Skocz do zawartości

Chertan

Members
  • Liczba zawartości

    1 878
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    32

Zawartość dodana przez Chertan

  1. Chertan

    Sezon 2022/2023

    I na podstawie dwóch gleb można jakieś wiążące wnioski wyciągać?
  2. No też miałem to opaczne (nie opatrzne) rozumienie, jak i konfuzję, że pominąłeś rozgrzewanie wewnętrzne w opisywaniu doświadczenia amerykańskich naukowców. A co oni mogą nas nauczyć o stosowaniu środków rozgrzewających?
  3. A ja głupi myślałem, że to tak samo się kręciło (latający telefon) albo z jakiegoś drona jak w pucharze świata 🤦‍♂️. Oj Maro Maro...
  4. E tam piździ, trochę prószyło, a poziomy kierunek śniegu to skutek ruchu kamery przecież. Poza tym ja tam widzę tylko 2🤘.
  5. Chertan

    Sezon 2022/2023

    A dadzą Ci urlop 😁? Slalom między łatami ziemi, żeby połacie zaliczyć, czego się nie robi dla ukochanego sportu.
  6. Chertan

    Podziękowanie

    Ale że to już? Że na zawsze? No weź, rozumiem że wiosna i te sprawy, ale kiedyś zima przyjdzie, jak dzień po nocy. W każdym razie dzięki za fajne, treściwe wpisy. I powiew telemarku.
  7. Chertan

    Sezon 2022/2023

    Telewizor włączam tylko na konkretne oglądanie czegoś, raczej nie buczy w przestrzeni. Co kto lubi. Sezon się już w większości miejsc kończy. Moje bliskie stoki już zamknięte. Zatem moje jeżdżenie raczej też w tym sezonie over. Ale nieźle było, 23 dni na nartach, z tego 15 w Alpach i Dolomitach, łącznie 768 km dystansu, niestety nie policzę sumy downhill, bo ani Strava, ani Statshunters (szczególnie ten ma fajne statystyki) tego nie ogarną. Bywały nieco lepsze sezony, chociaż ostatnie 3 lata to średnia 25 dni w roku na nartach. Było sporo nowości. Wyjazd z @filinator, to zarówno banda nowych i zajawionych ludzi, jak i pierwszy raz w 3 Zinnen, plus sporo fajnych instrukcji procentujących przez resztę sezonu. Odwiedziłem po raz pierwszy Karyntię, w tym Nassfeld, Bad Kleinkirchheim i Turraher hohe, raczej nie będzie to miejsce ulubionego jeżdżenia, ale były fajne miejsca. No i nowa ekipa busowa, tym razem z Jaro i kolejne nowe miejsca, bo to pierwszy raz w Solden i Gurgle. Miting w CG też udany. Wszystkie te wyjazdy to kilkanaście nowych znajomości w różnych miejscach Polski i utrwalone stare. To co najlepsze w nartach. W niedzielę miałem inaugurację szosy, w ten weekend też w oba dni raczej coś jeżdżone będzie. Chociaż jeszcze kwiecień nas nie rozpieści.
  8. Chertan

    Sezon 2022/2023

    Nie oglądam kolarstwa, w ogóle mało sportu oglądam, chyba, że narciarstwo nieco. Ale zerknąłem na YT. Mimo świadomości strategii w kolarstwie, odbieram je generalnie przez siłę nóg i wydolność. Akurat Van der Poel wg komentarza czaił się z tyłu większość wyścigu to i sił mu starczyło. Ale ucieczka rzeczywiscie sprytna.
  9. Chertan

    Sezon 2022/2023

    Przy procesie mentalnym czujność nie pomoże. To dzieje się poza świadomym umysłem 🤷‍♂️
  10. Jeżeli pytać, to na rowerowym forum. Tu generalnie każdy na czymś tam jeździ, a tam są dodatkowo zawodnicy i serwisanci. Chyba najfajniej jest na rowerowe porady, jest kilku speców i piszą konkretnie. Ja sam jeżdżę na podstawowym powietrznym RS XC30. Wytrzymał już długo. Recon będzie spoko do rekreacji, do mocniejszego jeżdżenia ponoć bywa mało wytrzymały.
  11. Chertan

    Sezon 2022/2023

    Karma wraca, mnie zapłodnił mentalnie Marek. Fajna idea, wszystko w jednym, razem z ciuchami. Idealnie na wyjazdy busowe.
  12. Chertan

    Sezon 2022/2023

    Chodzi o ten dywan jak u enerdowskiego piłkarza? A sorry, to nie u Ciebie...😁🤦‍♂️.
  13. Oj miękko i tam było tydzień temu, ale czarna FIS na miękko bajeczna z niebieskim przebiegiem.
  14. Szkoda sprzedawać, za chwilę będzie żal, jak skończy się poprzednia, a jeść nie woła. Narta naprawdę bardzo dobra i przyjazna.
  15. Tylko jeden twierdzi, że siedzi na tyłach. Z autopsji mam raczej inne wrażenie, więc podtrzymuję, że to narty gonią Damiana. Bez nart też by pojechał, grunt żeby kije były, bo już wiemy jak by wyglądał bez. Chociaż ciul na Śląsku to nie obraza.
  16. nie może stać na nartach bo zapieprza, a narty go gonią, więc widzę tu sprzeczność oczekiwań.
  17. A tu jeszcze @tomkly zażywa kąpieli śnieżnych, gorąco się chłopakowi zrobiło od skakania w świeżym
  18. Spoko i luz. Są narciarze, którzy w chmurach, wietrze i w śniegu nie wychodzą na stok bo badziew. Więc nie znałem intencji, ale fakt, jeździsz a nie siedzisz, więc było się domyśleć 😁.
  19. Bardziej myślałem że długości.... narty i buta, żeby się można było wymieniać.
  20. Na pewno raz w roku z ekipą forumową będziemy jeździć, fajnie zgrana banda wesołych i dobrze jeżdżących ludzi. Będzie jakieś info. Hm, to chyba czytałeś inną relację, jeden dzień (3) bardzo dobry, drugi (4) również, tylko w świeżym śniegu i krócej, a pozostałe 2 znośne, w tym Gurgle lepsze, więc wyjazd ogólnie udany, a towarzysko w dwójnasób. Codziennie słońce przez kilka godzin, tylko w różnych miejscach. Nie było za wielu twardych tras, jeżeli tylko po takich ktoś lubi jeździć. Nie da się utrzymać pod koniec dnia ośrodka bez garbów i muld przy takim śniegu i temperaturze i tej liczbie ludzi, więc ja akurat nie mam nić co zarzucenia pod tym kątem. To samo było w każdym miejscu w marcowym słońcu. A nie spotykam się z ratrakowaniem świeżego śniegu po nocnym opadzie. Widocznie trafiam w złe miejsca 🙂. Ceny w istocie sporo wyższe niż w Karyntii i to się dało odczuć. W Gurglach też były mocno zmuldzone stoki, natomiast ośrodek położony jest znacznie wyżej, stąd i śnieg twardszy u dołu. No i przede wszystkim mniej ludzi. Tak, tych tras na Gaislachkogl nie objechaliśmy już, w pierwszym dniu mało się chciało, bo widoczność zmienna. W kolejnym i tak było sporo do objechania, a temperatura nas wygoniła na lodowiec. A w ostatnim skupialiśmy się już na Giggijoch, bo tam względnie mało stromo i muldzenie mniejsze. Np. czarnej w ogóle nie puścili.
  21. Ba, nawet oddzielny wątek trzeba założyć. Koniecznie ze zdjęciem, tylko jeszcze nie wiem czego.
  22. Ale po co skręcać na tak płaskim stoku, w zasadzie to i na krechę by go zjechał. Jak trzeba to potrafisz coś tam zaszurać.
  23. Oszczędzał się chłopina to i coś tam czasem dokręcał. W każdym razie jego nogi nie bolały, a mnie kręcącego bardziej a i owszem, napieprzały pod koniec dnia.
  24. I jeszcze krótki, acz treściwy film z całymi 3 skrętami. VID20230313160551.mp4
  25. Na świeżo po powrocie kilka słów. Udało się zebrać pokaźną ekipę (@Mikoski, @tomkly, Paweł, Krzychu, Iro - 3 spoza forum- i ja) i pojechaliśmy z @jaro323 do doliny Ötztal. W planach 2 główne ośrodki. Zbiórka w Mikołowie i mieliśmy damianowym Passerati jechać na miejsce zbiórki, jednak coś się zaczęło opóźniać, więc nas Krzychu ugościł kawą i Ballantine's, coby za nudno nie było. Damian musiał się chwilowo obejść o suchym pysku, bo ktoś nas jeszcze musiał dowieść na miejsce. Ostatecznie dotarliśmy. Jaro nas ugościł w swoim busie, miejsca mnóstwo, nawet dla takich długasów jak Tomek i ja, fajne fotele, rozkładane mocno, przez co całkiem nieźle znieśliśmy noc, nie mówiąc już o wspomaganiu się uspokajaczami w ilościach tylko takich, aby się lepiej spało. Irek robił za zapasowego kierowcę. Dojechaliśmy około 9, szybkie przebranie i na początek Sölden. Start na Gaislachkogl. Chwilę zajęło nam przetelepanie się na Giggijoch i pobujanie się tam. Pierwsze wrażenie - kupa ludzi, sporo miękkiego śniegu po opadach, plus płaskie światło, przez co powierzchnia śniegu słabo widoczna. Przy zmuldzeniu można było władować się w coś słabo widocznego. Próbując uciec od ludzkości przejechaliśmy na lodowiec, tam z kolei piździawa, zadyma i przechodzące niskie chmury regularnie upośledzające widoczność, śniegu też sporo, komfort jazdy raczej słaby. Skończyliśmy na żarciu i piciu w knajpie. U mnie wtedy chwila słabości, chyba wszystko po kolei, niedojedzony, niedopity i wysoko, zawrót głowy zwalił prawie z nóg, chłopaki pojechali jeździć, a ja na leżakowanie na worku w knajpie. Po 20 minutach udało się dojść do siebie i powoli zjechaliśmy długą trasą do dolnej stacji. Sam zjazd względnie nudny, trochę bujania. Jak dla mnie ten pierwszy dzień dupy nie urwał. Mieszkaliśmy w Längenfeld, fajna chatka na uboczu. Jaro ugościł wypasioną kolacją (codziennie coś innego i naprawdę do syta, podobnie ze śniadaniami – solidna firma) i nastąpiły integracje, z różnymi napojami Vege, śpiewami tyrolskimi (Damian przodował, zna chyba wszystkie przyśpiewki), rozkminami narciarskimi i filozoficznymi. Mieliśmy do dyspozycji sporą „świetlicę”, dzięki czemu integracje były w całkiem sporych grupach. Drugi dzień to Obergurgl/Hochgurgl, najpierw Hochgurgl. Widoki doskonałe, dużo lepsza widoczność niż dzień wcześniej, nadal bywała piździawa, jednak chmury zdecydowanie mniej liczne i przechodzące. Jechaliśmy tam, gdzie widoczność lepsza, ale i tak czasem trafialiśmy w chmurę. Śnieg świeży po opadzie, ale już ubity poprzedniego dnia. W Hochgurgl dominują niebieskie trasy, na których dawało się fajnie bujać z umiarkowaną prędkością i na nich spędziliśmy większość dnia. Były próby odbicia na czerwone, ale przy słabej widoczności i muldzeniu się nie dawały one takiej frajdy. Czasem się udało na trasie nr 30 wyłapać świetną widoczność i był wypas. Czekając na poprawę pogody (bo tak było w prognozie) byliśmy na małym popasie w knajpie z muzeum motoryzacyjnym, która spłonęła kilka lat temu. Wnętrze szacowne, ceny nieco mniej. Skończyło się na kawie i browarze. Następnie przemieszczenie na Obergurgl i tu nas niestety warunki pogodowe nie rozpieszczały. Niby blisko, ale stała tam chmura pogarszająca widoczność. Próbując przekombinować władowałem się na czarną trasę 11, która skończyła się na pośredniej stacji gondoli i dalej stop. Chłopaki pojechali na około przelatując fragment najdalszy ośrodka i komisyjnie stwierdzili, że słabo i wracamy na Hochgurl. tam pogoda się poprawiła i udało się rzetelnie pojeździć do końca dnia, wraz ze zjazdem do dolnej stacji świetnie nadal utrzymaną trasą 33. Już było narciarsko zdecydowanie lepiej w tym dniu, chociaż sam mam niedosyt, że niezbyt dobrze ośrodek poznałem przez ten 1 dzień. Na duży plus to znacznie mniej ludzi niż w Sölden. Były nadzieje, że i czwartego dnia tu wskoczymy, ale nie wyszło. Dzień trzeci do najlepsza pogoda, w zasadzie przez cały dzień fajna widoczność w niższych partiach, a w drugiej połowie dnia również na lodowcu, a że było naprawdę ciepło, to lodowiec ratował dupsko przed zalaniem falami potu. Mimo poniedziałku liczba osób była prawie taka sama jak w sobotę, wielkie zdziwko. Pojeździliśmy prawie wszędzie z wyjątkiem tras na lewo od Gaislachkogl. Choć w sumie preferencje się nam rozjechały i akurat w tym dniu się podzieliliśmy. Część pojechała od razu na lodowiec, a ja trochę pozwiedzałem z @tomkly i jeszcze jednym Tomkiem z ekipy. Jedną z moich ulubionych była trasa 11 i czarna 14, łącząca się z niebieską 15. Śnieg miękki, odsypujący się, przez co jazda też bardzo miękka, zero oblodzeń, raczej jazda w tworzących się muldach, ale wjazd w miękkie odsypy całkiem komfortowy. Gigantka WRC spisywała się w tym całkiem nieźle. Ponieważ robiło się naprawdę ciepło, trzeba było ruszyć na lodowiec. Po drodze sporo stania do jednego krzesła, gdyż inni wpadli na podobny pomysł. Ale to był jedyny istotny przystanek, potem szło płynnie. Na pierwszy ogień przejazd od góry gondoli, najpierw niebieska 32, która potem przechodzi w czarną FIS 31. Genialna jazda, aż musiałem powtórzyć. Kapitalny miękki śnieg, jazda jak po aksamicie, delikatne odsypy tylko to uprzyjemniały. Czarna trasa, która zwykle budzi respekt z góry, nieco straciła pazury przy takim śniegu, zero oblodzeń i mięciutka jazda co prawda maltretowały nogi, ale wrażenie miękkości i pełnej kontroli rozwaliło system. Zapewne przy twardych warunkach byłoby znacznie trudniej. A ludzie tam giganty zapierdzielają. Przejazd na Tiefenbach tym razem już nie przez tunel, jak 2 dni wcześniej, ale prosto w dół. Czarna trasa 41 równie przyjazna, natomiast późniejsza czerwona 36 w dolnej części bardzo wąska i zmuldzona, więc było słabo. Na samej górze lodowca też miękki śnieg, tworzący już pod koniec dnia konkretne odsypy, ale jazda nadal przyjemna, nieco tylko nogi odmawiały już współpracy. Przebicie się z powrotem na Giggijoch to już formalność, chociaż zjazd wzdłuż orczyka trasą 33 taki mniej przyjemny, sporo ludzi i duże odsypy, a nogi bolały. W drodze powrotnej też fajna trasa 24, do końca trzymała fason. Końcówka dnia to już cięcie Giggijochów, które w sporej części zachowały równe odcinki, pozwalające na puszczanie się szerszym ciętym w niezatłoczonych miejscach. To jeden z najfajniejszych momentów dnia. Końcówka to zjazd na dolną stację, niektórzy zrobili to gondolą, ale Damian stwierdził, że to hańba, no tośmy zaczęli jechać. Oj dało w dupę nogom, miękko, sypko, odsypy po kilkadziesiąt centymetrów, co w wąskich miejscach wymagało ostrego lawirowania. Dojechałem mocno wyrypany. Ogólnie to najlepszy dzień z całego wyjazdu. Powyżej widok z góry na czarną. A tu widok na Guggujoch po powrocie z lodowca. Potem ich ubyło i dało się ciąć. Czwartego dnia prognozy były bardzo słabe. Od samego rana w niższych partiach doliny padał bardzo konkretny deszcz, na szczęście u góry prognozy pokazywały obfite opady śniegu. Pojechaliśmy na górną stację Giggijoch i okazało się że krzesełka chwilowo nie chodzą, a po trasie jeździło kilka ratraków, spadło nawet z 30 cm śniegu i dalej padało. Ludzi mimo kiepskiej pogody było bardzo dużo. Po kilku minutach puścili pomarańczowe krzesło, gdzie uzbierała się kolejka na 15 minut stania. Stopniowo puszczali kolejnej krzesła i ostatecznie chodziła większość ośrodka w tej części. Damian wziął dla mnie Volkl Kendo 88 cm pod butem i to był fajny strzał, po szybkiej adaptacji miałem sporą frajdę z jeżdżenia na szerszej maszynie, która i na krawędź dała się nieźle wprowadzać. Odsypy jej były nie straszne do samego końca dnia. Na kilka zjazdów zamieniliśmy się też i ujeżdżałem Nordica Enforcer 100 cm pod butem i 185 cm długości. Narta dużo miększa, bardzo fajnie dająca się prowadzić w różnych kierunkach, doskonale wybierająca nierówności, na krawędź jednak trudniej mi ją było wprowadzić w miejscach, gdzie taka jazda była możliwa. Niestety nie bardzo umiem jeździć w zupełnie głębokim śniegu, nie mogę się zebrać do skutecznej zmiany kierunku poza powolnym przekierowaniem narty. Wszystko w tym temacie przede mną. Ogólnie to również bardzo udany dzień, po którym tonąc w smutku ruszyliśmy do Polski, wynagradzając się jeszcze lokalnym pyfkiem. Dzięki chłopaki za fajny wyjazd i dużo wesołych, ale i poważnych chwil.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...