Skocz do zawartości

Marcos73

Members
  • Liczba zawartości

    5 215
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    207

Zawartość dodana przez Marcos73

  1. Nie, swego czasu syn ( jak był mały) mocno zajawił się pociągami. Dostał wówczas z jakiejś okazji książkę o lokomotywach. To raczej tam to wyczytałem, bo czytaliśmy wspólnie. Ale nie wykluczam. pozdro
  2. No już nie bądź taki czepialski😉. Ty wiesz z autopsji, ja to gdzieś wyczytałem, bo mnie zaciekawiło. Ale pewnie sporo osób o tym nie wie. pozdro
  3. Damian, tu się z Tobą zgadzam. Generalnie te nowinki to kolejne cegiełki ukrytych kosztów dokładanych do produktów za które finalnie zapłaci konsument (albo i nie, ograniczając zakupy lub rezygnując z nich definitywnie). Witek kupił Highlandera. Koszt pewnie ok. 300 tysi. Co składa się na jego cenę w PL. 1). Koszt wytworzenia 2). Koszt transportu 3). cło w wysokości 10% 4). Akcyza 18,6% 5). Marża sprzedawcy/ców (może być dystrybutor + podmiot sprzedający) 6). Podatek dochodowy od marży 7). VAT 23% od całości z powyższego wynika, że samochód po opuszczeniu fabryki jest na dzień dobry droższy min. 70% trafiając do PL. Technologia hybrydowa jest znana od lat i jest sensowną alternatywą dla stricte silników spalinowych. Prius jest brzydki, ale nie zapominajmy że to protoplasta hybryd i jest to pierwszy samochód o tym napędzie wprowadzony do masowej produkcji. Swoje zadanie spełnił. Toyota obecnie ładuje ten napęd do wszystkich swoich samochodów. Z ciekawostek, jeśli ktoś nie wie, to wszystkie lokomotywy manewrowe ( te które pamiętamy spalinówki przetaczające wagony) to hybrydy. Diesel to tylko generator prądu, wszystkie mają napęd elektryczny. Daj znać z wrażeń jazdy chińczykiem, dają 7 lat gwarancji do 150km. To wygląda atrakcyjnie vs tego co dają nasi rodzimi producenci. Być może otwarcie rynku na takie samochody ostudzi nieco i sprowadzi na ziemię europejskich producentów. Obecne ceny są nieuzasadnione niczym. Mam przykład w swojej branży. To miecz obosieczny. Ceny surowców mocno spadły, a dostawcy zatrzymali się na cenach covidowych. Wykończyli tym sposobem mniejszych odbiorców. Niestety znaleźliśmy bezpośrednich producentów i zaczęliśmy omijać dostawców. Finał jest taki, że dostawcy z rangi dyskontów w których się robiło tygodniowe zakupy spadli do roli żabki, w której raz w tygodniu kupuje się piwo i kostkę masła. Teraz się pakują likwidując biura i magazyny terenowe. Zjechali z cen, ale jest już za późno. To se ne vrati. Podobnie może być ze wszystkim, a przemysł motoryzacyjny nie jest jakimś wyjątkiem. pozdro
  4. Piotrek, sorry za off. Tadek, Chiny to największy producent samochodów na świecie produkując swoje i obce marki. Największym obecnie producentem jest Toyota jeśli chodzi o wolumen sprzedaży, jednak to w Chinach (swoich i obcych) produkuje się ich najwięcej. Mają know-how (sami im to daliśmy), jest to wysoko rozwinięty na dzień dzisiejszy technologicznie, tania siła robocza, doskonali kopiści i mentalność. Czy te samochody są złe? Nie mam bladego pojęcia. Natomiast każdy z tych samochodów jest zlepkiem wizualnym (pewnie technicznie także) samochodów europejskich i innych nacji. Generalnie to jeszcze chyba bym go nie kupił, obawiając się o serwisowanie i trwałość. To absolutne novum. Z jednej strony to dobrze, że wchodzi konkurencja w takiej formie, bo nasi producenci nieco odlecieli cenowo (chociaż to tak niezupełnie ich wina - gro kwoty to obciążenia akcyzowo-podatkowe). P{przykład mamy za wielką wodą, gdzie samochody są sporo tańsze. Bo nie mieli ceł oraz podatku VAT (nadal nie mają). Mimo 12 000 jurysdykcji podatkowych. Jednak nie są one wysokie. Świat się zmienia. Wczoraj gadałem z przyjacielem ze stanów, mieszka na florydzie. Kupił Teslę. Nie chodzi o jakieś oszczędności na paliwie, czy moc, lokalny patriotyzm itp. tylko ze względów praktycznych. Po Covidzie masę ludzi się przeprowadziło na Florydę i tworzą się gigantyczne korki. Autonomiczna jazda jest już na takim poziomie, że to było bodźcem do zakupu dla niego. Gadaliśmy przez wideorozmowę i był akurat w HomeDepot po jakąś ziemię bo palmy przesadzał w ogródku. Ma wykupiony jakiś abonament w Tesli (100 baksów/m-c płaci) i ma opcję autonomicznej jazdy. Takie trochę SF - jeszcze niedawno tylko w książkach było. Otóż poklikał w komórce i samochód sam do niego przyjechał. Jadąc do domu (ok. 17km) ani razu nie dotknął kierownicy ani żadnych pedałów. Samochód sam do domu zajechał. Jest fanem samochodów i pod domem stoi M4 po stage3 + jakieś X5 żony. Stwierdził, że jazda do pracy w korkach, to nie jazda i strata czasu (a jeździ 2 x w tygodniu), już się przekonał, że ta autonomia działa bardzo dobrze, wiec wsiadając do samochodu, wyciąga komputer i pracuje, a samochód sam dojeżdża do celu (ma ok 50min jazdy w korkach w jedną stronę). Ja wolę jednak europejski czy amerykański design - ten azjatycki do mnie nie trafia. Być może niedługo wszyscy będziemy jeździć chińczykami. pozdro
  5. Alfa się kończy - niestety. Zbyt długo projektowali samochody, mimo iż bardzo dobrze zrobione, to w momencie wejścia na rynek już były nieco przestarzałe. Samo wejście na rynek dobre, przede wszystkim cenowo, ale sobie wymyślili, że sa premium i czar prysł. Niestety już nikt nie kupuje samochodów sercem, tylko raczej głową. Na dzień dzisiejszy na świecie sprzedaż tych samochodów jest szczątkowa. Ale o dziwo nowy model (Junior) ma sporo zamówień. Myślę, że to nie uchroni Alfy przed upadkiem. Dramatycznie niska sprzedaż. Szkoda by było, bo to firma z tradycjami i rozpoznawalna marka. Samochody przez nich produkowane były ładne dla oka, ale kapryśne. Obiegowe opinie maja jakieś podstawy. Żeby było w temacie - też nie mieści się w plecaku, nawet POC-a 😉 pozdro
  6. To nie samochód sportowy, ale usportowiony. To raczej trochę odmienne światy. Polówka dawała frajdę z jazdy. Przykład z jazdy na narty - bardzo dobry. W Polo zajechałem w 50 min., w GL + 20min., chociaż wydawało się, że jadę podobnie sprawnie a warunki drogowe nieomal identyczne. A porównanie różnic mam, przed GLC byłem na jazdach próbnych Alfą Stelvio. W sumie to żałuję ze nie kupiłem, ale wówczas się tylko rozglądałem co kupić, bo miałem jeszcze pół roku w leasingu poprzedni samochód. Na pierwszy ogień poszło Stelvio Qadrifolgio. Kosmos. 3.0 benzyna 510 kucy + sportowe, regulowane zawieszenie + szpery na całym napędzie + skrzynia ZF z BMK-i. Hamulce jakieś bydlaki. Cena wówczas była 280 tys. brutto. Obie jazdy ta sama trasa z tego samego salonu. Wjazd na ślimak na autostradę (trochę miałem czasu aby się przyzwyczaić, bo trochę przez miasto trzeba było jechać - tryb race) od razu było czuć, że mimo iż to SUV, to jedzie nieźle. Pierwsze dohamowanie przed ślimakiem, to sprzedawca już miał pełno w gaciach, natomiast na ślimaku już był blady, nic nie mówił ale na bezdechu był, na szczęście szybko poszło i się nie udusił 😉. Trochę autostrady, ponownie nawijka na ślimak do zjazdu, znowu zbladł (tu juz później dohamowanie i jeszcze szybciej na ślimaku - bo warun b.dobry, gumy i hamulce rozgrzane - nie ceramiczne). Sama autostrada, nic specjalnego - idzie ino wartko. Powrót i cywilne Stelvio 2.0 benzyna 280 kucy Veloce z napędem na 4 buty - chyba wówczas dawali Torsena jak w audi. No samochód fajny, wszystko ok, natomiast potężna różnica między tymi samochodami. Na ślimaku to już ja byłem zesrany 🙂. Ledwo wyhamowałem, a i tak zacząłem nieco wcześniej, a w skręcie to zaczął niebezpiecznie płużyć przodem, bo było dla niego już zbyt szybko, chociaż mam wrażenie, że jechałem wolniej - ale to tylko wrażenie. Drugi ślimak już z dużą dozą ostrożności, jednak w porównaniu do innych użytkowników (2 pasy), sporo szybciej, bo w quadro to było w chuj szybciej. Nie kupiłem, bo zmienił się rok i ceny. Quadro skoczyło na 400 tysi, a zwykła na blisko 300 tysi. pozdro
  7. Tego typu samochody, o takiej konfiguracji (hotchatch, sportowe etc.) to samochody którymi chce się jeździć. Mają w sobie to coś, że wciągają w jazdę, a że zwykle można w nich tą granicę mocno przesunąć (lepiej się prowadzą, zwykle mają lepsza przyczepność, hamulce itp.) to jeździ się w nich lepiej oczywiście. Dodatkowe bodźce (jak choćby wydech), powodują że jeździ się nimi szybciej, a cała reszta sprawia, że po pewnym czasie jeździ wie tym samochodzie na swoim/samochodu limicie. To są samochody do jazdy, nie do przemieszczania się. Ja osobiście w samochodach bardziej cenie całokształt konstrukcji, niż wybrane elementy, jak np. niektórzy - moc. Jest ona chyba najmniej istotna w mojej ocenie. Może jest to istotny parametr dla osób, dla których najważniejsze jest odejście ze świateł 😉. Różnica jest spora między standardowym samochodem, a takim usportowionym. Kiedyś Polo było w serwisie i dostałem zastępczo jakąś skodę. Wówczas mieliśmy drogę do firmy (z 1,5 km) tak dziurawą, że jazda Polo tym fragmentem to był kosmos. W skodzie na standardowym zawiasie owa zniszczona droga się "wyprostowała". Jadąc tym samochodem, myśle "japrd jaki to zajebisty samochód". Na porocie do domu mam światła wyjazdowe z tej dziurawki (już jest zrobiona na szczęście całość, nowa nawierzchnia) i lewoskręt na 2 pasmówkę. Ruszyłem jak Polo i na szczęście był przystanek bo bym wyprostował zakręt 🙂. No qrła pojechało jak chciało. Trakcja przy Polo - zerowa. Jak napisałeś, podświadomie jesteś w tym samochodzie dużo bardziej skoncentrowany na jeździe, a w jeździe długodystansowej, jest to strasznie męczące. Po pewnym czasie zaczyna cię męczyć owe zbyt twarde zawieszenie, gdzie samochód znajduje każda nierówność, męczy wydech, a manualna skrzynia nie pozwala na jakieś leniwą zmianę (automat byłby chyba bardziej wygodny). Trzeba cały czas kontrolować prędkość, bo jednak samochód bardzo szybko się rozpędza (duży silnik i mała masa). Moja wersja to było raczej takie body do tunigu. Z wyposażenia komfortowego to tylko podgrzewane fotele, lusterka grzane i sterowane elektrycznie, szyby elektryczne, czujniki przód/tył i centralny zamek. Miał tylko ogranicznik prędkości (nie tempomat) i czujnik zmierzchu (do świateł - dzień/noc). Nawet czujnika deszczu nie było. Ale dzięki temu było lekkie. Jako tako to bardzo dobra konstrukcja - w pełni funkcjonalne Polo z zacięciem do jazdy. Taki niemiecki pragmatyzm. W obydwóch MB które mam - ten nie ma. O ile w GLC jest zajebisty wydech, tylko co z tego, samochód jest tak wyciszony, że w środku kompletnie tego nie słychać. Samo wnętrze uspokaja. Mam i łopatki przy kierownicy, tryby sportowe etc. Nigdy tego nie używałem. Te samochody nie krzyczą do ciebie "jedźże chłopie", raczej "po chuj się tak śpieszysz". Mnie narty SL mocno angażują, więc w wysokie góry wybieram GS. Nieznaczy to że jazda jest pozbawiona ikry, zaangażowanie w jazdę podobne, z tym że ze względu na różnicę w parametrach tych nart i techniki preferowanej w jeździe jestem w stanie wytrzymać kondycyjnie dużo dłużej, bo na GS 3km odcinek to jak na SL 1-1,5km. A tam niestety sa trasy dłuższe niż w PL. pozdro
  8. Cze Szło ciężko, bo mi się nie chciało, jakoś się zmusiłem, ale wiesz jak się nie chce to jest mase powodów, aby ci się nie chciało jeszcze bardziej 🙂. W pierwsza stronę było trochę pod wiatr, ale na szczęście jakaś babka jechała do domu na elektryku i pociągła mnie z 15km, na powrocie już z wiatrem i dobrze się jechało. Tak de facto to wiatru podczas jazdy czasami nie czuć, ja tylko wiem jak idzie ciężej niż zwykle - to zazwyczaj jest delikatnie pod wiatr. pozdro
  9. Mitek, to coś Ala SL, daje masę frajdy z jazdy, ale na dłuższą metę jest męczący. Wydech brzmi przyjemnie, ale po 200km zaczyna Cię drażnić. Niby można normalnie jeździć, ale w zależności od charakteru kierowcy się nie da, bo prowokuje do nienormalnych zachowań. Ruszając ze świateł nagle jest paka na zegarze. Daje dużo pewności, ale musisz znać jego granice. Uczucie „mogę wszystko” raczej prędzej niż później skończy się w rowie. Jednak sprawia dużo frajdy, ale znajduje dziury w pozornie równej drodze. Cały czas angażuje. Wyprzedzanie innych to zawsze redukcja i ogień. Mniej więcej dla mnie to narty SL. Na dłuższe trasy wolę MB, da się tym pocisnąć, nieźle się prowadzi, jednak jest dużo bardziej komfortowy i 1500km w nim to pikuś. Podobnie jak dłuższe narty o charakterze GS. pozdro
  10. Bo nigdy w życiu nie ostrzyłeś nart😀. pozdro
  11. @brachol btw. Przyszedł mi ten plecak z Elana, za te pieniądze to petarda. Podstawowy sprzęt wchodzi bez problemu, coś więcej tam upchać, może być słabo. Nawet nieźle wykonany, ma twarde składane dno i w razie potrzeby można go złożyć na płasko. pozdro
  12. Trzeba było mówić - bym Ci kupił - 20 jurków kosztował mię. pozdro
  13. Kupiłem ten dodatkowy, jak Ty. Tani nie był. ale jak komplet to komplet. pozdro
  14. Marcos73

    rower :)

    Cze Ja nie jestem fanem kolarstwa szosowego, ale wrzutka Mitka (dla osób które się tym interesują, albo cokolwiek maja o tym pojęcie) obrazuje jak mocno są wytrenowani i silni są zawodnicy. Ale dla przeciętnego rowerzysty może dać to fałszywy obraz, bo na filmie nie widać który to kilometr, widok z drona, czy z przodu nie oddaje podjazdu. Wartości % mało co komu mówią, jedynie prędkość .... która dla bulwarowego rowerzysty nie jest kosmosem. Ja też nie mam jakby pełnego obrazu, bo na szosie nie jeżdżę, tylko mtb więc sprzęt inny a zatem inne prędkości jazdy, opory, osprzęt, pomijam fakt siły etc., bo to nieporównywalne. To sport zawodowy, liczy się wynik, taktyka jazdy, właściwy dobór sprzętu na dany wyścig, praca zespołu itp. pozdro
  15. My z Marasem w Białce bywamy, więc już wiesz z kim tańczysz😉. Alpy to są wyjazdy budżetowe😀, aby na koniec sezonu poślizgać się w Białce. Stać nas, a co😜. pozdro
  16. Wiesiek, masz rację ale z moich małych doświadczeń w tej formie wyjazdowej stwierdzam, środek transportu to podstawa bo „szkłem się dupy nie da utrzeć”. Na tak długą trasę i w takiej formie wyjazdowej, przejazd dla pasażerów musi być komfortowy. Traffic i tym podobne to nie są samochody do transportu 9-ciu osób na takiej trasie. Na budowę można ludzi takim samochodem wozić, a nie na narty. Ostatni wyjazd do Ischgl na którym byłem z Jarem (a raczej z Tomkly’m) odbywał się w Masterze wersja autobus 9 osób. Tomek się postarał, a z dopłatą za komfort nie było problemu. Miejsca w sroc, każdy ma swój fotel rozkładany i przyjeżdżasz na miejsce wyspany i taka forma mi pasuje podróżowania. Miejsca więcej niż w klasycznym autokarze. Niestety, takie busy powinny być normą. Wcale nie wychodzi to tak tanio, za to towarzystwo jest bezcenne i koszty są mniej istotne. pozdro
  17. Qrwa, ale ten język… jak się mogłeś tego nauczyć🤔. pozdro
  18. Pewnie że ma, oczywiście każdemu trzeba dać zarobić, co nie znaczy że trzeba mu wpychać do kieszeni. Osobiście wolę to wydać na stoku na swoje przyjemności, czy też przeznaczyć na kolejny wyjazd. W sumie za 4-kę wyszło 9400, zważywszy na hotel, zawartość oferty i miejsce, bardzo uczciwie. 1,5 klocka rabatu to 4 maile, jakieś może pół godziny. Jak ktoś ma taką stawkę godzinową to zazdroszczę. Już jest 6 rodzin, 2 są w trakcie układania kalendarza. Towarzystwo jest chyba najważniejsze. Ale na wiosnę, albo w przyszłym roku na start Francja. W chuj daleko, ale dam radę😉. pozdro ps. Dzisiaj rower, właśnie suplementacja😀 z widokiem na Wawel. Kurteczka ciężko szło, ale pierwsze koty za płoty.
  19. Cze Mam nieco taniej - nie jest to jakaś przepaść, ale zawsze - te 1000 pln zostaje w kieszeni, choćby na napoje dla wszystkich na cały tydzień na stoku. W czwórkę ostatecznie jedziemy, bo jeszcze córka też jedzie (bez męża 😉). Raz z nim była i powiedziała, że sierota nie będzie kolejny raz się opiekować. Chce sobie pojeździć, bo ostatnio rzadko bywa na nartach. Ceny jeszcze nie dostałem finalnej za 4 osoby - bo wczoraj zgłosiłem do biura z prośba o zmianę rezerwacji. Max wyjdzie 2250 jurków ze wszystkim, a karnety mam w cenie na cały region. Francja zawsze wychodzi bardzo tanio na start sezonu (zakończenie także). Przymierzam się, ale raczej na wiosnę. pozdro
  20. Daj stronę, może się przyda, przecież mogę jechać z belgijskiego biura przecież. Tłumacza mam jak coś😉. pozdro
  21. My byliśmy, śniadania ok ale obiadokolacje takie sobie. Szału nie było. Reszta ok. Niestety dojeżdżanie na stok, ale dla mnie to nie problem. Skibus przyjeżdżał pod hotel i zwykle był pusty, bo chyba jako pierwsi goście hotelowi wsiadali. Cena bardzo dobra, jednak same śniadania by wystarczyły i były ok. pozdro
  22. Parkhotel Folgarida, ja kupowałem przez Volare, ale pakiet cenę dostaliśmy za całość. Kumpel zna właściciela i mi jakieś dobre ceny wyjątkowo ogarnął. Nie pomogę ci w rabacie - bo to dla mnie będzie już niekomfortowa sytuacja. Sorki, jak coś. Generalnie ze strony za 3 osoby ze wszystkim wychodzi ok 9000 za całość. Mnie to udało się ogarnąć za 7200. Niestety nie mogę w tej materii pomóc, załatwiał to były właściciel Volare, który na dzień dzisiejszy bawi się w świecie. On to scedował na jakąś laskę i teraz tylko odcina kupony. Ja osobiście go nie znam, tylko kumpel i tak niechętnie to załatwiał. pzdr ps. Poprawiłem nazwę hotelu, bo jest jeszcze tam o podobnej nazwie Parkhotel Bellevue, byłem w nim w zeszłym sezonie - ale to nie ta klasa hotelu i nie na stoku.
  23. Tak, ten drugi po rozpoczęciu sezonu w Madonnie. pzdr
×
×
  • Dodaj nową pozycję...