a_senior Napisano wczoraj o 09:40 Udostępnij Napisano wczoraj o 09:40 10 godzin temu, Wujot2 napisał: Jednocześnie czyścisz okaz po okazie już zaczynasz się zastanawiać - na ch... mi te grzyby. Ano właśnie. Dlatego nie przepadam za zbieraniem grzybów. Zbieram to co znajdę idąc ścieżką. Przeważnie kurki. A i tak uzbierało się kilka toreb wysuszonych borowików. Może nie naruszą je robaki zanim to przerobimy (już się tak nam raz zdarzyło). Kleszcza możesz złapać niestety wszędzie. Ja łapię go u siebie w górach kilka razy w roku, najczęściej przy zbieraniu jeżyn, bo to lubię robić i korzystam z efektów typu dżemy, soki, nalewki. 🙂 Ale jestem bardzo czujny. Jakiekolwiek podejrzenie, typu drobne swędzenie, zaraz sprawdzam co to jest. Nawet w środku nocy. Jeśli znajdę su...na wyciągam przyrządem czy paznokciem i odkażam spirytusem salicylowym. Póki co następstępstw nie było z jednym wyjątkiem u żony. Początek boreliozy, kuracja antybiotykiem, szczęśliwie przeszło. Wnuki co wieczór dokładnie oglądamy i niekiedy kleszcza wyciągamy. Moje życiowe grzybobrania odbyłem we Francji, konkretnie w słynnym Lasku Fontainebleu. Wybieraliśmy się tam w weekendy we wrześniu/październiku w gronie znajomych na zbieranie podgrzybków. Mnóstwo tego tam było, nikt poza nami nie zbierał. Nawet my po jakimś czasie przestawaliśmy zbierać bo ile można. I potem robiliśmy i jedliśmy ze smakiem wielką jajecznicę. Jeszcze jedna migawka ze Szwecji tym razem, konkretnie z lasów Soderhamn, gdzie pracowałem przez kilka miesięcy. A w weekendy zbierałem lingon (brusznica po naszemu) i szwendałem się po tamtejszych lasach. I co rusz trafiałem na polanki z mnóstwem dorodnych borowików. Żal serce ściskał, ale nie zbierałem bo po co. Nigdy nie spotkałem żadnego człwieka w tych lasach. Aż strach brał. I ostatnia grzybną opowieść sprzed kilku dni. Wracam sobie ze spaceru po okolicznych laskach w moich górach. Przy okazji rozgladałem się za rydzami. Ale na razie ich nie ma. Wracam do chałpki z zamiarem zebrania kilkunastu kani, które widziałem na polach koło mojej chałupy. Wielkiej ochoty na zbieranie nie mam, bo to trzeba przerobić i zjeść. A ile można. 🙂 Wracam więc i co widzę? Ktoś zbiera "moje" kanie. Ktoś obcy. Pytam kto zacz. Niejasna odpowiedź, chyba handlarz. Nawet nie tłumaczyłem mu, że to tak nieładnie, i nielegalnie, włóczyć się po prywatnych polach sąsiadów. Nie tłumaczyłem, bo byłem zadowolony, że mnie wyręczył. 🙂 Wieśku, żona dostała książkę "Fizyka na tropach świadomości". Chyba ją przeczytam. 🙂 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Maciej S Napisano wczoraj o 11:37 Udostępnij Napisano wczoraj o 11:37 Nie zbieram grzybów, nie jadam chityny, ale kiedyś zbierałem figi. W Chorwacji w sierpniu spadały na skały na brzegu i tam schły. Zbierałem toto, Żona kroiła i na elektryczną patelnię na kampingu. Po przesmażeniu trafiały do plastykowych opakowań po lodach i do zamrażalki na kempingu. Dowiozłem do Polski w stanie zamrożonym i do słoików. Podawałem znajomym z paletą serów pokazując na google maps drzewa na których figi wyrosły. Smakowały zupełnie inaczej od kupionego w klepie dżemu figowego. 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot2 Napisano wczoraj o 14:08 Udostępnij Napisano wczoraj o 14:08 3 godziny temu, a_senior napisał: Wieśku, żona dostała książkę "Fizyka na tropach świadomości". Chyba ją przeczytam. 🙂 Jestem bardzo ciekaw Twojej opinii. U mnie awansowała do top topów. Obok Gazzanigi, Pinkera, Tegmarka, Hararego, Kahnemanna, Dawkinsa. Po raz pierwszy zrozumiałem (to zdecydowanie za mocno powiedziane) jak działają sieci neuronowe, jakie są podstawy AI i korzenie świadomości. W szczegółach jest 10 x lepsza od np. Domasio. To już jest warte wielkich braw. A później to się zaczyna jazda. Bez trzymanki. Tam po prostu mnie wgniotło w podłogę - od pewnego czasu wydawało mi się, że fizyka zżera trochę swój ogon. Dlatego zwróciłem się do neuronauki i psychologii kognitywnej. A tutaj piękna niespodzianka - fizycy wzięli się za świadomość (razem z neuronaukowcami i kognitywistami). I zabrali się naprawdę bezpardonowo. Bo bez tego okazuje się chyba nie da się ruszyć dalej opisu świata. Ten ostatni zaś traci wymiar obiektywny, i to zarówno w wymiarze kwantowym jak i kosmologicznym. Tytuł książki Domasio (Błąd Kartezjusza) byłby tutaj bardzo adekwatny. To jest powiew nowego świata, krańcowo odmiennego od naszych wyobrażeń. Czytałem już coś równie odważnego - Tegmark "Życie 3.0" (i na półce leży przekartkowany Bostrom "Superinteligencja, scenariusze, strategie, zagrożenia") ale znów Musser jest górą, bo to pozycja fundamentalna (tzn mówi o podstawach). I bardzo zgrabnie, logicznie i systematycznie napisana. Ale omawiana materia jest już skomplikowana. To nie jest łatwa lektura. Jak jesteś gotów do kubła wrzucić wszystko co wydaje się, że wiesz, to jest książka dla Ciebie! 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot2 Napisano wczoraj o 15:12 Udostępnij Napisano wczoraj o 15:12 5 godzin temu, a_senior napisał: I ostatnia grzybną opowieść sprzed kilku dni. Mam też sporo grzybnych epizodów. Moja mama była grzybiarą co się zowie. A do tego wykładowcą biologii, botaniki etc. Czyli lekko nie było! Przynosiliśmy z lasu przedziwne twory co nie przypominały klasycznych owocników. Wszystko dawało się zjeść. Dotyczyło to zresztą też innych rzeczy, owoców, liści, egzotycznych warzyw. Do dzisiaj brakuje mi na przykład skorzonery, naszego codziennego dodatku do mięsa i ziemniaków. Nawet kiedyś niedawno kupiłem sobie ale.. smak i tekstura jakby inne. Nasza była chrupiąca, bardzo delikatna, coś w pobliżu szparagów, (które też w głębokim PRL uprawialiśmy). Wracając do grzybów dzisiaj to chyba wyłącznie po rydza bym się schylił - uważam, że jest daleko przed wszystkimi. Oczywiście nie mam na myśli smardzy czy trufli. Jeszcze kurki - te bez problemu można kupić w spoko cenach i borowiki suszone do sosu. Warto jeszcze wspomnieć o psylocybinach - wielka nadzieja leczenia depresji lekkoodpornych czy PTSD. W niektórych krajach już wprowadzone do oficjalnej medycyny. 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
mlodzio Napisano wczoraj o 16:04 Udostępnij Napisano wczoraj o 16:04 (edytowane) Dwa grzybiarskie wspomnienia. Byłem kiedyś na poligonie Dęba-Lipa, było to jedno z paru wezwań po 12 miesięcznej służbie dla tych co po studiach, zawsze pełniłem rolę oficera ogniowego. Mimo żem haubicznik to podlegała mi wtedy bateria dział p.panc. mieliśmy strzelać do jakichś makiet ukazujących się na tle skraju lasu. Tuż przed pierwszym strzałem usłyszałem w radiu "cywile na linii ognia !" ... potem radiowa komenda "działa w zenit ! - załogi od dział !". Okazało się że pod lasem pojawili się grzybiarze (2 osoby z rowerami), wysłano po nich łazik. Po niedługim czasie załadowanych do łazika cywili wieziono już w kierunku rozstawionych dział. Gdy pojazd minął linię dział padła radiowa komenda "kierunkowe - cel rowery na skraju lasu - ognia !". Padł strzał i oba rowery zniknęły z pola widzenia. W taki oto sposób tego dnia zniechęcono miejscowych do grzybobrania na terenie poligonu. Ci grzybiarze powinni cieszyć się że w porę ich dostrzeżono i nic im się nie stało. Na terenie poligonu Dęba-Lipa był wtedy ogrom prawdziwków, na leśnych duktach tratowaliśmy je kołami ciężarówek. Jakiś pułkownik wysłał szeregowych rezerwistów na 1 godz. zbierania prawdziwków, gdy wrócili i wysypali było tego 3 sanitarne nosze. Pułkownik nakazał pozostawić tylko te z kapeluszami mniejszymi od ludzkiego ucha, po selekcji mieściły się już tylko na jednych noszach. Pułkownik parę dni pracowicie smażył, dusił, marynował, ... wyszło tego ok. 30 słojów. Potem wszystko przegrał w karty do mnie i mojego chwilowego brydżowego partnera. My zatrzymaliśmy sobie po 3 słoje, resztę wspaniałomyślnie sprezentowaliśmy zasmuconemu stratą grzybów Pułkownikowi. Edytowane 5 godzin temu przez mlodzio 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
a_senior Napisano wczoraj o 18:24 Udostępnij Napisano wczoraj o 18:24 19 godzin temu, Wujot2 napisał: To ten kleszcz co Ci właśnie sprzedał KZM. No to swoje przeżyłeś. Doczytałem, że nawet szybkie wyjęcie kleszcza, choć praktycznie eliminuje groźbę zakażenie boreliozą, nie zabezpiecza przed KZM. Podobno 1/3 zakażonych nawet nie zauważy choroby, 1/3 przejdzie jak średnią grypę a 1/3, niestety, dopadnie II faza, ta groźna, z którą miałeś do czynienia. Może jednak warto się szczepić? Odnośnie rydzy. W mojej górskiej okolicy zdarzaja się wysypy rydzy. Nikt ich nie zbiera. Mnie sie zdarzy, ale nie wiem co z nimi robić. Kiedyś wiaderko ofiarowałem znajomym, którzy wiedzą. 🙂 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
bubol.T Napisano wczoraj o 18:32 Udostępnij Napisano wczoraj o 18:32 (edytowane) 32 minuty temu, a_senior napisał: No to swoje przeżyłeś. Doczytałem, że nawet szybkie wyjęcie kleszcza, choć praktycznie eliminuje groźbę zakażenie boreliozą, nie zabezpiecza przed KZM. Podobno 1/3 zakażonych nawet nie zauważy choroby, 1/3 przejdzie jak średnią grypę a 1/3, niestety, dopadnie II faza, ta groźna, z którą miałeś do czynienia. Może jednak warto się szczepić? Odnośnie rydzy. W mojej górskiej okolicy zdarzaja się wysypy rydzy. Nikt ich nie zbiera. Mnie sie zdarzy, ale nie wiem co z nimi robić. Kiedyś wiaderko ofiarowałem znajomym, którzy wiedzą. 🙂 Rydze można marynować, zrobić z nich zupę, flaczki, sos, można nawet kisić. Próbowałem wszystkiego poza kiszeniem i jest bardzo smacznie. Jednak najlepsze są tradycyjne z blachy, albo z patelni na maśle. Kiedyś to był dla mnie rarytas, od czasu kiedy mam domek w górach i w październiku rosną jak chwasty, jakoś mi spowszedniały. W zasadzie wystarczy mi to, co wyrośnie na działce, a te w lesie zostawiam dla innych. Chyba , że mam zamówienie od znajomych, to wyniosę wiaderko. Trzeba jeszcze dodać, że to, co nazywamy rydzem, to zazwyczaj różne mleczaje, klasyfikowane według tego pod jakim drzewem wyrosły. Ja mam na działce mleczaje jodłowye, które są delikatnie gorzkawe, co moim zdaniem nie umniejsza ich walorów smakowych. Mleczaj rydz rośnie pod sosnami i jest uważany za najsmaczniejszego. Po uszkodzeniu miąższ robi się zielonkawy, czego nie ma przy mleczajach swierkowych i jodłowych, które zmieniają barwę na ciemniejszą. Z tego co widzę, Andrzej nazbierał tych jodłowych, albo świerkowych. Edytowane wczoraj o 18:57 przez bubol.T 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Spiochu Napisano 23 godziny temu Udostępnij Napisano 23 godziny temu 20 godzin temu, Wujot2 napisał: Jak się czujesz zaniepokojony to zrób sobie testy. To nie są duże koszty. Załóżmy że wyjdzie borelioza i co dalej? To się jakoś leczy po tylu latach? W zasadzie po co jeśli nie ma objawów? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kordiankw Napisano 22 godziny temu Udostępnij Napisano 22 godziny temu 13 minut temu, Spiochu napisał: Załóżmy że wyjdzie borelioza i co dalej? To się jakoś leczy po tylu latach? W zasadzie po co jeśli nie ma objawów? Kolega już od trzech lat się leczy, bierze chyba czwartą serię antybiotyku. Nawet nie wie kiedy to złapał. Chciałby wrócić do pracy, ale nie jest w stanie, cały czas na zwolnieniu. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot2 Napisano 22 godziny temu Udostępnij Napisano 22 godziny temu (edytowane) 20 minut temu, Spiochu napisał: Załóżmy że wyjdzie borelioza i co dalej? To się jakoś leczy po tylu latach? W zasadzie po co jeśli nie ma objawów? Wyniki mogą być różne: nie miałeś, miałeś ale nie masz, masz. Jeśli byś miał boreliozę utajoną to warto o tym wiedzieć. Bo nie leczona może przesrać życie. Nawet najcięższe przypadki neuroboreliozy się leczy - na przykład wlewami antybiotyków. Rozmawiałem kiedyś z leśnikiem na ten temat - z tego co pamiętam to brali go co jakiś czas do szpitala. U niego chyba już nie dało się tego całkowicie usunąć. Ale jakoś funkcjonował - gadałem z nim w lesie. Edytowane 22 godziny temu przez Wujot2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Spiochu Napisano 22 godziny temu Udostępnij Napisano 22 godziny temu Teraz, Wujot2 napisał: Wyniki mogą być różne: nie miałeś, miałeś ale nie masz, masz. Jeśli byś miał boreliozę utajoną to warto o tym wiedzieć. Bo nie leczona może przesrać życie. Nawet najcięższe przypadki neuroboreliozy się leczy - na przykład wlewami antybiotyków. Rozmawiałem kiedyś z leśnikiem na ten temat - z tego co pamiętam to brali go co jakiś czas do szpitala. U niego chyba już nie dało się tego całkowicie usunąć. Dzięki, sprawdze. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
grimson Napisano 13 godzin temu Udostępnij Napisano 13 godzin temu Dziś w lesie od 6.30. Ludzi nie ma, grzyby gdzieś się pochowały po nocnych przymrozkach w tygodniu. Znaleziona cała jedna sztuka: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mitek Napisano 12 godzin temu Udostępnij Napisano 12 godzin temu 11 godzin temu, bubol.T napisał: Rydze można marynować, zrobić z nich zupę, flaczki, sos, można nawet kisić. Próbowałem wszystkiego poza kiszeniem i jest bardzo smacznie. Jednak najlepsze są tradycyjne z blachy, albo z patelni na maśle. Kiedyś to był dla mnie rarytas, od czasu kiedy mam domek w górach i w październiku rosną jak chwasty, jakoś mi spowszedniały. W zasadzie wystarczy mi to, co wyrośnie na działce, a te w lesie zostawiam dla innych. Chyba , że mam zamówienie od znajomych, to wyniosę wiaderko. Trzeba jeszcze dodać, że to, co nazywamy rydzem, to zazwyczaj różne mleczaje, klasyfikowane według tego pod jakim drzewem wyrosły. Ja mam na działce mleczaje jodłowye, które są delikatnie gorzkawe, co moim zdaniem nie umniejsza ich walorów smakowych. Mleczaj rydz rośnie pod sosnami i jest uważany za najsmaczniejszego. Po uszkodzeniu miąższ robi się zielonkawy, czego nie ma przy mleczajach swierkowych i jodłowych, które zmieniają barwę na ciemniejszą. Z tego co widzę, Andrzej nazbierał tych jodłowych, albo świerkowych. Cześć Mleczaj rydz to zdefiniowany gatunek zgodny w opisie z podanym przez Ciebie. Inne mleczaje to po prostu inne gatunki i -szczerze mówiąc pierwszy raz słyszę, żeby ktoś nazywał je rydzami. Różnice są przecież ewidentne tak w cechach owocnika jak i w środowisku, w którym się pojawiają. Dla mnie dość dziwne. Wiadomo, że znakomita większość grzybów jest jadalna lub nietrująca ale żeby zbierać coś w ciemno...??? A powracając do rydzów... absolutnie zajebiste oczywiście z patelni czy tam blachy ale kiszone również polecam - choć sami takich nie robimy ale jedliśmy z raz czy dwa. My głównie marynujemy grzyby oraz spożywamy od razu w różnych postaciach. Nie wyobrażam sobie jak można nie zbierać grzybów. Fajna zabawa nawet z czyszczeniem i obróbką a zdarzały się i całą paka - jak jeszcze mieliśmy pickupa. A już wyjazdy z ekipą w jakieś lasy na grzybowe weekendy ze zbieraniem i wieczornymi imprezami przy obróbce - zajebiste. Pozdro Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Chertan Napisano 12 godzin temu Udostępnij Napisano 12 godzin temu Ludziska, sorry, ale nie bierzcie się za porady dotyczące boreliozy na forum narciarskim, bo kolega to i kolega tamto, a potem ludziom robią krzywdę szarlatani. Od tego są specjaliści, jak nie przyzwoity internista, to spec chorób zakaźnych. Przy braku objawów testów się nie robi, a nauka za tym jest mocna. Nie będę się tu rozpisywał, bo nie chce mi się walczyć z mitami i kazuistyką. 3 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
grimson Napisano 11 godzin temu Udostępnij Napisano 11 godzin temu Wchodzą statsy z porannego chodzenia po pustym już lesie: Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mitek Napisano 11 godzin temu Udostępnij Napisano 11 godzin temu 48 minut temu, Chertan napisał: Ludziska, sorry, ale nie bierzcie się za porady dotyczące boreliozy na forum narciarskim, bo kolega to i kolega tamto, a potem ludziom robią krzywdę szarlatani. Od tego są specjaliści, jak nie przyzwoity internista, to spec chorób zakaźnych. Przy braku objawów testów się nie robi, a nauka za tym jest mocna. Nie będę się tu rozpisywał, bo nie chce mi się walczyć z mitami i kazuistyką. Cześć Piotrek nie wiedziałeś, że glazurnik czy fizyk ma takie samo prawo do oceny działań medycznych jak lekarz? Dziwne. A już oczytany artysta fotografik to Cię przykrywa czapką. 🙂 POzdro 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
a_senior Napisano 10 godzin temu Udostępnij Napisano 10 godzin temu 13 godzin temu, bubol.T napisał: Rydze można marynować, zrobić z nich zupę, flaczki, sos, można nawet kisić. Za dużo roboty. 🙂 No może z wyjątkiem zupy i sosu. Oczywiście smażone na patelni jak najbardziej, ale ile można ich zjeść. Te moje to zapewne świerkowo-jodłowe, bo z takiego lasu zbierane. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot2 Napisano 10 godzin temu Udostępnij Napisano 10 godzin temu (edytowane) 2 godziny temu, Chertan napisał: Ludziska, sorry, ale nie bierzcie się za porady dotyczące boreliozy na forum narciarskim, bo kolega to i kolega tamto, a potem ludziom robią krzywdę szarlatani. Od tego są specjaliści, jak nie przyzwoity internista, to spec chorób zakaźnych. Przy braku objawów testów się nie robi, a nauka za tym jest mocna. Nie będę się tu rozpisywał, bo nie chce mi się walczyć z mitami i kazuistyką. No to proszę wytłumacz mi gdzie robię błąd w rozumowaniu. Z mojej perspektywy wygląda to tak. Złapałem milion kleszczy. Nie wygląda, że jestem chory ale czuję się zaniepokojony. Mam wielkie kłopoty z wbiciem się do lekarza POZ, do tego mam dobrze płatną pracę. 1. Szukam wizyty prywatnej. za drobne 300 zł wbijam się tam i dostaję skierowanie (100% płatne) lub nie dostaję bo lekarz autorytatywnie powie - nic panu nie jest (?). Teraz płacę kolejne 300 zł za test z którym wracam (lub nie) do specjalisty. 2. Po stu tel. rejestruję się do mojej przychodni. Godzina jest taka, że muszę wziąć wolny dzień. Niby nic nie płacę, ale jestem w plecy 300 zł. Dostaję skierowanie na badania. Płatne. Dalsza ścieżka - kolejna wizyta u domowego. Czyli kolejne 300 zł. 3. Robię szybko test (to pobranie krwi - nie widzę tu niebezpieczeństwa - ?). Trwa to chwilkę, odbieram wynik idę lub nie do specjalisty. Sprawa załatwiona. W wariancie trzecim oszczędzam i czas i pieniądze. Jak widać opieka zdrowotna to przede wszystkim logistyka. Od lat leczę się prywatnie, ale nie przypadkowo. Wybieram tych lekarzy co pracują w szpitalach. Najlepiej na stanowiskach. Jak trzeba będzie to się tam bez problemu wbiję na dodatkowe badania lub interwencję. Jak dotąd pięknie to działa. W kwestii badań zaś zauważyłem, że lekarze dość oszczędnie przepisują diagnostykę (biorąc pod uwagę koszty). Jestem na przykład u ortopedy (prywatnie) ze złamaną kością ramieniową i rentgenem z SOR. Ogląda i mówi (do siebie) fajnie byłoby mieć tomografię ale, zawieszenie głosu, to kosztuje. I koniec. Mówię - panie doktorze ubezpieczenie pokryje. No to wypiszę panu skierowanie. Lekarz optymalizuje diagnostykę, ale przecież ona nie jest jakaś droga. Do 1000 zł bardzo dużo badań da się zrobić. Ogólnie perspektywa pacjenta jest inna jak lekarza. I niezależnie od tego, że lekarze dysponują wiedzą to przecież MOJE ŻYCIE i trzeba patrzeć im na ręce. Zbyt ważna sprawa aby mieć pełne zaufanie. W tym konkretnym przypadku spokój psychiczny @Spiochu może być wart tych 300 zł. Oczywiście wiedząc, że wynik nie musi być jednoznaczny. Edytowane 10 godzin temu przez Wujot2 1 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
a_senior Napisano 10 godzin temu Udostępnij Napisano 10 godzin temu 2 godziny temu, Chertan napisał: Od tego są specjaliści, jak nie przyzwoity internista, to spec chorób zakaźnych. To ja Ci opiszę przypadek żony. Kilka lat temu. Silne bóle stawów zwłaszcza w nocy jakiś niedowład i ból lewej nogi itp. Nie da się spać w nocy. Badanie w kierunku boreliozy. Wynik niepewny, na pewno był kontakt. Rezonans kregosłupa - nic specjalnego nie widać. Wizyta, oczywiście płatna, u kilku różnych dobrych specjalistów: neurologa, reumatologa nie mówiąc o internistach. Brak konkretnej diagnozy. Nie wiadomo co robić a objawy coraz gorsze. Pomogła telefoniczna rada siostry. Też lekarza, ale larygologa pracujacego w szpitalu w Luksemburgu. Powiedziała tak: "U nas w Luksemburgu jak obserwujemy podobne objawy a diagnoza nie jest oczywista, to zakładamy, że to jest borelioza i ładujemy stosowny antybiotyk. Zrób to samo." Zrobiła i zdecydowanie pomogło. 2 2 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot2 Napisano 9 godzin temu Udostępnij Napisano 9 godzin temu 14 minut temu, a_senior napisał: Brak konkretnej diagnozy. Nie wiadomo co robić a objawy coraz gorsze. Pomogła telefoniczna rada siostry. Też lekarza, ale larygologa pracujacego w szpitalu w Luksemburgu. Powiedziała tak: "U nas w Luksemburgu jak obserwujemy podobne objawy a diagnoza nie jest oczywista, to zakładamy, że to jest borelioza i ładujemy stosowny antybiotyk. Zrób to samo." Zrobiła i zdecydowanie pomogło. Pierwszy raz kiedy dokładnie zrozumiałem, że należy kontrolować lekarzy wyglądał u mnie tak. Poszedłem z bólami w górnej części żołądka, wyglądało mi to na woreczek żółciowy (moja mama miała kamienie). Lekarz docent, wizyta prywatna, tłum ludzi. Wysłuchał mnie, dotknął i mówi tonem boga i 100% pewnością - pan nie ma kamieni to helicobacter. Wypisał receptę. Ale ja, jak to ja sprawdziłem co mi przepisał i patrzę - penicylina! Kurczę na to jestem uczulony. O to lekarz już nie spytał. Poszedłem do drugiego i okazało się, że mam kamienie i skończyło się laparoskopią. To była nauczka na całe życie. Może lekarz myli się tylko raz na 50 diagnoz ale... może to akurat trafić na mnie. Całe szczęście, że wiedza jest teraz dostępna łatwiej. Są portale dla medyków - można się zalogować, są wyspecjalizowane portale dla chorych gdzie można znaleźć dużo więcej jak wie specjalista, bo skupiają całe społeczności danej choroby. Oczywiście jest multum nawiedzonych, oszustów, znachorów itd. Podstawowe jest to, że nasz system jest niewydolny i trzeba się umieć w nim poruszać. 3 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mitek Napisano 9 godzin temu Udostępnij Napisano 9 godzin temu (edytowane) Nawet nie będę próbował dyskutować. Rybelek pyta jak zrobić szpinak - pewnie wiecie. Pozdro Edytowane 9 godzin temu przez Mitek Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jan Napisano 9 godzin temu Udostępnij Napisano 9 godzin temu 13 minut temu, Mitek napisał: Nawet nie będę próbował dyskutować. Rybelek pyta jak zrobić szpinak - pewnie wiecie. Pozdro 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lexi Napisano 3 godziny temu Udostępnij Napisano 3 godziny temu 6 godzin temu, Wujot2 napisał: To była nauczka na całe życie. Może lekarz myli się tylko raz na 50 diagnoz ale... może to akurat trafić na mnie Masz rację Wiesiek że lekarzowi trzeba na ręce patrzeć - ale jak mu patrzeć jak jesteś np. pod narkozą?... dla tego zdecydowanie lepiej sie ich wystrzegać!!! (nartowania to Piotruś nie dotyczy .. tak że ten.. 😉 ) 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
star Napisano 2 godziny temu Udostępnij Napisano 2 godziny temu 6 godzin temu, Mitek napisał: Nawet nie będę próbował dyskutować. Rybelek pyta jak zrobić szpinak - pewnie wiecie. Pozdro Z jajkiem. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
star Napisano 2 godziny temu Udostępnij Napisano 2 godziny temu 53 minuty temu, Lexi napisał: Masz rację Wiesiek że lekarzowi trzeba na ręce patrzeć - ale jak mu patrzeć jak jesteś np. pod narkozą?... dla tego zdecydowanie lepiej sie ich wystrzegać!!! (nartowania to Piotruś nie dotyczy .. tak że ten.. 😉 ) Coś w tym jest. U mnie w czasie operacji szukali piłki do metalu, adresatem hydraulik, znaleźli, ucięli - potem dziwił się lekarz co wyjmował grot, że taki jakby dziwnie zakończony, przy okazji gronkowiec gratis. W znieczuleniu więc uciec nie mogłem. Następnym razem mogłem ale nie uciekłem, na Szaserów w stolycy Mazowsza, renomowany szpital, oddział też, obok trzymali Gudzowatego pod strażą. Zaleczoną prawie infekcję tkanek miękkich zakazili tak, że potem już w kości, ech... to tylko dwie próbki, autorskie. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.