Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 008
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Zawartość dodana przez a_senior

  1. To mój przypadek. Moja prawda wewnętrzna kostka mocno wystaje. Dlaczego, nie wiem. Może jakiś uraz z dzieciństwa. I odbarczenie termiczne w tym miejscu bardzo pomogło w poprzednich butach Salomon X-wave 80. W obecnych jakoś mi mniej dolega więc nic nie robię. 
  2. a_senior

    Voelkl Racetiger SL

    Nie jestem pewien czy te wymienione przez Spiocha Fischery WC SC to pierwsza czy druga slalomka sklepowa. Innymi słowy czy odpowiadają Volkl Racetiger SC czy SL? Jak pisałem w innym wątku, właśnie kupiłem nowe Volkl SL, a dotychczas jeździłem na SC. Nie wypowiadam się jeszcze bo na SL nie miałem okazji jeździć, ale różnica ponoć jest spora. Na pewno wyczuwa się, i to konkretnie, różnicę w sztywności poprzecznej. Blokuje się tył narty między nogami i wygina przód w śmigło. Naprawdę wyczuwa się różnicę.
  3. Długość mojej prawej stopy wynosi nieco poniżej 28.5 cm, lewej ok. 28 cm. Zmusza mnie to wyboru buta 29 cm. I tak rozumiem za długi. Przez długie lata nartowania jeździłem w różnych butach. Zaczynałem od takich skórzanych z przed II wojny światowej bez żadnego trzymania cholewki na boki. O, coś takiego: https://goo.gl/P688raPoważnie. Jako 13 latek. I z czymś takim pojechałem na Kasprowy. Potem były różne. Na ogół 28 cm. Buty, też 28 cm, które tak bardzo mi dały w kość, to były jakieś Tecnici. Jaka była ich twardość tego nie wiem, bo w tych czasach nikt o flexach nie mówił. Te męki w Kaprun, o których pisałem, były najgorsze, ale i wcześniej zdarzały mi się mniejsze. Postanowiłem sobie wtedy, że już nigdy nie kupie za małych butów narciarskich. I dzielę się z innymi moimi doświadczeniami idąc niejako pod pod prąd obecnym trendom: buty mogą być nawet za krótkie, byle była dobra kontrola nad nartami. A już broń boże nie mogą być za długie. Dobre rady dla wyczynowców, nie dla przeciętnych, nawet dobrze jeżdżących rekreacyjnych amatorów. Ale przyznaję, że buty, nawet o tej samej nominalnej długości i tęgości różnych firm bywają różne. I dlatego nie należy się bardzo sugerować liczbami, tylko eksperymentem, tzn. osobistą przymiarką. I właśnie po jednej takiej nie wykluczam, że powrócę do wymiaru 28. BTW dziś idę na przymiarkę.   Dobór buta narciarskiego nie jest łatwą sprawą, wiem o tym dobrze. Forum nie jest najlepszym miejscem do pobierania nauk. Choćby dlatego, że zdania wśród doświadczonych forumowiczy, jak w każdej dziedzinie, bywają odmienne. Jeszcze gorzej bywa np. wśród ekonomistów. Laureaci nagrody Nobla w tej dziedzinie potrafią mieć całkiem przeciwstawne zdanie. Ale można i warto poczytać co piszą ludzie na forum. Jednak z dużą rezerwą. I intensywnym uruchomieniem własnego rozumu.   Wg. mnie najlepiej udać się do jednego a nawet kilku sklepów, pogadać z dobrym sprzedawcą i poprzymierzać różne buty. Przynajmniej na początek. Potem można poczytać forum.
  4. Czołem, czołem. Dawno tam nie zaglądałem, ale kiedyś było ciekawie.
  5. I widzisz Basieńko, że forum to nie najlepsze miejsce do porad sprzętowych, zwłaszcza początkująco-średnich. Co ekspert (nie chcę nikogo drażnić, więc unikam cudzysłowów, choć się proszą) to rada.   Ze swojej  strony radziłbym następująco:   - buty damskie, starannie dobrane, nie za duże nie za małe, o flexie ok. 80. Nie więcej. Dodam, że w takich jeździ moja żona - narciarski średniak. A w butach o flexie 70 jeździ moja świetnie jeżdżąca córka. Osobiście celowałbym w buty Tecnica, ale inne też będą dobre   - narty - najlepiej pożyczyć. Ale jeśli chcesz kupić to takie o charakterze slalomki, nie dłuższe niż 155 cm. Nawet 150 cm będą dobre. Promień skrętu ok 11-12 m. Nie więcej. Każda firma narciarska takie robi i nazywa się to druga slalomka sklepowa. Polecam dwie, bo tylko takie znam. Fischer RC4 Race SC lub, a te szczególnie polecam, Volkl Racetiger SC. Te ostatnie, nawet używane, są drogie, ale można coś wypatrzeć. Np. to na olx https://www.olx.pl/o...tml#5aeb20242d Z Gdańska. Możesz podjechać i pooglądać.
  6. Zdecydowanie pamiętam o tym. Ten pierwszy filmik, który "zacytowałeś" dotyczył rad Morgana jak zjechać po stromym, zlodzonym stoku. Potem, już sam, "odkryłem" innego Francuza, Jeremy Nadalutti. Pokazałem kilka jego filmów. Działał w tej samej okolicy co Morgan. Od tego sezonu połączyli siły w jeden zespół. Obaj ujęli mnie bezpośredniością i fachowością, także w metodach przekazu. I zdaję sobie sprawę, że mam odmienne od większości podejście do ich filmów, bo dobrze znam francuski. Trochę przez przypadek, ale tak się stało. Ten język inaczej brzmi dla mnie niż dla osób go nieznających albo słabo czy średnio znających. 
  7. Masz sporo racji. Trochę się powtarza. I przy okazji bawi się. Może tak właśnie trzeba, by przekaz dotarł. 
  8. Też się tego obawiam. Zobaczę. Na razie przeglądnąłem kilka odcinków. W szczególności jazda w muldach i skręt krótki. Wydają się świetne. Jest tego sporo. 40 video, każdy ok. 20 min. 
  9. Słabo jeździ w tym video celowo. Bo przesadza by coś udowodnić. A jak jeździ to wystarczy popatrzeć na video które są w sieci, np. to pierwsze które przetłumaczyłem. Na pewno są lepsi od niego, ale mnie by wystarczyło to co pokazuje.  
  10. OK, nie zrozumiałem początkowo intencji. Sądziłem, że pijesz do jego stosunkowo małego stażu narciarskiego i instruktorskiego w znaczeniu co ten "młokos" wie o nartach. Ale masz rację. Na pewno mnóstwo ludzi lepiej od niego jeździ i może nawet lepiej uczy narciarstwa. Ale właśnie przez stosunkowo mały staż i pewien entuzjazm fascynata narciarstwa, który jeszcze nie popadł w rutynę, chce mu się. Dodajmy, że facet jeździ na nartach ok. 8 miesięcy w roku. Prawie każdego dnia. I chce mu się wciąż poprawiać swój poziom.
  11. Jeżdżę na nartach od 61 lat, a tak na poważnie od 54, papiery instruktorskie posiadam od ok. 45 lat, od zawsze interesuję się technikami zjazdowymi w narciarstwie, zaliczyłem ich wiele. W takim razie wnioski są oczywiste. Dodam, że swoje umiejętności narciarskie oceniam na jakieś 25-30% tych Morgana, a narciarska wiedzę na jakieś 15%.   W czasie rozmowy telefonicznej z Morganem poruszyliśmy wiele tematów. Obydwaj jesteśmy gadułami, więc było o czym rozmawiać. Powiedział mi kilka ciekawych rzeczy, i jak jestem stary, zaskakujących dla mnie. Wymienię dwie.   1. Poruszył temat forów internetowych. Opowiadał o narciarskich forach francuskich., Stwierdził, że to kiepskie miejsce do wymiany rzetelnych informacji, bo wielu uczestników, mających się za ekspertów, wie lepiej. To akurat mnie nie zaskoczyło. Dodał, że wielu piszących jest jest złych, złośliwych (franc. mechant), a dyskusje prowadzą do kłótni i w sumie są mało przydatne.   2. Morgan przestudiował tysiące video z bardzo dobrze jeżdżącymi facetami. I co stwierdził? Że wszyscy oni jeżdżą bardzo dobrze i w sumie podobnie. Stosują podobną technikę skrętu z inicjacją z narty wewnętrznej. Ale niekoniecznie jej nauczają. Dlaczego? Bo sami byli uczeni inaczej i powielają to dalej. To mnie zaskoczyło.
  12. Amator, ale jaki amator. A zaskoczenie jest oczywiście sztuczne, na potrzeby kinematografii. Taka swoista licentia poetica.
  13. 40+ Uczy od 2015 r, od kiedy został instruktorem. Prowadzi firmę, która organizuje płatne staże doszkalające dla narciarzy. W różnych warunkach, także off piste i heliski. Nie tylko we Francji. Mówi biegle także po hiszpańsku i nieźle po angielsku.
  14. Po mojej ostatniej prośbie o akceptację do Morgana Petiniot, odnośnie tłumaczenia jego krótkiego video (wstawiłem go w innym wątku) dostałem od niego zaskakujące pytanie. Pyta mnie czy w Polsce znajdą się chętni do zakupu dostępu do cyklu ok. 40 płatnych video szkoleniowych. Wyprodukowanych w Labo du Skieur (Laboratorium Narciarza) - jego, lub wspólników, firmie. Nie wiem o co dokładnie chodzi, ale przypuszczam, że o to: https://acces.labora...lleur-skieur-2/Dowiem się więcej jutro, bo jestem z nim umówiony na rozmowę skype'ową, ale sam nie wiem co o tym myśleć. Zainteresuje się tym ktoś u nas? Będzie jakiś rynek? Znając naszych (i siebie ) raczej nie, ale kto wie? Co o tym sądzicie?   Przy okazji zaproponował mi, płatną!, usługę tłumaczenia. Rozbawił mnie tym niemało, bo, po pierwsze, tłumaczę dla przyjemności, bawię się tym, a po drugie, jako nieźle sytuowany półemeryt, nie muszę dorabiać w ten sposób. Niezły ubaw.
  15. Przetłumaczyłem kolejne krótkie video Morgana Petiniot, jednego z dwóch francuskich instruktorów, których tłumaczyłem w zeszłym sezonie. Niestare, z marca 2018. Morgan przekonuje w nim narciarskich średniaków, którzy chcą osiągnąć w narciarstwie postęp, do zakupu slalomek sklepowych z górnej półki zamiast powszechnie proponowanych nart uniwersalnych, po naszemu typu all-round czy all-mountain. Video zainteresowało mnie w kontekście mojego niedawnego zakupu Volkl SL. Mimo że nie czuje się już średniakiem. Jak zwykle opowiada na luzie i sympatycznie. Można pooglądać z moim tłumaczeniem (trzeba je wyklikać w ustawieniach).  
  16. ... niech pierwszy rzuci kamieniem. Mnie się zdarzyło coś znacznie gorszego. We Francji, z początkiem mojego tam pobytu, ok. 1990 r.. Jako przybysz z za żelaznej kurtyny, niezbyt dobrze kumałem te wszystkie autostradowy zjazdy i dojazdy. Chciałem koniecznie jechać w jedną stronę, ale mnie jakoś te rozliczne zjazdy nie puszczały. Do dzisiaj nie wiem jak to zrobiłem, ale pojechałem jednym z takich wąskich zjazdów z autostrad pod prąd. Srebrnym Garbuskiem. Tak przerażonej miny jaką miał jadący z naprzeciwka kierowca autobusu, jeszcze nie widziałem. Wyminęliśmy się bez przeszkód. I nie wiem jak trafiłem na właściwą stronę autostrady.   Z tego samego okresu przypominam sobie jeszcze jedno "uchybienie". Wracałem od znajomych po kilku kieliszkach wina. Może nawet kilkunastu, ale sądzę, że i tak mieściłem się w ówczesnych hojnych francuskich limitach, bodajże 0.7 promila. Było ciemno, jechałem trochę za szybko i nie zauważyłem, że dojeżdżam do małego ronda (znów byłem nieprzyzwyczajony do takich rozwiązań) i że droga wykręca, jak to przed rondem, w prawo. Nie wyrobiłem i... przejechałem przez mocno trawiaste, a nawet lekko krzaczaste rondko, na wprost. O mały włos nie potrącając prawidłowo jadącego samochodu. Miałem dużo szczęścia, bo na kolejnym rondku, przed którym byłem już uważny, posadzono na środku drzewa.
  17. W sumie tak. Przynajmniej z mojego widzenia. Na pewno moja uwaga o szkodliwości jazdy na zbyt twardych przełożeniach odnosi się tylko do niektórych. Jadą szybko, widać, że z mocnym naciskiem na pedały i niską kadencją. Pół biedy gdy na krótkim odcinku. Ale oni tak potrafią kilometrami. I przeważnie tylko tak jeżdżą. Drugą skrajnością są młynkarze. Dowiedzieli się, że trzeba kręcić w okolicach 100 na minutę i tak robią cały czas. A nie są to zawodowi kolarze, którzy wiedzą co robią. Ci krzywdy kolanom sobie nie robią, ale niepotrzebnie i bezproduktywnie się umachają.   Optymalna kadencja wynosi w okolicach 90. Z punktu widzenia mechaniki ruchu to optymalna wartość. Podobnie jak optymalny moment obrotowy w silniku samochodowym. I podobnie  w silniku bardziej szkodliwa dla niego jest jazda pod obciążeniem ze zbyt małymi obrotami niż zbyt dużymi. Ale nie jest to żadna sztywna wartość. Wiele zależy od długości nóg, okoliczności, warunków. Ci z długimi nogami kręcą wolniej. Gdy jedziemy spokojnie po płaskim, z niewielkim obciążeniem można kręcić bardzo wolno. Inaczej pojedziemy na trudnym terenowym podjeździe, inaczej jadąc w dół.   Osobiście, jako osobnik wysoki (186) kręcę ok. 80 na minutę a nawet ciut mniej. Na podjazdach staram się utrzymać tę kadencję, choć różnie z tym bywa. W każdym razie unikam długotrwałych mocnych obciążeń.   Natomiast ogóle zalecenie dotyczące jazdy z wysoka kadencją o tyle jest ważne i uzasadnione, że wcale taka jazda nie jest intuicyjna. Początkujący rowerzysta odruchowo jeździ z niska kadencją. Trzeba świadomie nauczyć się jeździć inaczej. Potem to już wchodzi w krew. A wszystko to bez przesadyzmu w każdą stronę.   I warto pamiętać, że liczy się też sposób jazdy (kolana nie powinny być wypychane do zewnątrz i wewnątrz), ustawienie siodełka i wiele innych czynników. Mocno to wszystko NTG, ale wielu narciarzy to także rowerzyści. Zwłaszcza w jeździe terenowej odczuwamy te same wrażenia i sensacje. I radości.   Aha, a chodromalacje stwierdzili u mnie w latach 90-tych. Od tej pory nie badałem.
  18. Niestety, mnie to częściowo dopadło i kilku moich znajomych rowerzystów też. Właśnie przeciążenia na podjazdach. Chondromalacja I stopnia. A żaden ze mnie zawodnik, choć kiedyś wykręcałem po kilka tys. km rocznie. Zalecenie: rower. Ale bez dużych obciążeń.
  19. Nie jestem specjalistą. Trzeba by popytać lekarza sportowego od kolarstwa. Bardzo dobrą książką od tych spraw jest "Complete Medical Guide for  Cyclist" Andy Pruitta. Niestety nie posiadam. Ale nie trzeba wielkich potwierdzeń medycznych. Wystarczy pomyśleć. Zalecana powszechnie wysoka kadencja, zawodowcy dochodzą nawet do 110 obrotów na minutę, jest bardziej korzystna z punktu widzenia mechaniki i mniej obciąża staw. A niska? Zobacz np. to: http://www.mtbnews.p...gdy-bola-kolana   Innym, często popełnianym błędem jest przechładzanie kolan czyli jazda w zimnie bez osłony termicznej, choćby spodni.
  20. I ja podobnie. Żadnego elektryka. Choć widzę coraz więcej panów w pewnym wieku na elektrykach, zwłaszcza składakach. "Taki trynd" jak mawiał kiedyś towarzysz Grudzień lub Szlachta.
  21. Dzięki wszystkim za komentarze. Zobaczymy. I oczywiście nie muszę, ani nawet nie zamierzam, wykorzystać całego potencjału nart. Dodam, że element szpanu czy pozerstwa jest mi całkowicie obcy, by nie powiedzieć więcej. Odnośnie kondycji i przygotowania do sezonu. Jak na wiek i możliwości nie jest źle. Rower, umiarkowany sport, codzienna, co prawda krótka, gimnastyka. Waga w normie BMI. Brak używek z wyjątkiem piwa i wina pitego, systematycznie,  w umiarkowanych ilościach.   Odnośnie roweru. Jako rowerowy maniak i pasjonat (żona używa jeszcze określenia "świr" )  mogę na ten temat coś powiedzieć. Oczywiście, że ciężkie podjazdy, szybka jazda na czas, itp. bardzo poprawia naszą kondycję. Ale uwaga! Można sobie też zaszkodzić. Jazda na tzw. twardych przełożeniach jest szkodliwa. Oczywiście, w zależności od sytuacji, bywa czasem konieczna, ale optymalna tzw. kadencja (liczba obrotów pedałami na minutę) powinna oscylować między 80-90. To całkiem sporo. Zobaczcie jak jeżdżą zawodowi kolarze. Jeżdżąc dużo z mniejszą kadencją można poważnie zaszkodzić kolanom. A jeżdżąc po wertepach z nieodpowiednią sylwetką (np. wygięte w pałąk plecy) i brakiem amortyzacji można zaszkodzić kręgosłupowi, zwłaszcza części lędźwiowej.   A tak w ogóle, nie traktując nart jako sport wyczynowy, w którym liczy się miejsce, które zajmiemy w zawodach, dobre przygotowanie zapewni codzienna kilku-kilkunastominutowa gimnastyka. Trochę ćwiczeń na uda i kręgosłup. 2-3 miesiące przed pierwszym poważnym wyjazdem na narty.
  22. Piękne pocieszenie. Z Harpią konkurować nie będę. Po pierwsze za dobry, a po drugie, już od dawna przeszła mi ochota na konkurowanie z kimkolwiek. Na rowerze pozwalam się wyprzedzać przez panienki i nie robi to na mnie żadnego wrażenia.  
  23. Dzięki Adamie. Bardzo rzeczowe. Nie mam wielkich doświadczeń z rasowymi sklepowymi slalomkami. Kiedyś testowałem jakieś Blizzardy, próbowałem komórek Fischera. Pamiętam, że u Fischera trochę przeszkadzały mi te carvingowe szyny. Wolałbym sobie nieco poześlizgiwać. Ale to były komórki. Równowaga przód-tył też może być problemem. Wspomina o tym jeden z Francuzów, których filmiki pokazywałem. Najbardziej boję się tego, że narty okażą się zbyt wymagające dla mojego kręgosłupa, z którym mam spore problemy. A powrotu do starych, "łagodnych" SC już nie będzie, bo przekazuje je synowi. Czekam z niecierpliwością na pierwsze zjazdy i weryfikację. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...