcia z drogi do Marasa - troszkę brakuje tego asfaltu do niego, ale za to maja super przystanek dla rowerzystów, z kibelkiem, zadaszeniem, narzędziami no i z grillem. Super się jedzie wzdłuż tej rzeki. A tu z powrotu, z wodopoju (mętne to piwo, ale ma super smak) oraz zdjęcie z cyklu "Tak wygląda moje miasto nocą" pozdrawiam
  18. Cze Ja wracam od Marasa Lexiego, deko jestem…, ale jest tankstelle 😉
  19. Cześć Wczoraj kolejny dzień z cyklu "Next day in Paradise". Zaczęło się od porannych sobotnich obowiązków, czyli: syn na trening, do deca z przebitą opona w rowerze, zmywarka, pranie etc., no i posta udało się wysmażyć. Potem grill na działce i 2h hamakowania w słoneczku. Żona zarządziła piwo w Tyńcu. Rowerowo. Początkowo mi się nie chciało, taki przemęczony i rozleniwiony byłem. Jeszcze analog na dodatek. Ale się zebrałem. Pogoda, warunki i forma dnia rewelacyjne u mnie jak się później okazało. WTR-ką tam i z powrotem prowadziła Żona. Tempo dla mnie nieco za niskie - ale jazda równa i non stop. Nie wiem czy to warunki, dyspozycja dnia i tempo (na granicy wspomagania elektryka), spowodowały że super się jechało, ja praktycznie na tętnie spoczynkowym, bez jakiegokolwiek zmęczenia.Na zasadzie - jedziemy na Hel - ok, jedziemy. Taka średnia to chyba z 23-25km/h. Pokochałem znowu analoga. Ten rower daje masę frajdy. Pisałem że jest szybki. Za Kolną już nie wytrzymałem, chyba zmagazynowałem tyle energii, że musiałem się wyżyć. Prosta a chyba z 2km, późne popołudnie, ale pustki. Urwałem się do połowy prostej, później zjechałem na szutrówkę dla odmiany, która biegnie poniżej wału. No qwa rower tak szedł, jak wściekły. Nawigacja na prostej pokazała 46km/h, nie wiem czy to błąd ale była dzida jak diabli. No odejście ma okrutne. Jak Żona przyjechała do knajpy to już piwko na nią czekało. Najważniejsze, że Żona objechała przyzwoitym tempem całość, bardzo zadowolona - no i opanowała sprzęt (bo pierwsza przejażdżka zakończyła się wywrotką - w terenie). Była obraza majestatu. Ale wczoraj to już na powrocie sama wybrała ścieżkę poza WTR-ką. Poniżej film, że już jest dobrze. Mitek tak nie umie 😉. Na moim jest trudno, bo pozycja mocno do przodu, a i siodełko mam pochylone i trudno się wyprostować bo dupa zjeżdża, ale da się. Na elektryku jest to dużo łatwiejsze. W Tyńcu wymarzone piwo z lokalnego browaru, robią na miejscu. Pszeniczne, mętne jak Wisła po opadach, ale przepyszne, nie jestem smakoszem, ale lepszego piwa to chyba nie piłem. Wyborne. Po piwku wyjazd do klasztoru, jednak analog to super rower, Żona się przystawiła na podjeździe, ale niestety wspomaganie nic nie dało. Zbyt krótki podjazd. Ale w trybie eko. A z klasztornego wzgórza takie widoczki, wzdłuż rzeki mnóstwo rodzin na piknikach. Na powrocie jeden postój, a że analog jest szybki, było ściganko dla fanu z gosteczkiem na MTB. W pewnym momencie WTR-ka zjeżdża z wału do poziomu Wisły, można się tam (a wręcz trzeba) rozpędzić bo po kilkudziesięciu metrach jest stromy podjazd po łuku powrotny na wał. Siłą rozpędu nie da się tam wyjechać. Trzeba pedałować i zrzucać biegi. Przed zjazdem wyprzedził nas gość na MTB, szybko jechał, z tyłu miał zapięty ostatni bieg. Postanowiłem się za nim puścić. Niewiarygodnie szybko go dogoniłem. Zjazd na pełnej prędkości. Z tym że on non stop pedałował, ja jechałem tylko rozpędem, troszkę tylko kręcąc, tam trudno wyprzedzić bo są zakręty, a z naprzeciwka również jadą rozpędzeni rowerzyści i jest wąsko. No ale na podjeździe (a ma z 50m) to w połowie już wąchał spaliny 😉. No niesamowity jest ten rower. Może tylko za radą Śpiocha wymienię mostek na krótszy i mniej agresywnie pochylony. Tuż przed Krakowem, a raczej już w konie padły 😉 Przed domem było ściganko z Żoną, ona w trybie Turbo - ale tylko chwilę dotrzymała mi kroku.... Zasięg przed wyjazdem na elektryku wskazywał 111km, po powrocie 70km - czyli zużył dokładnie tyle ile przejechaliśmy. A że to forum narciarskie - to taka analogia mi się nasunęła: Szosa to taki GS - do długich tras, szybka ale jednak na przygotowane "stoki" Gravel - hybryda - można z trasy zjechać, także szybka ale bardziej uniwersalna niż szosa. MTB i pochodne - to takie SL - ten mój to chyba komórka 🙂 A elektryk - przynajmniej taki jak mam - offpiste - wszędzie nim można pojechać i wszędzie wyjedzie. Dzisiaj wyjazd do Marasa (Lexi). Mam dylemat - na którym koniu pojadę. Chyba rzucę monetą. pozdrawiam serdecznie
  20. Krzysiu Też masz bardzo fajne tereny i urokliwe w pobliżu, wczoraj byłem analogowo, będzie komentarz, więc wstrzymaj się jeszcze z zakupem😀. pozdrawiam
  21. Cze Wczoraj leniwy dzień, firma zamknięta, w końcu się wyspałem (wstałem o 8.00 - sukces), ale dość przypadkowo udany rowerowo. Trochę wniosków się nasunęło, jakieś odkrycia (że przedni amor warto odblokować, bo nie działa na wertepach 😉 ). Postanowiłem pojechać do biura na rowerze. Zerknąć jak idzie budowlańcom i takie tam pierdoły porobić. Padło na elektryka. Do firmy mam 11 km. Praktycznie całość (bez ostatniego km - tu poboczem nowej asfaltówki) ścieżkami rowerowymi w mieście, oczywiście parę skrzyżowań po drodze mam i to nawet sporych. Ale generalnie to spoko. 26 minut mi ta trasa zajęła. Praktycznie tyle co samochodem. Powrót już przez 2 WTR-ki, tu już z 3/4km asfaltem - reszta wałem wiślanym. 20 km trasa. W domu zonk, bo kluczy nie wziąłem, Żona na mieście, a syn w szkole. Więc kółko trzeba zrobić. WTR-ką do ZOO, później przez Lasek Wolski, Kolna i powrót do domu. Miałem 2h czasu i się wyrobiłem, 40km przejechane, ale już się nieco orientuję na pagórkach i nie ma motania się. Wiem mniej więcej co i jak. Po powrocie szybki obiad, Żona zarządziła wyjście na lody, ja rower, Żona bieganie a syn aparat i poszedł foty robić. Więc następne kółko, tym razem standard - do Tyńca - potem w stronę Skawiny do kładki, powrót i drugą stroną Wisły do domu. Znowu 40 km na budziku. Ale już na powrocie byłem delikatnie mówiąc zje...ny. Jedno zdjęcie z ławki, bo musiałem sobie odsapnąć. Nogi strasznie bolały. W sumie wyszło w piątunio 110km. Ale ze wspomaganiem. Co do roweru. Ma kilka wad i sporo zalet. Największe wady: Masa (mocno utrudnione czynności związane z przesuwaniem, noszeniem etc., na wąskich nawrotach na małej prędkości, utrata równowagi powoduje, że ta masa ciągnie i trudno go podciągnąć), cena i że trzeba go ładować - dla mnie że trzeba o tym pamiętać, żeby go ładować. Zalety: Ma ich mnóstwo. Przede wszystkim jest to pełnoprawny rower MTB - nawet taki chyba enduro, porządnie wykonany na dość przyzwoitych komponentach. Napęd jest świetny. Działa progresywnie. Siła wspomagania maleje wraz z prędkością, więc nie ma uczucia, że właśnie przestał pomagać, tylko poznaje to po tym, że nie słychać silnika. Jazda miejska: Najbardziej podoba mi się odejście ze świateł, bardzo szybko nabiera się prędkości przelotowej (ale to nie jest tak, że startujemy z bardzo wysokiego biegu, trzeba normalnie zrzucić, na wysokim też początkowo idzie ciężko - na Eco to wspomaganie nie jesjtaż tak mocne) - ale większość po płaskim to się jedzie analogowo. Porównując do analoga, to max prędkości są niższe (30 km/h to jeszcze nie osiągnąłem), ale średnia przejazdu jest identyczna. Prędkości średnie i max - nawigacja i komputer rowerowy mają różnicę 3km/h. Nie wiem która jest zbliżona do rzeczywistej. Nawigacja ma sporą zwłokę, ale pokazuje owe 3km/h mniej. W rowerze jest zamontowany czujnik prędkości i powinien wskazywać raczej rzeczywiste pomiary. Ale nie wiem, zresztą nie ma to znaczenia. W takich warunkach bateria chyba się nie kończy, od pełnego ładowania przejechałem na nim 147 km - komputer wskazuje jeszcze 111 km. Zużyłem 2 z 5-ciu kresek. Komputer prosty i intuicyjny, ma wszystko co powinien mieć i żadne inne rozbudowane opcje nie są w nim potrzebne, nie mówiąc już o jakichś dodatkowych poziomach mocy. Pagórki: Tu można podjechać wszystko szybciej, co nie oznacza bezwysiłkowo. Praktycznie siłę trzeba włożyć identyczną. Oczywiście kombinując dopalaczami, każdy wyjedzie wszystko, ale zasięg spadnie do bardzo małych wartości. Fajna funkcja to Walk, podczas prowadzenia roweru, rower jedzie sam i nie trzeba go pchać, spróbowałem i działa. Jedynie masa jest przeszkodą, jeśli trzeba by go nieść, przełożyć przez przeszkodę etc. - to jest trudne, bo sporo waży. Na jazdę, to ma niewielki wpływ, jedynie przy ciasnych wolnych nawrotach sprawia mi to trudność, ale to już raczej brak umiejętności się kłania. Generalnie to jestem - sorry puryści - zachwycony tym rowerem. Nie znaczy to, że zrezygnuje z analoga, ale chętnie będę na niego wsiadał, bo to świetna maszyna. Proponuję każdemu spróbować, aby wyrobić sobie swoje zdanie, najlepiej pojeździć parę dni, jedno kółeczko nie odda możliwości takich sprzętów. Wcale nie jest tak łatwo i przyjemnie, można się na nim porządnie zmęczyć. Jedna fota z nad Wisły + zdjęcia licznika (przebieg z piątku + poprzednie kółko). Zasięg przy takiej jeździe bardzo duży. pozdrawiam Przebieg Pozostały teoretyczny zasięg
  22. Mitek Ale tu nie ma co preparować, gość po prostu jedzie, owszem ciekawe miejsca, ale to trzeba umić, nie da się nic oszukać, trzeba zjechać. Fajny film z zawodów, myślałem że Kilian to jakaś jednostka, ale widzę że tych wariatów jest więcej - zdecydowanie. Ale objeżdżony jest, trasę chyba znał na pamięć. Wszystkie skróty na pełnym piecu. Ale inni mocno od niego nie odstawali. pozdrawiam
  23. Mitek To chyba taki paradoks, jak jest woda mętna - to zawsze myślę że jest głęboko, natomiast przy krystalicznie czystej wodzie jest zazwyczaj głębiej niż mi się wydaje. Oko i mózg daje się oszukać. pozdrawiam
  24. Ja już się zdeklarowałem, niestety w innym terminie nie dam rady. pozdrawiam
×
×
  • Create New...