Ranking
- uwzględniając wszystkie działy
-
Wprowadź datę
-
Cały czas
1 Października 2021 - 23 Października 2025
-
Rok
23 Października 2024 - 23 Października 2025
-
Miesiąc
23 Września 2025 - 23 Października 2025
-
Tydzień
16 Października 2025 - 23 Października 2025
-
Dzisiaj
23 Października 2025
-
Wprowadź datę
05.10.2025 - 05.10.2025
-
Cały czas
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 05.10.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
7 punktów
-
Ludziska, sorry, ale nie bierzcie się za porady dotyczące boreliozy na forum narciarskim, bo kolega to i kolega tamto, a potem ludziom robią krzywdę szarlatani. Od tego są specjaliści, jak nie przyzwoity internista, to spec chorób zakaźnych. Przy braku objawów testów się nie robi, a nauka za tym jest mocna. Nie będę się tu rozpisywał, bo nie chce mi się walczyć z mitami i kazuistyką.6 punktów
-
Pierwszy raz kiedy dokładnie zrozumiałem, że należy kontrolować lekarzy wyglądał u mnie tak. Poszedłem z bólami w górnej części żołądka, wyglądało mi to na woreczek żółciowy (moja mama miała kamienie). Lekarz docent, wizyta prywatna, tłum ludzi. Wysłuchał mnie, dotknął i mówi tonem boga i 100% pewnością - pan nie ma kamieni to helicobacter. Wypisał receptę. Ale ja, jak to ja sprawdziłem co mi przepisał i patrzę - penicylina! Kurczę na to jestem uczulony. O to lekarz już nie spytał. Poszedłem do drugiego i okazało się, że mam kamienie i skończyło się laparoskopią. To była nauczka na całe życie. Może lekarz myli się tylko raz na 50 diagnoz ale... może to akurat trafić na mnie. Całe szczęście, że wiedza jest teraz dostępna łatwiej. Są portale dla medyków - można się zalogować, są wyspecjalizowane portale dla chorych gdzie można znaleźć dużo więcej jak wie specjalista, bo skupiają całe społeczności danej choroby. Oczywiście jest multum nawiedzonych, oszustów, znachorów itd. Podstawowe jest to, że nasz system jest niewydolny i trzeba się umieć w nim poruszać.5 punktów
-
To ja Ci opiszę przypadek żony. Kilka lat temu. Silne bóle stawów zwłaszcza w nocy jakiś niedowład i ból lewej nogi itp. Nie da się spać w nocy. Badanie w kierunku boreliozy. Wynik niepewny, na pewno był kontakt. Rezonans kregosłupa - nic specjalnego nie widać. Wizyta, oczywiście płatna, u kilku różnych dobrych specjalistów: neurologa, reumatologa nie mówiąc o internistach. Brak konkretnej diagnozy. Nie wiadomo co robić a objawy coraz gorsze. Pomogła telefoniczna rada siostry. Też lekarza, ale larygologa pracujacego w szpitalu w Luksemburgu. Powiedziała tak: "U nas w Luksemburgu jak obserwujemy podobne objawy a diagnoza nie jest oczywista, to zakładamy, że to jest borelioza i ładujemy stosowny antybiotyk. Zrób to samo." Zrobiła i zdecydowanie pomogło.4 punkty
-
@Mitek, @Marcos73, @Maciej S Panowie produkując się w tym wątku i jestem tego pewien że użyte przeze mnie określenie w kontekście łuków płużnych i skrętów z pługu "alpejskie" było opatrzone cudzysłowem i oznacza niejako nazwę własną. Przepraszam że tego nie wypunktowałem bo gdybym tak zrobił to dyskusja była by łatwiejsza - bardziej zrozumiała. Łuki płużne i skręty z pługu to podstawa jazdy na nartach, są oczywiście wybrańcy (promil) którzy ten etap w edukacji pomijają ale prędzej czy później do tego wracają. Co ja zobowiązany luźnym kontraktem w w tym zakresie mam uczyć - wywołanie skrętu ma nastąpić poprzez obciążenie kątowo ustawionej narty, owe obciążenie realizowane jest poprzez przeniesienie ciężaru ciała na przyszłą nartę zewnętrzną prowadzonego skrętu (jest ona w tym momencie nartą górną), te przeniesienie to nic innego jak ugięcie kolana narty która ma prowadzić skręt i to generalnie wystarcza, egzaminacyjnie (anatomicznie) następuję także niewielkie obniżenie barku (wstęp do angulacji) a także rekomendowane przez egzaminatorów niewielkie przesunięcie owego barku do przodu. I teraz odniosę się do skrętów z pługu (tam możliwe jest bardzo precyzyjne rozgraniczanie fazy skrętu) i to jest bardzo ważny element jazdy - łączenie nart do jazdy równoległej ma się odbyć najpóźniej w linii spadku stoku ...podkreślam najpóźniej. To trudne ewolucje.....na tym etapie odpada najwięcej kursantów. Slalomki zostawiają ślad cięty, GS-y wymagają mega precyzji obciążeniowej....wielu adeptów posiłkuje się skrętnymi AM. System "alpejski" czyli to co widzimy najczęściej na filmach opiera się na przeproście/wyproście kolana narty zewnętrznej przyszłego skrętu. Narciarz idąc W bardziej naciska na górną nartę....to taka krótka chwila gdy stojąc bokiem na schodach się podniesiemy na górnym stopniu...i tu już działa fizyka narty taliowanej która kątowo ustawiona (na krawędzi) zaczyna sama skręcać i teraz clou moich wypocin - jeżeli zaraz za tym idzie dociążenie - zejście N i dążenie do sylwetki dośrodkowej to ok natomiast na filmach wyraźnie widać że demonstratorzy fazę "samoskretu" ciągną bardzo długo - w pozycji W przekraczają linię spadku stoku i dopiero na granicy fazy końcowej skrętu łączą narty do jazdy równoległej tylko po to aby zaraz zrobić "wachlarz" i przejść do następnego skrętu. Cytując @grimson "nie pitol" - tak to chyba było drogi kolego. No ma to znaczenie - pierwszy schemat zgodny z PPN (Polski Program Nauczania) uczy bardzo bezpiecznego i kontrolowanego poruszania się na trasie (każdej) ale nie wpisuje się w w dalsze proponowane przez PPN ewolucje, drugi schemat jest "łatwy, szybki i przyjemny" - nie jest opisany w PPN, jest niebezpieczny na większych nachyleniach ale wpisuje się w dalsze proponowane ewolucje. Osobiście - w znaczący sposób przestawiłem się na schemat nr 2 tyle że robię to pod bardzo wysoką kontrolą i "dyrygentując" zmierzam do sytuacji w której jazda równoległa rozpocznie się przed linią spadku stoku albowiem przyrost prędkości jest znaczny a to oznacza utratę kontroli...3 punkty
-
Witajcie Zgłaszam się na Zlot. Zaznaczyłem wszystkie terminy, bo poza tym że mogę dnie dostać urlopu nic mnie nie ogranicza. Po Waszej decyzji jaki termin, dostosuję się. Pozdrawiam.3 punkty
-
3 punkty
-
No to proszę wytłumacz mi gdzie robię błąd w rozumowaniu. Z mojej perspektywy wygląda to tak. Złapałem milion kleszczy. Nie wygląda, że jestem chory ale czuję się zaniepokojony. Mam wielkie kłopoty z wbiciem się do lekarza POZ, do tego mam dobrze płatną pracę. 1. Szukam wizyty prywatnej. za drobne 300 zł wbijam się tam i dostaję skierowanie (100% płatne) lub nie dostaję bo lekarz autorytatywnie powie - nic panu nie jest (?). Teraz płacę kolejne 300 zł za test z którym wracam (lub nie) do specjalisty. 2. Po stu tel. rejestruję się do mojej przychodni. Godzina jest taka, że muszę wziąć wolny dzień. Niby nic nie płacę, ale jestem w plecy 300 zł. Dostaję skierowanie na badania. Płatne. Dalsza ścieżka - kolejna wizyta u domowego. Czyli kolejne 300 zł. 3. Robię szybko test (to pobranie krwi - nie widzę tu niebezpieczeństwa - ?). Trwa to chwilkę, odbieram wynik idę lub nie do specjalisty. Sprawa załatwiona. W wariancie trzecim oszczędzam i czas i pieniądze. Jak widać opieka zdrowotna to przede wszystkim logistyka. Od lat leczę się prywatnie, ale nie przypadkowo. Wybieram tych lekarzy co pracują w szpitalach. Najlepiej na stanowiskach. Jak trzeba będzie to się tam bez problemu wbiję na dodatkowe badania lub interwencję. Jak dotąd pięknie to działa. W kwestii badań zaś zauważyłem, że lekarze dość oszczędnie przepisują diagnostykę (biorąc pod uwagę koszty). Jestem na przykład u ortopedy (prywatnie) ze złamaną kością ramieniową i rentgenem z SOR. Ogląda i mówi (do siebie) fajnie byłoby mieć tomografię ale, zawieszenie głosu, to kosztuje. I koniec. Mówię - panie doktorze ubezpieczenie pokryje. No to wypiszę panu skierowanie. Lekarz optymalizuje diagnostykę, ale przecież ona nie jest jakaś droga. Do 1000 zł bardzo dużo badań da się zrobić. Ogólnie perspektywa pacjenta jest inna jak lekarza. I niezależnie od tego, że lekarze dysponują wiedzą to przecież MOJE ŻYCIE i trzeba patrzeć im na ręce. Zbyt ważna sprawa aby mieć pełne zaufanie. W tym konkretnym przypadku spokój psychiczny @Spiochu może być wart tych 300 zł. Oczywiście wiedząc, że wynik nie musi być jednoznaczny.3 punkty
-
Mitek, jak najbardziej się zgadzam i nie ma co demonizować tego elementu, bo to podstawowa technika dla początkujących i z założenia musi być prosta i skuteczna. Jak to ma wykonać instruktor, to inna bajka, ale żeby początkującego uczyć instruktorskiego wykonania tej ewolucji? Przecież to bezsens. Ma się nauczyć bezpiecznie poruszać się po stoku z kontrolą prędkości i zmianą kierunku jazdy. Nie wiem jaki to pług alpejski, a jaki jest nie alpejski. Wiem tyle, jeśli ktoś, kto się uważa za narciarza nie potrafi skrętów z plugu, to nic nie potrafi. To jest banalne, bo takie ma być, bo jest przeznaczone do pierwszych kroków na nartach. Łuki płużne mają wywołać skręt. Ot cała filozofia. Przy okazji poprawiają stanie nad nartami. Przykład Beaty doskonały, gdzie prezenter jedzie na wprost i nic się nie dzieję, do momentu aż nie ugnie zewnętrznej. Początkujący musi wmoć sobie do łba, że prawa noga odpowiada za skręt w lewo, a lewa za skręt w prawo. I nie trzeba za dużo robić i myśleć, wystarczy ją delikatnie ugiąć. Więcej nie musi wiedzieć. Inne etapy i łuczki to inna bajka, na marginesie, pługiem można zapierdalać, ino trzeba umieć… stać. pozdro3 punkty
-
Mam podobne zdanie do Twojego. Jazda wg pkt. 2 będzie możliwa 1/100tys. Przypadków. Ta szeroka pozycja dla zdecydowanej większości, to pozycja naturalna, czyli bezpieczna. To o czym pisze Adaś jest możliwe dla niego bo po tylu latach balans ciała ma na bardzo wysokim poziomie. Początkujący zwykle ledwie stoi. Na niskiej prędkości, gdzie praktycznie nie działają żadne siły, taka jazda będzie niemożliwa dla znakomitej większości. Nie ten etap. Nie wiem czy Beata jedzie z Adasiem, ale to osoba jeżdżąca, proponuję proste Javelin Turns, czyli jazda na jednej narcie po łuku, tym naturalnym dla każdego. Powinno to być nieskomplikowane, dla każdego co potrafi jeździć równolegle, ale tak nie jest niestety. pozdro2 punkty
-
Ten dualizm wynika z uwarunkowań motorycznych kursanta ba nie tylko motorycznych ale także w grę wchodzi aspekt psychologiczny. To dlatego ja nie cierpię/nie lubię "zmian instruktora"....ja chcę poznać kursanta....ja chcę wiedzieć czy kursantka lubi "tu i teraz" i jak dojść do komfortu "zaczekaj", czy mam do czynienia z "samcem alfa" którego trzeba sprowadzić do poziomu błota i odbudować. I to właśnie te dwie podstawy nauczania są ważne bo jak sam prawidłowo odczytałeś 1. to tu i teraz - woda na przód a 2 to wolno...zaczekaj - "przewróciło się niech leży" wyjdzie samo. W każdym bądź razie tak na podsumowanie niezależnie od wykonania jestem w stanie odróżnić dwa wykonania i odnieść je do możliwości kursanta.2 punkty
-
Cześć Widać więc od razu dualizm, o którym pisałem wcześniej. Nauczenie kursanta, który jest na etapie pługu - czyli takiego dwudniowego - kontrolowanej ewolucji według podanego przez Ciebie w drugiej części opisu graniczy z cudem. Nawet jako ćwiczenie dla osoby jeżdżącej będzie to trudne zadanie. Ja tu Adam po prostu nie do końca widzę jakiś problem bo ten dualizm wydaje się naturalny. W każdym razie dzięki za wyjaśnienia. Zresztą kazałeś nam to ćwiczyć to w zeszłym roku i wyszło raczej przeciętnie... A już co Gabrik, miał na myśli, że się tak obruszył, to ja zupełnie nie wiem. Zresztą jak dowodzi upadek programu z 2005 chyba roku, zbytnie komplikowanie ewolucji chcąc aby były edukacyjnie "lepsze" pod kątem jazdy zaawansowanej raczej nie służy kursantom a realizującym się twórcom programów. Pozdro2 punkty
-
Masz rację Wiesiek że lekarzowi trzeba na ręce patrzeć - ale jak mu patrzeć jak jesteś np. pod narkozą?... dla tego zdecydowanie lepiej sie ich wystrzegać!!! (nartowania to Piotruś nie dotyczy .. tak że ten.. 😉 )2 punkty
-
ŁUKI PŁUŻNE I. Jadąc łukiem płużnym lub z poprzedniego skrętu, przejdź do pługu, przenieś ciężar ciała na nartę zewnętrzną skrętu, zwiększaj obciążenie narty zewnętrznej skrętu kierując kolano w przód, do środka skrętu. II. W końcowej fazie sterowania powtarzaj cykl w drugą stronę. Amen!2 punkty
-
Rydze można marynować, zrobić z nich zupę, flaczki, sos, można nawet kisić. Próbowałem wszystkiego poza kiszeniem i jest bardzo smacznie. Jednak najlepsze są tradycyjne z blachy, albo z patelni na maśle. Kiedyś to był dla mnie rarytas, od czasu kiedy mam domek w górach i w październiku rosną jak chwasty, jakoś mi spowszedniały. W zasadzie wystarczy mi to, co wyrośnie na działce, a te w lesie zostawiam dla innych. Chyba , że mam zamówienie od znajomych, to wyniosę wiaderko. Trzeba jeszcze dodać, że to, co nazywamy rydzem, to zazwyczaj różne mleczaje, klasyfikowane według tego pod jakim drzewem wyrosły. Ja mam na działce mleczaje jodłowye, które są delikatnie gorzkawe, co moim zdaniem nie umniejsza ich walorów smakowych. Mleczaj rydz rośnie pod sosnami i jest uważany za najsmaczniejszego. Po uszkodzeniu miąższ robi się zielonkawy, czego nie ma przy mleczajach swierkowych i jodłowych, które zmieniają barwę na ciemniejszą. Z tego co widzę, Andrzej nazbierał tych jodłowych, albo świerkowych.2 punkty
-
Brak wiary w autorytety to u mnie chyba cecha wrodzona. Nie ulatwia to zycia ale juz nieraz sie przydalo.1 punkt
-
mam nadzieję że to żart - jesteś ostatnią kobietą, która jeszcze zagląda na forum1 punkt
-
Zlot to będzie prawdopodobnie mój jedyny wyjazd na narty w tym sezonie, o ile się wcześniej nie wykończę… Wracając do tematu, w czym ma mi pomóc lub co ma mi poprawić Javelin? - bo spinam się na samą myśl o jednej narcie, no i czy ktoś może mi powiedzieć, co robię źle w pługu który wkleiłam? bo czytam wasze wypowiedzi i o ile dobrze rozumiem, to zdania są podzielone, albo jest źle, albo dobrze, że o dualizmach nie wspomnę . Ale tak łopatologicznie poproszę.1 punkt
-
No tak zapomnialem. Jak ci kaza strzelac to bedziesz strzelal bez zawahania. Wazne by byl taki przepis.1 punkt
-
1 punkt
-
Cześć Dla Ciebie czy dla osoby, która jeździ na rowerze przypadkowo może być letalne ale dla gościa, który trenuje pod tym kątem, nawet amatora to po prostu realizacja wyzwania. Odeśpi się po zakończeniu i tyle. Trzeba znać swój organizm, wiedzieć jak reaguje gdzie są granice itd.Zerknij sobie na historię chociażby: W pierwszym TdF w 1905 roku było chyba 5 czy 6 etapów po 400 i więcej km. Wygrał koleś ze średnią ponad 25km/h. Przypominam 130 lat temu. Załóżmy - tu nie chcę się mądrzyć ich jak coś pieprzę to niech mnie koledzy jeżdżący na szosach poprawią - że kolega jest w stanie mieć z jazdy średnią 33km/h - nie jest to jakiś kosmos dal najlepszych amatorów - więc rzeczone 450km dziennie zajmuje mu niecałe 14h. Zostaje 10h na posiłki i spanie - to bardzo dużo jeżeli podchodzisz do sprawy zadaniowo. Mnie - a jestem starym dziadem walczącym w ogonie - wystarczą 4h snu w praktycznie dowolnych warunkach dla całkiem porządnej regeneracji. Bardzo ważne jest też jedzenie i picie. Gdzie tu jest miejsce na jakieś zabijanie organizmu? Jest taki Pan w Polsce, nazywa się Ryszard Kałaczyński, który przebiegł 366 maratonów w 366 dni, dzień po dniu - rolnik z Wituni gmina Więcbork. Budził się, szedł popracować w gospodarstwie a potem biegł sobie maraton. Można - można i żyje! Baa.... żyje dzięki temu właśnie. Pozdro1 punkt
-
Trochę informacji na zbliżający się sezon. FDownloader.Net_AQMJp__voPI-XY10DnUV7Rnq9N6KBw3ze_LFld1h8YPC9rm1Po6eXHCnAh5gcMLfv2r2c7wxlFV-fjEmkUFnE1WzWGYK_Hn2Btl3UWdV4Q4lQg_720p_(HD).mp41 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
7 dni po 450 km dziennie niegroźne? Przecież nie ma mowy o wyspaniu się, o regeneracji w trakcie. Regularny wyścig kolarski to wiele dni jazdy po 150 czy nawet 200 km. W peletonie z obstawą, ekipą do regeneracji i możliwością wyspania się. Klasyczny maraton 42 km to wyzwanie dla biegacza, duży wysiłek, ale po zakończeniu wypoczywasz, wysypiasz się. A tu? Nie znam się na tym, ale obawiam się, że taki ekstremalny tydzień wysiłku a zwłaszcza niedospania dla organizmu, z którego czerpie się ostatnie rezerwy jest groźny. Nie w perspektywie kilku następnych tygodni, ale całego życia.1 punkt
-
Za dużo roboty. 🙂 No może z wyjątkiem zupy i sosu. Oczywiście smażone na patelni jak najbardziej, ale ile można ich zjeść. Te moje to zapewne świerkowo-jodłowe, bo z takiego lasu zbierane.1 punkt
-
Cześć Piotrek nie wiedziałeś, że glazurnik czy fizyk ma takie samo prawo do oceny działań medycznych jak lekarz? Dziwne. A już oczytany artysta fotografik to Cię przykrywa czapką. 🙂 POzdro1 punkt
-
pięknie, prosto i zrozumiale napisałeś bez tej całej teoretycznej instruktorskiej papki1 punkt
-
No tu jednak się nie zgodzę. Mimo iż w MRDP jadą nieprzypadkowi uczestnicy to w tegorocznej edycji co czwarty nie dojechał w ogóle do mety, a w limicie zmieściła się tylko połowa uczestników. Zupełnie inaczej by to wyglądało gdyby limit był na poziomie 20 dni czyli średnia dobowa około 160 km. Takie wyprawy robi już sporo osób, również z bagażami, choć to dalej od course duży wysilek. W wielu ultra to właśnie wyśrubowany limit znacząco podnosi trudność zawodów.1 punkt
-
1 punkt
-
Dziwisz się, że udało się podzielić dzikie murzyńskie pelmie. U nas taki podział (po - pis) też świetnie funkcjonuje tylko jeszcze maczet nie rozdali.1 punkt
-
Kilometry to teoretycznie by dał radę. Tylko by się wywalił na pierwszym większym kamieniu, a na stromej ściance skorzystał z pampersa. Mocne podjazdy też bez szans. Mitek jest jak ci narciarze co robią 100km w aplikacji. Jak jest ubite przez ratrak to idzie dobrze.1 punkt
-
No to swoje przeżyłeś. Doczytałem, że nawet szybkie wyjęcie kleszcza, choć praktycznie eliminuje groźbę zakażenie boreliozą, nie zabezpiecza przed KZM. Podobno 1/3 zakażonych nawet nie zauważy choroby, 1/3 przejdzie jak średnią grypę a 1/3, niestety, dopadnie II faza, ta groźna, z którą miałeś do czynienia. Może jednak warto się szczepić? Odnośnie rydzy. W mojej górskiej okolicy zdarzaja się wysypy rydzy. Nikt ich nie zbiera. Mnie sie zdarzy, ale nie wiem co z nimi robić. Kiedyś wiaderko ofiarowałem znajomym, którzy wiedzą. 🙂1 punkt
-
Spychacz zaczął wyrównywać stok, po wrzuceniu ziemi z fundamentów z nowego apartamentowca:1 punkt
-
1 punkt
-
Niestety nie, i jeszcze długo, długo nie.. POzdro1 punkt
-
I mie też, no razem jedziemy Pieter😀. pozdro ps. Skończyłeś nurki?1 punkt
-
Cześć Myślę, że po tym sezonie p. Remco się napiął (bo on generalnie jest dość napięty), żeby na MŚ zdobyć dwa medale ZŁOTE! A Pogacar już nic nikomu nie musi udowadniać. Do czasówki podszedł spokojnie i przegrał z kretesem - jak na niego. Ale myślę, że On to ma jednak lekko a d.... Natomiast p. Remco go ubódł tym wyprzedzeniem więc mu pokazał, wcale nie jadąc na maksa. Pozdro1 punkt
-
1 punkt
-
Klasyczny błąd metodyczny. Dzieciaki ogarniają jazdę. Kijki i jazda zadaniowa. To co na filmie to zwózka drzewa jak za darmo to spoko .1 punkt
-
1 punkt
-
"Płaska narta" nie będę ukrywał, iż jest to moja własna terminologia obrazująca niską skuteczność jazdy. Temat co jakiś czas wraca jak bumerang w różnych wątkach, był rozkminiany także w tym i wrócił w sąsiednim temacie - tam nieco byłem cytowany ale nieco w innym kontekście i ktoś kto bardzo by chciał pogłębić wiedzę musiał by nieco więcej się zagłębić. Postanowiłem więc powtórzyć wykon i jeszcze raz wytłumaczyć o co mi chodzi. "Płaska narta" to nic innego niż niewystarczające zakrawędziowanie nart wobec sił które na nie działają co skutkuje niekontrolowanym ześlizgiem bocznym nart. Rolą narciarza jest kontrola tego co robi zarówno w fazie przygotowania do skrętu, skrętu i fazy sterowania. Wszystkie ww. fazy są od siebie zależne i tego tłumaczyć chyba nie muszę. Wydaje mi się jednak, iż właśnie faza sterowania skrętem jest kluczowym elementem i to właśnie w tej fazie najbardziej i najdłużej narciarz używa krawędzi nart jako regulatora. Kluczowym elementem w tej fazie jest stopień zakrawędziowania nart bo owe zakrawędziowanie będzie decydować o realnym kontrolowanym promieniu skrętu - im bardziej zakrawędziowana narta tym większe jej wygięcie i zmniejszenie realnego promienia skrętu - więcej jazdy "po linii" mniej ześlizgu. Im bardziej w kontekście równoległości płaszczyzny poprzecznej narty zbliżamy się do powierzchni stoku tym bardziej obniża się Nasza skuteczność. Co wpływa na efekt "płaskiej narty"?? jak dla mnie to nie jest kwestia sprzętu ale niska lub bardzo niska świadomość ruchowa i bariera (odruchowa) działania siły odśrodkowej. Zastępowanie sylwetki dośrodkowej sylwetką dostokową, praca NW w przedziale B(baza) W zamiast NW, niska ruchomosć w stawie skokowym, kolanowym, strach przed upadkiem pomimo oczywistych praw fizyki że się nie upadnie, jazda na sztywno. Na koniec dodam element sprzętowy - polityka sprzedażowa firm kieruje nas w stronę nart AM które definicyjnie są szerokie pod butem a ten właśnie punkt jest kluczowy, im bardziej przesuniemy punkt nacisku na zewnątrz tym trudniej ustawić nartę na krawędź (prawa fizyki w kontekście dźwigni) - oczywiście jest to możliwe - mając bardzo rozbudowane mięśnie wokół stawu skokowego kolanowego, mając stosunkowo sztywne buty, mając 20 lat to da się zrobić.....???. Powstaje zatem pytanie: czy tak właściwie kontroluję to co robię na stoku?? Odpowiedź jest prosta wystarczy prosty egzamin na "tyczkach" - czy mój przejazd był w miarę płynny, czy trzymałem linię a może ten SL w rozstawie slalomu równoległego był czystą ekwilibrystyką ratunkową???. Z własnych doświadczeń szkoleniowych - większość narciarzy aspirujących w własnym mniemaniu, ślizga się jedynie bez kontroli w przeświadczeniu iż umią.1 punkt
-
Akurat ten bot się jeszcze w lutym zarejestrował. Trza go usunąć @SkiForum, taka prośba1 punkt