Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 020
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    8

Zawartość dodana przez a_senior

  1. se7 Narciarze wyszkoleni od podstaw na nartach przeznaczonych do jazdy na krawędziach (celowo nie podaję specyfikacji) nagle dostają narty z lat siedemdziesiątych + załóżmy 20lat czyli koniec XX wieku dłuższe o 10-20cm   Myślę, że mieliby kłopoty i to duże. Ale nawet tacy starzy narciarze jak ja, zaczynający na długich ołówkach (było nawet 210 cm w szczycie), mieliby kłopoty z powrotem. Kiedyś, już po przestawieniu się na karwingi, i to stosunkowo długie 180 cm, spróbowałem ponownie 200 cm slalomki Volkla. Tragedia.   Dziadek Kuby A co komu przeszkadza, że ktoś tam czyta książki o technice, podpatruje zawodników, rozdzielając jeden skręt na klatki. Próbuje ich imitować, jednocześnie zdając(albo nie zdając) sobie sprawę z przepaści dzielącej nawet bardzo dobrego amatora od przeciętnego zawodnika   Absolutnie nic nie przeszkadza. Sam to robię czytając mądre książki i analizując przejazdy różnych ludzi. Nawet to i owo próbując. Ale to jest rodzaj hobby. Coś mogę z ich jazdy skorzystać, ale wiem, że w warunkach polowych ich techniki są dla mnie tak sobie przydatne. Bo zupełnie inne są uwarunkowania.   Harpia Dążę do jazdy na krawędzi najdłużej jak się da ( mam na myśli nawet bardzo strome trasy). Czasami (często) się nie da i to jest dla mnie mały dramat      Rozumiem, że tak lubisz, że sprawia Ci to frajdę, ale nie dlatego, że tak jeżdżą zawodnicy w slalomach a Ty starasz się ich naśladować. Bo po stromych i zmuldzonych trasach można jeździć innymi metodami, bardziej skutecznymi niż carving za wszelką cenę.   zajac   To te osoby piszą tutaj najwięcej merytorycznie wartościowych treści i trudno żeby nie odwoływali się do przykładów "z górnej półki", po prostu tych najlepszych. A najlepszymi są zawodnicy, którzy startują w zawodach i których można obserwować, podziwiać itp.   Tyle że oni nie jeżdżą w warunkach jakich my jeździmy. I nie te cele sobie stawiają.   spiochu  Na nartach nie dojeżdża się do pracy ani na zakupy. Narty nie są więc jak jazda autem po drogach, tylko jazda po torze. Opłacasz wyznaczoną trasę i ciśniesz. W założeniu jak najszybciej, jak najlepiej lub dla jak największej frajdy (patrz drift autem).   Ale nie jesteś na stoku sam. Jak jesteś, możesz sobie cisnąć do woli, ale na ogół na stoku masz pełno ludzi. I w tym sensie to przypomina jazdę samochodem po drodze. Jeśli ciśniesz wśród ludzi to jesteś po postu niebezpieczny. Dla siebie i innych.   Nie, nie chodzi mi o to by w ogóle nie zawracać sobie głowy sportowym narciarstwem zjazdowym, bo w typowych warunkach nie jest ono zbyt przydatne dla amatora. Chodzi mi o zachowanie odpowiednich proporcji i uświadomienie sobie prostego faktu. Techniki stosowane przez zawodowców w zawodach slalomu służą do najszybszego pokonania trasy. Odpowiednio przygotowanej i, z wyjątkiem tyczek, pustej. Pozbawionej ludzi! My jeździmy po przeważnie zaludnionych trasach. Naszym celem, prócz zapewnienie sobie frajdy, jest zachowanie bezpieczeństwa. Do tych celów techniki zawodnicze niekoniecznie są optymalne.   I gdybym miał postawić za wzór do naśladowania, cel do którego (po odjęciu odpowiedniej liczby lat chciałbym dążyć w narciarstwie byłaby to wielokrotnie tutaj pokazywania jazda Richarda Bergera. Niewiele ma wspólnego z jazdą zawodnikow w slalomie. Tu jest wszystko najlepsze co można znaleźć w amatorskiej jeździe po dość stromym, dość zmuldzonym stoku. 
  2. Będzie mocno prowokacyjnie. Temat męczy mnie od dawna i nie znajduję odpowiedzi. Powiedzmy,  łatwych odpowiedzi. Dlaczego tak bardzo w naszej jeździe na stokach staramy się wzorować na zawodnikach biorących udział w zawodach pucharowych? Jako wzór naszych umiejętności stawiamy sobie ich przejazd w slalomie, ew. w slalomie gigancie? A za wzór techniki stawiamy nienaganny, z możliwie zerowym ześlizgiem, skręt cięty. Niektórzy z nas, nieliczni, uczestniczą tu i tam w lokalnych zawodach amatorskich, ale głównie spędzamy czas na zjeżdżaniu na stosunkowo zaludnionych trasach, gdzie wskazane jest umiarkowanie zarówno w prędkości jak i szerokości naszych skrętów. A te wymuszają wręcz stosowanie innych technik niż te, nazwijmy je, pucharowe. Nawet pokazując od czasu do czasu filmiki z naszą jazdą staramy się pokazać takie, gdzie jedziemy, zachowując proporcje (toutes propotiones gardee), jak zawodnicy. Przede wszystkim jadąc skrętem jak najbardziej ciętym, bez ześlizgu. Oczywiście wybieramy do tego stosunkowo łatwe odcinki tras, bo na bardziej stromych czy zmuldzonych i tak się tak jechać nie da.   Nie, nie mam nic przeciwko podglądaniu zawodników, analizowaniu ich jazdy, korzystaniu z ich doświadczeń, ale z umiarem. Przecież codzienny użytkownik samochodu nie stosuje na co dzień technik z Formuły I czy rajdów samochodowych. Warto poznać niektóre z nich, ale nie jest to nasz, pomijając chuligańskie wybryki, wzór do naśladowania. A w rekreacyjnym narciarstwie zjazdowym jest inaczej. Zawodnicy pucharowi są dla wielu z nas celem, ideałem do którego dążymy. Nawet słuchając internetowych porad ekspertów czy czytając mądre książki o narciarstwie zauważymy to. Dlaczego tak? Pomijając, że jest to cel z różnych powodów nieosiągalny, nie będziemy nigdy tak dobrze wytrenowani, nie mamy możliwości tyle doskonalić się i ćwiczyć co oni, to po prostu ich doświadczenia są niekiedy mało przydatna o ile wręcz nie szkodliwe. Dlaczego tak mało mówi się, że jazda typową czerwoną czy nawet czarną trasą wśród ludzi, gdzie musimy zachować maksymalną kontrolę, brać pod uwagę innych, także tych słabo jeżdżących czy wręcz nieporadnych, wymaga od nas innego jeżdżenia niż to w wykonaniu zawodników na trasie slalomu? Pomijając drobiazg, że zupełnie nie zależy nam jak szybko znajdziemy się na dole. Niekiedy nawet wolimy dotrzeć tam później... Nie wiem dlaczego tak. Moda, szpan?   Dodam, że wyrażone tu wątpliwości mają raczej teoretyczny charakter i dotyczą pewnej ideologii. Bo na stokach i tak widzimy zdecydowaną większość jeżdżących tak sobie, a ich jazda nie ma nic wspólnego z narciarskim Pucharem Świata. Ale czy nie uczciwej i bezpieczniej byłoby powiedzieć: zawodnicy jeżdżą  jak jeżdżą, możemy i powinniśmy podpatrzeć u nich to i owo, ale dla przeciętnego narciarskiego zjeżdżacza nie jest to optymalny sposób. Propagować, a więc zachęcać do ich stosowania, i nie mam na myśli tylko oficjalnych programów nauczania, sposoby i techniki, które, choć niewiele mają wspólnego z jazdą w pucharach, są po prostu bezpieczne.
  3. Fakt, początki bywają trudne. Mnie trochę pomogła CD Kunzmanna dołączona do sprzętu, który u nich kupiłem. W sumie żadna filozofia, ale kilka błędów zawsze się na początku zrobi.   A gdzie byłeś w Kanadzie?
  4. Do tego trzeba niestety użyć pazura. Nabyłem. Ale tytanal, o ile rozumiem - płyta nad ślizgiem, powinien się dać spiłować w trakcie ostrzenia krawędzi. Ostrzę niezłym kątownikiem Kunzmanna i średnim pilnikiem, też Kunzmanna. Pytam, bo nie chcę czegoś sp...
  5. Ciekaw jestem dlaczego nieumiejętnie? Czym ostrzyłeś? Ja ostrzę na 88, kiedyś na 87. Też nie czuję różnicy, ale moje jeżdżenie z karwingowego punktu widzenia jest nieczyste. Natomiast dokładność mojego ostrzenia szacuję na 0.1-0.2 stopnia. Gorzej z ostrzeniem od spodu. Robię to prawidłem 0.5 i pilnikiem (nie diamentowym) i wychodzi tak sobie. Dlatego od czasu do czasu daję do planowania.
  6. Pewnie chodzi o napięcie powierzchniowe. Ale jak dla mnie rowki w strukturze powodują, że woda zbierze się w nich (czyli odprowadzi się ) i napięcie będzie mniejsze. Bo mniejsza będzie powierzchnia styku ślizgu z wodą. Na pewno ma to miejsce, ale czy amator, powiedzmy w temperaturze 0 stopni, to poczuje i jak bardzo.   Harpia,   Nigdy, przenigdy nie tępiłem przodów ani tyłów krawędzi nart. Nie wiem kto i po co to wymyślił.   Producenci. Kiedyś z ciekawości zacząłem obmacywać nowe narty klasy II slalomki i inne z wyższej półki. Zdecydowana większość miała przytępione przodu, mam na myśli odcinek od dziobu do miejsca, w którym narta jest najszersza. W różnym stopniu. Niektóre, jak Atomic SL 9 miały te miejsca krawędzi wręcz półokrągłe. Volkle trochę mniej, ale też, Fischery Race SC miały za to ostre dzioby. Dlatego je kiedyś przytępiłem z przodu, by je uspokoić. Obecnych nart (Volkl SC) już nie ruszam, ale widzę, że są lekko fabrycznie z przodu przytępione. W żadnych zawodach już od wielu lat nie uczestniczę. Ostatnie były... zawody informatyków w latach 80-tych.   Podejmuję się ślepego testu na śniegu i bezbłędnej oceny która narta ma podniesienie 0,5 a która 0.   Tyle że nie możesz wiedzieć która jest która.
  7. I naprawdę to czujesz? Zwróć uwagę, że masz jeszcze podcięcie przodu i tyłu. A nawet, choć niektórzy się oburzają, stępienie. Rozumiem, że różne podcięcie przodu może dawać różne odczucia, bo ma spore znaczenie dla inicjacji skrętu ciętego, ale podniesienie całości? Na pewno ma dla zawodnika startującego w pucharach, ale dla amatora, nawet dobrego? Podcięcie całości krawędzi o jakiś kąt, typowo 0.5, jest konieczne z wielu powodów. Np., to mój przypadek, ostrzenia krawędzi od spodu.   Odnośnie struktury tez mam pewne wątpliwości. Zwróć uwagę, że drobne rowki struktury mają na celu odprowadzenie wody powstałej z powodu... tarcia ślizgów ze śniegiem. Trzeba by przeprowadzić jakieś badania i obliczenia, ale na zdrowy rozum przy stosunkowo niewielkich prędkościach amatora, tej wody nie uzbiera się za wiele, zwłaszcza gdy temp. jest poniżej zera. Osobiście nie czuję różnicy w jeździe z/bez struktury, ale ja już mam swoje lata i lubię (zawsze lubiłem) jazdę stosunkowo wolną.
  8. Na pewno już w nartach prostych zrezygnowano z tego patentu. Już moje pradawne Rysy KF 72 (czyli wprowadzone w 1972 r.) nie miały rowka. Teoretycznie rowek powinien stabilizować narty w jeździe na wprost i łatwo sobie wyobrazić dlaczego, ale jak było naprawdę? A być może z rowka zrezygnowano dlatego, że konstrukcja narty, w szczególności warstwa metalu tuż nad ślizgiem, nie pozwalała na żadne rowki. A teorię, że rowek nic nie daje było usprawiedliwieniem tej niemożności. Trochę spiskowa ta teoria, ale całkiem prawdopodobna.
  9. Dzięki. I mnie też tak uczono. I Mitka jak widać również. A pytanie zadałem celowo, bo w niezłym skądinąd wykładzie Tomasza Kurdziela o budowie nart (tegoroczne Snow expo) pojawił się ten wątek. Ale tłumaczenie było wg mnie złe. Ten rowek wg prowadzącego miał spełniać tę sama rolę co dzisiejsza struktura. I chciałem się upewnić.
  10. Lobo, Ty będziesz wiedział. Do czego służył rowek w ślizgach biegnący wzdłuż "starej" narty? Jeszcze na takich jeździłem.
  11. a_senior

    Savoir-vivre na stoku :)

    A pewnie, nawet bez cudzyslowow. Skupie sie na piwie, ale dotyczy to tez innych alkoholizowanych napitkow. Przede wszystkim lubie smak piwa, a zatem jego picie, jest przyjemne z tego samego powodu, gdy jesz lub pijesz cos smacznego. Po drugie, lubie pic zimno piwo po zmeczeniu: chlodzi, gasi pragnienie. Po trzecie, piwo zawiera alkohol, a ten ma pozytywny wplyw na moje zachowanie. Ulatwia mi rozmowe z bliskimi, rozwiazuje jezyk, rozluznia. Podobnie jest u moich rozmowcow (panie, z wyjatkiem corki, piwa nie pija - gustuja w innych napitkach alkoholizowanych) i w sumie, troche dzieki spozytemu w przerwie nartowania alkoholowi, przezywamy mile chwile uzupelniajac tym samym radosc plynaca z samego nartowania i pobytu w pieknym otoczeniu. W uproszczeniu - alkohol na stoku zwieksza moja "radosc zycia" jak mawiaja Francuzi.    Dodam, ze na stoku poprzestaje na jednym kuflu piwa + (ewentualnie) jednym bombardino lub podobnym do niego napitku. 
  12. Popatrz, popatrz, jakie to ludzie maja rozne skojarzenia.
  13. Wspolczesne typowe kijki nie zatrzymaja "zawodnika". Pasek sie wczesniej wyrwie. Ale kiedys bylo inaczej. Na pewno uzywales kijkow ze skorzanym uchwytem. Moze nie az tak starych jak ten ponizej : Inna byla technika trzymania takiego kijka. Kciuk naciskal glowke kijka od gory i z roznych wzgledow byl to dobry sposob. W nowych tak sie niestety nie da. No wiec w tych porzadnych skorzanych uchwytach pasek, rowniez porzadny, skorzany, mocowany byl do kija bardzo solidnie, na ogol przy pomocy nitu przychodzacego w poprzek rurki kijka. Niepodobna bylo wyrwac taki pasek. Przypuszczam, ze doswiadczenia z naderwanymi nadgarstkami "starych" narciarzy, ktorzy jeszcze uzywali takich kijkow, wiaza sie wlasnie z owo solidnoscia mocowania paskow i solidnoscia samych paskow (gruba, porzadna skora). Te dzisiejsze, sztuczne, nawet niemowlak zerwie silniejszym szarpnieciem. Załączone miniatury Użytkownik a_senior edytował ten post 07 kwiecień 2010 - 12:09
  14. A Ty Jarku jakich uzywasz? I czy przed moim postem wiedziales o bezpiecznikowych kijkach? Bo ja, gdyby nie przypadek (demostracja takich kijkow na kursie instruktorow przez prawie 40 laty) to bym nie wiedzial. A jak wiesz troche sie w sprzecie orientuje.
  15. To moje opinie. Pierwsza wynika z faktu, ze nigdy sie z urazem reki z powodu uzywania paskow u kijkow nie spotkalem, a jezdze ponad 40 lat. Nie spotkalem u siebie czy bliskich. Gdzies jakies sporadyczne kontuzje kontuzje kcika, kltore nie mialy zadnego zwiazku z uzywaniem kijkow, z paskami czy bez. Dlatego w te 3-8% nie wierze! Mowa jest o trasowym narciarstwie (lub lekko przytrasowym), bo innego nie znam. Nie wiem czy kiedykowiek "rozbierales" kijek, tzn. zdjemowales raczke, by np. go skrocic. Bo ja wielokrotnie. I nie wiem czy wiesz w jaki sposob mocowane sa paski w wiekszosci kijkow? Bo ja wiem. Przy pomocy jednej cienkiej srubki. Co sie dzieje zatem z paskiem przy mocnym szarpniecie? Rozrywa sie na dlugosci ok. 1 cm i wylatuje z kijkow. Kilka razy zdarzylo mi sie to w sposob niechciany i musialem potem paski zaszywac.
  16. Podobnie do Mitka, przez te kilkadziesiat lat nartowania nigdy nie mialem zadnych problemow na nartach z urazami kciukow, a szerzej - dloni, pomimo ze paskow uzywam (choc np. moja zona juz nie, takie bezpaskowe kijki kupila, bezwiednie). Mysle, ze jednym z powodow ich uzywania jest ten podany przez Dziadka Kuby - wpomagaja reke przy mocniejszych podparciach sie na kijku, lepiej i rowniej rozklada sie sila. Nie wiem jak Wam, ale mnie zdarza sie kijkow uzywac niekiedy bardzo intesywnie. Ale skoro paski moga okazac sie niebezpieczne, to dlaczego nie wprowadzic cos w rodzaju bezpiecznikow, tzn. wyrywajacych sie paskow przy mocniejszym szarpnieciu? Widzialem takie patenty juz na poczatku lat 70-tych na ktoryms z kursow. Nawet demonstrowano nam ich dzialanie. Faktycznie, wyskakiwaly z rekojesci. Jakos nigdy pozniej nie widzialem takich kijkow w sprzedazy. Skoro sie ich nie produkuje, a w kazdym razie nie na masowa skale, widac nie ma na nich nabywcow. Dlaczego? Bo problem ew. urazow spowodowanych szarpiacymi reke paskami przy upadkach jest marginalny. Zreszta przy naprawde mocnym szarpnieciu paski i tak sie wyrwa.
  17. Temat moze i posezonowy, ale ciekaw jestem ilu forumowiczy prawidlowo zaklada paski od kijkow (o ile ich uzywa). Wbrew pozorom nie jest to banalne.
  18. Musze to zonie przekazac. Fizyka kwantowa to dla niej chleb powszedni. O mechanice kantowej mowi sie, ze trzeba dwa lata studiow by mniej wiecej polapac o co w niej chodzi.
  19. http://www.skiforum....ramp#post278730 Dla ulatwienia przekopiuje to, co napisal Lobo:Sorry, powinienem zacząć od elementarza Myślę że rysunki sporo wyjaśnią http://www.head.com/....ag=boot&id=142 kliknij na pdf na powyższej stronie. Kąt rampowy ( ramp angle ) to stopień nachylenia zeppy wewnątrz buta czyli de facto różnica wysokości umiejscowienia piety i palców stopy, z reguły wynosi 5 stp. Kąt rampowy wiązania ( delta angle ) to różnica wysokosci między piętką a przodem wiązania. Czyli, oba katy rampowe wymuszają pochylenie sylwetki w przód a kąt pochylenia mankietu wymusza z kolei pochylenie piszczeli. Reasumując - im większy kąt rampowy ( suma rampy buta i wiązania ) oraz im większe nachylenie mankietu tym wiecej rotacji i uślizgu napotykasz wchodząc na krawędzie. Czyli w przypadku zmiany butow (i wiazan) mozna sie liczyc z innym katem rampowym (suma katow z buta i wiazania), ktory powoduje wieksze lub mniejsze pochylenie sylwetki i innym katem pochylenia cholewki (forwar lean angle), ktory powoduje wieksze lub rozne ugiecie podudzi (jedziesz w wiekszym lub mniejszym przysiadzie). Do tego dochodzi (wciaz czekam na komentarze) wieksza lub mniejsza ruchomosc cholewki w kierunku przod-tyl. Bajaderko, nie przejmuj sie tym za bardzo. Do niedawna nie wiedzialem co to jest kat rampowy. Dzieki Lobo juz wiem. Na to praktycznie nie mamy wplywu kupujac buty czy wiazania. Natomiast przy wyborze butow masz wybor pomiedzy roznymi katami pochylenia cholewki i jej ruchomosci. Roznice sa zauwazalne. Moj typ dla Ciebie to Tecnica Attiva Phoenix 90. Dosc duze pochylenie i dosc duza ruchomosc cholewki przod-tyl. Użytkownik a_senior edytował ten post 01 kwiecień 2010 - 10:00
  20. Nie ma racji. W innym watku mam nadzieje rozjasnic problem stopnia pochylenia cholewki i ruchomosci cholewki w plaszczyznie przod-tyl niezaleznie od twardosci buta. Pytalas o "ramp angle". Niedawno byl temy poswiecony watek i niejaki Lobo wszystko wytlumaczy. Ramp angle, czyli kat rampowy dotyczy buta i wiazan. Napisalem swoje refleksje dotyczace doboru twardosci i wielkosci butow, kontrowersyjne, wiem o tym doskonale, bo nie pierwszy (i ostatni) raz to pisze, a inni w podobny sposob odpowiadaja, ale szczerze mysle, ze w przypadku Twojego "dyskomfortu" problemem nie jest nadmierna twardosc, ale wlasnie niedopasowanie pochylenia cholewki do Twojego sposobu jazdy czy anatomii. Albo jakies inne niedpasowanie. Niestety takie zdalne gdybanie, moje i innych, na niewiele sie zda.
  21. Mam pewne watpliwosci zwiazane z pochyleniem cholewki, a takze z ruchomoscia przod-tyl cholewki buta. Juz o to kiedys pytalem, ale nie otrzymalem zadawalajacych odpowiedzi. Moze teraz? 1. Jak wiadomo jednym z parametrow butow narciarskich jest "forward lean angle", a wiec kat pochylenia cholewki do przodu. Z reguly im bardziej zawodniczy but, tym wieksze pochylenie, ale nie jest to jednoznaczne. Ponoc, pisal o tym kiedys Lobo, ostatnio panujaca tendencja jest zmniejszenie tego kata co wynika z nieco innej techniki jazdy. Prawda to? 2. Drugim waznym parametrem jest ruchomosc przod-tyl cholewki buta i to bez wzgledu na twardosc buta. Jakies dwa lata temu mierzylem najwyzszy model Tecnici (a wiec pewnie cos w okolicach flex 130) i ze zdziwieniem zauwazylem, ze nawet po mocnym zapieciu klamer, mozliwy jest wyrazny ruch podudzia przod-tyl. Sprzedawca (robil wrazenie kompetentnego) wyjasnil mi dlaczego (nie podam nie chcac nikogo sugerowac). Z kolei mierzac jakis wysoki model Salomona (ale odpowiednio nizszy niz ten Tecnici) stwierdzilem, ze mozliwosc manewru przod-tyl jest w tych butach wyraznie ograniczona. Mialem tez wrazenie, ze kat pochylenia byl mniejszy. To jak to jest z ta ruchomoscia cholewki przod-tyl w dobrych butach?
  22. Twardsze buty to na ogol i "twardsza" cena. I tu jest pies pogrzebany. Napisalem, co napisalem i tego nie zmienie. Takie sa moje poglady wynikajace z doswiadczenia. Jezdze w butach o flexie 90, nastepne beda miec flex w okolicach 100. Nie wiecej. Mam sie za dobrego narciarza. Odnosnie 2-czesci,a wiec powszechnej tendencji do wyboru wg. przyciasnych butow, opinia rowniez plynie z doswiadczen, niestety bolesnych.
  23. Bajaderko, nie doradze Ci wprost. Byc moze poprawe osiagniesz, jak radza powyzej, przez zmiane na Hard, ktore pochyli nieco cholewke do przodu, byc moze przez dolozenie wkladki. Mysle jednak, ze kupilas buty nie dla siebie. Ale pozwole sobie przy okazji na dwa komentarz, oba bardzo niepopularne na tym forum. 1. Nie rozumiem tego forumowego parcia do bardzo twardych butow. Po jaka cholere? Co to za mania czy wrecz obsesja twardosci. O co tu chodzi? O lans? Dobrze jezdzacy musza miec twarde buty, bo inaczej nie wypada? Jakos nie widze tych super jezdzacych na stokach. Dla moich pan kupilem buty Technica Attiva o flexie 80 (zona) i 70. Ostatnio dla corki, bardzo dobrze jezdzacej, wlasnie te 70. Sam zaczalem juz wydziwiac (wplyw forum?) i sugerowac jej, ze moze jednak cos twardszego. I moja madra cora powiedziala cos takiego: "tato, odbilo Ci?". Buty zaliczyly juz dwa wyjazdy alpejskie i wszystko jest super. Wiem, ze flex flexowi nierowny, wiec ogranicze sie tylko do dwoch firm, ktore znam: Tecnici i Salomona. Dla dobrze jezdzacych pan flex 80-90, dla dobrze jezdzacych panow 90-100. I nie widze sensu, poza wyjatkami, wychodzenia powyzej tych wartosci. 2. Wielkosc. Wszyscy, na forum, w sklepach dopuszczaja sytuacje, w ktorej po zapieciu klamer palce dotykaja przodow, ale nacisk powinien ustapic po pochyleniu goleni do przodu. Moim zdaniem nie jest to dobry sposob. Po pierwsze, przyciasne buty, a za takie uwazam te powyzej, groza odmozeniami palcow w bardzo mrozne dni. Przezylem to ja, przezyl moj kolega instruktor. Po drugie, dretwieje noga. To przezyla corka (i moja kieszen, bo musialem kupic inne, wieksze buty), ktorej kupilem kiedys buty wg. powyzszych kryteriow. MSZ z przodu musi byc wyrazny luz, palce nie moga (po zapieciu klamer) w zadnym wypadku dotykac przodow, bez wzgledu na pochylenie sylwetki! Wiem, ze powyzsze uwagi sa wbrew i przeciw, ze to wolanie na puszczy, ale takie sa moje poglady w tej sprawie. Użytkownik a_senior edytował ten post 31 marzec 2010 - 09:58
  24. Wspolczucie. Tez mialem jechac w tym terminie do Les Deux Alpes, potem miala tam jechac corka ze swoim przyszlym. Mnie przeszkodzila praca, corce tez cos waznego. Czyli, mielismy szczescie. Podobno w tym terminie (koniec marca) warunki we Francji nie sa zle. Jezdzilem przez wiele lat, do nizszych stacji, czesto jeszcze pozniej i nigdy nie bylo zle. Ale w miare pewnym terminem jest, po ok. 7-iu wyjazdach, przelom lutego i marca, z tendencja do marca. Nigdy mnie nie zawiodl, rowniez w tym roku. Slonce juz wysoko, dzien dlugi, a jeszcze zima. Aha, czy Ty jestes fafkiem z pl.rec.sport.zimowe?
  25. Ja sie nie zdecydowalem na Zermatt, ale moi znajomi (siedzieli w autobusie za mna) tak. I stwierdzili, ze po stronie wloskiej bardziej im odpowiada, ze trasy w Zermatt, przynajmniej w gornej czesci sa dosc plaskie. Tez tak sadzisz? Zarowno zjazdy z Plateau Rosa (3840) jak i na gornym wyciagu po lewej stronie od Plateau Rosa pomiedzy troche ponad 3300 i 3041 m (zdjecie) nie stanowily dla nas, osob badz co badz w pewnym wieku, zadnych problemow. Ale pamietam wyjazd kolejka w zeszlym roku z Chamonix na Aiguille du Midi (ponad 3800 m). Wszyscy czulismy tak, jakbysmy byli po dobrym kielichu. Załączone miniatury Użytkownik a_senior edytował ten post 23 marzec 2010 - 16:56
×
×
  • Dodaj nową pozycję...