Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 05.02.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Cześć wszystkim, Wrzucam Wam mój nowy filmik. Nagranie z ALPE Cermis , trasa nr 73 - czerwona. Godzina nagrania 14:00 , żeby nie było że tylko po sztruksie jeżdżę 🙂 Mam nadzieje, że się spodoba. Pozdrawiam, Bartek
    8 punktów
  2. Pierwszy raz z Nico spotkałem się na jeździe w Harrachowie. Pamiętam jak wielu namawiał na wspólną jazdę,ale za dużo chętnych nie było.Teraz nie jeden wiele by dał żeby z Nim pojeździć. Był przemiłym człowiekiem z bardzo dużą wiedzą wręcz trenerską. Na nartach poruszał się zwinnie jak pantera i ubywało mu 50lat. Nie spotkałem się jeszcze z nikim,kto tak lekko i bezwysiłkowo jezdził na nartach. Jego jazda na krawędzi była świetna. Dawał bardzo dobre rady jak poprawić swoją jazdę.Zwracał nawet uwagę na zaciskanie dłoni na kijkach, uważał żeby tego nie robić,bo to blokuje automatycznie pozostałe stawy. Kiedyś byłem zafiksowany na serwisowanie nart,a Nico ostrzył swoje narty sam- SZLIFIERKĄ KĄTOWĄ😄😄 Opowiadał jak sam skonstruował przyrząd z prowadnicą i tak ostrzył. No i oczywiście skorzystałem z okazji by wymienić się nartami na zjazd. Wjeżdżając na lód nie mogłem się nadziwić że tak dobrze trzymają. Miał dobrą rękę. To były moje najlepsze lata jeśli chodzi o jakość jazdy,przejezdzałem wtedy po 40 dni w sezonie. Największą nobilitacją dla mnie było to,jak po Jego śmierci,na 1 zlocie na Dzikowcu w 2013r dowiedziałem się od B4ME i 1/2 prokrzyśka , że jedną z rad dla nich było, by ze mną dużo jeździli. Ja na zawodach byłem już tylko w celach towarzyskich i by uczcić pamięć po Jurku. Pęknięta łąkotka nie pozwalała na jazdę. Później problemy z kolanem kilka lat przerwy, powrót do nart, znów naderwane wiezadła i to paradoksalnie żaden uraz nie wydarzył się na nartach.O jakimkolwiek rozwoju nie było mowy,bo od 2013r do dziś przejeździłem raptem 3 sezony i bardziej nastąpiło uwstecznienie. Szkoda,że Nico nie ma już wśród nas.... Za jego pomocą na pewno szybko bym wrócił do przyzwoitej jazdy... Mam nadzieję, że gdzieś tam szusuje po białych ostępach.
    7 punktów
  3. Chyba dorosłym chłopom, często prowadzącym biznes, nie trzeba tego tłumaczyć, dlaczego w sklepie stacjonarnym cena jest sporo większa i dlaczego kontrowersyjne jest kupowanie w sieci po takich długich przymiarkach stacjonarnie. Dyskusja stara jak sklepy internetowe. Z drugiej strony kto tak nie robił niech pierwszy rzuci kamień. Jak różnica jest ogromna i sklep nie chce zejść nieco z ceny to bywa różnie. Dlatego zawsze można się potargować. Sprzedawcy głupcami nie są i wiedzą jak to działa.
    5 punktów
  4. Siema. Nie wiem co tam się naczytałeś ale kontra to jest "obrót miednicy biodrowej na zewnątrz skrętu" tzn kierunek obrotu jest na zewnątrz ale w skutek kątowania(angulacji) biodro wewnętrzne jest do środka skrętu. Pokazuję to na filmiku https://www.youtube.com/watch?v=D_GROJJUyy0 lepiej gorzej ale obrót bioder załapiesz. Mamy separację więc nie jest możliwe obracanie tułowia. Linia barków prostopadle do kierunku w którym jedziemy. Jest tu gdzieś filmik z Deb A. gdzie instruktor zaczynał skręt od wysunięcia nogi i wepchnięciu tam biodra, podobnie robisz a na dodatek skręcasz tułów(duży błąd). Skręt zaczynamy : kostki, kolana i biodro. Brak u cienie fazy sterowania i samego balansowania na narcie dolnej. Pojęcie kontra dotyczy skrętu długiego i średniego, skręt krótki jeździmy kolanami i kontra nie występuje. pozdr
    4 punkty
  5. Generalnie chodziło mi o to iż będąc w trudnych warunkach terenowych a w szczególności gdy mamy do dyspozycji góra kilka metrów na wymuszony skręt do tego głęboki śnieg lub wręcz przeciwnie płytę lodową, dalej wpadamy na trasę o bardzo silnym nachyleniu itd, itp. skręty rotacyjne a wręcz anachroniczne skręty rotacyjno zamachowe mogą być bardzo wskazane ba niezbędne i mało tego są ujęte jako prawidłowe w starszych programach nauczania - na ten moment można je jednak uznać jako skręty sytuacyjne - tylko i wyłącznie. W jeździe trasowej rotacja jest całkowicie niepotrzebna a wręcz szkodliwa - do tego stopnia iż instruktor prowadzący zajęcia winien bardzo szybko eliminować to poprzez blokowanie barków. Ja wiem że zawodnicy "ciągną" barki w rotację w celu przyśpieszenia zmiany kierunku ale My amatorzy absolutnie nie powinniśmy tego robić bo nie poruszamy się w warunkach skrętu wymuszonego. Z przecieków które do mnie docierają wynika iż termin "kontr rotacja" wraca do programu nauczania ale w jakim zakresie tego nie wiem i mam nadzieję że jedynie w formie naturalnego układu ciała wymuszonego pogłębianiem sylwetki dośrodkowej. Wracając do tematu "szuflady" - technika (o ile można w tym przypadku mówić o technice) bardzo nieprawidłowa - pisał o tym problemie Marek Ogorzałek odnośnie mojej jazdy...i....miał rację -był etap w którym pomimo prawidłowej inicjacji skrętu ciętego i wstępnej fazy sterowania nadmiernie i pod świadomie wysuwałem nartę wewnętrzną. O ile pamiętam Marek zwrócił uwagę że prowadzi to do niekontrolowanego przeciążenia co skutkowało tym iż sam skręt był wykonany wizualnie prawidłowo ale poza moją kontrolą. Ostatnia kwestia - techniki oporowe - są całkowicie pominięte w Polskim PN. Moim zdaniem skręt z oporu narty dolnej zwany popularnie "przeciw skrętem" winien być ujęty w tym samym dziale co "skręt z poszerzenia kątowego" i proponowany jako ewolucja umożliwiająca narciarzowi w stopniu podstawowym do pokonywania tras o dużym kącie nachylenia zwłaszcza iż owa technika jest bardzo intuicyjna i łatwa do opanowania - owszem prowadzi do błędów ale tu już rola instruktora jest bardzo ważna
    4 punkty
  6. Dziś pobudka … patrzę za okno … napie..ala deszczem falami. Myślę … cóż …. Mówiłem że będzie dziadostwo ale dobra… śniadanie trolom ogarnąłem, młody kawę dostał bo mu się melatonina zaczyna wydzielać dokładnie w komencie kiedy trzeba wstawać. Ubrali się i pojechali. Na stoku … parking oblodzony, strumyki wody. Nie jest ślisko, dobrze posypane czums i generalnie lód wygląda jak pieguski. Adaś jest, jeździmy. Stok to pochylona w dół lodowa tafla pasująca bardziej do łyżew niż do nart do tego stopnia że zanim zacząłem jeździć musiałem odszukać linie spadku stoku. Ćwiczenia ukierunkowane na likwidację mojej maniery odstawiania wewnętrznej … ćwiczenia z Adamem sprawiły … no cóż … nie wiem czy było poprawnie, nie wiem czy było ładnie ale było tak zajebiscie że mniam 😋 Adaś, zapamiętajmy te ćwiczenia to jutro w serii skondensowanej można od nich zacząć pierwszy zjazd. Rafał ustawiał równoległość w NW bo mu latają narty w klasycznych technikach. Carvinguje już niezle. Pewnie jutro będzie się usprawniał. Natalka uruchamiała kolana… zesztywniały ze starości przez rok. Bylo bardzo efektywnie. Takie mam odczucie. Adam jak zawsze rozwala obwody zaangażowaniem, skupieniem, refleksją.
    4 punkty
  7. Dzień Dobry z zimowego Szczyrku 😅
    4 punkty
  8. Zaczynam nowy wątek na bazie dyskusji o wypadku na Śnieżce, oraz filmu ze ślizgu po północnych zboczach. Przez kilka ostatnich dni, czyli na początku lutego brałem udział w podstawowym szkoleniu z zimowej turystyki wysokogórskiej. Zorganizowane było przez PZA (Polski Związek Alpinizmu) w ichniejszym Centralnym Ośrodku Szkolenia >>Betlejemka<< na Hali Gąsienicowej w Tatrach. Zaznaczam od razu, że chodź ramy i program tego szkolenia zostały lata temu opracowane przez PZA, tak teraz jest ono organizowane przez wiele różnych instytucji, firm i indywidualnych instruktorów. W większości posiadających jakieś namaszczenia PZA (w postaci uprawnień instruktorskich), a na pewno w sposób wiernie odwzorowujący oficjalny program Polskiego Związku Alpinizmu. Na cały cykl szkoleniowy składa się kurs: podstawowy -> zaawansowany + pobocznie: kurs lawinowy i kurs z nawigacji (oczywiście tradycyjnej) W ramach kursu podstawowego przerabiane było: Szeroko pojęte zagadnienia lawinowe. Używanie detektora lawinowego i sondy - ale bez pełnoskalowej symulacji akcji ratunkowej! Nauka hamowania upadków i zjazdów czekanem. Poprawne używanie czekana i raków (w tym jak chodzić w rakach i nie podrzeć przy tym spodni). Asekuracja lotna w zespole poruszającym się w trudnym terenie. Zjazd i podejście na asekuracji pół-wyblinką + blokiem (albo prusikiem), czyli bez użycia przyrządów typu kubek, Gri-Gri, Shunt, rolka Simple itp itd. Przewiązywanie się przez stanowisko. Budowanie stanowisk we śniegu: zakopywanie czekana i tzw. grzyb śnieżny. Wspinaczka lodowa (po lodospadzie) na wędkę przy użyciu raków i dziab. W zasadzie najważniejsze z tego wszystkiego, to właśnie hamowanie upadków i ślizgu przy pomocy czekana. Coś, co być może uratowało by życie tym dwóm osobom na śnieżce. Na tego typu pochyłości można nabrać prędkości kilkudziesięciu m/s w kilka sekund. Wjechanie w takich warunkach w drzewa albo kamienie może mieć bardzo poważne konsekwencję. Tutaj jest link do wszystkich zdjęć z kursu: https://photos.app.goo.gl/cCbhxg77khJHtBxg7 Poniżej wrzuciłem kilka wybranych jako zajawka. Jest też plik HTML z mapą i śladem gdzie poruszaliśmy się w ramach szkolenia. 20240204115233-56014-map.html Na koniec krótkie posłowie: Jak się pewnie wszyscy domyślają ze szkoleniami górskimi jest tak samo jak z narciarskimi. Piję tutaj to dyskusji pobocznej na temat SnowShow w wątku o zjeździe we Zwardoniu. Można trafić zajebiście, można trafić tylko dobrze a można trafić fatalnie. Szkolenie w Betlejmce to nie pierwsze moje podstawowe szkolenie a drugie. Rok temu byłem na Słowacji, na szkoleniu prowadzonym przez pewną spółkę z ograniczona odpowiedzialnością (za klienta) z Krakowa. Długo by się tu rozwodzić ale ekhm... pani instruktor, to było dno a nawet dwa metry mułu. Ze szkolenia w Betlejemce jestem tak samo zadowlony jak ze szkolenia narciarskiego u @Tadeo . Żeby być jednak uczciwy powiem, że jestem bardzo zadowolony ze szkolenia nie w Betlejmce ale u Michała Semowa (https://www.facebook.com/EngramSzkoleniaGorskie albo http://szkoleniagorskie.pl/ jak ktoś nie modroksiężny). Proszę tego nie traktować jako nachalny marketing. Po prostu zwracam uwagę, że Belejmka to taki trochę generator liczb losowych i nie wiadomo na jakiego instruktora się trafi. Merytorycznie będzie na 101% dobrze, ale taternicy i alpiniści to specyficzni ludzie. Im więcej osiągnięć, uprawnień, tytułów i medialnej sławy tym często większe ego. Oczywiście nie jest to regułą ale regułą jest to, że w ciężkie warunki w wysokich górach ciągnie raczej specyficzny profil ludzi.
    3 punkty
  9. Ale czy przed zakupem w necie przymierzałeś godzinami te same buty w sklepie stacjonarnym? Czy wygniatałeś botki w przymierzanych butach, czy zabierałeś czas sprzedawcy? Czy może kupiłeś w ciemno w necie, a dopiero później je dopasowałeś do stopy? Takie buty po kilkudziesięciu przymiarkach, też będą tańsze.
    3 punkty
  10. Cześć, Jazda fajna, ale zgadzam się z kolegą Marxx74x w pełni. NIe ten bark przy skręcie jest wiodący. Lewy Skręt prawa ręka dorotowywuje skręt. Ty wchodzisz w lewy skręt lewą ręką i dlatego to wygląda nienaturalnie i może trochę za sztywno. Analogicznie w drugą stronę. Generalnie ładnie Ci nogi pracują , płynnie itd. Popracuj nad górą i będzie lepiej. Kolega Marxx74x dobrze to opisał : "chcesz dołożyc coś z zewnętrznej to podnieś i pchnij przez napięty bark ..." Pozdrawiam, Bartek
    3 punkty
  11. W Karkonoszach w lawinach zginęło multum ludzi i chyba co rok zawsze ktoś zginie. Jeśli chodzi o wejście na Śnieżkę to z wyciągu na Kopie powinno być bezpieczne (choć pewnie nie przy 4) ale przy innych opcjach szczególnie z czeskiej strony to zginąć w lawinie można spoko. Na samej górze bywa często ekstremalnie, wiatry nawet i 200 km/godz i zalodzenie. Mój kumpel tam pracował opowiadał, że czasem jak odwiedzali ich Czesi z tej poczty to w pełnym zimowym rynsztunku (raki, czekan i liny do asekuracji). A to jest do przejścia 70 m.
    2 punkty
  12. Cześć W górach nie ma luzu zwłaszcza w zimie. Wierz mi. Przykładów jest aż nadto, wierz mi. Lepiej mieć spięte poślady niż żeby rodzinka zbierała fragmenty mózgu roztarte na kamieniach. Luz zazwyczaj kończy się przy pierwszym poważnym dzwonie. Trzymaj się serdecznie.
    2 punkty
  13. W zimie??? Nie ma gór turystycznych w zimie. Nie kompromituj się. Dlatego właśnie giną, że tak myślą.
    2 punkty
  14. To jednak jest coś innego niż propozycja dopasowania butów w sklepie stacjonarnym, a zakupy tańszych w necie. W sklepie stacjonarnym też można ponegocjować cenę.
    2 punkty
  15. Cze Mój syn czasami podobnie jeździ, nie wiem czy to powodowane jest semi skrętem gigantowym czy coś w tym stylu, ale tylko mocna (ale nie aż tak jak u Kolegi) inicjacja barkiem jest w początkowej fazie skrętu, w miarę upływu czasu ciało się odkręca i wyprzedzenie jest przed położeniem nart na krawędzi, zdecydowanie przed linia spadku stoku. U Kolegi ta nadmierna kontra jest w całym skręcie a zmiana górnej części ciała jest już po wszystkim (po odciążeniu, jak już narty jadą). Ja to tak widzę. Syn jeździ raz tak, raz normalnie w zależności od chciejstwa. Mnie się zdarza też czasami, ale raczej przy wydłużaniu skrętu. W SL w takim wykonaniu zawsze to zawsze skręt spóźniony ratujący zawodnika. Jedzie wówczas nie w tyczkę, ale naokoło, ze słabym dociążeniem zewnętrznej lub na wewnętrznej. W GS taki układ jest bardziej w widoczny, ze względu, że nieco inaczej mija się bramki niż tyczki. Ale na pewno nie zwija się zewnętrznej ręki jak to robi Kolega. Może się mylę ale tak to widzę. Poniżej link - jak to u syna czasami wygląda, wyraźnie wchodzi w skręt wewnętrznym barkiem, ale ciało w skręcie ma ruch do pozycji frontalnej + wyprzedzenie następnego skrętu górą przed zmianą zakrawędziowania. Dałem w zwolnionym, żeby lepiej było widać ten ruch. Może było płasko i tak se pojechał, nie wiem, nie pytałem. Może to przez gięte kijki 😉 pozdro
    2 punkty
  16. Patrząc na zdjęcie tego gościa i ta grafikę zastanawiam sie… Jeżeli to jest zakładam wysokiej klasy specjalista od slalomu ponieważ kask i gardy na kijach ma do slalomu to w tej pozycji zaraz przed nim będzie tyczka ( na slalomie ) która musi zbić tą prawą ręką która ma daleko za sobą. Byłoby to utrudnione… nie wiem skąd wziąłeś tą grafikę ale jest albo przestarzała ale napewno nie poprawna. Zdarza mi sie i to w miarę często ratować jak za bardzo mi narty wyrzuci do przodu w ten sposób ze jednak ręka mi zostaje z tyłu ale to uważam za błąd i brak kontroli a nie poprawny skręt z którego mam wycisnąć jak najwięcej. 🙂
    2 punkty
  17. To się minęliśmy. Byłem we wtorek. Napis kilka słów o jeździe z Niko130, znam relacje jedynie B4Me, który z nim jeździł, a także wyczytałem wszystko co się dało z forum... gdzie jeździliście, jak itp itd... bo to jest ktoś o kim warto rozmawiać. Dla tych co nie wiedzą... się nie załapali...
    2 punkty
  18. "I wanna be Ted L." tylko tam o coś innego chodzi 🙂 ... [Cudny trening z Sochi]. Sztywno, sztywno, mechanicznie, sztywno ... Cokolwiek się zmieni na stoku i to wszystko się rozpadnie. Dlaczego wewnętrzna ręka chodzi jak związana z zewnętrzną i chowa się przed ciało ? Dlaczego zewnętrzna jak już coś robi to wygląda jak łapka kukiełki - chcesz dołożyc coś z zewnętrznej to podnieś i pchnij przez napięty bark ... Dlaczego spóźniasz zmianę zakrawędziowania czekając na linię spadku stoku? I dlaczego tak sztywnie ... Puść sobie w głowie muzykę i tańcz bo teraz depczesz partnerce po palcach i w sumie nie wiadomo kto prowadzi ;). Pozdrawiam, M.
    2 punkty
  19. No i tyle. ps Szkoda tego młodego chłopaka..
    1 punkt
  20. Nie pamiętam drugiego takiego sezonu, żeby tylu zawodników i zawodniczek z czołówki się wysypało.
    1 punkt
  21. Dziś wiozłem córkę na konie. Patrzę na ten lejący deszcz za oknem i pytam ją, czy ta jazda sprawi jej jakąkolwiek przyjemność ? Ona mi odpowiedziała, ojciec a jak Ty wychodzisz na narty w lejącym deszczu to masz z tego przyjemność. Ktoś pisał o klątwie ferii mazowieckich. Chyba jednak wylosowałem dobrą pogodę, bo tylko 3 dni z deszczem. p.s. W poniedziałki o 19:00 gram w piłkę. Dziś jednak nie zebrałem ekipy. Trochę pojeżdżone na rowerze. Kolejne drzewa padły w lesie.
    1 punkt
  22. Na samą Śnieżkę lawinowe ABC to może faktycznie strzelanie z armaty do muchy, chodź w Karkonoszach też się ogłasza stopnie lawinowe. Ponieważ jednak ja mam czekan i raki, to bym je wziął. Jak mawia pewien Youtuber: It's embrassing to die if nothing fails. Odpaliłem też poboczny wątek na temat tych całych raków, czekanów i innego szpeju oraz szkoleń jak tego używać:
    1 punkt
  23. 1 punkt
  24. @eliorlan Z uśmiechem ... A czemu kostki (skokowy) pierwsze skoro masa ciała jest wysoko nad kostkami ? Biedne kostki .. i jaki skręt ? Może da się zacząć ponad środkiem ciężkości korzystając z jego istnienia a póżniej dopiąć to co poniżej (cięty) ? . Tyle, że musi być sensowna koordynacja. M.
    1 punkt
  25. @Adam ..DUCH oporowe w swojej gamie to elementarz i nie rozumiem dlaczego jest pomijany. Odnośnie kontr- i rotacji pozostaniemy gdzieś w strefie dyskusji : ja hasła "ustaw barki prostopadle do linii spadku stoku" nie lubię i uważam za szkodliwe.
    1 punkt
  26. Cześć No to już niech nam tu wieje a Wy tam miejcie spokój. Pozdro
    1 punkt
  27. Gdybym zobaczył cenę 2400 nie zaczynałbym nawet negocjacji. Są ceny dobre, ceny wysokie i ceny absurdalne...
    1 punkt
  28. Wieje i leje. Tylko kanapy z Soliska dzisiaj działały. Jutro ma nie padać, to może da się trochę pojeździć, chociaż nadal prognozowany jest silny wiatr.
    1 punkt
  29. Dziś syn kupił takie flex 120..cena 999zł.
    1 punkt
  30. Nie podejrzewam Cie, że nie rozumiesz....
    1 punkt
  31. Oddaje państwu ponad 70% mojego wynagrodzenia. Wiec tak, pracuje prawie w 3/4 za darmo.
    1 punkt
  32. Lubisz pracować za darmo?
    1 punkt
  33. Pogoda zaserwowała chwilową (mam nadzieję) przerwę w zimie.... Ale niektórzy sobie radzą i bez śniegu: Ania na snowboardzie.....
    1 punkt
  34. Inna filozofia jazdy. Tzn ustawienie górnej części ciała od momentu inicjacji do środkowej części skrętu. Łatwiej jest wypchnąć biodro do stoku ale za to trudniej jest zawęzić skręt i wrócić , nadgonić narty balans przód tył. Nie uważam, że w momencie inicjacji jakby wejście „bokiem” przez wysunięcie wewnętrznego ramienia, barku. Dla mnie to jest pozycja nienaturalna.
    1 punkt
  35. Wiedza wiedzą trza praktyki automatyzmu. Na nartach mamy przećwiczone;-)
    1 punkt
  36. Nie widać tam hamowania czekanem. Być może to był główny powód wypadku. Brak czekana albo brak wiedzy jak się przy jego użyciu zatrzymać. Ślizgają się na brzuchu nogami do upadu, czyli chyba w najłatwiejszej pozycji. Potem coś na ten temat napiszę, bo nawet byłem ostatnio na szkoleniu m.in. z tych zagadnień.
    1 punkt
  37. 1 punkt
  38. Technicqll epoksydowy, standardowy daje radę- nie ma co przepłacać.
    1 punkt
  39. Teraz Edwin nie jeździ. Napisał bym jeździ jak emeryt,ale obraził bym wielu,a zwłaszcza śp.Nico z którym miałem okazję jeździć. Problemy z kręgosłupem,oraz niewyleczone kolano spowodowało kilkuletnią przerwę.Ale w zeszłym tyg. po raz pierwszy w Harrachowie znów stanąłem na nartach. Najbliższe tygodnie pokażą,czy pod nóż trzeba iść czy nie.
    1 punkt
  40. Przepraszam, nie. Luty pracowity w klubie plus trening z Curexem a od 1 marca zaczynamy karuzelę telemarkową WJC +WC. Ale to żadna tajemnica. Stań na płaskim - wykonaj nawet delikatny ruch ręką zza siebie i poszukaj momentu, w którym napięcie barku spowoduje że przesuniesz się o kilka centymetrów bądź więcej. Porównaj to z sytuacją, gdy ten sam ruch wykonasz bez napięcia. Zakładam że narty są nasmarowane :D. Zwróć uwagę jaki wpływ może mieć takie a nie inne odwiedzenie i uniesienie łokcia, otwarcie bądź zamknięcie przedramienia. A potem opcję optymalną wygraj w timing skrętu. Następnie pozostaje się zastanowić skąd i dokąd ma wędrować ta ręka, jak nie przesadzić z rotacją, połączyć to z biodrem no i żeby wyglądało estetycznie 🙂 Ted L. trening w Sochi, fajna muza, dla amatora przerysowane ale mechanikę na chyba wtedy jeszcze R=35 pokazuje pięknie. M.
    1 punkt
  41. Zrobiłem dziś tylko te trzy, które już wkleiłem wcześniej. Szkoda czasu na zdjęcia, których w tym wątku jest mnóstwo 😀 Mam jeszcze takie 😉
    1 punkt
  42. Jak na rekonwalescentów po tygodniowym leżeniu w łóżku, to wspólnie z małżonką trochę pojeżdżone.
    1 punkt
  43. W praktyce : >300 przejazdów po praktycznie jednym ustawieniu SL (korekta niektórych tyczek o 30cm na zewnątrz na drugi przejazd). Młodzież 12-17. Liczba problemów na trasie znikoma. Jak wygląda trasa przy plus 5, przelotnych opadach deszczu i tej ilości prawie jednym śladem ? Polecam kiedyś popatrzeć 🙂 ... Jest nadzieja dla narciarstwa 🙂 ... A tak dla autora wątku : jeździj, jeździj, jeździj .. i nie od końca a od początku. Coś na kształt dłuższego ciętego ma sens dopiero jak podstawy mocniej siedzą w nogach i głowie. Serdecznie pozdrawiam, M.
    1 punkt
  44. 1 punkt
  45. Cześć Obiegowo każdy nierówny tern nazywany jest muldziastym a w ostatnich latach nawet stoki równe jak stół z lekkimi odsypami ludzie lubią tak nazywać. Praktyka jest prosta - im ktoś więcej pisze o nieprzygotowanych czy źle przygotowanych stokach tym gorzej sobie na nartach radzi a wynika to właśnie z braku techniki , braku miękkości, braku automatyzmu. Niestety tzw. carving zazwyczaj źle i zdecydowanie zbyt szybko uczony prowadzi do upadku techniki. Skręt cięty we wszystkich szkołach narodowych jest na poziomie gold, 3, czy tam jak go nazwą czyli NAJPIERW trzeba opanować techniki kątowe, później równoległe ślizgowe a ewolucje cięte to etap kolejny. Zazwyczaj te dwa pierwsze etapy są pomijane lub traktowane jako zło konieczne a to na nich zasadza się podstawa poprawnej techniki. Śladem ciętym pojedzie każdy dureń jak ma taliowaną nartę, dobrze to zrobią tylko nieliczni. W śmigu ważne są rytm i synchronizacja. Wyważenie to oczywistość, którą powinno się ogarnąć na poziomie łuków płużnych a później tylko rozwijać i automatyzować. Jeżeli źle stoisz na nartach to daruj sobie męczenie się ewolucjami nie dla Ciebie. Jak opanujesz podstawy będzie łatwiej. Na nartach uczymy się jeździć nie ćwiczeniami ale jazdą w różnych warunkach, różnych śniegach itd. Ćwiczenia to tylko wskazanie drogi. Pozdro
    1 punkt
  46. Kilka innych, bo tego nie umiem znaleźć https://wspinanie.pl/2023/11/johnny-thrash-gosciem-21-kfg/
    1 punkt
  47. ŚLADEM CZŁOWIEKA. Osiedlowy trener GW Kraków nr 0, wydanie z dnia 21/08/1996   Sposób na ośmiu kółkach Pan to taki duży harcerz - mówią o nim ludzie. Niektórzy, widząc jak jeździ na rollerach, śmieją się: "taki stary i taki głupi". Jerzy Dzięcielak - z zawodu żołnierz, pracował jako wykładowca w szkole oficerskiej, od kilku lat na emeryturze. Ma swój własny sposób na życie. - Na własnoręcznie wykonanych łyżworolkach jeździłem już w latach sześćdziesiątych. Były ciężkie, niewygodne, ale nie było wtedy dobrego sprzętu. Pewnie dlatego sport ten nie zdobył sobie wtedy popularności - wspomina pan Jurek. Przestrzeń dla rollerów Kiedy zapanowała moda na rollery, Jerzy Dzięcielak wyciągnął z szafy swoje stare, wielokrotnie przerabiane wrotki. W końcu jednak kupił nowe - rollery z prawdziwego zdarzenia. Najpierw jeździł sam. - Jak zobaczyłem z okna jeżdżących chłopaków, to zaraz do nich pobiegłem. Chciałem im pomóc. Miałem doświadczenie w jeździe na nartach biegowych. To bardzo podobna technika. - A potem to już sami zaczęliśmy szukać pana Jurka - przekrzykują się chłopcy. Stłoczeni w samochodzie pana Dzięcielaka wracamy z rampy przy krakowskim Domu Harcerza. Codziennie przyjeżdżają tu rowerzyści, deskorolkowcy, wrotkarze, rollerowcy i dzieciaki, które po prostu chcą pobiegać i pobawić się. To jedno z niewielu miejsc, gdzie dzieci mają swobodę, w pobliżu nie pędzą autobusy i samochody, a mieszkańcom nie przeszkadzają hałasy. Pan Jurek odkrył Dom Harcerza dwa lata temu i od tej pory przywozi tu "swoich" chłopców. Często jeżdżą też na Rynek i pod hotel "Forum". - Szkoda, że mój samochód jest taki mały i nie mogę zabierać z sobą więcej dzieci - narzeka Dzięcielak. Od kiedy zajął się pracą z dzieciakami, poświęca temu zajęciu pół dnia. I ma co robić! W wakacje przyjeżdża do niego około pięćdziesięcioro młodych zapaleńców. Siedzi z nimi, naprawia sprzęt, uczy tego wszystkiego, co sam wie na temat rollerów. Zakręcić się w powietrzu Jeszcze niedawno marzył o tym, żeby wykonać każdą opanowaną figurę z podwójnym obrotem. Dotąd umiał zakręcić się w powietrzu tylko raz. - Ludzie mówią, że pewne rzeczy są niemożliwe, a mnie najbardziej ciągnie właśnie to, co jest niemożliwe. Jeśli mi coś nie wychodzi, to jeszcze bardziej się zacietrzewiam - tłumaczy. Teraz już prawie zawsze udaje mu się wykonać w powietrzu podwójny obrót. Zawsze bardzo lubił sport i poświęcał mu dużo czasu. Najpierw uczył narciarstwa swoją córkę. Kiedy, mimo licznych sukcesów, porzuciła sport, poszukał nowych uczniów. Lubi pracować z dziećmi, dzięki nim czuje się młodziej. Na temat rollerów stara się zdobyć maksimum wiedzy teoretycznej, czyta książki, ogląda kasety wideo, analizuje każdy ruch zawodników. Śmieje się, że każe chłopakom uczyć się wzorów fizycznych. Osiedlowe slalomy - Wszyscy bardzo go lubimy. To niesamowity człowiek. Poświęca naszym dzieciom czas i nawet pieniądze, bo przecież ciągle wozi je samochodem za darmo - opowiada Aleksandra Chojnacka, mama Roberta. - Kiedy mój syn zaczynał jeździć na rolkach, bałam się o niego. Poszłam wtedy po radę do pana Jurka. I teraz już się nie boję, bo wiem, że syn ma dobrego opiekuna. Osiedle na Woli Duchackiej tętni życiem, mimo że jest już ciemno. Kiedy podjeżdżamy pod blok, kilka dziewcząt na rollerach chwyta się za tył samochodu, a pan Dzięcielak powolutku jedzie. Kilkanaścioro dzieci sunie po asfalcie. - To jedyne miejsce na naszym osiedlu zdatne do jazdy - mówi pan Jurek, wskazując palcem na drogę wewnętrzną. - Ci, którzy nas znają, nie rozpędzają się tutaj, ale niektórzy jadą tędy po raz pierwszy, na nich trzeba uważać. Jak dotąd nie było żadnych wypadków. Ci mieszkańcy, którzy znają Dzięcielaka, darzą go sympatią, inni śmieją się z 57-letniego faceta, który z gromadą dzieci pędzi na rollerach. Tylko jednej pani przeszkadzają rollerowcy, otwiera okno i krzyczy: - Wy górole! Czasem wieczorem, kiedy nikt nie widzi, mamy zabierają rolki swoich pociech i same próbują jeździć, niektóre już rozumieją zapał pana Jurka. Każdy ma swój sposób na życie Pierwszy raz rozmawiałam z panem Dzięcielakiem jesienią ubiegłego roku. Kiedy po długiej zimie dzwonię do niego do domu, stwierdzam, że niewiele się zmieniło: odbiera żona i mówi: "Męża nie ma, on teraz siedzi z dzieciakami na podwórku". Zajmuje się teraz młodszymi dziećmi. - Bo te starsze - stwierdza z żalem - chodzą, a właściwie jeżdżą swoimi drogami. Nie czekają już na samochód, ale wsiadają w autobus i pędzą na rampę. Czasem przychodzą do "trenera" po radę albo pochwalić się, co nowego potrafią. Ostatnio zbudowali na osiedlu własną skocznię i zaprosili na nią pana Dzięcielaka. Pan Jerzy nie narzeka, kiedy na podwórzu dzieciaki pytają go, czy będzie je uczył jeździć. Smutno mu tylko, że teraz to już coraz mniej dzieci będzie przyjeżdżać, bo powstają kluby, które mają sponsorów, a on nie może tego samego zaproponować małym rollerowcom. Piruet z pchłami - Robię to, co inni ludzie. Staram się zagospodarować swój wolny czas. Całe nieszczęście polega na tym, że polubiłem taki sport, który uprawiają głównie dzieci - śmieje się Dzięcielak. - Przyzwyczaiłem się do tego, że ludzie się ze mnie śmieją. To mi nie przeszkadza. Każdy ma swój sposób na życie. Kiedy szedłem na emeryturę, zastanawiałem się, co będę robić. Obudziłem się na drugi dzień rano i zapomniałem o mojej dotychczasowej pracy. Zacząłem po prostu żyć od nowa. Katarzyna Śliwińsk KR-DLO
    1 punkt
  48. Z Jurkiem spotkałam się w marcu 2012 roku w Szklarskiej Porębie. Byłam na biegówkach w Jakuszycach i przy okazji postanowiłam skorzystać z możliwości jazdy z Nim. Umawialiśmy się za pośrednictem skiforum, potem telefonicznie. Już po pierwszym telefonie czułam jaki to wspaniały człowiek, serdeczny, ciepły, bezpośredni i wielki entuzjasta życia. Spotkaliśmy się na parkingu. Przyjechałam pierwsza i oczekiwałam spotkania z Nim trochę ze strachem, co On sobie o mnie pomyśli, On taki zawodowiec i ja narciarska analfabeta (lata słabej technicznie, choć bardzo przyjemnej jazdy). Przyjechał, od razu mnie wypatrzył - parking był prawie pusty. Podszedl do mnie jak do starej znajomej. Żadnego dystansu, sztywności pierwszego spotkania. Nic z tych rzeczy, po prostu spotkanie z przyjacielem. Kupiliśmy karnety, zapięliśmy narty, usiedliśmy na kanapie i okazało się, że jazda w górę była za krótka. Przegadaliśmy całą drogę, znaleźliśmy wiele wspólnych tematów, odkryliśmy wspólną pasję, konie. Od pierwszych metrów mojej jazdy w dół wiedział w czym tkwi problem i umiał mi go wyjaśnić, zobrazować, korygować. Jeździliśmy na dopołudniowym, ostatni zjazd zjechalam cały na lewej nodze. Gdyby nie Jurek nigdy bym się na to nie odważyła, ale On sprawił, że uwierzyłam, że potrafię. Jurek czekał na mnie na dole, obserwował i było mi bardzo miło usłyszeć w Jego słowach aprobatę. Prawie frunęłam do samochodu. Umówiliśmy się wtedy na przyszły sezon... Mam tylko to jedno zdjęcie , zrobione telefonem przez pana z parkingu...  
    1 punkt
  49. Czarnów był chyba "stacją początkową" dla wszystkich, którzy jeździli z Jurkiem Moje pierwsze spotkanie z Nim - a jakże, w Czarnowie! - wyglądało mniej więcej tak: po kilkudziesięciu privach, w których opieprzył mnie za jazdę na wewnętrznej narcie i wciskanie biodra do stoku "na siłę", pojawiła się propozycja spotkania na stoku. Pamiętam, że była to sobota, a temperatura wynosiła jakieś -25 stopni (tak! MINUS 25 stopni!). Przyjechałem pod stok sporo przed rozpoczęciem pracy wyciągu, a na parkingu było tylko jedno auto, poza moim (później okazało się, że było to Renault Jurka). Zanim zdążyłem się przebrać, ręce tak mi skostniały, że nie byłem w stanie dopiąć butów. Udało się tylko dlatego, że obsługa otworzyła namiot (będący normalnie "barem") i włączyła grzałki gazowe - krążenie w dłoniach wróciło Wjeżdżając wyciągiem byłem przekonany, że nikogo jeszcze na stoku nie ma, aż tu nagle zobaczyłem gościa w szarym kasku i odblaskowej kamizelce, zjeżdżającego mięciutkim, nienagannym carvingiem. Myślę sobie: "Cholera, facet ma przecież ponad 70 lat! Nie ma takiej możliwości, żeby to był on - nie w tym wieku!". Ale... Próbowałem Go dogonić, ale stok był na to za krótki, a Jurek (jak się później okazało) nie uznawał wolnej jazdy. Koniec końców, po jakichś 2-3 zjazdach poczekał na mnie na górze, a pierwsze co usłyszałem brzmiało mniej więcej tak: "Jeździsz całkiem ładnie, skutecznie, ale strasznie dużo siły wkładasz w jazdę. Rozluźnij się, bo w ten sposób to 4 godzin nie przejeździsz, nawet na tym stoku!". Tjaaa... Łatwo powiedzieć, zrobić trochę trudniej, szczególnie, że gdyby nie gruba warstwa kremu, to przy tej temperaturze odpadłoby mi pół twarzy Ale tak się złożyło, że wyszło słońce i temperatura odczuwalna była dużo wyższa, a na stoku wciąż były pustki. "Tłum" (tzn. jakieś 20 osó się zjechał dopiero koło południa. Po 4 godzinach jazdy, w czasie których wprowadzał kolejne ćwiczenia - bez żadnych przerw, nie pozwolił mi pójść do baru, nawet na herbatę! Chyba nie wiedział, że bar to moje naturalne środowisko - miałem pewność jednego: to były 4 godziny, w ciągu których nauczyłem się więcej, niż w ostatnich kilku latach mojego narciarskiego życia! Dokładnie! Mam jeszcze priva, w którym rozpisał, czym będziemy się zajmować na kolejnych spotkaniach na stoku... Udało się zrealizować zaledwie część - reszta była przewidziana na sezon 2012/13 P.S. Na początku próbowałem coś tam marudzić o temperaturze - wtedy Jurek zacytował słynny tekst z polskiego filmu, wiadomo jaki Użytkownik wueres edytował ten post 05 marzec 2013 - 19:29
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...