Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 18.06.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Cześć Z tymi kobietami to rozumiem, że chodzi o trójkąty? pozdro
    3 punkty
  2. Mam podobną kondycje rowerową. Teren w bliskim sąsiedztwie też mega pagórkowaty, i jak by to Czech powiedział ... wszude do kopca 🙂 Moja rada - zostawić sobie elektryka i jeździć po tych górkach. Analog jeść nie woła, można zabrać gdzie się chce na płaskie... Pozdrawiam KK
    2 punkty
  3. Cóż to ten czas na pewne podsumowanie. @LexiDzięki za hart ducha, Ewa a bardzo pozytywne myślenie, Iwona z krótko trwałą wizytę, @migza potwierdzenie rozumienia....i podwózkę
    2 punkty
  4. To jest też taki problem że jak się stale nie trenuje enduro, to wjazd na stromsze odcinki jest w danym dniu zawsze problemem. Trzeba się trochę objeździć w nowym dniu i kolejne zjazdy wchodzą łatwiej. Przynajmniej ja u siebie takie coś zauważyłem. W tym roku to był mój dopiero drugi dzień takiego stricte enduro. Jasne, trasa jest trochę trudna, ma strome fragmenty, ale mało kamieni. Powinna być oznaczona jako czerwona na trailforks.
    1 punkt
  5. Niebywałe sam masz kłopot a innych pouczasz, skad to ci się bierze? Kłaniam się pani redaktor!” – „Witam witam wieszcza! Cóż sprowadza waćpana do naszej gazety?” „Może pani redaktor moje wiersze pozamieszcza?” „Co pan ma, jakieś fraszki?” – „Nie, Krymskie Sonety Jedna mi sztuka zwłaszcza wyszła znakomita Nazywa się Ajudah” – „No, no niech pan czyta” „Hej! Lubię się podeprzeć na skale Judahu I patrzeć jak na dole pryskają bałwany Że aż się tęcza robi, śliczna że o rany! One bęc, łubudu, bach i rachu ciachu!” „Panie, toż to słabizna, pan tego nie czuje? Niech no pan popoprawia jak ja podyktuję! Lubię spoglądać wsparty na Judahu skale Jak spienione bałwany to w czarne szeregi Ścisnąwszy się buchają, to jak srebrne śniegi W milionowych tęczach kołują wspaniale” „Wspaniale! dzięki pani!” – „No już pan nie szalej I czytaj pan te swoje wypociny dalej” „Jeden pan to dosłownie zwariował ze strachu Bo myślał że te fale to są wieloryby Ale skąd wieloryby, przecież nie wyszłyby Bo wieloryb nie umie posuwać po piachu Bardzo kiepsko?” – „Okropnie!” – „Niestety, co słyszę.” „Gorsze już poprawiałam, niech no pan tak pisze!” „Trącą się o mieliznę, rozbijają na falach Jak wojsko wielorybów zalegając brzegi Zdobędą ląd w tryumfie i na powrót zbiegi Miecą za sobą perły, muszle i korale” „I korale... Prześlicznie, ach, jakże się cieszę” „Dobra, jedź pan do końca bo bardzo się spieszę.” „Wszystko to gra tak ślicznie jak w płucach u dziadka Który był się przeziębił ubiegłego latka Bo latał z mandoliną po różnych sąsiadkach I gdy tak sobie latał...” – „Kończmy ten kryminał Bierz pan pióro i pisz pan taki oto finał: Podobnie na twe serce, o poeto młody Namiętność często groźne wzburza niepogody Lecz gdy podniesiesz bardon – ona bez twej szkody Pozwala w zapomnieniu pogrążyć się toni I nieśmiertelne pieśni za sobą uroni Z których wieki uplotą ozdobę twych skroni” „O pani! Wiersze pisząc chodziłabyś w sławie!” „Dziwna rzecz, sama nie umiem, a cudzy poprawię”[1]
    1 punkt
  6. Na szkoleniach też się jeździ, więc w niczym to nie szkodzi. Poprostu jeszcze za mało dni w górach, jak i w ogóle na rowerze. Swoją drogą Ty jeździsz na rowerze od dziecka, enduro już od iluś lat i miałeś problem na tej trasie, więc chyba taki banał to nie jest. Ostatnia ścnianka w sumie nie jest trudna technicznie bo jest równo i na wprost, tylko właśnie kwestia psychy. Wybity kciuk dalej mi dokucza, wiec w góry na razie nie mogę pojechać. Dziś przejechałem ze 30-kilka km w 2h Tylko jedna dłuższa przerwa bo komary gryzły i trzeba było cisnąć.
    1 punkt
  7. Przejechałem ten Dreamer, ściankę też. Musiałem wjechać dwa razy żeby opanować tą trasę. Ale rzeczywiście dość trudno chwilami. Przed ścianką stałem kilka minut, próbowałem dwa razy, wracałem, ale w końcu się odważyłem. Jeden kawałek tylko dla mnie jest za trudny, taki piaszczysty stromy zakręt. Moja technika tam nie sięga, to pewnie trzeba z jakimś poślizgiem zrobić, albo skrócenie skrętu przez podrzut koła w powietrzu. Moim zdaniem taką trasę powinien przejeżdżać każdy rowerzysta MTB jeżdżący po górach. Czyli powinno się mieć taki skill i taką psychę aby to przejechać. Chyba musisz więcej jeździć, jeśli po „pięciu szkoleniach” nie dajesz rady tego przejechać. Źle sobie zorganizowałeś naukę jazdy na rowerze. Za dużo tych szkoleń wziąłeś na początek, a za mało jazdy i ugruntowania techniki ze szkolenia. Lepszym rozwiązaniem jest: jedno szkolenie i dużo jazdy, później następne szkolenia i dużo jazdy, itd. Musisz ćwiczyć skill na niższym poziomie, technikę trzeba dobrze ugruntować. Jeździłeś trasę Czernica ?
    1 punkt
  8. Zmienię temat. Jabym miał jeździć jak Marcos to daleko bym nie zajechał... http://www.sstarwines.pl/images/00532349.JPG panie Staszku...a może panie Waldku...
    1 punkt
  9. Cześć Pamiętam jak jazda do pracy była wyzwaniem - teraz jest niezauważalną normą, która wydłużamy żeby było fajniej. To dość długa droga wymagająca konsekwencji a nie wożenia roweru - "żeby było łatwiej". Nikomu nic nie nakazuję czy nie chcę do czegoś zmuszać ale dla nas jest to znakomita recepta na życie i zdrowie. Ważne - nie unikać trudności. Pozdro
    1 punkt
  10. No też masz rację, ale ja ze swojej strony to miałem tak - ostatnia wycieczka - 70km w okolicach Głogowa Małopolskiego. Płasko, piaszczysto w lesie, buczyny, jak jakiś podjazd, to light. Chce się żyć, chce się jechać. U mnie Czarnorzecko-Strzyżowski Park Krajobrazowy. Górki, skałki. Wyjeżdżam z domu i już po 200m mam niechęć. Potem się rozkręcam i jakoś się jedzie, ale generalnie wole dłuższą trasę płasko, niż te góry-doliny u mnie. Dlatego tak rozumiem Adama. Czy ze mnie można jeszcze zrobić rowerzystę który te górki ogarnie lekko? Pewnie tak. Jakim kosztem, pracą? Pewnie sporą. Chce mi się? Nie wiem. Może. Zobaczymy. Ja mam jeden rower, elektryka nie kupie. Nie stać mnie. Nie chcę. Biorę na dach auta i jadę z nim gdzie chce jeździć. Adam ma rowery dwa. Niech spróbuje. PS. Do jakości tego roweru się nie odnoszę. Nie znam się kompletnie. Prędzej bym na przerzutki założył siłownik sterowany mikroprocesorowo aniżeli rozpoznam która półka osprzętu lepsza. 🙂 Pozdrawiam KK
    1 punkt
  11. Cześć Już tekstem: "moje docelowe kobiety" dałeś dowód, że przynajmniej w tym segmencie jesteś dupkiem a dalsza część wpisu to tylko pogrążanie się w żałosności. Szczerze mówiąc dość solidnie mnie zawiodłeś. I to tylko dlatego, że śmiałem skrytykować jakiś rowerek? No tak, ale to Twój rowerek więc idealny. Pozdro serdeczne
    1 punkt
  12. Moje docelowe kobiety były zawsze inteligentne, wodziły rej w swojej grupie, były zadbane, błyskotliwe i inspirujące. Może więc masz rację. Ale przechodząc na grunt praktyczny, prezentując taki rower jak zademonstrowałeś zachowujesz się (komunikacyjnie) jak ten kadet na promocji co ogolony stoi w szeregu prezentując dumnie swoją lufę i robiąc bardziej męską minę od sąsiada, usiłuje kupić łaskę swojej grupy docelowej. Im bardziej srogą minę zrobi tym jest żałośniejszy. A mając stridę budzisz zainteresowanie, co to jest?, co to za gościu co się tym nie boi jeździć? Dostajesz szansę aby pokazać, opowiedzieć jak zaoszczędzasz na miesięcznym dojeździe (czyli jednak praktyczny!), dopasujesz siodełko, pomożesz złożyć i rozłożyć. Wszystko w niezobowiązujących okolicznościach. Dostałeś szansę, możesz sprzedać siebie. Bo jak wiadomo bajera to 90% sukcesu. Ale jak nie masz bajery to faktycznie prężenie muskułów zostaje - w nadziei, że zdołasz pokazać swoją lufę. Tak to wygląda.
    1 punkt
  13. Max 16m grubości śniegu, potrafi się wytapiać aż do końca sierpnia. Na upartego można tam ponartować na tych paru metrach.
    1 punkt
  14. Czyli iść na łatwiznę. Pozdro
    1 punkt
  15. No tak, Mamoń się kłania. Strida zachwyca mnie funkcjonalnością, jej konstrukcja w 100% wynika z przyjętych założeń. To jakbyś wydziwiał nad dźwigiem jaki jest brzydki. Każdy element geometrii Stridy "wychodzi" niejako matematycznie. Po stronie mechaniki jest równie dobrze. Szczegółów nie znasz, ale obydwa przeguby to mistrzostwo świata. Szczególnie dolny, niewielka płytka którą rozpinając przesuwasz paznokciem, a zapięta konstrukcja jest równie sztywna jak rowery z zespawanym trójkątem. Jako inżynier mam szczękę na ziemi. Do tego bezobsługowość i to że nie syfi. I sensowny "koszykowy" bagażnik. Najlepsze jest to, że też kapitalnie jeździ. Parę absolutnych perełek mechaniki wsadzonych w trójkąt równoboczny. Jak schemat Leonardo da Vinci. Zamieściłem opis urządzenia bo jest to przykład jak można zaprojektować formę wychodząc od funkcji. Jak tego nie łapiesz... to poczułem się bardzo rozczarowany! 🙂 🙂 🙂 A w kwestii kobiet udowadniasz, że też nie masz o nich zielonego pojęcia. Nawet nie chce mi się tłumaczyć dlaczego.
    1 punkt
  16. Takie tam wypominki https://ct24.ceskatelevize.cz/veda/3108353-snehova-mapa-republiky-letos-stale-drzi-jde-o-svetove-vyjimecne-misto
    1 punkt
  17. 77 na podjeździe jest realne, bardziej 70. Pytałem, bo utrzymywanie >90 pod obciażeniem przez godzinę ( np Rownica z Polany) czy 1.5 h ( salmopol z N.Osady) znacznie by przerastało moje mozliwosci. Twoje są znacznie większe, więc może.... Trudności podjazdu to nie tylko nachylenie, często istotniejsze jest to co przejechane wcześniej.... np. przełęcz Targanicka (obiektywnie solidny wyciskacz potu) była łatwiejsza niż Zar jechany po Kocierzy i 60 km później......
    1 punkt
  18. Ciekawe rozwiązanie, ale brakuje jeszcze zdjęcia w bagażniku Multipli. 😉 Niestety zwykły rower nie jest praktycznym śrdokiem transportu. Poza miastem zbyt wolny i niebezpieczny. W mieście zbyt duży, a jak go gdzieś zostawisz to ukradną. Najbardziej praktyczny zesaw to auto/pociąg + mała hulajnoga elektryczna. Po co zastępować hulajnogę takim składakiem to za bardzo nie wiem. Jest droższy, brzydszy i trzeba się zmęczyć, co dla wiekszośći będzie wadą.
    1 punkt
  19. Od "zawsze" rower był moim podstawowym środkiem lokomocji miejskiej. Pamiętam, że jak jakieś jeszcze 20 lat temu używałem go w zimie (a były takowe w moim mieście) to spotykając kogoś takiego samego pozdrawialiśmy się przez szeroką ulicę. Natomiast teraz gdy wyprowadziłem się poza miasto uniwersalny rower nabrał zupełnie innego wymiaru. Otóż kupiłem takiego niezwykłego składaka: który składa się w 7 s do to z kolei w 45 s wkładam do torby od hulajnogi elektrycznej. Dzięki czemu koszt przewozu w pociągu wynosi całe 0. Mieści się to też w dowolnym punkcie auta (przednie siedzenie, tylne, pod nogami czy w zapełnionym bagażniku. Wrzucasz do auta, parking bezpłatny a reszta jak zawsze - pod drzwi. A jak nie masz zaufania to błyskawicznie pakujesz do pokrowca i do windy. Dalej jest jeszcze fajniej bo pasek klinowy z prognozowaną żywotnością 80 K km, łożyska bezobsługowe. Hamulce tarczowe na linkach. Ale żyleta jak w moim ścieżkowcu. Co jeszcze? Ano, że tym się niesamowicie jeździ bo ma takie przyspieszenie jak hulajnoga elektryczna. Na starcie jestem najszybszy. Jest też niewiarygodnie zwrotne. Dalej już tak dobrze nie jest bo pewnie 25 km/h to maks. I podjazd do 10%. Ale to dlatego, że kupiłem model najtańszy, bez przerzutki. Inne są z trzema przełożeniami... W każdym razie gęba mi się śmieje jak tym jeżdżę a najbardziej w zimie czy wczesnej wiośnie. Bo serwis nie istnieje. Spłukuję wodą i tyle. Robiłem tym rundki wokół kominowe i średnia wychodziła mi... 20km/godz! Nieźle jak na, wydawałoby się, taki wynalazek. A jeszcze interakcje społeczne - bezcenne. Jak jadę na moim różowym (bo taki mam) trójkącie to budzę żywe zainteresowanie, przy składaniu do pociągu czy rozkładaniu ludzie podchodzą, pytają i mówią o opadzie szczęki. Śmieszna jest geneza tego koloru. Otóż różowy kosztował minus 1200 zł. Wszystkie kolory (jest ich sporo) stały po 3000 zł a różowy poniżej 1800 zł. Długo się nie zastanawiałem. I nawet go polubiłem. Wpisując to w szerszy kontekst. Dużo się w rowerach dzieje, są co i rusz nowe rozwiązania. Bardzo często rzeczywiście dobre. Jak na przykład napędy 1 x 10 albo droppery, czy jakiś czas temu hamulce tarczowe. Albo współczesne oświetlenie rowerowe, sztyce węglowe, lepsze platformy, wentylowane buty. Śledzę to z wielką radochą i wcale nie tęsknię do Jubilata.
    1 punkt
  20. Warto szukać noclegu na stronach ośrodka narciarskiego, często ceny są niższe niż na booking.
    1 punkt
  21. Uściśle, że mówimy o przełożeniu samego napędu. Do rzeczywistego trzeba by jeszcze uwzględnić koło i korbę. Ja miałem początkowo 32/50 czyli 0.64 i było ok. Choć 0.6 też by się dało jechać. Potem zmieniłem na 32/42 czyli 0.76 i było za twardo. Na obecnym 28/42 jest 0.67 i dobrze się to sprawdza. Mitek ma chyba Średnia tarcza: 30/34 czyli 0.88 - nie nadaje się w poważne góry Mała tarcza: 22/34 czyli 0,65 i tu będzie w sam raz Co do jazdy gimnastycznej to się nie zgodzę. Na moich kołach: Nawet super miękka konfiguracja 28x50 czyli 0.56 daje prędkość 7km/h przy kadencji 93 Dla 28x42 będzie 8km/h przy kadencji 88. 4km/h to by była jazda bardzo siłowa. Kadnecja odpowiednio 53 i 44. https://www.bikecalc.com/cadence_at_speed
    1 punkt
  22. Moje cele rowerowe są dwa właściwie niezmienne od 20lat. Pierwszy stricto użytkowy dojazdy do pracy, drugi hmm szeroko rozumianą turystyka krajoznawcza. Natomiast rowery jak i ekwipunek przez ten okres przeszły różne ewolucję. Pierwszy rok to jazdy na trekingu, później kolejne naście na hardtailu, na dłuższe wycieczki bagażnik i zestaw sakw tylnych plus na kierownicy. W szosę wkręciłem się w sumie zupełnie przez przypadek. Serdeczny przyjaciel zaczął trenować triatlon no i zakupił szosę. Przejechałem się i zachorowałem. Nie minął rok kupiłem i ja szosę race, klasyka oponki 25mm, 8 bar, hamulce canto napęd 2x10. Jeździłem nią przez 3 lata, praca i wycieczki, natomiast żadnych wyścigów, ustawek itp to nigdy mnie nie ciągnęło. Głównym workiem transportowym była duża podsiodlowka. No i przez ten czas zauważyłem że trochę mnie ta szosa ogranicza w sensie na niej naprawdę trudno było zjechać choćby a kawałek trudniejszego terenu. Zacząłem szukać szosy na szerszą opone lub gravela i tak trafiłem na endurance. Oponka 32 ale jest miejsca na 35, ciśnienie 4-4.5 bar, śmiało latam nią po szutrach i gruntowkach. Na asfalcie praktycznie prędkości takie same. Na wycieczki zestaw bikepackingowy, z tyłu duża podsiodlowka i sakwa pod pozioma rurq, no i paśnik przy kierownicy - mega polecam. To powoduje że mogę w bardzo fajny sposób łączyć pewne części tras asfaltowych ze sobą. A ilość km jakie przejeżdżam nie wynikają z jakichś treningów, planów itp. Poprostu bardzo lubię tak spędzać czas. I też staram sie traski planować z dala od ruchu samochodowego lub z bardzo niewielkim więc może nasze jeżdżenie ma pewne cechy wspólne:-)
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...