
Wujot2
Members-
Liczba zawartości
647 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
13
Zawartość dodana przez Wujot2
-
Kiedyś (w czasach analogowych) przyjmowałem, że zadawalająca jakość obrazu to jest 10x powiększenie liniowe. Czyli z klatki małoobrazkowej do formatu 30 x 40, z średniego formatu 60 cm. jak zależało na jakości w dużym powiększeniu to trzeba było zastosować błonę płaską (powiedzmy 9 x 12 cm) i wtedy odbitki 1 m wyglądały świetnie. Teraz wymiar sensora można wykorzystać w 30x powiększeniu. Czyli z 24 mm "wychodzi" spokojnie b2. Mój smartfon ma 1,5 cm bok matrycy i po lekkich zabiegach też wychodzi format A2+. Jest jeszcze jeden aspekt - są od pewnego czasu kapitalne programy AI (np Topaz AI) do resamplowania (powiększania rozdzielczości). Wyniki wbijają w podłogę. Jeśli materiał wyjściowy jest dobry (ostry) to pozwalają powiększyć go 6x (liniowo). I wtedy z dobrej jakościowo klatki 24 mm możemy mieć obrazki na fototapetę. Mnie pozwoliło to podnieść jakość starych zaszumionych klatek z pierwszych cyfrówek do współczesnych topowych aparatów.
-
Coś w tym jest.
-
Tak książkowo rzecz biorąc to zdefiniowałem to następująco Jak widzisz ma mocne akademickie (i fotograficzne) wskazanie. Zależy mi aby to trafiło do kanonu lekturowego. I jest szansa, że się uda bo mam jakieś odzewy. Natomiast ta książka jest równie dobra dla "polonistów" bo bardzo mocno skupia się na relacji: od nieświadomych procesów wzrokowych do uświadomionej komunikacji. Tego jest tam dużo. Ale też innych wątków. To około 150 bardzo syntetycznych tekstów tworzących mozaikową strukturę. W ogóle konstrukcja publikacji jest wyjątkowa. Niedługo pojawi się recenzja naukowca, który to omówi. Szerzej rzecz biorąc to jest dla tych, których interesuje komputacyjna analiza pracy mózgu. Wpisuje się to w takich autorów jak Pinker, Arnheim, Kahneman, Lakoff i Johnson. Czyli psychologia kognitywnia. Ale bardzo zadbałem o wizualną stronę książki - tak aby była "do oglądania". Jest też dużo o tworzeniu idei, czy szerzej fabuł. Oraz całkiem sporo o budowie struktur narracyjnych. Wszystko w bardzo lekkiej formie językowej. Całość jest bardzo mozaikowa.
-
Być może, że na etapie budowy można się zabezpieczyć stawiając dom na sztucznym wzniesieniu. Metr wyżej może robić dużą różnicę.
-
No to jest podstawowa sprawa. U nas politykę przestrzenną tworzą metodą faktów dokonanych deweloperzy. To jest absolutna patologia.
-
Absolutnie tak, to muszą być dziesiątki milionów metrów sześciennych. Natomiast w tej chwili problem jest raczej w innym punkcie - zabetonowane miasta i nawalne opady których nie wchłonie system burzowy. To tworzy lokalne powodzie i taki Wrocław tego się chyba bardziej obawia. Choć nie wiem jak tam będzie na przykład z Ślęzą - jak byłem tam niedawno to koryto jest nieprawdopodobnie zarośnięte.
-
Myślę, że +30% (900 m3/s) wystarczyłoby do potężnych zniszczeń. Jeśli chodzi o domy to wystarczy wybrać trochę wyższa rzędną terenu. Zresztą te zalane łatwo można wyremontować. Mieszkaniówka to pikuś. Problem jest w innym miejscu - fala co zdemoluje wszystko w korycie - zerwie po kolei mosty, zniszczy drogi, zanieczyści ujęcia wody pitnej, rozwali infrastrukturę energetyczną, wodną i ściekową. Wyobraź sobie taki "zaorany" pas przez Wrocław. Wystarczy najprawdopodobniej to co napisałem + 30%.
-
Temat jest dość beznadziejny bo wpierw ludzie budują się blisko dolin i koryt rzecznych. Później gdy wartość ziemi tam wzrasta to obetonowują koryta i doprowadzają do dużych prędkości w korycie a na końcu wielkie zdziwko jak jakiś element "pęka" i są straty. Dodatkowym problemem jest to, że modele służące do projektowania (i poszukiwania optimum koszty - straty) nagle przestały się sprawdzać bo woda co niby miała wystąpić raz na tysiąc lat najprawdopodobniej wystąpi raz na sto lat. A za chwilę może 50. I to przestaje być śmieszne bo koszty prac hydrotechnicznych są gigantyczne. I chyba nie wiadomo w którą stronę iść. Bo najlepiej byłoby zburzyć piętrzenia, rozebrać wały, pozwolić meandrować rzece, potworzyć małą retencję i odsunąć się od koryt. Szczególnie przy stepowieniu Polski podniesienie poziomu wód gruntowych i przedłużenie spływu byłoby bardzo wskazane. Ale same koszty ziemi pod takie ruchy byłyby abstrakcyjne. Poza tym miast nie uda się przecież poprzenosić. Więc pewnie dalej będziemy podwyższali wały, budowali urządzenia regulacyjne i próbowali okiełznąć wody. A jak pojawi się się woda jedna na dziesięć tysięcy lat (według nas oczywiście) i zrobi z tym porządek to będzie oooo. Problem jest w tym, ze Gauss w modelowaniu gołym okiem przestał się sprawdzać i widać, że mamy rozkłady Mandelbrota. Czyli mogą się zdarzać, rzeczy "o których fizjologom się nie śniło". Jedna wielka porażka.
-
Słuchać
-
Jest! Może to mało samokrytyczne, ale pod względem jakości wydawniczej to najlepsza książka jaką miałem w ręku. Pozostałe elementy równie dobre 😉. Jak nie wierzycie to sprawdźcie - na mojej stronie www.jurewicz.eu 1/3 publikacji jest za darmo - opcje na tel i komputer. Kupujący twierdzą, ze znakomita na prezent (chyba 50% sprzedaży). Mam też sklep na Allegro, jak ktoś ma smart to zdecydowanie lepiej nabyć tam. Parę rozkładówek: Dedykacje - gratis 🙂 🙂 🙂 . Ale wtedy nie ma opcji zwrotu 😪
-
Nauka, (wiem, że to bardzo nudne i że jesteś mądrzejszy od niej) wskazuje na sensowność łączenie treningu oporowego, wydolnościowego i siłowego oraz zdumiewająco dużą rolę NEAT.
-
A ja spróbuję przerobić to opowiadanie aby miało cokolwiek z sensu fizycznego. Otóż mamy skrzynkę czarnoksiężnika. Zawartości nie znamy. Podejrzewamy, że w środku może być kot. Ta skrzynka ma dwoje (albo tysiąc) drzwiczek . Otwieramy dowolne z nich. Wypada nam albo żywy albo martwy kot. Reszta skrzynki ulega spopieleniu. Tyle. Wszystko fizycznie się zgadza (tak mi się wydaje). A jeszcze lepiej byłoby aby za każdym razem wypadł żywy kot. Tylko raz duży lub maleńki, albo granatowy lub różowy. Tutaj przynajmniej unikamy żywego lub martwego (kolorowego) kota w zawartości skrzynki (bo przed pomiarem nic nie wiemy bo w środku jest żywo-martwy kot). Nasz pomiar (czyli wybór drzwiczek) determinuje stan i niszczy superpozycję. A nie losowe działanie rozpadu w nieustalonym momencie (model Schrodingera sugeruje, że kot mógł zostać zabity wcześniej, i co gorsza, że kiedyś tam był żywy kot). A tak nie jest.
-
Dla mnie to przykład absolutnie debilny. Spokojnie mogłoby konkurować w kategorii najgorszego modelu nauki w jej historii. Zupełnie prosta sprawa jaką jest redukcja superpozycji po wykonaniu pomiaru, została zagmatwana jakimiś kotami i jeszcze w dodatku i tak z probabilistyką rozpadu promieniotwórczego. Idąc tym tokiem rozumowania to kwanty promieniowania należałoby porównać do tancerek, które robią kolejne kółka, coraz większe, graniaste. A fizyka stałaby się pełna przypowieści rodem z Cepeli. Jak ktoś nie ma elementarnych matematycznych podstaw i niczego nie rozumie, to takiego modelu też nie zrozumie. Natomiast pismacy chętnie się na to rzucili, bo wreszcie coś z fizyki mogą napisać. A koty wszyscy lubią (te martwe chyba ciut mniej) to zainteresowanie i kariera murowana. I nawet większa jak jabłka Newtona czy gołego Archimedesa.
-
To ten co miał kota. Albo i nie miau.
-
Na pewnym poziomie dyplomy w prywatnych wielkich korporacjach też są wymagane. W McKinsey & Company nie wystartujesz, a w takim Microsoft od pewnego pułapu dyplom do awansu jest konieczny.
-
Jeśli chodzi o muzykę to jest bardzo fajna i na pewno przesłucham sobie parę płyt pani. A w kwestii nart (czy roweru) to bardzo leniwe dla mnie klimaty. Ewentualnie na podejście na skitury. Ale bez napinki. Ja chyba wolałbym coś w ten deseń. W ogóle to mam własny 3 godziny wybór trapu (przegrzebałem kiedyś pewnie z 10x kawałków tyle)
-
To wszystko jest skomplikowane. My (czyli razem z żoną) byliśmy dość luzaccy dla naszych dzieci (poza szkołami językowymi - tutaj nawet nie było rozmowy). Nie przymuszaliśmy specjalnie ani do nauki ani do sportu. Pełen spokój. Ale przy naszym trzecim, jak zobaczyliśmy wyniki w LO (czyli 2 z matmy i fizy) to postanowiliśmy zadziałać. Znaleźliśmy inżyniera-korepetytora i postawiliśmy przed nim zadanie - miał nie tyle wyciągnąć oceny (to mamy gdzieś), ale nauczyć myślenia matematycznego, tak aby mógł spokojnie studiować na Polibudzie. Facet dobrze spełnił zadanie, a syn kończył LO jako najlepszy z matmy. Za tym poszła już polibuda i informatyka (trochę kolanem). Na trzecim roku dostał się na praktykę do dobrego softhausu. Zaraz dostał etat. i znów była obawa, że nawet licencjatu nie skończy. Ale dopchnęliśmy go kolanem, pracując jakoś go zrobił. Za to w programowaniu świetnie się sprawdził. Chyba na 27 lat został seniorem w dobrej firmie, pracując dla amerykanów. I wypomina nam to dopychanie (licealne). Ale jednocześnie jak pytamy się czy ma to nam za złe, to mówi, że dobrze zrobiliśmy. Bo w tym czasie to on miał wizję własnego foodtracka. Trudno czasem przewidzieć konsekwencje takich a nie innych ruchów. Tutaj wygląda, że wyszło niezgorzej. Czyli udało się. A z moim bratem, którego moi rodzice (ojciec) wpychał na siłę na Polibudę wyszło gorzej bo jej nie skończył. Zaraz go wojsko dopadło. A szkoda, bo brachol wiedzę historyczną (której trochę mi sprzedał) miał wybitną (i do dzisiaj to jego wielki konik). Ale ojciec uznał, że nie będzie belfrem... Natomiast zupełnie nie wiem jak by wyglądały losy naszego najmłodszego, gdyby nie interwencja. Może znalazłby jakąś zupełnie nieortodoksyjną przyszłość w jakiejś przeoczonej ścieżce. albo pracowałby w jakiejś zupełnie niesatysfakcjonującej branży za 50% tego co ma? Twierdzenie, że dzieci powinny decydować jest o tyle wygodne, że wtedy odpowiedzialność za decyzje spada na nie. Ale z drugiej strony jest szansa, że niektóre decyzje rodziców mogą dawać lepszą przyszłość i mogą być trafione. A też rodzice mają jednak szerszy ogląd.
-
Jak wszystko, tak i stopy poszły strasznie do przodu. W sprzęcie wspinaczkowym obecność tytanu to dość częsta sprawa. Ale ile jest go i ile w tym marketingu to nie mam pojęcia! Tak jak "wiertła tytanowe" (w rzeczywistości pokryte azotkiem tytanu). Czyli jeśli się dokładnie nie wie, to nic nie wiadomo. W titanalu w nartach może być jak @Marcos73 napisał (pewnie tak jest) a może być jednak inaczej. Wracając do sprzętu wspinaczkowego i sportowego. Nową jakość dało kute aluminium, być może z tego powodu nie ma potrzeby szerzej wchodzić w większe obecności droższych dodatków. Też robi się często różne hybrydowe rozwiązania gdzie okucie grota może być stalowe, czy podobnie w śrubach lodowych koronka jest z dobrej stali. To w tej chwili standard (np czekan Nano Corsa Tech) W każdym razie ATK udowodniło, że z aluminium można zdumiewająco mocne wiązania robić. Podobno doświadczenia mają z techniki wojskowej bo są podwykonawcą dla armii.
-
Są bardzo różne stopy, w tym i takie co mają 90% tytanu. To nie jest jakaś awangarda - mam tytanowe śruby lodowe.
-
Ale kto to powinien robić???
-
Ale to jest szlak kajakowy - rowerem nie da się tego przejechać. Nawiasem mówiąc wzdłuż Baryczy jest dość mało jazdy, a w tym tej ciekawszej jeszcze mniej. Natomiast Stawy Milickie (czyli wszystkie kompleksy) to jest piękny temat. Szczególnie tam gdzie inni nie jeżdżą lub kiedy inni nie jeżdżą.
-
To prawda, w tle mamy bzykanie i upuszczanie niewielkich porcji krwi. Takie drobne upierdliwości gdzie trzeba natrętów odganiać. Równie fajne jest rozindyczyć. Z niby podobnej bajki - miałem kiedyś logo do mojego bloga "Od słonić Fotografię" gdzie był słoń przesuwający "od" także spacja raz znikała i się pojawiała...
-
Dobrych nie!
-
To kiedy wymieniasz zawartość czaszki?
-
Czyli podsumowując nie ma uregulowania pierwszeństwa. I to jest logiczne. Na przykład wąską zarośnięta ścieżka skrajem pola. Rowerzysta i naprzeciw pieszy. Ten drugi schodzi i się zatrzymuje co zajmuje tylko moment bo rowerzysta i tak nie może ze ścieżki zjechać. Musiałby się zatrzymać i wciągnąć pojazd na skraj pola. W drugą stronę też da się znaleźć sytuacje. Ale kluczowe jest to, że mogę się poruszać rowerem gdzie nie zabrania mi administrator terenu a kwestie pierwszeństwa są nieuregulowane.