Ranking
Popularna zawartość
Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 12.11.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Oki, to trzymamy się obranej, historycznej linii. W czym super pomocna jest tabelka od @Maciej S 1955 - Kruckenhauser Wedeln "robi" show w świecie narciarskim. "...tylko szczególnie ważne, a nawet kontrowersyjne aspekty miały zostać zaprezentowane. Tylko Austria i kraje nordyckie spełniły tę prośbę. Pokazy rozpoczęła Austria. Grupa młodych zawodników zaprezentowała nową technikę slalomową, skopiowaliśmy merdanie psiego ogona. 9 młodych instruktorów oglądało pokaz i zadaniem było się tego nauczyć. Poszło świetnie, a oklaski są tak niezapomniane, jak szok wszystkich narodowości, bo tak doskonała praca nóg była niesłychana. Wszyscy machają! Totalne zwycięstwo techniki pracy nóg. Mimo uznania przez wszystkich, zdecydowania większość ekspertów dawała szansę tej technice tylko wśród narciarzy wyczynowych, jednak wielu, także dyskretnie próbuje. W roku 1957 kolejne InterSki, Francja i Szwajcaria nadal rotacja. Austria rozwijany i udoskonalony wedeln. 1959 (kwiecień) i kongres w...Zakopanem. Z uwagi na bardzo trudne warunki śniegowe, ta impreza to głównie wykłady i prezentacje w salach. Dla krajów wschodnich wszystkie tematy techniki i metodyki były interesujące. Największe uznanie znów dla Stefana Kruckenhausera, a entuzjazm wzbudził jego "Wedelfilm". Śmig pojawia się według tabelki w 1967, a przed tą datą mamy InterSki 1965 w Austrii. 22 kraje w tym pierwszy raz Japonia, która przedstawia dokładnie szkołę...austriacką. W ślady Austrii idą USA, Francja nadal trzyma się technik rotacyjnych. Kruckenhauser wzbudza poruszenie środowiska instruktorów, proponując skręt szeroki. Zarzuca mu się próbę odejścia od estetycznego stylu jazdy.9 punktów
-
Mając 18 lat, już z tytułem sternika jachtowego, uczestniczyłem w rejsie na Bałtyku na małym żaglowcu typu Vega, ok. 80 m2 żagla. Przybrzeżny rejs od portu do portu. Wypłynęliśmy ze Świnoujścia i skierowaliśmy się na wschód. Każdego wieczoru dopływalismy do jakiegoś portu, a rankiem startowaliśmy dalej. Koniec września, pogoda początkowo niezła. Dobiliśmy do Łeby i następnego dnia, już tylko w 4 osoby (pozostałe 4 pojechały do domu) ruszyliśmy w drogę powrotną. Nie powinniśmy jak się wkrótce okazało, bo pogoda zrobiła się niebezpieczna. Zaczęło mocno wiać. Ale kapitan podjął taką decyzje, czas naglił. I niedługo po wyjściu z portu dopadł nas potężny sztorm. Nie dało się już wrócić, trzeba było płynać dalej z max. zrefowanymi żaglami. Siła wiatru podobno osiągała 12 w skali Bouforta, a więc prawie huragan. Do tego deszcz, to akurat drobiazg, i potężne fale. I tylko 4 ludzi do obsługi. Dwóch kładło sie spać, a dwóch pozostałych na pokład. Teoretycznie, bo wkrótce okazało się, że jednego z nas, a nie byłem to ja 🙂, dopadła panika. Nie pomagały żadne argumenty, w tym te siłowe. Klasyczny tzw. stupor. Milczący, nieruchomy, z zaciśniętymi wargami, z przerażeniem w oczach. Faktem jest, że warunki dla siedzącego przy sterach były naprawdę przerażające i wcale nie było to określenie nadmiarowe w tamtych okolicznościach. Wycie wiatru, podnoszący i opadający jak łupina na wielkich falach nasz mały stateczek, do tego zalewajacy nas od góry deszcz i łamiące się fale. Musieliśmy sobie radzić w trójkę. Siedząc za sterem miałem jak najgorsze myśli. I wtedy zrozumiałem, że nie wszyscy dają radę w naprawdę trudnej sytuacji. I do dziś myślę, że jak na 18-latka było to zbyt mocne, intensywne przeżycie.8 punktów
-
Cypr i Cypr Północny na rowerze Dlaczego tam i to teraz? - blisko i tanie loty (dostępne Katowic i Wawy, w Wro akurat była przebudowa lotniska) - umiarkowanie ciepło (jak polski lipiec) - piękne plaże i ciepłe morze - sporo atrakcji architektonicznych - bardzo interesująca (choć smutna) najnowsza historia - a też ciekawe inne, już bardziej odległe dzieje - granaty, figi, mandarynki, pomarańcze walające się przy drogach, wyciskany sok z granatów za 5E - bajka. - inne kulinarne odkrycia albo chociaż odmiany Dlaczego rower? Pytanie retoryczne... ale odpowiem. Bo to najlepszy sposób dogłębnego poznania. Udało się nam dotrzeć tam gdzie samochody nie dojadą, a na piechotę byłoby za długo. W 8 dni zrobiliśmy pętlę około 550 km i 6000 m verticalu. Dwa dni były przeznaczone na atrakcje turystyczne i tam zrobiliśmy symboliczne 50 km. Czyli w pozostałe wychodziło po jakieś 85 km i do 1000 m verticalu (bardzo nierówno rozłożonego). Przy krótkim dniu, i jednak sporym udziale terenu, była to dość wymagająca wycieczka. Ostatni 9-ty dzień spędziliśmy perpedes: na zwiedzaniu, rejsie do wraku i fotograficznych poszukiwaniach. Jaki rower? Pożyczyliśmy HT-ki, 29", na 2,4", 1x10. Niby dobrych marek (Trek, Cannondale) ale najbardziej budżetowe jak się da. Hamując dwoma heblami na raz, było dużo gorzej jak u mnie na jednym. Ale geometria pasowała, siodełka też. Rowery były niefachowo przygotowane, miały fatalne zestawy naprawcze. Co do narzędzi należy się wytłumaczenie, że w bagażu pokładowym, a taki tylko mieliśmy nie można ich przewozić. I faktycznie kontrola skonfiskowała parę zestawów kolegom. Odważyłem się tylko zabrać pompkę mtb Lezyne, co było dobrym ruchem. Dostaliśmy po dwie dętki zapasowe, bez łatek. I to był element krytyczny. Plażing W momencie, gdy w Polsce jest zimno i brakuje słońca, cofnięcie się w czasie o te 4 miesiące było bardzo kuszącą perspektywą. Choć opowieści o tym jak to fajnie jest zatrzymać się na morskie kąpiele na początku przyjmowałem sceptycznie. Jakoś mi to razem nie siedziało. Do pierwszego razu! Kapitalnie to zadziałało - chłodzenie, rozluźnienie całej sylwetki. A też trzeba powiedzieć, że niektóre miejsca okazały się zjawiskowe. Wobec tego zaliczaliśmy (jak tylko można było) kolejne punkty raz lub nawet dwa razy dziennie. Kradło to nam sporo czasu, więc z Kamilem braliśmy wałówkę ze sobą aby nie tracić go jeszcze na restauracje.6 punktów
-
6 punktów
-
Tu masz mnie z 2019, czyli tylko 6 lat temu. 🙂 Kiepsko nagrany przez żonę. Nie przyłożyłem się. 🙂6 punktów
-
Jest ogromna nadzieja, że jeszcze w tym roku będziemy mieli komu kibicować w PŚ w SL. Świetny wywiad. Fantastyczna dziewczyna. Ja już trzymam kciuki.5 punktów
-
Ciągle mam nadzieję, że spotkamy się na stoku. Może choć na forum pojedziemy razem. A.D.2016 Mój film.mp45 punktów
-
Głupota kierowcy. Wzywa się karetkę, a nie zabiera ze sobą. A jeżeli poszkodowany ma jakieś urazy wewnętrzne, tylko na skutek adrenaliny o tym nie wie i w drodze na pogotowie zejdzie? Co wtedy? Druga sprawa, jak na izbę przyjęć przywiezie go karetka z wypadku komunikacyjnego, to duże prawdopodobieństwo, że zrobią mu badania na cito. Jak go ktoś przywiezie, to prawdopodobnie będzie okupował kolejkę.5 punktów
-
Adaś, moja Żona odeszła z naszej firmy 1,5 roku temu. Chciała robić inne rzeczy, drukarnią już była zmęczona. Bez SM i nowoczesnych systemów przekazu, tkwiła by tam, gdzie 1,5 roku temu. Rok jej zajęło stworzenie i nauka tego wszystkiego, ale widać światełko w tunelu. Jutro jedzie kolejny raz do Wa-wy na sympozjum w roli prelegentki, a w TVN i Polsacie ma nagrywki cyklicznie. Największe kumpele to obecnie Agata Młynarska i Dorota Szelągowska. Robią wspólnie projekty. Bez koneksji, tylko uporem jest w miejscu w którym jest. No i kasa zaczęła się pojawiać, bo przez rok były tylko koszty. Zrobiłeś film pilotażowy, wymagał liftingu, ale kamera Cię lubi. Jeszcze jak masz coś mądrego w fajnej formie do przekazania, to połowa sukcesu. Zwardoń daje Ci ograniczone możliwości, ale ... internet wprost przeciwnie. Przyj do przodu, póki masz chęci i siłę. Może z tego coś naprawdę wartościowego się urodzić, czego oczywiście Ci życzę. pozdro5 punktów
-
Szkoły jazdy na nartach są różne ale żaden spotkany do tej pory instruktor nie powiedział mi tego co Marek. Jedziemy na nartach oczywiście karwingowych i stawiamy je na krawędzi aby skręcić. Mamy "ustaloną " fazę skrętu i ten element jest .......pomijany. Jedziemy na krawędzi i już. Tymczasem można tu popełnić wiele błędów. Marek uzmysłowił mi aby cały czas w tej fazie jazdy szukać balansu przód-tył. On to nazywa "baw się". Ponieważ teren nie jest syntetycznym "stołem" musimy cały czas pracować i aktywnie szukać idealnego trzymania krawędzi. Nigdy od nikogo poza nim tego nie słyszałem a to moim zdaniem jest konieczne dla perfekcyjnego zakrawędziowania. Często o tym piszę bo uważam, że to kluczowy element jazdy na współczesnych nartach. To wstęp i warunek konieczny do zacieśniana skrętu, szukania dynamiki i niskiego zejścia. p.s. to było ponad 20 lat temu i działa do dziś .5 punktów
-
Dlatego napisałem, że ociera się skręt sportowy. Oczywiście, te 2 przykłady, są powiedzmy skrajne, ale umówmy się, ma to na celu uwidocznić różnicę. Oba te przypadki są prowadzone po łuku, jednak zmiana kierunku jak i sposób jazdy po łuku jest zgoła inny. Jazda powiedzmy mojego typu, to jazda stricte na krawędziach gdzie skręt jest wysoko rozpoczęty na krawędzi a całość jest oparta tylko o geometrię i tyle ile z tej geometrii ja potrafię wycisnąć. Ale taka jazda jest możliwa tylko przy pustych i dość szerokich stokach, w szczególności, że z reguły jeżdżę na nartach dłuższych mniej taliowanych. Ale przecież to o czym opowiada autor filmu jest stosowane powszechnie. Generalnie to w większości, w zależności od potrzeby jest jazda pomiędzy czystą na krawędzi a krótkim śmigiem. To się przenika. Moim zdaniem pytanie brzmi. W dobie mechanicznie przygotowanych stoków czy krótki skręt ma być na początku nauczany z rozszerzeniem o śmig, czy też na odwrót. Ja osobiście że klasyczny śmig jest dużo bardziej uniwersalny niż krótki skręt, ale patrząc na obecne narciarstwo, to nie wiem czy nie lepiej dla nas, jak zaczną od jazdy na krawędziach, bo po 12 będą względne luzy na stoku. Tak było na Moltku na wiosnę, Mikoski i Lexi potwierdzą. Nie było komu chuju powiedzieć. pozdro5 punktów
-
Może i tak, ale jest jak jest. 🙂 Śmig to, jak podsumował Mitek, seria krótkich skretów wykonywanym w linii spadku stoku (swoją drogą gdy ktoś śmiguje po skosie to już nie śmig? :)) z kontrolą prędkości. Jakąkolwiek techniką. Najczęściej mieszaną z elementami jazdy na krawędziach i ześlizgu. Niedługo, jak rozumiem, problem nazewnictwa zniknie, bo zniknie termin "śmig" z polskiego programu nauczania. I jak i czy będziemy używać terminu śmig będzie zależeć od nas. 🙂 Odnośnie Jet-a pokazanego przez Pawła. Pokraczny, przesadzony, fakt, ale trzeba rozumieć kontekst. W 1966 odbyły się mistrzostwo śwata w narciarstwie alpejskim w Portillo w Chile. Wszystkie (sic), powtarzam, wszystkie złota medale, czyli w sumie 8, w konkurecjach męskich i damskim zdobyli Francuzi (i oczywiście Francuzki posługując się nowomodą :)). Do tego większość srebrnych. Tylko w zjeździe wygrała Austriaczka, ale wkrótce oddała medal, gdy wyszło, że jest, jak byśmy to dziś powiedzieli, interpłciowy. To był kataklizm i wszyscy zaczęli sie zastanawiać dlaczego tak sie stało. I słusznie wymyślono, że to dzięki francuskiej technice jazdy "avalement". Polscy geniusze z PZN przejęli to do programu, ale bez zrozumienia istoty rzeczy i wyszły pokraczności w rodzaju "techniki odchyleniowej". Istotę prawdziwego "avalement" (po francusku - pochłonięcie) świetnie opisał Maciek. Zacytuję: Jet to faza skrętu polegająca na wypchnięciu stóp to przodu w sekwencji: energiczne podciągnięcie ud ( albo pochłonięcie rzeczywistej muldy) , antycypacyjne wbicie kija i silne oparcie się na nim, wyrzucenie stóp do przodu ( to ten jet) połączone, zakończone ruchem skrętnym stóp ( obrotem narty) narty opierają się na krawędzi i tułów dogania narty. Miałem to szczęście/nieszczęście uczestniczyć w kursie I, gdy obowiązała ta technika. Wariactwo. Technika wymaga mocnego podparcia tyłu podudzi w pewnej fazie skrętu. Klasyczne buty narciarskie, dostosowane do klasycznego stylu takiego podparcia nie umożliwiały. Pojawiły się już nowe z wyższymi tyłami, ale większość jeździła w starych. Jak sobie radzono? Wkładano do tyłu butów coś w rodzaju długich łyżek, takich którymi posługujemy sie do wkładania zwykłych butów, i tym samym zapewniano sobie podparcie. Do tego wypaczono technikę jeżdżąc cały czas w pozycji sedesowej. Na stokach pojawiły sie całe rzesze pokrak, które myśleli, że są super modne i nowoczesne. Na szczęście jak szybko przyszło tak szybko poszło. Nawet nie wiem kiedy zmieniono PN, bo nartami na kilka lat przestałem się poważnie zajmować.4 punkty
-
Ostatnio był powtarzany na TV Kultura. Nie oglądałem tym razem, bo już go znałem. Muszę przyznać, że zrobił na mnie duże wrażenie. Jak niewiele innych filmów w życiu. Tytuł oryginału, dużo bardziej trafny niż ten z polskiej wersji, to "Force Majeure". Wyrażenie francuskie, coś w rodzaju naszego "Siła wyższa". Młoda para z dziećmi jedzie na narciarski tydzień do Francji (Les Arcs). Pogoda sprzyja, kwatera wygodna, ot - rodzinna, narciarska sielanka. W tle cały czas słychać arcydzieło: 4 pory roku Vivaldiego. Nie, nie "zimę", ale "lato". 🙂Sielanka kończy się dramatycznym epizodem. Na siedzących, konsumujących i popijających na tarasie turystów spada nagle lawina. Nawet nie ona sama, ale mocny jej śnieżny podmuch. Wygląda to katastrofalnie. Co robi facet - mąż i ojciec? W odruchu łapie telefon i ucieka. Samotnie! Po chwili wszystko sie uspokaja, lawina nie narobiła ludziom innych szkód niż moralnych. Facet wraca do rodziny. Ale nic już nie będzie takie jak wcześniej. Film daje do myślenia i stawia pytania. Np. jak ja bym się w tej sytuacji zachował? Czy w pierwszym odruchu ratowałbym rodzinę, np. zastawijąc ją własnym ciałem. A może właśnie uciekłbym tak jak ten na filmie? To w końcu odruch, instynkt. Człowiek wtedy nie myśli, nie planuje. Czy w życiu zdarzyło mi się coś podobnego? Tak, zacząłem sobie przypominać i wyszukałbym ze 2-3 przypadki, choć nie tak dramatyczne jak na filmie. I w jedym z nich do dziś nie jestem zadowolony ze swojej reakcji. Czy kobieta po takich przejściach może być razem z takim mężem? Nawet nie chodzi o samo wybaczenie, ale nieznośne przekonanie, że ten człowiek to tchórz, na którego w sytuacjach skrajnych nie można liczyć. I co dalej ze wspólnym życiem? I na koniec refleksja, że w życiu mogą nas w każdej chwili spotkać owe "force majeure", nispodziewane, nagłe przypadki, na które nie jesteśmy w żaden sposób przygotowani. Ba, nawet nie przypuszczamy jak się wtedy zachowamy. Może moralnie bardzo źle.4 punkty
-
Dorzucam jeszcze dla rozrywki wycięty fragment z filmu K. Szczęsnego z roku 2002 r. Jakość kiepska. Dotyczy A. Cigolla, jej jazdy i rozmowy ze Szczęsnym. Trochę już pachnie myszką, ale przeważnie aktualne. Nie piszcie ani nie myślcie źle o panu Kazimierzu. Od dawna nie ma go wsród nas.4 punkty
-
Kiedyś styl Reillego bardzo mi się podobał, dalej chłop wg mnie jeździ świetnie pokazowo. Widać na jego stronce certyfikacje na poziomie PSIA Level 3 między innymi, a ukierunkowany jest na jazdę demo/pokazową, taki kierunek sobie obrał. Dodając niski wzrost, idealną separację i świetnie wypracowaną technikę, wygląda to tak jak wygląda, moim zdaniem bardzo solidnie. Świetnie prezentuję krótki skręt, nazwijmy to śmigiem carvingowym przy bliskim ustawieniu stóp. Na innych filmach też super jedzie średni i krótki skręt oczywiście już stojąc szerzej. To, że jeździ po idealnie równym i nachylonym stoku, no cóż kto by nie chciał. Niech dalej nagrywa bo robi to świetnie. Poniżej przykład chłopaków jeżdżących w zupełnie innych warunkach, myślę, że po tak płaskim stole jak Reilly, po kilku dniach wspólnej jazdy złapaliby podobny flow, jak nie szybciej 😉 Teraz pytanie, kto ma lepszy styl?4 punkty
-
4 punkty
-
Adaś, ja mam nieco inny ogląd na to, mam inne zdanie nieco. Zawsze staram się wejść w "cudze" buty, zanim wyrażę jakieś zdanie. Patrzymy zwykle ze swojej i tylko swojej perspektywy, bez zastanowienia, co powoduje, że czyjeś myślenie jest inne. Załóżmy że nie urodziłeś się na śląsku i nie jeździłeś kopalniokami w weekend na narty do Szczyrku, ale urodziłeś się przy popierdółce alpejskiej co ma 2000m wysokości i naturalną rzeczą jaka tam była po okresie przedszkolnym, gdzie w zimie standardowo były zajęcia na stoku (w Grebenzen, jak byłem, a Austryjscy nie mieli jeszcze ferii codziennie przyjeżdżał bus z dziećmi z pobliskiego przedszkola i jeździli na oślej łączce na nartach), Matula zapisała Cię do lokalnego klubu, gdzie jeździłeś w zimie po szkole codziennie na nartach przez pół roku. Po 10 latach jazdy postanowiłeś, jak paru Twoich kolegów pójść w Instruktorkę, bo sportowo, przy takiej konkurencji to nie było szans na sukces. Więc zrobiłeś wszystkie wymagane kursy i po paru latach zostałeś instruktorem. I następuje sytuacja, gdzie przybywają zagraniczni "Instruktorzy" o wątpliwych kwalifikacjach. O ile to nie koliduje z Twoim zawodem, to nie masz nic przeciwko (tzn. przywożą grupy, ślizgają się po stoku). Jeśli osoby odpowiedzialne nie panują nad szkoleniem, nie mają pojęcia jak się zachowywać na stoku (niebezpiecznie dla innych, nie mają pojęcia o poruszaniu się z grupa po stoku), zaczynasz się wkurwiać, ale ich nie opierdalasz, bo są odpowiednie od tego służby, które grzecznie zwrócą im uwagę. Gorzej jak jakiś cwaniaczek stanie pod stokiem i zaczyna Ci zabierać klientów w imię wolności gospodarczej i otwartych granic (sam miałeś takie spięcie, a wiem z kim). Wiec się nie ma co dziwić, że skoro mamy uczyć legalnie, to nasze kwalifikacje i cykl szkoleniowy musi być identyczny jak alpejskich instruktorów. Jeśli wszyscy z nich potrafią jeździć sportowo, bo pewnie 99% wywodzi się ze sportu, to nasze dywagacje na ten temat nie mają znaczenia. Trzeba im pokazać, że nie jesteśmy gorsi, a nie, co chyba leży w naszej naturze, że jesteśmy lepsi. Wyniki sportowe mówią same za siebie. Są to potęgi, z których trzeba czerpać wzorce, a nie krytykować i udowadniać, że chuja się znają. Szkolenie w PL. Po co tak rozbudowane? Dla kasy, być może. Ale nie byłbym sobą, gdybym nie spojrzał na to z drugiej strony. KD - Maks jak zgubił oznakę na stoku, to 2 dni płakał. To jest to coś co powoduje u dzieci determinację do dalszej jazdy i rozwoju. KD, KK, PI - to kasa dla LSN. To przecież oni to organizują. Ponadto to nabór nowych kadr organizowane lokalnie. CKMI i CKI CKIZ organizuje już SiTN. To on odpowiadając za wyszkolenie, wskazuje kto się nadaje, a kto nie. Dalsze stopnie - to już stopnie międzynarodowe. Tu nie ma możliwości wypuszczania ludzi przeciętnych. IZ to gość, którego mają szanować wszędzie, bez uśmieszków, że jest z Polski, czy Węgier itp. - czyli krajów niealpejskich. To mają być narciarze kompletni, a ich wiedza nie ogranicza się tylko do nauki początkujących. Mają jechać w Alpy i z kolegami z krajów alpejskich wypierdolić w góry, zjechać wszędzie bez ułomności, mieć wiedze o wielu rzeczach i niebezpieczeństwach, a przy okazyjnych zawodach nie ciągnąć ogonów. Trenerka, to też nie łatwa sprawa, bo tu wiedza jest inna. Trener to instytucja co organizuje cały cykl szkoleniowy, od motorycznego poprzez treningowy. Więc trochę ma inne zadania niż Instruktor. Ale w niektórych dziedzinach się one przenikają. Też to nie jest tanie i także na to trzeba sporo czasu poświęcić. pozdro.4 punkty
-
"Tyle wiemy ile nas sprawdzono" a prawdopodobnie jeszcze mniej... Głowa to bardzo złożony układ z wieloma ośrodkami, które nagle mogą przejąć kontrolę i dać sygnał do ucieczki lub innego zachowania. Ja sam dwukrotnie w życiu doznałem widzenia tunelowego, gdy mój umysł uznał, że grozi mi utrata życia. Nie prosiłem go o to - nagle się samo włączyło. Oczywiście bardzo pomogło. Od tego czasu bardzo podejrzliwie patrzę na zawartość swojego czerepu. Nie wiadomo co tam tkwi. Może jakieś uśpione demony. Może nigdy się nie ujawnią. Oby. Jedna drobna zmiana równowagi białek może z nas wyprodukować kogoś zupełnie innego. Wiemy to przecież po różnych chorobach. Z tego szerszego tła, trudno "winić" bohatera i nadawać mu łatkę tchórza. Jest szansa, że w minimalnie innej sytuacji (załóżmy, że nie w ON tylko w czasie sztormu) byłby bohaterem. Ale nawet jeśli nie, to na ile możemy recenzować rezultaty działania "systemu 1" (w Kahnemannowskim ujęciu)? Jeśli jest dobrym człowiekiem, robił co się da dla rozwoju rodziny i ludzi wokół, to ta jedna chwila nie powinna go dyskwalifikować. Bo może do drugiej takiej nigdy nie dojdzie. Oczywiście trochę inaczej jest gdy działamy w obliczu potencjalnego niebezpieczeństwa. Wielokrotnie byłem w górach w sytuacjach potencjalnie niebezpiecznych. I nieraz widziałem absolutny spręż ekipy aby z tego wyjść. Widziałem też dwa, trzy razy tych co nie dali rady, bo panika zablokowała im możliwość działania. Niektórzy potrafili z tego wyjść (po jakiejś chwili), inni... no cóż - nie pójdę z nimi nigdy na żaden potencjalnie niebezpieczny temat. Ale nie skreślam ich jako ludzi. Po prostu w tym zakresie są tacy a nie inni. W życiu trafiają się o wiele bardziej destrukcyjne psychicznie sytuacje jak ta opisana. Na przykład długotrwała opieka paliatywna w warunkach domowych albo wojna. I nikt z tych, których to nie dotknęło nie ma prawa do ocen i recenzji poszczególnych zachowań. A ci którzy to przeszli... nawet tego nie próbują robić. Filmu nie oglądałem, mam nadzieję, że jest wielowarstwowy.4 punkty
-
Cze Paweł No gość stwierdza oczywistość w obecnym narciarstwie i punktuje różnice które nastąpiły samoistnie po zmianie sprzętu. Widzę, że Andrzej się odezwał, a miałem go podać za przykład jak osoby wyszkolone na nartach prostych zaadoptowały się do nart taliowanych. Oczywiście nie jest to taka forma jak prezentującego, bo jego krótki skręt już ociera się o jazdę sportową (daleko wypuszcza nogi, amplituda ciała jest większa, ale tak się jeździ SL na szeroko rozstawionych tyczkach, narty przede wszystkim jada po śniegu, a kontrola prędkości wynika nie z dohamowania a z poszerzenia toru jazdy i dłuższej jazdy w trawersie, której w przypadku klasycznym nie ma) Określiłem to jako modern śmig. Oczywiście są różnice, jazda w wersji nowoczesnej jest mniej energochłonna, płynniejsza. Ale ma też swoje wady, jeździ się szerzej, co daje nam kontrolę prędkości zjeżdżania w dół. Ale jak wspominał komentator - to jeden z wariantów krótkiego skrętu. Brakuje w tym materiale puenty. Gdzie ten nowoczesny krótki skręt stosować. Przede wszystkim na stokach, gdzie są max odsypy. W każdym zmuldzonym terenie taka jazda to klęska narciarza. Jazda z wykorzystaniem geometrii nart, to jednak jazda która ogranicza, a w muldach, gdzie te skręty są różne, bo wielkość i częstotliwość muld losowa, tak się jeździć nie da. Tutaj klasyk dużo lepiej się sprawdzi w znakomitej większości amatorów, bo ja osobiście widziałem kilka osób co skrętem ciętym jechali po muldach, ale to byli zajebiści narciarze i jest ich promil na stokach. Na rzeczonym materiale doskonale widać, że klasykiem można jechać dużo węższym kanałem a i intensywność skrętów może być wyższa. Różnica w tych skrętach jest widoczna, ale klasyk ma tą właściwość, je w tym skręcie długość i taliowanie nart mają mniejsze znaczenie do szerokości kanału w którym możemy jechać. Stąd nasz forumowy kolega Tomek bez problemu porusza się na GS Fis po cywilnych stokach. Jeśli miałby zastosować skręty typu 6, to obawiam się, że nawet w Alpach miałby problem ze znalezieniem pustych i tak szerokich stoków. Film ten doskonale obrazuje różnice, natomiast nie warto się zmykać na tylko nowoczesne techniki, bo ich wykorzystanie, szczególnie przez amatorów będzie miało ograniczone zastosowanie. Te nowoczesne skręty powinny być uzupełnieniem portfolio narciarza, a nie jego podstawą. Chyba że mamy zamiar być narciarzami jeżdżącymi w porannych godzinach na wylizanych stokach. pozdro4 punkty
-
3 punkty
-
Mam wrażenie że, dziś "śmig" to trochę taka .............."jazda figurowa" Sztuka sama w sobie dla sztuki. Śmig można oceniać na punkty 😉 Zawodnicy, na bramkach tak nie jeżdżą. Wiem, że tu przesadziłem bo tym typem skrętu bronimy się tam gdzie nie dajemy rady jechać tak jak byśmy chcieli 😉 Śmig to jedynie krótkotrwała konieczność stosowana wtedy jak nie da się jechać na krawędzi. Nie ma więc mowy o rytmicznych powtórzeniach. Oczywiście jest świetną wprawką do czucia i panowania nad krawędziami. Hipotetycznie zakładając, że mam rację, śmig .......nie istnieje 🙂 p.s. odbierzcie to co piszę jako konstruktywną prowokację.3 punkty
-
Koszykówka - jedyny sport w którym się nie odnajdywałem. Jeszcze trochę pamiętam czasy bez telefonów - najlepsze, beztroskie. Wtedy w cieplejsze pory roku haratało się w gałę a w te zimniejsze ping-pong. Stoły robione z desek oczywiście 😉 Podziwiam ludzi którzy czytają książki, ale to chyba nie dla mnie. Jedyne co ostatnio czytam to trochę skiforum😂 i chyba ze 3 razy inner.ski zacząłem czytać jak w nocy nie mogłem usnąć i niestety nie dokończyłem bo usnąłem 🫣 Jednak nie dlatego żeby mnie tekst Pana Marka nudził, po prostu był jak zaklęcie relaksujące 👍 Pozdro3 punkty
-
Cze Też lubię tego gościa, bo mówi ogólnikowo, ale mało ma filmów. Jego historia jest prosta, chodził do szkoły sportowej, gdzie nauczył się jeździć, nie tylko On. I teraz znając przeszłość takich osób, wiedząc ile czasu poświęcili na naukę, ile przy tym jest pracy, trzeba być idiotą, żeby się łudzić, że w niedalekiej przyszłości będziemy jeździć jak oni, będąc 2 tygodnie na śniegu w ciągu sezonu. Bo jeśli to może tak działać, to na chuj szkolenia zawodników. Wystarczy parę godzin z instruktorem i przeczytać cały internet. Najbardziej wkurwiają mnie wrzuty internetowych asów bez jakiejkolwiek systematyzacji. Czyli coś dla wszystkich na temat inklinacji i innych gówien. Finał jest taki, że wielu zapaleńców po paru lekcjach z instruktorem i umiejętności jazdy po promieniu na prostej górce kopie materiały w necie, bo nie czuje że idzie do przodu. Następnie przeświadczenie o swojej zajebistości i rozpierdalanie niuansów, a cała reszta jest w lesie. Oglądają filmiki dla pro będąc na etapie rookie. pozdro3 punkty
-
Śpieszę poinformować, że po ostrej batalii, długiej nieprzyjemnej rozmowie kasa została zwrócona. Właściciel między innymi osądzał kumpla o przeklejenie naklejki hologramowej ich firmy z innych nart oraz próbę oszustwa. Słaba, bardzo słaba akcja. Jeden fakt jest taki, że kumpel zauważył to po ok tygodniu od zakupu a powinien rzeczywiście zrobić przegląd niezwłocznie. Nauczka na przyszłość…3 punkty
-
3 punkty
-
Jak niema jak jest... Pilsko - Miziowa 17-11-2025, godz. 15:253 punkty
-
Andrzej, dzięki. To świetna narciarka, wyszkolona i mimo iż p. Kazimierz był pewnie świetnym narciarzem, amatorem, to w czasie kręcenia filmu nie ma podejścia do niej. Widać że dziewczyna wie co robi, a jak już włożyła kije pod pachy, to widać, że gdzieś musiała jeździć, po skrętach. Chociaż początkowo myślałem że to chłop, z tego wcześniejszego filmu - w czapce. Jak Mitek pisał, taka męska jazda. Ale wykonywana perfekcyjnie. pozdro3 punkty
-
Cześć Nie, no co Ty? To polska nazwa ale ewolucja jeżdżona wszędzie. Z pewnością nie jest to żaden polski wymysł tylko polska nazwa dla określonego typu jazdy, podobnie jak na przykład szus. Pozdro3 punkty
-
Cześć Andrzej dzięki za przypomnienie Twojego kanału. Widzę, że dyskusja dotyczy raczej nazewnictwa a nie ewolucji jako takiej. Wedeln - to była nazwa konkretnego sposobu jazdy i tak pozostało. Nikt - a przynajmniej ja tego nigdy nie słyszałem - nie ujednolicał nazwy śmig z nazwą wedeln. Dal mnie śmig to ... śmig - nazwa sposobu pokonania stoku. Jazda frontalna, blisko linii spadku stoku, rytmiczna ze skrętu w skręt. Rzeźbę fajnie pokazują z Twojego kanału dwa filmiki ilustrujące polski ówczesny kanon: śmig i śmig bazowy. Dla mnie to rozróżnienie bez sensu. Obie sekwencje są bardzo podobne ale widać jak w bazowym demonstrator sili się na dodanie końcowego przycięcia, choć w tych warunkach jest zbędne. Gdyby było stromo jechałby to naturalnie. W śmigu chodzi o jazdę wąskim torem, rytmiczną i... tyle. Nie rozumiem skąd uwagi, że śmig jest jakimś anachronizmem skoro praktycznie wszyscy narciarze w pewnych warunkach nie tyle nim jeżdżą ale po prostu inaczej się nie da. no chyba, że postawisz narty bokiem i ześlizg boczny - też sposób. Pozdro3 punkty
-
Jedyny jak mam to ten wielokrotnie pokazywany z Lubomierza. Muszę kogoś koniecznie poprosić o sfilmowanie mnie przed... jakby to ująć..., cóz lepiej nic nie ujmować. 🙂3 punkty
-
🙂 Ta jazda, skądinąd świetna, to długie i średnie skręty karwingowe. Jak dla mnie nie jest to śmig, nawet śmig karwingowy. 🙂 We Francji odpowiednikiem "wedeln" był i jest "godille". Pochodzi od specyficznego wiosłowania. Wiosło włożone jest w mocowanie z tyłu łodki i przez odpowiednie ruchy umożliwia napędzanie łódki do przodu. Uczyłem się tego na kursach żeglarskich. Mamy nawet na to polskie określenie, ale mi uciekło. No więc te ruchy boczne wiosła zostawiają na wodzie charakterystyczne ślady, bardzo przypominające te zostawione przez narciarza jadącego klasycznym "wedeln". Stąd nazwa. Pochodzenie "wedeln" sam sobie znalazłeś. Odkąd poważnie jeżdżę na nartach, czyli od pierwszego zjazdu na nartach z Kasprowego w 1963 lub 1964, śmig już istaniał i był wyznacznikiem dobrego narciarza. Potem techniki się zmieniały. Ja robiłem kurs PI wg bodajże programu z 1966 r. Była pełna klasyka jak byśmy to dzis powiedzieli, skręty NWN, kontrrotacja (ale i rotacja), i oczywiście śmig w różnych odmianach. Kurs I robiłem bodajże 1972 r. na zupełnie zmienionym programie własnie opartym o Jouberta, avalement i te rzeczy. Była "kristiania odchyleniowa" i kuriozum - śmig "4". To "4" to od pozycji narciarza, jakby siedział na, powiedzmy krześle. 🙂 Potem jeszcze raz czy drugi przeglądałem polskie programy nauczania. Na szczęście wrócono do rozsądku. I w każdym z nich widziałem "śmig". O "pedalage" nie wiedziłem, w każdym razie w narciarstwie. Raczej nie "odbicie" a "obskok". Jeszcze odnośnie tego mojego kanału z różnymi śmigami. https://www.youtube.com/@ypoziebl Kanał założyłem ok. 2009 r. i włożyłem do niego kilka filmików śmigujących ludzi, w tym głównie R. Bergera. Wyciąłem je m.in. z większego filmu z napisami koreańskimi tegoż świetnego narciarza, otrzymanego od jednego z forumowiczy. I ponazywałem po polsku jego śmigi, które oryginalnie były oznaczone jako "short turn basic, classic czy carving". Widać już wtedy na forum musiała być spora dyskusja w temacie. 🙂 I teraz ciekawostka. Do mojego, było nie było, kanału nie mam dostepu! Był założony przez wchłonięciem YT przez google. Musiałbym pamietać hasło, a tego nie pamiętam. Na szczęście zawartość, m.in. widoczek z mojego domku :), mam gdzie indziej, a zresztą zawsze mogę sobie ściągnąć nawet z kanału do krótego juz nie moge się zalogować. Edit. Jednak dało się odzyskać konto. Wypełniłem odpowiedni formularz, hasło jednak pamiętałem i google grzecznie mnie poinformował, że mam dostęp do konta ypoziebl.3 punkty
-
a może coś takiego ? https://www.amazon.de/dp/B0FDWN3R6Y?tag=marketital0ae-853733-21&linkCode=osi&th=1&language=pl_PL¤cy=PLN&psc=13 punkty
-
3 punkty
-
To włoska była mistrzyni, Anastasia Cigolla. Filmik pochodzi z większego filmu Kazimierza Szczęsnego, kiedys popularyzatora karwingu. Niestety św. pamięci, o ile pamietam zginął w wypadku, nienarciarskim. Mam gdzieś ten film.3 punkty
-
Paweł, piszę ze swojej perspektywy. Życie. Bardziej do mnie przemawiają filmy Morgana o przyziemnych bardziej rzeczach, niż wyidealizowana jazda niedostępna dla większości. Wcale tego nie neguję, ale taka jazda jest niedostępna praktycznie dla wszystkich amatorów. Nie wiem ilu jest 25-cio latków, co są w stanie poświęcić praktycznie mieszkając w górach i przy okazji dysponują grubym portfelem. Te wszystkie filmy mają wartość, przede wszystkim zachęcają do takiej formy aktywności i namawiają do szkoleń. Ale dają ułudę, że jest to łatwe. Wszystko jest narysowane i opisane i pokazane. A w praktyce to inaczej wygląda. Jeździsz chyba na nartach od 2018. Czyli 6 lat. O technikaliach wiesz wszystko. I…. Wiesz dobrze, że przełożenie tego na realną jazdę jest niezwykle trudne. Maks jeździ 10 lat. To min 400 dni na śniegu i z 350 na cyklicznym szkoleniu. Koszt, chyba grubo ponad 300 tys. Bazę ma b. Dobrą i jeśli miałby ochotę się tym zainteresować bardziej, to za 10-15 lat jeżdżąc cyklicznie jego poziom może być zbliżony do ww. Tuzów. 25-latka który chce się bawić w narciarstwo - niemożliwe. Możliwość zajęć z takimi osobami jest super, ale to działania stricte biznesowe. Trzeba kupę szkoleń, aby zaczęły przynosić jakikolwiek efekt. Jak sięgam pamięcią, to tylko Victor idzie dobrą drogą i z niej nie zrezygnował, bo ma środki, motywację i sporo obiektywizmu. No i nie ma 25 lat. pozdro3 punkty
-
wtopa na całej linii, tych 2 w mojej kategorii wiekowej nie dojechało do hali i zrobili 1 klasyfikację transgender, wystartowało w sumie 30 osób, wnusia miała 5 a ja 15 czas3 punkty
-
3 punkty
-
Wpadnij do mnie Tomek to dam Ci posiedzieć na tej samej kanapie na której kiedyś siedziała żona Marasa......ale wiesz jak jest - to nie są tanie rzeczy.. ;D3 punkty
-
Nie ma Marku. 🙂 To kwestia nazewnictwa i polskich zaszłości terminologicznych. Nigdzie w necie w wersji angielskiej czy francuskiej, bo tylko te języki obce znam (no może rosyjski, ale mocno zakurzony) nie masz odpowiednika terminu "śmig". Kiedyś były wedeln czy godille, ale to były inne czasy i nie o to chodzi we współczesnych krótkich skrętach. Czy gość jedzie gęstym krótkim skrętem z silnym elementem hamującego ześlizgu czy z max. w danych okolicznościach wykorzystaniem jazdy na krawędzi, to zawsze będzie "short turn" czy "virage court". Żaden "śmig" czy jego terminologiczny odpowiednik. I jak się zdaje kolejne polskie PN nie przewidują tej nazwy, choć może sie mylę. Na nasz polski użytek IMHO warto wciąż używać obiegowego terminu "śmig" na oznaczenie rytmicznego skręcania w obie strony z pełnym zachowaniem prędkości jazdy w dół (czyli wektora predkości skierowanego w dół linii spadku stoku :)). W jaki sposób, z większym czy mniejszym ześlizgiem czy hamowaniem, to inna sprawa. Zresztą kiedys też rozróżniano "śmig hamujacy" i "śmig przyspieszjący" i wciąż był to "śmig". Ale musimy sobie zdawać sprawę z niejednoznaczności tego terminu i tego, że świat wokół nas się zmienia, włącznie z nazewnictwem. Dziś słowo "kobieta" oznacza co oznacza, mnie np. dobrze się kojarzy :), ale kiedyś to samo słowo znaczyło k..... 🙂3 punkty
-
Lub kupić w Black Friday na https://e-skipass.pl/#kup-karnet też jest korzystnie.3 punkty
-
Zniżka na zakup w ZW postaram się załatwić a na Pilsko proponuję karnet grupowy tylko musi być na fakturę3 punkty
-
Chciałabym, ale nie ode mnie to zależy. Niko jest jeszcze za mały, żeby go zabrać bez rodziców na „wakacje”, a jego siostrzyczka lub braciszek jest w drodze… zobaczymy jak będzie się czuła mama 😊 jeśli jednak śnieg na nizinach dopisze, to z pewnością poczynimy pierwsze zjazdy z okolicznych górek.3 punkty
-
Cześć Ależ Tomku uzasadnienie co do szybkiego wprowadzenia takiego prawa obowiązującego wszystkich bez wyjątku gestorów wyciągów jest oczywiste. Ja właśnie skończyłem 60 lat więc czas piórnika coraz bliżej i chciałbym sobie za darmo pojeździć po prostu. Taki pomysł... W ciągu ostatnich kilkunastu lat słyszałem już tak absolutne bzdury, które w zamierzeniu pomysłodawców miały być prawem, że ta skromna idea jest po prostu wzorowa. Pozdro3 punkty
-
Młody niczego nie musiałem legalizować bo byłem od lat po MEINS - tyci lepiej jeździłem od prowadzącego ale tylko "tyci". Tego typu kursy jeżeli nie są realizowane przez AWF-y to nie dają nic oprócz "papieru". Moja ścieżka oparła się o rozwój zawodowy, usystematyzowanie metodyki nauczania, poznania mechaniki ruchu, wzajemnego oddziaływania sił itd, itd. Z tego też tytułu tak bardzo wnikałem w nasze forumowe dyskusje dotyczące innych PN innych form nauczania, innego spojrzenia na nartowanie - któryś z naszych forumowiczów stwierdził, iż narciarstwo to sport przestrzeni i ja się z tym zgadzam - to stwierdzenie wyklucza myślenie "tunelowe" a od siebie dodam utarty slogan z mojej byłej firmy "umiejętność podejmowania decyzji w zmieniających się warunkach operacyjnych" - tak właśnie jest kiedy z kursantem wychodzisz o 9 rano w marcu na płytę lodową w takiej popierdółce jak ZW SKI. @Marcos73 ja przez wiele lat byłem "obrażony" na SITN-PZN, dla mnie to była zgraja leśnych dziadków lub zamknięta w sobie grupa krewnych i znajomych królika - po części tak jest do dzisiaj i wiem już na pewno że odpuszczają - owszem na tych swoich sabatach dalej gotują się jak żaby w własnym sosie ale odpuszczają. Dlaczego postanowiłem iść tą właśnie ścieżką no o tym pisałem na wstępie i jestem z tego zadowolony. Czy będę robił pełnego I lub IW - nie wiem czas pokaże, na ten moment raczej nie, tu wiele czynników "życiowych" się składa. Pytałeś o MI - MI w swojej strukturze programowej jest oparty na kursie na licencję D w LSN czyli opierając się na starym systemie PI robiąc kurs D zostawał instruktorem SITN a obecnie jest MI SITN - ciekawostka na stronie ogólnej SITN jestem instruktorem SITN a na stronie kadrowej jestem POLSKI MI. Teraz wrócę do Twojego wstępu - instruktor zagraniczny może bez ograniczeń uczyć w Polsce a instruktor Polski musi starać się o zezwolenie na pracę w krajach alpejskich. A teraz moja opinia na temat Polskiej gradacji instruktorsiej - jest kompletnie do dupy. PI nie ma samodzielnych uprawnień szkoleniowych, MI ma uprawnienia do samodzielnego szkolenia ale jego wiedza poszerzona jest jedynie o szkolenie dzieci, I może szkolić wszystkich ale wielokrotnie spotkałem się z sytuacją w której PI szkoli lepiej niż I bo I zazwyczaj nie ma praktyki i doświadczenia a jego wiedza jest oparta tylko na wykutej teorii, idziemy dalej w kontekst sportowy - jestem przekonany na granicy pewności że twój syn nie mając jeszcze "papierów" z palcem w d....bez objechał by większość IW (bez przeszłości sportowej) na GS-ie. A do tego ganka włożę jeszcze fakt iż znam kilka osób które nie mają żadnych "papierów" a wyśmienicie szkolą. Ot Panie Młody @Marcos73ie kompletnie zjebany w narciarskim świecie drogi kolego Polska rzeczywistość. PS jak w LNS występuje przerost klientów nad instruktorami to w kurtkę ubierają Janka z pod sklepu co na ostrewce umie jeździć3 punkty
-
podobno Blossom klei dzisiaj mglisto i trzeba przetestować czy warsztat Alpenstille dobrze przygotował sprzęt3 punkty
-
Skoro został otwarty temat Marek Ogorzałek, to zapraszam na moją stronę https://inner.ski/ Ciekaw jestem Waszych opinii. Pozdrawiam Marek3 punkty
-
Znaczy pusty stok i pełna widownia 😉 proponuję, w ramach złotowych warsztatów, poczynić przynajmniej wprowadzenie do śmigu czy jakkolwiek się to nazywa/nazywało, no i oczywiście demonstracje. Choć wiemy jak śmiga Mitek i Adam, chętnie zobaczę resztę w tej ewolucji.2 punkty
-
Maćku, a ten filmik to z mojej kolekcji YT. 🙂 Nawet zapomniałem, że ją kiedyś wstawiłem. Też wycięte z filmu Szczęsnego. 🙂 A przy okazji wszedłem na ten mój kanał i widzę, że zgromadziłem tam kilka śmigów. Głównie R. Bergera, jednego z potentatów smigowych. 🙂2 punkty
-
Też mi wczoraj "wpadł" ten filmik. Tłumaczenie polskie kiepskie, ale na szczęście można w ścieżce dzwiekowej ustawić francuski, którego dużo łatwiej mi się słucha niż angielski. Trochę przeteoretyzowane i przegadane, ale istota rzeczy podana. Ten 6. sposób to jakbym siebie widział. No prawie. 🙂2 punkty
-
Może i fajnie, ale nie widzę jakiegokolwiek uzasadnienia, żeby takie zapisy do systemu prawnego wprowadzać. Poza tym mogą się one w praktyce okazać martwe, jeśli zostaną zbojkotowane przez właścicieli stoków. Nie za bardzo wyobrażam sobie, żeby właściciel wyciągu miał fundować darmowe przejazdy komukolwiek, za wyjątkiem ratowników, którzy zapewniają bezpieczeństwo. W głęboko pojętym interesie społecznym jest również to, aby karnety dla wszystkich były bezpłatne, gdyż to ułatwia dostęp do infrastruktury mającej kolosalny wpływ na poprawę stanu zdrowotnego społeczeństwa. Może nawet bardziej niż w przypadku instruktorów, bo oni z natury rzeczy są w lepszej kondycji. Socjalizm już mieliśmy i średnio się sprawdził. 🙂2 punkty
