Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 15.07.2025 uwzględniając wszystkie działy
-
Serdecznie zapraszam na wyjazd do Livigno w terminie 5-13.12.2025. Organizatorem wyjazdu jest BTZ (Biuro Turystyki Zagranicznej). Wszelkie informacje dotyczące organizacji jak i ceny pod nr tel. 730389980, można się powołać na Adam Widuch. Ja osobiście jadę jako pilot oraz opiekun na stoku+instruktor.2 punkty
-
Spotkać się zawsze warto. Jednak protestuję przeciwko używaniu mnie jako jakiegoś "wzorca" Bez fałszywej skromności napiszę, że jeździć różnymi technikami umiem ale dynamiki 30" latka już nie mam. Myślę, że są tu znacznie lepsi i do nich się warto odwołać. Chyba, że chcesz napisać: Patrz : taki stary a jeszcze przyzwoicie jedzie 🙂2 punkty
-
Kilka fotek z nadmorskiego rowerowania z wnukami. Pogoda - jak widać. Klimacik i widoczki - jak widać. Po kilku latach eksperymentowania z crossem, wróciłem do full MTB. Jednak na te warunki zdecydowanie lepszy.2 punkty
-
Cześć Oczywiście pojęcie nie ma nic wspólnego z budową narty tylko z mechaniką skrętu. Pozdro2 punkty
-
Oby koledze się chciało ja trzymam ✊ a to czy kupi x czy y nartę bez znaczenia swoją już ma i niech na niej zrobi krok (szus) w przód2 punkty
-
Pozostaje filozoficzne pytanie od jakiego poziomu "jazdy" ? " zjazdu" "ześlizgnięcia się" " dotarcia na dół żywym" " technicznie dobrej jazdy" " napierdalania na krawędziach wzorem z Pucharu Świata" mówi się "potrafi" ? 🙂1 punkt
-
Paweł, Janek potrafi jeździć, w co nie wątpię. To objeżdżony gość i pewnie bardzo swobodnie porusza się po stokach w różnych warunkach. Ale kiedyś pływałem z chłopakami co trenują od dziecka pływanie (rodzina z Oświęcimia - dalsza). Wydawało mi się, że pływam dobrze, czy nawet nieźle. Ale tylko mi się wydawało😉. Ruszali się 2x wolniej a płynęli 4x szybciej😀. pozdro1 punkt
-
Do tego miasta przymierzaliśmy się już od dawna, w końcu pojawiła się okazja, Święta Wielkanocne i 10 rocznica śmierci Jana Pawła II . Chyba nie ma na świecie drugiego takiego miejsca ,gdzie na tak małym obszarze znajdziemy tyle zabytków i arcydzieł sztuki, przekrój wszystkich epok, a to wszystko jest tłem dla normalnego codziennego życia, jednym słowem Wieczne Miasto. Aspekt duchowy Wielkanoc na zwiedzanie Rzymu nie jest najlepszym wyborem,wszędzie tłumy i kolejki,a jak nie tłumy, to dzikie tłumy. Natomiast przeżycie Mszy Wielkanocnej i błogosławieństwa Urbi et Orbi na placu Św. Piotra, Drogi Krzyżowej pod Koloseum, zobaczenie Papieża z bliska i możliwość modlitwy nad grobem Jana Pawła II w 10 rocznicę jego śmierci daje niezapomniane przeżycia. Dojazd i transport Miasto jest dobrze skomunikowane siecią metra, autobusową i tramwajową dojazd z lotniska Ciampino najlepiej wykupić już w kraju w sieci Terravision lub Shuttle Bus,z lotniska Fumincino można dojechać pociągiem,lub tymi samymi busami. Poruszać się po centrum najlepiej na nogach, bo odległości między kolejnymi zabytkami i placami nie są duże,ale układ urbanistyczny tego miasta jak dla mnie był bardzo nieczytelny wchodząc w jakąś uliczkę nigdy nie wiesz gdzie wyjdziesz ,ulice nie przecinają się pod kątem prostym tylko wiją i kręcą między kamienicami, kolejnymi wzgórzami i placami,można się pogubić, trzeba uważać na ruch uliczny ,bo Rzym to istna miejska dżungla, kierowcy łamią wszystkie przepisy ,a jazda na czerwonym, pod prąd ,a nawet tyłem pod prąd nikogo nie dziwi,do tego oczywiście jazda po chodniku i po torach tramwajowych. Złodzieje i oszuści To istna plaga trzeba mieć oczy dookoła głowy ,a w tramwaju, czy busie trzymać rękę na pulsie ,by nie wyjść z niego bez portfela, spotkaliśmy rodzinę Polaków mieszkających w Norwegii, którzy stracili dokumenty i pieniądze w tramwaju, w sumie każdy z moich znajomych którzy tam byli został w jakiś sposób okradziony lub oszukany, uczulali nas także właściciele pensjonatu, w którym mieszkaliśmy. Pod każdym muzeum, tam gdzie kolejka są tacy ,którzy chcą nam wcisnąć za wszelką cenę wejściówki z jakąś grupą, oczywiście kilkukrotnie droższe niż bilet kupiony w kasie, nawet po kupnie takiej wejściówki nie mamy pewności, czy ten kto podaje się za przewodnika nie zaginie w tłumie z naszymi pieniędzmi. Jakaś kobieta mówiąca po angielsku próbowała nam wmówić ,że bilety do Muzeów Watykańskich jakie mamy kupione online nie zwalniają nas z stania w kolejce do kasy, a ona za 26 Euro /os. wprowadzi nas z przewodnikiem bez kolejki do muzeum i do Bazyliki, oczywiście jest to nieprawda, bo do muzeów weszliśmy bez stania w dwukilometrowej kolejce, gdyż mieliśmy wykupione bilety online na konkretną godzinę. Inny mężczyzna podający się za informację turystyczną chciał nam sprzedać wejściówki do Bazyliki Św Piotra, gdzie wstęp jest bezpłatny. Do pobytu w Rzymie trzeba się dobrze przygotować, żeby zaoszczędzić sobie nerwów i pieniędzy , wszędzie są tacy ,którzy mogą nas łatwo oszukać. Sam zaliczyłem jedną wpadkę, podczas stania w 2 godzinnej kolejce do Bazyliki poszedłem na kawę do jednej z tych kawiarni w centralnym miejscu ,do których normalnie nie wchodzę z zasady. Mała kawa w cenniku na ścianie kosztowała 2,5 E, gałka loda 3 E , to już i tak dużo więcej niż w innych miejscach, ale w momencie zajęcia miejsca przy stoliku ,żeby tą kawę wypić ,jej cena wzrastała do 8 E a cena lodów do UWAGA 12,50 Euro ! Do tego opłata za serwis 6 Euro, jak to inaczej nazwać jak nie oszustwo? Dodam ,że to były najgorsze lody jakie jadłem. W takim razie gdzie i co zjeść? Gdzie się napić i zjeść dobrze ? Najlepiej zapytać miejscowych, generalnie zawsze szukamy według klucza tam gdzie więcej miejscowych jest pewniej, taniej i jest sympatyczny klimat. My omijaliśmy dalekim łukiem Ristorante czyli włoskie restauracje, położone w najbardziej obleganych miejscach. Szukaliśmy typowych Trattori ,czyli mniejszych knajpek z pyszną domową kuchnią ,często prowadzonych przez rodziny ,otwieranych tylko na kilka godzin w ciągu dnia serwujących tradycyjne dania, tam ma być prosto i smacznie, a można trafić na prawdziwe perełki. Miejscowi mówią ,że najlepsze Trattorie są w Trastevere, właśnie w tej w tej dzielnicy mieszkaliśmy. Jakie było nasze zdziwienie gdy w Wielką Sobotę o północy weszliśmy do Ivo Trastevere ,gdzie zaprowadził nas gwar dochodzący z tej przesympatycznej pizzerii, całe tłumy Włochów z rodzinami i znajomymi, razem z dziećmi i starszymi siedzieli pili wino i jedli. Podczas kolejnej wizyty w tej pizzerii jesteśmy już rozpoznawani jako stali klienci i wywołani przez obsługę do stolika o który ciężko w godzinach wieczornych, a kolejka stoi na ulicy.Tym właśnie różnią się miejsca w których warto zjeść od tych ,które omijać,do tych pierwszych ustawiają się kolejki do drugich naganiacze stoją na ulicy i próbują nas zaciągnąć, w pierwszych za obiad z winem ,przystawką i deserem zapłacimy 20 Euro/os w drugich 50 lub wiele więcej. Absolutnym hitem okazało się chyba najbardziej niepozorne miejsce na mapie kulinarnej Rzymu Trattoria Da Enzo, przeczytałem o tym miejscu przypadkiem, trafienie tam nie jest łatwe, ale warte zachodu, właściciele chwalą się ,że są w czołówce najlepszych Trattori w całych Włoszech, jak jest naprawdę nie wiem ,ale daję im maksymalną ocenę. Kręcimy się po wąskich uliczkach Zatybrza,wśród obdrapanych murów, kilku barów i restauracji, zostawiliśmy gdzieś z tyłu najbardziej popularną część tej dzielnicy i nagle widzę mnóstwo ludzi, słychać gwar, jesteśmy, wszyscy stoją w rzędzie, wychodzi szef, zapisuje imiona oczekujących, zwolniły się stoliki, szef znów wychodzi, wszyscy na bacznośćJ nikt nie myśli o zajęciu stolika bez przydziału, szef czyta Maria inside, Justyna outside, no cóż , było może 10 stopni ,ale siadamy na zewnątrz. W menu w sumie kilkanaście, może 20 pozycji, wszystko świeże i pyszne, Chleb oliwa karafka wina,świetne przystawki, warto spróbować smażone karczochy, można zamawiać w ciemno wszystko jest pyszne, pasty Gricia ,Matriciana, jagnięcina, wołowina, co kto lubi. Da Enzo otwierają o 19.30 a zamykają przed północą stolik najlepiej zarezerwować. Dzień po Włosku wygląda tak, śniadanie w formie kawy i rogalika w jednym z tysięcy barów które stoją na każdym rogu, my mieliśmy wykupiony taki zestaw przez nasz pensjonat w Dolce Bar,do tego tost i sok, sympatycznie było posiedzieć przy kawie wśród miejscowych ,posłuchać ich bez zrozumienia,i być dziennie miło witanym przez obsługę, obiad w biegu, jest mnóstwo miejsc z ciepłymi kanapkami (panini),kawałkami pizzy, kawą i lodami. Kolacja póżnym wieczorem i to już jest prawdziwa uczta, to taka południowoeuropejska tradycja. Na chwilę przy piwie ,czy winie też najlepiej usiąść w którymś z barów, skręcając nie w tą ulicę, co trzeba znaleźliśmy choćby takie miejsce Bar Peru, dookoła pusto, nagle kilka stolików i mnóstwo Włochów stojących na zewnątrz ,w środku, gdzie się da, siadamy zamawiamy piwo, pani przynosi nam miskę przekąsek, i proponuje się częstować wystawionymi na barze antipasti, bruschetty,suszone pomidory, pieczone bakłażany i inne smakołyki. Atmosfera sympatyczna i bardzo luźna nie obowiązują żadne zasady, poza dobrego zachowania,za piwo płacimy 2-3 Euro,za lampkę wina to samo. Święta po włosku Włosi mają takie powiedzenie, że Boże Narodzenie z rodziną, a Wielkanoc z kim chcesz i widać ,że się do niego stosują, wychodzą z domu do restauracji ze znajomymi, spotykają się ,ale nie w obleganych turystycznie miejscach, tylko w parkach, na trawie siedzą piją wino,piwo, rozmawiają i biwakują, opalają się, niektórzy grillują, inni wsiadają na rower, pełna dowolność. Trastevere Kiedyś dzielnica biedy, najstarsza dzielnica Rzymu znienawidzona i zniszczona przez Nerona, dziś kochana przez turystów,coraz bardziej modne miejsce ,warto przejść na drugą stronę Tybru i odwiedzić tą magiczną dzielnicę, zwłaszcza wieczorem, kiedy wąskie uliczki zapełniają się turystami, a miejscowe Trattorie gośćmi, tu można pospacerować,najlepiej zjeść i spokojnie posiedzieć . To miejsce ma klimat i polecam każdemu, kto chociaż na kilka dni zatrzyma się w Rzymie. Nie opisywałem zabytków i muzeów bo to nie ma sensu, o tym przeczytacie w każdym przewodniku, opisałem kilka swoich spostrzeżeń i doświadczeń ,może będą mogły komuś pomóc w planowaniu wycieczki do Wiecznego Miasta, bo nie o wszystkim przeczytacie w przewodnikach. Nie będę zarzucał tematu fotkami z zabytków Rzymu, wrzucę parę zdjęć z Mszy Wielkanocnej, z tłumów jakie nawiedzały popularne miejsca, Świąt po włosku i z wieczornych spacerów po Trastevere. Załączone miniatury1 punkt
-
Gdyby tak uczyć to połowa została by polglowkami, na szczęście Adam a także Mitek z tego co piszą raczej dostosowują środki i sposób przekazu do delikwenta jeśli jest na to możliwość.1 punkt
-
Cześć Ja bardzo rzadko piszę z perspektywy własnej jazdy. W tym wypadku piszę z perspektywy doświadczeń szkoleniowych. Pozdro1 punkt
-
Ja z tym nie dyskutuje bo piszesz z perspektywy 50 sezonów a ja na nartach dobijam może 100 dni. Będąc na hali wydaje mi się że potrafię wiele a jadąc w góry zaczynam od początku . Czyli nie jest to takie proste jak może się wydawać . To proces i trzeba być konsekwentnym a konsekwencja to nie tylko co chcemy ale też czy nas na to stać i czy mamy czas . Za klawiaturą wszystko jest proste ale pojechać za Adamem czy za Tadeo nawet na niebieskiej trasie powiedzmy na niedużych garbach to wyczyn który nie jest prosty. I żadna narta nie ułatwi kiedy jesteś w dupie z techniką ,1 punkt
-
Cześć Pozwoliłem sobie podkreślić. Nie jest tak. Statystycznie narta nie ma znaczenia. nic nie przeszkadza jechać na krótkiej narcie dłuższym skrętem i na długiej krótkim. Natomiast narta powinna być podporządkowana celowi. Celem jest technika uniwersalna pozwalająca zjechać bezpiecznie z każdej górki na każdej narcie. Tak to widzę po latach i... tak jest. Pozdro1 punkt
-
1 punkt
-
Nie pamiętam dobrze. Zadzwonię do siostry, dowiem się i napiszę. Szwagier ma swoje lata. Dokładnie takie jak Clint Eastwood. 🙂 Ale głowa wciąż nieskazitelna. Niestety sprytny, a zwłaszcza nieznany, atak może byc groźny dla każdego. Może o tym pisałem, ale przypomnę. Kilka lat temu, gdy tego typu ataki dopiero się pojawiły, dostałem na pocztę pracową (Cyfronet - duży ośrodek komputerowy) mail z linkiem do kliknięcia. Był to ransomware, mało wtedy znany. Kliknąłem, ja stary komputerowiec, co to z niejednego komputerowago pieca jadał. I... nic sie nie stało, bo kliknąłem go na smartfonie z Androidem, gdzie również miałem zainstalowaną tę pocztę. Podchodzę do koleżanki i opowiadam ze śmiechem co to się stało, a raczej mogło stać, a ona smutnym głosem orzekła: "a myśmy z mężem kliknęli". Na komputerze z Windowsem, gdzie mąż trzymał całą swoją kancelarię. Był adwokatem. I co było robić, zapłacili. Była jeszcze próba hakerska na Whatsapp, ale to klasyka, choć wtedy jeszcze mało znana. Nie dałem się. I był telefon w środku nocy, że syn miał wypadek i trzeba zapłacić, by nie miał jako sprawca kłopotów. Chwilę zeszło zanim zorientowałem się, że to lipa. Człowiek wybudzony w środku nocy nie jest sobą.1 punkt
-
Wiesiek, wszystko trzeba robić z głową. Ja generalnie płace wyłącznie zbliżeniowo, jak coś i w 99% telefonem. Karty używam rzadko. Nie pamiętam kiedy płaciłem kartą na zasadzie włożenia jej do terminalu/bankomatu. Cyniczny podał prosty przykład jak odzyskać całość kwoty na wskutek plajty biura. Ciebie nie interesuje nic - zgłaszasz do banku fakt - oczywiście musisz im przedstawić kwity. Oni Ci zwracają kasę za wycieczkę i we własnym zakresie się szarpią z operatorem. Blik tego nie daje. Też oczywiście zanim podam dane karty, to sprawdzam sklep we własnym zakresie. Ale generalnie, to nie pamiętam płatności internetowej, gdzie nie ma uwierzytelnienia, ponadto jeśli nawet - to przychodzi info o zablokowaniu środków na koncie - a póki nie jest jeszcze transakcja wykonana - to bank może ją wstrzymać. pozdro1 punkt
-
W bardzo wielu krajach nie ma (rozpowszechnionego) uwierzytelniania dwupoziomowego. Na przykład Stanach Zjednoczonych. U mnie najprawdopodobniej terminal skopiował kartę (podejrzewałem konkretne miejsce) i za pomocą kopii dokonano płatności gdzieś (chyba na Filipinach). Kwota kradzieży to około 1500 zł (tyle miałem ustawiony limit). Sprawę musiałem zgłosić na policję, a bankowi (Mbank) udzielić pełnomocnictw do kontaktu z nią. Nie było to specjalnie trudne ale trochę czasu zajęło. Zwrot dostałem chyba zaraz po zgłoszeniu (na policję). Po tym zdarzeniu dopiero się zainteresowałem jak może dochodzić do kradzieży i wyłączyłem pasek magnetyczny karty oraz zmniejszyłem jej limit do 300 zł.1 punkt
-
Witold lekko zakpił z Jeziora Żywieckiego. A tu proszę jak pięknie na rower, wodny też.1 punkt
-
A na ich miejscu zlikwidował byś 500+ czy tam 800. Startując do jakichkolwiek wyborów dał byś taki postulat jako zasadniczy? Skurwysyny udupili wszystkich kupując sobie głosy chamów. Wypaczyli demokrację - postąpili po mistrzowsku, zapewniając sobie głosy tępych nierobów, i nie tylko.1 punkt
-
Velo Soła. Z Żywca w górę rzeki i z powrotem. Na powrocie jednak czuć, że trasa biegnie z lekkim spadem. Bardzo przyjemna rodzinna wycieczka, ale frekwencja na trasie ogromna.1 punkt
-
1 punkt
-
Paweł, ale to mam się cieszyć czy chlastać że skręcam? W każdym razie powoli się do Teda zbliżam, jeszcze kilka wcieleń i będę to miał. Najbliżej do niego miałem we Francji, we Włoszech już trochę dalej.1 punkt
-
Powtórka w sobotę. Warunki idealne, pogoda jak drut! Widziałem tylko w ciągu 10 minut 3 pełne autokary na rozładunku, a mimo tego tłumów nie było. Ośrodek jest tak rozległy i zróżnicowany, że można było bez problemu znaleźć stoki bez kolejek. Największy tłok na krzesełku Zahrádky Express prawie cały dzień około 20 minut. Pozostałe on-line lub z minimalnym oczekiwaniem. Warunki śniegowe na słońcu idealne, prawie bez dewastacji pod koniec dnia, w cieniu trochę słabiej po 13.00, ale bez tragedii.1 punkt