Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 14.11.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Mając 18 lat, już z tytułem sternika jachtowego, uczestniczyłem w rejsie na Bałtyku na małym żaglowcu typu Vega, ok. 80 m2 żagla. Przybrzeżny rejs od portu do portu. Wypłynęliśmy ze Świnoujścia i skierowaliśmy się na wschód. Każdego wieczoru dopływalismy do jakiegoś portu, a rankiem startowaliśmy dalej. Koniec września, pogoda początkowo niezła. Dobiliśmy do Łeby i następnego dnia, już tylko w 4 osoby (pozostałe 4 pojechały do domu) ruszyliśmy w drogę powrotną. Nie powinniśmy jak się wkrótce okazało, bo pogoda zrobiła się niebezpieczna. Zaczęło mocno wiać. Ale kapitan podjął taką decyzje, czas naglił. I niedługo po wyjściu z portu dopadł nas potężny sztorm. Nie dało się już wrócić, trzeba było płynać dalej z max. zrefowanymi żaglami. Siła wiatru podobno osiągała 12 w skali Bouforta, a więc prawie huragan. Do tego deszcz, to akurat drobiazg, i potężne fale. I tylko 4 ludzi do obsługi. Dwóch kładło sie spać, a dwóch pozostałych na pokład. Teoretycznie, bo wkrótce okazało się, że jednego z nas, a nie byłem to ja 🙂, dopadła panika. Nie pomagały żadne argumenty, w tym te siłowe. Klasyczny tzw. stupor. Milczący, nieruchomy, z zaciśniętymi wargami, z przerażeniem w oczach. Faktem jest, że warunki dla siedzącego przy sterach były naprawdę przerażające i wcale nie było to określenie nadmiarowe w tamtych okolicznościach. Wycie wiatru, podnoszący i opadający jak łupina na wielkich falach nasz mały stateczek, do tego zalewajacy nas od góry deszcz i łamiące się fale. Musieliśmy sobie radzić w trójkę. Siedząc za sterem miałem jak najgorsze myśli. I wtedy zrozumiałem, że nie wszyscy dają radę w naprawdę trudnej sytuacji. I do dziś myślę, że jak na 18-latka było to zbyt mocne, intensywne przeżycie.4 punkty
-
Ostatnio był powtarzany na TV Kultura. Nie oglądałem tym razem, bo już go znałem. Muszę przyznać, że zrobił na mnie duże wrażenie. Jak niewiele innych filmów w życiu. Tytuł oryginału, dużo bardziej trafny niż ten z polskiej wersji, to "Force Majeure". Wyrażenie francuskie, coś w rodzaju naszego "Siła wyższa". Młoda para z dziećmi jedzie na narciarski tydzień do Francji (Les Arcs). Pogoda sprzyja, kwatera wygodna, ot - rodzinna, narciarska sielanka. W tle cały czas słychać arcydzieło: 4 pory roku Vivaldiego. Nie, nie "zimę", ale "lato". 🙂Sielanka kończy się dramatycznym epizodem. Na siedzących, konsumujących i popijających na tarasie turystów spada nagle lawina. Nawet nie ona sama, ale mocny jej śnieżny podmuch. Wygląda to katastrofalnie. Co robi facet - mąż i ojciec? W odruchu łapie telefon i ucieka. Samotnie! Po chwili wszystko sie uspokaja, lawina nie narobiła ludziom innych szkód niż moralnych. Facet wraca do rodziny. Ale nic już nie będzie takie jak wcześniej. Film daje do myślenia i stawia pytania. Np. jak ja bym się w tej sytuacji zachował? Czy w pierwszym odruchu ratowałbym rodzinę, np. zastawijąc ją własnym ciałem. A może właśnie uciekłbym tak jak ten na filmie? To w końcu odruch, instynkt. Człowiek wtedy nie myśli, nie planuje. Czy w życiu zdarzyło mi się coś podobnego? Tak, zacząłem sobie przypominać i wyszukałbym ze 2-3 przypadki, choć nie tak dramatyczne jak na filmie. I w jedym z nich do dziś nie jestem zadowolony ze swojej reakcji. Czy kobieta po takich przejściach może być razem z takim mężem? Nawet nie chodzi o samo wybaczenie, ale nieznośne przekonanie, że ten człowiek to tchórz, na którego w sytuacjach skrajnych nie można liczyć. I co dalej ze wspólnym życiem? I na koniec refleksja, że w życiu mogą nas w każdej chwili spotkać owe "force majeure", nispodziewane, nagłe przypadki, na które nie jesteśmy w żaden sposób przygotowani. Ba, nawet nie przypuszczamy jak się wtedy zachowamy. Może moralnie bardzo źle.3 punkty
-
Lub kupić w Black Friday na https://e-skipass.pl/#kup-karnet też jest korzystnie.3 punkty
-
Zniżka na zakup w ZW postaram się załatwić a na Pilsko proponuję karnet grupowy tylko musi być na fakturę3 punkty
-
Szkoły jazdy na nartach są różne ale żaden spotkany do tej pory instruktor nie powiedział mi tego co Marek. Jedziemy na nartach oczywiście karwingowych i stawiamy je na krawędzi aby skręcić. Mamy "ustaloną " fazę skrętu i ten element jest .......pomijany. Jedziemy na krawędzi i już. Tymczasem można tu popełnić wiele błędów. Marek uzmysłowił mi aby cały czas w tej fazie jazdy szukać balansu przód-tył. On to nazywa "baw się". Ponieważ teren nie jest syntetycznym "stołem" musimy cały czas pracować i aktywnie szukać idealnego trzymania krawędzi. Nigdy od nikogo poza nim tego nie słyszałem a to moim zdaniem jest konieczne dla perfekcyjnego zakrawędziowania. Często o tym piszę bo uważam, że to kluczowy element jazdy na współczesnych nartach. To wstęp i warunek konieczny do zacieśniana skrętu, szukania dynamiki i niskiego zejścia. p.s. to było ponad 20 lat temu i działa do dziś .2 punkty
-
@Mitek mieszasz w swoim wywodzie komercję z ...o ooo i tu wysoko pójdę: z altruizmem....tu nie chodzi o non-profit....szczerze tu nie wiem o co chodzi. Pewien styl życia, pasja, poświęcenie no stary jest kilka elementów życia takiego naszego codziennego którego wielokrotnie nie jesteśmy w stanie przełożyć w "narciarskie życie". Ty, Ja i większość na SF umiemy..ot tam ktoś na górze wajchę przeciągnął....i teraz pozostaje proste pytanie: czy wiedzę tajemną zostawimy sobie w przeświadczeniu własnej wielkości czy też podzielimy się nią?????2 punkty
-
Nie chcę powiedzieć, że z dwojga złego choć mam na to ochotę. Z tej dwójki zdecydowanie Rossignol. Nie dlatego, że jest nartą wybitną, tylko ich przeciwnik się do niczego nie nadaje. Wstyd, że Volkl coś takiego wypuścił i jeszcze nazwał to Deacon, po to żeby się sprzedawało w oparciu o pozytywne konotacje całej linii o tej nazwie. Musisz szukać nart w wersji bez kropki czyli nie 8.0 a 80, etc. --> 8.0 to w środku pianka, żadnych wzmocnień, najbardziej tandetna konstrukcja. Moim zdaniem psucie renomy całej linii, która zawiera w sobie kilka świetnych modeli, przykładowo 80 oraz 84 --> patrz linki poniżej. Jak chcesz żeby coś te narty sobą prezentowały to nie możesz oszczędzać na konstrukcji, pianka się nadaje do ocieplenia garażu. https://kmsport.pl/pl/narty-volkl/810-narty-volkl-deacon-80-2024-marker-lowride-xl-130-fr-gw.html?srsltid=AfmBOoqarrsweJ5hxc2AUfmeHRL8oZy5YqSg1QcglVLc79TFgV0fnauU https://kmsport.pl/pl/narty-volkl/809-narty-volkl-deacon-84-2024-marker-lowride-xl-130-gw.html?srsltid=AfmBOoqbWKLUCQ40FvrEmpGrSKIq-lXhKJAKedCs6qVAQxUIaEU_7BJ82 punkty
-
2 punkty
-
Narty mają być używane nie foliowane 😁 rysy z wierzchu świadczą o tym że są jeżdżone a nie dla szpanu. To tak jak mieli indianie miał blizny znaczy ... coś robił 😜2 punkty
-
"Tyle wiemy ile nas sprawdzono" a prawdopodobnie jeszcze mniej... Głowa to bardzo złożony układ z wieloma ośrodkami, które nagle mogą przejąć kontrolę i dać sygnał do ucieczki lub innego zachowania. Ja sam dwukrotnie w życiu doznałem widzenia tunelowego, gdy mój umysł uznał, że grozi mi utrata życia. Nie prosiłem go o to - nagle się samo włączyło. Oczywiście bardzo pomogło. Od tego czasu bardzo podejrzliwie patrzę na zawartość swojego czerepu. Nie wiadomo co tam tkwi. Może jakieś uśpione demony. Może nigdy się nie ujawnią. Oby. Jedna drobna zmiana równowagi białek może z nas wyprodukować kogoś zupełnie innego. Wiemy to przecież po różnych chorobach. Z tego szerszego tła, trudno "winić" bohatera i nadawać mu łatkę tchórza. Jest szansa, że w minimalnie innej sytuacji (załóżmy, że nie w ON tylko w czasie sztormu) byłby bohaterem. Ale nawet jeśli nie, to na ile możemy recenzować rezultaty działania "systemu 1" (w Kahnemannowskim ujęciu)? Jeśli jest dobrym człowiekiem, robił co się da dla rozwoju rodziny i ludzi wokół, to ta jedna chwila nie powinna go dyskwalifikować. Bo może do drugiej takiej nigdy nie dojdzie. Oczywiście trochę inaczej jest gdy działamy w obliczu potencjalnego niebezpieczeństwa. Wielokrotnie byłem w górach w sytuacjach potencjalnie niebezpiecznych. I nieraz widziałem absolutny spręż ekipy aby z tego wyjść. Widziałem też dwa, trzy razy tych co nie dali rady, bo panika zablokowała im możliwość działania. Niektórzy potrafili z tego wyjść (po jakiejś chwili), inni... no cóż - nie pójdę z nimi nigdy na żaden potencjalnie niebezpieczny temat. Ale nie skreślam ich jako ludzi. Po prostu w tym zakresie są tacy a nie inni. W życiu trafiają się o wiele bardziej destrukcyjne psychicznie sytuacje jak ta opisana. Na przykład długotrwała opieka paliatywna w warunkach domowych albo wojna. I nikt z tych, których to nie dotknęło nie ma prawa do ocen i recenzji poszczególnych zachowań. A ci którzy to przeszli... nawet tego nie próbują robić. Filmu nie oglądałem, mam nadzieję, że jest wielowarstwowy.2 punkty
-
Czy ktoś może praktykował oklejenie wierzchniej strony nart folią "samochodową"? Np.w celu ochrony przed zarysowaniami.1 punkt
-
Tak zabezpiecza się kask. .p. s. wiele nart ma na wierzchu jakąś strukturę i folia nie będzie się trzymać.1 punkt
-
Marek tak abyśmy się dobrze zrozumieli. Ja oczywiście jestem za ochroną pracy i poszanowaniem własności prywatnej - jeżeli chodzi o Polskie stoki nie raz się w tym temacie wypowiadałem. Dla alpejczyków jest to zawód na +- 6 miesięcy i ja wcale się nie dziwię iż 1. chcą chronić własny rynek, 2 chcą pracować w warunkach uczciwej konkurencji. Wracając do pierwotnego tematu. Ja bardziej ukierunkowuję się obecnie na poszerzanie wiedzy w zakresie szkoleń nazwijmy to specjalistycznych czyli problematyki związanej z osobami o pewnych niesprawnościach i tu nie ukrywam sprawia mi to niezwykłą frajdę. Rozważam także kierunek trenerski ale tu muszę podczepić się pod klub aby nabyć nieco ogłady i doświadczenia. System szkolenia instruktorów w PL jest niewydolny i najwidoczniej komuś jest to na rękę. KD, KK a następnie I 1,2,3 stopnie - proste??? gdzie 1 to już pełny I a 2 i 3 to dodatkowe kompetencje np w zakresie wstępu do jazdy sportowej lub np. ustawiacza np np np, Sport jako taki całkowicie powinien się znaleźć w kompetencjach PZN na poziomie trenerskim. Ostatni PN to 2018 - obecne kursy kadrowe opierają się na założeniach nowego programu którego nie ma i w tym sezonie nie będzie a tym czasem PN z lat 60 są jak by nie patrzeć nadal aktualne.1 punkt
-
Twoje rozumowanie jest logiczne ale - w sytuacji kryzysowej nikt nie zachowuje się racjonalnie - nie ma czasu na myślenie, kalkulacje itd, zachowuje się odruchowo cchyba że jest wyszkolony) i te właśnie odruchy oceniamy - co przeważa - instynkt samozachowawczy czy odruchy opiekuńcze i czy te odruchy są właściwe... "nie każdy potrafi puścić hamulec gdy jego go auto znajduje sie w poślizgu". *Nie oglądałem filmu.1 punkt
-
1 punkt
-
Zacząłbym od tego, że w opisanej sytuacji gość zachował się w pełni racjonalnie.* Tylko nasza kultura gloryfikuje głupotę i meczenstwo. Gdyby to była lawina w żaden sposób nie pomoglby rodzinie tylko zginal razem z nimi. Uciekajac dal sobie szans na przezycie a takze szanse by pomoc w odnalezieniu, odkopaniu czy pozniejszej opiece nad bliskimi, jesliby przezyli. *Nie ogladalem filmu, pisze na podstawie tego co opisano na forum.1 punkt
-
nie wiem kto wpadł na pomysł aby oryginalny tytuł "Force Majeure" nazawć Turysta Kilka lat później była jeszcze jedna wersja1 punkt
-
Andrzej, tu jest pewna sprzeczność myśleniowa. Z jednej strony "śmig" kultywuje się niczym ikonę religijnego obrazu, podając za główny dowód koronny, iż zjedziesz tą techniką wszędzie (choć i tu już dochodzi do dualizmu definicyjnego). A) "Śmigiem nazywamy skręty o małym promieniu wykonywane rytmicznie ze stałą prędkością blisko linii spadku stoku. W zależności od nachylenia i twardości stoku, narty prowadzimy śladem ślizgowym albo hamującym." B) "Jest to seria krótkich, rytmicznych skrętów wykonywanych blisko linii spadku stoku." Z drugiej strony mówi się, iż dobry narciarz ma być wszechstronnym i posiadać szeroki wachlarz techniczny, a sama jazda ma dawać...radość! Zatem na moją logikę, dlaczego na porannym sztruksie, czy luźnym stoku nie potrafić pojechać nowoczesnym ciętym skrętem, z jak sądzę po samym patrzeniu, wielką ekscytacją chwilą, a nawalać śmigiem, czy ślizgowym (brrr, określenie sterowany moim zdaniem trafniejsze)? Finalnie zatem jak piszesz (twe pytania dla mnie przynajmniej to oznaczają), skręt krótki na dziś, to...skręt krótki, a sama jego forma dość zróżnicowana oraz zależna od warunków, miejsca, nart i naszych umiejętności. A nazywanie skrętu "sportowym", to według mnie kolejne próby sztucznego nazewnictwa.1 punkt
-
Po skorupiakach jak i po chlorelli miałem sraczkę jak z rozrzutnika nawozu. Najwyraźniej tego typu frutti di mare mi nie służy.1 punkt
-
Dlatego napisałem, że ociera się skręt sportowy. Oczywiście, te 2 przykłady, są powiedzmy skrajne, ale umówmy się, ma to na celu uwidocznić różnicę. Oba te przypadki są prowadzone po łuku, jednak zmiana kierunku jak i sposób jazdy po łuku jest zgoła inny. Jazda powiedzmy mojego typu, to jazda stricte na krawędziach gdzie skręt jest wysoko rozpoczęty na krawędzi a całość jest oparta tylko o geometrię i tyle ile z tej geometrii ja potrafię wycisnąć. Ale taka jazda jest możliwa tylko przy pustych i dość szerokich stokach, w szczególności, że z reguły jeżdżę na nartach dłuższych mniej taliowanych. Ale przecież to o czym opowiada autor filmu jest stosowane powszechnie. Generalnie to w większości, w zależności od potrzeby jest jazda pomiędzy czystą na krawędzi a krótkim śmigiem. To się przenika. Moim zdaniem pytanie brzmi. W dobie mechanicznie przygotowanych stoków czy krótki skręt ma być na początku nauczany z rozszerzeniem o śmig, czy też na odwrót. Ja osobiście że klasyczny śmig jest dużo bardziej uniwersalny niż krótki skręt, ale patrząc na obecne narciarstwo, to nie wiem czy nie lepiej dla nas, jak zaczną od jazdy na krawędziach, bo po 12 będą względne luzy na stoku. Tak było na Moltku na wiosnę, Mikoski i Lexi potwierdzą. Nie było komu chuju powiedzieć. pozdro1 punkt
-
Cześć Hm. Ja bym powiedział, że skręt typu sportowego jest do zastosowania naprawdę rzadko. Natomiast to czym poruszamy się zazwyczaj to skręt mieszany. W ogóle zacząć trzeba od tego, że w skręcie krótkim czy śmigu liczy się jazda po łuku i jak ten warunek jest spełniony to wszystko jest OK. Jazda typu Twojego - czyli sterylnie czysty ślad cięty jest do zastosowania raczej nie za często a po drugie trzeba być naprawdę solidnym narciarzem z nienagannym sterowaniem i umiejętnością zmiany śladu w każdym momencie. Pozdro1 punkt
-
Chciałabym, ale nie ode mnie to zależy. Niko jest jeszcze za mały, żeby go zabrać bez rodziców na „wakacje”, a jego siostrzyczka lub braciszek jest w drodze… zobaczymy jak będzie się czuła mama 😊 jeśli jednak śnieg na nizinach dopisze, to z pewnością poczynimy pierwsze zjazdy z okolicznych górek.1 punkt
-
Biorąc pod uwagę wszystkich rozmówców (fizyczność, merytoryczność oraz intelekt), a chcąc być chociażby miłą, ugryzłam się w język. 😉1 punkt
-
No wiesz, ale z drugiej strony dobrze zbudowany facet robi na paniach wrażenie jednak1 punkt
-
Skoro został otwarty temat Marek Ogorzałek, to zapraszam na moją stronę https://inner.ski/ Ciekaw jestem Waszych opinii. Pozdrawiam Marek1 punkt
-
1 punkt
-
ale jak już narty zabierzesz to słynną, ponad 1400 metrową Pista Ventina będziesz mógł przejechać aż 3 razy w ciągu godziny a nie tylko raz jak do tej pory. od dzisiaj już sypie w Cervinia https://www.feratel.com/webcams/italien/aostatal/breuil-cervinia-seggiovia-goillet1 punkt
-
Cze Generalnie to chodzi o spojrzenie z dystansem, pragmatyczne bez animozji. Elektryki tak czy siak na stale zagoszczą na naszych drogach niezależnie od tego czy nam się to podoba to czy nie. Póki co to jest ich relatywnie mało, ale system dopłat plus działania producentów które na dzień dzisiejszy rozdają je "prawie za darmo" sprawi że będą coraz bardziej widoczne na drogach. Mają zalety, jak zeroemisyjność, silnik trakcyjny o wysokiej sprawności, niskie koszty użytkowania oraz są trwałe. MInus - to waga, mały zasięg, długi czas ładowania, brak infrastruktury do ich ładowania, szczególnie w aglomeracjach miejskich. Myślę, że te 2 ostatnie punkty sa kluczowe, że nie jesteśmy jeszcze gotowi na taki skok w przód. Pojawiają się coraz to bardziej pojemne baterie, coraz szybciej je można ładować i samochody maja coraz to większy zasięg, ale do samochodów spalinowych to jednak bardzo dużo im brakuje. Ostatnio jakiś elektryk fabryczny ale o dużej baterii (118KW) przejechał na 1 ładowaniu 1200 km. Sporo, ale umówmy się - trasa wybrana przez producenta dobrana do walorów elektryka i ecodriving najwyższych lotów. W kontrze kierowca rajdowy o polskich korzeniach w standardowej skodzie superb 2.0 TDi z DSG na 66 litrach ON pokonał ponad 2800 km na trasie Łódź_Paryż i z powrotem. Elektryk startował z St, Moritz do Monachium i na dzień dobry miał chyba 1300 m przewyższenia, czyli de facto cały czas jechał w dół, co dla elektryka jest bardzo korzystne. Tutaj samochody spalinowe są nie do pobicia. Druga sprawą jest czas oraz infrastruktura energetyczna w PL. W PL połowa mieszkańców posiada własne domostwa (pewnie zabudowa jednorodzinna, szeregowa oraz bliźniacza), ale 60% populacji zamieszkuje w miastach a tam tylko 30% może się pochwalić własnym "domem", czyli ma możliwość ładowania na luzie w domu. Reszta to blokersi. Tu będzie największy problem. Jak również rozbudowa sieci w miastach, aby mogła obsłużyć tak duże zapotrzebowanie na prąd. Prosty przykład. Apartamentowiec tuz obok mnie ma 12 pięter i parking podziemny dwupoziomowy. Jest na nich 300 miejsc parkingowych. Załóżmy połowa miejsc jest dla elektryków i każdy chce mieć chociaż 11kW przyłącz do ładowania, aby za noc naładować samochód do pełna. Więc przyłącze tylko do samego ładowania musi mieć 1,7mW aby to obsłużyć, apartamentowców na 2-3ha jest 6. Już mówię, że to niemożliwe na przykładzie swojego miasta. To ogromne skupiska ludzi, a prądu nie przesyła się bezprzewodowo. Ogromne koszty. To nie przeciągnięcie kabla ze skrzynki do garażu w domu. Okablowanie takiego parkingu to beda pojebane pieniądze, nie mówiąc o przyłączu. Druga sprawa - to czas ładowania. Standardowa stacja benzynowa ma ok. 4-6 dystrybutorów podwójnych, czyli obsługuje jednocześnie ok 8-12 pojazdów w jednym czasie. W samochodach osobowych spalinowych czas tankowania jest podobny i przede wszystkim zależy tylko i wyłącznie od pojemności zbiornika. Toteż praktycznie wszystkie miejskie stacje są dość małe a i czas potrzebny na uiszczenie opłaty w kasie nie stanowi jakiegoś większego problemu, więc w pełni samoobsługowych stacji jest mało. W przypadku elektryków już jest inaczej - czas ładowania jest długi. Więc żeby obsłużyć większa ilość pojazdów musi ich być odpowiednio więcej i znowu pojawia się problem, bo takie stacje ładowania musza być wyposażone w ultra szybkie ładowarki, aby to ładowanie nie powodowało kolejek. Oczywiście elektrodami skandują że najnowsze samochody ładują się w zakresie 20-80% w 20minut, całość idzie naprzód i pewnie za 2 - 3 lata będą się ładować w 10, przy jednoczesnym zwiększeniu pojemności baterii. Jest jeden szkopuł. Samochody spalinowe niezależnie od wieku tankują się tak samo szybko. Przecież przez długi okres będzie miks samochodów elektrycznych i nowoczesne stacje do ładowania nie zmienią czasu ładowania samochodu starszego opartego na starszej architekturze. Trafisz na 2 starsze tesle i 1,5h będziesz kwitł na stacji, bo one wie 10 min nie naładują niezależnie od ładowarki. Tutaj jestem zwolennikiem samochodów hybrydowych, które takich ograniczeń nie mają. Można w nich z powodzeniem rozwijać elektromobilność, a znikną z rynku samoistnie - jeśli elektryfikacja będzie na tyle rozwinięta, że silnik spalinowy będzie zbędny. Na terenach wiejskich i podmiejskich samochody elektryczne - jak najbardziej ok, ale niestety w miastach będzie to duży problem. W transporcie drogowym jeszcze długo się nie przebiją. Tam rządzi diesel. pozdro1 punkt
