Skocz do zawartości

Wujot2

Members
  • Liczba zawartości

    386
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Zawartość dodana przez Wujot2

  1. Wujot2

    Wodór - wykorzystanie

    Reakcja Sabatiera: z wodoru i dwutlenku węgla produkujesz metan. A ten od razu możesz wykorzystać w kuchni albo do produkcji nawozów. Magazynowanie też jest łatwe - są gigantyczne zbiorniki na wiele miesięcy zużycia. Jak zauważysz taki metan byłby zeroemisyjny a zagospodarowałby nadwyżki prądu. I nie trzeba nic kombinować z przesyłem, nowym transportem i bardzo niewdzięcznym magazynowaniem.
  2. Wujot2

    Wodór - wykorzystanie

    To jest naprawdę "gorąca" nowina. Próbowałem coś więcej wygrzebać w internecie. Jest multum notatek ale w zasadzie wszystkie są prawie identyczne. Bardzo mało jest o technologii (elektrolizerach), nic o zbiornikach do magazynowania (przecież powinny być potężne bo mają składować gaz z produkcji letniej. To taki drobiazg - bomba na osiedlu. To nie z przypadku zbiorniki LNG są gdzieś na uboczu miast. Wodorowe to pewnie mają jeszcze bardziej restrykcyjne uwarunkowania. Nic nie wiadomo też o źródłach finansowania. Ogólnie to wygląda mi bardzo mało prawdopodobnie - może jakaś skala półtechniczna albo wprost naukowa. Skoro poważni gracze w takie rozwiązanie (jeszcze) nie weszli to nie chce mi się wierzyć, że tutaj ma to sens. Chyba, ze udało się jakąś dotację przytulić (pośrednio wskazują na to teksty wystąpienia) Im więcej na ten temat czytam tym większy sens widzę szybkiego przerabiania wodoru na "benzynę" (paliwa alternatywne) lub po prostu metan, bo zero problemu składowania i cała logistyka jest gotowa. Ale widać, że diabeł tkwi w jakiś szczegółach, może ogólnej sprawności, kosztach. Jest nieskończona liczba pieniędzy na świecie i z jakiś powodów ta ścieżka wykorzystania OZE jest ciągle nieotwarta...
  3. Szkoda, że jak już byłeś w Harrachowie to nie kopsnęłeś się wzdłuż Mumlawy po tych deszczach i o tej porze roku powinno być epicko.
  4. Tania podpucha. Temat na ze trzy doskonałe książki. Sam w pytaniu określiłeś problem. Krzywa poznania spadająca w czasie, możliwości analityczne (pewnie dzwonowa) i syntetyczne (pewnie rosnące ale tylko do pewnego momentu). Trzeba by jeszcze jakieś wagi wprowadzić. Ale jakie? Możesz też na to spojrzeć od strony ewolucji "hardware". Stopniowa komplikacja sieci neuronowej, zagęszczanie i usuwanie niepotrzebnych aksonów i dendrytów a z czasem coraz więcej uszkodzeń. I coś co według mnie jest kluczowe - sposób funkcjonowania pamięci. Mam tutaj na myśli sposób organizacji odwołań w pamięci. Czyli co Ci się kojarzy z danym pojęciem. Nie od rzeczy będzie jeszcze wspomnieć o języku - jesteśmy w dużej mierze językiem (przynajmniej w systemie 2). Gdyby nie zużywanie, to pewnie uznałbym, że jednak starość wygrywa, a tak wypadkowa wszystkich możliwości najwyższa jest pewnie koło 25-30 lat. Może jeszcze brakowało doświadczenia i wieloaspektowości, ale częstotliwością taktowania można było to nadgonić. Mam wrażenie, że ten parametr poleciał mi na łeb i szyję. Oddzielną kwestią, jest to, że stan aktualny jest wypadkową drogi wcześniejszej. I jeśli cały czas był rozwój to on dalej też postępuje, choć nie zwiększa się wydajność (bo ta cały czas spada), ale optymalizacją można dużo osiągnąć. I dodać coś tam do zasobów i nawet jak przyrost jest niewielki to jest zawsze coś w górę. Trzeba też zauważyć, że zmieniające się poziomy hormonów i neuroprzekaźników bardzo nas zmieniają przewartościowując podejście do na przykład ryzyka, empatię itd. Przyszło mi teraz do głowy, że powinniśmy jeszcze, jako o bardzo ważnym parametrze, mówić o inteligencji emocjonalnej w zakresie intra i inter. A tutaj - moja heurystyka, że chyba kontrola idzie w górę z czasem. Choć chyba nie u wszystkich 🙂 . Sam uznaję, że inteligencja intrapersonalna jest dosłownie kluczowym aspektem osobowości. Na koniec. Proponowałbym podejście takie jak w narciarstwie ( i rowerze). Najlepszy sprzęt to jest ten co go mam przy sobie. Najlepszy mózg to ten który mam w danej chwili w głowie. Mam mózg i nie zawaham się go użyć. 😉
  5. U Jurka jest to niejako programowe (spanie w odległości). Bo przeważnie każdy dzień jest gdzie indziej. Wyjątkiem było zawsze Ischgl a konkretnie Samnaun.
  6. W Zermatt jest "schronisko młodzieżowe". Spałem tam w sezonie za 50 CHF. Warunki były znakomite - czyściutko, nowe meble i super zaplecze gdzie mogli się pomieścić wszyscy. Pokój typowo schroniskowy ale też niczego nie można było zarzucić. Dzisiaj za pokój czteroosobowy jest 800 zł.
  7. Coś mi się obiło o uszy... ,że na starość ludzie dziecinnieją! 😉
  8. Wujot2

    Krajoznawczo po okolicy....

    Tak, tak - ponieważ "oryginalne" Tubolito jest piekielnie drogie, to podałem od razu o połowę tańsze optimum. Przynajmniej w opinii kolegów.
  9. To jest autoprezentacja? 🙂 🙂 🙂
  10. A o parowaniu czarnych dziur słyszałeś? Jest nadzieja. Fest manifest! 🙂 🙂 🙂 Dotąd to tylko jakieś niewielkie dropy mi się zdarzały (wiadomo, jak to w terenie). Jeśli chodzi o narty to od czterech lat żyję wspomnieniami - dobrze, że jest coś w pamięci i na zdjęciach. Na przykład taki lej w Zauchennsee. Na szczęście mogę trochę (a nawet lepiej jak trochę) jeździć na rowerze...
  11. Szkoda, że nie jeździłeś z nami powiedzmy jakieś 5-8 lat temu. W ekipie często był Krzysiek (ksywka na starym SF - Kamyk). Krzysiu był gimnastykiem, a nawet trenerem niejakiego Andrzeja Szajny. Otóż Krzychu jeździł switch na swoich slalomkach czysto karwingowo tak, że Austriacy mu klaskali. Cały stok klaskał. Z wyczynów Krzyśka, które sam widziałem to jak włożył ręce do zapiętych butów do nart, stanął na tych rękach i zjechał. Stok był tam mało nachylony więc ta jazda była powolna ale i tak czad. Wśród ślepych jednooki jest królem więc masz absolutnie szansę na zajęcie tego miejsca w dziedzinie switch. Tak jak ja swego czasu byłem królem skituringu 😉
  12. Mnie się to nie zdarza, bo robię to permanentnie, po prostu tak lubię wkurwiać innych, szczególnie po piwku. He, he. Jestem po prostu prostolinijny i jestem poniekąd z tego dumny. Dlatego też obce mi są eufemistyczne konwenanse, jakieś powstrzymywanie się, i zawoalowany bon ton. Jesteśmy dorośli i jak ktoś nie chce być ze mną przy stole to wynocha. Będę tak okupował to miejsce aż zostanę sam. A wtedy zgasisz światło.
  13. A ja na wspólnych wyjazdach przy stole pierdzę głośno, czkam i głupio się śmieję. A jak komu nie pasi to niech wypierdala. Przecież wszyscy są dorośli i jak im nie pasuje to fora ze dwora. -------------- Jak Cię przestaje bawić to jest jakaś nadzieja...
  14. Czy to jest do mnie? Bo tak to odbieram. Otóż nie próbuję upokorzyć Mitka. To zresztą jest awykonalne 🙂 . Odezwałem się wyłącznie z apelem aby miał on więcej szacunku dla innych i ich indywidualnej drogi. Bo niezależnie od tego, że Mitek jest podporą tego forum (też statystyczną 🙂) to robi dużo złej roboty wypłaszając nowych, ciekawych, userów. Szkoda mi Gabrika, szkoda Ferraenzo i za chwilę być może będzie szkoda SzymQ. Bo widać już tam gwałtowne przesilenie od którego krok do: by, by. Ale jak tu gadać ze ślepymi o kolorach. Uważam, że są granice chamstwa i nieczystych zagrywek i Mitek jest ich, częstokroć, bardzo blisko (to eufemizm). Ileż razy ten problem był podnoszony! I zero reakcji. A nawet taka argumentacja: Nie ma u niego eufemistycznych obelg. W ogóle 😉 . Tylko te wprost. Zawsze pisałem o szacunku wzajemnym, dlatego włączyłem się w dyskusję by, gołym okiem widoczna, klika twardogłowych nie ubiła kolejnego, fajnego, usera.
  15. Przyczyną niemożności dogadania się z @Mitek jest to, że Ty nie odmawiasz innym prawa do własnej drogi (w tym błędów), natomiast Mitek nie potrafi wyjść poza swoje jednostkowe doświadczenia. To facet, który zakonserwował swoje przyzwyczajenia, uznał je za najlepsze na świecie i "sprzedaje" to w autorytatywnej formie. Poza jego świadomością pozostaje fakt, że nie wszyscy są jednakowi. Zamiast mówić o swoich doświadczeniach sprzedaje "prawdy uniwersalne". Czym to się kończy - dobrze wiemy. Na to nakłada się też brak świadomości, ze komunikacja w przestrzeni publicznej to nie to samo co rozmowa przy piwie. A nawet coś absolutnie odległego.
  16. Czyli nie zrozumiałeś. Przeczytaj sobie jeszcze raz ostatni akapit.
  17. Ale masakra, na tym poziomie 6:1, 6:0 - trudno uwierzyć.
  18. Ciekawe, że na "plan" patrzysz wyłącznie przez pryzmat wydolnościowy. Ja poświęcam multum czasu na planowanie "rowerowe". Ale interesują mnie inne zagadnienia. Po pierwsze przeglądam co w tej materii na danym obszarze polecają inni. A ponieważ moje zaufanie do jakości rekomendacji innych jest niewielkie to bardzo dokładnie studiuję mapy. Sprawdzam ogólnopolski rejestr zabytków, odpalam tam mapę topo, lidar i ortofotomapę i staram się znaleźć ciekawe obiekty. Niekoniecznie z rejestru i raczej przyrodnicze czy urbexowe. Jak coś wytypuję (na przykład znajdę opuszczoną wioskę) to sprawdzam ją w necie bo jak wiesz czego szukasz to okazuje się, że wiele rzeczy jest opisanych w dziwnych niszach. Dalej patrzę na drogi wybierając te co powstały setki lat temu a nie współczesne. Patrzę jak drogi leśne połączone są z polnymi - tutaj satelita dużo daje. Jak lidar wykazuje mi "podejrzane" miejsca to je typuję do sprawdzenia (i czasem znajduje perełki o których nikt nie ma pojęcia). Ostatnio na tapetę wziąłem Bory Niemodlińskie, zaplanowałem 8 tras, wcześniej zrobiłem jeszcze kilka i na 4 wyjazdach objechałem wszystko co było interesujące. Myślę, że na 95% wyczerpałem temat - prędko tam nie wrócę bo wstępnie mam wytypowane tematy na 3-4 lata do przodu. Bo moim celem nie jest robienie kilometrów tylko traktuję rower jako narzędzie poznania. Ale aby robić to sprawnie to dopracowałem też cały warsztat dokumentacyjny, planowania i analizy tak aby zajmowało mi to minimum czasu. Na przykład znalazłem kaburę na szelki do telefonu aby wyciągnąć go jak najszybciej. Przy 500 fotach na wycieczkę to są konkretne oszczędności. Bardzo dokładnie studiuję prognozy pogody i dopasowuję do nich dyspozycyjne tematy (których mam z reguły 20-30). To w zasadzie jest u mnie najważniejsze. I teraz oczekuję rady - "Wujot ty jeźdź a nie teoretyzuj! Zupełnie nie rozumiem tej "awersji" do planowania czy budowania solidnych podstaw. Przecież dobre przygotowanie pozwoli wyjeść szybko 100% miodku (inspiracją był Kubuś, który im bardziej zaglądał do słoika za miodkiem tym bardziej go tam nie było). I aby była jasność nie wymagam od Was abyście zmienili podejście - możesz sobie jeździć 100 razy tę samą rundę uatrakcyjniając ją sobie wyścigami z babcią z kankami na mleko. Napisałem to tylko w takim celu, aby dotarło do Was, że bardzo dużo dobrego można zrobić na etapie planowania podnosząc efektywność tzw "praktyki". Choćby przez przygotowanie wydolnościowe czy wizualizację jazdy. Lub inne pomysły - opcji jest dużo i każda może pomóc w rozwoju.
  19. Tak ale my nie wiemy czy to było 10-20 prób. Sądząc po ilości jadących raczej obstawiałbym 1 maks 2 próby. Zobacz, że pierwszych parę przejazdów jest po prostu po sobie, bez montażu. Wystarczy popatrzeć na tych gości na górze co wypuszczali jadących. Nie chciało mi się analizować całego filmu ale stawiałbym, że tam tylko wycięto dłużyzny i jest to 1:1. Nie naginaj interpretacji do założonej z góry tezy.
  20. To bardzo ciekawe bo mam dokładnie odwrotną refleksję. Na przykład na stoku narciarskim jednym, krótkim, rzutem oka wśród kilkudziesięciu drobnych jadących sylwetek poznaję osobę, którą znam. Bynajmniej nie po ciuchach. Identycznie było na basenie. Co do chodu wystarczy stanąć na ulicy i zobaczyć jak dużo jest różnych wzorców. Kolosalne są różnice szczególnie jak coś się zadzieje, jedni błyskawicznie odzyskają równowagę, inni się wyłożą. O tym czym może być chód przekonać się można chodząc na pantomimę lub biorąc udział w warsztatach chodzenia. Aby osiągnąć podobieństwo to trzeba bardzo potrenować co ładnie było widać podczas trepania w wojsku aby defilada nie była obrazem nędzy i rozpaczy. A i tak była.
  21. 🙂 🙂 🙂 Każdy wniosek jest uprawniony! Co kto wyciągnie - jego sprawa.
  22. Kolejny nieomylny, skąd Wy się bierzecie? Jesteś pewien, że wiesz lepiej od Szymona jaką drogą ma iść??? Może to jest ten jeden na x co akurat wyłamie się ze standardu co go od lat utrwaliłeś. Czas na forum nie zabiera przecież czasu na stoku! Chce chłop rozkminiać na czworo to niech rozkminia, nie chcesz Mu w tym pomóc to nie pomagaj. A w ogóle to załóżcie sobie ligę Wszechwiedzących. 😉
  23. Zgadzam się i nie zgadzam. Bo przede wszystkim nie do końca wiadomo co jest przeteoretyzowaniem a co nie jest. Wchodząc na chwilę na grunt na którym czuję się pewnie (czyli komunikacji wizualnej a w szczególności fotografii) - bardzo dużo dała mi wiedza z psychofizjologii widzenia, łącznie z budową siatkówki (faktu istnienia komórek dwubiegunowych). Wysnułem z tego praktyczne wnioski, które od razu włączyłem do swojego warsztatu. Inne informacje połączyłem z dokładną znajomością technik reprodukcji poligraficznych. Byłem pewnie jednym z nielicznych fotografów, którego w ogóle nie interesował efekt na materiałach fotograficznych tylko skupiał się na osiągnięciu maksymalnego efektu na taniej i kiepskiej jakościowo reprodukcji poligraficznej. I wyciśnięcia ile się da. Były też znacznie bardziej egzotyczne wycieczki (na przykład na grunt semiotyki) które przyniosły mi uznanie i prawdziwy przełom zawodowy. Czyli nigdy nie wiadomo co się znajdzie i do czego to się przyda. Wracając do narciarstwa - masz określoną wypracowaną latami praktyki metodologię. zakładam, ze statystycznie skuteczną. Natomiast nie jesteś omnipotentny! Jakkolwiek... zachowujesz... się... przeważnie... jakbyś... był... 🙂 Daj więcej pola innym, załóż, ze nie koniecznie zawsze masz rację (bo nawet jak masz 99,99%) to nie jest zawsze. Daj szansę innym na popełnienie błędów (co może być bardziej uczące). Ogólnie więcej pokory, więcej świadomości własnych ograniczeń, więcej szacunku dla innych. Dogmatyzm jest oznaką ciasnego umysłu. A przecież nie jesteś ciasnym umysłem???
×
×
  • Dodaj nową pozycję...