Skocz do zawartości

Kurs kwalifikacyjny SITN


Ir3k

Rekomendowane odpowiedzi

7 godzin temu, a_senior napisał:

Wydaje mi się, że takie naciarskie tuzy jak Richard Berger, Reilly McGlashan czy Paul Lorenz nie mają zaszłości zawodniczej. Może Berger miał coś wspólnego z jazdą po muldach, ale pewien nie jestem. A oni są jak dla mnie narciarskimi ideałami. Np. taki stary już przejazd Bergera to narciarskie niebo. 🙂

Ale dobrze napisałeś: "wydaje mi się". Pamiętaj, że duża część z nich pochodzi z gór (gór a nie naszych wyrobów góropodobnych) i fakt, że w dzieciństwie jeździli w jakimś lokalnym klubiku może kompletnie nie mieć odzwierciedlenia w biografii. Bo takich jak on było tam iluś... Jeżeli nie miał licencji FIS to na stronach FIS się go też nie znajdzie. 

I pisałem też w wątku materiałowym, że pewnie są takowe przypadki. Pewnie w sytuacji gdy mieszkasz w Obergurgl i 5 razy w tygodniu sobie brykasz na nartach po różnym to jest możliwe. Ale w polskich warunkach ja takiej osoby nie namierzyłem. Więcej, od 30 (prawie, w przyszłym roku minie) lat szkolę w tych niskopiennych pagórach ratowników - nie pamiętam w tej ekipie nikogo kto by naprawdę dobrze jeździł a nie miał za uszami treningu na tzw. tyczkach. Choćby to było kilka lat w dzieciństwie w jakiejś szkółce czy klubie, są owszem pewne wyjątki ale Ci z kolei odkryli jazdę sportową na studiach i w tym czasie mocno trenowali.

Kiedyś już o tym pisałem - u nas we wsi mówiło się, że ktoś "stoi na narcie" - to było takie podsumowanie, pozycji, stabilności itp. Trudno mi to wyjaśnić ale generalnie wszyscy Ci ludzie mieli praktykę w treningu na nartach.

Mam też taką anegdotkę: w 1993 roku byłem na nartach w Sławsku z zaprzyjaźnioną ekipą z RKW. Na stokach Trościana była jedna trasa oddzielona takim płotkiem gdzie trenowały tylko kluby z Ukrainy i resztek Sowietskiego Sojuza i generalnie wjazd tam był tylko dla zawodników. Trochę podczas tego wyjazdu próbowałem pomóc ekipie podciągnąć poziom i mieliśmy taką umowę, że im pokazuję osoby które moim zdaniem fajnie jadą. Przy którymś wskazanym kliencie towarzystwo zaczęło się kulać po śniegu ze śmiechu. Na pytanie dlaczego padła odpowiedź: "kolejny przykład kuby za płot spierdolił" - okazało się, że wszyscy których wskazywałem okazywali się być zawodnikami po cywilu. Coś musiało być w ich jeździe....

Oczywiście to co wyżej to jest o samej jeździe. Bycie dobrym/znakomitym szkoleniowcem jest zależne od nieco innych elementów - to kwestia umiejętności przekazania pewnych elementów, tudzież, zaobserwowania błędów i znalezienia recepty na nie. 

Najbardziej szeroką definicją jest bycie "dobrym narciarzem" bo tutaj oprócz jazdy jest jeszcze kwestia obycia w górskim środowisku, pewien savoir vivre i parę jeszcze czynników.

Pytanie też jakie sobie stawiamy progi - one mogą być różne.

K.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, KubaR napisał:

Ale dobrze napisałeś: "wydaje mi się". Pamiętaj, że duża część z nich pochodzi z gór (gór a nie naszych wyrobów góropodobnych) i fakt, że w dzieciństwie jeździli w jakimś lokalnym klubiku może kompletnie nie mieć odzwierciedlenia w biografii. Bo takich jak on było tam iluś... Jeżeli nie miał licencji FIS to na stronach FIS się go też nie znajdzie. 

Nie będę szukał ich pochodzenia, tych wymienionych supernarciarzy. 🙂 Ale jak wiesz też sie obracałem w swoim czasie w towarzystwie dobrze jeżdżących ludzi. Choćby na kursach PI i I. Np. na kursie I jednym z instruktorów był gość z Łodzi. Tu się urodził a z górami miał do czynienia sporadycznie. Dopiero później zaangażował się mocno w narciarstwie. To był zdecydowanie najlepiej i przy okazji najładniej jeżdżący wykładowca wśród innych. A i potem jeździłem z wieloma dobrze jeżdżącymi. Choćby mój nieżyjący już kolega Jacek. Świetny narciarz. Urodził się w Krakowie a w górach poczatkowo bywał sporadycznie. Następny przykład, niestety też nieżyjącego kolegi. Spotkałem go po raz pierwszy na nartach na Kasprowym w wieku 21-22 lat. Ja już wtedy dobrze jeździłem on początkował. Założyciel narciarskiego klubu Yeti w Krakowie. Wyrobił się w narciarstwie niebywale. Itd, itd. Nie wspomnę o moich dzieciach, które wg mnie jeżdżą bardzo dobrze. Nie urodziły się w górach, choć dla niektórych Kraków leży w górach. 🙂 O czym np. świadczy zdjęcie Tatr z dachu mojej kamienicy, które kiedyś tu pokazywałem. 🙂

Dobrze być zawodnikiem narciarskim w młodości. To pomaga i ustawia. Ale i bez przeszłości zawodniczej też można stać się dobrym narciarzem, instruktorem.

Co to znaczy być dobrym narciarzem? To oczywiście pojęcie względne i szerokie. Nie podejmuję się definicji, ale podświadomie wiemy o kogo chodzi. Na pewno nie o takich supernarciarzy, których wymieniłem w poprzednim wpisie. Ci są ekspertami.

Edytowane przez a_senior
  • Like 1
  • Thanks 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, a_senior napisał:

Nie będę szukał ich pochodzenia, tych wymienionych supernarciarzy. 🙂 Ale jak wiesz też sie obracałem w swoim czasie w towarzystwie dobrze jeżdżących ludzi. Choćby na kursach PI i I. Np. na kursie I jednym z instruktorów był gość z Łodzi. Tu się urodził a z górami miał do czynienia sporadycznie. Dopiero później zaangażował się mocno w narciarstwie. To był zdecydowanie najlepiej i przy okazji najładniej jeżdżący wykładowca wśród innych. A i potem jeździłem z wieloma dobrze jeżdżącymi. Choćby mój nieżyjący już kolega Jacek. Świetny narciarz. Urodził się w Krakowie a w górach poczatkowo bywał sporadycznie. Następny przykład, niestety też nieżyjącego kolegi. Spotkałem go po raz pierwszy na nartach na Kasprowym w wieku 21-22 lat. Ja już wtedy dobrze jeździłem on początkował. Założyciel narciarskiego klubu Yeti w Krakowie. Wyrobił się w narciarstwie niebywale. Itd, itd. Nie wspomnę o moich dzieciach, które wg mnie jeżdżą bardzo dobrze. Nie urodziły się w górach, choć dla niektórych Kraków leży w górach. 🙂 O czym np. świadczy zdjęcie Tatr z dachu mojej kamienicy, które kiedyś tu pokazywałem. 🙂

Dobrze być zawodnikiem narciarskim w młodości. To pomaga i ustawia. Ale i bez też przeszłości zawodniczej można stać się dobrym narciarzem, instruktorem.

Co to znaczy być dobrym narciarzem. To oczywiście pojęcie względne i szerokie. Nie podejmuję się definicji, ale podświadomie wiemy o kogo chodzi. Na pewno nie o takich supernarciarzach, których wymieniłem w poprzednim wpisie. Ci są ekspertami.

Warto pamiętać o teorii względności. Idę na narty… byle się nie przewracać;-)

IMG_7889.jpeg.cdf952b38a0588f23570739356

Edytowane przez star
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, a_senior napisał:

Nie będę szukał ich pochodzenia, tych wymienionych supernarciarzy. 🙂 Ale jak wiesz też sie obracałem w swoim czasie w towarzystwie dobrze jeżdżących ludzi. Choćby na kursach PI i I. Np. na kursie I jednym z instruktorów był gość z Łodzi. Tu się urodził a z górami miał do czynienia sporadycznie. Dopiero później zaangażował się mocno w narciarstwie. To był zdecydowanie najlepiej i przy okazji najładniej jeżdżący wykładowca wśród innych. A i potem jeździłem z wieloma dobrze jeżdżącymi. Choćby mój nieżyjący już kolega Jacek. Świetny narciarz. Urodził się w Krakowie a w górach poczatkowo bywał sporadycznie. Następny przykład, niestety też nieżyjącego kolegi. Spotkałem go po raz pierwszy na nartach na Kasprowym w wieku 21-22 lat. Ja już wtedy dobrze jeździłem on początkował. Założyciel narciarskiego klubu Yeti w Krakowie. Wyrobił się w narciarstwie niebywale. Itd, itd. Nie wspomnę o moich dzieciach, które wg mnie jeżdżą bardzo dobrze. Nie urodziły się w górach, choć dla niektórych Kraków leży w górach. 🙂 O czym np. świadczy zdjęcie Tatr z dachu mojej kamienicy, które kiedyś tu pokazywałem. 🙂

Dobrze być zawodnikiem narciarskim w młodości. To pomaga i ustawia. Ale i bez też przeszłości zawodniczej można stać się dobrym narciarzem, instruktorem.

Co to znaczy być dobrym narciarzem. To oczywiście pojęcie względne i szerokie. Nie podejmuję się definicji, ale podświadomie wiemy o kogo chodzi. Na pewno nie o takich supernarciarzach, których wymieniłem w poprzednim wpisie. Ci są ekspertami.

Andrzeju, sprawdziłem z ciekawości Paul-a Lorenz-a. Są skromne informacje, ale są. Zaczął jeździć w wieku 4-ech lat. W wieku 16 lat już szkolił innych, a w wieku 19 zdobył najwyższy australijski stopień instruktorski APSI4 a 2 lata później papiery trenersko/egzaminacyjne. Wbrew pozorom, to Australia ma dużo lepsze góry niż my i większe ośrodki. Jest ich mniej, ale solidne. Trasy to ok 40-50km w każdym ośrodku na wys. do 2000m. Zima trwa podobnie jak u nas - ok 4 miesiące. Pewnie pozostałej dwójki historia jest podobna.

Porównywanie czasów kiedyś i dzisiaj jest trochę bez sensu. Ja osobiście nie pamiętam, abym kiedykolwiek płacił za wyciąg w młodości. Zawsze się jechało na narty i zawsze się jeździło za darmo. Nigdy nie byłem na nartach z rodzicami. Zawsze z kolegami. Wyjazd grupy chłopaków na narty mających 10-12 lat bez opieki rodziców było czymś normalnym. Nikt z nas nie miał nawet kasy na bilet na autobus, czy pociąg. Samochód to była jakaś abstrakcja. Zimy były inne a mieszkając w Beskidach górki miałem na wyciagnięcie ręki. Ówczesne wyciągi chyba wszystkie należały do jakiegoś zakładu pracy i ich rentowność nie miała znaczenia. Można było uprawiać sporty wszelakie zupełnie za darmo. Dzisiaj niestety za wszystko trzeba płacić, a narciarstwo jest szczególnie drogie. Bez praktycznych zajęć nie da się zostać narciarzem jeżdżącym na wysokim poziomie w krótkim czasie.

pozdro

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...