Skocz do zawartości

Wujot2

Members
  • Liczba zawartości

    690
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    13

Ostatnia wygrana Wujot2 w dniu 2 Kwietnia

Użytkownicy przyznają Wujot2 punkty reputacji!

1 obserwujący

Ostatnie wizyty

4 585 wyświetleń profilu

Wujot2's Achievements

Mentor

Mentor (12/14)

  • Posting Machine Rare
  • One Year In
  • Very Popular Rare
  • One Month Later
  • Collaborator

Recent Badges

1,1tys.

Reputacja

  1. Przede wszystkim wiele z tych ON chodzi na wspólnych karnetach. Na przykład: - Grosseck-Speiereck, Anineck/Tschanek i Fanningberg są blisko siebie i jeżdżą skibusy. Razem z Obertauern to 250 km tras. - Tauplitz/Bad Mittendorf, Kaiserau, Planneralm, Loser i Riesneralm razem 128 km. - Hinterstoder i Wurzeralm razem 52 km i skibus jeżdżący między ośrodkami - Ski Amade (760 km) - ekstraliga. Dla mnie najlepsze z tego jest Zauchensee ale też Maria Alm, 4Berge trasowo - Mistrzostwo Świata. Świat nie kończy się na Chopoku (a nawet nie zaczyna)
  2. Lungau to prawdziwa perełka! Tam nawet maleńki Fanningberg jest świetny. A Grosseck-Speierck i Aineck/Tschanek to już jedne z najwdzięczniejszych miejsc jakie znam. Spędziłem tam pewnie z kilkadziesiąt dni narciarskich. W sumie w granicach tego tysiąca km jest jeszcze pobliskie Obertauern (nie lubię tego ON, ale jest sporo wielbicieli) - może Adrianowi będzie leżał. Pewnie 100 km tras tam zobaczy.
  3. Cała masę lepszych: Hauser Kabiling (4Berge) - 947 km Flachauwinkl - 991 km Grosseck-Speiereck - 960 km Katschberg - 970 km Dachstein West - 971 km Radstadt - 972 km Wurzeralm/Hinterstoder - 920 km Hochkar - 848 km Tauplitz - 927 km ----------- Najbliższe ale też z potencjałem Klinovec - 760 km Semmering - 759 km nie chce mi się sprawdzać innych, poza 2 ostatnim (nie byłem) wszystkie są super/bardzo dobre. -------------- Pytałeś się o coś do 1000 km. Na odległość blisko (633 km) masz do... Bukovela. Nie wiem jak tam w wojennej rzeczywistości czy ON w ogóle kręci.
  4. Nic nie kumasz. Jako obywatel mam prawo interesować się funkcjonowaniem oświaty, służby zdrowia, policji. Mam też prawo wypowiadać się o wojsku. Bo tutaj zaniedbania (jak te w Armenii) mogą być o wiele bardziej kosztowne. To tak delikatnie mówiąc. W tej chwili to centralny problem naszego kraju. Kręciłeś się w tym wojskowym tygielku i może masz przekonanie, że są tam sami geniusze. Ja z całego mojego życia mam raczej inne zdanie - najlepsi wybrali inne branże i inne pieniądze. Na tę chwilę nie widzę w armii żadnego sensownego działania w kwestii reakcji organizacyjnej i logistycznej. O tym czy marnuję się na SF nie Tobie decydować. Sięganie po takie prymitywne zagrywki ad personam traktuję jako brak rzeczowych argumentów. Ale przypomnę, że tylko zareagowałem na Twoją opinię o tym, że z wojny na Ukrainie niczego się nie nauczymy. Uznałem to za tak głupie, że postanowiłem sprostować. Brnij dalej.
  5. Pomyśl zanim coś napiszesz. Ukraina miała głębię operacyjną. i na początku to było zderzenie starych doktryn wojennych. Ukraińcy dzięki dronom zniwelowali przewagę masy ruskich. Niestety ci ostatni się dużo nauczyli i mają armię organizacyjnie i logistycznie przystosowaną do tej nowej wojny. To jest potężna rozpędzona machina, która dosłownie w parę dni może zmielić nasza zasoby. Jesteśmy daleko, daleko z tyłu. Nasza armia jest w XX w a ich w XXI. Więc analogię z cytatu możesz sobie schować w wiadome miejsce. Lepiej może pasować ta z Armenii. A to była tylko malutka przygrywka do dronizacji wojny. https://www.pism.pl/publikacje/Wojskowy_wymiar_konfliktu_o_Gorski_Karabach
  6. Według jakiej wiedzy??? Sprawdziłeś co kupiliśmy i ile? To wszystko są jawne informacje. Zajrzyj i zobaczysz, że będziemy mieli dronów na... tydzień wojny. Za kupę kasy.
  7. Między użyciem nielicznych dronów (potwornie drogich) jako jednym z elementów techniki wojsk specjalnych a wydzieleniem oddzielnych rodzajów wojsk z dziesiątkami wyspecjalizowanych konstrukcji i tysiącami a właściwie to dziesiątkami tysięcy operatorów i licznymi taktykami ich użycia jest przepaść. W tej chwili drony na Ukrainie powodują 50-60% strat, więc to jest już zupełnie inna wojna jak 3 lata temu. I powinniśmy to nie tylko ciągle obserwować, ale przygotowywać się na wojnę gdzie ruscy będą mogli na nas wysłać 1000 dronów uderzeniowych dziennie (na miasta) i na przykład 10 000 dronów bojowych na linii styku. Jesteśmy na to przygotowani? Przypomnę, że rozpocząłem dyskusję gdy lekceważąco wypowiedziałeś się o możliwościach nauki na wojnie w Ukrainie. Jeśli taki mental prezentują Twoi byli wyżsi dowódcy to strach się bać, bo wojnę z ruskimi przegramy dosłownie w miesiąc. Casus Armenii powinien Cię zastanowić.
  8. Myślę, że drony to jest rewolucja porównywalna, albo i większa, jak powstanie wojsk pancernych. To już są pełnoprawne formacje bojowe. Oprócz tych wyspecjalizowanych, w każdej drużynie jest co najmniej jeden droniarz, w kompanii minimum 10. Skończyło się adaptowanie rozwiązań cywilnych, powstają coraz bardziej specjalizowane konstrukcje, nowe sposoby walki, nowe metody łączności, nowe taktyki. To wszystko błyskawicznie się zmienia, ewoluuje. Miesiąc to bardzo dużo, a trzy tworzą zupełnie inną jakość. Nasi wojakowi powinni nie tylko przyjeżdżać od czasu do czasu, ale wprost tam zamieszkać, obserwować proces nauki (już trwa 6 tygodni). Wbić się na szkolenia. Podglądać całą logistykę produkcji i wdrożeń. Podglądać procesy zakupowe (platforma DOT‑Chain Defence). Powinniśmy wysłać tam setki obserwatorów. I pilnie się uczyć. Przedsmakiem konfliktu gdzie jedna ze stron totalnie zaspała była "wojna błyskawiczna" Azerbejdżanu z Armenią. Nie chciałbym abyśmy byli taką Armenią - a dobrze wiesz, że jesteśmy totalnie w d... Nie wiem co za kretyni dowodzą naszą armią ale te zaniechania już się kwalifikują na ciężkie oskarżenia. Wiesz, że snajperzy przekwalifikowali się na operatorów dronów? Pewnie Twoje ulubione wojska specjalne też będą musiały zmienić zasadniczo taktykę i swoje kompetencje.
  9. W nowych przepisach można byłoby im zabierać auta (nawet gdy będą prowadzili przepisowo). Myślę, że to byłaby skuteczna nauka.
  10. Pomijając, że nigdy nie było szarży ułańskiej na czołgi i lepiej takiej bzdury nie utrwalać.
  11. Przeczytaj jeszcze raz, tym razem uważnie (i ze zrozumieniem) to co zlinkowałeś.
  12. To wiadomo. Statystycznie jedna odnotowana kontuzja narciarska jest na około 400 dni na deskach (i 200 na snowboardzie). U mężczyzn dominują urazy górnej części ciała. U kobiet kolan. 10% to urazy głowy. Ale licząc wszystkich razem najwięcej jest urazów kolan.
  13. I po drodze walnie parę backflipów czy frontflipów? I się nie zabije? Może się okazać, że w zawodniczym terenie w ogóle nie zjedzie. A nie mówię tu o tym ekstremalnym gdzie trzeba mieć niesamowite predyspozycje psychiczne. Na poziomie mistrzowskim to już odległe dziedziny (jak kolarstwo torowe i dh, czy slopstyle). Więc pytanie co do czego porównujemy, i co chcemy osiągnąć. Ale na pewno przygotowanie sportowe na najwyższym poziomie jest potężnym handicapem w innych podobnych dyscyplinach. I jak zjazdowiec trochę potrenuje to po jakimś czasie może iść w trudny teren. Choć chyba lepsze byłoby wejście z narciarstwa wolnego. A ten freerajdowiec jak trochę potrenuje to też tyczki jakoś zjedzie. Sam miałem taki epizod gdy ze sportu olimpijskiego przeszedłem do półamatorskiego płetwonurkowania i pierwsze Mistrzostwa Polski skończyłem z kolekcją medali. Wniosek jest taki - trudno porównywać zawodowców z amatorami.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...