Skocz do zawartości

Jak jeździmy na nartach,


a_senior

Rekomendowane odpowiedzi

i co w tym jeźdżeniu nas najbardziej kręci?

Jurek_h w innym wątku rzucił fundamentalne (fundamentalne na forum narciarskim :)) pytanie: Co jest "jazdą" na nartach?

Ja trochę rozszerzę to pytanie.

Zacznę od siebie. Mój sposób spędzania czasu na nartach, sama jazda na nich,  jak przypuszczam u każdego, mocno zmieniał się z upływem lat. Zacząłem dość wcześnie jak na owe czasy, lata 60., w wieku 14 lat, od zjazdu... z Kasprowego. Od razu poczułem fascynację narciarstwem zjazdowym. Przez kilka dobrych lat "szalałem" na nartach na Kasprowym czy w Szczyrku. To był mój, na równi z rowerem, młodzieńczy bzik. Nie miałem okazji, ale i ochoty na spróbowanie jazdy na zawodach. Podobnie jak na rowerze, pomimo że przez krótki czas należałem do klubu kolarskiego. Obie te aktywności: narty i rower to było przede wszystkim oderwanie od codzienności, kontakt z przyrodą i... samotnością, ale i radość z opanowania techniki jazdy. Nie konkurowanie z innymi. Na nartach jeździłem szybko i sprawnie. Prędkość nieźle mnie rajcowała. No i nartom zawdzięczam b. wiele. Być może życie.

Potem przyszły lata dorosłe, żona, dzieci, praca. Jazda wciąż sprawiała mi dużo radości, ale jeździłem już spokojniej, wolniej. I z oczywistych względów rzadziej. Wolałem mniej zjechać, ale wg. mnie dobrze technicznie. Zacząłem doceniać nie tylko samo jeżdżenie, ale i możliwość bycia razem z rodziną i znajomymi w pięknych okoliczościach.

A potem dzieci przestały z nami jeździć i zaczęło się przedemeryckie a później emeryckie jeżdżenie. Nie za dużo, sporo przerw, delektowanie się jazdą, radość życia, ale bez stawiania sobie wielkich wyzwań. Czas pokaże co będzie dalej. I czy będzie? 😉

 

  • Like 3
  • Thanks 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, zając napisał:

tymczasem dziwię się że tak tutaj cicho.

Trochę mylny tytuł. Powinno być raczej coś w rodzaju: "Jak spędzacie czas na nartach". A ten sugeruje tylko pytanie o poziom jazdy. Zasadniczo nie o to mi chodziło czy ktoś jeździ dobrze czy źle, klasycznie czy modernie, brzydko czy ładnie. Ale raczej gdzie, po jakich trasach, szybko czy wolno, intensywnie czy spokojnie bez napinki, co z przerwami i ew. apreski, w jakim towarzystwie jeżdzimy... Co nas w tym wszystkim najbardziej cieszy. I jak to sie zmieniało w czasie. Mimowolnie pisząc o tym mam na myśli typową jazdę trasową, ale wiem, że to nie wszystko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jezdze "turystycznie" czyli:

- od 9:00 do 16:00 (najchętniej 15:58 wejść do kolejki na samą górę)

- z reguły wieczorem dzień wcześniej planujemy gdzie pojedziemy / jakie trasy zaliczymy następnego dnia

- zjazd więcej niż 2 razy pod rząd tą samą trasą z reguły mnie nudzi, to jest dynamiczne planowanie gdzie by tu jeszcze pojechać do której knajpy wpaść itp.

- lubię długie trasy 5-10km

- technika sama w sobie nie jest dla mnie celem, jest środkiem do tego żeby bezpiecznie i efektywnie się przemieszczać

- bicie rekordów prędkości to nie moja bajka, czasami wpadnę na trasę z pomiarem czasu ale bardziej jako urozmaicenie

- robimy przerwy, fajnie jest zjeść cos dobrego w knajpie i/lub napić się piwa czy czegoś mocniejszego. To element turystyki a nie strata czasu bo można kanapkę w kolejce i dwa zjazdy więcej.

- nie jeżdzę na orczykach chyba ze jest to niezbędne - wtedy sporadycznie mogę się złamać

 

Biorąc pod uwagę powyższe unikam krajowych ośrodków, które w najlepszym przypadku ograniczają się do kilku tras (no może poza szczyrkiem)

Nie wyobrażam sobie jeździć cały dzień góra dół tą samą trasą gdzie w zjazd trwa 3 albo 4 minuty. Mam znajomego co jeździ do krynicy tam pół dnia katuje czarną trasę i w południe kończy. Nie kwestionuje ze ktoś tak może lubić ale dla mnie to biegunowo odległe od moich preferencji 

 

uff ale się rozpisałem, będzie co krytykować😉 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Clip napisał:

Ja jezdze "turystycznie" czyli:

- od 9:00 do 16:00 (najchętniej 15:58 wejść do kolejki na samą górę)

- z reguły wieczorem dzień wcześniej planujemy gdzie pojedziemy / jakie trasy zaliczymy następnego dnia

- zjazd więcej niż 2 razy pod rząd tą samą trasą z reguły mnie nudzi, to jest dynamiczne planowanie gdzie by tu jeszcze pojechać do której knajpy wpaść itp.

- lubię długie trasy 5-10km

- technika sama w sobie nie jest dla mnie celem, jest środkiem do tego żeby bezpiecznie i efektywnie się przemieszczać

- bicie rekordów prędkości to nie moja bajka, czasami wpadnę na trasę z pomiarem czasu ale bardziej jako urozmaicenie

- robimy przerwy, fajnie jest zjeść cos dobrego w knajpie i/lub napić się piwa czy czegoś mocniejszego. To element turystyki a nie strata czasu bo można kanapkę w kolejce i dwa zjazdy więcej.

- nie jeżdzę na orczykach chyba ze jest to niezbędne - wtedy sporadycznie mogę się złamać

 

Biorąc pod uwagę powyższe unikam krajowych ośrodków, które w najlepszym przypadku ograniczają się do kilku tras (no może poza szczyrkiem)

Nie wyobrażam sobie jeździć cały dzień góra dół tą samą trasą gdzie w zjazd trwa 3 albo 4 minuty. Mam znajomego co jeździ do krynicy tam pół dnia katuje czarną trasę i w południe kończy. Nie kwestionuje ze ktoś tak może lubić ale dla mnie to biegunowo odległe od moich preferencji 

 

uff ale się rozpisałem, będzie co krytykować😉 

 

Zdecydowanie jeździsz turystycznie. ;)

- Od 9 do 16.00 nie ma szans tyle wytrzymać. do południa spokojnie wystarczy by poźniej cały dzień nie mieć siły na nic.

- Dobrze się jeździ jak co najmniej 2 razy zjechałeś daną trasą  Gdy trasy nie znamy strach mocniej pojechać bo nie wiadomo jakie warunki.

- Praktycznie nie ma tras po 5-10km. Nawet w Alpach większość tras ma 2-3km. Wyjątki się znajdą ale nie jest ich wiele. Trawersów nie liczę. Sekwencja kilku tras z licznymi skrzyżowaniami to nie to samo co jedna oddzielna trasa.

- Technika, prędkość, przeciążenia o to w tym chodzi

- Picie alkoholu uniemożliwia jazdę.

- Przy orczykach często są najfajniejsze trasy - bo puste.

- 3-4minuty to klika km czyli prawie zawsze zjazd nie trwa dłużej. Zresztą i tak się staje co minutę.

 

 

 

  • Like 4
  • Thanks 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Ja bym nawet dodał, że bez rozpoznania terenu, czyli nie jednego a kilku zjazdów jakąś trasą nie da się po niej świadomie i z pełną kontrolą oraz w sposób zaplanowany pojechać.

Zwiedzanie, taka narciarska turystyka to wieczne stanie i wieczny ból stóp - miałem to przez wiele lat z musu. Rybelek z ekipą lubi taką turystykę więc np. ostatni wyjazd taki miałem. Narciarsko wspominam bardzo źle.

Pozdro

 

  • Like 2
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Clip napisał:

Ja jezdze "turystycznie" czyli:

- od 9:00 do 16:00 (najchętniej 15:58 wejść do kolejki na samą górę)

- z reguły wieczorem dzień wcześniej planujemy gdzie pojedziemy / jakie trasy zaliczymy następnego dnia

- zjazd więcej niż 2 razy pod rząd tą samą trasą z reguły mnie nudzi, to jest dynamiczne planowanie gdzie by tu jeszcze pojechać do której knajpy wpaść itp.

- lubię długie trasy 5-10km

- technika sama w sobie nie jest dla mnie celem, jest środkiem do tego żeby bezpiecznie i efektywnie się przemieszczać

- bicie rekordów prędkości to nie moja bajka, czasami wpadnę na trasę z pomiarem czasu ale bardziej jako urozmaicenie

- robimy przerwy, fajnie jest zjeść cos dobrego w knajpie i/lub napić się piwa czy czegoś mocniejszego. To element turystyki a nie strata czasu bo można kanapkę w kolejce i dwa zjazdy więcej.

- nie jeżdzę na orczykach chyba ze jest to niezbędne - wtedy sporadycznie mogę się złamać

 

Biorąc pod uwagę powyższe unikam krajowych ośrodków, które w najlepszym przypadku ograniczają się do kilku tras (no może poza szczyrkiem)

Nie wyobrażam sobie jeździć cały dzień góra dół tą samą trasą gdzie w zjazd trwa 3 albo 4 minuty. Mam znajomego co jeździ do krynicy tam pół dnia katuje czarną trasę i w południe kończy. Nie kwestionuje ze ktoś tak może lubić ale dla mnie to biegunowo odległe od moich preferencji 

 

uff ale się rozpisałem, będzie co krytykować😉 

 

Ja się mogę podpisać pod Twoimi stwierdzeniami z drobnymi korektami:
- lubimy wystartować z otwarciem wyciągu czyli 8:00 lub 8:30 bo wtedy masz sztruks i zero ludzi na stoku
- dzień wcześniej sprawdzamy pogodę żeby wiedzieć czy w danym rejonie (w części ośrodka narciarskiego jeśli jest duży lub w miejscowości gdzie chcemy jeździć) będą dobre warunki, nie jestem koneserem jazdy w deszczu i mgle
- zazwyczaj zjeżdżamy jednak co najmniej 2x tą samą trasą - po rozpoznaniu że gdzieś jest super to nawet wracamy kilka razy w ciągu dnia
- lubię dłuższe trasy bo lubię turystykę narciarską, łączniki / trawersy traktuję jako konieczność
- fajnie jest przysiąść w knajpce czy na tarasie w słoneczku i podziwiać widoki, zjeść i wypić przy tym coś dobrego
- orczyki są ok ale przy jeździe całodniowej trzeba dać odpocząć nogom, a czasem ogrzać się w gondolce.

Kocham góry i ruch, dlatego narciarstwo jako sport bardzo mi pasuje 😊 odkąd upowszechniły się skitury, można uniezależnić się od wyciągów i ewentualnego tłoku (choć przy wyjazdach w Alpy póki co decydujemy się na zjazdówki - kwestia towarzyska).

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Spiochu napisał:

- Od 9 do 16.00 nie ma szans tyle wytrzymać. do południa spokojnie wystarczy by poźniej cały dzień nie mieć siły na nic.

Rozumiem że inny styl jazdy, pełna petarda itp., ale serio jeździsz tylko do południa czy tylko tak przekornie napisałeś?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Clip napisał:

- zjazd więcej niż 2 razy pod rząd tą samą trasą z reguły mnie nudzi, to jest dynamiczne planowanie gdzie by tu jeszcze pojechać do której knajpy wpaść itp.

To szerszy temat. Znam ludzi, np. ja do nich należę, którym wystarczy kilka "dobrych" tras. Kręcą się na nich przez cały dzień i są przeszczęśliwi. Ośrodek nie musi byc duży. A znam takich, którzy wciąż chcą poznawać nowe. Najlepsze dla nich są duże ośrodki, gdzie za każdym razem można zjechać inną, nową trasą.

Zresztą w życiu jest podobnie. Ja lubię wracać w te same miejsca. W zasadzie dwa: moje góry i 1-2 miejsca nad Bałtykiem. To mi prawie wystarczy do szczęścia. 🙂 Nie lubię jeździć po świecie, choć paradoksalnie, bo los tak chciał, sporo po nim pojeździłem i pożyłem. 🙂 Moja żona przeciwnie. Wciąż chciałaby coś nowego poznać i zwiedzić. W związku z tym np. w czerwcu odbedę prawdopodobnie niechcianą wycieczkę z elementami plaży do Toskanii a może Portugalii. 🙂

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Jan napisał:

przecież wszystko jest napisane na forum - widać po postach kto jeździ w terenie a kto wirtualnie

To wirtualne jeżdżenie Janie, to pobudzanie wyobraźni, wspomnienia, marzenia. Czasem więcej znaczą i sprawiaja nie mniej radosći niż jeżdżenie w realu.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście moje nartowanie w przeciągu tych kilkudziesięciu lat się bardzo zmieniło, jednakże co do zasady nie lubię ośrodków 1-2 trasowych (nie dotyczy szkoleń). Dawniej wystarczyła 1 dobra trasa i do zajechania na landrynkach. Obecnie bardzo mnie kręci zwiedzanie i dlatego uwielbiam duże i bardzo duże ośrodki narciarskie. Jazda od otwarcia do zamknięcia (jeżeli się da). Jazda typowo rekreacyjna bez udziwnień i fanaberii. Ale...ale jeżeli w oko wpadnie mi trasa to potrafię zajechać ją do bólu. Jazda 9-16 jak na razie nie sprawia mi kondycyjnie problemu jednakże wymaga przemyślanych działań w kontekście doboru tras. Jeżeli chodzi o "zabawki" dla dużych chłopców to GS wyparował mi z głowy z racji iż nie mam możliwości jazdy na "dobrych" ustawieniach a 30-50 sek. DH mnie nie interesuje, za to od kilku lat kręci mnie SL i z racji posiadanych tyczek staram się jak najwięcej " u siebie" stawiać - czasami sam dla siebie. Nie cierpię "wieczornej" jazdy i osobiście uważam że jest to kompletnie bez sensu - wolę w tym czasie solidne apreski w gronie znajomych/przyjaciół - oczywiście zdaje sobie sprawę że "okazjonalni" narciarze temat chcą wyczerpać - tu jeszcze dodam pod katem szkoleń - wykłady z psychologii szkoleń - godziny popołudniowe to czas kiedy człowiek (pierwotne odruchy) nastawiony jest na relaks i odpoczynek a nie na naukę. Lubię jeździć w grupie i to niekoniecznie musi być grupa na moim poziomie - ważny jest kontakt, rozmowa i dobra zabawa. Lubię szkolić i cieszy mnie uśmiech kursanta - czas szkoleń ograniczam do max 8h - dalej to już oszukiwanie klienta. Ot takie to moje nartowanie teraz jest. 

  • Like 3
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, a_senior napisał:

To szerszy temat. Znam ludzi, np. ja do nich należę, którym wystarczy kilka "dobrych" tras. Kręcą się na nich przez cały dzień i są przeszczęśliwi. Ośrodek nie musi byc duży. A znam takich, którzy wciąż chcą poznawać nowe. Najlepsze dla nich są duże ośrodki, gdzie za każdym razem można zjechać inną, nową trasą.

Zresztą w życiu jest podobnie. Ja lubię wracać w te same miejsca. W zasadzie dwa: moje góry i 1-2 miejsca nad Bałtykiem. To mi prawie wystarczy do szczęścia. 🙂 Nie lubię jeździć po świecie, choć paradoksalnie, bo los tak chciał, sporo po nim pojeździłem i pożyłem. 🙂 Moja żona przeciwnie. Wciąż chciałaby coś nowego poznać i zwiedzić. W związku z tym np. w czerwcu odbedę prawdopodobnie niechcianą wycieczkę z elementami plaży do Toskanii a może Portugalii. 🙂

Z tego też powodu pierwszy raz w tym sezonie na dwóch wyjazdach w Alpy (Kronplatz i Val di Fass/Val di Fiemme) wypracowaliśmy system z kolegami (zazwyczaj jeździmy 3-5 osób: nie czekamy/jeździmy. Generalnie każdy jeździ gdzie ma ochotę i spotykamy się tylko na dwie przerwy w trakcie dnia - około 11 na małe pifko/kawę/wodę i około 14 na małe co nieco. Oczywiście jeśli ktoś nie ma ochoty/nie jest głodny/nie potrzebuje odpoczynku to rzecz jasna nie przyjeżdża - daje tylko znak na komunikatorze, że on odpuszcza przerwę. Ten system powoduje, że nikt na nikogo nie czeka, każdy jeździ po trasach jakie mu pasują, dodatkowo w trakcie tych przerw "gęby" nam się nie zamykają, bo każdy ma inne wrażenia, odczucia itd i chce sie nimi podzielić. A ponieważ na takim tygodniowym wyjeździe i tak siedzimy i gadamy wieczorami to nikomu nie brakuje towarzystwa w trakcie dnia.

  • Like 4
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, cyniczny napisał:

Z tego też powodu pierwszy raz w tym sezonie na dwóch wyjazdach w Alpy (Kronplatz i Val di Fass/Val di Fiemme) wypracowaliśmy system z kolegami (zazwyczaj jeździmy 3-5 osób: nie czekamy/jeździmy. Generalnie każdy jeździ gdzie ma ochotę i spotykamy się tylko na dwie przerwy w trakcie dnia - około 11 na małe pifko/kawę/wodę i około 14 na małe co nieco. Oczywiście jeśli ktoś nie ma ochoty/nie jest głodny/nie potrzebuje odpoczynku to rzecz jasna nie przyjeżdża - daje tylko znak na komunikatorze, że on odpuszcza przerwę. Ten system powoduje, że nikt na nikogo nie czeka, każdy jeździ po trasach jakie mu pasują, dodatkowo w trakcie tych przerw "gęby" nam się nie zamykają, bo każdy ma inne wrażenia, odczucia itd i chce sie nimi podzielić. A ponieważ na takim tygodniowym wyjeździe i tak siedzimy i gadamy wieczorami to nikomu nie brakuje towarzystwa w trakcie dnia.

No i fajnie, inaczej niż ja preferuję ale fajnie. Dlaczego inaczej a dotyczy to dużych stacji. To jednak góry są i pokorę trzeba i należy mieć - komunikatory komunikatorami a BHP to jednak BHP. Ja jednak trochę strachu za uszami mam......

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To się nazywa nastawienie na jeżdżenie 😁
Ja tam sobie nie wyobrażam że wychodzimy na stok ekipą i rozjeżdżamy się każdy w swoją stronę. Owszem, przy większych składach zazwyczaj tworzą się grupy pod kątem preferencji stoków albo konieczności np. dopilnowania młodszych (albo i starszych) narciarzy, nie każdy też ma w małym palcu orientację w dużym ośrodku i woli poruszać się grupie. Jak jeżdżę tylko z partnerem czy ewentualnie z 1-2 przyjaciółmi to też raczej nie po to, żeby każdy sobie osobno śmigał. Fajnie sobie pogadać na kanapie, zrobić fotę czy filmik, pośmiać się razem jak ktoś złapie zająca, etc.
Taktyka @cynicznyego - dla nartoholików 😉 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

eee bez przesady:-D

Po prostu okazało się, że taki system wcale nie jest taki zły jak go malują. A że często tak czy siak milczymy jadąc w gondolkach/na krześle, to wielkiej różnicy nam nie zrobiło;-)

Dość podobny system mam z kumplami z jazdą na rowerze i też całkiem nieźle zdaje to egzamin.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Spiochu napisał:

Zdecydowanie jeździsz turystycznie. 😉

- Od 9 do 16.00 nie ma szans tyle wytrzymać. do południa spokojnie wystarczy by poźniej cały dzień nie mieć siły na nic.

Jakbym zszedł o 12:00 z nart to o 13:00 bym wrócił no bo co robic resztę dnia?

15 godzin temu, Spiochu napisał:

- Dobrze się jeździ jak co najmniej 2 razy zjechałeś daną trasą  Gdy trasy nie znamy strach mocniej pojechać bo nie wiadomo jakie warunki.

W skali wyjazdu to wychodzi po kilka razy na trasę, a poza tym to nie jest tak ze co roku jeżdzę w zupełnie nowe miejsce wiec w wiekszosci cos tam sie pamieta z poprzednich lat.

15 godzin temu, Spiochu napisał:

- Praktycznie nie ma tras po 5-10km. Nawet w Alpach większość tras ma 2-3km. Wyjątki się znajdą ale nie jest ich wiele. Trawersów nie liczę. Sekwencja kilku tras z licznymi skrzyżowaniami to nie to samo co jedna oddzielna trasa.

chodzi dystans od zejscia z krzesła / wyjscia z kolejki do ponownego podjazdu. A czy po drodze jest jedna i ta sama cyfra czy 3 różne to bez znaczenia. Ale fakt najczesciej jest to 2-3km na "trasę". Z tym ze dwie takie łapią juz się w przedział. Dychy też sie zdarzają (i to wcale nie licząc jakis niebieskich dróg lesnych). Dlatego np. nie podobało mi się w Madonnie tam poza zjazdem z Grosste na sam dół to same kilku minutówki były.

 

15 godzin temu, Spiochu napisał:

- Picie alkoholu uniemożliwia jazdę.

Przesada, jakby tak było to Włosi moze nie ale Austriacy zakazaliby sprzedaży na stoku.

75% narciarzy pije browara a nie Rauch Tee.

Wazne tylko zeby z umiarem. Zresztą nikogo nie namawiam niech kazdy pije co lubi

 

Edytowane przez Clip
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Clip napisał:

.........

W skali wyjazdu to wychodzi po kilka razy na trasę, a poza tym to nie jest tak ze co roku jeżdzę w zupełnie nowe miejsce wiec w wiekszosci cos tam sie pamieta z poprzednich lat.

..........

 

Cześć

Z powyższym nie mogę się zgodzić. Warunki na jednej i tej samej trasie mogą się zmienić diametralnie w ciągu paru godzin i nie myślę tu o jakichś odsypach bo to najmniejszy problem. Głównie kwestia trzymania śniegu i jego twardości. Najlepsze warunki są zawsze tak godzinę, półtorej po otwarciu ale to też zależy od wielu czynników.

Pozdro

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panie i Panowie

Ideą tematu było jak spędzamy czas na nartach, a nie czyje spędzanie jest lepsze 😉.

Dla mnie narty do dodatek do fajnego towarzystwa. Śniegu ma być wystarczająco, aby dało się jeździć. Infrastruktura jest mi obojętna. Z reguły cały dzień na nartach spędzam. Natomiast jazda bez napinki przewyższeniowo - długościowej. NIe jestem typem zwiedzacza i nawet w dużych ośrodkach nie mam ciśnienia aby cały przejechać. Lubie jeździć w ośrodkach  (szczególnie tych dużych), które znam. Wielkość ośrodka dla mnie jest nie istotna. Ważne z kim się jeździ, a nie gdzie się jeździ. Lubię narciarstwo tak ogólnie. Wolę zimę niż lato. Zwykle wypad na narty to czas wolny, wyścigi mam w pracy. Oczywiście nie oznacza to wozi-dupska połączonego z knajpingiem. Podobnie jak Piotrek zjazd na "bombie" 3 km odcinka jest wymagający i nogi bolą. Na szczęście jest chwila na kanapie/orczyku/gondolce aby dychnąć. Zwykle robię więcej przerw niż "konie" bo chyba bym umarł. Lubię pocisnąć nawet na krechę, nawet nie chodzi o prędkość, a raczej o trudność skręcania powyżej pewnej prędkości i przeciążenia z tym związane (szczególnie w pozycji zjazdowej). No ale takich miejsc i momentów jest mało - bo to trasy otwarte. Ale czasami się uda. Oczywiście trasę musze dobrze znać.

@Clip w Madonnie z Groste na sam dół to trasa biegowa raczej. Tam faktycznie królują trasy do 1,5-4 km max. Najdłuższa to chyba na pucharowej części jest z samej góry do stadionu.

pozdro

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Mitek napisał:

Cześć

Z powyższym nie mogę się zgodzić. Warunki na jednej i tej samej trasie mogą się zmienić diametralnie w ciągu paru godzin i nie myślę tu o jakichś odsypach bo to najmniejszy problem. Głównie kwestia trzymania śniegu i jego twardości. Najlepsze warunki są zawsze tak godzinę, półtorej po otwarciu ale to też zależy od wielu czynników.

Pozdro

ale z czym sie nie zgadzasz?

Ja pisze od poczatku ze to nie jest rajd samochodowy gdzie masz dwa przejazdy zeby opisac trasę a potem lecisz na pałe tak jak ci dyktuje pilot. A jak sie cos zmieni (ktos nasypie piachu albo błota albo zryje szutr) to wszyscy po kolei lądują w krzakach.

Nie muszę wiec kazdej trasy jezdzic 5 razy bo pierwsze dwa są spalone. A potem dopiero wiem jak pojechac. 

A to jak sie zachowuje snieg zalezy od kierunku ekspozycji i od wysokosci. No i jak sie robi popoludniowa plucha to sie jezdzi wyzej i tyle a jak wali słonce to się unika południowych a jak po południu łapie lód to znowu trzeba uwazac na południowych gdzie wczesniej było wiecej wody. 

Także robie jeden zjazd jak jest kicha to nie powtarzam jak jest fajnie to drugi a jak super fajnie to 3 i jadę dalej bo DLA MNIE szkoda zycia na jezdzenie w jednym miejscu jak jest 20 innych fajnych tras. I kompletnie nie kupuje argumentu ze w kolejną trasę muszę się znowu stopniowo wjeżdzać. Przynajmniej do czasu aż nie przeczytałem tego na forum byłem szcześliwym człowiekiem bo tak nie robiłem

 

A tutaj film przykładowy ze zle opisanej trasy

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Opis dyktuje kierowca pilotowi uwzględniając możliwe zmiany i w opisie są adnotacje ich dotyczące.

Szanujące się załogi, czy też te, które mają budżet mają samochody szpiegowskie, które wbijają się na odcinek tuz przed zamknięciem i zadaniem kierowcy jest weryfikacja opisu w zależności od zmian w warunkach dziury, brud, wyorane kamienie, koleiny itd. Aktualizowany opis jest na bieżąco dyktowany pilotowi załogi, który wprowadza poprawki. Oczywiście wszystkiego się nie złapie ale większość błędów to błędy kierowcy nie opisu. Zresztą błąd opisu to jest podstawowy błąd kierowcy właśnie. Jedyne na co nie ma wpływu to pogoda bo np. burza na slikach nie jest fajnych przeżyciem. To tyle co do rajdów.

Natomiast co do warunków na trasie odniosłem się tylko do jednego zdania że "coś tam się pamięta". Pamiętać można topografię ośrodka czy kierunki tras z jakimi się łączą itd. ale w kwestii samej jazdy to po roku nie wiemy o nich nic - chyba się zgodzisz.

Ja lubię przede wszystkim trasy puste i bez niespodzianek a to wymaga ich poznania. Co do taktyki jazdy w ramach wyjazdu, dnia, na trasie to... coś tam wiem na ten temat bo to podstawowa wiedza przy jeździe z grupami - podstawa bezpieczeństwa i przyjemności a na wyjazdach ludzie nie tylko mają się czegoś nauczyć ale mają sobie pojeździć bo to oni są na wakacjach a ja w pracy... niestety. 🙂

W przeciwieństwie do większości lubię typowe nartostrady, prowadzone często trawersami po drogach byle były w miarę równe i ze śniegiem - tam się fajnie odpoczywa i często jest cicho i pusto.

W ogóle chyba jedyne co tak naprawdę jest mi na nartach potrzebne to żeby nie było ludzi nawet śniegu może być marnie - wiosenne skakanie z plamy na plamę super...

Pozdro serdeczne

Edytowane przez Mitek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mitek

dobra jeszcze raz napiszę:

- nie potrzebuje się wjezdzac w daną trasę zeby miec frajde z przejazdu nią

- potrafie (lepiej lub gorzej) przewidziec stan trasy na podstawie aktualnych warunkow, ekspozycji oraz wysokosci

- a dodatkowo znajac trase z poprzednich lat wiem gdzie zawsze jest zryte, gdzie za przełomem robi sie np. dużo bardziej stromo i lepiej zwolnic za wczasu albo sie wrecz zatrzymac niz potem wejsc w tryb walki o życie. Oczywiscie nie daje to gwarancji ze akurat armatka nie usypała uskoku ale jakis obraz to daje.

- do tego staram sie jezdzic z zapasem zeby w razie niespodzianki miec bufor 

 

w zwiazku z powyzszym uprawiam "turystyke" czyli zwiedzanie całego osrodka i wszystko o czym wczesniej pisałem.

A np. tesc dokładnie na odwrót. W te swieta bylismy we Flachau i on cały czas jezdził pod spacejetami bo super bo szeroko bo po co mi cos innego. Jeden raz zjechał Flying Mozzartem i powiedział ze z tamtej strony było lepiej. On nie chcial zjechać na Rote Achter tłumacząc: bo po co? Mimo, że to dla tych co nie znaja osrodka zjazd praktycznie z tego samego szczytu. O przejezdzie do Zauchensee czy nawet Flachau Winkl wogole nie było mowy.

Bite 5 dni jedził tą samą trasą

 

Ale znowu bazujac tylko na tym ze byłem tam wczesniej dwa razy wiedziałem że nie ma sensu jechac w strone Sankt Johana bo jest masa krótkich stoków (mapy są czesto zniekształcone i nie oddają odległości) ale za to warto pojechac na czarną do Zauchensee bo jest super. A do tego przed skibusem jest fajna knajpa z leżakami gdzie mozna zaplanowac szybki browar i trochę odpocząć.

Edytowane przez Clip
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Marcos73 napisał:

Panie i Panowie

Ideą tematu było jak spędzamy czas na nartach, a nie czyje spędzanie jest lepsze 😉.

Panie Mareczku i czego Pan się spodziewał ?

Przecież każdy temat i tak prędzej czy później degeneruje się do napisania czegoś fajnego o sobie.

Teraz widzę że będzie o autach.

Patrz pierwszy post @a_senior Andrzeja - tam było też wspominkowo o zmianach w naszym narciarstwie na przestrzeni wieków.

U mnie zaczęło się w sezonie 65/66 kiedy to z kumplami, latając po piwnicach, znaleźliśmy kilka par starych nart.

Już wiedzieliśmy o co chodzi bo była telewizja i pokazywali skoki narciarskie.

Pamiętam że chcieliśmy wtedy być jak Józef Przybyła.

Jeździliśmy w Katowicach gdzie tylko był kawałek górki albo ładowali narty na sanki i ciągnęli do Chorzowskiego Parku Kultury,

gdzie największym wyzwaniem był zjazd z korony Stadionu śląskiego,  murek w połowie był doskonałą skocznią narciarską.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...