Search the Community
Showing results for tags 'rower'.
-
Cze Proponujè, aby kto może niech wrzuca foty z najbliżej okolicy. Pozazdraszczamy 😁 sobie nawzajem. Ja dzisiaj standard, bo nie ma czasu: dom - Kolna - Zoo - dom. w sumie 40 km. Pierwsza fota dla zachęty.pozdrowionka
-
Poniżej relacja z 4 dniówki rowerowej po kraju libereckim i usteckim z zahaczeniem o Saksonię. Start wycieczki zaplanowany został z Bogatynii, stała brygada czyli Marcin, Sylwek i ja. Na tej wycieczce wyjątkowo poruszałem się rowerem MTB pożyczonym od Sylwka. Niestety w moim Fuji trzasła rama, a dokładnie dolna rurka tylnego widelca blisko mufy suportowej. Dzień pierwszy. Z Piaseczna ruszamy dość późno bo około 7:30. W Bogatynii meldujemy się przed 13:00 i niespełna pół godziny później ruszamy na trasę. Z Bogatyni wyjeżdżamy fajną ścieżką wzdłuż ogrodów działkowych i za chwilę przekraczamy granicę z Czechami. Chwilę później zjeżdżamy z głównej drogi i świetnym bocznym asfaltem jedziemy do Hermanic Za Hermanicami tylko na chwile wjeżdżamy na główną drogę nr 13 by po raptem 2 km zjechać ponownie na boczne drogi. W Chrastavie na rynku pierwsze czeskie piwko. Na całym wyjeździe za piwo wyjdzie nam płacić 48-55 koron, co przy kursie 0,17 za koronę wychodzi poniżej 10 pln za piwo w knajpie. Za Chrastavą pojawia się nasz główny cel dzisiejszego dnia czyli Jested. Podjazd dość długi - Garmin wskazał 11km, Wahoo Sylwka zaczęło już odliczać na 16 km przed celem. Od Liberca do skrętu w lewo (jakieś 4-5km) spory ruch samochodowy i motocyklowy. Po skręcie w lewo ostatnie 2,5km znacznie spokojniejsza droga, ale i stromsza. Z Jested kierujemy się w stronę Osceny. Początkowo główna drogą, ale po kilku kilometrach zjeżdżamy na fantastyczną boczną drogę W Mimon mamy ochotę na jakąś obiadokolację, ale w Restauracji Drevenko dostajemy informację że kuchnia tylko do 19:00. Widząc nasze smętne miny właściciel proponuje nam knedliki z borówkami na ciepło i to jest przysłowiowy strzał w 10. Knedliki są przepyszne, nadziewane jagodami, posypane cynamonem i podlane bitą śmietaną...pycha. Kwaterę na pierwszą noc zaklepaliśmy jeszcze w Polsce 4 km od Mimon. Stąd robimy tylko małe zakupy na wieczór i śniadanie i lecimy na nocleg. Podsumowanie dnia pierwszego. Dzień drugi Nasza kwatera na pierwszą noc. Byliśmy jedynymi gośćmi. W nocy i rano zgodnie z prognozami dość mocno padało, stąd zbytnio nie śpieszymy się. Pani sprzątająca wygania nas równo o 10:00 (a właściwie 5 minut przed czasem:-)). O tej porze pogoda mniej więcej się wyklarowała, jest pochmurno, wieje mocny wiatr, ale nie pada, a drogi całkiem nieźle przeschły, no powiedzmy na polach, bo lesie mokro mocno. W okolicy Velenic zachowały się dwa budynki dawnych sklepów lustrzanych. Obiekt w tym miejscu nazywany był zwierciadłem Rabštejna, a drugi, położony około 800 m dalej, zwierciadłem Velenickiej. W tym drugim oprócz sklepu, była również szlifiernia luster. Lustra wykonywano na 8 maszynach polerskich, które napędzane były płynącym w dolinie potokiem Svitavka. W dalszym ciągu mocno pochmurno, ale prognozy mówią, że powinno być coraz lepiej Pierwszy mały popas robimy pod skalnym zamkiem Sloup I to jest świetny pomysł, bo przechodzi jeszcze krótka ulewa i dosłownie chwilę później robi się pięknie - i tak już będzie do końca wyjazdu. Staw Radvanecky przed Nowym Borem Ścieżka rowerowa do Nowego Boru - przepiękna Za Nowym Borem czeka nas 4 km podjazd - kończący się bardzo ładnym punktem widokowym Panska Skala - bardzo charakterystyczna skała z wychodnią bazaltu, zwana też bazaltowymi organami. rzeka Ploucenice W Decinie mamy ochotę na konkretny obiad, znajdujemy dwie restauracje obok siebie, ładujemy się do pierwszej, pani pyta się co podać, słysząc że chcemy coś zjeść proponuje nam piwo:-) Od słówka do słówka okazuje się, że żadnej kuchni w lokalu nie mają, na pytanie o restauracje na przeciwko stwierdza, że tam jest tak samo. Kieruje nas do knajpy w mieście o nazwie Kocanda. Logujemy się tam i zamawiamy karkówkę z pieczonymi warzywami i frytkami. Pałaszujemy wszystko choć mięso smakuje średnio, a warzyw jest tyle co kot napłakał. No nic grunt że najedzeni. Po obiedzie ruszamy na punkt widokowy położony po drugiej stronie Łaby. Podjazd krótki, ale ciężki. Nachylenie praktycznie nie spada poniżej 15% i wchodzi w kolana konkretnie, ale warto było się pomęczyć, bo widoki bardzo ładne. W trakcie obiadu ogarnęliśmy kwaterę kilkanaście kilometrów za Decinem w okolicy Sneznika. Cała droga na kwaterę idzie pod górę. Niepotrzebnie wybieramy początek drogi ulicami Sneznicka i Druzstevni, bo na tej drugiej asfalt kończy się wraz z zabudowaniami i przez ponad 2km jest droga gruntowa z dość luźnych kamieni i ponad 1 km z nachyleniami pod 15%. W końcu droga dobija do asfaltu i dalszą część podjazdu jedzie się całkiem przyjemnie. Na kwaterze szybko rozpakowujemy się, bo wpadliśmy na pomysł wjechania na Sneznik dzisiaj i skorzystania z pięknego zachodu słońca. , Podsumowanie dnia drugiego. Kolejnego dnia ruszamy dość szybko, bo i nie ma co zwlekać. Pogoda piękna i wiele miejsc do odwiedzenia. Większość tego dnia spędzimy po niemieckiej stronie granicy, ale na ostatni nocleg wrócimy do Czech. Po kilku kilometrach wjeżdżamy do Niemiec, niestety nie ma żadnej tabliczki. Nie licząc 2 km podjazdu do zamku Konigstein przez 25 km mamy cały czas w dół z wyjątkiem 2-3 małych hopek niewartych wspomnienia:-) zamek Konigstein I już nad Łabą. Elberadweg, czyli Łabski szlak rowerowy, jedziemy nim tylko 10 km do Stadt Wehlen, ale i te 10 jest bardzo ładne. Most Bastei jedna z najbardziej charakterystycznych budowli Szwajcarii czesko-saksońskiej. Na prom czekamy dosłownie chwilę i przeprawiamy się na drugą stronę Łaby - koszt 3 euro z rowerem. Tylko na chwilę zatrzymujemy sie w miasteczku na kilka fotek i lecimy piekna drogą rowerową położoną w głębokim kanionie do Rathenwalde Hohnstein Z HohnStein jedziemy kawałek bardzo ładna trasa rowerową. I zamknięta drogą dobijamy się do drogi prowadzącej z Bad Schandau do Hinterhermsdorf - 9 lat temu jechaliśmy nią, ale w drugim kierunku. Drogą tą nie jedziemy długo i po chwili skręcamy w las na szlak rowerowy wzdłuż potoku Kirnitzsch i w kierunku granicy z Czechami. Droga jest bardzo przyjemna, w lesie panuje całkiem miły chłodek. Graniczny mostek Od granicy przez 2-3 km jest szuter, miejscami dość mocno luźny, ale widoki przepiękne. Później szuter przechodzi w asfalt W Jetrichovicach stwierdzamy, że mamy bardzo dobry czas, bo na zarezerwowaną kwatera zostało około 4km. Stąd spędzamy ponad 1h na życie chwilą:-) Sam podjazd był po górskiej gruntowej drodze z całkiem konkretnymi nachyleniami, bywało i pod 18%, stąd lekko nie było. W końcu docieramy do noclegu - schronisko na Tokani. Siedzimy chwilę delektując się kolejnym piwem i ciszą, ale to nie trwało długo. Po chwili zajeżdża 10-12 bikerów i od razu zrobił się gwar i harmider. Podsumowanie dnia czwartego Dzień czwarty Ostatni poranek na wyjeździe - pogoda znowu jak drut:-) Z samego rana czeka nas dokończenie wczorajszego podjazdu, początek asfalt, ale za chwilę ślad każe nam zjechać na szuter. Tam w pewnym momencie nachylenia i nawierzchnia robią się bardzo trudne do podjechania - 22% i miejscami łachy piachu. Z trudem docieram na szczyt, później droga już się wypłaszcza i docieram do asfaltu. krótki popas gdzieś za Krasnym Polem. Droga do Krompach, obfituje w piękne widoki Za Krompachami też pieknie Czeka nas ostatni konkretny podjazd na tej wycieczce, około 5km i zjazd do Hradka nad Nisou. Podjazd nie jest zbyt trudny, ale jakość nawierzchni zarówno na podjeździe jak i na zjeździe jest tragiczna. W Hradku jemy jeszcze obiad i tu trafiamy na świetną restaurację o nazwie "K" gdzie każdy z nas zamawia co innego i wszystkie dania są przepyszne. Do końca wycieczki zostało już około 15km, ale została jeszcze jedna atrakcja - trójstyk granic PL/CZ/DE. To mój trzeci objechany na rowerze. Ten jest jednym z ładniejszych, duże trzy flagi narodowe + unii europejskiej. Bardzo ładnie to wygląda. Jeszcze rzut oka na kopalnie odkrywkową i docieramy do samochodu. Podsumowanie dnia czwartek i mapka całości , Podsumowanie Przejechane około 350km i według Garmina zrobione ponad 5600 w pionie. Wycieczka przepiękna, w wielu miejscach byłem po raz pierwszy, wiele widoków zostanie ze mną na zawsze. Pogoda i towarzystwo dopisało i obyło się bez żadnych wypadków czy awarii.
- 3 replies
-
- 5
-
- rower
- kraj ustecki
-
(and 2 more)
Tagged with:
-
W ramach odstresowania w czasie 15 fali srovida obejrzyjcie sobie ten filmik. Niej jestem fanem wspomagania, ale tutaj nabiera ono innego sensu. Warto tez zobaczyć, co potrafią amatorzy na e-bike. (szczególnie 18, minuta drugiej części) CZĘŚĆ 1 CZĘŚĆ 2: