
Estka
Members-
Posts
1,210 -
Joined
-
Last visited
Recent Profile Visitors
The recent visitors block is disabled and is not being shown to other users.
Estka's Achievements
-
Ale w ogóle miał w planach jazdę na nartach, czy po prostu tak testujesz wszystkich absztyfikantów córki?
-
A ja uważam, że TedBundy powinien kupić nowe narty. Skoro swoich nie lubi, nie sprawiają mu przyjemności i uważa, że to przez nie jeździ źle - niech kupi inne. W końcu to tylko narty. A Wy nie doradzajcie kolejnych lekcji, czy serwisów, tylko niech każdy napisze, na jakich nartach zrobił największe postępy (nieważne, czy ze szkoleniem, czy bez) i niech kolega coś z tego wybierze. Ps. Ulubiony instruktor mojego syna jeździł na Fischerach. I moje dziecko zapamiętało, że jak chce się dobrze jeździć, to trzeba mieć Fischery. Więc miało.
-
Tylko za małe. Ja widzę, że chłopy kupują buty tak, jak te... brzydkie siostry Kopciuszka. Pięty przytnie, palce ukróci, ale się wciśnie. Wprawdzie przez dwa sezony jeżdżąc - płacze, ale za to ma buty mniejsze niż miarka wskazała. Im większy twardziel, tym większa różnica. A piękny i szczęśliwy Kopciuszek kręci esy floresy na śniegu, w bucikach kupionych na miarę...
-
Będę kupował nowe biegówki... podpowiedzcie
Estka replied to mario33's topic in Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Do jest do mnie pytanie? Jak tak, to są takie buty: https://www.ekosport...4-p-9-8782.html dwa bolce, SNS -
Będę kupował nowe biegówki... podpowiedzcie
Estka replied to mario33's topic in Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Ja mam na zbyciu juniorskie buty do skiathlonu (Salomon), ale 25.5. Podejrzewam jednak, że Twoja córka mam mniejszą stopę . -
Będę kupował nowe biegówki... podpowiedzcie
Estka replied to mario33's topic in Biegówki / Skitury / Ski-alpinizm
Ja kupowałam narty już dobrych kilka lat temu, na dodatek do łyżwy, ale chyba nadal trzeba uważać na systemy wiązań. Nie każda narta pasuje do każdych butów. Nie wiem, co już macie kupione, ale wybór może być trochę zawężony. -
To jest trudne pytanie. Bo kiedy mój syn uczył się jeździć na nartach, ja nie byłam w stanie ocenić umiejętności narciarskich instruktora, ponieważ sama jeszcze nie jeździłam. Umiałam za to ocenić jego zaangażowanie, kontakt z dzieckiem (widziałam, że dużo rozmawiają), zapewnianie bezpieczeństwa (ale też dawanie luzu), a przede wszystkim radość z nauki i szybkie postępy, jakie robi dziecko. Mieliśmy szczęście, bo Młody od razu trafił na swojego "idola", który jeździł z nim przez kilka lat. Teraz mój syn jest prawie pełnoletni. Uprawia wiele dyscyplin i spotkał w swoim życiu wielu trenerów i instruktorów. I sam jest w stanie ocenić ich umiejętności sportowe i trenerskie. Widzi, czy trener na siłowni pokazując mu ćwiczenie wykonuje je poprawnie. Widzi, który trener przygotowania fizycznego naprawdę pasjonuje się swoją pracą, a który tylko odbębnia swoje. Młody jest bardzo merytoryczny, ceni trenerów z dużą wiedzą, którzy potrafią się nią dzielić. Ale to nie jest reguła, niektórzy wolą takich, co pokażą ćwiczenie i koniec rozmowy. Każdy musi trafić na "swojego" nauczyciela.
-
Ja wiem, że są wśród nas instruktorzy i bardzo dobrzy narciarze, którzy sami uczyli swoje dzieci. Niemniej, rodzic uczący własne dziecko, to raczej odosobniony przypadek, niż standard. Bo przeciętne dziecko słucha rad rodzica tak gdzieś w okolicach... trzydziestki, a jego poleceń najchętniej nie wykonuje wcale . Owszem, można nauczyć dziecko rzeczy podstawowych - czytanie, rysowanie, czy gotowanie jajek, ale szkolenie z techniki? Przecież nawet pięciolatek zna się na wszystkim lepiej niż mama, czy tata. A już na pewno ma lepsze pomysły na ćwiczenia! Znacie to dobrze - mówicie dziecku, jak wykonać jakieś zadanie, a ono mówi, jak "będzie lepiej" i wtedy tak ciężko oddychacie przez zaciśnięte usta i nos... Więc Luśka, jeśli nie pokażesz Młodemu swojego medalu olimpijskiego, raczej na stoku nie będziesz autorytetem. Musisz znaleźć instruktora i to takiego, który wyznacza granice. A Młodemu przykaż, że instruktora trzeba słuchać. Nawet jak zobaczysz, że kiepsko uczy, to go przy synu nie krytykuj, tylko szukaj innego. Przynajmniej ja tak zawsze robiłam.
-
Luśka, żadnej jazdy na instynkcie! Bo Ci synek zostanie typowym "jelly beansem" (moja nazwa), czyli jazda "prostym pługiem na krechę bez kijów". Masa dzieci tak zjeżdża i to chyba ciężko wyplenić. Bo one na tych rozstawionych nartach są stabilne, więc rzadko się wywracają, no i jadą szybko, więc jest frajda. I dla nich potem jazda ze skrętami, które z założenia zwalniają tę jazdę, nie jest fajna. Jak dzieciak uczy się jeździć prawidłowo - najpierw wolno, potem szybciej, to jest i satysfakcja i radocha. A jak najpierw nauczy się zap..., a potem ktoś mu każe jeździć po śladzie, to już nie ma takiej zabawy. Pogadaj z nim jeszcze w domu, pokaż narciarzy na filmach - jak jeżdżą (że nie na krechę), że wszyscy mają kijki, pokaż mu przed lustrem, jak je trzeba trzymać, jak ma się opierać na językach, itd. Czasem w domu więcej wytłumaczysz, niż na stoku, bo tam to Cię trochę endorfiny zagłuszają.
-
Jak to co? Przecież po takich słowach, to tylko usiąść i płakać nad swoim losem. Ktoś się pociesza, że: "Może nie jest tak źle", a Ty mu na to: "Jest. Masz przesrane".
-
Czy ktoś Ci już mówił, że Twoje metody pocieszania są... jakby to powiedzieć... zadziwiające?
-
Oczywiście, że na polskie stoki trzeba wybierać krótkie narty! Tak samo, jak na polskie drogi należy wybierać małe samochody. Jest nas dużo, drogi wąskie, miejsc parkingowych brakuje - trzeba o tym wszystkim myśleć. A nie - stanie potem jeden z drugim takim suvem pod marketem, zajmą po półtora miejsca i człowieka trafia. Albo korki - o ileż byłyby krótsze, gdyby nie było kombi? Tak samo z nartami - jak człowiek chce się wbić na lepsze miejsce na kanapie pod Kotelnicą, to musi mieć sprawne, krótkie deski. A na tych długich? Nie dość, że człapie pod wyciągiem, to ile jeszcze miejsca na stoku zajmuje...
-
Widzę, że nic tu nie ugram... Ale napiszę, że "narty do łyżwy", czy też "łyżwa", to narty biegowe przeznaczone do stylu łyżwowego. Są na ogół dłuższe od narciarza o jakieś 10 cm.
-
Wiesz, co to są "narty do łyżwy"? Ja wiem, że dla Ciebie, jak nie jest stromo, to się nie liczy. Ale niektórzy na płaskim też potrafią się nieźle nagimnastykować...
-
Ejże... Za każdym razem, kiedy ktoś nazywa krótkie narty "łyżwą" mam lekki dysonans. Bo moje narty do łyżwy mają 179 cm i są o 9 cm dłuższe ode mnie. Dopiero po chwili dociera do mnie, że Wy mówicie o prawdziwych łyżwach. Czy możecie wymyślić inne pogardliwe określenie? Jesteśmy w końcu na forum narciarskim.