Skocz do zawartości

COVID 19 raczej nie rozejdzie się po kościach


bodex4

Rekomendowane odpowiedzi

 pytanie;skad biora sie  ;

-covidosceptycy

-antyszczepionkowcy

-antymaseczkowcy

-wyznawcy teorii spiskowych

odpowiedz ,jest to po prostu ABERRACJA UMYSLOWA!

wielu DEBILI bioracych obecnie udzial w zgromadzeniach ulicznych sila rzeczy przeniesie covid na najblizszych i znajomych,wielu bedzie mialo w rodzinie ciezko chorego ,wielu bedzie mialo w rodzinie pogrzeb,

pozdrowienia dla coronasceptykow-przyglupow.

 

A skąd się biorą debile w tym wątku?

 

W

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No to zatrzymajmy się w takim razie przy tych zgonach. Otóż ilość zgonów (dopiero od jakiegoś czasu podawana poprawnie, czyli z podziałem na ten spowodowany przez sam Covid i przy współistnieniu innych choróB) jest ogólnie bardzo mała, prawie niezauważalna. Nawet teraz, w ostatnim czasie, jest to na ogół kilka lub kilkanaście osób dziennie, przy ok. 1000 traktowanych z lekceważeniem zgonach z innych powodów. Ponadto, już nawet dziennikarz TVP "chlapnął" , że gdy pacjenci mający od dawna choroby współistniejące i umierające z ich powodu, to wpisuje się im "Covid" jako przyczynę zgonu, bo takie są zalecenia: http://kontrrewolucj...-covid-19-wideo Bo jeśli samo "współistnienie" uznać za przyczynę, to równie dobrze można napisać, że dziś, wśród 1000 zmarłych ogółem, 50 miało na sobie niebieski sweter, a w TV zobaczylibyśmy komunikat: "Niebieski sweter spowodował dziś śmierć u 50 osób". Kolejna rzecz - wiek tych osób, który sprawia, że od marca ani na chwilę nie uwierzyłem w oficjalną/medialną wersję o pandemii, także we Włoszech, bo jest to wiek zbliżony do naturalnej długości życia. Jeśli załóżmy hipotetycznie, wszyscy Polacy mieliby dodatnie testy, to wtedy zaczęliby pisać, że wszyscy w Polsce umierają z powodu Covid. Tylko czy to miałoby coś wspólnego z prawdą? Także zgony ewidentnie nie świadczą o jakimkolwiek istotnym zagrożeniu, prędzej już przepełnienie szpitali, ale też np. ja nie wiem (a nie mam nikogo znajomego w tej branży, a "dziwnym trafem" lekarzom już wiosną zabroniono się publicznie wypowiadać o sytuacji), czy przepełnienie szpitali nie jest efektem nakręcania paniki i celowego zostawiania tam pacjentów Covidowych, którzy normalnie przechorowaliby to jak zwykłą grypę, nie wiedząc w ogóle, że to coś innego. Tym bardzie, że za pacjentów Covidowych są wielkie pieniądze (i o tym tez wielu mówiło już w marcu na przykładzie Włoch). Do tego już co najmniej 2 lekarzy (prof. Kuna i drugi, który "dziwnym trafem" zaraz potem stracił stanowisko na uczelni) twierdzi, że "zrobienie testu nie oznacza aktywnego zakażenia.Test wykrywa geny wirusa. Geny wirusa to nie jest cały wirus. To tak, jakby pan znalazł trzy śrubki i mówił, że to jest cały samochód. To nie jest tak. My znajdujemy części wirusa, które są wbudowane w nasze komórki." (prof. Kuna). Oczywiście pisał o tym już w marcu p. Zięba, ale że ludzie wierzą tylko tym, z tytułami, to musiało się znaleźć paru kolejnych, by uwiarygodnić jego słowa.

Jest coś takiego liczone jak excess death, są dane dotyczące wielu krajów. To że ludzie umierają z innych powodów nie umniejsza problemu COVID. Oczywiste jest że PCR nie wykrywa aktywnego zakażenia i nikt kto zna metodę PCR nie twierdzi inaczej. Dotyczy to każdej innej choroby, gdzie stosuje się PCR, typu cytomegalii, zapaleń mózgu czy opon, zapaleń wątroby i wielu innych. A także mutacji w nowotworach. Jakoś tam nikt nie kwestionuje tych znalezisk, a tutaj tak, bo to walka ideologiczna i różne chwyty są dozwolone. Znajdź dowód, że RNA wirusa SARS-CoV-2 wbudowuje się w ludzkie komórki. Profesor Kuna świetnie o tym wie, że używa argumentu ogólnego, w zasadzie prawdziwego, który tu nie ma zastosowania. A przemawia do ludzi, którzy nie wiedzą czym jest PCR I nie rozumieją jego interpretacji. Bo wykrywamy RNA wirusa, którego normalnie nie powinno być. I znika gdy człowiek zdrowieje. Nie mamy lepszej metody, a przede wszystkim szybszej. Jedyną możliwością wykrycia "żywego" wirusa jest hodowla. I jakoś świat tego nie wykorzystuje w odniesieniu do różnych wirusów. Ciekawe czy u swoich pacjentów wykonuje test na grypę, bo on też nie wykrywa żywego wirusa, tylko niektóre białka. To co, o dupę roztrzaskać cała diagnostykę medyczną? W której wyniki badań interpretuje się zależnie od sytuacji klinicznej? A co do szpitali to zgłoś się na ochotnika do pracy to zobaczysz z bliska tych co miło spędzają czas na tlenie albo respiratorze.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiste jest że PCR nie wykrywa aktywnego zakażenia i nikt kto zna metodę PCR nie twierdzi inaczej.

To po co w takim razie żyć tymi statystykami, tym bardziej, że jest to liczba o niczym nie mówiąca, bo chorych może być i 200 tys, a może i 2 mln, tylko nie testujących się (o co dziś raczej trudno, przy tym parciu na testowanie).

 

I skąd ta alergia na nazwisko "Zięba"? I zapewne chęć cenzury? Czyżby strach, że "rynek zweryfikuje" i większość ludzi przychyliłaby się do jego opinii?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To po co w takim razie żyć tymi statystykami, tym bardziej, że jest to liczba o niczym nie mówiąca, bo chorych może być i 200 tys, a może i 2 mln, tylko nie testujących się (o co dziś raczej trudno, przy tym parciu na testowanie). I skąd ta alergia na nazwisko "Zięba"? I zapewne chęć cenzury? Czyżby strach, że "rynek zweryfikuje" i większość ludzi przychyliłaby się do jego opinii?

Bo za tymi statystykami idzie coraz więcej hospitalizacji i zgonów z powodu samego COVID, co z kolei zabiera miejsce i możliwość ratowania innych chorych. Dla przeciętnego człowieka nie musi to nic znaczyć, ale na pewno jest ważne dla osób odpowiedzialnych za funkcjonowanie opieki zdrowotnej począwszy od szczebla oddziału, skończywszy na państwie. Może zrozumiesz dopiero jak komuś bliskiemu naprawdę zabraknie miejsca na OIOM. Mnie nie dziwi 16000 czy potem 20 lub 30 tysięcy, bo to wirus nie do opanowania bez restrykcji. Po prostu trzymam kciuki, żeby koledzy nie musieli rozkładać rąk lub decydować kogo do respiratora podłączyć, a kogo skazać na śmierć.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

. Natomiast przez wieki, to właśnie okrągła ziemia była uznawana za "teorię spiskową" - jak widać, historia lubi się powtarzać.

 

Wypieramy z naszego umysłu coś, co wydaje się niewiarygodne. Antyszczepionkowcem jestem tak samo jak antyczipowcem, antymaseczkowcem, anty-lockdown'owcem i generalnie każdym anty-przymusowcem, gdy to większość uważa, że ma prawo decydować o moim życiu (metodą silniejszego). Dopóki ludzie nie zrozumieją, że jesteśmy jednością i walczymy ze wspólnym wrogiem, to będziemy wzajemnie robić sobie na złość - "Ty mi ograniczasz wolność, to ja w zamian Tobie". Aż nie zrozumiemy, że to wykańcza nas wszystkich - tak jak cywilizowani ludzie doszli do wniosku, że nie warto ze sobą walczyć. Prawdziwym wrogiem jest system, dający możliwość wpływania jednych na drugich. Niedawno widziałem ciekawe porównania - 100 mrówek czerwonych i 100 czarnych w jednym słoiku będzie ze sobą pokojowo współżyć, dopóki ktoś nie wstrząśnie tym słoikiem - wtedy zaczną ze sobą walczyć. Nie widząc, że wrogiem jest ten, kto nimi potrząsa. To taki wspólny wniosek dla wszystkich, bieżących tematów (Covid, aborcja itd.).

 

Akurat kulistość ziemi nie była w naszej cywilizacji podważana. Wyprawa Kolumba (oficjalna wyprawa królewska) była tego przykładem, a Magellan udowodnił to w 100%.  Płaska ziemia rodzi problem z nieskończonością (lub granicą) i kulistość jest samonarzucająca się (podobnie jak idea atomów u Demokryta). Pomyliło Ci się z ideą heliocentryzmu. Ta z kolei była politycznie niewygodna, bo znosiła uprzywilejowany antropocentryzm. I  dlatego była zwalczana przez KK.

 

Natomiast poruszyła mnie idea wspólnego wroga - SYSTEMU, którą zarysowałeś. Ponieważ nie jest dla mnie jasne jak ludzie, którzy mają ze sobą współpracować (osiągając kompromisy, zapewne w ramach jakiejś organizacji i systemu) jednocześnie mają być antysystemowi. Mógłbyś rozwinąć ideę?

 

Pozdro

Wiesiek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Natomiast poruszyła mnie idea wspólnego wroga - SYSTEMU, którą zarysowałeś. Ponieważ nie jest dla mnie jasne jak ludzie, którzy mają ze sobą współpracować (osiągając kompromisy, zapewne w ramach jakiejś organizacji i systemu) jednocześnie mają być antysystemowi. Mógłbyś rozwinąć ideę?

Ja nie zachęcam wcale do osiągania kompromisu - liczę, że rozwój wydarzeń sprawi, że ludzie sami dojdą do wniosku, że gdy popierają coś, co jest wyłącznie w ich interesie, innego razu może obrócić się przeciwko nim. Bo każdy z nas kiedyś znajdzie się w mniejszości i wtedy zrozumie jak czuje się ktoś, komu władza (czyli w naszym ustroju - demokratyczna większość) coś nakazuje, albo zakazuje. Mnie akurat protesty wcale nie wkurzają - uważam, że równie łatwo manipuluje się społeczeństwem podzielonym, co "uśpionym" (przez pozorne poczucie bezpieczeństwa). Głośne tematy aktywizują ludzi do myślenia i do zainteresowania się tym, co robi z nami władza.

 

Najpierw może zdefiniuję, co nazywam "systemem".  Otóż systemem nie są poszczególne rządy - one są tylko korzystającymi z systemu, czyli mechanizmu, który istnieje od lat, a który polega po pierwsze na uzależnianiu ludzi od władzy - taka "korupcja polityczna", w wyniku której władza (metodą kija i marchewki, czyli np. różnego typu transferów pieniężnych), gromadzi przy sobie większość obywateli, która wierzy, że to dzięki działaniu władzy będzie się miała się dobrze, kosztem tej drugiej mniejszości. A po drugie - konfliktuje ludzi ze sobą, by łatwo nimi rządzić. Tworzy problemy, które później niby rozwiązuje ("to dzięki nam - dobrej władzy, chcącej dla Was jak najlepiej, macie znów spokój"). Budżet państwa staje się "workiem", z którego każdy wyrywa coś dla siebie i powoduje to konflikt interesów - przeciwstawianie sobie interesu pracowników i pracodawców, kobiet i mężczyzn, górników i rolników, wierzących i niewierzących itd. Czyli znana zasada "dziel i rządź".  Podczas gdy np. Szwajcarzy często powodują zdziwienie Polaków swoimi wyborami, bo pozornie głosują wbrew swojemu interesowi. Np. są przeciwni ograniczaniu wynagrodzeń menedżerom. Albo podnoszeniu sztucznie płacy minimalnej. Tymczasem to właśnie oni najlepiej rozumieją, że wszyscy żyjemy w pewnej symbiozie. Robiąc "na złość" pracodawcom, odbija się to ogólnie na gospodarce, a więc i w konsekwencji na pracownikach.

 

Tak samo wszelka walka kobiet i mężczyzn - tworzenie osobnych "Konwencji o przemocy wobec kobiet", "praw kobiet", parytetów, licytowania się kto ma lepiej, kto gorzej, kto więcej zarabia, kto mniej, kto opanował ile stanowisk w radach nadzorczych, albo w Sejmie... podczas gdy większość ludzi na świecie, którzy osiągnęli jakiś sukces, zgodnie przyznaje, że podstawą sukcesu zawsze jest współdziałanie, współpraca. Tak samo szczęśliwe związki. W takich nie ma pretensji, że mąż, czy żona zarabia więcej i trzeba to sztucznie wyrównać - kochające się osoby cieszą się ze swoich wzajemnych sukcesów, awansów, podwyżek, bo tworzą wspólnotę. Jeśli jesteś kobietą i z góry zakładasz, że Twój partner np. zostawi Cię z niepełnosprawnym lub ciężko "zdeformowanym" (jeśli już tak nazywasz) dzieckiem, to już znaczy, że coś jest nie tak. I najlepiej wymienić partnera. Ale to władzy zależy na tym, by tworzyć wrażenie przeciwstawnych interesów różnych grup. Kolejny przykład: pandemia. Szczucie na "bezmaseczkowców" - donoście na nich, upominajcie, oni są Waszym wrogiem, oni powodują zarazę. Zawsze jest to wskazanie wroga.

 

Trafnie to opisał kiedyś Wojeciech Cejrowski przy okazji protestów anty-ACTA:

"Nawet lewacy zaczynają się orientować, że wrogiem nie jesteśmy my katole, narodowcy, homofoby, tylko władza. Z lewakiem mogę żyć na jednym osiedlu; nie lubię go, nie cenię jego poglądów ani stylu życia i tu się kończy konflikt. Wojna między nami zaczyna się dopiero wtedy, gdy ponad nami pojawia się władza. To władza napuszcza ludzi na siebie. To władza jest inżynierem konfliktów. To władza wydaje zezwolenia na dwie manify na tej samej ulicy o tej samej porze. To władza jednym wydaje licencję na nadawanie, a innym nie daje. To władza ustawia starych ludzi w kolejkach do aptek. To władza zabrania Ci zatrudniać tanią ukraińską sprzątaczkę. To władza każe Ci zapłacić cło za komputer, który chcesz sobie sprowadzić z USA. To władza za twoje pieniądze zamawia autostradę u Chińczyków, ale jednocześnie ta sama władza nigdy w życiu nie kupiłaby swojej własnej córce chińskiego samochodu, ani chińskiej liny alpinistycznej, ani niczego, od czego zależy bezpieczeństwo i zdrowie. To władza produkuje dziesiątki tysięcy magistrów i zapewnia im zero miejsc pracy. To władza obiecuje Ci konkretne rzeczy w exposee premiera, a potem nigdy nie rozlicza się z ich wykonania.
Obudziłeś się lewaku, lemingu, czy kim tam chcesz być?
Widzisz już, gdzie jest Twój wróg?
To nie ja, nie Jarosław, nie Dyrektor - my mamy po prostu radykalnie odmienne poglądy w większości spraw. A wrogiem Twoim, moim, naszym jest ta władza."
https://www.facebook... ... 244770241/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie zachęcam wcale do osiągania kompromisu - liczę, że rozwój wydarzeń sprawi, że ludzie sami dojdą do wniosku, że gdy popierają coś, co jest wyłącznie w ich interesie, innego razu może obrócić się przeciwko nim. Bo każdy z nas kiedyś znajdzie się w mniejszości i wtedy zrozumie jak czuje się ktoś, komu władza (czyli w naszym ustroju - demokratyczna większość) coś nakazuje, albo zakazuje. Mnie akurat protesty wcale nie wkurzają - uważam, że równie łatwo manipuluje się społeczeństwem podzielonym, co "uśpionym" (przez pozorne poczucie bezpieczeństwa). Głośne tematy aktywizują ludzi do myślenia i do zainteresowania się tym, co robi z nami władza.

 

Najpierw może zdefiniuję, co nazywam "systemem".  Otóż systemem nie są poszczególne rządy - one są tylko korzystającymi z systemu, czyli mechanizmu, który istnieje od lat, a który polega po pierwsze na uzależnianiu ludzi od władzy - taka "korupcja polityczna", w wyniku której władza (metodą kija i marchewki, czyli np. różnego typu transferów pieniężnych), gromadzi przy sobie większość obywateli, która wierzy, że to dzięki działaniu władzy będzie się miała się dobrze, kosztem tej drugiej mniejszości. A po drugie - konfliktuje ludzi ze sobą, by łatwo nimi rządzić. Tworzy problemy, które później niby rozwiązuje ("to dzięki nam - dobrej władzy, chcącej dla Was jak najlepiej, macie znów spokój"). Budżet państwa staje się "workiem", z którego każdy wyrywa coś dla siebie i powoduje to konflikt interesów - przeciwstawianie sobie interesu pracowników i pracodawców, kobiet i mężczyzn, górników i rolników, wierzących i niewierzących itd. Czyli znana zasada "dziel i rządź".  Podczas gdy np. Szwajcarzy często powodują zdziwienie Polaków swoimi wyborami, bo pozornie głosują wbrew swojemu interesowi. Np. są przeciwni ograniczaniu wynagrodzeń menedżerom. Albo podnoszeniu sztucznie płacy minimalnej. Tymczasem to właśnie oni najlepiej rozumieją, że wszyscy żyjemy w pewnej symbiozie. Robiąc "na złość" pracodawcom, odbija się to ogólnie na gospodarce, a więc i w konsekwencji na pracownikach.

 

Tak samo wszelka walka kobiet i mężczyzn - tworzenie osobnych "Konwencji o przemocy wobec kobiet", "praw kobiet", parytetów, licytowania się kto ma lepiej, kto gorzej, kto więcej zarabia, kto mniej, kto opanował ile stanowisk w radach nadzorczych, albo w Sejmie... podczas gdy większość ludzi na świecie, którzy osiągnęli jakiś sukces, zgodnie przyznaje, że podstawą sukcesu zawsze jest współdziałanie, współpraca. Tak samo szczęśliwe związki. W takich nie ma pretensji, że mąż, czy żona zarabia więcej i trzeba to sztucznie wyrównać - kochające się osoby cieszą się ze swoich wzajemnych sukcesów, awansów, podwyżek, bo tworzą wspólnotę. Jeśli jesteś kobietą i z góry zakładasz, że Twój partner np. zostawi Cię z niepełnosprawnym lub ciężko "zdeformowanym" (jeśli już tak nazywasz) dzieckiem, to już znaczy, że coś jest nie tak. I najlepiej wymienić partnera. Ale to władzy zależy na tym, by tworzyć wrażenie przeciwstawnych interesów różnych grup. Kolejny przykład: pandemia. Szczucie na "bezmaseczkowców" - donoście na nich, upominajcie, oni są Waszym wrogiem, oni powodują zarazę. Zawsze jest to wskazanie wroga.

 

Trafnie to opisał kiedyś Wojeciech Cejrowski przy okazji protestów anty-ACTA:

"Nawet lewacy zaczynają się orientować, że wrogiem nie jesteśmy my katole, narodowcy, homofoby, tylko władza. Z lewakiem mogę żyć na jednym osiedlu; nie lubię go, nie cenię jego poglądów ani stylu życia i tu się kończy konflikt. Wojna między nami zaczyna się dopiero wtedy, gdy ponad nami pojawia się władza. To władza napuszcza ludzi na siebie. To władza jest inżynierem konfliktów. To władza wydaje zezwolenia na dwie manify na tej samej ulicy o tej samej porze. To władza jednym wydaje licencję na nadawanie, a innym nie daje. To władza ustawia starych ludzi w kolejkach do aptek. To władza zabrania Ci zatrudniać tanią ukraińską sprzątaczkę. To władza każe Ci zapłacić cło za komputer, który chcesz sobie sprowadzić z USA. To władza za twoje pieniądze zamawia autostradę u Chińczyków, ale jednocześnie ta sama władza nigdy w życiu nie kupiłaby swojej własnej córce chińskiego samochodu, ani chińskiej liny alpinistycznej, ani niczego, od czego zależy bezpieczeństwo i zdrowie. To władza produkuje dziesiątki tysięcy magistrów i zapewnia im zero miejsc pracy. To władza obiecuje Ci konkretne rzeczy w exposee premiera, a potem nigdy nie rozlicza się z ich wykonania.
Obudziłeś się lewaku, lemingu, czy kim tam chcesz być?
Widzisz już, gdzie jest Twój wróg?
To nie ja, nie Jarosław, nie Dyrektor - my mamy po prostu radykalnie odmienne poglądy w większości spraw. A wrogiem Twoim, moim, naszym jest ta władza."
https://www.facebook... ... 244770241/

Niestety ale przeczytałem Twoje posty związane z protestami i aborcją i tam już zauważyłem, że nieco jesteś zagubiony. Ten post to taki manifest apogeum szaleństwa (nie obraź się proszę):

wszyscy są durniami a ja wiem kto jest temu winien itd...

Proszę Cię chłopie, piszesz do poważnych ludzi.

W jakiej ty dziedzinie działasz na ziemi?
Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A to trzeba działać w jakiejś dziedzinie? Było pytanie, więc odpowiadam jak to widzę, ale nie chce nikogo przekonywać. Burzliwe czasy nastały (moim zdaniem to dopiero początek) i zobaczymy co z tego wyjdzie. Ale wg mnie nastąpi całkowite przewartościowanie wielu naszych poglądów i tego, w co wierzyliśmy (być może także u mnie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie zachęcam wcale do osiągania kompromisu - liczę, że rozwój wydarzeń sprawi, że ludzie sami dojdą do wniosku, że gdy popierają coś, co jest wyłącznie w ich interesie, innego razu może obrócić się przeciwko nim. Bo każdy z nas kiedyś znajdzie się w mniejszości i wtedy zrozumie jak czuje się ktoś, komu władza (czyli w naszym ustroju - demokratyczna większość) coś nakazuje, albo zakazuje. Mnie akurat protesty wcale nie wkurzają - uważam, że równie łatwo manipuluje się społeczeństwem podzielonym, co "uśpionym" (przez pozorne poczucie bezpieczeństwa). Głośne tematy aktywizują ludzi do myślenia i do zainteresowania się tym, co robi z nami władza.

 

Najpierw może zdefiniuję, co nazywam "systemem".  Otóż systemem nie są poszczególne rządy - one są tylko korzystającymi z systemu, czyli mechanizmu, który istnieje od lat, a który polega po pierwsze na uzależnianiu ludzi od władzy - taka "korupcja polityczna", w wyniku której władza (metodą kija i marchewki, czyli np. różnego typu transferów pieniężnych), gromadzi przy sobie większość obywateli, która wierzy, że to dzięki działaniu władzy będzie się miała się dobrze, kosztem tej drugiej mniejszości. A po drugie - konfliktuje ludzi ze sobą, by łatwo nimi rządzić. Tworzy problemy, które później niby rozwiązuje ("to dzięki nam - dobrej władzy, chcącej dla Was jak najlepiej, macie znów spokój"). Budżet państwa staje się "workiem", z którego każdy wyrywa coś dla siebie i powoduje to konflikt interesów - przeciwstawianie sobie interesu pracowników i pracodawców, kobiet i mężczyzn, górników i rolników, wierzących i niewierzących itd. Czyli znana zasada "dziel i rządź".  Podczas gdy np. Szwajcarzy często powodują zdziwienie Polaków swoimi wyborami, bo pozornie głosują wbrew swojemu interesowi. Np. są przeciwni ograniczaniu wynagrodzeń menedżerom. Albo podnoszeniu sztucznie płacy minimalnej. Tymczasem to właśnie oni najlepiej rozumieją, że wszyscy żyjemy w pewnej symbiozie. Robiąc "na złość" pracodawcom, odbija się to ogólnie na gospodarce, a więc i w konsekwencji na pracownikach.

 

Tak samo wszelka walka kobiet i mężczyzn - tworzenie osobnych "Konwencji o przemocy wobec kobiet", "praw kobiet", parytetów, licytowania się kto ma lepiej, kto gorzej, kto więcej zarabia, kto mniej, kto opanował ile stanowisk w radach nadzorczych, albo w Sejmie... podczas gdy większość ludzi na świecie, którzy osiągnęli jakiś sukces, zgodnie przyznaje, że podstawą sukcesu zawsze jest współdziałanie, współpraca. Tak samo szczęśliwe związki. W takich nie ma pretensji, że mąż, czy żona zarabia więcej i trzeba to sztucznie wyrównać - kochające się osoby cieszą się ze swoich wzajemnych sukcesów, awansów, podwyżek, bo tworzą wspólnotę. Jeśli jesteś kobietą i z góry zakładasz, że Twój partner np. zostawi Cię z niepełnosprawnym lub ciężko "zdeformowanym" (jeśli już tak nazywasz) dzieckiem, to już znaczy, że coś jest nie tak. I najlepiej wymienić partnera. Ale to władzy zależy na tym, by tworzyć wrażenie przeciwstawnych interesów różnych grup. Kolejny przykład: pandemia. Szczucie na "bezmaseczkowców" - donoście na nich, upominajcie, oni są Waszym wrogiem, oni powodują zarazę. Zawsze jest to wskazanie wroga.

 

Trafnie to opisał kiedyś Wojeciech Cejrowski przy okazji protestów anty-ACTA:

"Nawet lewacy zaczynają się orientować, że wrogiem nie jesteśmy my katole, narodowcy, homofoby, tylko władza. Z lewakiem mogę żyć na jednym osiedlu; nie lubię go, nie cenię jego poglądów ani stylu życia i tu się kończy konflikt. Wojna między nami zaczyna się dopiero wtedy, gdy ponad nami pojawia się władza. To władza napuszcza ludzi na siebie. To władza jest inżynierem konfliktów. To władza wydaje zezwolenia na dwie manify na tej samej ulicy o tej samej porze. To władza jednym wydaje licencję na nadawanie, a innym nie daje. To władza ustawia starych ludzi w kolejkach do aptek. To władza zabrania Ci zatrudniać tanią ukraińską sprzątaczkę. To władza każe Ci zapłacić cło za komputer, który chcesz sobie sprowadzić z USA. To władza za twoje pieniądze zamawia autostradę u Chińczyków, ale jednocześnie ta sama władza nigdy w życiu nie kupiłaby swojej własnej córce chińskiego samochodu, ani chińskiej liny alpinistycznej, ani niczego, od czego zależy bezpieczeństwo i zdrowie. To władza produkuje dziesiątki tysięcy magistrów i zapewnia im zero miejsc pracy. To władza obiecuje Ci konkretne rzeczy w exposee premiera, a potem nigdy nie rozlicza się z ich wykonania.
Obudziłeś się lewaku, lemingu, czy kim tam chcesz być?
Widzisz już, gdzie jest Twój wróg?
To nie ja, nie Jarosław, nie Dyrektor - my mamy po prostu radykalnie odmienne poglądy w większości spraw. A wrogiem Twoim, moim, naszym jest ta władza."
https://www.facebook... ... 244770241/

 

 

 

 

 

Anarchiści to lubią    ;)

https://youtu.be/asSPoGXlvRI

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety ale przeczytałem Twoje posty związane z protestami i aborcją i tam już zauważyłem, że nieco jesteś zagubiony. Ten post to taki manifest apogeum szaleństwa (nie obraź się proszę):

wszyscy są durniami a ja wiem kto jest temu winien itd...

Proszę Cię chłopie, piszesz do poważnych ludzi.

W jakiej ty dziedzinie działasz na ziemi?
Pozdro

na ziemi? ziemia planeta ludzi, a toz to kosmita jest

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak sądzisz, czy  twój idol WC podpisał by się po tym wnioskiem także dzisiaj ?

 

 

Widzisz już, gdzie jest Twój wróg?
To nie ja, nie Jarosław, nie Dyrektor - my mamy po prostu radykalnie odmienne poglądy w większości spraw. A wrogiem Twoim, moim, naszym jest ta władza."
https://www.facebook... ... 244770241/

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i stało się - przez ostatnie dwa dni jesteśmy na dziesiątym miejscu w światowej statystyce.

Na 194 kraje na świecie tylko 9 ma wyższe dobowe przyrosty niż my... :(

 

Dzisiaj a raczej wczoraj już na ósmym jesteśmy.

Nad nami same większe państwa: Hiszpania, UK, Włochy, Brazylia, Francja, Indie i USA.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to nie powinno być raczej w kategorii humor, ale wygląda na autentyk; https://www.facebook...813751245528480

Udało się wkleić samo zdjęcie w poście poniżej, jak ktoś nie chce przeglądać.

 

 

Śmiejecie się, a to nie aż tak głupie jak się z pozoru wydaje.

 

Zdalne zajęcia dla maluchów, które zostały z rodzicami w domu to i tak lepiej niż brak jakichkolwiek zajęć.

 

Przynajmniej będą miały co robić, zamiast dulczeć rodzicom. Rodzic w tym czasie, sprawdzi choćby maile z pracy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to nie powinno być raczej w kategorii humor, ale wygląda na autentyk; https://www.facebook...813751245528480

Udało się wkleić samo zdjęcie w poście poniżej, jak ktoś nie chce przeglądać.

Może bez takiej decyzji rodzic nie otrzyma zasiłku z ZUS jak zostanie z dzieckiem w domu lub pracodawca musi mieć coś takiego?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmiejecie się, a to nie aż tak głupie jak się z pozoru wydaje. Zdalne zajęcia dla maluchów, które zostały z rodzicami w domu to i tak lepiej niż brak jakichkolwiek zajęć. Przynajmniej będą miały co robić, zamiast dulczeć rodzicom. Rodzic w tym czasie, sprawdzi choćby maile z pracy.

Spiochu czy wiesz w jakim wieku są dzieci w żłobku?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...