Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 12.01.2022 w Odpowiedzi
-
6 punktów
-
Miałeś tu nie pisać. Twierdziłeś, ze szambo, wiec trzymaj się z daleka aby ci czasami perfum się nie zmasakrował. Teraz gówno z kolei. Same kloaczne skojarzenia. Ciekawe.4 punkty
-
4 punkty
-
Dalsza część zwiedzania "okolic ISCHGL" - dolina Zillertal 🙂 Wyjazd "na prognozę pogody " wiec pod tym względem nuda - słońce słońce słońce......... Ilość ludzi na stoku - porażająca 🙂 A rano takie widoczki , Hochkrimml - Austriacka Białka - jak ją kumpel nazywa "Niestety" jaka białka takie tłumy 🙂 Zresztą w innych częściach areny taki sam brak narciarzy Ale udało się trafić jedną kolejkę do kolejki - wprawdzie "rozeszła" się w 40 sekund ale jednak 🙂 Jutro Kaltenbach3 punkty
-
No chociaż TY .... 😉 pamiętam w jakim charakterze występował i występuje Kuba - nie mam zamiaru go bronić. Jednak pomimo wszystko nie potrafię (mówimy o światopoglądzie i sposobie jego wyrażania) z tego powodu komuś dokopać, nazwać ciulem - baranem - foliarzem - i co tam jeszcze. W taki sposób żadna argumentacja nie dotrze a wręcz odwrotnie - rośnie ciśnienie. Żadna ideologia nie powinna mieć wpływu na szacunek dla rozmówcy, bez względu na poziom intelektualny. 💘3 punkty
-
Cześć Żeby chociaż 20% ludzi na stoku miało taką uporządkowaną sylwetkę, ekonomiczne i "krótkie" ruchy oraz kontrolę toru i prędkości jazdy to byłby raj! Pozdrowienia3 punkty
-
3 punkty
-
Nie trzeba dnia, wystarczy trening dwugodzinny. Do ślizgania może i wystarczy ostrzyć raz na sezon, ale do normalnej jazdy - dla mnie niewiarygodne.3 punkty
-
Zbliżają się ferie. Rodzina wyjeżdża na narty. To ich pasja. Wybrali skromny ośrodek z niewielkim stokiem. I postanowili się pobawić na nartach. Ten młody człowiek na filmie pokazuje czternaście interesującyh ćwiczeń dla każdego członka rodziny. Są na nim napisy po angielsku. Ale bardzo łatwo się można domyśleć o co chodzi. A nawet spróbować przetłumaczyć. Dwa w jednym na feriach. Zdrowy ruch na wolnym powietrzu i nauka angielskiego. Polecam. 14 Essential Drills For Ski Racers.mp42 punkty
-
2 punkty
-
Załóżcie sobie proszę wątek: pierdoliny o sprzęcie... pierdoliny o polityce... i może jeszcze jeden pierdoliny o pierdolinach! Pozdrawiam PS. miałem pisać o wrażeniach z Spindlera ale mi się nie chce... bo widzę, że to nikogo nie interesuje! PS2. wy nie jeździcie na nartach?... pierdzicie nadal w piżamki czekając na sezon? czy co? Umiecie pisać tylko o tym jacy wy jesteście zajebiści na tych tyczkach i jak to te krawędzie tępicie itd... weźcie się ogarnijcie! Jakoś nie widzę mistrzów na PŚ??? Temat: "Jaśka nartowanie"!!! oczekuje postów (pozytywnych, negatywnych) ale w temacie... pierdoliny o szsczepionkach, polityce i innych gównach nie tutaj! Proszę!2 punkty
-
2 punkty
-
Gdzie to się wybierałeś na tych nartach z tym czekanem? Opisz bliżej trasę. Wygląda na to że zeszliście z AdM na lodowiec i co dalej? Zjazd przez Valle Blanche(prawdziwą, najtrudniejszym wariantem), zjazd przez lodowiec Giganta(Geant) na Mer de Glace. Przez "Geant" do Włoch i do Courmayeur. Wyszliście na Mont Blanc, przez Mont Blanc du Tacul i Mont Maudit(za póżno, ale możliwe następnego dnia po noclegu w Cosmique). Potem zjazd do Chamonix. Zjechaliście z Col du Midi na lodowiec Bossons i do Chamonix. Czy wprost do Chamonix, po przejściu bramki? Sądząc jednak po kolejnych zdjęciach była to ta droga.2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Według mnie austriacki wątek uległ tutaj raczej dysocjacji. 😝🙃2 punkty
-
Nie jestem bohaterem. I nie uważam, że coś wielkiego zrobiłem w górach. Nic takiego. Ale opiszę swoje samotne wejście w lecie na Mont Blanc. Ta góra mi chodziła po głowie. Jeszcze Matterhorn. Raczej trudniejszy, najłatwiejszą drogą. Tego się nie zrealizuje oczywiście. Byłem z żoną na kampingu w dolinie nad Courmayeur. Wyszlśmy razem na Mały Mont Blanc(całkowicie po stronie włoskiej). Potem pojechaliśmy pod Gran Paradiso(4064 m) w Alpach Graickich. Myślałem, że wyjdziemy wyżej, niż na ten mały MB. Ale jak podeszliśmy do lodowca z tego szczytu, to okazało się, że jest bardzo potrzaskany. Mieliśmy linę, uprzęże i jedne raki, dwa czekany. Zresztą żona nic nie potrafiła by zrobić, gdybym się poślizgnął, czy wpadł do szczeliny. W takim przypadku jedynie ja dawałem jej szanse zatrzymania. Nie wejdziemy razem na ten lodowiec. Była widoczna wydeptana ścieszka. Byłem w niezłej formie. Słuchaj - podejdę sam tym lodowcem, a jak będą kłopoty to wracam. I szedłem. Potem szczeliny zanikły(szerokie), ale to lodowiec pokryty był śniegiem. Ścieżka widoczna. Idę. Każda większa szczelina jest do wyśledzenia, ale nie po świeżym opadzie. Leciutkie zaklęśniecie śniegu, niewielka zmiana barwy. Ale są szczeliny wąskie typu "A"(rozszerzająca się niżej) Więc ryzyko jest zawsze. Doszedłem na szczyt, tam jest figurka MB. Byłem sam. W dół to prawie biegłem. Pod Mont Blanc pojechaliśmy tramwajem do tzw. "Gniazda Orła". Stąd jest droga bez problemu do schroniska "Tete Rouz" (coś 3150 m). Tu mówię do żony spróbuję wyść wyżej do schroniska na Aiguille du Gouter(nieco powyżej 3800 m). A jak będzie dobrze, to jutro na Mont Blanc. Droga do tego schoniska przecina słynny żleb w którym lecą co chwila spore szafy, ponieważ pięćset metrów wyżej napiera od góry lodowiec na ten żleb. Trzeba pilnie obserwować górę i mieć dobry słuch, czy coś tam nie słychać. W poprzek żlebu jest lina stalowa. Ale lepiej poprostu się pośpieszyć by go przejść. A ma kilkdziesiąt metrów szerokości. Dalej jest skała, typu "żebra" i liny. Trudności miejscami na "Orlej Perci" są większe. Nieco za ponad godzinę jestem w schronisku. Tu trzeba było zawsze rezerwować miejsce. Ludu masa i sprzętu wszelakiego też. Francuzi lubią jak się rozmawia w ich języku. Więc znalazło się jakieś miejsce w sąsiednim budynku w ogromnej sali. Emocje nie pozwalają spać. W nocy słyszę grzmoty. Gdzieś toczy się burza. Na szczyt, który jest tysiąc metrów wyżej, staje się o drugiej. W środku nocy słyszę jakieś głosy, ktoś wychodzi. Burza? Trzeba będzie wracać. Śpię dalej. Rano wokół schroniska 5, 10 cm mokrego śniegu. Niektórzy schodzą na dół. Iść, nie iść? Wyżej będzie znacznie więcej świeżego śniegu. Pogoda się zrobiła, bez wiatru. Idę ! Jak będzie ścieszka przedeptana. Ja nie wracam(szczeliny, ciężko). Była, w niektórych miejscach pod kopułą Dom(4330 m ?) lekko zawiana. Ale dalej widoczna. Doszedłem do schronu Vallota. Aluminiowe pudełko z wejściem do dołu. Obsikane dookoła. Wewnątrz ktoś hałasuje. Do szczytu granią jeszcze piećset metrów w górę. Szczytu nie widać w przesuwających się mgłach. Chwilowo straciałem orientację gdzie iść dalej, ponieważ widziałem jakąś ścieżkę, ale w dół. Tu nie ma nic w dół!. Nieco niby w dół, ale do budynku, gdzie jest stacja badawcza lodowców. Była tu jakaś grupa więc, gdzie na Mont Blanc? Z drugiej strony Vallota. Idę dalej, zdjąłem ciemne okulary, by lepiej widzieć we rzadkiej mgle. Dochdzę do miejsca, o którym wiem, że istnieje i jak wygląda. Sto metrów lodowej grani, szerokiej na metr. I opadającej na dwie strony(włoską i francuzką) bardzo stromym stokiem. Ale w niej setki raków, może tysiące, wycięły rowek głęboki na kilkadziesiąt centymetrów. Rowek nie zawiany. Nawisu na szczęście nie ma, tylko ta ostra grań z rowkiem. Mam czekan, kijek i raki, kupione w Courmayeur. Jak się potknę i polecę to się nie zatrzymam. Nie ma siły. Koncentracja i tylko nie wpadać w panikę. To jedyna szansa bezpieczeńtwa. Przeszedłem, krok za krokiem. Wyżej było szerzej, ale około 30 cm puchu. Są duże szczeliny dochdzące do grani, to później zobaczyłem na jakimś zdjęciu. Co pewien czas odpoczynek, na wywrównanie oddechu. Potem grań się pomału kładzie. Jest wąska. Wydeptana ścieszka biegnie trawersem po stronie włoskiej. Ekspozycja na tą stronę. Mgła. Dochodzę do miejsca, gdzie ścieszka zaczyna schodzić w dół. Nie można dalej iść. To jest szczyt. Dalej jest przełęcz Brenva, lub w prawo kilometr i więcej drugi szczyt tej góry Mont Blanc du Courmayeur. Sto metrów niższy. Z mgły wyłonił się przewodnik z dwam klientami. Pytam czy to MB. Oui! I proszę o zdjęcie we mgle. Szedłem ze schroniska 5 godzin. Dwieście metrów na godzinę przewyższenia. No, nieźle jak na 58 latka z biura projektów. W dół szło szybko. Od schroniska do schroniska żony w godzinkę po skałach. Przebiegłem żleb. Będąc na drugiej stronie w powietrzu przeleciał na nim spory głaz. Do tramwaju doszedłem na ostatnich nogach. Dziś tysiąc metrów w górę i 2400 m w dół. Czy ryzykowałem? Bardzo! Ale w każdej chwili byłem w stanie zrezygnować, gdybym doszedł do wniosku, że ryzyko jest za duże. A oczy po braku okularów? Dostałem zapalenia spojówek. I łzy lały się ciurkiem bez przerwy. Mój kolega wcześniej, ze wspólnej wspinaczki na Slowacji, zginął pod Mont Blanc z żoną. Spotkałem go po latach w Krakowie w tramwaju. Cieszył się, że jadą w Alpy. Znaleziono ich ciała na lodowcu pod tą górą. Spadli dwieście metrów.2 punkty
-
Sraluchy bajduchy......o zmarłych się źle nie wypowiada.......nie wiem gdzie mieszkasz ale proponuje przy minys 20 połozyć się w śniegu na godzinę......YT kozaków nie toleruję.....twój kolega powiadasz gdzieś tam zginał ale krzywdy powiadasz nie zrobił......bzdura i to bzdura do kwadratu..... ktoś telefon odebrał, ktoś żone i dziecko zostawił, ktoś na erce zapierdalał po drodze, gdzieś ktoś śmigło przy wietrze odpalił, ktoś gdzieś w ciemną mroźną noc wyszedł zostawiając wszystko za sobą aby ratować idiotę który winien bilion razy przemyśleć co robi a może nie myślał tylko YT oglądał????? Nie oceniam ŚPNJD i niech spoczywa w pokoju.......Tu napiszę każdy który choć troszkę zna Tatry wie iż ta wyprawa tym szlakiem musiała się skończyć tragicznie.....mamy więc do czynienia z zbiorowym samobójstwem.........2 punkty
-
LeMaster w empiku był najtaniej :o, a Jouberta w serwisie aukcyjnym za 2 pln :o. Jouberta mogę oddać gdybyś był gdzieś w okolicy, ale LeMaster zostanie ze mną chwilę dłużej 🙂1 punkt
-
1 punkt
-
Ale trzeba jeszcze zsynchronizować przydepnięcie z podniesieniem pięty.... wole mieć wtedy oparcie na kijach... 😉 Poza tym kije doskonale ułatwiają zablokowanie ryjących się do przodu małolatów w kolejce= są niezbędne... 😉1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
brawo Plusiku (a może można by po imieniu ?) za odkopanie Chamonix dostajesz platynową łopatę. Pozwolisz że też wrzucę kilka fotek1 punkt
-
Nie archaiczny tylko piękny, elegancki i ponadczasowy - nie to co obecny pokraczny karwing na szeroko rozstawionych kończynach1 punkt
-
1 punkt
-
Cześć Może archaiczny, ale niezwykle uniwersalny jak widać, obyśmy się spotkali mając tyle lat na nartach przy piwie 🙂 Ale tu pewnie uwaga do wnuka, cóż młody chłopak, dobrze że się podstaw uczy, nie na odwrót, bo jak czasami widzę te "banany" na stokach to sam się dziwię jak ludzie mogą osiągnąć tak wysoki poziom wygimnastykowania. Daj mu czas - nauczy się, a stara szkoła pozostanie na lata. ps. A warun super 😉, pozazdrościć. pozdrawiam1 punkt
-
Warun rzeczywiście super. Ale szkoda serca! Musi Ci jeszcze długo służyć. Styl faktyczne archaiczny. Wreszcie trafiłem na gościa, który mi zaimponował, swoim postępem w kierunku nowoczesności. Jeśli chodzi o te lata, to ołówki też były przeze mnie lubiane. I też zdaje mi się, że podobnie jeździłem. Ale serce mi nie krwawi, gdy nie widzę krawędzi, jakie by zanaczył Hirscher. Serce jest bezcenne. A przy okazji, to te nie były zbyt taliowane. Ostrzyłem mu je niedawno w piwnicy(na dwutygodniowy wyjazd, po tak wspaniałych stokach, jak na filmie). Jak miały talię, to tylko mikroskopijną. Raczej przypominały tęgą panią, bez talli.1 punkt
-
…faktycznie …czyż byście mieli rację? 😉 Wiesiu, żadna ze mnie psycholożka ani socjolożka ani inna taka, i nawet, jeśli uzbroisz się po zęby, to za złodziejstwo już nie obcina się rąk a za morderstwo już nie wisi na szubienicy a bez szacunku innych traci się szacunek do samego siebie ☺️ uwielbienica.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Cześć Oczywiście, że to przykra sprawa ale chyba sam potwierdzisz, że znakomita większość wypadków w górach to - po analizie - wynik zwykłego ludzkiego błędu. Obecnie praktycznie nie chodzę po górach - kwestia konieczności wyboru i zwykłego nabytego strachu - ale gdy jeszcze spędzałem tam miesiące to zawsze szybkość poruszania się była jednym z podstawowych elementów bezpieczeństwa. Tak samo jak wczesne wstawanie. 🙂 Pozdrowienia1 punkt
-
Wyjechaliśmy tramwajem na 2400 m. Stąd w tym samym dniu podszedłem na Aiguille de Gouter. Żona została w schronisku Tete Rouse(czy jakoś, nie będę teraz sprawdzał dokładnej nazwy). Po noclegu w pięć godzin byłem na szczycie. Napisałem ten post tylko po to, by sobie uświadamiać ryzyko i własne możliwości. Jeśli ktoś chce więcej wiedzieć o mnie, to są trzy moje blogi o górach na "skionline"(Zagronie). I dużo ładnych zdjęć z przed pięćdziesięciu lat. Nie byłem żadnym wybitnym alpinistą, może nawet nawet nie średnim. Ale znam to środowisko. Nawet z dyskusji rodzinnnych. I dla mnie to bardzo przykra sprawa, gdy ludzie giną w górach. Idzie się w nie dla piękna, sprawdzenia swoich możliwości, a nie po śmierć.1 punkt
-
Mówisz, że to dla zdjęcia, na którym miały być jajca? Trochę tak 😄 Ogólnie to podchodzenie do techniki od no... nie tej strony co się powinno. Jazda na muldach wynika z obranego toru jazdy. Jazda ziplajnem jest najszybsza, ale prawie po prostej więc ciało nie odchyla się na boki - skręty gęstsze niż short turny, prawie ciągła jazda doliną. Jazda szeroko po bandzie to prawie średnie cięte skręty. Tutaj jest środkowy przejazd z przecinaniem muldy (poprawnie - odsypu) jedną nartą stąd wewnętrzna w górze, żeby ładnie do zdjęcia wyglądało i można było dać nazwę skrętowi - avalament. Czyli przejazd przez odsyp z pochłanianiem. Tą technikę powinno się stosować gdy taką linią chcemy przejeżdżać przez muldy, a nie - bo nas tak wywiozło.1 punkt
-
Cześć Ja głownie jeżdżę z Żoną, a dla niej trasy niebieskie i lekko czerwone, w czarnym kolorze to tylko kawa 🙂. Może to też jest przyczynek. Sam ostrzysz, pewnie bo też lubisz, ja nie mam takiej możliwości, sprzętu ani wiedzy. Serwis z którego korzystam i daję im narty (Wolf Trail) czynny tylko w sezonie zimowy i tylko to robią! W poniedziałek dałem narty, po znajomości w piątek do odbioru. Więc nawet czasami nie zdążą zrobić choćbym chciał. Głównie kluby trzaskają. Dla mnie ta ostrość którą mam wystarcza. pozdrawiam1 punkt
-
Cześć, Widać jakim ciosem była śmierć ojca. Pewnie musi minąć więcej czasu. Zawody fantastyczne mimo braku kibiców. Austriaczki szły na maksa walcząc między sobą o kwalifikacje na igrzyska bo tylko Liensberger miała zapewnione. Ogólnie mizeria u nich. Vhlova chyba za spokojnie drugi przejazd, z kolei Shiffrin podobnie jak w Kranskiej za spokojnie pierwszy. Będą się ciąć w Pekinie. W sobotę DH w Wengen - mój ulubiony. Ciekawe czy podobnie jak w Adelboden będa kibice. Wczoraj trochę smutno planai wyglądał.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Ostatni wpis abym nie mieszał w wątku koledze. "Właściwy pokaz/demonstracja i dokładne objaśnienie" tu jako wizytator stawiam uczciwą 5 (według starej skali najwyższa ocena). Nie ma w tym krzty cukrowania, dla mnie pootwierały się nagle szuflady. Ten sam film, opis nagle zupełnie inaczej widzę/czytam. Wiem dlaczego są takie realia. W sobotę w Zwardoniu jeździł facet (90-100 kilo wagi), nie będę opisywał ubioru, choć doskonale pamiętam. Zrozumiałem wpis Mitka o wyborze skrętów w zależności od rodzaju stoku i ilości ludzi, ale jeśli facet mknie w takich warunkach 60/70 km/h, traktując innych jak tyczki i jeszcze przy okazji napierd....mnie swoim kijkiem po nodze. Następnie zatrzymuje się 20 metrów niżej i gdy dojeżdża do niego synek (z 11 lat) pyta, "kiedy będziesz jeździł jak ja?". To czego ten chłopiec się nauczy z kodeksu narciarza? Potem taka młodzież jeździ jak napotkani w marcu, w Białce. Bez kontroli kierunku, prędkości i przejeżdżają po tyle nart lub na styku zderzenia (dwukrotnie nasz instruktor cudem uniknął poważnego wypadku, a tylko stał na skraju stoku i objaśniał nam skręt z pługu.1 punkt
-
Na pewno niestety przeceniasz moją kondycję.Nie mam już pary jeździć przez sześć dni z rzędu na masterach na wzrost tylko dlatego, że mam jezdzić na jednej parze i koniec. Trochę to tak jakby mieć terenowy samochód, sportowy samochód i old timera i jezdzić tylko jednym z nich bo przecież jest się dobrym kierowcą.😝1 punkt
-
Według ratowników Slowackich szli razem związani liną(w ostępach siedmiometrowych). Czyli to była tzw. lotna asekuracja. Stosuje się ją na przejściach graniowych, ponieważ asekuracja ze sztywnego stanowiska(asekurujący jest w jakiś sposób(np. hak) połączony ze skałą, zwalnia bardzo marsz. Przy lotnej asekuracji spadający, z grani, może być zatrzymany, gdy jego partner(partnerzy) szybko zareagują. Znacznie większy problem jest w czasie podejścia stokiem lodowym. Jeśli jest miękki śnieg to się w niego wpada i nie zsuwa. Chyba, że się poderwie lawinę(deska śnieżna) i wszyscy lecą z nią w dół. Natomiast gdy stok jest twardy(prawie lód) to sprawa jest ciężka. Na stoku miękkim można wbić czekan, po głowicę i zatrzymać lecącego. Na twardym lecący też może się ratować czekanem. Takie rysunki są w książkach(rycie śniegu(lodu) dociskiem dziobem czekana. W każdym razie zatrzymanie takiego człowieka wymaga bardzo szybkiej reakcji i zastosowania właściwej metody. Oczywicie przy bardziej stromych i lodowych stokach(lodowce) można stosować asekurację stałą ze śrub lodowych. Mam książkę "Im Fels und Firn"(W skale i lodzie) Pit Schubert. Kierownik komisji bezpieczeństwa DAV(Niemiecki Związek Alpejski), alpinista. Komisja badała wszystkie górskie wypadki w Alpach, jaka była ich przyczyna. Zalecała pewne zmiany w sprzęcie. Książka powstała z 25-pięciu lat doświadczeń. Komisja też symulowała pewne wypadki(np. wpadnięcie do szczeliny i reakcja partnera(partnerów). Jedną z symulacji był marsz trzech alpinistów po stoku lodowym o nachyleniu 30 stopni. Szli w rakach związani liną. Nagle jeden z nich się potyka. Okazało się, że partnerzy nie są wstanie zatrzymać zsuwającego się ciała. Raki powodują w tym momencie dodatkowy kłopot(koziołkowanie). Zatrzmali się na wypłaszczeniu. Co więc trzeba by zginąć w takim przypadku? Tępe raki też mogą być przyczyną. Zbytni optymizm, że ten stok nie jest taki pochyły i się jakoś zatrzymam. Ja ich nie oskarżam. Ta śmierć napawa mnie smutkiem.1 punkt
-
Przestań z tym przewodnikiem! Piszesz jakbyś nie był nigdy w niebezpiecznych górach. A byłeś! Nie przewodnik jest tu ważny, tylko doświadczenie. A doświadczenie mówi, że gdy jest zbyt duże ryzyko, to trzeba się wycofać, gdy się nie da go zmniejszyć przez np. asekurację. Jeśli się nie potrafi ocenić właściwie ryzyka, to też świadczy to o małym doświadczeniu. Nie przyjmuje do wiadomości, że trzech gości spada nagle w dół. Trzech gości spada, gdy lawina na nich spadnie. Blok skalny. Albo są związani wspólną liną i nikt nie asekuruje ze sztywnego stanowiska, albo nie skacze za grań, gdy koledzy lecą na drugą stronę. Ginie trzech młodych ludzi, ponieważ podjęli za duże ryzyko. Oczywiście ich sprawa. No nie ich. Jest jeszcze rodzina. Tobie zdaje się bardzo imponuje wyczyn. Wyczyn za wszelką cenę. A mnie nie! Jestem szczęśliwy, że dożyłem tych lat i sobie nie skręciłem karku. Podziwia się bohaterów. Nawet martwych bohaterów. Tylko nie ze swoich bliskich. Ci co zostali publicznie się nie skarżą. Bohater jest bohaterem dla narodu. Więc nie można kalać jego pamięci.1 punkt
-
Bądź gotowa dziś do drogi, drogi którą dobrze znam Bądź gotowa poprowadzę Cię tam.............1 punkt
-
Cześć Na rozgrzewkę??? Ja bym raczej sugerował krótko ale zawsze i regularnie a nie tak "w ciągu". Ciężko się rozgrzać na rok z góry... 🙂 Pozdro1 punkt
-
Startuję za godzinę na Mosorny. Z Kubą. Obiecałem, że jak odbędzie darmowe korepetycje u mnie z wektorów, to pojedziemy razem. Ostatni raz przy lampach jeździłem kilka lat temu na Czarnym Groniu. Gdzie jeden starszy pan, na płaskiej zupełnie części, był uprzejmny mnie od tyłu staranować. Jechałem prawie prosto, a on to już idealnie prościutko. Leżeliśmy zgodnie na śniegu. Kuba robi dobre filmy, nawet jadąc za filmowanym. Może uda się mnie sfilmować. Jak wyjdzie coś w rodzaju demonstracji to może uwiecznię się na YT. To ważne dla propagacji zjazdów. I dla zdrowego, pocovidowego życia seniorów.1 punkt
-
Na tak poważnym forum tylko "profesjonalne " żelazko byle czego nie używam 😏1 punkt