Skocz do zawartości

Moje wybory 2020


figozmakiem

Rekomendowane odpowiedzi

Coś w tym wątku dużo jest o wierze.
Ja napiszę coś a propos. O wierze, ale i o kościele...
Przez długie lata byłem daleko od kościoła. Wynikało to z tego, iż byłem wręcz zniesmaczony postawami zarówno niektórych kościelnych hierarchów, jak i niektórych "najzwyklejszych" księży . Do tego doszło rosnące z biegiem lat doświadczenie zawodowe i bezpośredni wgląd w te kwestie, o których bardzo delikatnie (z mojego punktu widzenia) opowiadali Panowie Sekielscy w swoich ostatnich filmach.
Jak niektórzy wiedzą prawie rok temu zaręczyłem się, a narzeczonej bardzo zależało na ślubie kościelnym.
Uznałem, że jak już coś robić to porządnie i podjąłem decyzję o odbyciu pełnego kursu przedmałżeńskiego. Bez jakiejkolwiek taryfy ulgowej. W najbardziej purytańskiej parafii we Wrocławiu.
Miałem wielkie szczęście, że trafiłem na księdza, który po prostu był tylko Księdzem. Nie był politykiem. Nie był księgowym. Nie był homofobem. Nie miał wypasionej plebanii, ani wypasionego samochodu. Całe swoje życie pomagał innym. Mówił dużo i mądrze o rzeczach ważnych z punktu widzenia wiary. Zajmował się tylko swoją działką i robił to naprawdę dobrze.
Najpierw, z uwagi na pandemię, miałem dwanaście godzinnych spotkań internetowych, a potem była wisienka na torcie - trzydniowy wyjazd do jednego z dolnośląskich klasztorów, gdzie odbyły się tzw. dialogi przedmałżeńskie.
Pominę w tym miejscu formę i treść tych nauk i dialogów, kwitując to jednym zdaniem - oceniam te zajęcia jako coś bardzo ważnego i potrzebnego dla osób które chcą zawrzeć związek małżeński, a z jakiś względów nie rozmawiają ze sobą o wszystkim albo nie są ze sobą szczerzy. Dodam, że forma tych zajęć w bardzo sprytny sposób wymusza szczerość i nie za bardzo można "oszukać system". Ja się na tych naukach niczego nowego nie dowiedziałem - ani o narzeczonej, ani o małżeństwie, ani tym bardziej o sobie.
Natomiast na naukach poznałem ludzi, dla których wiara jest najważniejszą i w sumie chyba jedyną wartością w życiu. I do dzisiaj nie wiem czy mam tych ludzi podziwiać, czy uznawać ich za psychicznie chorych...
Bo jak logicznie wytłumaczyć sytuacje, w której dwoje młodych (dziewiętnastoletnich albo dwudziestoletnich) ludzi, znających się od 3 miesięcy, nie mieszkających ze sobą, nie sypiających ze sobą i nic o sobie tak naprawdę nie wiedzących, mocno wierzy w to, że stworzy trwałe, mocne i szczęśliwe małżeństwo. Czy przysięga złożona w kościele i przed Bogiem wystarczy?
Jak przetrawić i zrozumieć sytuację, gdy jeden ze świeckich coach'y na kursie przedmałżeńskim otwarcie głosi, że bezgraniczna wiara jest jedynym rozwiązaniem na wszystko. Gdy mu zadałem pytanie o choroby, to odparł, że wystarczy się pomodlić. Dodał, że jeśli ktoś z członków jego rodziny jest chory, to całą familią klękają i modlą się i jego zdaniem to wystarcza.
Zazdroszczę. Ja nie mam i chyba nigdy nie będę miał w sobie takiej wiary. Dla mnie powyższe rady były rodem z "Antka" Bolesława Prusa - "położyć dziewuchę na sosnowej desce i wsadzić ją w piec na trzy zdrowaśki. Ozdrowieje wnet, jakby kto ręką odjął!".
Chciałbym się zapytać Mariusza - skąd wziąć taką wiarę ? Skąd on ją bierze?

Ja aż takiej wiary nie mam żeby olać zupełnie logikę/medycynę/naukę... ale widziałem jak wiara dodaje siły, głównie psychicznej. Mi też pomaga w bardzo trudnych chwilach = nie jestem (może powinno być: nie czuje się) sam (psychiatryk? :-)). A skąd ta wiara? Cieżko wskazać jedno źródło: babcia, siostra babci, opowieści o siostrze dziadka od strony ojca i pradziadku, Biblię łyknąłem (kto czytał całość?), też spotkałem dobrego księdza, ta wspomniana siła... jeszcze pewnie pare rzeczy by się znalazło. Nie działało: zmuszanie do chodzenia do kościoła, nauka religii.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szukałem, dlaczego Trump protestuje (na ile to pienictwo, a na ile argumenty) i znalazłem takie coś: (protestuje Trump) "przeciwko sytuacji, w której głosuje się na kilka tygodni przed wyborami. Był przeciwnikiem głosowania korespondencyjnego. Końcówka kampanii Tumpa była bardzo dobra, Bidena z kolei bardzo zła i ma prawo uważać, że jest pokrzywdzony." Nie znam się na prawie w Stanach dotyczącym terminy wyborów. Pewnie o to będzie batalia w sądach.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmiana w USA cieszy, chociaż najbardziej cieszyłaby w Polsce - ale jeszcze trochę musimy wytrzymać.

Wg mnie najgorsze dla nas na przyszłość jest to, że następcy jacy by nie byli będą tak samo zagarniać dla siebie wszystko co jest do zagarnięcia. I będą Naród dymać tak jak obecni nas dymają. A wiecie dlaczego? Bo obecna ekipa pokazuje, że tak można, że tak się da. Wspaniali nauczyciele. Smutne to. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym wątku dużo jest o wierze.
Ja napiszę coś a propos. O wierze, ale i o kościele...
Przez długie lata byłem daleko od kościoła. Wynikało to z tego, iż byłem wręcz zniesmaczony postawami zarówno niektórych kościelnych hierarchów, jak i niektórych "najzwyklejszych" księży . Do tego doszło rosnące z biegiem lat doświadczenie zawodowe i bezpośredni wgląd w te kwestie, o których bardzo delikatnie (z mojego punktu widzenia) opowiadali Panowie Sekielscy w swoich ostatnich filmach.
Jak niektórzy wiedzą prawie rok temu zaręczyłem się, a narzeczonej bardzo zależało na ślubie kościelnym.
Uznałem, że jak już coś robić to porządnie i podjąłem decyzję o odbyciu pełnego kursu przedmałżeńskiego. Bez jakiejkolwiek taryfy ulgowej. W najbardziej purytańskiej parafii we Wrocławiu.
Miałem wielkie szczęście, że trafiłem na księdza, który po prostu był tylko Księdzem. Nie był politykiem. Nie był księgowym. Nie był homofobem. Nie miał wypasionej plebanii, ani wypasionego samochodu. Całe swoje życie pomagał innym. Mówił dużo i mądrze o rzeczach ważnych z punktu widzenia wiary. Zajmował się tylko swoją działką i robił to naprawdę dobrze.
Najpierw, z uwagi na pandemię, miałem dwanaście godzinnych spotkań internetowych, a potem była wisienka na torcie - trzydniowy wyjazd do jednego z dolnośląskich klasztorów, gdzie odbyły się tzw. dialogi przedmałżeńskie.
Pominę w tym miejscu formę i treść tych nauk i dialogów, kwitując to jednym zdaniem - oceniam te zajęcia jako coś bardzo ważnego i potrzebnego dla osób które chcą zawrzeć związek małżeński, a z jakiś względów nie rozmawiają ze sobą o wszystkim albo nie są ze sobą szczerzy. Dodam, że forma tych zajęć w bardzo sprytny sposób wymusza szczerość i nie za bardzo można "oszukać system". Ja się na tych naukach niczego nowego nie dowiedziałem - ani o narzeczonej, ani o małżeństwie, ani tym bardziej o sobie.
Natomiast na naukach poznałem ludzi, dla których wiara jest najważniejszą i w sumie chyba jedyną wartością w życiu. I do dzisiaj nie wiem czy mam tych ludzi podziwiać, czy uznawać ich za psychicznie chorych...
Bo jak logicznie wytłumaczyć sytuacje, w której dwoje młodych (dziewiętnastoletnich albo dwudziestoletnich) ludzi, znających się od 3 miesięcy, nie mieszkających ze sobą, nie sypiających ze sobą i nic o sobie tak naprawdę nie wiedzących, mocno wierzy w to, że stworzy trwałe, mocne i szczęśliwe małżeństwo. Czy przysięga złożona w kościele i przed Bogiem wystarczy?
Jak przetrawić i zrozumieć sytuację, gdy jeden ze świeckich coach'y na kursie przedmałżeńskim otwarcie głosi, że bezgraniczna wiara jest jedynym rozwiązaniem na wszystko. Gdy mu zadałem pytanie o choroby, to odparł, że wystarczy się pomodlić. Dodał, że jeśli ktoś z członków jego rodziny jest chory, to całą familią klękają i modlą się i jego zdaniem to wystarcza.
Zazdroszczę. Ja nie mam i chyba nigdy nie będę miał w sobie takiej wiary. Dla mnie powyższe rady były rodem z "Antka" Bolesława Prusa - "położyć dziewuchę na sosnowej desce i wsadzić ją w piec na trzy zdrowaśki. Ozdrowieje wnet, jakby kto ręką odjął!".
Chciałbym się zapytać Mariusza - skąd wziąć taką wiarę ? Skąd on ją bierze?


Z punktu widzenia nauki zostało to już wyjaśnione, religia działa na mózg podobnie jak narkotyki:

https://www.rmf24.pl...yki,nId,2314593

Przeprowadzono też taki eksperyment, który pokazał, że można wyłączyć wiarę oddziaływując polem elektromagnetycznym na pewien obszar mózgu:

https://www.newsweek...-w-boga/tgmfsnd
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym wątku dużo jest o wierze. 

Ja napiszę coś a propos. O wierze, ale i o kościele...

Przez długie lata byłem daleko od kościoła. Wynikało to z tego, iż byłem wręcz zniesmaczony postawami zarówno niektórych kościelnych hierarchów, jak i niektórych "najzwyklejszych" księży . Do tego doszło rosnące z biegiem lat doświadczenie zawodowe i bezpośredni wgląd w te kwestie, o których bardzo delikatnie (z mojego punktu widzenia) opowiadali Panowie Sekielscy w swoich ostatnich filmach.

Jak niektórzy wiedzą prawie rok temu zaręczyłem się, a narzeczonej bardzo zależało na ślubie kościelnym.

Uznałem, że jak już coś robić to porządnie i podjąłem decyzję o odbyciu pełnego kursu przedmałżeńskiego. Bez jakiejkolwiek taryfy ulgowej. W najbardziej purytańskiej parafii we Wrocławiu.

Miałem wielkie szczęście, że trafiłem na księdza, który po prostu był tylko Księdzem. Nie był politykiem. Nie był księgowym. Nie był homofobem. Nie miał wypasionej plebanii, ani wypasionego samochodu. Całe swoje życie pomagał innym. Mówił dużo i mądrze o rzeczach ważnych z punktu widzenia wiary. Zajmował się tylko swoją działką i robił to naprawdę dobrze.

Najpierw, z uwagi na pandemię, miałem dwanaście godzinnych spotkań internetowych, a potem była wisienka na torcie - trzydniowy wyjazd do jednego z dolnośląskich klasztorów, gdzie odbyły się tzw. dialogi przedmałżeńskie.

Pominę w tym miejscu formę i treść tych nauk i dialogów, kwitując to jednym zdaniem - oceniam te zajęcia jako coś bardzo ważnego i potrzebnego dla osób które chcą zawrzeć związek małżeński, a z jakiś względów  nie rozmawiają ze sobą o wszystkim albo nie są ze sobą szczerzy. Dodam, że forma tych zajęć w bardzo sprytny sposób wymusza szczerość i nie za bardzo można "oszukać system". Ja się na tych naukach niczego nowego nie dowiedziałem - ani o narzeczonej, ani o małżeństwie, ani tym bardziej o sobie.

Natomiast na naukach poznałem ludzi, dla których wiara jest najważniejszą i w sumie chyba jedyną wartością w życiu. I do dzisiaj nie wiem czy mam tych ludzi podziwiać, czy uznawać ich za psychicznie chorych...

Bo jak logicznie wytłumaczyć sytuacje, w której dwoje młodych (dziewiętnastoletnich albo dwudziestoletnich) ludzi, znających się od 3 miesięcy, nie mieszkających ze sobą, nie sypiających ze sobą i nic o sobie tak naprawdę nie wiedzących, mocno wierzy w to, że stworzy trwałe, mocne i szczęśliwe małżeństwo. Czy przysięga złożona w kościele i przed Bogiem wystarczy?

Jak przetrawić i zrozumieć sytuację, gdy jeden ze świeckich coach'y na kursie przedmałżeńskim otwarcie głosi, że bezgraniczna wiara jest jedynym rozwiązaniem na wszystko. Gdy mu zadałem pytanie o choroby, to odparł, że wystarczy się pomodlić. Dodał, że jeśli ktoś z członków jego rodziny jest chory, to całą familią klękają i modlą się i jego zdaniem to wystarcza.

Zazdroszczę. Ja nie mam i chyba nigdy nie będę miał w sobie takiej wiary. Dla mnie powyższe rady były rodem z "Antka" Bolesława Prusa - "położyć dziewuchę na sosnowej desce i wsadzić ją w piec na trzy zdrowaśki. Ozdrowieje wnet, jakby kto ręką odjął!".

Chciałbym się zapytać Mariusza - skąd wziąć taką wiarę ? Skąd on ją bierze?   

Warto też sobie uzmysłowić, że sam moment ślubu to jest dopiero początek naszej wspólnej drogi i od tego momentu zaczyna się prawdziwa praca nad związkiem dwóch osób, które dla chrześcijanina w tym momencie stają się jednością. 

Dobrze jest trafić na dobry kurs to może uchronić w przyszłości przed koniecznością wnoszenia pozwów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Co Wy pi...... rzycie Drodzy Koledzy. Kurs przedmałżeński uchroni Cię przed rozwodem???
Poważnie traktuje małżeństwo i nie wyobrażam sobie żebym mógł się kiedykolwiek rozwieść ani nie brałem tego pod uwagę nigdy. Podstawą jest poznanie się i pewne dotarcie przed podjęciem decyzji. Nie żyjemy w Indiach. Praca nad związkiem... tak bym tego nie nazwał bo się kojarzy z jakąś walką a nie o to chodzi ale wiem co masz na myśli. To ma być jedność a jednocześnie dwie różne i samodzielne osoby.

 

A wiara - Sese chyba odróżniasz wiarę od zwykłej głupoty czy choroby...

 

A co do samej wiary... Dla mnie wiara w jakieś elementy irracjonalne jest marnowaniem czasu i potencjału. W okresach gdy wiedza ludzkości była minimalna lub żadna, wiara służyła jako element poznania. Szybciutko jednak jednostki inteligentne (a właściwie inteligentniejsze i mądrzejsze niż reszta) zrozumiały, że to wspaniały i najlepszy instrument sterowania innymi, ogłupiania ich, wyzyskiwania. I tak to sobie trwa do dzisiaj ze względu na lobbing i mały dostęp czy tez niechęć do zdobywania wiedzy.

Element będący czynnikiem ograniczającym i zwalniającym postęp i rozwój w każdej dziedzinie.

Kolejny podobny element to tzw tradycja.

 

Pozdrowienia

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś w tym wątku dużo jest o wierze. 

Ja napiszę coś a propos. O wierze, ale i o kościele...

Bardzo fajny wpis. Dla takich warto tu zaglądać. Z wiarą nie jest tak prosto. Każdy wierzący ma swoją wersję. Ja też. Należę do katolików wierzących i praktykujących. Kościół katolicki to dla mnie instytucja, która jak każda instytucja ma swoje zalety i wady. Księża, jak wszyscy ludzie, bywają wspaniali i paskudni, a większość jest taka sobie. Fanatyzm religijny niektórych katolików budzi mój wstręt. Jak każdy inny fanatyzm. Naiwna, powierzchowna religijność - moją tolerancję, ale i ironię. Wierzę głęboko w obecność Najwyższego, miałem swoje osobiste, powiedziałbym namacalne "widzenie" (ja, racjonalny fizyko-komputerowiec :)). Właściwie nie potrzebuję Kościoła, całej tej zewnętrzności, liturgii, wystarczy mi osobista modlitwa, która jest rodzajem rozmowy. Uczestniczę w mszach, bo taki mam zwyczaj, ale nie jest mi to do niczego potrzebne. Myślę, że każdy ma swój model wiary lub jej braku i niech tak zostanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo fajny wpis. Dla takich warto tu zaglądać. Z wiarą nie jest tak prosto. Każdy wierzący ma swoją wersję. Ja też. Należę do katolików wierzących i praktykujących. Kościół katolicki to dla mnie instytucja, która jak każda instytucja ma swoje zalety i wady. Księża, jak wszyscy ludzie, bywają wspaniali i paskudni, a większość jest taka sobie. Fanatyzm religijny niektórych katolików budzi mój wstręt. Jak każdy inny fanatyzm. Naiwna, powierzchowna religijność - moją tolerancję, ale i ironię. Wierzę głęboko w obecność Najwyższego, miałem swoje osobiste, powiedziałbym namacalne "widzenie" (ja, racjonalny fizyko-komputerowiec :)). Właściwie nie potrzebuję Kościoła, całej tej zewnętrzności, liturgii, wystarczy mi osobista modlitwa, która jest rodzajem rozmowy. Uczestniczę w mszach, bo taki mam zwyczaj, ale nie jest mi to do niczego potrzebne. Myślę, że każdy ma swój model wiary lub jej braku i niech tak zostanie.

Tylko dlaczego muszę łożyć na realizację Twojego modelu Andrzeju?

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo fajny wpis. Dla takich warto tu zaglądać. Z wiarą nie jest tak prosto. Każdy wierzący ma swoją wersję. Ja też. Należę do katolików wierzących i praktykujących. Kościół katolicki to dla mnie instytucja, która jak każda instytucja ma swoje zalety i wady. Księża, jak wszyscy ludzie, bywają wspaniali i paskudni, a większość jest taka sobie. Fanatyzm religijny niektórych katolików budzi mój wstręt. Jak każdy inny fanatyzm. Naiwna, powierzchowna religijność - moją tolerancję, ale i ironię. Wierzę głęboko w obecność Najwyższego, miałem swoje osobiste, powiedziałbym namacalne "widzenie" (ja, racjonalny fizyko-komputerowiec :)). Właściwie nie potrzebuję Kościoła, całej tej zewnętrzności, liturgii, wystarczy mi osobista modlitwa, która jest rodzajem rozmowy. Uczestniczę w mszach, bo taki mam zwyczaj, ale nie jest mi to do niczego potrzebne. Myślę, że każdy ma swój model wiary lub jej braku i niech tak zostanie.

Dołączona grafika
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawiązując do wyborów w USA. Ciekawi mnie jak potoczą się losy różnych umów PL-US (Duda-Trump). Jak wiadomo Biden ma zupełnie inny niż Trump stosunek do dzisiejszego polskiego rządu i jest on bardzo negatywny. Ostatnio wypowiedział nawet takie słowa: "NATO jest narażone na ryzyko rozpadu. Widzimy to, co dzieje się na świecie, od Białorusi po Polskę i Węgry. Mamy do czynienia z rosnącą liczbą reżimów totalitarnych".

Ciekawe czy i jeśli tak, to w jakim stopniu pogorszą się stosunki usa z naszym krajem i czy dotychczas zawarte przez Dudusia porozumienia zostaną storpedowane. Ktoś w miarę obeznany w temacie chciałby wypowiedzieć się co na ten temat myśli?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do mnie to pytanie. Gdyby to ode mnie zależało, nie łożyłbyś. :)

Cześć

No właśnie, czyliś normalnym jest...

Od tego się wszystko zaczyna Andrzeju. Gdyby nie takie kwestie jak łożenie, jak próba uregulowań prawnych zmuszających mnie do przyjęcia czyjejś czy przez kogoś mojej wizji, nie byłoby problemów. Zmuszają mnie do bycia lepszym Polakiem, gorszym Polakiem, zagłębiania się w historię, życiorysy, itd. co mam serdecznie w dupie. Chciałbym sobie po prostu normalnie żyć, realizując swoje marzenia i cele, najlepiej z rodziną. Nie chce z niczego być dumny ani walczyć o cokolwiek i mogę to robić w Polsce, Czechach czy Surinamie.

Ale jak ktoś mi włazi w to z butami, próbuje zabrać, do czegoś zmusza - to zajebię.

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawiązując do wyborów w USA. Ciekawi mnie jak potoczą się losy różnych umów PL-US (Duda-Trump). Jak wiadomo Biden ma zupełnie inny niż Trump stosunek do dzisiejszego polskiego rządu i jest on bardzo negatywny. Ostatnio wypowiedział nawet takie słowa: "NATO jest narażone na ryzyko rozpadu. Widzimy to, co dzieje się na świecie, od Białorusi po Polskę i Węgry. Mamy do czynienia z rosnącą liczbą reżimów totalitarnych".

Ciekawe czy i jeśli tak, to w jakim stopniu pogorszą się stosunki usa z naszym krajem i czy dotychczas zawarte przez Dudusia porozumienia zostaną storpedowane. Ktoś w miarę obeznany w temacie chciałby wypowiedzieć się co na ten temat myśli?

Oby jak najbardziej się pogorszyły, oby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko dlaczego muszę łożyć na realizację Twojego modelu Andrzeju? Pozdro

I to jest pewnie centrum sporu. Ale nie przeczytałeś dokładnie. Łożycz na instytucję, która Andrzejowi ( wtrąciłem się, bo mnie tez) nie jest do wiary potrzebna a czesto bardzo przeszkadza... Katolicyzmu ( powszechnosci) w polskim Kościele jest juz raczej niewiele... to instytucja walcząca a do walki potrzeba 3 rzeczy.... wszyscy wiedzą jakich.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tylko dlaczego muszę łożyć na realizację Twojego modelu Andrzeju?
Pozdro

Musisz z tego samego powodu dla którego ja łoże na ścieżki rowerowe (lubie jeździć rowerem ale nie po ścieżkach) albo urzędy pracy (po co one są obecnie?), dopłaty do solarów i pewnie inne rzeczy, które mi są zbędne... =podatki ale: zgadzam się z Andrzejem i z Tobą, że nie powinieneś musieć płacić (no może ciut żeby utrzymać niektóre świątynie/zabytki). Zresztą to byłoby, według mnie, z pożytkiem dla kościoła.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musisz z tego samego powodu dla którego ja łoże na ścieżki rowerowe (lubie jeździć rowerem ale nie po ścieżkach) albo urzędy pracy (po co one są obecnie?), dopłaty do solarów i pewnie inne rzeczy, które mi są zbędne... =podatki ale: zgadzam się z Andrzejem i z Tobą, że nie powinieneś musieć płacić (no może ciut żeby utrzymać niektóre świątynie/zabytki). Zresztą to byłoby, według mnie, z pożytkiem dla kościoła.

Idąc tym tokiem rozumowania obrót (niegospodarny) pieniądza, który jest własnością obywatela przez państwo nie powinien mieć miejsca. I tu w pełni zgadzam się z Januszem Korwin-Mikke. Rola państwa w życiu obywateli powinna ograniczona być do minimum  A z drugiej strony to wszystko należy do struktury państwa, a kościół to tak jak prywatna firma, tylko, że w pizdu wielka i bogata m innymi dzięki moim pieniądzom, których ja nie chcę na nich wydawać a muszę. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musisz z tego samego powodu dla którego ja łoże na ścieżki rowerowe (lubie jeździć rowerem ale nie po ścieżkach) albo urzędy pracy (po co one są obecnie?), dopłaty do solarów i pewnie inne rzeczy, które mi są zbędne... =podatki ale: zgadzam się z Andrzejem i z Tobą, że nie powinieneś musieć płacić (no może ciut żeby utrzymać niektóre świątynie/zabytki). Zresztą to byłoby, według mnie, z pożytkiem dla kościoła.

Bzdura absolutna z tym porównaniem dlaczego muszę.

Zaraz napiszesz, że religia w szkołach to też wspaniały pomysł i że muszę.

Proszę cię bądźmy poważni.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bzdura absolutna.

A możesz napisać co jest bzdurą? A już się pojawiło. Nie nie napisze, że religia w szkołach jest ok i że powinneś na nią płacić ale nie zgodze się, że porównanie nie trafne. W dodaku jestem zmuszony korzystać z tych ścieżek:
"art. 33:

1. Kierujący rowerem jest obowiązany korzystać z drogi dla rowerów lub pasa ruchu dla rowerów, jeśli są one wyznaczone dla kierunku, w którym się porusza lub zamierza skręcić.".
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...