Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 24.02.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Alpy są przereklamowane... w Alpach też nie ma śniegu... Niestety 🤷. W maju była podobna ilość białego. Trasy na Molltku przygotowane średnio ale pogoda dopisała. Nie było słoneczka cały czas ale dało się dobrze pojeździć. Ludzi dużo ale nie czeka się dłużej niż 5 min. i taka widok w kierunku Bad Gastein8 punktów
-
Też. "Joie de vivre" jak mawiają Francuzi. Ale na nartach da się dobrze pojeździć i w Dolomitach. Niektóre trasy nawet trudne bywają. 🙂 No i jedna zasadnicza różnica w stosunku do wielkich stacji francuskich. Spędza się tu czas w pięknych, klimatycznych hotelach lub kwaterach, w uroczych, starych miasteczkach ociekających tradycją i swojskością, które aż sie proszą by je kochać i dobrze się w nich czuć. 🙂 W przeciwieństwie do bezdusznych blokowisk z przymałymi klatkami do spania. 😉 To trochę tak jak uprawianie seksu w burdelu zamiast... 😉 Co nie wyklucza, że i ja kiedys do tych klatek zawitam. 🙂 W stacji francuskiej, nie burdelu. 🙂7 punktów
-
tak przy okazji tematu kolegi @Hilly_billy , który przeżył tylko kilka dni LAMPY w Espace Killy czasem pada tam i to poważnie i wtedy robi się bajecznie w miasteczku a następnego ranka już 15 minut przed otwarciem kabiny zbierają się wszystkie freerajdowe sępy z szerokimi nartami6 punktów
-
Zdecydowanie pozytywy przeważyły negatywy. 🙂 Ale przyznasz, że być "ustrzelonym" przez 20-latka w pierwszym dniu nartowania nie nastraja optymistycznie. BTW niezłe uzupełnienie w wątku Dekalogu narciarskiego. Co do Znojmo. Oczywiście znane przez wszystkich jadących do Austrii czy Włoch na narty. Ale przez wiele lat moja znajomość tego miasta ograniczała się do kilku restauracji, w których spożywaliśmy to i owo przez dalszą jazdą. Nigdy, aż do niedawna, nie zaglądnęliśmy do środka miasta, jego ryneczku, uliczek, zakamarków. A jest cudne. Z klimacikiem austrowęgierskim. Spaliśmy w samym środku miasta w hotelu Clemar (dawniej Austis, polecam) a wczoraj popijaliśmy tzw. swarzec, czyli po naszemu grzaniec, w nieodległej winiarni. Z widokiem na nocny kościół. 🙂6 punktów
-
Val d'Isere to piękny; w mojej ocenie najlepszy; francuski ośrodek narciarski. Nawet nie ośrodek a kurort. Dla mnie dużo lepszy niż wszystkie 3 Doliny, La Plagne, Les Arcs i kilka innych razem wziętych. Kluczowa sprawa, bardzo wysoki poziom przygotowania tras, co niestety we Francji nie jest normą. Ceny pobytu na miejscu kosmiczne, odpowiadające wysokiemu pozycjonowaniu, natomiast raz w życiu z pewnością warto pojechać. Byłem w grudniu 2007 i wtedy bardzo mi się podobało, w przeciwieństwie do zabunkrowanego koszmarka po drugiej stronie czyli Tignes.5 punktów
-
Ależ szampany często są nierocznikowe, toż taka specyfika, ma smakować podobnie co roku w danym domu szampańskim, za rocznikowego już się trzeba bardziej wykosztować. Choć sam fanem szampanów nie jestem. W ramach promocji polskich win musujących napiszę o 2, jedno to Gostart z winnicy Gostchorze, drugie to musiaki winnicy Aris, obie w okolicach Krosna Odrzańskiego, cena znacznie niższa od szampana, a wg mnie dużo lepsze niż przeciętny szampan. Co do Bordoka to na nartach lepszego nie trzeba, i tak ulecą aromaty. Na nartach najlepsze wino to jest to co w kieliszku, podobnie jak najlepsze narty są te co pod butem.5 punktów
-
My w Ameryce też jeździmy. Zachód, wschód. Dwa tygodnie temu byliśmy w Vermont, czyli narciarskim zagłębiu na East Coast. Za miesiąc ze względów ode mnie niezależnych-jury duty... niestety ominie mnie północ, czyli Montana. W Stanach są świetne tereny. Nawet pisałem jakieś relacje. Lubimy jeździć na nartach i staramy się objeździć jak najwięcej. Na okrągłe urodziny mam plan heli-skiing na Alasce, a została jeszcze Japonia i Ameryka Południowa. Plan jest taki, żeby wszystko objeździć:) Raz w roku latamy do Europy bo te ośrodki to światowy top. Restauracje, kluby, apre ski, alpejski klimat lubimy to. Cenowo jest trochę bardziej korzystnie niż na zachodzie Stanów, a to tylko jakieś 2godziny lotu dalej. Z Denver do Vail jest 3 godziny. Tyle samo co z Genewy do francuskich ośrodków. Lot to 5 godzin zamiast 7. Czyli porównywalnie. Oprócz transportu, wszystko inne jest zdecydowanie tańsze w Europie. Tak więc można to trochę porównać do wyjazdów angielskich chlajusów do Krakowa. Z tą różnica, że my pijemy tylko szalenie drogie alkohole i to w ilościach umiarkowanych, przyjeżdżamy z pięknym damskim towarzystwem i nie sikamy na mury. Ja mam też sentyment do Alp. W czasach studenckich jeździliśmy do Austrii i podobnie jak z chodzeniem po Tatrach, jakoś lubię tam jeździć. Czyli porównywalny koszt i jakaś odmiana. USA jednak zawsze najlepsze i największe. Narty też. U-S-A, U-S-A, U-S-A:)5 punktów
-
Gdybym wcześniej uprzedził moich stałych instruktorów, tj. @Adam ..DUCH oraz @Tadeo o tym, co mam zamiar zrobić dowiedział bym się, że : Jest to zdecydowanie zły pomysł. W zasadzie to ja prawie w ogóle nie umiem jeździć na nartach. Najpierw powinienem nauczyć się jeździć śmigiem a nie kaleczyć śmigu. I w zasadzie we wszystkich trzech punktach było by trochę racji, najwięcej oczywiście w trzecim. Tu zdobędę się na dalece posuniętą nieskromność. To nie tak, że ja nie umiem jeździć. Wprawdzie nie doszedłem jeszcze do etapu, w którym Tadeusz nic by nie mówił (co oznacza, że jest bdb) no ale poziom: "Marnie, marnie coś tam nawet nieźle" jest już bardzo blisko. A tak serio to dość długo się wahałem czy to jest ten momenty czy nie. Konsultowałem ten temat ze znanym mi z innych kursów zimowych instruktorem Michałem Semowem, który organizuje tego typu szkolenia ( https://szkoleniagorskie.pl/ ) i wysyłałem mu filmy nagrane przez @Tadeo podczas jego obozów. Zostałem zakwalifikowany, chodź dalej nie byłem przekonany czy wystarczająco dobrze jeżdze. Coś tam skitorowo działam w Beskidach. Z mocnym naciskiem na "coś tam" oraz "Beskidach". No niestety Skrzycznemu "trochę" brakuje do Kasprowego Wierchu. Ostatecznie uznałem jednak, że to będzie świetna okazja przetestowania się w kontrolowanych warunkach. Trochę obawiałem się pierwszych wyjść ze znajomymi. Miałbym oczywiście z kim chodzić ale coś mi się wydawało, że szybko by się to skończyło w deseń: "Dawaj suka bljat tjepier. Nie gadaj że nie dasz rady tylko idź" i temu podobne sytuacje. Wydawało mi się również, że skręt krótki mam na tyle opanowany, że jakoś sobie poradzę. Uznałem, że dla mnie najważniejsza jest topografia i zagadnienia lawinowe, które są przez Michała Semowa poruszane w ramach wykładów teoretycznych. No właśnie, wydawało mi się i uznałem. Jak zwykle praktyka wychędożyła teorię i zapewniła twarde lądowanie. Grupę mieliśmy bardzo mocną, najwięcej doświadczenia miał dwudziesto kilku letni Maciek. Do niedawna zawodnik, obecnie Instruktor SITN (a nie PI) pracujący regularnie w zagranicznych kurortach. Jak ja się plasowałem w stawce, to chyba się już raczej domyślacie. Dokładnych tras wyjść nie będe opisywał, bo topografia Tatr nie jest moją najmocniejszą stroną 😅 Dla ułatwienia wrzucam mapę z naniesionymi śladami GPS 😅. Ogólnie kręciliśmy się w okolicach Murowańca. Pierwszego dnia, po ćwiczeniach z szukania nadajnika lawinowego, gdy wyszliśmy już w miejsce z którego mieliśmy zjechać wzięła mnie trema. To było trochę dziwne uczucie. Czarny FIS na Skrzycznem za grzebieniem? Phi, a w czym jest zagadnienie? Czarna trasa na Zoncolan? No spoko, Tadeusz tam ćwiczył z nami śmig. No tak. Tylko ani jedno ani drugie to nie są pozatrasowe Tatry. Tam na środku zjazdu nie ma kosodrzewiny, kamieni (a nie jakiegoś tam drobnego tłucznia z przecierek) i w zasadzie nie wiadomo do końca z czego. Co ja mam więcej powiedzieć. Trochę zesrany byłem. Jak zwykle w takiej sytuacji zabetonowało mnie i kilka pierwszych zwrotów skrętem krótkim wyglądało tak, że oczy bolą od patrzenia. Potem było trochę lepiej ale tylko trochę lepiej. Co ciekawe najtrudniejszą rzeczą był dojazd do Murowańca. Okazało się, że kompletnie nie radzę sobie z rzeczą, która jest zawsze elementem egzaminu na GOPRowca. Hamowanie pługiem z dojazdu i przechodzenie do ześlizgu w miejscu. Prawie pokonał mnie wąski szlak po którym cały czas poruszali się w obydwie strony turyści. Szerokość trasy nie wiele większa niż długość moich nart i moje nieudolne próby kontroli prędkości skończyły się w kosodrzewinie 🤣 Drugi dzień był bardziej ambitny. Udaliśmy się w stronę Czarnego Stawu Gąsienicowego, Zmarzłego Stawu i zboczy Kościelca i Przełęczy Zawrat. Oczywiście nie wyszliśmy jakoś bardzo wysoko. Ledwie na jakieś niecałe 1900 metrów. Zatrzymaliśmy się za Czarnym Stawem Gąsienicowym na ćwiczenia z hamowania upadków czekanem, różnych technik chodzenia w rakach itp itd. Ja już gdzieś w tym momencie miałem taką lekką wątliwość, czy powinienem iść do końca za resztą grupy. Stwierdziłem jednak, że skoro mamy Michała i jego Stażystę - Jerzego Rostafińskiego (kanał Youtube -> Wasza Wysokość) to jakoś to będzie. Jestem niedorajdą ale nie aż tak straszną 😉 Słowo klucz: Jakoś to będzie Żebyście źle nie pomyśleli. Tatry zimą to nie jest dla mnie rzecz obca. Pieszo, na przełęczy Zawrat byłem zimą dwa razy - zarówno od 5 stawów jak i Gąsienicowej. Pieszo w zimie byłem też na Rysach. O Czerwonych Wierchach i kotłach to już nie wspominam, bo dawno rachubę straciłem. Po raz kolejny okazało się, że o ile "zwykłe" narty są trudnym sportem to skitury w wysokich górach to już bardzo, bardzo wysoka poprzeczka. Dotarliśmy w końcu do miejsca w którym zaczęliśmy się przepinać do zjazdu. Już wcześniej teren stał się dla mnie trochę trudny. Ani to beton (na szczęście‼️) ani to sypki puch. W skali od 1 miękko - 6 twardo dałbym mu 3 czyli tak po środku, oczywiście biorąc pod uwagę że to naturalny śnieg, nie mający się w ogóle do tras narciarskich. Trzeba było uważnie robić każdy krok i zakos, żeby narty nie ujeżdzały na obsypującym się śniegu. Teraz, to już zesrany byłem trochę więcej niż trochę Światło było całkiem płaskie. W dodatku niebo zaklajstrowało się całkowicie chmurami. Przez środek trochę kamieni, po lewej kocioł z małym prożkiem. Po prawej lodospad. Teraz już wiedziałem na 100%, że nie są to warunki, w których jakkolwiek będę nad tym panował. Miałem obawę, że jak zrobię jakikolwiek zakos skrętem krótkim to albo się wywalę, albo wjadę w jakiś głaz. Oczywiście do paniki i stanu zagrożenia życia nad wielką świstówką było baaaardzo daleko. Obiektywnie wiedziałem jednak, że to nie sa okoliczności i miejsce, w których powinienem się znaleźć. Zacząłem ześlizg boczny i natychmiast przewróciłem się. Jerzy pomógł mi wstać i wpiąć się ponownie do nart. Ześlizgnąłem się do reszty grupy, bo obawiałem się utraty kontroli przy próbie wykonania krótkiego skrętu. Ten brak kontroli jest tutaj kluczem. Dla niektórych może to zabrzmieć jak herezja, ale mam dość nisko zawieszony próg akceptowalnego ryzyka. Muszę mieć poczucie, że moje wyszkolenie i doświadczenie gwarantuje, że sobie z czymś dam radę. Narty odpiąłem gdzieś nad Zmarzłym Stawem, przypiąłem do plecaka i wróciłem do Murowańca na piechotę. Z ostatniego dnia szkolenia zrezygnowałem. Już wiedziałem, że z moimi brakami w wyszkoleniu i technice jazdy trasowej nie pojawię się w Tatrach na nartach przez kolejne dwa sezony. Było by to zbyt niebezpieczne. Na teraz byłbym tylko balastem spowalniającym grupę. Szkolenia z szukania nadajników lawinowych, używania sondy lawinowej i odkopywania ofiar miałem już trzykrotnie i ten ostatni dzień nie był aż taką stratą. W zasadzie test był bardzo udany, chodź wynik jest negatywny. Konkluzje: Głównym problemem w moim narciarstwie jest niewyćwiczona równowaga, która wynika z mojego dużego wzrostu i zaniedbań z wczesnej edukacji. Szczegółowym problemem jest słaba umiejętność jazdy śmigiem. Dodatkowym problemem jest konieczność treningu "ćwiczenia z egzaminu na GOPRowca" aby móc panować nad kierunkiem i prędkością na bardzo małej przestrzeni. Te trzy punkty to moim zdaniem podstawa do sensownego wejścia w skitury w Tatrach i do puki tego nie ogarnę, to w Tatry nie będe się z nartami pchał. Zjazd do Brzezin był całkiem OK, chodź warunki ciężkie. Do połowy trasy nie trzeba było nawet odpinać nart. Zjeżdżałem albo pługiem albo bardzo krótkim skrętem krótkim, coś ala ćwiczenia Tadeusza. Tzn w zasadzie prawie przeskakiwałem z jednej narty na drugą. Oczywiście tylko troszeczkę odrywałem górną nartę od powierzchni, chciałem tylko zdecydowanie odciążyć wewnętrzną i bardzo mocno dociążyć zewnętrzną żeby zmieścić się w trasie. PS. Nie mam problemów z błędnikiem ani innych schorzeń zaburzających równowagę. Po prostu lata olewania WF przynoszą swoje złe plony //// //// //// /// /// //// //// //// /// //// /// //// //// //// //// //// //// PIERWSZY DZIEŃ DRUGI DZIEŃ4 punkty
-
4 punkty
-
Nie może być tak, że tylko łubudubu... ktoś musi się przyp... jako pierwszy. Więc może ja. Wypowiem się nt win, bo na tym akurat się znam. Ja rozumiem, że Mumm był na formule jeden, ale to jednak zwykły szampan jest, znaczy wino z kwaśnych winogron, które trochę sfermentowały i to w butelce... nawet rocznika nie ma, wstyd:-( Coś jak druga sklepowa slalomka;-) Następne wino... to nie ma nawet gazu, a wiadomo, nie ma gazu, nie ma jazdy;-) Rocznik przynajmniej ma. Dumnie napisany na etykiecie. Natomiast apelacja jakaś niszowa mimo Bordeaux w nazwie, plus za stylizację, wygląda jakby winiarz sam dla was to wino zrobił i po pijaku się na nim podpisał. No tyle z tematów na których się znam. Jak już się odezwałem to wypowiem się nt o których nie mam zielonego pojęcia... we Francji nigdy na nartach nie byłem choć marzyły mi się jakieś okolice Mejie... powiesiłem sobie fotkę nad łóżkiem i musi wystarczyć... więc może jedynie zapytam czy świeży opad był? Znaczy śniegu. Relacja świetna, dla mnie mógłbyś pisać nawet o Górze Kamieńsk (google it). Przychylam się do prośby Mitka o opis jakiegoś ośrodka w USA... też nie byłem więc się wypowiem... byłem jedynie w Kanadzie, a raz nawet na nartach Sunshine Village koło Banff, świetnie było... sstare czasy. Pozdrawiam serdecznie i proszę pić lepsze wina;-) Napisałbym, że pozdrawiam znad kieliszka szato z biedry, ale to nieprawda... trza się wziąć za robotę, tydzień się zaczął.4 punkty
-
W istocie spotkanie na stacji było nieoczekiwanie, stoję sobie spokojnie, a tu nagle mnie jakiś obcy człek zaczepia. Już miałem prać, ale ten mówi, że mu Andrzej, no to się wstrzymałem, i to był ten Andrzej. Góra z górą..4 punkty
-
Sorry ale Twoja wiedza o butach jest porażająca 😁 podejrzewam że może powinieneś zacząć od butów a nie od nart - sprawdź najpierw jaki te buty mają flex bo może się okazać że 45 😉 a tymczasem dla konkretnego chłopa przydało by się tak koło 100.3 punkty
-
Jeśli jest się w dwie osoby wystarczy dać po jednej narcie z pary razem, byle nie ta sama marka 😜 a samemu postawić każdą nartę w innym miejscu i pamiętać gdzie są 😉3 punkty
-
Do oblewania się szampanem je kupowaliśmy. Nie wiem jak smakuje:) Mamy u nas entuzjastów wina, ale ja to prosty chłopak jestem. Czysta, smalec, jakieś ogóreczki. Tylko na tych nartach w słońcu człowiekowi odbija i jakąś chemię się pije. Aperole, srole, szampany bez gazu... Niestety nie, a liczyłem na to. Przedwyjazdowe prognozy pokazywały opad w środę, ale zmieniło się na lampę. Także trochę lipa. Ostatni śnieg spadł chyba ze 2 tygodnie wcześniej. Od kilku lat targałem ze sobą 2 pary nart do Europy. Druga właśnie na świeży opad i tylko raz udało mi się z nich skorzystać na Marmoladzie. Znaczy raz po świeżym opadzie bo jeszcze raz jeździłem po twardym śniegu z przewodnikiem w Val Thorens. W tym roku nie wziąłem i dobrze. Warunki śniegowe jednak były bardzo dobre. Sprawdziłem:) Mają zieloną traskę więc dla mnie się podoba. Nie znałem tego miejsca, ale wygląda dobrze. Na zachodzie Stanów (bo Kanada to już prawie 51szy stan, hehe) wszystko wygląda dobrze. Jednak się na te Tygrysy zdecydowałem bo naprawdę świetnie mi się na nich jeździło. Super deski. Nie jestem jakimś tam wymiataczem, myśle że wpisuję się w "średni poziom". Zjadę ze wszystkiego, ale ze zmiennym stylem, hehe. Te narty doskonale mi w tym pomagają. Zawsze będę je polecał. Cała (prawie) moja rodzina na nich jeździ i każdy sobie chwali. Z tyłu głowy miałem to, że znowu ktoś może je wziąć bez pytania, ale przemogłem się i zostawiałem w ski roomie (3 pary z tego jedne nówki) oraz przed kafejkami na stoku. Mam nadzieję, że tym poprzednim niemiłym incydentem wyczerpałem już zły los. Wow, nie wiedziałem bo bym codziennie siedział. Żona powiedziała mi właśnie, że chodziła tam po ciastka (a nie wygląda:). To właśnie jest to różnica między Val d'Isere, a Tignes. To drugie to typowa sypialnia przystokowa. Val d'Isere natomiast ma super klimat. Takie połączenie tradycyjnej alpejskiej wioski z elegancją na bardzo wysokim poziomie. Coś jak Courchevele. Nigdy to do mnie nie przemawiało. Często po prostu zostawiam na śniegu. Zapinanie na zamek jakoś kłóci mi się z ideą narciarstwa. To tak jakby sobie kraty w oknach wstawiać.3 punkty
-
3 punkty
-
Cześć, dobrze myślisz. Desek szukaj - zazwyczaj 2-3 model od góry, na jednym titanalu jeśli chodzi o budowę. Jesli head był za twardy to trzeba iść w mniej sztywne dechy choć myślę że taki nowy head Rally supershape byłby ok.3 punkty
-
Tydzień w Val Gardena, głównie w Alpe di Susi. Dziś wróciliśmy. 4 starsze osoby. Po drodze nocowaliśmy w hotelu w Znojmo. Mało znane, niedoceniane, sympatyczne czeskie miasto przy granicy austriackiej. Pogoda typu lampa. Tylko jeden dzień z niewielkim zachmurzeniem. Temperatura kilka stopni + w dzień. Ideał. Śnieg niestety sztuczny. W połowie lutego! Spaliśmy w małej, uroczej wiosce Barbiano, wczepionej wysoko na zboczu góry. Do stacji ok. 30 min dojazdu. Wygodny hotel, świetne jedzenie, mili gospodarze tyrolscy. Jeździliśmy głównie po czerwonych, niezbyt trudnych trasach w Alpe di Susi, Ortisei i S. Cristina. Warunki dobre z wyjątkiem fragmentów mocno zmrożonego sztucznego śniegu. Niekiedy tworzyły się spore kolejki do wyciągów. W szwagra pierwszego dnia wjechał od tyłu rozpędzony 20 latek. Spektakularny upadek obu, ból kręgosłupa i ręki. Następnego dnia tomograf w szpitalu. Na szczęście nic nie jest złamane, ale narty trzeba sobie darować na pewien czas. Szwagier ponartował ponownie dopiero ostatniego dnia. We mnie też wjechał od tyłu i z boku pewien polski 13 latek. Na szczęście bez konsekwencji. I tego samego dnia przejechała 30 cm obok mnie pędząca samotnie deska snowboardowa. Niewiele brakowało. Ale ogólnie ludzie jeździli dość bezpiecznie. Jadąc do Włoch na stacji w Austrii wypatrzyłem... Chertana z rodzinką. Co za zbieg okoliczności. Chwilkę pogadaliśmy. 🙂 Nie wstawiam zdjęć wprost, ale daję link do katalogu, gdzie wstawiłem kilka zdjęć z opisami. https://photos.app.goo.gl/UvntFyMXQnyGjqis73 punkty
-
pierwszy raz pojechałem tam w kwietniu 1991 roku, i po Korbielowe, Szczyrku Wiśle i łące pod Krokwią gdzie dzieci stawiały pierwsze kroki był to dla mnie prawdziwy szok, dzieci szybko się zaadaptowały2 punkty
-
Zapomniałem napisać o wyciągu Lassieres. Jedna z atrakcji ośrodka. Podobne wrażenia są w obie strony. Załączam filmik w stronę Val d'Isere, czyli z lewej do prawej strony mapki. IMG_9436.mov2 punkty
-
2 punkty
-
Bo w Dolomity to jeździ się dla leżaczka, słoneczka, pasty, antypasty, pizzy, bombardino, widoków a nie jazdy na nartach @Hilly_billy jak widać robi się offtop więc zapraszam tutaj2 punkty
-
Tutaj jest taki głośny wywiad z Wierietielnym. Poczytaj sobie. On tam mówi jak oni (Wierietielny i Kowalczyk) widzieli dalszą pracę z biegami na poziomie kadry. https://sport.tvp.pl/84627053/spowiedz-aleksandra-wierietielnego-serce-sie-kraje-kiedy-na-to-patrze2 punkty
-
Pytanie Mitka zasadne, też bym zapytał. I na krzesełku w Alpe di Siusi zapytałem pewną francuską rodzinę. 🙂 Dlaczego mając we Francji tyle wspaniałych stacji jadą w Dolomity? Mieszkają w Colmar na wschodzie Francji. Bo Dolomity są cudne, mają swój niepowtarzalny klimat, prawie pewne słońce, itd. - odpowiedziała pani. Co roku tu przyjeżdżają z już podrośniętymi dziećmi. Aha, czyli dalej Voelkl Racetiger SL. O ile pamietam, poprzednie Ci ukradziono. Pewnie obecne lepiej pilnujesz. 🙂 Ja ze swoich jestem b. zadowolony. Na Alpy w sam raz. I za każdym razem zostawiając je bez opieki mam lekkiego stresa bo sobie przypominam Twój przypadek.2 punkty
-
2 punkty
-
Bo co? Napisałem jakąś bzdurę? Minąłem się z prawdą? Kolega w zasadzie potwierdził to co napisałem. Trzeba było być konsekwentnym i nie komentować kolejnego mojego posta, a nie silić się na uprzejmości.2 punkty
-
Rzeczywiście blisko. Nie byłem, ale wypieki na pewno klasa. U mnie jakaś tarta i croissant wjeżdżały codziennie, a mimo to, przywiozłem tylko 1.2 kg obywatela więcej.2 punkty
-
dało się wytrzymać to tylko na samej górze na 3500 trzeba było szybko podejść i nie zdejmować rękawic. w VdIsere najmilej wspominam cukiernię Chevalot niedaleko Waszego hotelu2 punkty
-
Nie chcę ograbić się z resztki godności. Ktoś może czasem pomyśli, że dobrze jeżdżę jak mam kilka wpisów na forumce:)2 punkty
-
Odkąd pamiętam, oznaczenia "po przecinku" zawsze oznaczały zubożoną wersję nart. Zwykle były to modele dla wypożyczalni, albo sklepów sieciowych. Kiedyś nawet miałem takie Salomony, model z kropką. Piękne były, ale piankowe:)2 punkty
-
Trochę fotek podsumowujących 6 dniowe zjeżdżanie 8-13.12.2024 temperatury nawet - 19 stopni powyżej 3 tysięcy2 punkty
-
Do lepszego człowiek się natychmiast przyzwyczaja. Gorzej w odwrotną stronę. 🙂1 punkt
-
Pojeżdżone na nocnych na Górze Kamieńsk koło Bełchatowa. Dziś zaliczyłem po pracy siłownię, weszło wyciskanie leżąc, przysiady ze sztangą, do tego ćwiczenia na barki, tricpesy oraz typowo po narty. O 19.00 decyzja - jadę na Górę Kamieńsk. Z pracy mam 15 minut, więc nie ma tragedii. Dla niewtajemniczonych: Góra Kamieńsk to zwałowisko wskutek pracy kopalni odkrywkowej węgla brunatnego w Bełchatowie. ON to trasa licząca około 700m, z jednym orczykiem o długości ok 650m oraz 4 osobową kanapą o długości niecałej 700m, plus taśma 150m dla pampersiaków. Na miejscu pełne zaplecze: wypożyczalnia sprzętu, szkółka narciarska, restauracja. Góra Kamieńsk odpaliła tydzień temu taśmę i orczyk na długości około 200m, w międzyczasie symbolicznie dośnieżyli całą połowę stoku [na prawo od kanapy, patrząc w dół stoku] i odpalili kanapę w ostatnią sobotę. Kanapa pracowała do wczoraj, bo temperatura na plusie, plus deszcz spowodowały pojawienie się wytopów i przecierek. Stąd dzisiaj oficjalnie czynna taśma i orczyk na długości ok 200m. Na miejscu +4st C, na parkingu na 500 auto kilkanaście aut. Mgła, leci RMF FM z głośników. Kolejka do orczyka minimalna, czekałem max 2 minuty. Warun: nieratrakowane od wczoraj, że względu na w/w. Dla koneserów, otwarty oficjalnie dół stoku to mocno miękko, ale bez przecierek. Góra stoku na nielegalu: orczyk w paru miejscach jedzie już po śniegowej mazi, a w dwóch po trawie. Sporo przecierek i wytopów, do tego brak ratrakowania spowodował obecność odsypów na górnym, powiedzmy że trochę ostrzejszym fragmencie. Nogi od samego początku mocno pracowały w tej kaszy i odsypach, jednak trening przysiadów 110kg na sztandze przed nartami to nie był dobry pomysł. Pojeżdżone w takim warunie uczciwie 1 godzina 13 minut. Sports Tracker wypluł 7 zjazdów, prędkość średnia zjazdu 26,9km/godz, Vmax 57,9km/godz, odległość total 8,39km. Po raz pierwszy byłem na nartach na totalnych nizinach, i kruca bomba, nie żałuję.1 punkt
-
1 punkt
-
kiedyś @Hilly_billy planował wyjazd w lutym więc wrzucę kilka fotek z 14.02.2025, na Małym Matterhornie wiało ponad 100Km/h i przejazd na włoską stronę był niemożliwy. W całym ośrodku przewaga narciarzy z Północnej Ameryki1 punkt
-
@lubeckim moim zdaniem masz bardzo fajne, realne wpisy i na tej kanwie proponował bym Ci stworzyć wzorem @KrzysiekK własny wątek taki osobisty. Owszem bajzel się zrobi ale osobiście uważam że będzie z tego większy pożytek niż z tworzenia odrębnych tematów. Odnośnie tego co napisałeś - odniosę się krytycznie (to już wiem) jak na spokojnie przeczytam całość na spokojnie.1 punkt
-
1 punkt
-
Jeśli jeździsz z zacięciem sportowym to musisz podpowiedzieć co ci nie odpowiada w obecnych nartach lub czego innego oczekujesz od nowych. Inaczej mógłbyś nie poddać nic oprócz "Mam do wydania kasę, jakie mam kupić narty?" Poza tym te buty... 45 to rozmiar???1 punkt
-
Te Dynki od Ciebie na 87 i 0,5 bardzo fajnie szurają i nie szukają skrętu, całkiem dobrze na wprost idzie. Na razie tak zostawię, w drodze kątownik 87, bo trzeba delikatnie je posmyrać.1 punkt
-
Cześć I... w Val di Sole koniec marca to już środek wiosny i może być miękko. Polecam więc wstawać wcześniej i w godz. porannych jeździć na stokach o wystawie wschodniej i południowej a jak zaczną mięknąc przenosić się na te o wystawie zachodniej i północnej i położone wyżej, które będą najdłużej trzymały. Fajne też są orczyki - bo ludzie od nich stronią - ale w VdS nie masz długich orczyków niestety. Pozdro serdeczne1 punkt
-
Nie ma dwóch identycznych dni na nartach..zmieni sie wszystko. Noga zawsze minimalnie chodzi (ani noga ani but nie są ze stali) ale tak żeby pięta się oderwała od wkładki to nie bardzo - może nawet rozmiar jest ok ale dobrany but jest zbyt obszerny lub przeznaczony dla kogoś z wysokim podbiciem a Ty masz niskie. Palce nie powinny być unieruchomione.1 punkt
-
Hej, W sobotę sprawdziłam narty Voelkl po serwisie. W sumie dobrze mi się w nich jeździło, nie czułam żeby coś mi się działo z tyłami nart. Wszystko spoko. Wzięłam też sobie dwie godzinne lekcje z instruktorem. Na razie odwiedliście mnie od pomysłu zakupu nowych nart i będę próbować w tych które mam (Voelkl). Zastanawiam się tylko nad taką kwestią. W sobotę byliśmy na stoku w Wierchomli. Było dość twardo, miejscami przetarcia do lodu. Robiły się odsypy, ale nie zbijały się w jedną całość. Tak jak pisałam wyżej, dobrze mi się w takich warunkach jeździło na tych nartach. Czy odczucie tych nart może się diametralnie zmienić jeśli będzie to już stok w marcu, w słońcu, miękki? Wybieram się końcówką marca do Val di Sole, spodziewam się, że mogą tam być inne warunki niż w ten weekend 🙂 Plus zaczęło mnie zastanawiać, czy rzeczywiście dobrze dobrałam buty. Czy nie są na mnie jednak za duże. Jeśli zdarzy się tak, że nartę jakby odbije/wybije na jakiejś muldzie/odsypie, to czy pięta ma prawo oderwać się jakby od podeszwy buta? Czy jadąc np. na wyciągu, czyli gdy nie macie mocnego oparcia na język, jesteście w stanie ruszać palcami u stóp?1 punkt
-
naprawdę warto tam chwilę posiedzieć bo w 2005 roku gdy wsuwaliśmy tam ciacha to przy innym stoliku siedział sobie w towarzystwie pięknej laseczki (może wnuczka) Jean Claude Killy (podobno to jego ulubione miejsce)1 punkt
-
Ja kiedyś na przykrótkich nartkach spotkałem lokalesa w Zieleńcu odwiózł mnie po każdym lasku, każdej przecince, precyzja jazdy na cm, jego kolega już raczej kaleczył, a ten maestro, też bezkijkowiec, raczej wyjątek niż reguła.1 punkt
-
Cześć Super, że mieliście fajny wyjazd. Szkoda, że skupisz się na negatywach ale dobrze, że ogólnie przetrwaliście i przeżyliście (warto wrócić do moich postów z 2009-2010) roku - wtedy jeździło się pojeździć a nie przetrwać i ja cały czas nie widzę różnicy. .... Ale Znojmo mało znane miasto...? Andrzej przecież to przez wiele lat był zasadniczy punkt graniczy wszystkich wyjazdów autokarowych - przespałeś. 😉 Pozdro A ze zdjęć - wojskowo poustawiane armatki są znakomite Andrzeju!!!1 punkt
-
Cze Należą do nich: Parapeciarze - z oczywistych względów. Ratownicy - zwożąc ofiary akią Pracownicy obsługi - zwykle bardzo dobrze jeżdżący - charakter pracy powoduje że kije są nie przydatne, wręcz przeszkadzają. Trenerzy - zwykle zamiast kija z wiertarką, reszta jw. a nawet lepiej. Instruktorzy szkolący stricte początkujących, szczególnie dzieci, które często upadają. Funcarverzy - z oczywistych względów, na dzień dzisiejszy wymierający gatunek. Grupy szkoleniowe wykonujący zadaniówkę. Reszta, z pewnymi wyjątkami obowiązkowo. Ów wyjątek, spotkałem teraz będąc na nartach. Korpulentna dziewczynka jeżdżąca na Snowblade’ach. Gadałem z nią na krześle. Z 10 lat, jeździła sama. Wycofana, nie chciała za bardzo gadać. Ale udało się przełamać lody. Mimo pozornej niezgrabności, bardzo dobrze sobie radziła, jeździła kręcąc piruety. Wysoko rozwinięty zmysł równowagi i koordynacja ruchów. Pochwaliłem ją. Radość w oczach - bezcenne. Ona mogła. Bardzo dobrze kontrolowała te krótkie nartki, a jazda nie była celem, tylko zabawa. Coś - czego nie potrafił nikt inny na stoku. pozdro1 punkt
-
Cześć Nie!! To nie są czysto subiektywne wnioski tylko kwintesencja oglądu obiektywnego. Człowiek bez kijków na stoku zjazdowym nie jest narciarzem, chyba, że po prostu nie może tych kijków z różnych względów używać. Ten wątek rozmowy, ta sytuacja świadczy niestety o tym gdzie obecnie jesteśmy narciarsko jako społeczeństwo, gdzie jesteśmy sportowo. Spory odsetek kłód ciągnących ciężary czy lubiących się lać po ryju nie jest niestety wykładnią pozytywną. Jazda na rowerze czy na nartach w wydaniu statystycznym jest żenadą. A przeciętny kandydat do klasy sportowej w liceum nie potrafi przebiec kilometra...... Pozdro1 punkt
-
Potwierdzam, miałem na nogach 7.2. Pianka i tyle. Nie ma się na czym "oprzeć". Myszkowanie, telepanie przodów itp...1 punkt
-
300 m vertical, 2,5 km - średnie nachylenie 12%. Dla mnie bardzo niebieska. Na górze pod wyciągiem było dość przyjemnie. Blisko Wrocławia. Popatrzyłem, że ostatni raz jechałem nią w 2021. Kurczę nawet niezły warun był! Wielka Sowa - magiczna. Ciekawe czy kiedyś jeszcze zaliczę taki dzionek w Górach Sowich...1 punkt
-
Head stosuje to od dziesięcioleci 😆 KERS 🤣🤣🤣 Lider zielonego ładu1 punkt
-
Wróciłem właśnie z jednego z najlepszych wyjazdów narciarskich na jakim byłem. Zimno, słońce cały tydzień, w miarę pusto na stokach, codziennie 45-50 km na nartach, dzieciaki dają radę przekozacko - tatuś dumny z córek. Jeśli będziecie w rejonie Alta Badia to polecam pojechać na nartach do Cortiny i z powrotem - dojazd busem z Armentarola (8 eur) na przełęcz Falzarego a później do Cortiny i z powrotem już na nartach. Wspaniała wycieczka narciarska. Na koniec żeby dojechać do Armentarola a nie pchać się kijami można wpiąć się w kulig za saniami z końmi (4eur). Dzieciaki zachwycone. Znajomi pojechali autami do Cortiny i chcieli je tam zostawić:D 11.MOV 12.MOV1 punkt