Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 03.10.2025 w Odpowiedzi
-
Cze Pozdrawiam z Sycylii, na Etnie śnieg leży jak coś😀. Tak że w temacie. Mnie ebie, gdzie będę spał, ważne żeby ekipa była i trochę białego. Wszystko ma swoje plusy. Osobiście wolę All w Kaczej dupie niż kwaterę na stoku. Bo tyle samo zajmuje dojazd i przygotowanie śniadania. Zwykle jest taniej, a i nie jestem uwiązany do 1 stacji. Wszędzie da się pojeździć, nie muszą być to molochy narciarskie. Jak pisał Damiano, Bormio i okolice dla mnie perfect. 3 stacje po 40-50 km tras każda. Można się zaje..ać. pozdro4 punkty
-
Cześć. Może po prostu nie potrafisz spędzać wolnego czasu biernie. Jedni np odpoczywają na plaży nad morzem a drudzy odpoczywają chodząc po górach. Mi na plaży odzywa się nerwica, męczę się psychicznie. Zbierać grzyby to też trzeba mieć cierpliwość, tak samo wędkować na grunt czy spławik (nie znam się). Ale już na spining z okonkami to inna bajka - w tamtym roku siedziałem na pomoście(Worliny) i tłukłem kilka dni od rana do wieczora bo prawie za każdym razem coś atakowało. Takie małe pstynki a ile adrenaliny i radochy 😉Wędka pożyczona od znajomego który męczył się na grunt i nic przez cały wyjazd. Pozdro4 punkty
-
Kiedyś się o takich mówiło wiedźmy. Cześć chłopy w ogóle, śnieg w górach spadł to zaczynam znowu forum czytać.4 punkty
-
Cześć Dokładnie. Plaża - w sensie leżenia za parawanem - to jakieś szaleństwo dla mnie. Ale... Bardzo celne jest Twoje spostrzeżenie o zmianie otoczenia. Nie lubię realizować się na symulatorach choć w działaniu bawi mnie przede wszystkim ruch jako taki. Myślę, że uświadomiłeś mi przynajmniej częściowo dlaczego - dzięki. Wędkarstwo - niestety, bo wiem, że wędkarze czynią wiele dobrego również - bardzo źle mi się kojarzy, właśnie z kajaków to skojarzenie wyniosłem. I jeszcze NAJWAŻNIEJSZE: Klaudia Zwolińska - zajebista dziewczyna z Nowego Sącza - zdobyła już DWA ZŁOTA na odbywających się w Australii MŚ w kajakarstwie górskim. Przepięknie połączyła kajak i canoe bo pierwszy medal zdobyła w C1 - która to konkurencja nie jest Jej domeną - a następnego dnia w swojej koronnej K1. To jest największy sukces polskiego kajakarstwa górskiego. A przed nią jeszcze wyścigi... Pozdro3 punkty
-
Trafiłeś w punkt, np. trudno jest mi leżeć na plaży bez celu. Lubię gdy otoczenie ulega zmianie, gdy mogę poznać co jest za zakrętem, za wzgórzem, ...3 punkty
-
Nie wiem z czego to wynika ale mimo kilku prób, nawet z sukcesami, nigdy nie wciągnęło mnie ani wędkowanie ani grzybobranie. Będąc z wędką w dłoni nad wodą zawsze kusi mnie aby wejść do wody i gdzieś popłynąć wpław albo poznawać rzekę pływając kajakiem. Będąc w lesie zawsze bardziej interesuje mnie to co dzieje się wokół mnie a nie to co znajdę w ściółce pod nogami.3 punkty
-
3 punkty
-
Jaki sok pijecie a Krzysztofem? Dla nas jak na razie deklaracja jest niemożliwa ale ten Trzeci Król zgrywa się w tym roku z Sylwkiem i PoSylwkowiem. Adaś nie myślisz, że w ten pierwszy w 2026 weekend jeszcze będzie spory tłok i nie będziemy Ciebie mieli dla siebie w ogóle, albo będziesz musiał jakoś latać czy rezygnować z lekcji dla nas - bo Ty już taki jesteś? A to bez sensu, bo kształtując innych kształtujesz siebie - z tego nie możesz rezygnować, dla jakichś kosmitów... Pozdro2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Wielka szkoda Pani Doroty. Małgorzata i Dorota Tlałki to były obok Stenmarka i braci Mahre moje idolki tamtych czasów. Polska telewizja pokazywała wtedy zawody PŚ i pamiętam jak szeroko były oglądane. Nie mówiąc już o knajpie pod szczytem Chopoka. Tam ruch załkowicie zamierał i oglądało się z malutkich telewizorów. Kto się do środka nie wcisnął, nerwowo dopytywał, kto wygrał po drugim przejeździe. Nawet wtedy nie pomarzyłem, że kiedyś będę się mógł z jedną z nich "pościgać" Nie lubię zrzędzenia typu "kiedyś to było" ale to było narciarstwo bardziej pasjonatów niż modnego spędzania czasu. Mimo wszystko i tak myślę, że średnia umięjętności dziś nie jest niższa. Małgorzata bardzo wiele lat temu wróciła do Zakopanego i robi cudowne rzeczy. Pracuje z niepełnosprawnymi intelektualnie dziećmi i młodzieżą jeżdząc z nimi na nartach i nie tylko. Jej lekkoatleci zdobywają tytuły Mistrzów Polski a jeden z narciarzy z jej fundacji, siódmy raz zdobył tytuł Mistrza Świata VIRTUS 2025 w supergigancie w kategorii II2- Zespół Downa. Ona sama czasami startuje w MPA (jak były) oraz w prawdopodobnie najstarszych zawodach sportowych w Polsce czyli Pucharze PKL na Kasprowym. Czasami miałem okazję się z nią "skonfrontować" 😉 Nieskromnie dodam, że nie wypadało to bardzo źle. Najlepszy mój wynik to, dostałem od Małgorzaty 0,5 sekundy batów w Finałach MPA w SL. Zwarzywszy na moją amatorską praktykę, bardziej zaawansowany wiek a jej starty w PŚ oraz całe życie na nartach poczytuję sobie taki wynik jako sukces, jednak większą przyjemnością był kontakt z jej osobą. Jakkolwiek na to patrzeć, siostry Tlałki to najjaśniejszy czas polskiego narciarstwa alpejskiego.2 punkty
-
Cześć Wydaje mi się Wiesławie, że - jeżeli się nie wygłupiasz - to masz już dwie traumy, które zewnętrznie sprzedajesz... Ni wygłupiaj się proszę. Pozdro1 punkt
-
To ja Ci opiszę grzybobranie. Część leśną jednak pominę. Choć nie do końca bo trzeba zatachać te wiadra do auta. Z miłym spacerem nie ma to nic wspólnego. Wnosisz te wiadra do domu. Organizujesz dużo miejsca. Zaczynasz przerabiać. Wpierw selekcja oddzielnie to oddzielnie tamto. To do suszenia, to do marynowania, to na szybki przerób. Jednocześnie czyścisz okaz po okazie już zaczynasz się zastanawiać - na ch... mi te grzyby. Jak nie ma suszarki to kroisz i nawlekasz, albo na tace. Akurat zastawisz całe mieszkanko. Przygotowujesz zalewę, prażysz słoiczki, kroisz cebulę - myślisz sobie - naprawdę? No nic, jak zbieranie się skończyło, tak przerób również. Chociaż zajął więcej czasu jak to pierwsze. Pora na ucztę! Pojemy. Na trzeci dzień masz już dość tych grzybów (no chyba, że trafiłeś na łysiczkę lancetowatą). Mija parę tygodni. Coś Cię zaczyna telepać grypa. Przeżyliśmy grzybobranie, przeżyjemy i to! Ale temperatura Ci rośnie, tracisz przytomność. Sygnału karetki już nie usłyszysz. W malignie śnią Ci się tłuste borowiki. Na jednym łazi jakiś mały robak. Puszcza oczko. Sympatyczny maluch! To ten kleszcz co Ci właśnie sprzedał KZM. Po wielu tygodniach opuszczasz szpital. Wychodzisz, a właściwie wyjeżdżasz na swojej nowej wypasionej dwukółce. Grzybobranie życia.1 punkt
-
Parę lat temu odwiedziłem bdb mi znaną miejscówkę na borowiki. Wysokie trawy, niskie drzewka, nic tam prawie z kuzynem nie znaleźliśmy. Minęliśmy starowinkę bez okularów, z koszem pełnym prawdziwków. Na pytanie nasze, gdzie takie piękne sztuki rosną odpowiedziała, że trzeba było patrzeć. Zgasiła nas wtedy totalnie, a my z doskonałym wzrokiem i w znanym sobie miejscu....1 punkt
-
Na Ślężę wchodziłem od Sobótki przez Wieżycę i od przełęczy Tąpadła, w sumie kilka razy. Spędziłem swego czasu miesiąc na delegacji na zakładzie LG. Świetne tereny, samo miasto Sobótka, które jest jednym z najstarszych miast w Polsce,kamieniołomy, Ślęża,było co robić po pracy. W schronisku pod Wieżycą mają dobre kraftowe piwo.1 punkt
-
Dla mnie grzyby, to forma medytacji. Jakis czas temu to odkryłem. Uspokajam sie, przestaję myśleć o wszystkich problemach, a skupiam się na tym dosłownie przyziemnym zajęciu, które daje mi mnóstwo przyjemności. Podobnie mam z chodzeniem po górach. A połączenie grzybobrania ze spacerem po górach...1 punkt
-
Mam podobnie dlatego spining jest odpowiedni bo na czterech nie siedzę,często robię km zmieniając miejsce. Atak dużej drapieżnej i walecznej ryby jak szczupak,sandacz,sum czy nawet mniejszy okoń jest przyjemnym przeżyciem w ciągłym ruchu na „świeżym” powietrzu taka redukcja stresu,nauka cierpliwości i własnego wyciszenia, aktywny relaks … Ogólnie to z perspektywy czasu całkiem zabawne jak to wędkarstwo się zmieniło. Kiedyś kiedy byłem małym chłopcem na osiedlu było kilka rodzin które wędkowały a następnie rybki trafiały na talerz. Panowie przed czy po pracy wsiadali w swoje wartburgi, maluszki, trabanty … i jechali nad wodę,po powrocie parkując swoje wozy na parkingu już darli się z zachwytem ile i jakie okazy mają w swoich siateczkach . Dziś to raczej wędkarstwo „sportowe” lub zrównoważone bo ryba wraca do swojego środowiska. Zamieniliśmy zdrową rybę z rzeki na sklepową niewiadomego pochodzenia ( często karmiona hormonami, antybiotykami itd) lub jeszcze większy moim zdaniem idiotyzm na tabletkę z apteki - samo zdrowie . Pominę już,że potrafimy wsiąść w samolot i polecieć na drugi koniec świata żeby zaspokoić własne jakieś hobby a wieczorem zjeść rybkę której u nas nie ma ( jakiś gatunek) lub bardzo rzadko ogólnie je jemy.1 punkt
-
Może pytał, skoro można codziennie rozmawiać z Piłsudskim, to i z rybą 🐟. Tylko, że ryby głosu nie mają 😀1 punkt
-
1 punkt
-
Cześć Ale Jonas nie ma tej dynamiki. Z kolei Remco jest pot prostu ciut za ciężki na długie góry, choć waga tego w ogóle nie pokazuje bo teoretycznie jest lżejszy od Pogacara ale i trochę niższy. Pozdro1 punkt
-
Jeżeli chodzi o Remco, to słabo nie jest, w swoich mocnych dyscyplinach jest gigantem, w czasówkach ciężko go ścignąć i tak było w Kigali, gdzie dogonił Pogiego. Na długich górskich trasach to inna liga. W sumie jak się czyta komentarze o Tadeju, to dużo oczekiwań, że na czymś wpadnie, porównań do Armstronga. Zawiść jakaś czy co? Jeżeli coś wyjdzie, to będzie rozczarowanie, ale zakładać, że na pewno coś bierze to przegięcie. Zwłaszcza, że nie dominował np TdF, mimo że w generalnie wygrał, ale też i tak jechał, bez sensu się ciągle szarpać. W każdym razie jak już wszyscy zdychają, to Tadek daje kopa o potrafi odjechać. Co z tyłu wtedy głowami kręcą z niemocy. Jedynie Jonas był w stanie coś poradzić do czasu1 punkt
-
Mi przeszkadza, nie lubię ruszać auta jak już dojadę. A busów też nie bardzo. Na szczęście w przypadku skiturów udaje się często dojechać do auta, ew. dojść, ale chodzenie jest w sumie komfortowe. W zjazdowych kocham np. harrachov Ryzoviste można by nawet do bagażnika wjechać na nartach;-)1 punkt
-
Beato. Nie rób sobie tego. Te wszystkie teorie są o kant......................wiadomo czego. Tylko praktyka pod dobrym okiem. Tylko tyle.1 punkt
-
Ja też ćwiczyłem pług, łuki płużne i skręty z oporu jak się wtedy nazywało w latach 60. Ojciec mnie tego nauczył. Zreszta inaczej nie potrafił skręcać. Szybko z tego przeszedłem na techniki równoległe. Oczywiście nie pamiętam dobrze jak u mnie wyglądały te skręty z oporu, ale wyraźniej akcentowało się dostawienie nogi zewnętrzej po przejściu linii spadku. Przyszłą nogę zewnętrzną (czyli prawą przy skręcie w lewo) obciążało się przez przechylenie ciała i lekkie jej ugięcie. Nie wiem czy były to skręty alpejskie? 🙂 Myślę, że dzisiaj nie warto za długo się nad tym rozwodzić. Szybko nauczyć podstaw i przejść do mniej średniowiecznych technik. Swoim dzieciom nie zawracałem wiele tym głowy. 🙂1 punkt
-
1 punkt
-
Tzn ja wiem że Ciebie aspekt techniczny raczej nie obchodzi - jeździsz jak jeździsz i jest Tobie z tym dobrze...super - jak smakuje to jeść. Generalnie chodzi o to że instruktor prezentuje w sposób mistrzowski wykonanie skrętów z pługu (podstawa jazdy na nartach - kto tego nie umie to....??) w pozycji odciążeniowej czyli W w pozycji kątowej jest jednocześnie przeniesieniem w płaszczyźnie czołowej ciężaru ciała na nartę górną a przyszłą zewnętrzną co sumarycznie skutkuje zmianą kierunku jazdy. Taki sposób wykonania tej ewolucji nie jest opisany w PL P nauczania. Ta ewolucja jest?? jak ci to napisać?? krótko zajebista....w niemalże intuicyjnie wprowadza narciarza w skręt i do celowo fajnie prowadzi do nauki skrętu równoległego. Ale aleee. ma swoje minusy i to bardzo poważne. Zwróć uwagę że demonstrator bardzo długo prowadzi narty w pozycji kątowej (mimo wielkiej sprawności), złączenie nart do jazdy równoległej odbywa się w środkowej fazie sterowania a to duży błąd. Generalnie wszystko jest łatwo szybko i przyjemnie ale za późno. Zanim zacznę po polskiemu to podkreślę - impulsem skrętnym jest przeniesienie ciężaru ciała w odciążeniu w płaszczyźnie czołowej na przyszłą zewnętrzną nartę prowadzącą skręt. W PL P nauczania impulsem skrętnym w łukach płużnych i skrętów z pługu jest przeniesienie ciężaru ciała na nartę zewnętrzną przyszłego prowadzonego skrętu poprzez zgięcie kolana czyli N, czyli dociążenie przyszłej narty zewnętrznej prowadzonego skrętu, czyli dociążenie narty górnej, czyli wczesne dociążenie, czyli wczesne prze krawędziowanie czyli w technice ciętej umiejętność swobodnego przemieszczania się w zegarze 3-9. Generalnie chodzi o to że osoba prowadząca zajęcia musi wyczuć temat i kursanta.....trzymanie się sztywno reguł nie ma sensu.....jeżeli nie wychodzi ewolucja nr 2 idziemy w kierunku nr 1 i po uzyskaniu efektu wracamy do 2.......1 punkt
-
1 punkt
-
Janek, ja piszę z punktu widzenia adepta, który się starał dociec i zrozumieć niuanse, rozmawiając także z osobami jeżdżącymi o niebo lepiej, aniżeli ja i którym to się nie sklejało, gdy byli uczeni i mieli zaliczyć, to na egzaminach. Wiesz dlaczego w Polsce sport leży i kwiczy? Bo nie ma systemu, a ten ma to do siebie, iż jest i powinien być spójny (ok siatkówka jest wyjątkiem...). Czy trafisz do IW z Zakopanego, czy instruktora z Muszyny powinno być tak samo... Ja już ponad 1.5 roku czekam na nowy program SITN i dałem sobie spokój. Czy tak wykonywałeś łuki płużne w latach 60-tych?1 punkt
-
Wiesz,wszyscy piszą ogólnie o tym samym czyli o nartach a gdzie to już subiektywna ocena. Byłem na szkoleniu we wspomnianej Sappadzie ( film wyżej z tygodnia włoskich ferii -pusto) ale byłem też na Piztalu czy Kaunertal i w każdym z tych miejsc zrobiłem maly istotny kroczek do przodu . Dlatego myślę,że nie ma co się ograniczać do jednego miejsca bo każde jest inne. Taki Pitztal początkiem listopada to nie tylko zadaniówka która mozzesz wykonać wszędzie nawet mając jedną dość dobrą trasę ale też dodatkową lekcj/nauka jak jeździć w tłumie kiedy masz całą masę świetnych narciarzy którzy trasy traktują jak autostrady do znacznej prędkości i dodatkowo olbrzymią grupę młodych wilków spuszczoną ze smyczy bo to początek sezonu pomijając już zwykłą turystykę amatorskich narciarzy . Z mojej perspektywy najważniejsze jeździć nie tylko na pogodę ( co często czytam) czyli słoneczko ale jechać też wtedy kiedy jest opad świeżego śniegu. Wachlarz jaki dostajemy jest zdecydowanie bardziej wartościowy niż klepanie tego samego w promieniach słońca w jednym miejscu który znamy .1 punkt
-
1 punkt
-
Grosseck, Katschberg i dla urozmaicenia Obertauren - jak dla mnie cudna trójca na tygodniowy (i dłuższy) wypad. Choć Obertauren największy, to najmniej go lubię, bo pozostałe dwa ośrodki dużo luźniejsze są. Trasa po grani ze szczytu Speirecka cudna - może dla niektórych zbyt łagodna, ale dla rekreacyjnych narciarzy i trasa i widoki na wypasie. W Zillertalu 2 razy byłam - poszukiwanie kwatery metodą zoom-in na googlach przyniosło efekt (lepiej i taniej niż booking choć czasochłonnie), ośrodek wielki, dwa razy odwiedziłam w marcu i dwa razy płynął (a to pierwsza połowa marca była). Ostatnio w dolinie było ponad +20 stopni - po nartach fajnie, ale na stoku dobrze było tylko z rana albo na północnej ekspozycji. Nawet Tux płynął.. tak więc ja z tym ośrodkiem dobrych wspomnień nie mam. Ischgl ma cudną infrastrukturę, ale na trasach tłok jak na krupówkach (pod koniec lutego tak było) - offpistem nie zjeżdżam, ale podziwiałam tych co z puchu korzystali. Za to fanką 3 dolin we Francji jestem - co prawda trzeba w szczycie sezonu troche logistykę poranną ogarnąć aby w korkach nie stać, ale dla mnie to raj. Przeżyję nawet wielkość ich kwater i dobę w autokarze - dla warunków i widoków warto.1 punkt
-
1 punkt
-
Prawie rok się zbierałem, ale co się odwlecze...Narty odebrane i gotowe, tak jak dawno nie były, przygotowane jak widać, niczym modelka do sesji zdjęciowej No, lecz i okazja niecodzienna. Widziałeś Abramsa strzelającego do wróbli? Nie? Nic straconego, możesz jeszcze dołączyć do grona zajawkowiczów narciarskich, którzy wystawią się na ostrzał trenera z 4 poziomu CSIA, czyli kanadyjskiej elity szkoleniowej. P.S. Ci ze zdjęcia wszyscy przeżyli i do dziś jeżdżą na nartach lepiej i z większą świadomością! Styczeń bliżej niż sądzisz, a możemy zaoferować swoje towarzystwo już tylko dla dwojga śmiałków, chętnie tej piękniejszej części gatunku homo sapiens, gdyż mamy w grupie "samotną" koleżankę, która podda się egzekucji wraz z nami. Wyfruwamy z Bydgoszczy, Poznania, Warszawy i...okolic Dunkierki. Ćwierkamy po polsku, więc możliwe domówienie wspólnego dojazdu. Abrams strzela kanadyjską amunicją, ale komendy wydaje w słowiańskim dialekcie. Dzień pierwszy 18 stycznia (niedziela): Rozjeżdżenie stoków wraz z 60 tonowym Abramsem + wszystko co chcesz wiedzieć o sprzęcie (narty, buty, kijki...), a nie masz gdzie, lub boisz się zapytać, w kontekście kątów, flexów, objętości, długości i wszystkiego co przychodzi Ci na myśl. Od 19 stycznia, to już 5 dni regularnej bitwy, bez brania jeńców... Vamos!!! Jak mawiają hiszpańskie szpaki!1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Z naszym domkiem łączą nas z żoną, i moje dzieci też, miliony wspomień. Ojciec kupił domek, a ściśle jego połowę, ok. 1970 r., później dobudował drugą połowę. Ok. połowy lat 70. doszedł prąd i to była prawdziwa rewolucja dla okolicznych mieszkańców. Sam kopałem dziury pod słupy. Potem dociągnięcie rurami wody, bo poprzednio nosiliśmy wiaderkami od sąsiadki, a dalej, ale to dopiero kilka lat temu, duża rozbudowa z wierceniem wody głebinowej, łazienką, itp... Wszystkie wakacje z dziećmi tu spędzaliśmy a teraz te nasze wieczne wakacje zusowskie. Dla śmiechu dorzucam moje zdjęcie z 1987 r... z pieluchami. W dwóch wersjach: cb i pokolorowanej prze serwis Myheritage. Stwierdzam, że robi to rewelacyjnie. Kolory są wierne! Co ta AI wyprawie.1 punkt
-
Niezupełnie. Widok jest z nad domu sąsiadki z dzisiejszego wieczoru. Choć ten z mojej chatki jest podobny. I własnie się dowiedziałem, że Orange będzie mi instalować światłowód. Do czego to doszło. 🙂1 punkt
-
1 punkt
-
Nie mogli by zrobic dronow przeciwdronowych? A moze jest juz cos takiego? Prosta idea, tani dron obronny zderza sie z tym atakujacym albo w poblizu odpala ladunek odlamkowy. Takie dronowe mysliwce kamikadze. Musialyby byc szybsze i miec jakis system namierzania ale za to zasieg moga miec mniejszy niz strona atakujaca.1 punkt
-
Kilka fotek z krótkiej wycieczki na zaporę i zamek w Niedzicy (Jezioro Czorsztyńskie). Niedawno byliśmy tam na rowerach, wczoraj - na piechotę z podwózka samochodem. Mnóstwo turystów w tym mnóstwo rowerów. Pogoda niesłoneczna.1 punkt
-
Oto ręka zbieracza jeżyn. Obrodziło w tym roku rekordowo. Zebrałem czernic (to po tutejszemu) ok. 20 kg. Dżemy, soki, nalewki. Rekordowo obrodziły też śliwki. A to się zdarza raz na 3-4 lata. Sąsiadka zbiera i zbiera. Myślę, że kilkanaście wiader uzbierała z kilku drzew (podrzucam zdjęcie). Sama nie pędzi, ale jak to w kawale o bacy, wszyscy w okolicy tak. 🙂1 punkt
-
1 punkt
-
Piotrek, jest jeszcze grupa osób, które do pewnego momentu w swoim życiu były nieruchawe i mierne, ale zjawiły się sportem lecz dość późno. Te mogą odczuwać ze swojej perspektywy wzrost formy z biegiem lat i lansować tezę age is only number. Natomiast większość z nas miała do czynienia ze sportem w mniejszym lub w większym wymiarze stąd zauważalny spadek możliwości psycho-fizycznych. Wszyscy się starzejemy, ważne żeby nie "zdziadzieć". pozdro1 punkt
-
To się nazywa - iść w zaparte. Jeszcze raz. Przecież inni potwierdzili to co napisałem! A, że jak się startuje z wysokiego pułapu i cały czas nad tym pracuje to można dużo i długo to inna sprawa. Na ten dobry stan, trudno w to uwierzyć, pracuje się już nawet w okresie dorastania. Trening sportowy w tym czasie pozostawia silny ślad mięśniowy (i pewnie nerwowy) umożliwiający skuteczny i szybki powrót do dużego wysiłku. Nawet po wielu latach przerwy. Codziennie, przez całe życie pracujemy na sprawność organizmu. Fundamentem jest ruch, który jest sprzężony z wydajnością umysłu. Ale nawet najlepsze nawyki nie uratują nas przed genetyką czy sumą obciążeń środowiskowych. Przeczytaj wpis @mig i jasno zrozumiesz, że wiek to nie są cyferki. To równia w dół. I niestety nie na wszystko mamy wpływ. Nie zmienia to postaci, że tutaj na forum mamy pewnie górny centyl populacji ludzi bardzo sprawnych. Fizycznie i umysłowo. I ktoś z zazdrością oznajmi "wiek jest tylko cyfrą". Ale to populizm. Zrozumiesz jak przekroczysz kolejne magiczne granice.1 punkt
-
To jedna z wielkich ciągle powielanych bzdur. Nasze organizmy się zużywają - ich gwarancja to tak mniej więcej 40-ka. Reszta to okres pogwarancyjny. Chodzi o to aby ta równia w dół była jak najwolniejsza. Dlatego trzeba się ruszać, podejmować nowe "wyzwania". Ale z rozsądkiem, mieć na uwadze, że siła i tempo regeneracji już nie te. Także ewentualne urazy - mogą na długo nas wyłączyć. Jak będziemy o siebie dbali to być może zaskoczymy sprawnością tych dużo młodszych. Ale nie siebie. Kiedyś mogłem utrzymać 16 godz. wysiłku na pograniczu komfortu aerobowego, co jakiś czas go przekraczając. Potem się chwilę przespać. I następnego dnia powtórka. W kolejnych też. Teraz to abstrakcja bo, choćby odezwą się zużyte elementy i jak przegnę to następnych dni nie będzie. Inny poziom adrenaliny, testosteronu, inna akceptacja ryzyka. Ta codzienna "walka" o sprawność (fajnie o tym wspominał parę razy @kordiankw ) to najważniejsza sprawa. Tym razem bez patrzenia na innych, bez rywalizacji, bez popisów. Dokładne przyglądanie się organizmowi, wyznaczanie celów na miarę. Celów aktualnych, a nie historycznych. Jak mój sąsiad z okolicy, co przygięty przez wiek dosłownie w pół robi rundę po okolicy. Wielki szacun dla niego - bo to na miarę treningu olimpijskiego. Ta codzienna praca nad sobą jest w pewnym sensie bardzo samotna. Wiek to duże brzemię ale można sobie z tym poradzić. Sposobem. Od pewnego czasu jest już wiadomo, że alkohol, w każdej ilości niszczy nasze ciało i mózg. W kontekście utrzymania formy jak najdłużej, głupotą jest napierdalanie "młotkiem" po swoich narządach i głowie, albo cioranie "papierem ściernym" po ryju.1 punkt
-
Cze "Płaska narta", "gra" czy też "czucie" krawędzi to chyba określenie tych samych umiejętności, ale płaska narta ma zdecydowanie wydźwięk negatywny, czyli traktowana jest jako błąd. Aczkolwiek błędem chyba jest brak umiejętności przechodzenia z płaskiej narty na krawędzie "na żądanie". Wprowadzanie nart w ześlizg jest nieodzownym elementem jazdy na nartach i występuje często i robi się to z premedytacją. W technice klasycznej bez tej umiejętności to raczej jazda będzie niemożliwa, bo "płaska narta" to nic innego jak umożliwienie wprowadzenia nart w ześlizg. W jeździe ciętej choćby stivoting to przykład wprowadzania nart w ześlizg z premedytacją przez narciarza. Może to określenie jest trochę mylące, bo każdy myśli, że płaska narta, to narty które jadą stricte na płasko na śniegu, a moim zdaniem to narty postawione pod zbyt małym kątem na krawędzi w danym momencie, gdzie występuje niepożądany efekt uślizgu, czyli zakrawędziowanie jest zbyt małe. O ile w "czepnych", bardziej miękkich śniegach to jest nieco maskowane, bo jednak narty trzymają krawędzie, to przy śniegach mieszanych wiele osób ma problem z przejazdem np przez płyty lodowe, gdzie wcześniej było ok, a na twardym zmrożonym śniegu już efekt "płaskiej narty" się uwidacznia. Dochodzi do tego wszystko co pisałeś, strach, usztywnienie - a tu trzeba jeszcze mocniej na przekór wszystko zrobić - przede wszystkim zwiększyć kąt zakrawędziowania nart, a z reguły w mechanizmie obronnym organizmu robimy wszystko mimowolnie wprost przeciwnie. Ja tak to widzę. pozdro1 punkt
-
"Płaska narta" nie będę ukrywał, iż jest to moja własna terminologia obrazująca niską skuteczność jazdy. Temat co jakiś czas wraca jak bumerang w różnych wątkach, był rozkminiany także w tym i wrócił w sąsiednim temacie - tam nieco byłem cytowany ale nieco w innym kontekście i ktoś kto bardzo by chciał pogłębić wiedzę musiał by nieco więcej się zagłębić. Postanowiłem więc powtórzyć wykon i jeszcze raz wytłumaczyć o co mi chodzi. "Płaska narta" to nic innego niż niewystarczające zakrawędziowanie nart wobec sił które na nie działają co skutkuje niekontrolowanym ześlizgiem bocznym nart. Rolą narciarza jest kontrola tego co robi zarówno w fazie przygotowania do skrętu, skrętu i fazy sterowania. Wszystkie ww. fazy są od siebie zależne i tego tłumaczyć chyba nie muszę. Wydaje mi się jednak, iż właśnie faza sterowania skrętem jest kluczowym elementem i to właśnie w tej fazie najbardziej i najdłużej narciarz używa krawędzi nart jako regulatora. Kluczowym elementem w tej fazie jest stopień zakrawędziowania nart bo owe zakrawędziowanie będzie decydować o realnym kontrolowanym promieniu skrętu - im bardziej zakrawędziowana narta tym większe jej wygięcie i zmniejszenie realnego promienia skrętu - więcej jazdy "po linii" mniej ześlizgu. Im bardziej w kontekście równoległości płaszczyzny poprzecznej narty zbliżamy się do powierzchni stoku tym bardziej obniża się Nasza skuteczność. Co wpływa na efekt "płaskiej narty"?? jak dla mnie to nie jest kwestia sprzętu ale niska lub bardzo niska świadomość ruchowa i bariera (odruchowa) działania siły odśrodkowej. Zastępowanie sylwetki dośrodkowej sylwetką dostokową, praca NW w przedziale B(baza) W zamiast NW, niska ruchomosć w stawie skokowym, kolanowym, strach przed upadkiem pomimo oczywistych praw fizyki że się nie upadnie, jazda na sztywno. Na koniec dodam element sprzętowy - polityka sprzedażowa firm kieruje nas w stronę nart AM które definicyjnie są szerokie pod butem a ten właśnie punkt jest kluczowy, im bardziej przesuniemy punkt nacisku na zewnątrz tym trudniej ustawić nartę na krawędź (prawa fizyki w kontekście dźwigni) - oczywiście jest to możliwe - mając bardzo rozbudowane mięśnie wokół stawu skokowego kolanowego, mając stosunkowo sztywne buty, mając 20 lat to da się zrobić.....???. Powstaje zatem pytanie: czy tak właściwie kontroluję to co robię na stoku?? Odpowiedź jest prosta wystarczy prosty egzamin na "tyczkach" - czy mój przejazd był w miarę płynny, czy trzymałem linię a może ten SL w rozstawie slalomu równoległego był czystą ekwilibrystyką ratunkową???. Z własnych doświadczeń szkoleniowych - większość narciarzy aspirujących w własnym mniemaniu, ślizga się jedynie bez kontroli w przeświadczeniu iż umią.1 punkt
-
Fajny jest wywiad gdzie Tadej mówi, że uwielbia jeździć w aerobie po 5-6 h. Prowadzący: Jakie masz tętno? Tadej: 140-145 Prowadzący: Jaką moc wtedy generujesz? Tadej: 320-340W... Nosz kurrr, w aerobie ponad 300W przez kilka godzin.1 punkt