Skocz do zawartości

Wujot2

Members
  • Liczba zawartości

    405
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Ostatnia wygrana Wujot2 w dniu 13 Lipca

Użytkownicy przyznają Wujot2 punkty reputacji!

1 obserwujący

Ostatnie wizyty

626 wyświetleń profilu

Wujot2's Achievements

Proficient

Proficient (10/14)

  • One Year In
  • Very Popular Rare
  • One Month Later
  • Collaborator
  • Week One Done

Recent Badges

574

Reputacja

  1. Wujot2

    Pięcistawy

    Sherlock Holmes czy co?
  2. Wujot2

    Teoria a praktyka

    Masz rację, w moim przypadku "goniłem czas". Bo narty zacząłem późno. Bardzo chciałem otworzyć sobie góry zimowe (bo wcześniej po nich chodziłem, głównie w pozostałych porach roku). Moim celem była skuteczna turystyka a narty tylko środkiem do tego. Nie wiem czy "rozpoznanie bojem" było najlepszym rozwiązaniem ale dało mi multum frajdy. Kluczem do tego było jednak dużo jazdy freeride w ON gdzie wyszedłem z założenie, że tylko jazda w każdych, nawet najbardziej niekorzystnych warunkach czegoś mnie nauczy. Nie wiem czy to była najoptymalniejsza droga, bo może należało porządniej nauczyć się z jakimś instruktorem na wejściu. Dobrą stronę tej "metody" co ją przyjąłem były szybkie frukty, co motywowały do dalszej praktyki. Postawa podobna do narkomana (na kolejne działki). Oceniając z perspektywy czasu jestem zadowolony, że to się tak udało. Co zjeździłem to moje, wiele z tych wycieczek zapadło mi głęboko w pamięci i w jakimś sensie zbudowało. Teraz gdy od 4 lat nie byłem na nartach, i nie wiem czy i kiedy będę mógł jeszcze pojechać, to tym bardziej cenne. A co do tego czy warto się na coś takiego porywać to nie wiem. Jest wiele możliwości w życiu, wiele ciekawych spraw. Narty są bardzo kosztowne i czasochłonne (bo trzeba dojeżdżać). Można wkręcić się w jakąś inną działalność. Jedyne czego jestem pewien to, że to powinien być długotrwały wysiłek aerobowy o średniej intensywności. Bo w ten sposób dbamy o sprawność mózgu (można sobie to doczytać na przykład w "tak działa mózg" Podgórskiej). Teraz zastąpiłem narty rowerem, mam na szczęście koło siebie genialne tereny do jazdy, z całkiem technicznym ścieżkami. Staram się wygospodarować 1,5 - 2 godz dwa razy w tygodniu i wtedy cisnę mocno, a do tego z 10 trochę dalszych wycieczek całodziennych w roku. Szału nie ma ale wyraźnie widać pozytywne skutki ruchu, szczególnie, że frajda z jazdy jest naprawdę spora.
  3. Wujot2

    Kto to jest Taleb

    Czytałeś Taleba?
  4. Całe szczęście że zostałeś specjalistą od dup. Bo mógłbyś, stawiając na praktykę, zostać jakimś nefrologiem albo co gorsza stomatologiem! 🤣 🤣 🤣
  5. Wujot2

    Kto to jest Taleb

    No i tak jest jak recenzja jest pisana przez kogoś (czyli coś) co z twórczości Taleba nic nie zrozumiał. NIC. Koncepcja Czarnego Łabędzia jest po prostu konsekwencją istnienia rozkładów Mandelbrota. Taleb o tym ładnie napisał tworząc pojęcie Normalnostanu (opartego na rozkładzie Gaussa) i Ekstremistanu (czyli rozkłady Mandelbrota). Wystarczy się 5 s zastanowić czy w danej chwili jesteśmy w Normalnostanie czy Ekstremistanie. Na przykład jak się spytasz o średni wzrost ze 10 000 ludzi na stadionie to odpowiedź będzie dokładna w założonym przedziale ufności. A jak spytasz się o średni stan portfela to się możesz zdziwić gdy na trybunie zasiądzie jakiś Bill Gates i średnia poszybuje. Wystarczy rozumieć co się dzieje i jakie procesy opisują dany problem. Zasługą Taleba nie powinien być ten nieszczęsny Czarny Łabędź co się przebił nawet do AI tylko istotne pytania społeczne np. powiązanie zarobków traderów i prezesów banków z ryzykiem na jakie narażają nie swoje pieniądze. Dalej na przykład odporności systemów na zmiany i niespodzianki (pojęcie antykruchości). Istotną częścią twórczości jest też opis wpływu błędów poznawczych na nasze życie i postrzeganie. Taleb garściami czerpie z Kahnemanna (Pułapki myślenia). Za opis tych błędów zresztą Tverski z Kuhnemannem dostali Nobla. Taleb jest dość irytujący w czytaniu przez szereg uproszczeń, lekką megalomanię, złośliwości i przeoczenia. Denerwują powtórzenia, dygresje, odejścia od tematu. A czasem po prostu się myli (jak w wątkach medycznych). Nie mniej jednak połączenie w jedną całość statystyki matematycznej, psychologii poznawczej, wiedzy o rynku traderskim, sporej wrażliwości społecznej daje obraz świata bardziej skomplikowanego niż byśmy byli skłonni myśleć. Pokazuje też granice przewidywalności. Ja, z dobrodziejstwem inwentarza, kupuję Taleba i jego twórczość pisarską. Najlepsza chyba była "Antykruchość" Jakbyś chciał poczytać o tym od innej bliższej Ci inżynierskiej strony ,to jest "Sygnał i szum. Sztuka prognozowania w erze technologii" - Nate Silver. Nie trzeba czarnych łabędzi aby zrozumieć, że pewnych rzeczy przewidzieć się nie da. Tutaj historia z indykiem jest kapitalna - u mnie weszła na stałe do zestawu opowiastek tłumaczących właśnie granice przewidywania. A i różnice miedzy rozkładami. Kuhnemann, Pinker, Taleb, Buss, Mukherjee, Baker, Du Sautoy to dla mnie najciekawsi autorzy popularnonaukowi łączący kwestie funkcjonowania umysłu, psychologię społeczną, genetykę i pokazujących współzależności na głębokim poziomie. Ostatni to matematyk (z dużymi sukcesami) i on pięknie pisze o AI (w kontekście kreatywności i człowieka).
  6. To wszyscy cokolwiek czytający wiedzą. W sumie to nawet ci co z wyszukiwarki potrafią skorzystać.
  7. Wujot2

    Sezon 2024/2025

    To chyba ma duży sens bo pewnie najwięcej energii potrzeba w upalne dni. Czyli jest dobra korelacja z potrzebami.
  8. Może być a może nie być. Jeśli ogłosiliśmy antropocen to nie wiadomo co będzie a co nie. Casus dinozaury choćby.
  9. To nie są dane dotyczące ilości gatunków tylko ilości owadów na danym terenie. Są bardzo dobrze udokumentowane badania w Europie (w Polsce też) gdzie liczono ilości osobników na różnych wycinkach terenu. Po tych 30 czy 40 latach powtórzono je stosując dokładnie tę samą metodologię. Wydaje mi się, że też dotyczyło to Puszczy Amazońskiej. Wszędzie wychodzi bardzo podobnie (-)70-80%. Czyli te wycinkowo badane populacje skurczyły się do 20-30%. Co do ilości gatunków to straty będą niepowetowane. Jak dotąd opisaliśmy (szacunkowo) 3-20%. Owady wymierają 8x szybciej jak kręgowce. Za 100 lat może ich nie być. Nawet nie będziemy wiedzieli co straciliśmy. Królestwo owadów jest po prostu niesamowite. Związki (typu parazytoidy, superparazytoidy i kolejne) skomplikowane cykle rozwojowe, niesamowita ergonomia i osiągnięcia mechaniczne (lot muchy vs ilości pokarmu), dźwiganie ciężaru 500 większego od ciała, jady i trucizny. Kręgowce są po prostu zupełnie nudne w porównaniu do owadów. A w kwestii antropocenu to zauważ, że przesuwając granicę (zgodnie z Twoimi oczekiwaniami) o te kolejne 7000 nadal wyjdzie, że >> 90% trwania homo sapiens sapiens żył w równowadze. A możemy za chwilę dodać troszkę starsze wersje homo sapiens. Czyli kolejne 200 000 lat.
  10. Zanim coś odpowiesz to usytuuj to na osi czasu. Na początku napisałem z punktu widzenia antropologii kulturowej. Z kilkuset (a może więcej) opisanych izolowanych systemów prawie wszystkie żyły w równowadze. Tak jak na przykład w tej chwili plemiona na Sentinelu Północnym. Całkiem sporo przykładów takich kultur zostało dobrze opisanych przed wchłonięciem ich przez obecnie obowiązującą "normę". To, że człowiek przekształcał "od zawsze" środowisko jest oczywiste. To cecha wielu organizmów żywych. Począwszy od takich bobrów a na mikroorganizmach rozkładających drewno kończąc. Biosfera to dynamiczne pojęcie, ciągle się zmienia i ciągle giną jakieś gatunki a pojawiają się nowe. Wobec tego równowaga jest pojęciem umownym. Tak jak w przypadku populacji gryzoni (i dzików) jej wzrost skorelowany z 7 letnim cyklem dębów. Dlatego nawet jeśli człowiek przyczynił się do wyginięcia mamutów to nie uważam tego za fakt nadzwyczajny. Natomiast ja na przykład nie wiem kiedy się zaczął antropocen. Sytuowałbym go (intuicyjnie) na początek rewolucji przemysłowej (i takie datowanie znalazłem). Są dyskusje, że należałoby przesunąć tę datę sporo wcześniej. Nie mniej jednak to ciągle niezmiernie daleko od początków homo sapiens sapiens, które są o te 200 000 lat wcześniejsze. Nie mówiąc o innych hominidach (których też mamy w genach). Wobec tego teza, że przez 97% życia człowieka na Ziemi (czyli w czasach kultur zbierackich i zbieracko-łowczych) żyliśmy w równowadze wydaje mi się bardzo bezpieczna. Pozostałe 3% jest mniej oczywiste bo być może ktoś kiedyś dojdzie do wniosku, ze antropocen zaczął się od kultur wytwórczo-rolnych (co też jest logiczne). Ale gdyby przyjąć rok 1800 n.e. za początek to tylko 0,12 % naszej historii to antropocen. Szerzej patrząc hominidy przez miliony lat były jakąś częścią biosfery by nagle wykończyć ją w znanym w miarę ustalonym kształcie. O tym, że rzeczywiście dojdzie do gigantycznego wymierania to nie ma wątpliwości. Trudno uwierzyć ale z dobrze udokumentowanych danych wychodzi, że do piachu poszło już 80% królestwa owadów. W ciągu ostatnich 30-40 lat! Za owadami pójdzie wiele innych grup. ------------------------------------------- Można by przytoczyć cytat z "Wilka Morskiego" Londona gdzie tytułowy bohater mówi: - moim przekleństwem było, że zacząłem czytać (albo coś w ten deseń) Język stał się "przekleństwem" człowieka i siłą napędową antropocenu...
  11. Myślałem, że to z tekstu jasno wynika. Mówię o kulturach zbierackich (a właściwie zbieracko-łowieckich). Może wczesnych rolniczych (wytwórczych). Byłoby to paleolit, do początku neolitu. Patrząc na to latami wygląda to mega ciekawie. Bo od 250 000 lat temu do, powiedzmy 5000 p.ne żyliśmy w równowadze ze środowiskiem. By w ciągu 7000 lat mieć to co jest teraz. To tylko niecałe 3%. Z tego okres rewolucji przemysłowej to tylko 5% (300 lat). Natomiast wypierdalanie śmieci do rzeki chyba rzeczywiście mamy w genach bo "niewypierdalanie" wymaga wysiłku wychowawczego. Być może wynika to z oportunizmu albo oszczędzania sił. Wydaje mi się, że gdzieś czytałem, ze rozpowszechnienie genu odpowiedzialnego za trawienie laktozy zajęło w naszej części świata 10 000 lat i było to tempo ekspresowe. Mimo tego 1/3 dorosłych Polaków nie trawi tego cukru (u Azjatów prawie 100%). Więc nawet super ekspresowe zmiany genetyczne są niezwykle wolne względem cywilizacyjnych. Jesteśmy genetycznie wyposażeni bardzo podobnie do łowców ganiających z oszczepem za zwierzyną. Mimo, że świat wymagałby już (tak sądzę) zupełnie innych przystosowań. Sam jesteś najlepszym przykładem gościa, który napierdalałby innych pałką. 🙂
  12. Wszystko na opak. W starych kulturach plemiennych człowiek zachowywał równowagę z środowiskiem, które go otaczało. Odbywało się to najczęściej poprzez eliminowanie noworodków płci żeńskiej i inwestowanie w rozwój wojowników. Ci ostatni ginęli w wojnach z innymi plemionami i osiągano tak względną równowagę. Ten mechanizmy jest naturalnym dopasowanie drapieżnika szczytowego do ograniczonych zasobów. Jeśli dana kultura chciała się bardziej rozprzestrzenić musiała wybić sąsiadów. Jest to zresztą obecne w świecie przyrody gdzie drapieżniki szczytowe mają swoje terytoria i walczą o nie. Są nawet przykłady gdy o te terytoria walczą grupy zwierząt (z przywódcami). Dotyczy to hien, lwów czy szympansów. Zabijanie jest sposobem na równowagę. Naukowcy wyliczyli naturalną pojemność Ziemi na maksimum 250 mln homo sapiens. Cywilizacja pozwoliła ludziom znacznie przekroczyć tę liczbę. Kultura rolnicza, która zastąpiła zbieracką pozwoliła powiększyć ilość osobników na km2 i utworzyć państwa. Ale co do zasady dalej zasoby były ograniczone (szczególnie ziemi). Identycznie jest teraz. Najważniejsze jest jednak nie brak zasobów lecz to, że powstaliśmy w wyniku milionów lat ewolucji i mamy wpisany w genotyp ten opisany na początku mechanizm. Jak silny on jest widać na każdym kroku. Na przykład w Twojej fascynacji Pogacarem. A szerzej w sporcie i wszystkich hierarchizujących działalnościach. Trzeba jednak powiedzieć, że kultura demokratyczna potrafiła znacząco te wbudowane oprogramowanie modyfikować. Ale państwa totalitarne, czyli te bez wbudowanych kulturowych bezpieczników są w tych dawnych czasach. Nie widzę innego wyjścia jak tylko stoczenie wielowymiarowej wojny w której jeden system wykończy drugi. Ale wcale nie jestem tutaj pewien wygranej naszego "superplemienia". Najfajniejsze jest jednak, że wcale nie musisz się poddać hipnozie genów i wzorców kulturowych. Nie musisz podejmować na przykład rywalizacji z każdym mijającym Cię przecinakiem rowerowym albo fascynować się wspomnianym kolarzem. nie musisz wzywać do rżnięcia każdego myślącego inaczej jak Ty (co wygląda wprost na obsesję). Jako jednostka możesz się wymiksować. Troszkę. Ale jako grupa jesteśmy zaprogramowani.
  13. Których kolegów? Może coś zacytujesz na poparcie tej tezy (Mitek się tutaj nie liczy).
  14. Chiny bardzo mocno weszły w B+R, wydają na to procentowo więcej jak UE (choć mnie jak Stany Zjednoczone). Mają ilościowo więcej badaczy jak UE czy USA. Tworzą też coraz potężniejsze narzędzia. W istotnych cytowaniach przeskoczyły (na razie tylko trochę) UE. W dodatku nie ma pewności jak tam jest z etyką (ważne w biotechnologi). Czyli już zostaliśmy lekko w tyle. Po prostu trzeba przyjąć do wiadomości, że ukonstytuował się trzeci potężny gracz. W dodatku z ambicjami na dominację. Chiny mają też potężne problemy, doraźnie to ciągle przesuwaną bańkę nieruchomościową a strategicznie - załamanie się demografii. Choć to ostatnie może załatwią jakimiś migracjami z Azji. Jest ciekawie widzę tu potencjał na gruby konflikt (w nowym stylu) między światem demokracji a ustrojami totalitarnymi. Wojna w Ukrainie bardzo ładnie to uwypukla i chyba przyspiesza. Na tym tle parę przejętych zakładów (na terenie konkurencji) to pikuś.
  15. https://www.auto-swiat.pl/wiadomosci/aktualnosci/volvo-w-chinskich-rekach-czy-przejecie-przynioslo-sukces-czy-porazke/g2w0nyk https://forsal.pl/artykuly/1026894,w-szwecji-nikt-nie-placze-ze-volvo-nalezy-do-chinczykow.html Pomijając, że była na równi pochyłej to i tak nie miałoby to znaczenia. Jak napisałem dobro zostało wymienione na dobro ku obopólnej korzyści. Pamiętam taki przykład od Miltona Friedmana. Są dwa sposoby produkcji aut: jeden to zakłady w Detroit a drugi to pola w Teksasie. Wytworzoną tam żywność wymieniamy na auta. Żaden z tych sposobów nie jest a'priori lepszy od drugiego. Decyduje tutaj rachunek kosztów i posiadane atuty. Branża motoryzacyjna wymaga wielkiej wiedzy, dużych pieniędzy i jest bardzo konkurencyjna. Być może lepiej poszukać innych na przykład skalowalnych interesów. W przypadku Volvo Chińczycy posiadali pomysły i zasoby aby tę markę podnieść i ponieść, a pod rządami Forda mogłaby być już w piachu. Tak czy tak istotą mojej wypowiedzi była kwestia "obrony" stanu posiadania. Natomiast mam pytanie natury technicznej: - jak chcesz bronić nieefektywne firmy i gałęzie w sytuacji gdy obowiązuje wolność wymiany handlowej a ewentualne cła i inne elementy nierynkowe spotkają się z retorsjami? Wolność rynkowa dla nas jest fajna gdy możemy sprzedawać na rynkach światowych ale nie fajna jak inni sprzedają u nas. Tak odczytuję Twoje wypowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...