Skocz do zawartości

Marcos73

Members
  • Liczba zawartości

    3 536
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    146

Zawartość dodana przez Marcos73

  1. Cze W tej części tego poradnika chciałem w szczególności podziękować za proste, dla mnie pomocne wyjaśnienia "wysokiego stania" @Peter, za fajne filmiki @Dyziek, szczególnie te obrazujące wysokie stanie i kilka prawd od Kolegów, że wszystko jest w głowie. Plan jest na ten sezon - ostre i nasmarowane narty, tu już prawie się udało, więcej kompensacji niż NW i wysokie stanie. Do Zwardonia się naumiem, bo plan wyjazdowy już jest w zarysie. Dużo nie ma więc powinno się chociaż w części udać. @SzymQ dzięki za konwersacje, a w piłkarzyki to może tego strzału się nauczę i na imprezie firmowej zabłysnę jak reszta się spije 🙂. Reszta dywagacji też przykuła moją uwagę, ale poziom skomplikowania równoległości i prostopadłości czegoś do czegoś jest dla mnie nie do ogarnięcia póki co. Dam się ponieść naturze. Baza i chęci są. Tylko śniegu brak. pozdrawiam
  2. Ale z nauką czego? teorii czy jazdy? Bo nie chciałbym abyś z jakiegoś prozaicznego powodu rezygnował z narciarstwa. Sam żałuję, że nie jestem synem samego siebie, bo po czterdziestu a może i więcej latach dziadowania, moja jazda wygląda gorzej niż mojego syna po 3 sezonach. O żesz ku...wa jego mać. Specjalnie dla Ciebie na pocieszenie i dla mnie po części też, mnie się nie udało ale zasadziłem ziarno..... pozdrawiam
  3. Marcos73

    Ku przestrodze

    Cze Jakbyś wszystkie miał takie jak ja w drodze do paczkomatu, to chyba byś się do samochodu przesiadł, bo byłoby szybciej. Oczywiście żart z tą przesiadką. Ja się nie usprawiedliwiam tylko krytykuję totalny bezsens, jak porzucenie wprowadzenia sygnalizacji z czasem odliczającym moment zmiany świateł, co jest w mojej opinii świetnym rozwiązaniem i usprawnia ruch w mieście. BTW w Krakowie nie ma fotoradarów, są podobno 3 szt, ja wiem tylko o jednym i wiem gdzie jest. Ale maja być. pozdrawiam
  4. Cze Szymek, wiem co masz na myśli i do czego pijesz, ale jest zasadnicza różnica - jesteśmy inni i inaczej postrzegamy pewne rzeczy. Piłkarzyki w firmie nie wiem skąd się wzięły, przechodzę obok nich X razy dziennie i nawet o nich zapomniałem. Głównie służą do zajęcia czasu dzieciom wspólnika jak również X-box którego mamy, natomiast ta forma rozrywki jest poza moimi zainteresowaniami. Gramy na nich jak mamy bibę w biurze, nadzidowani i faule są nieistotne. Ja jako sędzia zawsze zarabiam 😉. W domu mam lotki, które gram z synem. Nauka podobna jak na nartach. Takie sklepowe elektroniczne. Jedynie z teorii co liznąłem to jak wysoko ma wisieć tarcza i z jakiej odległości się rzuca i o co w tym wszystkim chodzi. Dokupiłem lotki w miarę porządne i zaczęliśmy grać. Jak juz poznałem zasady i w miarę zacząłem trafiać, przeglądnąłem pare tutoriali jak powinno się rzucać. Nota bene jeden z moich pracowników gra w darts w lokalnym zespole, więc przyszedł do mnie i coś nie coś podpowiedział, jak rzucać. Jak ten ruch powinien wyglądać. Nie przeczytałem całego internetu, ale wykonałem x tys. rzutów. Wiem, że mistrzem nie będę, ale uważam, że gram na wystarczającym poziomie mnie zadawalającym, w każdym razie wspólnicy ze mną już nie graja o kasę 😉. Brakuje powtarzalności, ale to tylko mogę osiągnąć, przez rzucanie, utrwalanie pamięci mięśniowej, a nie przez wertowanie internetu. Oczywiście dobrze znać podstawy, super jak ktoś w realu pomoże i pokaże. Ale trzeba ćwiczyć w jak największym możliwym wymiarze czasowym. Bo to jest klucz do sukcesu. Więc uważam, że przy okazji nie da się na nauczyć jeździć na nartach, jakaś teoria jest przydatna, ale przede wszystkim trzeba jeździć. Jeśli to ma być narciarstwo amatorskie na dość wysokim poziomie. Mimo, iż masz inne cele narciarskie, to porządną jazda trasowa pomoże także i poza trasą, a tą na sztruksie jest łatwiej realizować zważywszy na ośrodki które odwiedzasz praktycznie zawsze z rodziną. pozdrawiam
  5. Marcos73

    Ku przestrodze

    Cze Ja obok domu mam 2 przejścia z których korzystam, jedno jak jadę na rower, drugie jak idę do paczkomatu. Dwa skrajnie różne przejścia i notorycznie przechodzę/przejeżdżam na czerwonym. Oczywiście nie na zasadzie że wpierdalam się pod przejeżdżający samochód, zazwyczaj z nich korzystam przy bardzo małym ruchu samochodowym. Jak jadę na rower musze pokonać tylko 1 przejście z torowiskiem na środku. odległość między jezdnią a przejeżdżającym tramwajem jest tak mała że rower musze postawić pod kątem ze skręconą kierownicą bo się nie zmieści. No i kurwa nie da się tego pokonać na raz bo świata działają na zmianę. Są światła do przejścia, torowiska i kolejnego przejścia. Ulice obie dwupasmowe. Za światłami są przystanki tramwajowe i zamiast dać ludziom opuścić ta małą powierzchnię to ich tam tłoczą. Są guziki do aktywacji świateł na przejściach ale chyba to takie placebo. Drugie przejście jest bardzo duże, szerokie także z torowiskiem i te można przekroczyć na raz. Po przebudowie drogi - nowe. Kamery i chuj wi co jeszcze. Natomiast aby go pokonać na raz to trzeba być Korzeniowskim. Sygnał wybijający rytm w jakim powinieneś go przejść nie jest dla zwykłych ludzi, tak napierdala. Sa guziki do aktywacji. Natomiast czas oczekiwania na zmianę świateł to kosmos. Jak nie zdążysz na raz to nie wiem czy 20 minut pomoże na pokonanie tego kocopoła. Jakby nie dało się założyć inteligentnych świateł. Ja tam przechodzę głównie wieczorem, gdzie stoisz 10 min i nikt kurwa nie jedzie. A jak już masz zielone to musisz biec aby zdążyć. pozdrawiam
  6. Cze Może masz rację, za dużo teorii w teorii. Nogi mają zgięte bo inaczej nie da się zrobić odciążenia dolnego - kompensacji. A przynajmniej ja nie znam innej metody. pozdrawiam
  7. Marcos73

    Narty amatora

    Maras, a które to? Bo nie kojarzę. pozdro
  8. Marcos73

    Sezon 2023/2024

    Cze To świadczy o klasie zawodnika. pozdro
  9. Cze Ok, super wytłumaczyłeś zasadność "wysokiego stania", w prosty i przystępny sposób. Ja oczekuję takich prostych odpowiedzi. Brawo Ty. Natomiast nie pisałem nic o wewnętrznej, ani o jeździe dupą po śniegu. Chodzi mi tylko o sam finał skrętu, czyli moment przejścia. Bo jak każdy skręt - ma swój koniec. Następuje odciążenie. Fotki Bartka, które wrzuciłem, pokazują, że odciążenie jest przez kompensację i nawet jak pisałeś nie ma tu znaczenia że ma pozycję delikatnie odchyloną a narty są sporo przed nim, bo następne elementy które wykonuje, powodują że jest w momencie inicjacji skrętu już przed nartami, pewnie to owe "wysokie stanie" ma na to bardzo duży wpływ. Co zreszta widać na kolejnych zdjęciach. Pytanie moje dotyczyło nie samej jazdy ale momentu przejścia, kiedy trzeba "wyjść w górę", na przykładzie czarnego Gosteczka, który oprócz tego, że jest złamany w odpowiednich miejscach i ustawiony w odpowiednim kierunku, generalnie ma sylwetkę wyprostowaną. No trzeba z czegoś wyjść, jeśli nie realizujemy odciążenia przez kompensację. Być może do takiej jazdy odciążenie dolne jest pożądane i wymagane. Nie wiem - to pytam. pozdro ps. Bo ja to tak raczej pół na pół ze wskazaniem na NW czyli pompowanie, być może musze to radykalnie zmienić.
  10. acha, zapomniałem, nawet w firmie mamy taki sprzęt, ale nie trenuję, a ze wspólnikami nie gram bo graja zawsze o kasę 😉 pozdrawiam
  11. Cze No słaby jestem w piłkarzyki, ponieważ mój organizm nie znosi asymetrii. Perkusistą nie mógłbym zostać. Mało grywam, bo nie mam okazji. Jestem tzw. chłopcem do bicia 😉 pozdrawiam
  12. Dzięki, kolejne pojęcie niedoprecyzowane. Jak rozumiem zewnętrzna w dość mocnym wyproście. Ale nasuwa mi się pytanie czy sposób odciążenia (NW czy też dolne) mają wpływ na to "wysokie stanie". Wykonując odciążenie przez kompensację, owo wysokie stanie jest zasadne, bo mamy sporo miejsca pod dupą do odciążenia dolnego. Pytanie, czy w klasycznym NW też to jest zasadne? Czy to stanie nie jest niższe właśnie ze względu na sposób odciążenia? Bo w NW odciążenie realizujemy poprzez wyjście w górę, a z nieomal prostej nogi będzie to bardzo trudne, a i tak nie prostujemy się do końca. To tylko moje przemyślenia nie poparte żadna teorią książkową. pozdrawiam
  13. Cze Też nic nie rozumiem, statycznie też trudno to pokazać. Jedynie film z realnej jazdy może faktycznie oddać, to co Elioran chce przekazać. Potrafić wytłumaczyć, coś co się umie - to też sztuka. pozdrawiam
  14. Cze Na jednej umiem jeździć, nawet w dwie strony, ale na prawej lepiej, na wewnętrznych też na zmianę, ale musi być w miarę równo i niezbyt stromo. Bo się wypierdalam przez tą lewą, co mi służy tylko do wsiadania do tramwaju. pozdro ps. Pokażę Ci, a co, przyszpanuję, w ON ZW, jak będziesz oczywiście.
  15. Cześć Część osób nie wyobraża sobie jeżdżenia w butach narciarskich, a co dopiero chodzenie😉. Ja ten etap mam za sobą, ale jeszcze sobie nie wyobrażam chodzenia w moich butach narciarskich. Bardzo Cię przepraszam za moją ograniczoną wyobraźnię. Raczej bym kupił set skiturowy, może prosty ale jednak dedykowany, lub wypożyczę na próbę. Ale dziękuję za zainteresowanie. pozdrawiam
  16. Przecież ja się nie bulwersuje, w jakim programie? TVP1?😉 pozdrawiam
  17. Cze Dzisiaj krótko, kopiec Kościuszki, Zoo, Kopiec Kościuszki i dość. Finał jak zwykle w …. barze. i napój bogów
  18. Cze Zwracam po części honor, bardzo fajna porada, ale raczej do osób już nieco jeżdżących z naciskiem na wypchnięcie wewnętrznej. pozdro
  19. Cze Szymon No zastanów się, jak można człowieka który, ledwo stoi na nartach uczyć kontrolowanego upadku. To zazwyczaj jest moment. Jest to o tyle niebezpieczne i kontuzjogenne, że na niskich prędkościach zazwyczaj się przydarza i wiązania mogą nie zadziałać. Stąd też dużo większe prawdopodobieństwo kontuzji. Trójeczka, to już prędzej i raczej do nich może być taki poradnik skierowany - pewnie są takowe, bo i więcej czasu na reakcję a już w na tyle są ogarnięci, że coś potrafią zrobić i w miarę trzeźwo myśleć. 5,6,7 - w tak trudnym terenie to tylko prewencja pozostaje, a tych poradników jest masa. Wybór linii, ocena śniegu, jak ewentualnie z tego śniegu się wydostać i przede wszystkim jaki ekwipunek ze sobą zabrać. Lecąc po skałach trudno o jakąś radę. pozdrawiam
  20. Cze Wystarczy zrobić krótkie przebitki picture&picture, aby pokazać progres, który daje kurs. Musi być zauważalny, ale uważałbym z efektem wow, bo się może okazać, że Ci mniej zdolni będą mocno zawiedzeni. Marketing szeptany może zrobić więcej szkody niż pożytku. Lepiej jak klient jest mile zaskoczony, niż rozczarowany. Bartek, no i dobrze. Wstawanie ze śniegu jak najbardziej, natomiast samo zachowanie się podczas upadku to już wyższa szkoła jazdy. Dla zaawansowanych można przemycać jakieś wskazówki do tych sztampowych upadków, ale żeby się poświęcać i bić zwłokami na stoku z premedytacją - trochę bez sensu. Poza tym tych upadków i ich różnorodność jest tak duża, że nie da się tego zawrzeć w jakimkolwiek poradniku, a o zimnej głowie nie wspominam. Szymek jest wyjątkowy i nie wiem czy dobrym pomysłem będzie wdrażanie w życie jego sugestii. Takich dociekliwych jest paru na świecie. Musiałbyś do ceny ze 2 zera dopisać, kurs musiałby trwać ze 4 tygodnie, z czego 3 to będzie teoria wszystkiego 😉. Życzę Ci powodzenia i rozwoju, staraj się zachować wysoki poziom szkoleń, bo często masówka przeradza się w bylejakość. Lepiej mniej, a drożej, klient zasobny dużo wymaga, ale za tą jakość chętnie płaci. pozdrawiam ps. Szymon, wiesz że Cie lubię.
  21. Marcos73

    Ku przestrodze

    Czyli tzw. wolnoamerykanka? pozdrawiam
  22. Szymon, przecież ja doskonale wiem o czym Ty piszesz, bo czytam ze zrozumieniem. Bo dzieci uczące się w KLUBACH czy to narciarskich, czy to badmintona osiągają progres bardzo zbliżony w tym samym wymiarze czasowym spędzonym treningowo. Bo jednak badmintona można uprawiać cały rok, bo to sport halowy, narciarstwa już nie bardzo, a i wymagane nakłady finansowe w narciarstwie są dużo większe. Tak samo w narciarstwie w KLUBACH te ruchy są w podobny sposób jak w badmintonie tłumaczone dzieciakom. A progres zależy od intensywności tych treningów. Nie porównujmy szkółek czy innych instytucji, które maja na celu zorganizować dobrze czas dzieciom, ma być bezpiecznie i wesoło z klubami które mają inne przesłanie, a i tak się różnią między sobą poziomem kształcenia wychowanków. Otóż nie, wygrywanie i presja na wynik nie leżą w jego, ani też mojej naturze. Ponadto to po części stracone dzieciństwo, masa kasy utopionej w niepewną inwestycję. Raczej jestem pragmatyczny. Staram mu przekazać motto, jak już coś robimy, to róbmy to porządnie i najlepiej jak potrafimy. Skoro się zdecydował, że będzie jeździł, to niech się nauczy porządnie jeździć. Dla niego zawody mogą nie istnieć. Nie dlatego że nie lubi w nich jeździć, że nie osiąga w nich podiów czy coś w tym stylu, stwierdził że to bez sensu - "bo 2 zjazdy a cały dzień w dupie". On lubi jeździć i jak stwierdził, na pytanie dlaczego? " Tato bo na nartach się jeździ bardzo łatwo i mam wrażenie kiedy jadę, że mogę na nich zrobić wszystko". Tego uczucia Tobie i sobie życzę. pozdrawiam
  23. Mitek, a co ja bym z tego miał? Tylko tyle, że musiałbym już pracować 24h/7dni aby na te fanaberie zarobić 😉 A tak będzie jak Szymek pisał - po pijoku objedzie wszystkich kolegów z podwórka na jednej nodze. Chociażby nie wiem ile książek by przeczytali i jak bardzo znali teorię ruchu. pozdrawiam
  24. Szymon, ale Ty się porównujesz z dzieciakami trenującymi?? No przecież to bezsens całkowity. Podejdź i zapytaj ile książek przeczytali o badmintonie. Pewnie żadnej. Sporo teorii powinni znać trenerzy. Ja też jeżdżę na nartach sporo dłużej od syna, jeszcze jestem od niego szybszy na prostych ze względu na masę, nie długo, bo reszta niestety już zostaje mocno w tyle. Zapewniam Cię, choć mój syn bardzo dużo czyta (czyta codziennie od dziecka, więc szlaban na telefon czy komputer dla niego nie jest jakąś straszną karą, tylko wówczas jeszcze więcej czyta), żadna z przeczytanych przez niego książek tego nie dotyczyła narciarstwa a tym bardziej teorii. pozdrawiam
  25. Cze Szymon, nie za bardzo rozumiem Twój przekaz odnośnie gry z kolegą. Czego on dowodzi? Że mistrz opierdoli każdego amatora, niezależnie od tego jak będzie się starał? Sorry, mało inteligentny jestem. Jak chcesz się nauczyć jeździć na nartach, to się musisz nauczyć skręcać w obie strony, bo to nie żużel, w badmintonie jest podobnie. Nie wiem w jaki sposób się uczyłeś gry w badmintona, o jakich książkach piszesz, ja grałem w tenisa i nauka wyglądała identycznie jak nauka na nartach. Jest pozycja bazowa, pewien sposób poruszania się po korcie, ale przede wszystkim sporo rzeczy trzeba wypracować samemu. Nauczyć się trafiać rakietą w piłkę, potem środkiem rakiety, potem uderzać piłkę w odpowiednim punkcie, więc ocenić odległość od niej i złapać timing. Potem miliony powtórzeń i lifting wszystkiego. Korygowanie błędów. Bez czytania książek. Ta dogłębna analiza jest przydatna na bardzo wysokim poziomi, gdzie często ta idealna na pozór jazda/gra nie przekłada się na wynik. W amatorce najczęściej problem siedzi ... w głowie, o czym zresztą pisali koledzy. pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...