Skocz do zawartości

W koło komina👍


Marcos73

Rekomendowane odpowiedzi

12 godzin temu, Spiochu napisał:

Jako milioner, myślałem że brałeś wszystko jak leci. 😉

Mnie nigdy nie będzie stać na nówkę z salonu, niezależnie co bym zrobił.(na etacie) Co prawda nie jest mi to specjalnie potrzebne, ale dziwny jest system, w którym nie produkuje się samochodów dla ludzi o normalnych zarobkach. Nawet jak zarobki rosną, to auta drożeją jeszcze szybciej. Pomyśleć że Henry Ford 100 lat temu, sprzedawał swoje auta nawet nie inżynierom, ale zwykłym robotnikom w fabryce.

Piotrek

W dzisiejszych czasach bycie milionerem to nie jest jakiś wyczyn 😉. Przemyślane zakupy  to droga do sukcesu, a nie rozrzutność. Samochód był do mojego użytku i na moje potrzeby, ponadto trzeba później go sprzedać, szybko i jak najmniej na nim stracić. I tak było. Auto było sprzedane w styczniu, chociaż leasing kończył się w czerwcu. Po przeliczeniu wszystkiego wyszło na to, że samochodem jeździłem 4 lata za free (nie licząc paliwa, bo ubezpieczenie i eksploatacja była wliczona w leasing). To co na nim "zarobiłem"  wpłaciłem na merca "różnica między ceną wykupu a sprzedaży" i znowu mam nowe auto którego pewnie użytkowanie sumarycznie wyjdzie na zero.

Mnie od dawna nie stać nas własny samochód. Żaden z samochodów z których posiadam nie jest mój. Z perspektywy przedsiębiorcy raczej kupuję coś na czym mogę zarobić, a jako że nie jestem handlarzem samochodów - to zawsze dokładałbym do interesu. Natomiast czemu nowe. Bajecznie proste - załóżmy że leasing kosztuje mnie 2500 pln/m-c. Mając nowy samochód praktycznie nie zajmuje on mojej uwagi. Jest nowy i jeździ. Takie ma zadanie. Ma się nie psuć.

1). Jeśli poświęcę mu więcej czasu niż 1 dzień - to dokładam - bo tyle mniej więcej wynosi moja standardowa dniówka.

2). Reszta pozostała zainwestowana w firmie zarobi na kolejne 5 takich samochodów.

Więc jaki to ma sens? To tylko samochód. Ja go nie chcę mieć. Ja nim tylko chcę jeździć.

Jak będę chciał, to go sobie mogę kupić (a tu ogromny +, bo nie szukam, oglądam, nie kupuję kota w worku), jak nie to go oddaję i mam spokój.

Z Tobą jest inaczej, bo chcesz mieć swój. Pewnie dla Ciebie i wielu innych jest to bardziej korzystne - dla mnie wręcz przeciwnie.

pozdrawiam

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.06.2023 o 11:57, Spiochu napisał:

Nie wiem czy jestem w stanie przejechać 40-50km bez zatrzymania. Podejrzewam, że nie, ale nigdy nie próbowałem.

Tylko najpierw musiałbym znależć trasę co to umożliwia a potem cisnąć na pamięć bez jedzenia i picia przez 2-3h, trochę bez sensu.

Piotrek

Nie pitol że musisz jeść co godzinę, pić można po drodze, a i batona przegryźć także. To tylko 3h.

Ja dzisiaj na lajta blisko 50km (miało być 50km ale coś mi nie wyszło). Na zasadzie, jadę jakbym miał przejechać 200km a nie 50. Bez szarpania, ekonomicznie. W pierwszą stronę wiaterek w plecy, ale delikatnie, bez szaleństwa. Na powrocie mocno pod wiatr, starałem się jechać na tętnie spoczynkowym. Dzisiaj pustki w Krakowie, fajnie się jechało. Przyjechałem nie zmęczony, mógłbym śmiało dalej jechać. Czy 200km? Tego nie wiem. Ale jakoś niebawem spróbuję.

Dzisiaj z 60% asfalt oraz reszta szutrowe drogi. Tak aby było w miarę podobnie jak na ultra. A przynajmniej tak mi się zdaje. Bez pauzy, zdjęć nie robiłem, analogowo na białym rumaku.

Tak wyszło, na powrocie wiało, ale nie cisnąłem, raczej wyższa kadencja na niższym biegu niż z łydy. Ekonomicznie. Dość szybko potrafię pedałować bez zadyszki. 

IMG_2339.thumb.png.13e8db429bdf2a0728f9d1e40194ad4f.png

IMG_2340.thumb.png.02d87be10c68cf417abdbacd7ba743bd.png

IMG_2341.thumb.png.f99c6c5c1f42a2ebdad60020a2903ce3.png

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Marcos73 napisał:

Piotrek

Nie pitol że musisz jeść co godzinę, pić można po drodze, a i batona przegryźć także. To tylko 3h.

Ja dzisiaj na lajta blisko 50km (miało być 50km ale coś mi nie wyszło). Na zasadzie, jadę jakbym miał przejechać 200km a nie 50. Bez szarpania, ekonomicznie. W pierwszą stronę wiaterek w plecy, ale delikatnie, bez szaleństwa. Na powrocie mocno pod wiatr, starałem się jechać na tętnie spoczynkowym. Dzisiaj pustki w Krakowie, fajnie się jechało. Przyjechałem nie zmęczony, mógłbym śmiało dalej jechać. Czy 200km? Tego nie wiem. Ale jakoś niebawem spróbuję.

Dzisiaj z 60% asfalt oraz reszta szutrowe drogi. Tak aby było w miarę podobnie jak na ultra. A przynajmniej tak mi się zdaje. Bez pauzy, zdjęć nie robiłem, analogowo na białym rumaku.

Tak wyszło, na powrocie wiało, ale nie cisnąłem, raczej wyższa kadencja na niższym biegu niż z łydy. Ekonomicznie. Dość szybko potrafię pedałować bez zadyszki.

Jak siedzę w domu to jem prawie co godzinę 🙂 Przy intensywnym wysiłku - tak muszę.

W czasie jazdy się nie napiję, nie mam bukłaka tylko normalną butelkę. Jak się zacznę z nią szarpać w czasie jazdy to prędzej się wywale, niż uda się napić. Podobnie z batonami.

To pobiegnij 30km bez zatrzymania. Dla mnie to to samo. Też wyjdzie ze 3h.

Cale życie jeździcie na rowerach to wam się wydaje, że to takie łatwe i nie męczące. Mnie wszystko boli od samego siedzenia na rowerze. W sumie mięśnie nóg najmniej. Gorzej tyłek, kark, nadgarstki, czasem kolana. Za często też nie pojeżdżę, jak zrobię dłuszą trasę to potrzebuję kilku dni przerwy na regenerację.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Spiochu napisał:

Jak siedzę w domu to jem prawie co godzinę 🙂 Przy intensywnym wysiłku - tak muszę.

W czasie jazdy się nie napiję, nie mam bukłaka tylko normalną butelkę. Jak się zacznę z nią szarpać w czasie jazdy to prędzej się wywale, niż uda się napić. Podobnie z batonami.

To pobiegnij 30km bez zatrzymania. Dla mnie to to samo. Też wyjdzie ze 3h.

Cale życie jeździcie na rowerach to wam się wydaje, że to takie łatwe i nie męczące. Mnie wszystko boli od samego siedzenia na rowerze. W sumie mięśnie nóg najmniej. Gorzej tyłek, kark, nadgarstki, czasem kolana. Za często też nie pojeżdżę, jak zrobię dłuszą trasę to potrzebuję kilku dni przerwy na regenerację.

 

 

Z cyklu jak hartowała się stał, z tym, że z tą stalą to bym nie przesadzał. Pierwszego dnia zrobiłem 15 tyłek bolał, drugiego 30 jeszcze bardziej, potem różnie ale jakoś człek się przyzwyczaił choć i siodełko żelowe i majtki z pieluchą wdziałem, jak się jezdzi często to człek i tyłek się hartują. Co do jedzenia to przyznaje, ze jak zaczynam jechać to jakoś nie jem, zatrzymam się to się i napije, lubię na raz. Znaczy raz i raz. A teraz z cyklu moj triathlon dla miekiszonow: 30, 10 i 10, ostatni stylem mieszanym strzałka i dowolny, podziałka metrem mierzona. To z dzisiaj. Słabsza lub mocniejsza połówka podołała i na zachód słońca się jeszcze wybrała... ja ligę mistrzów obstawiałem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, star napisał:

moj triathlon dla miekiszonow: 30, 10 i 10, ostatni stylem mieszanym strzałka i dowolny. Słabsza lub mocniejsza połówka podołała i ...

Tak sobie czytam i utwierdzam się w przekonaniu, żem nawet nie miękiszon.  I rośnie mój podziw.

Przepłynąć 10 km! Przejechać 500 km!

 

A wydawało mi się, że mam dobrą kondycję (jak na swoje lata).

Edytowane przez Tata Asi
  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, star napisał:

Z cyklu jak hartowała się stał, z tym, że z tą stalą to bym nie przesadzał. Pierwszego dnia zrobiłem 15 tyłek bolał, drugiego 30 jeszcze bardziej, potem różnie ale jakoś człek się przyzwyczaił choć i siodełko żelowe i majtki z pieluchą wdziałem, jak się jezdzi często to człek i tyłek się hartują. Co do jedzenia to przyznaje, ze jak zaczynam jechać to jakoś nie jem, zatrzymam się to się i napije, lubię na raz. Znaczy raz i raz. A teraz z cyklu moj triathlon dla miekiszonow: 30, 10 i 10, ostatni stylem mieszanym strzałka i dowolny, podziałka metrem mierzona. To z dzisiaj. Słabsza lub mocniejsza połówka podołała i na zachód słońca się jeszcze wybrała... ja ligę mistrzów obstawiałem.

Nie ogarniam tego Twojego triathlonu.

A jeśli chodzi o normalny IM to trzeba by z rok się przygotowywać. Na basen można chodzić często, więc 3.8km jest do ogarnięcia. Ten maraton też by szło przemęczyć, ale żeby to połączyć z rowerem to już masakra.

Co do przyzwyczajenia to u mnie tak nie działa. Jak byłem 6 dni na szkoleniu to musialem potem 2 tygodnie nie jeździć, żeby wyleczyć obtarcia.

Zresztą najpierw trzeba mieć odpowiednie siodełko, bez tego nigdy się nie przyzwyczaisz.

Edytowane przez Spiochu
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Spiochu napisał:

Nie ogarniam tego Twojego triathlonu.

A jeśli chodzi o normalny IM to trzeba by z rok się przygotowywać. Na basen można chodzić często, więc 3.8km jest do ogarnięcia. Ten maraton też by szło przemęczyć, ale żeby to połączyć z rowerem to już masakra.

Co do przyzwyczajenia to u mnie tak nie działa. Jak byłem 6 dni na szkoleniu to musialem potem 2 tygodnie nie jeździć, żeby wyleczyć obtarcia.

Zresztą najpierw trzeba mieć odpowiednie siodełko, bez tego nigdy się nie przyzwyczaisz.

Autoironia. Raz przepłynąłem na basenie tak pod 2km ale to wf był wiec płynąłem za jakaś panna to i motywacja była. Teraz jak woda zimna to tylko się moczę. Kilka machnięć rękami, jak ten delfin, znaczy motylek i z wody. Ale staram się to czynić przez cały rok, czasem tylko nurek i ucieczka.

Edytowane przez star
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Tata Asi napisał:

Tak sobie czytam i utwierdzam się w przekonaniu, żem nawet nie miękiszon.  I rośnie mój podziw.

Przepłynąć 10 km! Przejechać 500 km!

 

A wydawało mi się, że mam dobrą kondycję (jak na swoje lata).

Pisałem, ze w metrach. Te  10. A 500 to chyba wziąłeś od Mitka z Pomorskiej.

Edytowane przez star
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Spiochu napisał:

Nie ogarniam tego Twojego triathlonu.

A jeśli chodzi o normalny IM to trzeba by z rok się przygotowywać. Na basen można chodzić często, więc 3.8km jest do ogarnięcia. Ten maraton też by szło przemęczyć, ale żeby to połączyć z rowerem to już masakra.

Co do przyzwyczajenia to u mnie tak nie działa. Jak byłem 6 dni na szkoleniu to musialem potem 2 tygodnie nie jeździć, żeby wyleczyć obtarcia.

Zresztą najpierw trzeba mieć odpowiednie siodełko, bez tego nigdy się nie przyzwyczaisz.

Za chudy jesteś;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, star napisał:

Pisałem, ze w metrach. Te  10. A 500 to chyba wziąłeś od Mitka z Pomorskiej.

A już sie podłamałem że taki cienias jestem...te kilkadziesiąt km bym przejechał na rowerku, ten kilometr w wodzie jakoś bym przemęczył ..ale jakbym tak miał przebiec ten kilometr do bym sie chyba zanudził na śmierć ...a jak sie nudzę to strasznie mnie to męczy..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Spiochu napisał:

Cale życie jeździcie na rowerach to wam się wydaje, że to takie łatwe i nie męczące. Mnie wszystko boli od samego siedzenia na rowerze. W sumie mięśnie nóg najmniej. Gorzej tyłek, kark, nadgarstki, czasem kolana. Za często też nie pojeżdżę, jak zrobię dłuszą trasę to potrzebuję kilku dni przerwy na regenerację.

Piotrek

Ja od może 3 sezonów jeżdżę powiedzmy w miarę systematycznie. Wcześniej jeździłem od wielkiego dzwonu i raczej z rodziną i były to bardzo krótkie wycieczki. Pierwszy raz jak pojechałem na kolną - to myślałem że nie wrócę. Bolało mnie wszystko jak Ciebie. Ale w miarę upływu czasu, to wszystko ustępuje. Część z nas ma fajne tereny/trasy w pobliżu, co pewnie ułatwia. Ale Mitek pokazał, że jeżdżąc do pracy systematycznie można niezłą formę zbudować.

Teraz szybkie kółko 40 km ro robię na raz i fajnym tempem, raz czy dwa razy w tygodniu. W weekend już staram się dłuższe trasy robić - bo mam więcej czasu.

pozdrawiam

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Lexi napisał:

A już sie podłamałem że taki cienias jestem...te kilkadziesiąt km bym przejechał na rowerku, ten kilometr w wodzie jakoś bym przemęczył ..ale jakbym tak miał przebiec ten kilometr do bym sie chyba zanudził na śmierć ...a jak sie nudzę to strasznie mnie to męczy..

Zawsze jest marszobieg. Mnie nudzi bieganie i pływanie ale takie na basenie. Bo kiedyś z prądem bocznym płynęliśmy z chrześnicą morzem i gdyby nie mama na brzegu to mógłbym tak długo, ale to z nurkowaniem zabawa na falach super... edit zapomniałem dodać, ze ona po sekcji i wopr.

Edytowane przez star
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...