Skocz do zawartości

Dobór nart dla Level 4


invert

Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, a_senior napisał:

Piotrze. Mam pytanie z nieco innej beczki. Czy w polskim programie nauczania pojawia się bodaj wzmianka o kontrowersyjnej metodzie H. Harba PMTS? Ktos uczy wg tej metody w Polsce? I czy istnieje w polskim programie coś takiego jak skręt z odciążenia dolnej narty?

Mam książke Harba, mogę Ci podesłać. Nie zachwyca mnie. Angielskie wydanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Marcos73 napisał:

Andrzeju, a czy on posiada jakiekolwiek kwalifikacje? Bo pewnie wiesz. Czy legitymuje się jakimiś "papierami" francuskiej federacji, czy też odpowiednika rodzimego SiTN?

On to tłumaczył na swojej stronie. Posiada stopień instruktora kanadyjskiego. Poziomu nie pamietam, ale nie najwyższy. Dlaczego nie ma tytułu francuskiego? Bo aby go dostać trzeba 8. lat praktyki. A kanadyjski dostajesz od razu jak zdasz egzamin. BTW trochę go to ogranicza bo nie może prowadzić osobiście kursów we Francji. Tamtejsza federacja nie dopuszcza instruktorów z innych krajów. Ale prowadzi team, w którym zatrudnia instruktorów z papierami francuskimi. Np. Jeremy'ego, który jest byłym zawodnikiem i aktualnym instruktorem. Za granicą, np. w Austrii czy Hiszpani (mają tam niezłe stacje) Morgan już może sam prowadzić kursy czy staże. Prócz tego ma cały bogaty program szkolenia opisany i sfilmowany w necie. Bardzo dobre wspomaganie realnych stażowiczów, choć samo w sobie nie nauczy jeździć na nartach. 🙂

  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Marcos73 napisał:

To chyba był egzamin. Odbywał się na Grapie. Trafiłem tam przypadkowo z synem i chyba tak de facto, to byliśmy jedynymi amatorami na stoku. Ludzi było bardzo dużo, ale jak się okazało, jeździło się super bezpiecznie. Równocześnie odbywały się AMP w równoległym, więc byłem największym dziadem na stoku, ale jakoś się zgubiłem w tym tłumie. Odnośnie przeciętnych i miernych - podkreślałem na tle innych, dobrze lub bardzo dobrze jeżdżących osób. Pewnie można to jakoś sprawdzić na necie, co tam się odbywało wówczas, w każdym razie wszyscy byli oceniania z ewolucji + jazda na tyczkach. Nie mówię już o zawodnikach z AMP, którzy tylko chwilkę jeździli po stoku, bo potem były zawody przy orczyku i tam większość przebywała. Na trasie było tylko z 2-3 grupy + egzaminatorzy. Krzesło praktycznie puste jeździło, tylko okresowo było pełne, jak grupa dotarła na dół. Są tu na forum szperacze, pewnie mogą to wyczaić, co to było. Jakieś 2-4 lata temu.

pozdrawiam

Czyli regionalny.  Na CKI, jazda na tyczkach NIE odbywa się tego samego dnia co egzamin z ewolucji.

Jeśli chodzi o poziom jazdy na CKI to tak z 1/3 to zawodnicy startujący w FIS-ach i/lub Azs Wintercup. Jak pisałem wcześniej, była nawet dziewczyna, która to wygrywa.

  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Spiochu napisał:

Czyli regionalny.  Na CKI, jazda na tyczkach NIE odbywa się tego samego dnia co egzamin z ewolucji.

Jeśli chodzi o poziom jazdy na CKI to tak z 1/3 to zawodnicy startujący w FIS-ach i/lub Azs Wintercup. Jak pisałem wcześniej, była nawet dziewczyna, która to wygrywa.

Cześć

Ja już wiem dlaczego się nie możemy czasami dogadać - mówimy o innych uprawnieniach i kursach.

Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Mitek napisał:

Cześć

Ja już wiem dlaczego się nie możemy czasami dogadać - mówimy o innych uprawnieniach i kursach.

Pozdro

Cze

A czym się różnią te 2 egzaminy/kursy/uprawnienia bo nie wiem, a Wy pewnie tak. Po egzaminie regionalnym nie zostaje się instruktorem? Trzeba jeszcze zrobić CKI?

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, SzymQ napisał:

Marku, ale jakie to ma znaczenie, jaką kto ma listę tytułów? Jest wolny rynek i każdy wybiera sobie instruktora jakiego chce. Ja tam w papiery żadnego ze swoich instruktorów nie patrzyłem, bo interesowała mnie wartość, którą realnie dostaję. Jeżeli Morgan uczy skutecznie i jest na niego popyt, to nie są mu potrzebne te papiery. A jeśli jest wizjonerem, który łamie schematy to pewnie nawet by ich nie dostał... 

Tytuły/certyfikaty itp. są tylko dowodem i potwierdzeniem zdobycia pewnych umiejętności/wiedzy. Twoje poglądy są mi znane, Twoja małpa, Twój cyrk. Swego czasu był niejaki Kaszpirowski, lekarz wszechczasów. Polski zbawca. Szedł pod prąd, medialny bóg. Ale czy kogoś uleczył? No nie wiem. Być może powierzyłbyś mu jedną ze swoich córek, ja tam wolałbym standardowy papier świadczący o ukończeniu studiów na akademii medycznej.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, a_senior napisał:

On to tłumaczył na swojej stronie. Posiada stopień instruktora kanadyjskiego. Poziomu nie pamietam, ale nie najwyższy. Dlaczego nie ma tytułu francuskiego? Bo aby go dostać trzeba 8. lat praktyki. A kanadyjski dostajesz od razu jak zdasz egzamin. BTW trochę go to ogranicza bo nie może prowadzić osobiście kursów we Francji. Tamtejsza federacja nie dopuszcza instruktorów z innych krajów. Ale prowadzi team, w którym zatrudnia instruktorów z papierami francuskimi. Np. Jeremy'ego, który jest byłym zawodnikiem i aktualnym instruktorem. Za granicą, np. w Austrii czy Hiszpani (mają tam niezłe stacje) Morgan już może sam prowadzić kursy czy staże. Prócz tego ma cały bogaty program szkolenia opisany i sfilmowany w necie. Bardzo dobre wspomaganie realnych stażowiczów, choć samo w sobie nie nauczy jeździć na nartach. 🙂

Cze

Ja nieopatrznie zrozumiałem, że jest Kanadyjczykiem mieszkającym we Francji (czytając kiedyś gdzieś o nim). Co było dla mnie logiczne (znajomość języka oraz uprawnienia).

Obostrzenia francuskie rozumiem, a nawet popieram. Będąc potęgą narciarską, mając w bród rodzimych dobrych/bardzo dobrych narciarzy, nie ma potrzeby dopuszczania do kadry instruktorskiej barachła (nic personalnego do p. Morgana nie mam na myśli). Dodatkowy staż jest barierą dla bylejactwa i znacząco podnosi poziom. Ale to moja opinia. Pewnie certyfikaty/wysokie uprawnienia z innych krajów-potęg otwarłyby wiele zamkniętych drzwi, to się praktykuje na całym świecie dając dużo większe możliwości osobom o udokumentowanej przeszłości, wybitnym specjalistom etc. Niestety p. Morgan nie jest w tej grupie. Ale pracuje nad tym i musi na tą możliwość poczekać, a raczej zasłużyć.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Marcos73 said:

Tytuły/certyfikaty itp. są tylko dowodem i potwierdzeniem zdobycia pewnych umiejętności/wiedzy. Twoje poglądy są mi znane, Twoja małpa, Twój cyrk. Swego czasu był niejaki Kaszpirowski, lekarz wszechczasów. Polski zbawca. Szedł pod prąd, medialny bóg. Ale czy kogoś uleczył? No nie wiem. Być może powierzyłbyś mu jedną ze swoich córek, ja tam wolałbym standardowy papier świadczący o ukończeniu studiów na akademii medycznej.

pozdrawiam

Moje córki prowadzam czasem do lekarza 🙂 Nigdy nie pytałem o tytuł naukowy, ani nie prosiłem o wgląd do indeksu. Może zaraz wyjdzie, że leczą się u jakiegoś trójkowicza zamiast u prymusa...

Papier akademii medycznej pewnie też był do zdobycia na naszych targowiskach w latach 90. Myślę, że znaczył dokładnie tyle ile znaczy wiele dzisiejszych komercyjnych certyfikatów... Nic!

Kiedyś mnie mój pracodawca wysłał mnie (jako bonus chyba) na szkolenie z dwoma certyfikacjami. Na jednej obwieszony certyfikatami trener z doświadczeniem dostał trochę wiedzy, a na drugiej ja dowiedziałem się tyle, że mam się poszukać aktualnego zestawu pytań w necie. Moja wiedza się nie zmieniła nic a nic. Zarobił trener jako podwykonawca, firma organizująca szkolenie i wydawca certyfikatu. Mój pracodawca też nie był głupi, wysłał mnie za środki unijne. Co byś nie mówił, Morgan dostarcza większą wartość. 

Edytowane przez SzymQ
  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Marcos73 napisał:

Cze

A czym się różnią te 2 egzaminy/kursy/uprawnienia bo nie wiem, a Wy pewnie tak. Po egzaminie regionalnym nie zostaje się instruktorem? Trzeba jeszcze zrobić CKI?

pozdrawiam

Cześć

Egzamin regionalny to egzamin dla osób, które ukończyły i zdały wewnętrzny egzamin na kursie PI czyli Pomocnika Instruktora. Aby uzyskać uprawnienia trzeba zdać egzamin regionalny z jazdy technicznej i sportowej. Egzamin na CKI - czyli Centralnym Kursie Instruktorskim to jest w ogóle inny poziom. Pomocnik Instruktora to właściwie taki stopień, który stwierdza, że gość mniej więcej umie jeździć. Natomiast pełny Instruktor to jest inna bajka. Myślę, że obecnie - i trochę o to chodziło w mojej wypowiedzi - jest znacznie trudniej zostać Instruktorem Sitn niż kiedyś, głównie ze względu na znaczny wzrost znaczenia jazdy sportowej - i bardzo dobrze.

Natomiast tak naprawdę solidny papier to jest Instruktor Zawodowy ISIA lub/i certyfikat wyższej klasy, którejś ze szkół narodowych alpejskich lub amerykańskich - USA, KANADA.

Gdyby certyfikaty i dyplomy nie były ważne to cały system edukacji można by zlikwidować. Po cholerę posyłać dzieci do szkoły, męczyć się, studiować jak i tak część ludzi ma to z dupie. Jasne, że są różne poziomy uprawnień czy wiedzy ale jeżeli ktoś naprawdę wiedzę posiada to - nawet będąc tak uwielbianym przez niektórych wizjonerem łamiącym schematy - certyfikat czy dyplom albo tytuł w końcu dostanie. Wystarczy poczytać biografie wybitnych ludzi nauki. Jeżeli ktoś jest leszczem robiącym standard pod przykrywką cudów pokrytych marketingiem to nie wiem jak pomóc tym, którzy się na taką gadkę i socjotechnikę nabierają. A takich teraz tysiące - sieć pozwala.

Pozdro

 

Edytowane przez Mitek
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Marcos73 napisał:

Cze

Ja nieopatrznie zrozumiałem, że jest Kanadyjczykiem mieszkającym we Francji (czytając kiedyś gdzieś o nim). Co było dla mnie logiczne (znajomość języka oraz uprawnienia).

Obostrzenia francuskie rozumiem, a nawet popieram. Będąc potęgą narciarską, mając w bród rodzimych dobrych/bardzo dobrych narciarzy, nie ma potrzeby dopuszczania do kadry instruktorskiej barachła (nic personalnego do p. Morgana nie mam na myśli). Dodatkowy staż jest barierą dla bylejactwa i znacząco podnosi poziom. Ale to moja opinia. Pewnie certyfikaty/wysokie uprawnienia z innych krajów-potęg otwarłyby wiele zamkniętych drzwi, to się praktykuje na całym świecie dając dużo większe możliwości osobom o udokumentowanej przeszłości, wybitnym specjalistom etc. Niestety p. Morgan nie jest w tej grupie. Ale pracuje nad tym i musi na tą możliwość poczekać, a raczej zasłużyć.

pozdrawiam

Smoku tez ma kanadyjskie, francuskie chyba nie.

Słowaccy przewodnicy tez naszych nie dopuszczają.

Kasa misiu...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Mitek napisał:

Cześć

Egzamin regionalny to egzamin dla osób, które ukończyły i zdały wewnętrzny egzamin na kursie PI czyli Pomocnika Instruktora. Aby uzyskać uprawnienia trzeba zdać egzamin regionalny z jazdy technicznej i sportowej. Egzamin na CKI - czyli Centralnym Kursie Instruktorskim to jest w ogóle inny poziom. Pomocnik Instruktora to właściwie taki stopień, który stwierdza, że gość mniej więcej umie jeździć. Natomiast pełny Instruktor to jest inna bajka. Myślę, że obecnie - i trochę o to chodziło w mojej wypowiedzi - jest znacznie trudniej zostać Instruktorem Sitn niż kiedyś, głównie ze względu na znaczny wzrost znaczenia jazdy sportowej - i bardzo dobrze.

Natomiast tak naprawdę solidny papier to jest Instruktor Zawodowy ISIA lub/i certyfikat wyższej klasy, którejś ze szkół narodowych alpejskich lub amerykańskich - USA, KANADA.

Gdyby certyfikaty i dyplomy nie były ważne to cały system edukacji można by zlikwidować. Po cholerę posyłać dzieci do szkoły, męczyć się, studiować jak i tak część ludzi ma to z dupie. Jasne, że są różne poziomy uprawnień czy wiedzy ale jeżeli ktoś naprawdę wiedzę posiada to - nawet będąc tak uwielbianym przez niektórych wizjonerem łamiącym schematy - certyfikat czy dyplom albo tytuł w końcu dostanie. Wystarczy poczytać biografie wybitnych ludzi nauki. Jeżeli ktoś jest leszczem robiącym standard pod przykrywką cudów pokrytych marketingiem to nie wiem jak pomóc tym, którzy się na taką gadkę i socjotechnikę nabierają. A takich teraz tysiące - sieć pozwala.

Pozdro

 

To tak nie działa. Jest polityka, frakcje, koterie, ego, pieniądze, sława, które skutecznie blokują co poniektórych, a innych windują... mimo, ze na ogół statystycznie oczywiście papier coś tam oznacza. Aby o tym się przekonać wystarczy właśnie poczytac biografie wybitnych jednostek częstokroć bynajmniej nie uslanych różami... ostatnio takowa czytam. Wystarczy silna jednostka z ego i pozycja aby gnoić innych niestety, a ze głowa już nie ta to i ego się jakoś wzmacnia z wiekiem...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, SzymQ napisał:

Moje córki prowadzam czasem do lekarza 🙂 Nigdy nie pytałem o tytuł naukowy, ani nie prosiłem o wgląd do indeksu. Może zaraz wyjdzie, że leczą się u jakiegoś trójkowicza zamiast u prymusa...

Papier akademii medycznej pewnie też był do zdobycia na naszych targowiskach w latach 90. Myślę, że znaczył dokładnie tyle ile znaczy wiele dzisiejszych komercyjnych certyfikatów... Nic!

Kiedyś mnie mój pracodawca wysłał mnie (jako bonus chyba) na szkolenie z dwoma certyfikacjami. Na jednej obwieszony certyfikatami trener z doświadczeniem dostał trochę wiedzy, a na drugiej ja dowiedziałem się tyle, że mam się poszukać aktualnego zestawu pytań w necie. Moja wiedza się nie zmieniła nic a nic. Zarobił trener jako podwykonawca, firma organizują a szkolenie i wydawca certyfikatu. Mój pracodawca też nie był głupi, wysłał mnie za środki unijne. Co byś nie mówił, Morgan dostarcza większą wartość. 

ąCze

Czy trójkowy, czy piątkowy - nie ma znaczenia - jest lekarzem. Piątkowy to lekarz ambitny, światły i pewnie na dzień dzisiejszy musiałbyś swoje odstać w kolejce aby się do niego dostać, albo słono zapłacić na prywatnej wizycie. Pytać o dyplom nie musisz, w PL tylko lekarz ma prawo wykonywania tego zawodu. Pewnie się zdarzają hochsztaplerzy, ale to odosobnione wyjątki, z reguły to lekarze pozbawieni tych praw z jakichś przyczyn, ale jednak lekarze.

Z takim podejściem, to wszystko można zakwestionować, nawet to że Twoja Mama nie jest Twoją Mamą, bo jesteś z bidula, a świadectwo urodzenia kupiła na targu.

Masz rację pisząc, że niektóre papiery są dorabiane do aktualnej potrzeby, nic nie dają i są nikomu niepotrzebne. Nakręcają tylko biznes. Wyciąganie kasy.

Ale są aspekty życia, gdzie to świadectwo jest wymagane, stwierdza pewien fakt i potwierdza wysokie kwalifikacje i wiedzę. Podam Ci przykład z naszej drukarni. Kupiliśmy nową (oczywiście używaną) maszynę do druku. Z 2009 roku, natomiast technologicznie bardzo zaawansowana maszyna. Produkowana do dnia dzisiejszego w praktycznie niezmienionej formie. Demontaż oraz montaż pomijam, bo jest to tak skomplikowana i precyzyjna robota, że nikt tego nie wykona, kto nie był pracownikiem firmy produkującej te maszyny i nie ma odpowiedniej wiedzy, doświadczenia oraz certyfikacji producenta nie jest w stanie to zrobić poprawnie. Generalnie trwało to miesiąc, chociaż to modułowa maszyna składającą się z paru modułów, miliona kabli, 2 milionów węży i 10 tys śrubek. Na miejscu mamy firmę odpowiadającą za utrzymanie ruchu (zewnętrzną - mechaników), jednakże nie podjęli się relokacji, mimo iż parają się tym od lat i serwisują maszyny poligraficzne różnych producentów.

Zaczęliśmy na niej pracować. Wiele niewiadomych. Instrukcja obsługi tak obszerna jak 3 instrukcje do Dreamlinera. Wspólnik jest maszynistą offsetowym czynnym (cały czas stoi przy maszynie i drukuje, nie musi ale lubi), pracuje na "podobnej" maszynie tego samego producenta, jednak inny model - prostszy, mniej zaawansowany. Postanowił poprosić kolegę ze szkolnej ławki, który pracuje na identycznej jak nasza nowa o pomoc. Przyjechał, kosmita. Jak nam pokazał możliwości tej maszyny, co on może na niej zrobić, ile mu to czasu zajmuje i jak może zapierdalać, to jest abstrakcja. Ale tą umiejętność nabył cyklem szkoleń w Niemczech w fabryce. Stwierdził, że nie ma możliwości nabycia takiej wiedzy i umiejętności we własnym zakresie niezależnie od poświęconego czasu. Certyfikat wystawiany przez Heidelberga jest bardzo ważnym i wartościowym dokumentem, potwierdzającym kompetencje i wiedzę.

Więc wszelkie dokumenty i stopnie wystawiane przez federacje narciarskie potwierdzają wysokie umiejętności i wiedzę posiadacza, jednak do nauki skrętu z pługu nie są wymagane.

pozdrawiam i do zobaczyska

ps. pogadamy na kanapie, czy też na stoku, tak czy siak, zawsze będziemy mieli kontakt wzrokowy, ja jeżdżąc przodem, Ty tyłem.

 

  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ty masz zawsze jakiś problem.

Życie polega na pokonywaniu problemów, ale również na przystosowaniu się i akceptacji. Przystosowanie się - to jedno z naczelnych zadań ewolucji. Kto tego nie dostrzega i chce być za wszelką cenę wizjonerem, iść pod prąd. bo.... zazwyczaj: BO TAK - to nie wiem jak mu pomóc. Pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Mitek napisał:

Cześć

Egzamin regionalny to egzamin dla osób, które ukończyły i zdały wewnętrzny egzamin na kursie PI czyli Pomocnika Instruktora. Aby uzyskać uprawnienia trzeba zdać egzamin regionalny z jazdy technicznej i sportowej. Egzamin na CKI - czyli Centralnym Kursie Instruktorskim to jest w ogóle inny poziom. Pomocnik Instruktora to właściwie taki stopień, który stwierdza, że gość mniej więcej umie jeździć. Natomiast pełny Instruktor to jest inna bajka. Myślę, że obecnie - i trochę o to chodziło w mojej wypowiedzi - jest znacznie trudniej zostać Instruktorem Sitn niż kiedyś, głównie ze względu na znaczny wzrost znaczenia jazdy sportowej - i bardzo dobrze.

Natomiast tak naprawdę solidny papier to jest Instruktor Zawodowy ISIA lub/i certyfikat wyższej klasy, którejś ze szkół narodowych alpejskich lub amerykańskich - USA, KANADA.

Gdyby certyfikaty i dyplomy nie były ważne to cały system edukacji można by zlikwidować. Po cholerę posyłać dzieci do szkoły, męczyć się, studiować jak i tak część ludzi ma to z dupie. Jasne, że są różne poziomy uprawnień czy wiedzy ale jeżeli ktoś naprawdę wiedzę posiada to - nawet będąc tak uwielbianym przez niektórych wizjonerem łamiącym schematy - certyfikat czy dyplom albo tytuł w końcu dostanie. Wystarczy poczytać biografie wybitnych ludzi nauki. Jeżeli ktoś jest leszczem robiącym standard pod przykrywką cudów pokrytych marketingiem to nie wiem jak pomóc tym, którzy się na taką gadkę i socjotechnikę nabierają. A takich teraz tysiące - sieć pozwala.

Pozdro

 

Czyli jak rozumiem, egzaminy regionalne dotyczy tylko stopnia Pomocnika, natomiast po CKI zostaje się instruktorem, tak?

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Marcos73 napisał:

ąCze

Czy trójkowy, czy piątkowy - nie ma znaczenia - jest lekarzem. Piątkowy to lekarz ambitny, światły i pewnie na dzień dzisiejszy musiałbyś swoje odstać w kolejce aby się do niego dostać, albo słono zapłacić na prywatnej wizycie. Pytać o dyplom nie musisz, w PL tylko lekarz ma prawo wykonywania tego zawodu. Pewnie się zdarzają hochsztaplerzy, ale to odosobnione wyjątki, z reguły to lekarze pozbawieni tych praw z jakichś przyczyn, ale jednak lekarze.

Z takim podejściem, to wszystko można zakwestionować, nawet to że Twoja Mama nie jest Twoją Mamą, bo jesteś z bidula, a świadectwo urodzenia kupiła na targu.

Masz rację pisząc, że niektóre papiery są dorabiane do aktualnej potrzeby, nic nie dają i są nikomu niepotrzebne. Nakręcają tylko biznes. Wyciąganie kasy.

Ale są aspekty życia, gdzie to świadectwo jest wymagane, stwierdza pewien fakt i potwierdza wysokie kwalifikacje i wiedzę. Podam Ci przykład z naszej drukarni. Kupiliśmy nową (oczywiście używaną) maszynę do druku. Z 2009 roku, natomiast technologicznie bardzo zaawansowana maszyna. Produkowana do dnia dzisiejszego w praktycznie niezmienionej formie. Demontaż oraz montaż pomijam, bo jest to tak skomplikowana i precyzyjna robota, że nikt tego nie wykona, kto nie był pracownikiem firmy produkującej te maszyny i nie ma odpowiedniej wiedzy, doświadczenia oraz certyfikacji producenta nie jest w stanie to zrobić poprawnie. Generalnie trwało to miesiąc, chociaż to modułowa maszyna składającą się z paru modułów, miliona kabli, 2 milionów węży i 10 tys śrubek. Na miejscu mamy firmę odpowiadającą za utrzymanie ruchu (zewnętrzną - mechaników), jednakże nie podjęli się relokacji, mimo iż parają się tym od lat i serwisują maszyny poligraficzne różnych producentów.

Zaczęliśmy na niej pracować. Wiele niewiadomych. Instrukcja obsługi tak obszerna jak 3 instrukcje do Dreamlinera. Wspólnik jest maszynistą offsetowym czynnym (cały czas stoi przy maszynie i drukuje, nie musi ale lubi), pracuje na "podobnej" maszynie tego samego producenta, jednak inny model - prostszy, mniej zaawansowany. Postanowił poprosić kolegę ze szkolnej ławki, który pracuje na identycznej jak nasza nowa o pomoc. Przyjechał, kosmita. Jak nam pokazał możliwości tej maszyny, co on może na niej zrobić, ile mu to czasu zajmuje i jak może zapierdalać, to jest abstrakcja. Ale tą umiejętność nabył cyklem szkoleń w Niemczech w fabryce. Stwierdził, że nie ma możliwości nabycia takiej wiedzy i umiejętności we własnym zakresie niezależnie od poświęconego czasu. Certyfikat wystawiany przez Heidelberga jest bardzo ważnym i wartościowym dokumentem, potwierdzającym kompetencje i wiedzę.

Więc wszelkie dokumenty i stopnie wystawiane przez federacje narciarskie potwierdzają wysokie umiejętności i wiedzę posiadacza, jednak do nauki skrętu z pługu nie są wymagane.

pozdrawiam i do zobaczyska

ps. pogadamy na kanapie, czy też na stoku, tak czy siak, zawsze będziemy mieli kontakt wzrokowy, ja jeżdżąc przodem, Ty tyłem.

 

Cześć

Marek ja takich ludzi, czy też właścicieli firm szczerze podziwiam za pomysł za realizację za wyczucie chwili i znajomość ludzi. Niemalże uwielbiam ludzi, którzy robią pieniądze na fikcji i kroją bo to trzeba naprawdę umieć. Mamy wolny rynek i jeżeli coś nie jest niezgodnym z prawem oszustwem to jest dopuszczalne. Wkurza mnie oczywiście bezczelność zachowań np. poradników sieciowych ale - jak to napisał celnie Krzysiek: nie podoba Ci się - zrób sam.

Ostatnio oglądałem np sporo filmów kajakowych. Człowieku jakbyś Ty słyszał te bzdury np. co trzeba zabrać albo jak się spakować... A gość nie umie poprawnie trzymać wiosła nie mówiąc o wiosłowaniu a inni to kupują, lajkują, chwalą. Kurwa mistrzostwo świata. To samo z rowerem, to samo z nartami...itd.

Pozdro

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Mitek napisał:

Cześć

Marek ja takich ludzi, czy też właścicieli firm szczerze podziwiam za pomysł za realizację za wyczucie chwili i znajomość ludzi. Niemalże uwielbiam ludzi, którzy robią pieniądze na fikcji i kroją bo to trzeba naprawdę umieć. Mamy wolny rynek i jeżeli coś nie jest niezgodnym z prawem oszustwem to jest dopuszczalne. Wkurza mnie oczywiście bezczelność zachowań np. poradników sieciowych ale - jak to napisał celnie Krzysiek: nie podoba Ci się - zrób sam.

Ostatnio oglądałem np sporo filmów kajakowych. Człowieku jakbyś Ty słyszał te bzdury np. co trzeba zabrać albo jak się spakować... A gość nie umie poprawnie trzymać wiosła nie mówiąc o wiosłowaniu a inni to kupują, lajkują, chwalą. Kurwa mistrzostwo świata. To samo z rowerem, to samo z nartami...itd.

Pozdro

Dlatego trudno jest oddzielić ziarna od plew. W necie jest sporo wartościowych informacji, natomiast wyselekcjonowanie ich spośród masy gówna - jest sztuką.

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Marcos73 napisał:

Cze

Ale co się nie zgadza? Równocześnie sie to odbywało, ale nie kolidowało ze sobą. Zawody były w równoległym (solo czy drużynowe - nie wiem), AMP, AZS wintercup, też nie wiem, CKI czy też Regionalny, też nie mam pojęcia, wiem tylko, że parę osób postronnych ze względu na tłok, a wokół sporo stoków „pustych”. Nikt tam się nie pchał. My też początkowo chcieliśmy zmienić, ale finalnie okazało się, że to tylko pozorny tłok, pogoda i warunki świetne.

pozdrawiam

Włącz wiadomości na prv

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Marcos73 napisał:

Obostrzenia francuskie rozumiem, a nawet popieram. Będąc potęgą narciarską, mając w bród rodzimych dobrych/bardzo dobrych narciarzy, nie ma potrzeby dopuszczania do kadry instruktorskiej barachła (nic personalnego do p. Morgana nie mam na myśli).

Brzmi pieknie, ale naprawdę liczy się kasa. Ochrona swoich przed innymi by nie musieć się dzielić kasą. Francja i bodajże Włochy mają bardzo restrykcyjne podejście w tej materii czyli nauczania narciarstwa w ich krajach. Taki np. Paul Lorenz nie mógłby oficjalnie uczyć narciarstwa we Francji. 🙂

To zresztą szerszy problem bronienia przez grupy zawodowe swoich interesów. Farmaceuci, lekarze. Moja siostra wyemigrowała do Belgii dawno temu. Wyjechała jako lekarz z I stopniem specjalizacji z anestezjologii i II z laryngologii. Uznano jej dyplom uczelni, mogła być lekarzem ogólnym, ale nie laryngologiem. By nim zostać musiała ponownie zrobić specjalizację w Belgii. Ale zrobić się jej nie dało, nawet płacąc własne pieniądze, bo wymagano zaświadczenia o pracy w zawodzie. Czyli musiałaby np. pracować w szpitalu, w którym robi specjalizację. Błędne koło. Pomógł jej profesor laryngologii, BTW Kurd, który kiedys sam musiał walczyć o swoje w kraju do którego emigrował, czyli Belgii. A potem pomógł jej inny dobry człowiek ze szpitala w Luksemburgu. I tak już po 4 latach ponowej specjalizacji, siostra została laryngologiem. 🙂

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...