a_senior Napisano Piątek o 09:55 Udostępnij Napisano Piątek o 09:55 Ostatnio był powtarzany na TV Kultura. Nie oglądałem tym razem, bo już go znałem. Muszę przyznać, że zrobił na mnie duże wrażenie. Jak niewiele innych filmów w życiu. Tytuł oryginału, dużo bardziej trafny niż ten z polskiej wersji, to "Force Majeure". Wyrażenie francuskie, coś w rodzaju naszego "Siła wyższa". Młoda para z dziećmi jedzie na narciarski tydzień do Francji (Les Arcs). Pogoda sprzyja, kwatera wygodna, ot - rodzinna, narciarska sielanka. W tle cały czas słychać arcydzieło: 4 pory roku Vivaldiego. Nie, nie "zimę", ale "lato". 🙂Sielanka kończy się dramatycznym epizodem. Na siedzących, konsumujących i popijających na tarasie turystów spada nagle lawina. Nawet nie ona sama, ale mocny jej śnieżny podmuch. Wygląda to katastrofalnie. Co robi facet - mąż i ojciec? W odruchu łapie telefon i ucieka. Samotnie! Po chwili wszystko sie uspokaja, lawina nie narobiła ludziom innych szkód niż moralnych. Facet wraca do rodziny. Ale nic już nie będzie takie jak wcześniej. Film daje do myślenia i stawia pytania. Np. jak ja bym się w tej sytuacji zachował? Czy w pierwszym odruchu ratowałbym rodzinę, np. zastawijąc ją własnym ciałem. A może właśnie uciekłbym tak jak ten na filmie? To w końcu odruch, instynkt. Człowiek wtedy nie myśli, nie planuje. Czy w życiu zdarzyło mi się coś podobnego? Tak, zacząłem sobie przypominać i wyszukałbym ze 2-3 przypadki, choć nie tak dramatyczne jak na filmie. I w jedym z nich do dziś nie jestem zadowolony ze swojej reakcji. Czy kobieta po takich przejściach może być razem z takim mężem? Nawet nie chodzi o samo wybaczenie, ale nieznośne przekonanie, że ten człowiek to tchórz, na którego w sytuacjach skrajnych nie można liczyć. I co dalej ze wspólnym życiem? I na koniec refleksja, że w życiu mogą nas w każdej chwili spotkać owe "force majeure", nispodziewane, nagłe przypadki, na które nie jesteśmy w żaden sposób przygotowani. Ba, nawet nie przypuszczamy jak się wtedy zachowamy. Może moralnie bardzo źle. 3 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Jan Napisano Piątek o 10:37 Udostępnij Napisano Piątek o 10:37 nie wiem kto wpadł na pomysł aby oryginalny tytuł "Force Majeure" nazawć Turysta Kilka lat później była jeszcze jedna wersja 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot2 Napisano Piątek o 11:30 Udostępnij Napisano Piątek o 11:30 Godzinę temu, a_senior napisał: Film daje do myślenia i stawia pytania. Np. jak ja bym się w tej sytuacji zachował? Czy w pierwszym odruchu ratowałbym rodzinę, np. zastawijąc ją własnym ciałem. A może właśnie uciekłbym tak jak ten na filmie? To w końcu odruch, instynkt. Człowiek wtedy nie myśli, nie planuje. Czy w życiu zdarzyło mi się coś podobnego? Tak, zacząłem sobie przypominać i wyszukałbym ze 2-3 przypadki, choć nie tak dramatyczne jak na filmie. I w jedym z nich do dziś nie jestem zadowolony ze swojej reakcji. Czy kobieta po takich przejściach może być razem z takim mężem? Nawet nie chodzi o samo wybaczenie, ale nieznośne przekonanie, że ten człowiek to tchórz, na którego w sytuacjach skrajnych nie można liczyć. I co dalej ze wspólnym życiem? I na koniec refleksja, że w życiu mogą nas w każdej chwili spotkać owe "force majeure", nispodziewane, nagłe przypadki, na które nie jesteśmy w żaden sposób przygotowani. Ba, nawet nie przypuszczamy jak się wtedy zachowamy. Może moralnie bardzo źle. "Tyle wiemy ile nas sprawdzono" a prawdopodobnie jeszcze mniej... Głowa to bardzo złożony układ z wieloma ośrodkami, które nagle mogą przejąć kontrolę i dać sygnał do ucieczki lub innego zachowania. Ja sam dwukrotnie w życiu doznałem widzenia tunelowego, gdy mój umysł uznał, że grozi mi utrata życia. Nie prosiłem go o to - nagle się samo włączyło. Oczywiście bardzo pomogło. Od tego czasu bardzo podejrzliwie patrzę na zawartość swojego czerepu. Nie wiadomo co tam tkwi. Może jakieś uśpione demony. Może nigdy się nie ujawnią. Oby. Jedna drobna zmiana równowagi białek może z nas wyprodukować kogoś zupełnie innego. Wiemy to przecież po różnych chorobach. Z tego szerszego tła, trudno "winić" bohatera i nadawać mu łatkę tchórza. Jest szansa, że w minimalnie innej sytuacji (załóżmy, że nie w ON tylko w czasie sztormu) byłby bohaterem. Ale nawet jeśli nie, to na ile możemy recenzować rezultaty działania "systemu 1" (w Kahnemannowskim ujęciu)? Jeśli jest dobrym człowiekiem, robił co się da dla rozwoju rodziny i ludzi wokół, to ta jedna chwila nie powinna go dyskwalifikować. Bo może do drugiej takiej nigdy nie dojdzie. Oczywiście trochę inaczej jest gdy działamy w obliczu potencjalnego niebezpieczeństwa. Wielokrotnie byłem w górach w sytuacjach potencjalnie niebezpiecznych. I nieraz widziałem absolutny spręż ekipy aby z tego wyjść. Widziałem też dwa, trzy razy tych co nie dali rady, bo panika zablokowała im możliwość działania. Niektórzy potrafili z tego wyjść (po jakiejś chwili), inni... no cóż - nie pójdę z nimi nigdy na żaden potencjalnie niebezpieczny temat. Ale nie skreślam ich jako ludzi. Po prostu w tym zakresie są tacy a nie inni. W życiu trafiają się o wiele bardziej destrukcyjne psychicznie sytuacje jak ta opisana. Na przykład długotrwała opieka paliatywna w warunkach domowych albo wojna. I nikt z tych, których to nie dotknęło nie ma prawa do ocen i recenzji poszczególnych zachowań. A ci którzy to przeszli... nawet tego nie próbują robić. Filmu nie oglądałem, mam nadzieję, że jest wielowarstwowy. 3 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Spiochu Napisano Piątek o 12:54 Udostępnij Napisano Piątek o 12:54 Zacząłbym od tego, że w opisanej sytuacji gość zachował się w pełni racjonalnie.* Tylko nasza kultura gloryfikuje głupotę i meczenstwo. Gdyby to była lawina w żaden sposób nie pomoglby rodzinie tylko zginal razem z nimi. Uciekajac dal sobie szans na przezycie a takze szanse by pomoc w odnalezieniu, odkopaniu czy pozniejszej opiece nad bliskimi, jesliby przezyli. *Nie ogladalem filmu, pisze na podstawie tego co opisano na forum. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lexi Napisano Piątek o 14:08 Udostępnij Napisano Piątek o 14:08 Godzinę temu, Spiochu napisał: Zacząłbym od tego, że w opisanej sytuacji gość zachował się w pełni racjonalnie.* Tylko nasza kultura gloryfikuje głupotę i meczenstwo. Gdyby to była lawina w żaden sposób nie pomoglby rodzinie tylko zginal razem z nimi. Uciekajac dal sobie szans na przezycie a takze szanse by pomoc w odnalezieniu, odkopaniu czy pozniejszej opiece nad bliskimi, jesliby przezyli. *Nie ogladalem filmu, pisze na podstawie tego co opisano na forum. Twoje rozumowanie jest logiczne ale - w sytuacji kryzysowej nikt nie zachowuje się racjonalnie - nie ma czasu na myślenie, kalkulacje itd, zachowuje się odruchowo cchyba że jest wyszkolony) i te właśnie odruchy oceniamy - co przeważa - instynkt samozachowawczy czy odruchy opiekuńcze i czy te odruchy są właściwe... "nie każdy potrafi puścić hamulec gdy jego go auto znajduje sie w poślizgu". *Nie oglądałem filmu. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Spiochu Napisano Piątek o 15:32 Udostępnij Napisano Piątek o 15:32 Godzinę temu, Lexi napisał: Twoje rozumowanie jest logiczne ale - w sytuacji kryzysowej nikt nie zachowuje się racjonalnie - nie ma czasu na myślenie, kalkulacje itd, zachowuje się odruchowo cchyba że jest wyszkolony) i te właśnie odruchy oceniamy - co przeważa - instynkt samozachowawczy czy odruchy opiekuńcze i czy te odruchy są właściwe... "nie każdy potrafi puścić hamulec gdy jego go auto znajduje sie w poślizgu". *Nie oglądałem filmu. No wiec siedzac komfortowo w fotelu i na spokojnie analizujac moge stwierdzic ze w przedstawionej sytuacji odruch ucieczki byl najlepszym mozliwym. Niestety nasze spoleczenstwo ma problem z racjonalnym wnioskowaniem i dorabia durne ideologie o tchorzostwie, egoizmie itd. Jesli chodzi o sytuacje kryzysowe, to akurat mialem okazje to sprawdzic. Czy to spadajac w przepasc, wpadajac w poslizg na autostradzie czy tez sprowadzajac spanikowana osobe w eksponowanym terenie. Reakcje byly zaskakujaco racjonalne, przynajmniej w tym srodowisku. Pewnie sa jednak dziedziny, gdzie znacznie latwiej wpadlbym w panike. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Gabrik Napisano Piątek o 19:35 Udostępnij Napisano Piątek o 19:35 Czy to w wygodnym fotelu, czy na 40 letnim tapczanie, twoje stwierdzenie jest...twoje. Aż i tylko, bo już będąc w udanym związku i mając dzieci, być może stwierdziłbyś coś innego. Choć znów, kwestia Twojej osobowości. Historia zna wiele najlepszych odruchów, z którymi po fakcie jednak psychika nie dała sobie rady i to niezależnie od kultury czy religii. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
a_senior Napisano Piątek o 19:40 Autor Udostępnij Napisano Piątek o 19:40 (edytowane) 22 godziny temu, Wujot2 napisał: Widziałem też dwa, trzy razy tych co nie dali rady, bo panika zablokowała im możliwość działania. Mając 18 lat, już z tytułem sternika jachtowego, uczestniczyłem w rejsie na Bałtyku na małym żaglowcu typu Vega, ok. 80 m2 żagla. Przybrzeżny rejs od portu do portu. Wypłynęliśmy ze Świnoujścia i skierowaliśmy się na wschód. Każdego wieczoru dopływalismy do jakiegoś portu, a rankiem startowaliśmy dalej. Koniec września, pogoda początkowo niezła. Dobiliśmy do Łeby i następnego dnia, już tylko w 4 osoby (pozostałe 4 pojechały do domu) ruszyliśmy w drogę powrotną. Nie powinniśmy jak się wkrótce okazało, bo pogoda zrobiła się niebezpieczna. Zaczęło mocno wiać. Ale kapitan podjął taką decyzje, czas naglił. I niedługo po wyjściu z portu dopadł nas potężny sztorm. Nie dało się już wrócić, trzeba było płynać dalej z max. zrefowanymi żaglami. Siła wiatru podobno osiągała 12 w skali Bouforta, a więc prawie huragan. Do tego deszcz, to akurat drobiazg, i potężne fale. I tylko 4 ludzi do obsługi. Dwóch kładło sie spać, a dwóch pozostałych na pokład. Teoretycznie, bo wkrótce okazało się, że jednego z nas, a nie byłem to ja 🙂, dopadła panika. Nie pomagały żadne argumenty, w tym te siłowe. Klasyczny tzw. stupor. Milczący, nieruchomy, z zaciśniętymi wargami, z przerażeniem w oczach. Faktem jest, że warunki dla siedzącego przy sterach były naprawdę przerażające i wcale nie było to określenie nadmiarowe w tamtych okolicznościach. Wycie wiatru, podnoszący i opadający jak łupina na wielkich falach nasz mały stateczek, do tego zalewajacy nas od góry deszcz i łamiące się fale. Musieliśmy sobie radzić w trójkę. Siedząc za sterem miałem jak najgorsze myśli. I wtedy zrozumiałem, że nie wszyscy dają radę w naprawdę trudnej sytuacji. I do dziś myślę, że jak na 18-latka było to zbyt mocne, intensywne przeżycie. Edytowane wczoraj o 09:35 przez a_senior 4 3 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Spiochu Napisano Piątek o 19:59 Udostępnij Napisano Piątek o 19:59 15 minut temu, Gabrik napisał: Czy to w wygodnym fotelu, czy na 40 letnim tapczanie, twoje stwierdzenie jest...twoje. Aż i tylko, bo już będąc w udanym związku i mając dzieci, być może stwierdziłbyś coś innego. Choć znów, kwestia Twojej osobowości. Historia zna wiele najlepszych odruchów, z którymi po fakcie jednak psychika nie dała sobie rady i to niezależnie od kultury czy religii. Logika jest bezwzgledna. Bedac w zwiazku mialem ten sam poglad. Majac dzieci byc moze mialbym inny, ale nie poglad tylko odruch. Tylko czemu oczekujemy blednych odruchow w imie poprawnosci kulturowej. Czytales/ogladales "Touching the void"? Wspinacz odcial partnera od liny skazujac go na upadek w przepasc. I bylo to jedyne sensowne rozwiazanie. Swoja droga dzieki temu obaj przezyli. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Spiochu Napisano Piątek o 20:05 Udostępnij Napisano Piątek o 20:05 22 minuty temu, a_senior napisał: Mając 18 lat, już z tytułem sternika jachtowego, uczestniczyłem w rejsie na Bałtyku na małym żaglowcu typu Vega, ok. 80 m2 żagla. Przybrzeżny rejs od portu do portu. Wypłynęliśmy ze Świnoujścia i skierowaliśmy się na wschód. Każdego wieczoru dopływalismy do jakiegoś portu, a rankiem startowaliśmy dalej. Początek września, pogoda początkowo niezła. Dobiliśmy do Łeby i następnego dnia, już tylko w 4 osoby (pozostałe 4 pojechały do domu) ruszyliśmy w drogę powrotną. Nie powinniśmy jak się wkrótce okazało, bo pogoda zrobiła się niebezpieczna. Zaczęło mocno wiać. Ale kapitan podjął taką decyzje, czas naglił. I niedługo po wyjściu z portu dopadł nas potężny sztorm. Nie dało się już wrócić, trzeba było płynać dalej z max. zrefowanymi żaglami. Siła wiatru podobno osiągała 12 w skali Bouforta, a więc prawie huragan. Do tego deszcz, to akurat drobiazg, i potężne fale. I tylko 4 ludzi do obsługi. Dwóch kładło sie spać, a dwóch pozostałych na pokład. Teoretycznie, bo wkrótce okazało się, że jednego z nas, a nie byłem to ja 🙂, dopadła panika. Nie pomagały żadne argumenty, w tym te siłowe. Klasyczny tzw. stupor. Milczący, nieruchomy, z zaciśniętymi wargami, z przerażeniem w oczach. Faktem jest, że warunki dla siedzącego przy sterach były naprawdę przerażające i wcale nie było to określenie nadmiarowe w tamtych okolicznościach. Wycie wiatru, podnoszący i opadający jak łupina na wielkich falach nasz mały stateczek, do tego zalewajacy nas od góry deszcz i łamiące się fale. Musieliśmy sobie radzić w trójkę. Siedząc za sterem miałem jak najgorsze myśli. I wtedy zobaczyłem, że nie wszyscy dają radę w naprawdę trudnej sytuacji. I do dziś myślę, że jak na 18-latka było to zbyt intesywne przeżycie. Zgadza sie. Wielu ludzi panikuje w ekstremalnych warunkach. W tym kozacy co pedza autem przez miasto i szukaja zaczepki na imprezach. Duze znaczenie ma tez obycie w danych warunkach. Gdy spotka nas cos zupelnie nowego, szansa na panike jest wieksza. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
grimson Napisano Piątek o 20:11 Udostępnij Napisano Piątek o 20:11 30 minut temu, a_senior napisał: I do dziś myślę, że jak na 18-latka było to zbyt intesywne przeżycie. dlatego RAF do załóg ciężkich bombowców Lancaster podczas II WŚ. brał ludzi między 18 a 25 rokiem życia. Ze względu na odporność psychiczną oraz szybkość regeneracji po locie bojowym. Oczywiście byli też starsi lotnicy, ale oni mieli problem z przebiciem się przez komisję lekarską. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
a_senior Napisano wczoraj o 10:35 Autor Udostępnij Napisano wczoraj o 10:35 W dniu 14.11.2025 o 10:55, a_senior napisał: I na koniec refleksja, że w życiu mogą nas w każdej chwili spotkać owe "force majeure", nispodziewane, nagłe przypadki, na które nie jesteśmy w żaden sposób przygotowani. Wczoraj byłem świadkiem wypadku. Samochód skręcał w lewo, młody człowiek przechodził na pasach. Samochód jechał dość szybko i przywalił w pieszego. Na moich oczach i uczach, bo huk był niezły. Nie do końca oczywista wina, bo pieszy przechodził na czerwonym a w każdym razie takie świeciło się w chwili zderzenia. Młody wstał, otrzepał się, wydawało się, że jest OK. Kierowca zachował się wzorcowo, porozmawiał i zabrał młodego ze sobą. Pewnie do szpitala na ogędziny. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kordiankw Napisano wczoraj o 10:43 Udostępnij Napisano wczoraj o 10:43 2 minuty temu, a_senior napisał: Kierowca zachował się wzorcowo, porozmawiał i zabrał młodego ze sobą. Pewnie do szpitala na ogędziny. Głupota kierowcy. Wzywa się karetkę, a nie zabiera ze sobą. A jeżeli poszkodowany ma jakieś urazy wewnętrzne, tylko na skutek adrenaliny o tym nie wie i w drodze na pogotowie zejdzie? Co wtedy? Druga sprawa, jak na izbę przyjęć przywiezie go karetka z wypadku komunikacyjnego, to duże prawdopodobieństwo, że zrobią mu badania na cito. Jak go ktoś przywiezie, to prawdopodobnie będzie okupował kolejkę. 4 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
a_senior Napisano wczoraj o 11:19 Autor Udostępnij Napisano wczoraj o 11:19 (edytowane) 36 minut temu, kordiankw napisał: Głupota kierowcy. Wzywa się karetkę, a nie zabiera ze sobą. Masz rację. Drugi raz w życiu byłem świadkiem takiego zdarzenia. 10 m ode mnie. Facet wyglądał na całkiem zdrowego, ale fakt, to mógł być efekt szoku. Mógł mieć urazy nogi lub biodra. Edytowane wczoraj o 11:20 przez a_senior Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Spiochu Napisano wczoraj o 11:23 Udostępnij Napisano wczoraj o 11:23 36 minut temu, kordiankw napisał: Głupota kierowcy. Wzywa się karetkę, a nie zabiera ze sobą. A jeżeli poszkodowany ma jakieś urazy wewnętrzne, tylko na skutek adrenaliny o tym nie wie i w drodze na pogotowie zejdzie? Co wtedy? Druga sprawa, jak na izbę przyjęć przywiezie go karetka z wypadku komunikacyjnego, to duże prawdopodobieństwo, że zrobią mu badania na cito. Jak go ktoś przywiezie, to prawdopodobnie będzie okupował kolejkę. No niestety tak dziala nasza sluzba zdrowia. Najlepiej to przyleciec helikopterem LPR, wtedy masz pierwszenstwo przed wszytstkimi. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
tomkly Napisano wczoraj o 12:35 Udostępnij Napisano wczoraj o 12:35 (edytowane) Dlatego bardziej niż ludzi kocham psy. Pies się nie zastanawia, że może zginąć, tylko skacze za swoim właścicielem w ogień. Gdzieś około 25 sekundy. Edytowane wczoraj o 12:37 przez tomkly 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Mitek Napisano 22 godziny temu Udostępnij Napisano 22 godziny temu 3 godziny temu, a_senior napisał: Masz rację. Drugi raz w życiu byłem świadkiem takiego zdarzenia. 10 m ode mnie. Facet wyglądał na całkiem zdrowego, ale fakt, to mógł być efekt szoku. Mógł mieć urazy nogi lub biodra. Cześć Byłem świadkiem trzech wypadków przez ostatnie 8-10 lat. Wszystkie były identyczne w sensie przyczyny - rowerzysta wjechał na jezdnie na czerwonym. I tutaj jak wynika z opisu Andrzeja przyczyna identyczna. Szkoda kierowcy bo taka sytuacja to z pewnością trauma. Pozdro Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot2 Napisano 4 godziny temu Udostępnij Napisano 4 godziny temu (edytowane) 21 godzin temu, kordiankw napisał: Głupota kierowcy. Wzywa się karetkę, a nie zabiera ze sobą. A jeżeli poszkodowany ma jakieś urazy wewnętrzne, tylko na skutek adrenaliny o tym nie wie i w drodze na pogotowie zejdzie? Co wtedy? Druga sprawa, jak na izbę przyjęć przywiezie go karetka z wypadku komunikacyjnego, to duże prawdopodobieństwo, że zrobią mu badania na cito. Jak go ktoś przywiezie, to prawdopodobnie będzie okupował kolejkę. Tak to powinno działać. Ale nie działa. Karetka przyjeżdża po godzinie, a w tym czasie ukryte urazy (załóżmy) zabijają ofiarę. Na SOR-ze jak straci przytomność to jednak nim się zajmą (sam widziałem). Czyli i jedno i drugie rozwiązanie nieoczywiste. Pomijając fakt, że chyba znów bezpieczniej byłoby wezwać policję, bo później trudno może być ustalić prawdziwy przebieg wypadku (załóżmy, że "znajdzie się" świadek, który wskaże winę kierowcy). A pobyt powyżej 7 dni w szpitalu automatycznie kwalifikuje wypadek jako przestępstwo drogowe (potencjalnie). I dochodzenie wchodzi z automatu. Wynik może być różny - różne "cuda" w tzw wymiarze sprawiedliwości się zdarzają. I to częściej niż byśmy sądzili. A później ewentualne roszczenia cywilne. Mega trudna sytuacja. Edytowane 4 godziny temu przez Wujot2 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lexi Napisano 4 godziny temu Udostępnij Napisano 4 godziny temu 30 minut temu, Wujot2 napisał: A później ewentualne roszczenia cywilne. Mega trudna sytuacja. No właśnie.. reanimujesz "pacjęta" ale nie wiesz że ma zgruchotany kręgosłup - on ląduje na wózku a ty w sądzie.. 1 Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Wujot2 Napisano 3 godziny temu Udostępnij Napisano 3 godziny temu 29 minut temu, Lexi napisał: No właśnie.. reanimujesz "pacjęta" ale nie wiesz że ma zgruchotany kręgosłup - on ląduje na wózku a ty w sądzie.. A jak takie sprawy się kończą, biorąc pod uwagę prawny obowiązek udzielenia pierwszej pomocy? Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
kordiankw Napisano 3 godziny temu Udostępnij Napisano 3 godziny temu 36 minut temu, Lexi napisał: No właśnie.. reanimujesz "pacjęta" ale nie wiesz że ma zgruchotany kręgosłup - on ląduje na wózku a ty w sądzie.. Jeżeli poszkodowany nie oddycha, to jeżeli nie przystąpisz do reanimacji i tak zejdzie. Jeżeli oddycha, to go nie reanimujesz, co najwyżej układasz w pozycji bezpiecznej. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Lexi Napisano 1 godzinę temu Udostępnij Napisano 1 godzinę temu Godzinę temu, Wujot2 napisał: A jak takie sprawy się kończą, biorąc pod uwagę prawny obowiązek udzielenia pierwszej pomocy? Podejrzewam że loteria - mnóstwo czynników..świadkowie, stan poszkodowanego...myślę że jeśli np. jesteś lekarzem i pacjent zjedzie to sąd przychyli się do opinii że wszystko było fachowo - jeśli nie jesteś to może być inaczej (spekuluje). Godzinę temu, kordiankw napisał: Jeżeli oddycha, to go nie reanimujesz, co najwyżej układasz w pozycji bezpiecznej. Przytaczając na bok też możesz go wsadzić na wózek więc może lepiej nie dotykać? Tutaj też odruchy działają - ja pewnie starałbym się pomóc - mam ponadprzeciętne zdolności ładowania się w kłopoty. I tak mam spore szczęście bo przejechałem w życiu grube miliony kilometrów a dachowanie widziałem na własne oczy tylko raz (w zeszłym roku, parę km od domu) nic nikomu się nie stało (i nawet auto o własnych siłach odjechało)...auto pogniecione i zniszczony płot na zakręcie oraz parę wystraszonych krów i gospodarz zacierający ręce - ubezpieczenie kilka razy do roku płaci za ten płot bo zakręt wyjątkowo parszywie wyprofilowany.........zatrzymywali się wszyscy i pytali czy potrzebna pomoc. Cytuj Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach More sharing options...
Rekomendowane odpowiedzi
Dołącz do dyskusji
Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.