-
Liczba zawartości
5 596 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
218
Zawartość dodana przez Marcos73
-
Paweł, już piszę do Tadeo, aby swoje filmy usunął z YT bo podśmierduje starym piernikiem, ma conajmniej 3 zatytułowane „Śmig”. Ale co On tam wie😉. Z Twojego wpisu wynika, że zakładając swoje G9 nie ma możliwości jazdy innej niż średnim skrętem, bo do krótkiego się nie nadają, a przecież jako nowoczesny narciarz nie będziesz się uwsteczniał korzystając z reliktu przeszłości. A już myślałem że bardziej Cię w jeździe na dzień dzisiejszy fantazja niż sprzęt ogranicza. Zonk??? Suma sumarum, śmig jest możliwy na każdych nartach, a krótki skręt do tego dedykowanych. Dla mnie to wystarczająca różnica. pozdro
-
Już mi pewnie wisisz kasę, nawet o tym nie wiesz😀. pozdro
-
Tyś to jednak jest biznesmen, co sprzeda gówno za dobre piniądze😉. A moje odleżyny na Twojej sofie coś warte? pozdro
-
Adaś, moja Żona odeszła z naszej firmy 1,5 roku temu. Chciała robić inne rzeczy, drukarnią już była zmęczona. Bez SM i nowoczesnych systemów przekazu, tkwiła by tam, gdzie 1,5 roku temu. Rok jej zajęło stworzenie i nauka tego wszystkiego, ale widać światełko w tunelu. Jutro jedzie kolejny raz do Wa-wy na sympozjum w roli prelegentki, a w TVN i Polsacie ma nagrywki cyklicznie. Największe kumpele to obecnie Agata Młynarska i Dorota Szelągowska. Robią wspólnie projekty. Bez koneksji, tylko uporem jest w miejscu w którym jest. No i kasa zaczęła się pojawiać, bo przez rok były tylko koszty. Zrobiłeś film pilotażowy, wymagał liftingu, ale kamera Cię lubi. Jeszcze jak masz coś mądrego w fajnej formie do przekazania, to połowa sukcesu. Zwardoń daje Ci ograniczone możliwości, ale ... internet wprost przeciwnie. Przyj do przodu, póki masz chęci i siłę. Może z tego coś naprawdę wartościowego się urodzić, czego oczywiście Ci życzę. pozdro
-
Adaś, ja mam nieco inny ogląd na to, mam inne zdanie nieco. Zawsze staram się wejść w "cudze" buty, zanim wyrażę jakieś zdanie. Patrzymy zwykle ze swojej i tylko swojej perspektywy, bez zastanowienia, co powoduje, że czyjeś myślenie jest inne. Załóżmy że nie urodziłeś się na śląsku i nie jeździłeś kopalniokami w weekend na narty do Szczyrku, ale urodziłeś się przy popierdółce alpejskiej co ma 2000m wysokości i naturalną rzeczą jaka tam była po okresie przedszkolnym, gdzie w zimie standardowo były zajęcia na stoku (w Grebenzen, jak byłem, a Austryjscy nie mieli jeszcze ferii codziennie przyjeżdżał bus z dziećmi z pobliskiego przedszkola i jeździli na oślej łączce na nartach), Matula zapisała Cię do lokalnego klubu, gdzie jeździłeś w zimie po szkole codziennie na nartach przez pół roku. Po 10 latach jazdy postanowiłeś, jak paru Twoich kolegów pójść w Instruktorkę, bo sportowo, przy takiej konkurencji to nie było szans na sukces. Więc zrobiłeś wszystkie wymagane kursy i po paru latach zostałeś instruktorem. I następuje sytuacja, gdzie przybywają zagraniczni "Instruktorzy" o wątpliwych kwalifikacjach. O ile to nie koliduje z Twoim zawodem, to nie masz nic przeciwko (tzn. przywożą grupy, ślizgają się po stoku). Jeśli osoby odpowiedzialne nie panują nad szkoleniem, nie mają pojęcia jak się zachowywać na stoku (niebezpiecznie dla innych, nie mają pojęcia o poruszaniu się z grupa po stoku), zaczynasz się wkurwiać, ale ich nie opierdalasz, bo są odpowiednie od tego służby, które grzecznie zwrócą im uwagę. Gorzej jak jakiś cwaniaczek stanie pod stokiem i zaczyna Ci zabierać klientów w imię wolności gospodarczej i otwartych granic (sam miałeś takie spięcie, a wiem z kim). Wiec się nie ma co dziwić, że skoro mamy uczyć legalnie, to nasze kwalifikacje i cykl szkoleniowy musi być identyczny jak alpejskich instruktorów. Jeśli wszyscy z nich potrafią jeździć sportowo, bo pewnie 99% wywodzi się ze sportu, to nasze dywagacje na ten temat nie mają znaczenia. Trzeba im pokazać, że nie jesteśmy gorsi, a nie, co chyba leży w naszej naturze, że jesteśmy lepsi. Wyniki sportowe mówią same za siebie. Są to potęgi, z których trzeba czerpać wzorce, a nie krytykować i udowadniać, że chuja się znają. Szkolenie w PL. Po co tak rozbudowane? Dla kasy, być może. Ale nie byłbym sobą, gdybym nie spojrzał na to z drugiej strony. KD - Maks jak zgubił oznakę na stoku, to 2 dni płakał. To jest to coś co powoduje u dzieci determinację do dalszej jazdy i rozwoju. KD, KK, PI - to kasa dla LSN. To przecież oni to organizują. Ponadto to nabór nowych kadr organizowane lokalnie. CKMI i CKI CKIZ organizuje już SiTN. To on odpowiadając za wyszkolenie, wskazuje kto się nadaje, a kto nie. Dalsze stopnie - to już stopnie międzynarodowe. Tu nie ma możliwości wypuszczania ludzi przeciętnych. IZ to gość, którego mają szanować wszędzie, bez uśmieszków, że jest z Polski, czy Węgier itp. - czyli krajów niealpejskich. To mają być narciarze kompletni, a ich wiedza nie ogranicza się tylko do nauki początkujących. Mają jechać w Alpy i z kolegami z krajów alpejskich wypierdolić w góry, zjechać wszędzie bez ułomności, mieć wiedze o wielu rzeczach i niebezpieczeństwach, a przy okazyjnych zawodach nie ciągnąć ogonów. Trenerka, to też nie łatwa sprawa, bo tu wiedza jest inna. Trener to instytucja co organizuje cały cykl szkoleniowy, od motorycznego poprzez treningowy. Więc trochę ma inne zadania niż Instruktor. Ale w niektórych dziedzinach się one przenikają. Też to nie jest tanie i także na to trzeba sporo czasu poświęcić. pozdro.
-
Mitek Kto nie idzie naprzód, ten się cofa. W dzisiejszych czasach w dobie SM, jest to doskonałe narzędzie, jest głupotą aby z tego nie skorzystać. Mają pod bokiem takiego Adama .... ale kto o nim wie - te 20 osób z forum? Jeśli góra nie chce do Mahometa, To Mahomet musi do niej pofatygować. pozdro
-
Paweł, nie wiem o czym piszesz. Dla mnie to stek bzdur wyczytanych w necie, a może i na forum wedle Twojej interpretacji. Śmigu nikt nie kultywuje, po prostu jest obecny w narciarstwie i pomaga w praktyce nie w teorii. Przywołujesz regułki dawno nieaktualne, wczasach nart prostych było to jednoznaczne, bo nikt nie jeździł w oparciu o geometrię narty - bo jej nie było. Jedynie sportowcy próbowali coś z tych nart wycisnąć więcej. A kto Ci każe na sztruksie jeździć śmigiem? Przecież to naturalne, że korzysta się z całego arsenału umiejętności wedle uznania narciarza. Sam preferuję jazdę na krawędziach, ale nie wszędzie da się tak pojechać. Tu masz pierwszą lepsza wrzutkę guru z neta, nomen omen w mojej i nie tylko opinii świetnego narciarza, nie teoretyka. 3:50 na filmie, krótki skręt. Baza do jazdy śmigiem. Proste ćwiczenie. Krótki skręt to nie śmig, są zasadnicze różnice. Narty prowadzone na krawędzi jadą szybko, bo tak mają jechać. Stąd analogia do sportu, tam się nie hamuje, bo to zawsze strata czasu. Na stoku będzie różnica. Wystarczy na 60% stoku o idalnej nawierzchni wyrysować dwa wąskie kanały i postawić dwóch narciarzy i kazać im zjechać z pełną kontrolą prędkości i toru. Jeden śmigiem, opisanym przez Toma, a drugi krótkim skrętem zaproponowanym przez węgra. Ja wynik znam. Narciarz jadący krótkim skrętem albo nie będzie mieścił się w torze, będzie musiał jechać szerzej, albo będzie napierdalał jak Japończycy, mieszcząc się w torze, ale zapierdalając z prędkością skończoną przy tym nachyleniu dla nart. Japończycy to bardzo sprawni ludzie (chyba mają wrodzone zdolności i predyspozycje), ale żaden amator bez wyszkolenia tak nie zjedzie bo się zgubi w 3-cim skręcie, nie nadąży. Tak czy siak, chcąc nie chcąc śmig będzie szczytową umiejętnością dla narciarzy amatorów chcących poruszać się po stokach w każdych warunkach i po wszelkich stokach. pozdro
-
Dlatego napisałem, że ociera się skręt sportowy. Oczywiście, te 2 przykłady, są powiedzmy skrajne, ale umówmy się, ma to na celu uwidocznić różnicę. Oba te przypadki są prowadzone po łuku, jednak zmiana kierunku jak i sposób jazdy po łuku jest zgoła inny. Jazda powiedzmy mojego typu, to jazda stricte na krawędziach gdzie skręt jest wysoko rozpoczęty na krawędzi a całość jest oparta tylko o geometrię i tyle ile z tej geometrii ja potrafię wycisnąć. Ale taka jazda jest możliwa tylko przy pustych i dość szerokich stokach, w szczególności, że z reguły jeżdżę na nartach dłuższych mniej taliowanych. Ale przecież to o czym opowiada autor filmu jest stosowane powszechnie. Generalnie to w większości, w zależności od potrzeby jest jazda pomiędzy czystą na krawędzi a krótkim śmigiem. To się przenika. Moim zdaniem pytanie brzmi. W dobie mechanicznie przygotowanych stoków czy krótki skręt ma być na początku nauczany z rozszerzeniem o śmig, czy też na odwrót. Ja osobiście że klasyczny śmig jest dużo bardziej uniwersalny niż krótki skręt, ale patrząc na obecne narciarstwo, to nie wiem czy nie lepiej dla nas, jak zaczną od jazdy na krawędziach, bo po 12 będą względne luzy na stoku. Tak było na Moltku na wiosnę, Mikoski i Lexi potwierdzą. Nie było komu chuju powiedzieć. pozdro
-
Adaś, wiem, że wcześniej nie czułeś potrzeby, ani takiej nie miałeś aby w tym związku kurwy z mułem uczestniczyć. Klika była i pewnie będzie, ale są zmiany, pojawiają się młodsze osoby z wysokimi stopniami i jest nadzieja, że oprócz dojnej krowy coś z tego dobrego wyniknie. Nawet chyba Marek O. mając wysoki stopień (bodajże IW), przestał się kopać z koniem i poszedł swoją ścieżką, bo trafił na betonowy mur. Jeśli jesteś mocno wkręcony, to idź za ciosem i nie odpuszczaj, zrób I pełnego, bo jak nie teraz to kiedy? Takie rzeczy trzeba z marszu robić. Czy ta inwestycja Ci się zwróci, nie wiem tak samo jak TY. Ale kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Być może, a warto spróbować, jechać na taki kongres, unifikację czy coś takiego, bo poznasz osoby Tobie podobne o zbliżonych fascynacjach i poglądach na narciarstwo. Przecież doskonale wiemy, że masz wiedzę, doświadczenie oraz umiejętności. Ow stopień sprawi, że w świecie narciarskim Twój głos czy opinia przez osoby postronne będzie dużo bardziej poważnie traktowana. Jeśli masz czas, to kasa się znajdzie. Wiesz, to stopniowanie w chwili przeobrażenia jest trochę chaotyczne i nieadekwatne do wiedzy i umiejętności, ale to za pare lat się uspokoi. Będzie jak w szkole. No przecież nie można stwierdzić że normą jest że 8-mio klasiści są głupsi i mniej rozgarnięci niż dzieciaki z 3 klasy. Teraz wrócę do Twojego wstępu - instruktor zagraniczny może bez ograniczeń uczyć w Polsce a instruktor Polski musi starać się o zezwolenie na pracę w krajach alpejskich. A Austriak może w kraju jeździć po dwóch piwach a w Polsce nie. No i co? Mamy dostosować nasze przepisy do austriaków? Czy mamy im pozwolić jeździć po pijaku? Jesteśmy suwerennymi krajami, i mimo unijnego prawa mamy bardzo dużą autonomię, jak również inne kraje. Przecież to nie dotyczy Polaków, tylko wszystkich chcących pracować w Alpach. Jakoś nie zauważyłem, że mimo braku regulacji w PL żeby alpejscy instruktorzy pchali się do roboty w PL. Jest wprost przeciwnie. A jeżeli nasza rzeczywistość jest zjebana, a masz jakikolwiek na nią wpływ, to ją trzeba starać się zmieniać, a nie w niej tkwić. A te zmiany, które następują, są poco, aby w Naszym nie alpejskim kraju, chociaż w małym stopniu wprowadzić standardy alpejskie. Bo była i jest jeszcze partyzantka.
-
Cze Paweł No gość stwierdza oczywistość w obecnym narciarstwie i punktuje różnice które nastąpiły samoistnie po zmianie sprzętu. Widzę, że Andrzej się odezwał, a miałem go podać za przykład jak osoby wyszkolone na nartach prostych zaadoptowały się do nart taliowanych. Oczywiście nie jest to taka forma jak prezentującego, bo jego krótki skręt już ociera się o jazdę sportową (daleko wypuszcza nogi, amplituda ciała jest większa, ale tak się jeździ SL na szeroko rozstawionych tyczkach, narty przede wszystkim jada po śniegu, a kontrola prędkości wynika nie z dohamowania a z poszerzenia toru jazdy i dłuższej jazdy w trawersie, której w przypadku klasycznym nie ma) Określiłem to jako modern śmig. Oczywiście są różnice, jazda w wersji nowoczesnej jest mniej energochłonna, płynniejsza. Ale ma też swoje wady, jeździ się szerzej, co daje nam kontrolę prędkości zjeżdżania w dół. Ale jak wspominał komentator - to jeden z wariantów krótkiego skrętu. Brakuje w tym materiale puenty. Gdzie ten nowoczesny krótki skręt stosować. Przede wszystkim na stokach, gdzie są max odsypy. W każdym zmuldzonym terenie taka jazda to klęska narciarza. Jazda z wykorzystaniem geometrii nart, to jednak jazda która ogranicza, a w muldach, gdzie te skręty są różne, bo wielkość i częstotliwość muld losowa, tak się jeździć nie da. Tutaj klasyk dużo lepiej się sprawdzi w znakomitej większości amatorów, bo ja osobiście widziałem kilka osób co skrętem ciętym jechali po muldach, ale to byli zajebiści narciarze i jest ich promil na stokach. Na rzeczonym materiale doskonale widać, że klasykiem można jechać dużo węższym kanałem a i intensywność skrętów może być wyższa. Różnica w tych skrętach jest widoczna, ale klasyk ma tą właściwość, je w tym skręcie długość i taliowanie nart mają mniejsze znaczenie do szerokości kanału w którym możemy jechać. Stąd nasz forumowy kolega Tomek bez problemu porusza się na GS Fis po cywilnych stokach. Jeśli miałby zastosować skręty typu 6, to obawiam się, że nawet w Alpach miałby problem ze znalezieniem pustych i tak szerokich stoków. Film ten doskonale obrazuje różnice, natomiast nie warto się zmykać na tylko nowoczesne techniki, bo ich wykorzystanie, szczególnie przez amatorów będzie miało ograniczone zastosowanie. Te nowoczesne skręty powinny być uzupełnieniem portfolio narciarza, a nie jego podstawą. Chyba że mamy zamiar być narciarzami jeżdżącymi w porannych godzinach na wylizanych stokach. pozdro
-
Ja coś w piątek zjem chętnie wieczorową porą, nie musi być postne, ja tam wybredny nie jestem 😉 pozdro
-
Też byłem, ale Cię nie widziałem 🙂 pozdro
- 539 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tak, ale piszesz o jeździe sportowej. Ja mam na myśli, taką luźna jazdę na stoku. W pewnych warunkach śniegowych etc. takie osoby mogą wspólnie pojeździć i to nawet nie odstając od siebie znacznie. Różnicę zaczynają być widoczne, gdzie zwykle amator ucieka się do zmiany techniki na inną, aby kontrolować zarówno tor jak i prędkość, a osoby wyszkolone, najnormalniej w świecie dalej jadą swoje. Te różnice zaczynaj być coraz bardziej widoczne. Amator sobie poradzi, ale nie w taki sposób. To co piszesz o Kacprze, to jest naturalna rzecz. Do pewnego momentu, przy podobnym poziomie nadrabia i potrafi być lepszym od innych pewnymi predyspozycjami wrodzonymi. Niestety po pewnym czasie w kontrze do osób systematycznie szkolonych te atuty już są nie wystarczające. Z biegiem czasu, odjeżdżają wszyscy w siną w dal i to niestety jest już praktycznie nie do nadrobienia. Tak jest praktycznie w każdym sporcie. pozdro
-
Cze Szkolenie sportowe nie ma nic wspólnego z przechowalnią feryjną, przy której coś dzieciaki mogą liznąć narciarstwa. W szkółce feryjnej, dzieciaki przede wszystkim maja być zadowolone, maja codziennie chętnie wracać do grupy, a przy okazji czegoś się nauczyć. I tak zwykle jest. Oczekiwania zwykle są zbyt duże, a Ty powinieneś o tym doskonale wiedzieć. Oczekiwanie od takiej, krótkotrwałej formy nauki cudów jeż bezsensem. Instruktorzy nie są cudotwórcami. Te pierwsze efekty zawsze budzą u rodziców/dziadków efekt wow. przedwczoraj jeszcze nie stał na nartach, a dzisiaj już zjeżdza 🙂 Po tym pierwszym etapie, a mam nadzieję że nie jesteś sfrustrowany, u większości pojawiają się pytania, a także zarzuty do dzieci typu: a czemu tak siedzisz na tyłach, a czemu nie skręcasz, a przestań jeździć pługiem, no przecież miałeś zajęcia z instruktorem etc. Na wszystko trzeba czasu, a i dzieci musza dorosnąć. Po każdym sezonie jest przerwa i trzeba znowu trochę czasu na śniegu, aby sobie wszystko przypomnieć. Maks zaczął jeździć jako tako po 3 sezonach. Ale w pierwszym był ze mną 38 razy na nartach, potem, myślę, że przez te 2 sezony to min. 70 dni i to jeżdżąc już w klubie. Po drugim sezonie stwierdził, że narty są głupie 🙂, bo tłukli w kółko to samo, zamiast jeździć i się bawić. Sportowcem nie zostanie, jak i Twoja wnuczka, ale różnica poziomów będzie i to znaczna. Niestety tak to jest, Twoja wnuczka, bez szkolenia cyklicznego na wyższym poziomie, będzie pewnie bardzo dobrą narciarką amatorką i pewnie będzie wyróżniać się na stoku pośród gawiedzi. Jednak cykliczne szkolenie, bardzo dużo jazdy, w bardzo różnych warunkach, to powoduje, że jednak w pewnych okolicznościach, będą mogli razem pojeździć jak równy z równym, ale warunkach "trudniejszych", tą różnicę będzie widać. Wystarczy że będzie stromiej, zmuldzone, zlodzone itp. pozdro
-
Mitek No przeobrażenie tego związku, to jak zmiana systemu emerytalnego w PL. Jest trudne, aczkolwiek możliwe. Wszystko rozbija się o przeświadczenie, że instruktor szkoli i z jego pomocy mogą skorzystać tylko początkujący. Moim zdaniem kurs który obrał Sitn jest dobry, może niedopracowany i jeszcze się zmieni, ale idzie w dobrą stronę. Mamy 2 lokalne stopnie (PI i MI) oraz stopień właściwy I oraz wyższe. Instruktor obojętnie jakim stopniem musi być wzorem dla ucznia, bo inaczej traci to sens. Wiemy, że kosztuje to kupę kasy, więc niech klienci otrzymują usługę dopasowaną do ich oczekiwań, ale na najwyższym możliwym poziomie. Do szkolenia absolutnie początkujących wystarczy PI, bardziej zaawansowanych MI, a I może i powinien potrafić szkolić i pomóc wszystkim zainteresowanym niezależnie od umiejętności klienta. W dużych szkołach p. Krysia z recepcji, tworząc grafik nie powinna mieć dylematu po krótkim wywiadzie jakiej osobie przydzielić klienta. Przecież nie musi znać wszystkich instruktorów, nawet nie musi wiedzieć jak jeżdżą, powinien jej wystarczyć stopień Sitn danego instruktora. No przecież mogę przyjść ja i zapytać, bo był opad, że chciałbym pojeździ przytrasowo z jakimś instruktorem. Pani Krysia przecież nie będzie obdzwaniać szefa i pytać, któren zacz to potrafi. Patrzy na listę z instruktorami i na pacjenta i decyduje. Jeśli ma obawy, to wybiera Instruktora, a ten musi to potrafić i to na wysokim poziomie. Jeśli klient jest niewyględny to może zaryzykować MI, bo de facto już powinie sobie nieźle radzić w tym temacie. Jeśli chodzi o starszych instruktorów, to była "abolicja" i można było sobie przepisać uprawnienia. Nie wiem jak to dokładnie wyglądało, moim zdaniem powinien być jakiś kurs z testem i kwalifikować (np. na unifikacjach), tych spełniających wymagania i nadawać już nowe uprawnienia, ale musi być twarda ręka, czyli, tym którzy odstają i tych wymagań nie spełniają, albo nadanie niższego "nowego" stopnia - czyli MI, co oczywiście daje możliwość po doszkoleniu się nabycie pełnego I, albo zachowują stopień Sitn/PZN dożywotnio, ale bez możliwości międzynarodowej certyfikacji. Oczywiście na to trzeba czasu. Przypomnę tylko, spotkanie ze starszymi instruktorami, jak byłem z Marasem w Kozińcu. Początkow myśleliśmy, że to jakieś zgrupowanie zapalonych narciarzy połączone z nauka jazdy na nartach. Prowadziła unifikację Kasia Pic, świetna instruktorka a także zawodniczka. Z 90% z nich miało narty SL. Te wszystkie ćwiczenia, czy tam ewolucje z technik nowoczesnych to był dramat, na szczęście potem były techniki klasyczne i okazało się, że wszyscy potrafią jeździć i to dobrze. To pewnie Instruktorzy, jaki jest w PL wielu, nie umniejszając ich wiedzy, doświadczenia etc. nie mając do czynienia ze sportową odmianą jazdy, po prostu nie nauczyli się korzystać z geometrii nart, bo jej kiedyś nie było. A jeśli tak, to wykorzystując ją w minimalnym stopniu. Narciarstwo i sposób jazdy na przestrzeni lat się zmieniło, jedynie osoby, startujące w zawodach, siłą rzeczy musiały nabyć tą umiejętność, bez której zostałyby tylko tłem na wszelkich imprezach sportowych. Może Sitn upora się jeszcze z unifikacjami, bo to jest potrzebne, choćby w celach towarzyskich, jednak ja uważam, że powinno być to wliczone w cenę składki członkowskiej, tak aby każdy z Instruktorów miał prawo do bezpłatnego szkolenia w jakimś okresie czasowym. I tak pozostają koszty pobytu, wyżywienia i karnetów po stronie zainteresowanego. pozdro
-
Janek, a ten Magic Pass to nie jest na Białkę? To na pewno Szwajcaria, może ta Bałtowska? Nie wiem gdzie Ty jeździsz. Treningi zawodników w każdym alpejskim ośrodku to norma. Odbywają się codziennie i codziennie zamykają jakąś trasę. Materiału na instruktorów mają po kokardę. Nie ma powodu, aby łapać przypadkowych ludzi. U nas wprost przeciwnie, klubów mało a narciarzy do szkolenia w chuj. pozdro
-
Wziąłem bo chciałem i mogłem😀. Na studiach do dużo rzeczy miałem poukładane. A szczęścia więcej niż rozumu. Jakoś się szczęśliwie składało wszystko. Na dziekance mieszkałem w akademiku, bo miałem 3 pokoje (raczej 3 miejsca noclegowe w różnych pokojach). Taki żem był sprytny. W tym 1 dwójkę małżeńską (tu cały pokój). Żyć nie umierać. pozdro
- 539 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ja na szczęście chodziłem do technikum i to porządnego😉. Wiesz będąc na wydziale wiertnictwa naftowego to paliwa nigdy nie brakowało, a akademik dzieliśmy z wydziałem ceramicznym - to szkło też zawsze było😀. Kurwa było zajebiście. Mieszkałem w pok. 1111 w Olimpie (albo na jak kto woli), a obok był akademik WSP, nomen omen Babilon😀. Oba 15-sto piętrowe. Teraz oczami wyobraźni, z 1000 bogów na Olimpie kontra 1000 łań w Babilonie. Od 16.00 zaczynały się akcje dywersyjne, a 20.00 to już była wojna. Nad ranem ciała poległych leżały wszędzie splecione w śmiertelnym uścisku. pozdr ps. Tak było zajebiście, że wziąłem sobie rok dziekanki po 3 roku.
- 539 odpowiedzi
-
- 4
-
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cze Program się zmienia, bo takie są potrzeby. Z jednej strony po wyroku ETS (a Polska była jedną ze stron skarżących) i dopuszczeniu niealpejskich instruktorów do pracy w Alpach, wypracowano kompromis - SiTN jest gwarantem wyszkolenia instruktorów, a szkolenie i umiejętności nie mogą odbiegać od stosowanych w krajach alpejskich. Ale SiTN także dostarcza kadry na rodzime stoki i tacy specjaliści w owej „Wieżycy” wspomnianej przez Tomka są niepotrzebni. SiTN także narzucił dość rygorystyczne wymogi odnośnie personelu w LSN. Dlatego też po części Adaś zdecydował się na legalizację swoich umiejętności. Z tego co widzę to do MI jest tylko szkolenie, a co na nim jest, to nie wiem. W krajach alpejskich nie ma problemu z jazdą sportową, bo to sporty narodowe i tam każdy wywodzi się z lokalnego klubu. U nas jest inaczej. A na czym jeżdżą wyznaczający? Na SL - slalomówki, na GS - GS-y. Ale to świetni narciarze o wysokich umiejętnościach jazdy sportowej. Syna egzamin organizowała STRAMA z Zakopca. Na SL 10 pkt zdobył tylko kolega z klubu syna, ale on jeździ regularnie w PPolski. W Liderze zwykle czas wyznacza Kasia Pic, wicemistrzyni PL instruktorek. No kurwa dziady nie jeżdżą😀. A to co pisał Edwin o chłopakach typu Gajowy i inni. Trzeba było robić papiery instruktorskie, póki było łatwo, czyt. Relatywnie tanio. Bez problemu by je zdobyli. Teraz pewnie też, ale jest trudno, czyt. drogo. pozdro
-
Mario, dla Ciebie, nie chcem ale muszem. Zuba, no też zszedł na psy. Za dużo zioła palił, my mailiśmy spirytus i jesteśmy normalni😀. Na studiach był spoko, a „son of the blue sky” w jego wykonaniu był zajebisty.
- 539 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W coverze nie chodzi o to aby zbliżyć się do oryginału, ale zrobić to po swojemu. Mnie się podoba ten bit, wam nie musi. Dziewczyna z video ma ładny głos i tyle mogę powiedzieć. Poniżej Justyna i Buenos. Moim zdaniem cover lepszy niż oryginał. Znam Justynę, w latach 92-93 bywała u nas na baletach w akademiku, jak śpiewała w krakowskich klubach studenckich. Jak sobie przypomnę imprezy na piętrze i jej głos to mi ciary po plecach przechodzą. Mieszkał w naszym składzie Zuba, muzyk także obdarzony niezłym głosem, on nas poznał z Justyną. Byłem przykładnym studentem😉 i jak na studenta się zachowywałem. Znałem i morze wódki wypiłem z Kukizem, ale od kiedy się zeszmacił, już z nim nie piję, a nawet go nie znam😀. Justyna i epilog, to majstersztyk. Ja tego na żywo nie słyszałem, ale już wtedy jazzowała i miała takie wstawki że głowa mała. Niezwykły aparat głosowy.
- 539 odpowiedzi
-
- 4
-
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Starzejemy się😉? pozdro
- 539 odpowiedzi
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
A co Wy na to? Dla mnie bomba. Pozdro.
- 539 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- samochody
- motoryzacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Super, że są osoby z pasją. Narty może przyzwoite, ciekawa szata a i być może dobre, czy wręcz niezłe. Ale Kastle wskrzesiły markę i ma się chyba nieźle. Na wysoką cenę trzeba zapracować. Była kiedyś debata na temat titanalu i Tadek Star naczelny grzebacz SF, wygrzebał tajemny skład i wyszło że jest śladowa domieszka liczona w … tysięcznych %. Jest tylko i wyłącznie nazwa handlowa stopu aluminium która marketingowo jest … udana. pozdro
-
Marcin, a jak sprzedaż tych nart w PL? Ja osobiście nigdy ich na stoku nie widziałem. Warto nie kruszyć kopii z Jurkiem, wręcz się spotkać i pogadać. Ma sporą wiedzę i być może Alu płyty to ślepy zaułek. Btw, titanal to nazwa handlowa stopu aluminium, a z tytanem to ma tyle wspólnego co ja z dzierganiem na drutach. Nie warto powtarzać nieprawdziwych informacji. pozdro
