Skocz do zawartości

Przebieg


star

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 978
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Dodane grafiki

Mitek, chcesz się pochwalić ile jeździsz rowerem, super, robisz to po raz dziesiąty na różnych forach :-)
Ja się nie będę chwalił swoją jazdą rowerem bo to nie ten wątek, jabkyś nie zauważył ;-)

Nie będę się tłumaczył kiedy muszę jeździć autem po mieście i dlaczego to robię.
Coś niedawno na SO chciałeś się umówić z kolegą na rowerach na jakimś moście w Wawie. Kolega pisał że jeździ codziennie rowerem 50km do pracy. Ale akurat, jak chcieliście się umówić, to musiał zmienić rower na auto w ten dzień. To tyle mojego komentarza :-)

Rozumiem Twoje przesłanie że jak prawie nie uzywasz auta po mieście, to hybryda nie ma sensu, ale pozostaw mojej ocenie, czy dla mnie to ma sens.

Cześć

A Ty coś się tak napiął??? Jakbym chciał się czymkolwiek chwalić to bym pisał relacje z każdego wyjazdu ze zdjęciami, śladami itd.

Ciszę się tym, że przełamałem pewną granicę i chciałem się tym podzielić z kolegą - wszystko.

Też niestety czasami muszę autem - takie życie.

Piszę ostatnio jeden post na parę dni a i tak opierdol. :)
Weź się wyluzuj stary.

Serdecznie pozdrawiam i życzę, żebyś samochód trafił idealny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli miałbym wybierać to zamiast  małego suv-a kupiłbym duże kombi, koszty i tak byłyby mniejsze w kombiaku a komfort jazdy i praktyczność/wielkość też lepsze.

Małe suv-y, postrzegam jako ciasne, niekomfortowe (mały rozstaw osi) i kosztowne samochody, przerost formy nad treścią.

Jedyne sensowne zastosowanie jako samochód miejski dla  kobiet.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też - życie i rozsądek ; ((((

 

Ale wolę średniego lub dużego SUV-a :D

W SUV-ach wbrew pozorom jest dosyć ciasno, duże opory powietrza, większe spalanie, potwornie drogie opony, napęd 4x4 jak dołączany to nie ma startu do prawdziwego 4x4, wkładając rower czy kajak na bagażnik dachowy trzeba się umęczyć, mało który w zakrętach jedzie jak przyssany ale jeździ się super. 

Kiedyś w zadymce wjechałem na nartostradę to dopiero wysoko umieszczone światła ratraków mi uzmysłowiły, że coś jest nie tak :D 

 

Kilka lat jeździłem CX-7, kilka tygodni CX-9 i tylko wąż w kieszeni  każe mi jeździć sporym kombi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będę się tłumaczył kiedy muszę jeździć autem po mieście i dlaczego to robię.

 

Mitek jest miejskim rowerowym neofitą, więc rozumiem jego entuzjazm. W Krakowie poruszanie się czymś innym niż rowerem, ew. pieszko na krótkim dystansie, jest bez sensu. Pewnie, rozwożenie dzieci, duże zakupy w podmiejskich hipermarketach, itp. Nie mówić o rekreacyjnych wyjazdach na narty, rower, itp. Ale w dużym stopniu da się poruszać w mieście bez samochodu. Nawet większe zakupy robię na rowerze. I lituję się nad zdenerwowanymi staniem w korkach, wkurzonymi na życie i cały świat, bezradnie trąbiącymi, zapuszkowanymi biedakami. Ich wybór.

 

Rower w mieście to prawie same zalety. Gdybym mieszkał pod miastem, to dowoziłbym rower na kilka km przed miastem i dalej na rowerze. Zdrowie, endorfiny, zyskany czas, nie mówiąc o oszczędności na paliwie. Brak brzucha, wzorcowa waga, niezła forma - to także zasługa roweru. Nie mówiąc o bardzo korzystnych statystykach zdrowotnych typu serce, rak. I tylko dwie wady. Gdy pada deszcz lub śnieg jest trudniej, choć da się. Podobnie gdy jest ślisko. I druga poważniejsza wada. Można mieć wypadek, a na rowerze jego skutki są groźniejsze. Choć nie narzekam na kierowców, od paru dobrych lat ich reakcje są wręcz uprzejme, to zdarzy się czasem jakiś burak, który chce mi zaszkodzić. Trzeba wyrobić sobie odruchy obronne. Od kilkudziesięciu lat jeżdżę na rowerze po mieście. Miałem tylko dwa incydenty samochodowe, trochę z własnej winy. Bez skutków. I może 2-3 poważne upadki spowodowane różnymi okolicznościami, np. złamaniem się ramy.

 

Dlatego wszystkich zachęcam do roweru w mieście. Można trzymać garniaka w pracy a jeździć w casual jak to się teraz mówi. Kupić sobie dobra furę i od czasu do czasu zajechać nią by pokazać, że "mom" jak to mówił baca. A na co dzień pomykać rowerem. Przez rok, tylko po mieście, przejechałem na nim prawie 3500 km.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Choć nie narzekam na kierowców, od paru dobrych lat ich reakcje są wręcz uprzejme, to zdarzy się czasem jakiś burak, który chce mi zaszkodzić.

...........

Można trzymać garniaka w pracy a jeździć w casual jak to się teraz mówi.

 

Co do kierowców - najbardziej w mieście na rowerze obawiam się rowerzystów. Niestety. Kierowcy już w większości zepchnięci do narożnika :D

 

Z garniakiem niestety nie jest tak prosto. Przyjeżdżasz spocony - niby w niektórych firmach są prysznice ale spocony i tak jesteś. Potem codziennie koszulę, skarpetki, bieliznę do prania ale nową trzeba przywieźć - koszula się pogniecie ... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie będzie ;))) 

Kiepski na zakrętach, parkowanie w mieście, mniejsza ochrona pzy zderzeniach :D

Duże suv-y w powyższych klimatach też nie brylują :P  :lol:  , jeśli chodzi o bezpieczeństwo jeśli miałbyś trójkę dzieci to wolałbyś je ucisnąć jak sardynki na tylnej/tylnych kanapach w suvie czy żeby siedziały na pojedynczych wyraźnie odsuniętych od drzwi pojedynczych siedzeniach w takim np.Multivanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale nie mam trójki dzieci :D 

Multivana bym wynajął na 5+ osób wypad w Alpy ale jeżdżę na ogół w dwie osoby. 4 się mieszczą spokojnie jak mam bagażnik dachowy - czego zresztą nie lubię bo on z kolei lubi zostawać przed wjazdem do garażu :D

 

Fakt, SUV-y czasem się bujają, mój był sztywny jak diabli ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mitek jest miejskim rowerowym neofitą, więc rozumiem jego entuzjazm. W Krakowie poruszanie się czymś innym niż rowerem, ew. pieszko na krótkim dystansie, jest bez sensu. Pewnie, rozwożenie dzieci, duże zakupy w podmiejskich hipermarketach, itp. Nie mówić o rekreacyjnych wyjazdach na narty, rower, itp. Ale w dużym stopniu da się poruszać w mieście bez samochodu. Nawet większe zakupy robię na rowerze. I lituję się nad zdenerwowanymi staniem w korkach, wkurzonymi na życie i cały świat, bezradnie trąbiącymi, zapuszkowanymi biedakami. Ich wybór.

 

Rower w mieście to prawie same zalety. Gdybym mieszkał pod miastem, to dowoziłbym rower na kilka km przed miastem i dalej na rowerze. Zdrowie, endorfiny, zyskany czas, nie mówiąc o oszczędności na paliwie. Brak brzucha, wzorcowa waga, niezła forma - to także zasługa roweru. Nie mówiąc o bardzo korzystnych statystykach zdrowotnych typu serce, rak. I tylko dwie wady. Gdy pada deszcz lub śnieg jest trudniej, choć da się. Podobnie gdy jest ślisko. I druga poważniejsza wada. Można mieć wypadek, a na rowerze jego skutki są groźniejsze. Choć nie narzekam na kierowców, od paru dobrych lat ich reakcje są wręcz uprzejme, to zdarzy się czasem jakiś burak, który chce mi zaszkodzić. Trzeba wyrobić sobie odruchy obronne. Od kilkudziesięciu lat jeżdżę na rowerze po mieście. Miałem tylko dwa incydenty samochodowe, trochę z własnej winy. Bez skutków. I może 2-3 poważne upadki spowodowane różnymi okolicznościami, np. złamaniem się ramy.

 

No właśnie, ja niestety gdy stałem się kierowcą przestałem jeździć na rowerze. Zbiegło się to ze zmianą miejsca zamieszkania i trasą dojazdu do pracy. Kiedyś miałem trasę przez park, potem ścieżką rowerową, miód cud. Później razem z autami szybko ew. ciągłe podjeżdżanie pod różne krawężniki i po kamieniach, słabo, do tego prysznic by się przydał, bo z autami trzeba cisnąć, a w pracy zmiana ubrania i takie tam. Nomen omen jestem raczej samochodowym neofitą, a rower odszedł trochę w zapomnienie, choć kiedyś jeździłem cały rok, jazda po śniegu czy lodzie po parku należała do codzienności:-) PS. Teraz z perspektywy kierowcy postrzegam jazdę rowerem po ulicach jako hardkor i survival, no ale z czasem szczęśliwie ilość ścieżek rowerowych się zwiększyła. Co do korków to jak mogę wyjechać godzinę wcześniej aby ich uniknąć to wyjeżdżam:-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale nie mam trójki dzieci :D

Multivana bym wynajął na 5+ osób wypad w Alpy ale jeżdżę na ogół w dwie osoby. 4 się mieszczą spokojnie jak mam bagażnik dachowy - czego zresztą nie lubię bo on z kolei lubi zostawać przed wjazdem do garażu :D

 

Fakt, SUV-y czasem się bujają, mój był sztywny jak diabli ...

Na poważnie, ceny owych skromnych dostawczaków są bardziej odjechane niż suv-ów,  w wersji top ok. 400 000zł za auto z 2-litrowym silnikiem nie ma sobie równych. :angry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć
A Ty coś się tak napiął??? Jakbym chciał się czymkolwiek chwalić to bym pisał relacje z każdego wyjazdu ze zdjęciami, śladami itd.
Ciszę się tym, że przełamałem pewną granicę i chciałem się tym podzielić z kolegą - wszystko.
Też niestety czasami muszę autem - takie życie.
Piszę ostatnio jeden post na parę dni a i tak opierdol. :)
Weź się wyluzuj stary.
Serdecznie pozdrawiam i życzę, żebyś samochód trafił idealny.


Jestem wyluzowany, ale była okazja :-)
Czasami za bardzo lubisz innym zwracać uwagę (bez wniosku), ale nie ma sprawy.

bardzo mi się podobają elektryczne auta, jeżdżę czasami małym nissanem (share car, vozilla),
zdarza mi się jechać 100km po mieście, bo auto jest takie fajnie zrywne, lekkie i ciche,
ale to prędkość chwilowa ;-)

p.s. dzisiaj jestem rowerem w pracy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na poważnie, ceny owych skromnych dostawczaków są bardziej odjechane niż suv-ów,  w wersji top ok. 400 000zł za auto z 2-litrowym silnikiem nie ma sobie równych. :angry:

 

Ano niestety, dlatego jeżdżę pierdziawką z 2 litrowym dieslem R4 : ( Czasem robię > 50tkm rocznie i niestety pomysł na wiecznotrwałą Mazdę CX-9 z V6 błyskawicznie paruje z głowy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem wyluzowany, ale była okazja :-)
Czasami za bardzo lubisz innym zwracać uwagę (bez wniosku), ale nie ma sprawy.

bardzo mi się podobają elektryczne auta, jeżdżę czasami małym nissanem (share car, vozilla),
zdarza mi się jechać 100km po mieście, bo auto jest takie fajnie zrywne, lekkie i ciche,
ale to prędkość chwilowa ;-)

p.s. dzisiaj jestem rowerem w pracy

Cześć

OK. "Była okazja..." - absolutnie zrozumiałe dla mnie. Powaga.

Wiesz sam nie przywiązuję wagi do sprzętu - obecny samochód kupiłem nawet nim nie jeżdżąc, :), rower bo był tani i ładny a narty to już w ogóle z przypadku. Myślę, że nie ma odwrotu od elektryki, choć - jak celowo napisałem - to pojazdy.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do kierowców - najbardziej w mieście na rowerze obawiam się rowerzystów. Niestety. Kierowcy już w większości zepchnięci do narożnika :D

I paradoksalnie ja też. Tzn. jako rowerzysta najbardziej obawiam się... innych rowerzystów. Niektórzy, w przeciwieństwie do zdecydowanej większości kierowców, są nieprzewidywalni. Wczoraj na krakowskich Plantach, takiego deptaku wokół ścisłego centrum Krakowa, gdzie są piesi i rowerzyści, widziałem zapylającego z niemałą prędkością na rowerze starszego pana. Chyba jeszcze starszego ode mnie. :) Wystarczy by jakieś dziecko, a tych tu nie brakuje, nagle odbiło w bok i nieszczęście gotowe.

 

Aha, i jeszcze na temat hybryd Toyoty. Kolega ujeżdża z powodzeniem od paru lat Yarisa. Nie wiem jak to się dzieje, ale faktycznie mało to pali. Również w trasie, a w końcu ma wolnossące 1.5 l. Ok. 4.5 l benzyny. Miasto czy trasa. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No własnie. W Warszawie mamy tu całą menażerię. 

- Panów z brzuszkiem dumnie prezentujących swoje rowy w obcisłych lajkrach na elektrykach - cała ścieżka należy do nich,

- Parki jadące obok siebie, on dumnie po lewej i nie ustąpi bo jak tu ustąpić przy samiczce,

- Uber Eat - im się zawsze spieszy, choć ci głównie Hindusi akurat najmniej groźni, sympatyczni i nieagresywni,

- "Stravisti" - cymbały walczące o KOM-y albo co najmniej PR na ścieżkach rowerowych - w terenie ich się raczej nie spotyka. Na Ursynowie na ścieżkach 40 km/h to słabo, 50 km/h już robi wrażenie,

- Ludzi którzy jak ścieżka kręci jadą prosto chodnikiem i potem wjeżdżają na ścieżkę w najmniej przewidywalny sposób, gdzie tam sie obejrzeć za siebie, niech inni sobie zakręcają,

- "Technokratów" z kilkoma lampkami w tym jedna na kasku  - wszystkie po kilkaset luxów, lumenów czy co tam maja te chinole ze zwykłych latarek ale zawsze świeca prosto w oczy,

- Młodzieńców jadących na tylnym kole ale za to ze smartfonem - z przeciwka nigdy nie wiesz czy on panuje nad tym rowerem,

- Jadących z przeciwka "bez trzymanki", on wie, że umie a że ktoś się obawia - mają "wyjeb..e",

- Młodzieńcy "współżyjący z bijącym tętnem gąszczu wielkiego miasta" na ostrym kole bez hamulców uskuteczniający slalom między autami i czasem złośliwie wywracający się tuz przed maską - zawału można dostać za kółkiem.

- Veturillowcy którzy uczą się jeździć na rowerze - cóż - każdy kiedyś zaczynał :D

- Ludzie, którzy na chodniku przepychają się przez wsiadających do autobusu,

- Jeszcze można powymieniać

 

Cała ta menażeria często zestresowana, agresywna - horror. 

 

Mam do najbliższego szutru czy lasu kilka km ścieżką rowerową i często po prostu się boję. Wjeżdżam w las i ludzie robią się mili - słowa "proszę, dziękuję, przepraszam" na ścieżkach rowerowych absolutnie zakazane nagle stają się normą. Na maratonie jak ktoś przyglebi reszta jadąca "w trupa" się zatrzymuje i pyta, czy nie pomóc. Dziwne to rowerowe szaleństwo ...

 

Hehe ... dwa lata mieszkałem na Plantach - tam chyba na rowerze nie wolno zgodnie z przepisami ...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I paradoksalnie ja też. Tzn. jako rowerzysta najbardziej obawiam się... innych rowerzystów. Aha, i jeszcze na temat hybryd Toyoty. Kolega ujeżdża z powodzeniem od paru lat Yarisa. Nie wiem jak to się dzieje, ale faktycznie mało to pali. Również w trasie, a w końcu ma wolnossące 1.5 l. Ok. 4.5 l benzyny. Miasto czy trasa.

Tak to juz jest....Jedyny wypadek na rowerze miałem z udziałem innego rowerzysty... Ale wkg... tu już pojechałeś.... :-) Yaris niehybryda sprzed 8 lat też tyle pali...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Tak! średnią prędkość miałeś 125km/h a napisałeś, że stałeś w korkach itd. Od Piotrkowa do Częstochowy to się nie rozpędzisz, dalej do Siewierza też. Obstawiam średnią w okolicach 50km/h. To, że na tempomacie miałeś ustawioną 125km/h o niczym nie świadczy. Trochę matematyki (obstawiam, że na kompie w aucie masz podaną średnią prędkość) i wyjdzie po zatankowaniu spalanie. Ja wczoraj wracałem z Poznania z lawetą korków nie było, na bramkach praktycznie bez postoju tempomat 111km/h, średnia prędkość na dystansie 430km, 86km/h spalanie 9,9ON. Gdybym jechał solo to średnia prędkość byłaby około 101-106km/h spalanie 2litry mniej tylko, że wtedy dawałbym +150km/h.
Kto chce niech wierzy ale średnia 125km/h w polskich warunkach to trzeba dawać pod 200km/h jak się da i cały czas być spiętym a wg mnie jest to niewykonalne.


Fakt. Raz miałem 115 chyba i trzeba było gonić.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kto chce niech wierzy ale średnia 125km/h w polskich warunkach to trzeba dawać pod 200km/h jak się da i cały czas być spiętym a wg mnie jest to niewykonalne. 

 

No i tu się grubo mylisz.

 

Miało być z prędkością maksymalną do 125 km/h, rzeczywista na Janosiku 122-123 km/h. Poza odcinkiem Piotrków - Częstochowa i kilkunastokilometrowym odcinkiem w Katowicach tempomat utrzymywał taką prędkość. 

 

Czyli tak jak ja jeżdżę dieslem - spalanie bardzo zbliżone. Mi na tej trasie wychodzi zawsze poniżej 6.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Owszem napisałeś kilka postów wyżej. Następnym razem jak się będziesz chwalił wynikami pisz rzetelnie, bo trochę cenzorów treści tu jest na forum. Ja się mogę pochwalić spalaniem na torze z silnikiem 1,3 łyka UWAGA! powyżej 30l/100km ale jest zabawa i adrelanina. :)

Masz rację, trzeba pisać precyzyjnie, bo co dla mnie jest oczywiste, dla czytającego już takie nie musi być. Piwko też nie pomaga w jasnym przekazie ;). Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba nie.

Kołobrzeg - Krościenko, 832 km, średnia 132 km, miejscami jechałem 280km/h - nie linczujcie mnie za prędkość, da się :P

 

Spalanie 12l

 

Z 10 lat temu jechałem z kolegą z Łodzi do Bielska w równe 2h (średnia ok. 120km/h). Nigdy później, nie jechałem w trasie z takim debilem.

200km/h  praktycznie cały czas. Nie zwalniał nawet na fotoradarach, bo twierdził, że i tak nie płacą tych mandatów. (kolega miał zawód - "syn")

 

 

Ze stała prędkością 140 km/h nie miałem okazji jechać na dłuższym odcinku, będzie okazja w czwartek, w drodze powrotnej, bo muszę zahaczyć o Opole, więc będzie odcinek na A4, ale wynik nie będzie miarodajny, bo trzeba by zatankować bezpośrednio przed wjazdem na autostradę i na koniec testu.

 

Według komputera (średnie, po zresetowaniu z samej jazdy z tą prędkością). Nawet odcinek 10km wystarczy. Oni to mierzą chyba jeszcze krócej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...