Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 011
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Zawartość dodana przez a_senior

  1. Jak wiecie kiedys bylem instruktorem, szkolilem, doroslych i dzieci. Ale to bylo dawno, bardzo dawno. Do dzisiaj zostal mi odruch obserwacji innych, wyszukiwanie bledow i niedoskonalosci, a czasem nawet, gdy juz mnie bardzo korci, ryzykujac moja nietykalnosc fizyczna , pozwalam sobie na zwrocenie uwagi obcej osobie. Tak tez bylo ostatnio, tyle ze osoby, ktorym zwracalem uwage, ze cos zle czy tez niedoskonale robia, nie byly calkiem obce, bo nalezaly do naszej autobusowej grupy. Ale do rzeczy. - jak takie zwracanie uwagi (raczej delikatne) jest postrzegane przez tych, do ktorych sie zwracam? Moga sie urazic czy tez traktuja to jako przysluge? Co myslicie? - jedna z pan, gdy dowiedziala sie ktom zacz, poprosila mnie o ocene swojej jazdy. No wiec jechala bardzo poprawnie, skrecajac bardzo porzadnie technika NW, czyli z wyraznym odciazeniem nart i ruchem tulowia dol-gora. Sylwetka, praca kijow, itd. - bez zarzutu. Powiedzialem jej, ze jezdzi dobrze, ze nie widze istotnych bledow, choc technika NW, ktora stosuje (uzylem bardziej komunikatywnych okreslen) nie jest doskonala i warto nauczyc sie innych. I tu naszly mnie watpliwosci. Wlasciwie po co dobrze jezdzaca kobieta, ktora radzi sobie w kazdych warunkach stosujac uniwersalna technike skretu, moze nie najladniejsza i w pewnych warunkach (np. gleboki snieg) niezbyt skuteczna, ma sie uczyc czegos innego? Jezdzi szybko, sprawnie, nawet ladnie, na pewno nigdy nie bedzie jezdzic sportowo... - wiekszosc osob z naszej grupy jezdzila dobrze, a w kazdym razie poprawnie, ale wielu z nich popelnia dosc typowy blad: slabo obciaza przody w skrecie. Staralem sie zwracac uwage kilku osobom i ku mojemu zdziwieniu szybko zalapaly o co chodzi i znacznie poprawily swoja jazde. To slabe naciskanie przodow jest czestym bledem u nawet dobrze jezdzacym osob, ktore stosunkowo niedawno przesiedli sie na narty mocno taliowane. Sam mialem z tym klopoty. Mozna by napisac calkiem ladny wykladzik dlaczego kiedys przodow sie nie naciskalo (tez zalezalo to od szkoly i czasow) a dzisiaj powinno sie naciskac.
  2. Wbrew pozorom, szczegolnie biorac pd uwage moje stare kosci i brak przygotowania, wyjezdzilem sie dosc. Wyjazd o 8.45, jazda ok. 45 min, ok. godz. 10 na gorze, gotowi do zjazdow. Ok. 1-szej przerwa na bombardino + frytki lub piwo + frytki (zamiast frytek bylo czasem panini ). Potem jazda do ok. 16-ej i powrot do autobusu. Wyjazd ok. 17-ej. Nie, jazdy nocnej nie bylo (ani jej mozliwosci), chyba ze zaliczymy do niej wieczorne popijanie wino de tavola.
  3. Nie, nie beda to zadne glebokie, najlepiej poparte statystyka, uwagi dotyczace przyczyn czy czestotliwosci wypadkow narciarskich. Ot kilka reflekcji zwiazanych z moim tygodniowym pobytem w Cortinie. W ciagu 6 (i kawalek 7-go) dni jezdzenia, w dobrych warunkach snieznych i pogodowych, zdarzyly sie 4-5 kontuzji na ogolna liczbe ok. 50 osob. Sadze, ze to duzo. Za duzo! Trzy kontuzje kolan, jeden bark, jedno zlamanie reki i jedna zlamana narta. Najgorsza kontuzja zdarzyla sie naszej rezydentce - mlodej, dobrze jezdzacej dziewczynie. Wjazd w mulde, niewypiete wiazanie (musialo byc zle ustawione) i ciezko rozwalone kolano. Szybka operacja, jeszcze w Cortinie. Ponoc to kolano bylo juz kiedys operowane. Obserwowalem te dziewczyne pierszego dnia (kontuzja zdarzyla sie trzeciego). Jezdzila pewnie, dobrze, ale jak na moj gust - za szybko. Szkoda tych kolan, rak, barkow. Postarajmy sie, by kontuzji bylo jak najmniej. Zaczalbym od sprawdzenia nastawow wiazan. Tez mialem jedna "delikatna" sytuacje. Wsiadlem na krzeselko, ktore zabujalo sie i spowodowalo, ze wbil mi sie przod jednej z nart. Wykrecilo mi natychmiast noge i narte i w tej samej sekundzie wypielo wiazanie. Nic nie poczulem, co dowodzi, ze ustawienie sily wypiecia bylo prawidlowe. I druga rzecz. Jezdzijmy ostrozniej i wolniej. Nie wiedzialem zbyt wielu kamikadze, ale wielu jechalo zbyt szybko.
  4. Jak widzę senior wrócił na forum i od razu pare pieknych postów napisał (temat radość.., pobyt w Cortinie).- piszesz że za gigant uważaśz nartę race o promieniu 15-16 - wątpię czy to najlepszy wybór dla ludzi o poz. 6.Formalnie biorac gigantka, to narta o promieniu skretu powyzej 21 m. Prawie nikt takiej nie uzywa do amatorskiej jazdy. W Cortinie, procz zawodnikow cwiczacych gigant, widzialem dwoch gosci z takim sprzetem. Az dwoch! Wobec braku prawdziwych gigantek w katalogach (kiedys wyjatkiem byl, a moze i wciaz jest, Atomic) wynikajacej z braku zainteresowania takimi nartami, przyjelo sie powszechnie uwazac za gigantki narty typu race carver, np. Fischer Race RC czy Rossygnol 8X o promieniu skretu ok. 16 m. Na takich nartach jezdzi sie na bojach karwingowych, ale moga byc uzywane jako narty uniwersalne. Sadze, ze takie wlasnie miales na mysli piszac o gigantkach.Nie, ten typ narty nie jest dobry dla osobnikow z poziomu 6. Beda za sztywne, zbyt wymagajace. Dla nich dobre beda narty o srednim taliowaniu i srednim promieniu skretu, wlasnie ok. 16 m, a wiec o charakterystyce gigantki, ale duzo lagodniejsze. W tym sensie uzylem slowa gigantka w cudzyslowiu.- sam jeżdżę na Volklu p 30 o długości 188 cm i jakos nie jestem postrzegany przez kolegów jako ewenement Sam mam takie w piwnicy, tyle ze 2 m. Super slalomka... klasyczna. Ale ona sie ma nijak do wspolczesnych nart.Zeslizg zdecydowanie lepszy na gigantce - każdej.Popolemizowalbym. Oczywiscie zalezy jak rozumiemy zeslizg. W przypadku nart mocno taliowanych trudno o czysty zeslizg, bo zawsze, zwlaszcza w momencie inicjacji skretu, wlacza sie element skretu cietego. Po przesiadce na karwingi jezdzilem przez sezon na Elan Integra 10, formalnie allroundzie, naprawde twardej gigantce o promieniu 21 m. Teraz jezdze na Race SC o promieniu 12 m. Subiektywnie wydaje mi sie, ze latwiej mi sie wykonuje zeslizg na tej ostatniej.Właśnie u nas śmig jest uznawny za ewolucję archaiczną. We włoszech smig i NWN to bardzo czesto spotykane i uczone!! techniki.NWN nazywa sie teraz NW o ile sie orientuje. Mimo wszystko traktuje te technike jako przejsciowa do avalemant czy kompensacji cokolwiek to oznacza, czyli do technik, w ktorej nie ma ruchu tulowia gora-dol. Oczywiscie ewolucja wciaz przydaje sie w niektorych okolicznosciach, np. na bardzo stromych scianach. Obserwowalem w Cortinie wielu dobrze jezdzacych Wlochow, w tym niemalo zawodnikow i zawodniczek. Faktycznie wielu z nich jechalo smigiem, niekoniecznie czysto karwingowym. I rzecz charakterystyczna, zauwazylem u nich raczej waskie prowadzenie nart, choc oczywiscie nie kolanko w kolanko. Widzialem tylko jeden, ale za to piekny smig karwingowy w wykonaniu mlodej juniorki. Nie widzialem zadnego fun-owca. Bardzo mnie dziwi, że ty jako doświadczony narciarz preferujesz slalomkę która z założenia jest nartą wyspecjalizowaną totalnie.Lata doswiadczen. Naprawde sie sporo natestowalem roznych nart zanim podjalem decyzje. Na pewno wiele zalezy od preferowanego sposobu jazdy. Moim sa dwa: smig, gdzie czesto stosuje technike mieszana i sredni, prawie czysty, skret karwingowy. Nie lubie szybkiej jazdy.Zbaczając troche z tematu uważam, że najbardziej uniwersalna narta, która może ybc polecan ajako tzw. jedyna to offroad 50/50 ewentualnine narta z modnej ostatnio grupy allmountain ale slalomka??Nie mam doswiadczen z tego typu nartami, wiec sie nie wypowiadam. Byc moze tak. Mam wielu znajomych w roznym wieku, czesto zapalonych narciarzy, ale jezdzacych, hmm..., tak sobie. Nie ma tu mowy o zadnych smigach czy czystych ewolucjach karwingowych. Ot po prostu takie sobie, czesto zreszta sprawne i szybkie, zwozenie sie po stoku. Czesto pytaja mnie o zdanie jakie narty powinni kupic. Proponuje im cos w rodzaju allroundow lub crossow, o srednim taliowaniu i odpowiedniej, powiedzmy w okolicach nosa, dlugosci. Byc moze warto dorzucic jakies narty z kolekcji allmountain. Na pewno nie slalomke.Ale jest jeszcze kategoria ludzi, ktorzy robia szybkie postepy i chca jezdzic coraz lepiej technicznie. Jezdza w Alpach, ale i w Polsce i na Slowacji. Dla tych ludzi, podtrzymuje to co wczesniej napisalem, propozycja narty o charakterystyce slalomki wydaje mi sie bardzo odpowiednia.
  5. To gorna czerwona na Cristallo. Super. To co widac poczawszy od niebieskiej stacji przesiadkowej jest czarnym poczatkiem owej traski. W gorze widac jeszcze fragmenty zamknietej czarnej trasy. Zdjecia sa malo zimowe, bo i zima w Dolomitach jest malo zimowa. Sniegu na trasach dosc, ale nie ma go w nadmiarze, a w samej Cortinie nie ma go wcale.
  6. I ja cos dorzuce od siebie, choc troche juz "po ptokach". Kilka zalozen: - piszac "giagntki", mamy na mysli typowe "race carvery" o promieniu 15-16 m (pisal o tym Mirek). Trzeba jednak pamietac, ze prawdziwe gigantki o promieniu > 21 m istnieja i sa niekiedy uzywane przez amatorow, co ze zdziwieniem zauwazylem w Cortinie, - o ewentalnej przewadze slalomki nad gigantka w typowej jezdzie amatorskiej powinny wypowiadac sie wylacznie osoby, ktore oba typy nart sprawdzily wlasnonoznie, najlepiej w tych samych warunkach sniezo-pogodowych. W przeciwnym wypadku jest to dyskusja ze slepym o kolorach. Osobiscie, decydujac sie na okreslony typ narty dla siebie wytestowalem spora liczbe roznych typow nart, w tym gigantki, crossy i slalomki. Roznych dlugosci i twardosci. Po kilku latach jezdzenia tu i tam nasuwaja mi sie nastepujace wnioski. Mam na mysli jazde czysto trasowa. 1. W warunkach polskich, przy czesto zmuldzonych, waskich trasach, bardziej uniwersalna narta jest slalomka, najlepiej ta "druga", nieco mniej sztywna. Jak dla mnie umozliwia plynna jazde na krawedzi, klasyczny zeslizg, a nawet krotki muldowy skret w naprawde trudnych warunkach. 2. W jezdzie alpejskiej, po gladkich stokach, lepszym wyborem jest gigantka. W Cortinie zauwazylem duza liczbe nart typu RC, w szczegolnosci Rossy 9X. Nie nadaja sie do bardzo krotkiego skretu, ale kto tam jezdzi naprawde krotkim skretem, natomiast swietnie spisuja sie przy srednich czy dlugich. Sporo jezdzacych lubi dosc szybka jazde. Mnie ona zupelnie nie odpowiada, ale o gustach sie nie dyskutuje. Do szybszej jazdy lepsze sa gigantki. 3. Pozostaje problem wyboru jednej, kompromisowej narty dla osobnikow, ktorzy jezdza w Alpach i w Polsce/Slowacji, powiedzmy w zblizonych proporcjach. Mozna rozwazyc kupno dwoch lub wiecej par nart, ale z rozych powodow nie jest to rozwiazanie optymalne (moje "gigantki" leza od kilu lat nieuzywane w kacie). Jak dla mnie, osobnika dobrze jezdzacego roznymi stylami, optymalnym wyborem jest slalomka. Swietnie skreca krotkim skretem, karwingowym lub zeslizgowym, pojedzie srednim a nawet dlugim skretem (promien regulujemy m.in. naciskiem na przody), dzieki swojej krotkosci i zwrotnosci pojedzie na muldach nie tyle je rozcinajac - w tym jest taka sobie - ale krecac sie miedzy nimi. Wbrew pozorom pojedzie tez szybciej. Dla proby pojechalem kilka razy w Cortinie za szybko zjezdzajacym facetem na Suprsportach Volkla. Nie mialem zadnych klopotow by sie za nim utrzymac, a nawet go wyprzedzic (jezdze na Fischer Race SC 165 cm). Oczywiscie, ten typ narty nie jest stworzony do szybkiej jazdy, ale sie do niej takze nadaje. Zatem dla osob dobrze jezdzacych tu i tam, jaka te jedna uniwersalna, zdecydowanie proponuje narte typu slalomowego, stosunkowo krotka i mocno taliowana. Co dla slabiej jezdzacych, powiedzmy ponizej 6? Dla osob nie zamierzajacyh opanowac smigu, w jakiejkolwiek postaci (klasycznego, karwigowego czy mieszanego) proponuje "gigantke", w zaleznosci od wagi, upodoban i umiejetnosci, bardziej lub mniej twarda. Tyle mojego subiektywnego.
  7. Wlasnie stamtad wrocilem. 6 dni full jezdzenia i jeszcze troche 7-go dnia. I po raz pierwszy z biurem podrozy (Olimp z Krakowa), w bardzo zorganizowany i rozleniwiajacy sposob, bo procz przelania pieniedzy na odpowiednie konto niewiele sie musialem, przed jak i w trakcie wyjazdu, nastarac. Homo Sovieticus. Mieszkalismy w milym hotelu w miejscowosci Calalzo, ok. 30 km od Cortiny. Hotel prowadzony przez rodzine 3-pokoleniowa, pelen cieplej familijnej atmosfery, w ktorej tylko w niewielkim stopniu mozna poczuc zapaszek pieniadza. Pyszne wloskie, wielodaniowe obiado-kolacje i przyzwoite sniadania. Niezle wino domowe, niestety platne. Troche obawialismy sie codziennych dojazdow, Calalzo oddalone jest sporo od Cortiny, ale okazaly sie calkiem znosne, a nawet przyjemne ze wzgledu na niezwykle widoki. A to kosciolek zawieszony nad skarpa zbudowany Bog wie kiedy, a to bogate, ale i biedne, domy porozrzucane w bardzo dziwnych miejscach. A wszystko to okraszone pieknem poteznych gor, ktorych podnozem wije sie nasza szosa. Wbrew moim obawom warunki sniezne okazaly sie bardzo dobre. Sniegu nie brakowalo, byl dobrej konsystencji, moze miejscami, zwlaszcza rano, ciut za bardzo zmrozony. Pogode mozna podsumowac jednym: "solo, solo, solo", czyli z wyjatkiem ostatniego dnia, wszedzie pelno slonca. Cieplo, ale nie za bardzo. Temperatura w dzien zalezala wysokosci, na ktorej jezdzilismy, ale bylo w sam raz: kilka stopni powyzej zera. W cieniu, bo w sloncu rzecz jasna cieplej. Cortina sklada sie z kilku, w zasadzie niezaleznych od siebie kompleksow, z ktorych najwazniejsze to Tofane i Faloria z wariantem Cristallo. Odwiedzilismy tez (tak przewidywal karnet) mniejsze stacje w obrebie Cortiny: Auronzo, Misurine i na koniec San Vito. Wszystkie swietne, anwet Misurine z jednym wyciagiem krzeselkowym. Przewaga tras czerwonych. Najbardziej przypadla nam do gustu czerwona, ta najwyzej polozona, na Cristallo. Poczatek czarny, troche zbyt zmrozony dla niektorych, ale potem juz bajkowo. Swietnie przygotowane trasy, na ogol nowoczesny sprzet, choc tu i owdzie trafialy sie nieco wysluzone krzeselka. Wyjezdzilismy sie do upojenia. Nawet ostatni, 7-y dzien w malej San Vito okazal sie swietny. Dwie czerwone trasy na gorze wrecz zachecaly do carvingu. Mam bardzo mieszane odczucia dotyczace przydatnosci tej techniki w czystej postaci, ale w tych warunkach, przy gladkich, dosc stromych, szerokich zboczach, niezmrozonym, ale i nie bardzo miekkim sniegu, oddalem sie rozkoszom karwingowania. Jeszcze troche i zaczalbym uprawiac fun. Nawiasem mowiac, podczas calego pobytu nie widzailem zadnego fun-owca! Zauroczony jestem Wlochami, ich mieszkancami, ich kuchnia, niezwykla przyroda. I wrew pozorom takze niezla organizacja, z ktorej niezbyt slusznie drwia Niemcy. I oczywiscie sloncem, ktorego tam jest wszedzie pelno, takze w duszach mieszkancow, tych stalych i tych przyjezdnych. Troche zdjec wrzucilem tu. Niedlugo je podpisze i uporzadkuje: http://zeus27.cyfron...bl/cortina_2008 Uwielbiam wloskie rifugio z nieodlacznym bombardino, frytkami i piwkiem!
  8. a_senior

    Mosorny Groń

    Przypominam tez, ze mniej wiecej co 1 h kursuja z Krakowa regularne busy. Pod sam stok. Dwa lata temu przejazd kosztwal 8 zl. Narciarzy zabieraja.
  9. I mnie kusilo, choc zadecydowal rozsadek. W sobote jest tyle rzeczy do zrobienia. Zona ma gotowa liste obowiazkow, dla siebie i dla mnie. Ale w piatek wieczorem byl moj syn i bardzo sobie chwalil, jeszcze byl mrozik.
  10. Nie, nie czuje i o to chodzi pewnie. Chyba juz to kiedys tlumaczyles i chyba ja to przeczytalem, ale moja starcza pamiec jest krotka. Ciekawa jest historia niektorych nazw. BTW producenci musza sie sporo napracowac, by ja dobrze wymyslic i wpasowac omijajac np. prawa patentowe. Komputery az sie grzeja. I dobra nazwa kosztuje. Takie "Clio" (od Renault) to sa miliony euro. Niby pochodzi od Klio - bogini greckiej, ale jest nazwa wlasna. A "Laguna", tez Renault, by pozostac przy samochodach, po wlosku i polsku oznacza "laguna", ale nie po francusku, bo tam sie pisze "lagune". Tez miliony euro. Czytalem w swoim czasie artykul na ten temat.
  11. Zgadza sie. Producenci mącą ile moga. I wlasnie. Przyszlo mi do glowy, ze dobrze by bylo o tym napisac. Bys dorzucil (nie wiem w ktorym miejscu?), ze podzial, ktory podales, niezupelnie jest zgodny z katalogiem producenckim, a czasami w ogole nie mozna sie polapac. Nawet mozna rzucic przykladem Atomica, gdzie pojawiaja sie nazwy typu Metron (kojarzy mi sie z metronem), Balanze (Balance pisana z bledem) i Izor (oczywiscie Izydor). W tym przypadku tylko jedna nazwa pokrywa sie z Twoja: "junior". Anyway warto wrzucic takie zdanie wyjasniajace, by szukajacy/poczatkujacy lepiej zaczaili.
  12. Dzieki. Tak nawet jest lepiej, bo tematycznie sensowniej. Przeczytalem uwaznie caly podzial jeszcze raz i wydaje sie OK. Oczywiscie mozna sie zastanowic nad tym czy tamtym, kazdy ma w glowie troche inny podzial, ale to troche takie never ending story.
  13. To prawda, one sa niejednolite, w zasadzie zawieraja wszystko to co umiesciles w tabeli. Ale wyobraz sobie do czego ta tabela bedzie sluzyc. Przede wszystkim do odeslania pytajacych o sprzet dla siebie, majacych niewielekie pojecie o narciarstwie, bo doswiadczeni i tak wiedza o co chodzi bez Twojej tabeli. Ktos taki bedzie probowal sie w tabeli odnalezc. I co? Zabraknie bardzo waznej grupy "women". Taka poczatkujaca narciarka w ogole nie pomysli, ze cos takiego istnieje. Nawiasem mowiac kiedys nie traktowalem grupy "women" powaznie. Ale zmienilem zdanie.
  14. Devastator - super akcja. Dorzucilbym do podzailu Women i Junior. Race mountain budzi moje opory. Co to takiego? Rozwnie dobrze moznaby umiescic Top allround lub sport allround cokolwiek to znaczy.
  15. Jakie przeskakiwanie? Na muldach jezdzi sie plynnie. Tylko kolanka chodza gora-dol. Latwo powiedziec, trudniej wykonac. Ten podzial jest bardzo umowny. Ogromna wiekszosc narciarzy nie jezdzi poza trasa, co najwyzej, tak jak ja, tuz przy trasie, a to nie ma wiele wspolnego z FR. To inny rodzaj specjalnosci. Nawet w "cytowanym" tu przeze mnie filmiku Bode Millera (na YouTube - porady na moguls), w koncu mistrza slalomu, widac jego ograniczenia w jezdzie po muldach. Z punktu widzenia podzialu Bode osiagnalby w porywach 8.5. Po prostu, dla ludzi, nawet super narciarzy, nie jezdzacych poza trasa (z roznych powodow), podzial konczy sie na 8.
  16. a_senior

    Bystre - Dzidowa

    Dzieki Nikko za relacje. Wybieram sie tam, konkretnie w drugi dzien Swiat az do po Sylwestra do pensjonatu Wisan. Trasa wydaje sie uczciwa i nawet przy mizernym orczyku da sie, jak widze, pojezdzic. Choc glowny cel naszego wyjazdu jest malo narciarski, bardziej turystyczno-sylwestrowy. Juz sie ciesze na bieszczadzkie uroki.
  17. Tzn rozne metody w sumie sprowadzaja sie do tego samego. Ta polegajaca na przylozeniu narty do powierzchni pod katem 45 stopni daje prawdopodobnie ten sam rezultat co rozne wymienione tu obliczenia geometryczne. I wsumie nazywa sie to "sidecut radius". Moj problem polega na tym czy tak wyliczony promien sidecut jest tym zapisanym przez producenta na nartach? W miedzyczasie Jan dorzucil nastepne pytanie. Jak jest liczony promien przez FIS? To co podaja na cytowanym anglosaskim forum niekoniecznie jest prawda. I czy promirn FIS = promien fabryczny?
  18. a_senior

    Dodatkowe Wkladki

    Tak, rozwiazuje. Mam podobny problem, ale wynikajacy z mojej glupoty. Kupilem 29.5 zamiast 29, wiec dlugosc dobra, ale tegosc za duza. Kupilem dwie podkladki filcowe, skleilem jej miedzy soba i podlozylem pod but wewnetrzny. Jeszcze lepszym pomyslem jest wyciecie z karimaty kawalka podkladki, gdzie wzorem jest obrys kapcia, czyli buta wewnetrznego.
  19. Czyli przyjmujemy, ze nie ma normy na fabryczny promien wygrawerowany na nartach przez producenta? Kazdy sobie rzepke skrobie? Na szczescie ten sidecut radius jest dosc bliski fabrycznemu.
  20. Piszac dlugosc mialem na mysli wlasnie "sidecut contact line". Duzo mozna wyczytac tu: http://www.math.utah...aq/physics.html Wprowadza sie pojecie sidecut radius i turn radius, ale bynajmniej nie ma tu odpowiedzi na moje pytanie.
  21. "Dobra robota" Devastatora w postaci slownika pojec przypomniala mi o nierozstrzygnietej kwestii. Co producent oznacza na narcie jako promien skretu? Czy jest to tylko "sidecut radius", ktory mozemy latwo wyliczyc z parametrow geometrycznych narty (taliowanie + dlugosc). Niekiedy podaje sie, ze ten promien rowna sie promieniowi skretu, ktory wytnie narta calkowicie przycisnieta do sniegu pod katem 45 stopni. Choc nie chce mi sie przeliczac, ale wyjdzie na to samo co pierwszym sposobem. Czy to jest ten promien podany na narcie? Wszystko byloby OK gdyby nie dziwne rozbieznosci, ktore kilkakrotnie zauwazylem. Rozne narty majace identyczne parametry (sidecut i dlugosc) mialy podane rozne promienie skretu. Czasem roznica wynosila 2-3 m.
  22. Nie na kaloryferze! Plastyki tego bardo nie lubia i sie deformuja. Ale robie podobnie, tez wyciagam, nawet codziennie. Tyle ze susze w cieplym miejscu, ale nie na kaloryferze. Ponoc nie jest to metoda bardzo zalecana przez producentow, ale co mi tam. Faktycznie trzeba opanowac sztuke szybkiego i bezdestrukcyjnego wyciagania i wciskania wkladek.
  23. Kalesony nosze zawsze gdy temperatura spada w okolice 0 (stopnia Celsiusa). I tak od dziecka. I wszystkim to radze robic. A na rower w chlodniejsze dni dodatkowe ocieplacze na kolana. Niezle im dogodzilem jezdzac w zimie bez. Z tego tez powodu zrezygnowalem z pianek na korzysc cieplutkich, nieprzewiewnych spodni narciarskich. Ale to na marginesie. Nauczylem sie dzieki Tobie, ze "kalesony" pochodza z francuskiego i co to sa tipsy. Bowiem podobnie jak Gerius nie wiedzialem. Twoja opowiesc o kasecie i muzyce w samochodzie tez mi cos przypomniala. A konkretnie moje rodzinne przejazdy do Polski z Francji, gdzie wtedy mieszkalem, na wakacje i z powrotem. By skrocic ich meki wlaczalem dzieciom kasety z... bajkami polskimi. Ich jezykiem naturalnym byl wtedy francuski, tak sie do siebie i do nas (choc to tepilismy) zwracali. Sluchaly z wielka przyjemnoscia i musze powiedziec, ze nie tylko one. Byly to bajki czesciowo czytane przez lektora, ale i odgrywane przez autorow w czyms w rodzaju sluchowiska radiowego (nawiasem mowiac w dziecinstwie uwielbialem sluchowiska). Wiele bylo slow, ale i wiele muzyki: piosenek, chorkow i muzyki czysto instrumentalnej tez. Jedna bajka trawala ok. jednej strony kasety, a wiec byl spokoj przez 30-45 min. I dzieki tym bajkom moja corka nauczyla sie wymawiac polskie "r", ktore jak wiadomo mocno rozni sie od tego polskiego. Miala z tym klopoty, juz prawie poddalismy sie, gdy wlasnie dzieki bajkom i wielokrotnie powtarzanym slowie "rrrowerrrr" wreszcie zaczela. Dzis potrafi wymawiac oba. Owe bajki polskie sluzyly nam tez na narciarskiej trasie Paryz-Alpy i innych wakacyjnych przejazdach. Przepraszam za malo narciarskie wspomnieniowe przynudzania, ale zdaje sie o to w tym watku chodzi.
  24. a_senior

    Tyrol - Sölden

    Ogolnie zgadzam sie z Twoimi wrazeniami. W Solden bylem 3 lata temu i pewnie sporo sie tam zmienilo. Na lepsze. Czarna 25-ke nie najlepiej wspominam - zupelnie rozmiekla i baaaardzo muldziasta. Z takich muld nie do przejechania. Ale byc moze trafilem na fatalne warunki. Nic nie piszesz o najlepszych wg. mnie trasach, czerwonych: 1, 4 i 5 w kompleksie Gaislachkogl. Wg. mnie lepsze niz 11 i 12-ka. Swietne tez sa czarne 3 w tymze kompleksie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...