Skocz do zawartości

Ranking

  1. Jan

    Jan

    Members


    • Punkty

      21

    • Liczba zawartości

      3 385


  2. Lexi

    Lexi

    Members


    • Punkty

      20

    • Liczba zawartości

      2 432


  3. grimson

    grimson

    Members


    • Punkty

      19

    • Liczba zawartości

      4 143


  4. Mitek

    Mitek

    Members


    • Punkty

      14

    • Liczba zawartości

      16 199


Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 14.10.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. A dzisiaj z rana taki "Malczewski".. fajnie tylko trochę chłodno...
    6 punktów
  2. Nie, nie jeździłem w Grecji na nartach, ale będzie coś o potencjalnym nartowaniu w Grecji. Spędziłem w tym kraju tydzień na intesywnym zwiedzaniu największych zabytków starożytnej Grecji. Tyle tego, że aż głowa boli. Do tego w czasie przejazdów autobusowych nasz bardzo kompetnenty przewodnik opowiadał i opowiadał. Głowę mam teraz pełną a przegląd i uporządkowanie zdjęć zajmie tygodnie. W trakcie podróży zauważyłem kilka akcentów narciarskich. Mają tu co najmniej trzy wysokogórskie, czyli konkretnie powyżej 2000 m, stacje. Ktoby pomyślał. W sumie o wiele lepiej i więcej niż w Polsce gdzie mamy tylko jedną. 🙂 Tylko trzy zdjęcia. Pierwsze ze sklepikiem narciarskim z miejscowości Arachova, takiego naszego Zakopanego. Blisko stąd do stacji w górach Parnas. Drugie z miejscowści Kalavrita z mapką tras w pobliskiej stacji, a trzecie z nartami z sympatycznej knajpie w okolicach klasztoru w pobliżu Kalavrita. Dorzucam też zdjęcie jedynego bajkera (w końcu dużo tu sie pisze o rowerach) jakiego widziałem w Atenach.
    6 punktów
  3. Prawdę mówiąc nie znam skali. Podaj widełki wielkości "wacków" to odpowiem. Odkładając na razie na bok ten jakże ważny dla wielu problem: Jestem jednym wielkim kompleksem 🤣
    5 punktów
  4. To taki chichot losu Jurek, w czasach gdy ludzie coraz częściej nie potrafią już rozmawiać nawet na forach...
    5 punktów
  5. Marek, ja tylko chciałam zabłysnąć, no i nie do końca wyszło 😉 Słabo, bo mam, jak to mówisz, nietani problem, pogadamy na zlocie. Pacze pacze i widzę że jadę, jeszcze jadę i wciąż jadę 😉 sam widzisz, że Level Up to za wysoki up dla mnie. To proste, bo sezon coraz bliżej i proporcjonalnie wzrasta poziom emocji. A że zaczęło mnie nosić - się wkleiłam. ADAŚ - DZIĘKUJĘ. Poza tym…wiesz… 🙂
    4 punkty
  6. Ja jako goguś z białym pieskiem, wrzucam fotę Loli. 5,5kg besti, pogromczyni osiedlowych amstaffów i pitbulli 😁
    4 punkty
  7. Nie słyszałeś powiedzenia: pies i kobieta najlepszym przyjacielem człowieka? Dokładnie w tej kolejności. 🙂 Na serio, to pies jest najwspanialszym stworzeniem chodzącym po tym świecie. Nie chodzi o ludzkie cechy, tylko o takie, których często ludzie nie mają, czyli bezinteresowna, szczera miłość. Życzę Ci, żebyś tego doświadczył.
    4 punkty
  8. Właśnie kupiłem po długich przymiarkach Tecnica Mach1 BOA. Jestem pod wrażeniem wkładania i wyciągania nogi z tego buta. Dam znać w grudniu jakie wrażenia z Włoch.
    4 punkty
  9. Uważam że tak właśnie jest - charakter psa i jego zachowanie przede wszystkim zależy od ułożenia (lub jego braku) - czyli od właściciela.. od wrodzonych cech (przynależnych rasie też ale w następnej kolejności - tak myślę). Kiedyś miałem owczarka szkockiego, wychowałem go na psa stróżującego i takim był chociaż pasterskie zapędy też miał - niejeden miłośnik Lassie się pomylił..
    4 punkty
  10. Siemanko. Nie jestem psiarzem, nie znam się na psach, ani na ich wychowaniu. Miałem psa - Dropsa. Koleżka mi go przywiózł jako szczeniaka. Gdybym go nie wziął to pewnie by poszedł w dołek. Dawne czasy, za małolata. Nie zajmowałem się nim, inne rzeczy wtedy miałem w głowie... Był z nami kilkanaście lat, spał w domu w kotłowni. Oj były z nim przeboje...🙂 Po wypadku byłem długo uziemiony i wtedy się z Dropsem mocno zżyłem. Gdy choroba go zabrała w 2019r. to przeżyłem to tak jakbym stracił kogoś z bliskiej rodziny. Nigdy nikogo nie ugryzł, był nastawiony przyjacielsko do każdego. Listonosz raz wlazł do domu jak nikogo nie było, tylko pies. Nic mu nie zrobił, zero agresji - ot taki to był pitbull. Uważam, że wina z reguły leży po stronie właściciela. Niektórzy ludzie po prostu nie powinni mieć zwierząt. To spore obowiązki i odpowiedzialność. Dlatego obecnie nie mamy zwierzaków. Pozdro
    4 punkty
  11. To krótko o Krakowie. Jazda samochodem w godzinach szczytu po mieście i jego okolicach kojarzy się z masochizmem. Niektórzy nie mają wyboru bo muszą (dostawczaki, remonciarze, taxi, rozwożenie dzieci, duże zakupy), ale niektórym mocno się dziwię. Korki, brak miejsca do parkowania, a dla przyjeznych spoza strefy - dodatkowe opłaty. Gdy muszę jechać samochodem przez Kraków, np. by wyjechać z niego w góry, dostaję lekkiej kurwicy. 🙂 Natomiast świetnie działa zbiorkom. Tramwaje, buspasy, jest w miarę punktualnie. Nienajgorzej mają też rowerzyści. Sporo dróg rowerowych, częste, czasem zbyt wąskie, kontrapasy, itp. Nieźle mają piesi w centrum. Wiekszość przejść jest z wyłączonymi światłami. Dla tych z przedmieść też jakby lepiej. Sporo P+R, ale trudno mi ocenić bo nie korzystam. Można też skutecznie dojeżdżać koleją. Wczoraj przejeżdżałem małym busem ok. 14-ej przez Ateny. Tam to dopiero się dzieje. Jeden wielki korek, rowerów i dróg rowerowych niet. Przy Atenach Kraków wydaje się komunikacyjną sielanką.
    4 punkty
  12. Tymczasem gdzieś w okolicach Siewierza
    4 punkty
  13. Mōm nadziejã, iże nŏs jednak udziwisz 🙂
    3 punkty
  14. Krzyś, jak dla mnie może być 2-3-4+5+6, każda konfiguracja mi pasi. Ale nie fajnie będzie, jeśli będziemy się mijać… Co na to reszta Twardzielek i Twardzieli?
    3 punkty
  15. Wstajesz mitek w niedziele o 4.45 rano? Wchodzisz w samochód i jedziesz 225km w góry? Meldujesz się na stoku i podchodzisz z buta 1600m w górę, żeby o 8.45 zjechać pustym stokiem w dół? A następnie jeździsz w ON 4 godziny, żeby potem wejść do auta i wrócić 225km do domu? Jeśli tak, to szacunek. Jeśli nie, to już lepiej nic nie pisz.
    3 punkty
  16. 3 punkty
  17. Wracając do tematu wątku. W zeszłym roku było ok. 27 000 pogryzień przez psy. To nawet więcej niż liczba rannych w wypadkach samochodowych. Ale psiarze dalej swoje: "przecież mój burek nie gryzie."
    3 punkty
  18. Komuna wymyśliła wyroby czekoladopodobne. Ty masz psopodobne. Cytując jedną ze stand uperek: na huj Wam to?
    3 punkty
  19. Ej chyba coś pomyliłeś, Hans nie karmił owczarka, tylko czterej pancerni!
    3 punkty
  20. Ja mam takiego słodziaka (już 4 od 23 lat) i nigdy rasy nie zmienię.
    3 punkty
  21. W ramach przygotowan do sezonu, wszedł plecak Head dla butów narciarskich. Teraz jak będę podchodził z rana z buta w górę stoku, to mogę cisnąć w zwykłych butach, a narciarskie będą na plecach:
    3 punkty
  22. Ponoć w przyszłym tygodniu otwarcie obejścia węgierskiej górki.
    3 punkty
  23. ..niby tak ale podobno nic tak nie pobudza krążenia jak porządne pierdolnięcie o glebę.. 😉
    3 punkty
  24. Po założeniu ubioru narciarskiego, kasku z goglami lub z przyłbicą, dobrze dobranych butów, wpięciu się w wyregulowane wiązania naostrzonych i nasmarowanych nart, wzięciu w obie dłonie kijów narciarskich, udaj się na samodzielne poszukiwania w terenie lub w sieci. Tylko gdy sam dotkniesz i posmakujesz, gdy sprawdzisz czy pstryka prawidłowo, gdy będziesz usatysfakcjonowany rezultatem wtedy podzielisz się z nami efektem poszukiwań. Zrób zdjęcia lub film obrazujący zarówno same poszukiwania jak i uzyskany efekt finalny. Wszyscy radować się będziemy widokiem zadowolonej miny z czerwonym kawiorem w ustach.
    3 punkty
  25. Do komina. To zamiast wokół komina. Wsiadam w pociąg, jadę od 30 do 60 min. Wysiadam "w polu" a później chodzi o to aby wrócić do miasta tak aby czuć się jak na jakimś totalnym odludziu. O dziwo, w Wrocławiu jest to całkiem możliwe. Trasy wyznaczam w okolicach 100 km, jazda jest praktycznie w terenie. Z reguły tylko ostatnie 5+ km jadę "w mieście". Co raczej nie dziwi, bo moim symbolicznym kominem jest falus Sky Tower, w którego cieniu ponurym mieszkam. Dzisiaj wystartowałem z Borowy Oleśnickiej. Na początku było 5 stawów (OSO Natura 2000), Później lasy obok Ligoty Małej a w nich dwa bardzo urokliwe oczka, znów lasy. Dalej "Floryda" w Brzezinkach (3 stawy), długi skok polami w pełnym słońcu, długo duktami leśnym Obok Dębiny, ciut asfaltu i dotarłem do mojego matecznika - dużego kompleksu leśnego przy Jelczu Laskowice. Tam zaliczyłem cztery zbiorniki wodne, epickie ścieżki lokalsów, a po przejeździe przez drogę wojewódzką kolejne 3 oczka. Teraz przeprawiłem się na drugą stronę Odry i zaliczyłem wszystkie główne jeziora obszaru Natura 2000 w Kotowicach. Czyli tamtejsze cudowne singletracki. Czas mnie gonił i stamtąd najkrócej do domu. Wyszła stówka ale nie chodzi tu o kilometry ale paczkę darmowych endorfin. Którymi się z wami dzielę.
    3 punkty
  26. jak się człowiek wypieprzy na nartach i przydzwoni gębą w śnieg, zwłaszcza taki zmrożony, to czasem zostawia taki czerwony kawior, a jak pod zębami wtedy chrupie! I schłodzony od razu.
    3 punkty
  27. To jest jedna z moich ulubionych form jazd w okolicy, czyli wyjazd pociągiem i powrót rowerkiem. Miesiąc temu wpadła mi kolejna taka wycieczka. Pociągiem z Piaseczna do Bartodziej i powrót przez puszczę Kozienicką do domu. Wpadł przy okazji całkiem długi odcinek szutrostrady w puszczy. ,
    3 punkty
  28. Cały wywiad z RP.pl Publikacja: 06.10.2025 04:30 Pod koniec sierpnia ogłosił pan, że jedzie do Nepalu, żeby zjechać na nartach z Mount Everestu i jakiś miesiąc później jest pan z powrotem w Warszawie, po misji zakończonej sukcesem. Szybko poszło? Zawsze swoje plany ogłaszam dzień przed wyjazdem i potem od razu uciekam w góry. Czy poszło szybko? Nie wiem. Próbowaliśmy wejść już 14 września, ale wtedy się nie udało, bo zatrzymał nas śnieg i zagrożenie lawinowe. Odbiliśmy się od wysokości ośmiu tysięcy metrów. Dopiero po sześciu dniach podjęliśmy kolejną próbę. Było trudno, bo zespół był zmęczony i nie wierzył, że uda nam się osiągnąć cel. Wszyscy chcieli wracać i nie ma się co dziwić, bo warunki jesienne są bardzo trudne. To widać po statystykach, bo nawet nie wiem, kiedy było ostatnie beztlenowe wejście na Mount Everest o tej porze roku. Nawet ostatnie wejście z tlenem było jakieś 15-20 lat temu. Tylko że wtedy to były duże wyprawy, a teraz byliśmy w górach sami. W takiej sytuacji trzeba samemu przygotować drogę, zabezpieczyć ją. Jest sporo zabawy, lodowiec jest dużo bardziej wymagający. Pada mnóstwo śniegu, lód jest słabej jakości, na sześciu tysiącach metrów pada deszcz. Wszystko musieliście zrobić sami? Standardowo zajmują się tym „icefall doctors”, czyli przedstawiciele lokalnej społeczności zaangażowani przez park narodowy. Trzeba ich wynająć, bo dzięki temu mają pracę i samemu niczego nie można nawet dotykać. Teraz nikt nie chciał się podjąć przygotowania trasy, więc musieliśmy to zrobić sami. Lokalni mieszkańcy bali się wychodzić w góry? Według nich jesienią warunki są tak trudne i odmienne od tych, do których są przyzwyczajeni, że nie chcą się tego podejmować. Uważają, że to jest niebezpieczne i za trudne dla nich. Na szczęście mogliśmy to zrobić samodzielnie, a nie jest to oczywiste, że dostaje się pozwolenie na taką działalność. Nie było problemów ze strony władz z wydaniem pozwolenia? Nie odradzali wychodzenia, bo przecież sezon się skończył? O wszystkim na miejscu decydują „icefall doctors”. Na szczęście pozwolili nam dokończyć poręczowanie trasy i później jakoś poszło. W ile osób pracowaliście w górach? Na lodowcu, tzw. Icefallu, czyli odcinku między bazą a obozem pierwszym pracowaliśmy we dwóch, czasem we trzech. Wspomniał pan, że zespół już nie wierzył w powodzenie. A pan? Na pewno było trudno, bo wszystko szybko szło na początku i dominowało w nas poczucie, że może błyskawicznie załatwimy sprawę, dzięki czemu uda się uniknąć problemów w górach. Okazało się jednak, że nie udało się od tego uciec. Zeszło kilka lawin, zespół się przestraszył i zabrało nam to strasznie dużo energii. Później musiałem się mocno natrudzić, by odbudować morale i wiarę, że możemy zrealizować nasz cel. Wydawało się, że wszyscy się poddali. Przecież pojechali tam twardzi ludzie. Warunki były bardzo trudne. Dochodziliśmy do przełęczy, mając śnieg do wysokości piersi, przy braku jakiejkolwiek widoczności. Dystans do tego, co się robi i umiejętność śmiania się z tego są kluczowe. Bez tego takie wspinanie się mogłoby być bardzo ryzykowne Co można zrobić, żeby odbudować morale, siedząc w namiotach? Próbuje się rozmawiać, stworzyć strategię dalszego działania. Na szczęście w pewnym momencie opady osłabły, śnieg się ustabilizował i to dało nam szanse na działanie. Większość osób jest przyzwyczajona do działania w górach w trakcie sezonu, kiedy pogoda jest zupełnie inna. Nie było ze mną nikogo, kto wcześniej byłby w Himalajach jesienią. Przekonywał pan do działania, ale jednak wiedział, że niosło to ze sobą ryzyko. Nie namawiałem do działania za wszelką cenę. Przekonywałem, żeby próbować, bo są procedury, w ramach których można działać w górach, nawet w takich warunkach. Trzeba być gotowym, żeby z nich skorzystać. Pojechał pan pod Mount Everest trzeci raz. Po dwóch nieudanych próbach pojawiła się myśl, że koniecznie trzeba wejść? Można w tej sytuacji przesadzić z ryzykiem? Dla mnie wielkim przywilejem było to, że mogłem tam pojechać i jeździć w tamtych górach na nartach, bo w normalnym sezonie są tam tłumy i przestaje to być przyjemne. Do wszystkiego pchała mnie ciekawość, czy jestem w stanie to zrobić, a nie myśl, że muszę to zrobić za wszelką cenę. Taka wyprawa pochłania ogromne koszty. Czuł się pan odpowiedzialny za to, żeby jednak wrócić z tarczą? Na szczęście wyrosłem z takiego podejścia. Dystans do tego, co się robi i umiejętność śmiania się z tego są kluczowe. Bez tego takie wspinanie się mogłoby być bardzo ryzykowne. Po raz pierwszy pojechał z wami lekarz. Ile zmieniła obecność na wyprawie pani doktor? Kiedy przyszło rozprężenie, to połowa osób nagle się rozchorowała. Chcieliśmy mieć lekarza, bo towarzyszyła nam ekipa filmowa, która nie miała doświadczenia w górach. Dla nich ta wyprawa była bardzo trudna, więc uznaliśmy, że zabranie ze sobą lekarza będzie rozsądne. Po drodze chciał pan omijać niektóre obozy, żeby działać szybciej? Dochodziliśmy z bazy do obozu drugiego. Potem założyłem obóz przejściowy na wysokości 7000 metrów, który następnie zlikwidowałem i przeniosłem na Przełęcz Południową, na 8000 m. W sumie wyglądało to tak, że ruszaliśmy z bazy do obozu drugiego, potem przechodziliśmy do czwartego i stamtąd atakowaliśmy szczyt. Ile razy był pan w obozie czwartym? Byłem tam trzy razy: w trakcie aklimatyzacji, przed nieudanym atakiem i potem, kiedy atak zakończył się sukcesem. Dla mnie wygodniej byłoby wchodzić z obozu drugiego na szczyt, ale warunki były tak trudne, że stało się to niemożliwe. Czemu to byłoby wygodniejsze? Nie musiałbym spać, gotować i jeść na takiej wysokości. Ile czasu spędził pan w tzw. „strefie śmierci”? Zależy, jak to liczyć. Do obozu czwartego dotarłem około godziny 12. Przespałem się tam i wyszedłem o 11 następnego dnia. Na wysokości 7900 metrów i wyżej spędziłem ponad 24 godziny. Dopóki człowiek nie podejmuje ekstremalnego wysiłku, to może tam przebywać. Jeśli torujesz i poręczujesz drogę, to zaczyna się zabawa. Jak się pan czuł powyżej 7900 metrów? Spędziłem tam dużo czasu, bo warunki były trudne. Jeśli musisz forsować drogę na wysokości powyżej 8000 metrów, to twoje ruchy są wolniejsze niż w normalnych warunkach. Warto sobie wyobrazić, że nawet wyjście na Rysy czy Kasprowy Wierch po pas w śniegu byłoby bardzo męczące, a tutaj byliśmy cztery razy wyżej. Trzeba znać swoje możliwości. Kto z panem wszedł na szczyt? Jedynym, który ze mną wszedł, był Dawa Szerpa, którego nazwaliśmy „Speed Dawa”, bo był silny i dobrze radził sobie w górach. Dzięki niemu udało mi się wejść, bo nie wiem, czy zdecydowałbym się na atak samotnie. Bałbym się, że jeśli nie zaporęczuję drogi, to w razie kłopotów, przy braku widoczności, nie będę miał drogi odwrotu, a pogoda nie była idealna. Od strony Chin cała ściana tonęła w chmurach i istniało ryzyko, że wszystko się przeleje na stronę nepalską. Z Polski poleciała część ekipy, ale jak trafił tam Dawa Szerpa? Już lecąc do Nepalu, mieliśmy wybraną i skompletowaną miejscową ekipę, która miała z nami działać w górach, być dla nas wsparciem. W Polsce zostali ludzie, którzy zarządzali całą wyprawą, a tam potrzebowaliśmy silnych gości, którzy poradzą sobie w trudnych warunkach. Byliśmy pod Mount Everestem o tej porze roku jedyną wyprawą, więc nie mieliśmy możliwości „doklejenia się” w razie czego do innych himalaistów. O wszystko musieliśmy zadbać sami. Z Szerpami spotkaliśmy się w Katmandu i razem ruszyliśmy w góry. Na takiej wysokości tylko Dawa Szerpa mógł pana ostrzec, że dzieje się z panem coś złego i trzeba wracać. To ja zarządzałem czasem, miałem wyznaczone deadline’y. Na szczyt musieliśmy wejść najpóźniej o 15, a gdyby to się nie udało, to byśmy zawracali z drogi. Od tej pory zostawały nam tylko trzy godziny światła dziennego, więc i tak nie za dużo czasu. Mam predyspozycje do działania w wysokich górach, szybko się aklimatyzuję. Wysoką wydolność zawdzięczam temu, że od wielu lat jestem związany ze sportem Tyle wysiłku, żeby pobyć na dachu świata kilkanaście minut. To frustruje? To środowisko jest tak trudne i surowe, że jeśli jest już późno, to nie ma się ochoty tam siedzieć, tylko w miarę sprawnie trzeba schodzić ze szczytu. Na pewno miło byłoby zostać tam na dwie godziny, popatrzeć na widoki, ale w takiej sytuacji trzeba się cieszyć z tego, że w ogóle była na tyle dobra widoczność, że działanie w górach było możliwe. Taki sukces trzeba udokumentować. Kto niósł aparat? Obaj mieliśmy kamery, więc udało się zrobić na szczycie kilka zdjęć. Miałem też ze sobą polską flagę. Nie brałem telefonu. To nie miało sensu, bo w tak niskich temperaturach urządzenie raczej nie będzie działało. Kolory na twarzy, co widać na zdjęciach, mieliśmy szalone: zimno, wysiłek, brak snu przez dwa dni zrobiły swoje. To się odbija na wyglądzie. Podobno nie chce się jeść? Przez całą dobę wypiłem pół litra wody i zjadłem batonik. Jestem przystosowany do funkcjonowania w takim trybie. Jestem wolniejszy, ale mam stały poziom energii. Robił pan badania, dlaczego pana organizm jest wyjątkowy? Mam predyspozycje do działania w wysokich górach, szybko się aklimatyzuję. Wysoką wydolność zawdzięczam temu, że od wielu lat jestem związany ze sportem. Trzeba jednak cały czas trenować i ćwiczyć. To daje podstawy do sprawnego wspinania się. Narty bardzo przeszkadzają we wchodzeniu? Jeżeli wieje, jest stromo, trafia się na bardziej techniczne fragmenty trasy, to na pewno przeszkadzają, ale chodzę z nimi już od tylu lat, że się przyzwyczaiłem. Szerpa schodził ze szczytu, a nie zjeżdżał? Tak, on schodził na nogach. Na przedwierzchołku czekały na nas kolejne trzy osoby, które wspólnie z nim zeszły na dół. Po zejściu ze szczytu spał pan na wysokości 6400 metrów. Po wyjściu ze strefy śmierci noc na takiej wysokości jest bezpieczna? Tak, to już są dobre warunki. Następnego dnia miałem zjeżdżać przez Icefall, a żeby to się udało, musiałem tam się pojawić wcześnie rano. Dlaczego? Ze szczytu Nuptse i z ramienia Everestu schodzą lawiny, jest ciepło, lodowiec się w takich warunkach łamie. Kiedy pojawiało się słońce, robiło się wręcz niebezpiecznie, otwierały się szczeliny. Rano jest jeszcze twardo i można przemykać się cienkimi nitkami, mostami śnieżnymi. Jak Szerpowie podeszli do pana osiągnięcia? Dla nich to też było wydarzenie, czy nie są zbyt wylewni? Szerpowie są pod wielkim wrażeniem, jeśli ktoś jest w stanie im pomagać w górach, forsować z nimi drogę albo jeździć na nartach w takim terenie. Tym zdobywa się ich szacunek. Nie wyobrażali sobie, jak można zjechać na nartach z Mount Everestu. Myśleli, że to jest niemożliwe. Znam tych ludzi od lat, pomagam im, więc mam z nimi dobre relacje. Staram się ich dobrze, po partnersku traktować, a oni odpłacają się tym, że traktują cię jak swojego. Zabrał pan z Polski kombinezon, na którym były nadrukowane obrazki narysowane przez dzieci. Udało się w nim wejść? Niestety na obóz drugi zeszła lawina. Przesunęła namiot, w którym zostawiłem tamten kombinezon. Nie byłem pewny, czy go znajdę, więc zabrałem ze sobą drugi. W drodze powrotnej zabraliśmy ten z rysunkami ze sobą. Kiedy się osiągnie coś takiego, to co jeszcze może być wyzwaniem? W górach jest cały czas dużo rzeczy fajnych do zrobienia i wcale nie musi być „wyżej”, żeby było „lepiej”. To nie jest wyznacznik czegokolwiek. Jest coś takiego, co może rozbudzić wyobraźnię ludzi? Ośmiotysięczniki tak właśnie działają. Jest Antarktyda, są peruwiańskie Andy. Jest dużo ciekawych miejsc, nawet mnóstwo niezdobytych szczytów. A ja czuję, że moje umiejętności pozwalają mi na dokonywanie zupełnie nowych rzeczy.
    2 punkty
  29. 2 punkty
  30. O dżizes… no jak mogłeś… jak mogłeś przegapić taki blamaż… 😉 usunęłam go z moich nośników, więc go nie zamieszczę, jest jakieś 3 może 4 strony wstecz
    2 punkty
  31. Wiem, ze chodzi o trase pod luxem w CG ale sformulowanie "1600m w gore" jest mocno naciagane.
    2 punkty
  32. 24.10 - 28.10 mam 2 ostatnie miejsca na inaugurację sezonu narciarskiego w Sölden - razem z pucharem świata. Startujemy komfortowym busem z Bydgoszczy przez Wrocław, można też się zabrać ze Szczecina i Berlina. Mieszkamy w sprawdzonych apartamentach z basenem krytym i kompleksem saun w cenie !!!!! Koszt dojazdu i noclegów z wyżywieniem HB śniadania i obiadokolacje to tylko 1600 zł, dla kupujących promocyjną tańszą sezonówkę 200 zł taniej !!!! 10.04 - 18.04 Na zakończenie sezonu mam propozycję wyjazdu do uważanego przez wielu za najlepszy ośrodek na świecie Espace Killy - Val d'Isere / Tignes z gwarantowanym śniegiem i 300 km tras i 2 lodowcami , gdzie szusujemy na 3456 mnpm. Koszt dojazdu , 7 noclegów i 6 - dniowego karnetu na całość to : a) apartamenty 4 i 6 osobowe na stoku w Val d ' Isere od 3500 b) apartamenty 4,6 i 8 osobowe w nowej lux rezydencji 4* z basenem, sauną, jaccuzi, łaźnią parową w Tignes od 3900
    2 punkty
  33. Największy Citroen Jumper L4H2 z pojedynczymi rozkładanymi do pozycji leżącej fotelami...
    2 punkty
  34. https://bielskiedrogi.pl/informacje/19749-foto-to-jedna-z-najpiekniejszych-drog-w-polsce-w-czwartek-otwarcie-nowego-fragmentu-s-1
    2 punkty
  35. To by mi Chełmoński wyszedł - tematycznie ok ale nie ta kreska... może lepiej Fałat - byłoby geograficznie bliżej 😉
    2 punkty
  36. Niestety był. Formalnie kundel bo papierów na niego nie miałem. Myślę jednak że od wzorca american pitbull terrier nie odbiegał. Nie wiem czy u nas to nie jest jedna szuflada co amstaff. Za małolata to wiesz była mocna podnieta... Później z wiekiem inaczej już na to patrzyłem. To był mój przyjaciel. Dlatego nie chce już zwierzaków bo za bardzo się przywiązuję. Pozdro
    2 punkty
  37. Masz rację - nie znam, albo może z innej strony niż np. Ty. Jestem i mieszkam w takiej typowej wsi. Kotów u nas pełno, ale nie naszych. Matula jest wściekła bo robią sobie ścieżki po jej ukochanym ogrodzie i srają gdzie popadnie. Może dlatego takie uprzedzenie. Rotacja w psach na wsi też spora... Jak żył sąsiad to co jakieś 2-3 lata był u nich inny pies i każdy niby wieszał się na siatce(kołek w łeb i do dołka). Tu jest inna mentalność ludzi. Bramy pootwierane, zwierzęta głodne. Kilka razy psy zagryzły nam kaczki. I to nie wina psów tylko ich właścicieli. Szkoda gadać....
    2 punkty
  38. Trzeba było jeszcze jakiegoś bociana i wieśniaczkę wstawić w AI. pozdro
    2 punkty
  39. Psiarstwo to choroba psychiczna. Nie wiem jak można zwierzęciu przypisywać ludzkie cechy i traktować go jako rodzinę. Jak widać niektórzy nie mają takich problemów. Psy, drugi po kotach najbardziej wk_____y gatunek zwierzęcia. Nie ogarniam jak można takie coś trzymać w domu, zwłaszcza jakieś małe, głośno szczekające coś. Za to rasy agresywne są często odzwierciedleniem bezmózgowia właściciela.
    2 punkty
  40. Cześć Damian, może zadzwonię do Sebastiana i się zapytam. Ale by się zdziwił... Swoją drogą świetny narciarz i świetny człowiek, nie wiem czy się poznaliście. Pozdro
    2 punkty
  41. A ten bok też wzmacniasz? Może on byłby najważniejszy?
    2 punkty
  42. Ale ty nie zatrzymujesz się poprzez wywrotkę 🤣⛷️
    2 punkty
  43. Powiedz to młodym ludziom, dla których istotną różnicę stanowi to czy płacą za metr kwadratowy 9 tys. zamiast 13 tys. zł. Idąc tym torem rozumowania, to generalnie zakup jakiegokolwiek mieszkania w mieście jest pozbawiony sensu, gdyż za podobne pieniądze można wybudować domek na wsi wraz z zakupem działki. Ceny mieszkań w Polsce są absurdalne, całkowicie oderwane od realnej siły nabywczej nawet całkiem dobrze zarabiających osób. To determinuje cały szereg innych zjawisk społecznych, w tym problemy demograficzne. Jakbym był teraz w wieku dwadzieścia kilka lat to bym w życiu nie planował założenia rodziny, wiedząc, że moja roczna pensja starczy na 6 m kw. mieszkania.
    2 punkty
  44. Ooo, temat idealny dla smakoszy Ja od kilku miesięcy zamawiam właśnie Czerwony kawior w Polsce z jednego sklepu online i naprawdę warto! Kawior z łososia jest świeży, pięknie pachnie morzem i ma idealną teksturę – żadnej papki czy przesolenia. Pakują go w eleganckie słoiczki, więc świetnie wygląda też na stole. Dodatkowo przychodzi dobrze schłodzony, więc nie trzeba się martwić o transport. Idealny do blinów, tostów albo po prostu z łyżeczki z kieliszkiem bąbelków
    2 punkty
  45. To prawda, ale tu o czerwony kawior chodzi, czego się nie robi dla tej czerwieni...
    2 punkty
  46. No proszę. 26 września stan ON jak na zdjęciach wyżej. 14 października - ON wystawił armatki. Może mają w końcu ambitny cel, kręcić dłużej jak 2 tygodnie w sezonie?
    2 punkty
  47. Twój przodek musiał być. Szacun. Odziedziczyłeś po NIM miłość do gór i nart w młodych latach, Też się wspinał i zjeżdżał na nartach przed 30 stką a później już tylko o tym pisał. Był rówieśnikiem mojego dziadka, który walczył z Francuzami w 1 wojnie
    2 punkty
  48. wieczorny nastrój w kolebce kultury europejskiej
    2 punkty
  49. 1 punkt
  50. Jak to? Przecież to był człowiek o bardzo zbliżonych do Twoich poglądach. Też pewnie kult wojenki mu przyświecał... Czyżbyś nie rozumiał wymowy swoich postów, że się tak miotasz?
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...