Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 12.05.2025 uwzględniając wszystkie działy

  1. Cześć Każde narty wymagają techniki aby na nich jeździć a nie zjeżdżać. Nawet na słabych nartach jazda może być w pełni kontrolowana lub może przyjmować obraz przypadkowych skrętów przez zamach dupą. Słabsze narty oczywiście nieco ułatwią siłowe obracanie nart ale nie będzie to jazda. Jedyne co można zrobić to kupić porządne narty - najlepsze na jakie kogoś stać i uczyć się porządnie jeździć. Przewaga nart o porządnej konstrukcji jest taka, że jak się umie jeździć to można takiej narcie zaufać a jak się nie umie to nie można na nią nieudacznictwa zepchnąć. Pozdrowienia
    4 punkty
  2. Andrzeju, narty bez blachy są słabe. Mam takie i takie. Początkowo sądziłem, że nie są takie złe (no jeździć się na nich da), ale po sezonie użytkowania i przesiadce przypadkowej na narty z blachą - to była różnica jak jazda mercedesem i dużym fiatem. Baza dobrych nart trasowych to drewno i blacha. pozdro
    4 punkty
  3. Pierwsze "metale" to rok chyba 1972 - II klasa szkoły średniej, kiedy brat pozwolił mi pojeździć na swoich Rysy Metal rocznik 1970 -ze znaczkiem Zakopane. Czarne z białyni oznaczeniami. Ciekawostka - miały logo jak Atomic czy gwiazda merca, poźniej zamieniono to logo na taki klin/szczyt jak na fotce Andrzeja. Miąły jedną blachę - wiem, bo kiedyś je przewierciłem na wylot... 😉. Rok poźniej ojciec wyczarował dla mnie - niebieskie.... ;-). Na pierwszej fotce brat z kolegami - Szczyk hala Skrzyczeńska - kolejka do orczyka na Małe - w tle pojedynczy jeszcze "długi górnik" z Czyrnej. Wiązania Kadra 3- słynne wyrwijwkrety.... Na drugiej ja w drugie połowie 70tych na tych 'niebieskich' Rysach - śniegu było w opór, można było zjeżdżać z Czantorii przez las i (czasem niestety) jeżyny.... Na foto łąka w okolicy Motelu w Polanie.
    4 punkty
  4. Fakt, często bywały. Toteż napisałem minimum skrętów. 🙂 Czasem większe minimum, czasem mniejsze. 🙂 Najstarsze zdjęcie Goryczkowej jakie posiadam jest z kwietnia 2005 r. Gdy miałem 18 lat, jeździło sie inaczej. Nie było tego trawersu widocznego na zdjęciu, tylko jeździło się wprost w dół od górnej stacji krzesła. Wprost to na wyrost, bo naprawdę trzeba było najpierw wykonać kilka zakosów, gdzie o skręcaniu nie było mowy. Raczej zwrot przez przestawienie nart. 🙂 Krzesło na Goryczkową uruchomiono dopiero w 1968, czyli wcześniej trzeba było podejść kawałek w górę od kolejki linowej i zjazd na Goryczkową zaczynało się prawie od samego szczytu.
    3 punkty
  5. Tym razem kraina kręgów kultowych…
    3 punkty
  6. Cze, W majówkę byłem na lataniu we Włoszech, dokładnie w Semonzo del Grappa. Na północny zachód od Wenecji i Tarvisio. Lata się tam w masywie Monte Grappa, które jest przedgórzem alpejskim. Miejsce kultowe dla paralotniarzy, odwiedzane tłumnie w zasadzie od zawsze, od kiedy istnieje coś takiego jaka paralotnia (a wcześniej lotnia). Oprócz tego niemy świadek krwawych walk pomiędzy Austro-Węgrami a Włochami podczas I Wojny Światowej (vide: https://en.wikipedia.org/wiki/Battle_of_Monte_Grappa oraz https://en.wikipedia.org/wiki/Monte_Grappa) W mauzoleum znajdującym się na szczycie Mt Grappa monżna odszukać kilka / kilkanaście polskich nazwisk. Warto czasami zaciekawić się historią miejsc, które odwiedza się wyłącznie w celach sportowo - rekreacyjnych. Pewnie taka Sappada czy Canazei też skrywa różne ciekawe historię. Między innymi dlaczego rzeka w Sappadzie nazywa się Muhlbach a druga nazwa miasta to Plodn.
    2 punkty
  7. Nie znam się, ale się wypowiem 🙃 nie no serio, nie bój się - jestem kobietą lżejszą od Ciebie (na szczęście) i nie jeżdżę jakoś specjalnie dobrze, ale ja bym się nie bała kupić wersję PRO z titanalem, wręcz obawiałabym się gdyby go nie było - poza tym bardzo ładna szata graficzna w tych Nordicach.
    2 punkty
  8. Blacha przede wszystkim jest doskonałym absorberem drgań. Żaden sztuczny twór tego nie potrafi. Nowoczesne materiały również potrafią znacząco usztywnić nartę. To jak z drewnianym rdzeniem, do dzisiaj jeszcze nie wymyślono kompozytu, który jest w stanie go zastąpić. Budowanie lekkich nart trasowych (nie mylić z innymi odmianami narciarstwa) ma na celu przede wszystkim ułatwienie "jazdy" siłowej, nie technicznej. Przerobiłem to. pozdro
    2 punkty
  9. Ja wszystko doskonale rozumiem. Przytaczasz zawodników i stany omdlenia. SL jest rozgrywany zwykle na krótkiej powiedzmy 1,5km trasie i z reguły jest 60-70 skrętów. Jedziesz swoim maksem (podobnie jak zawodnik). Ile razy możesz zjechać w ciągu 4-ech godzin w taki sposób? Zważywszy na fakt, że trasa 1,5km to krótka trasa. Zwykle to 3-5km. Zawodników po 1 przejeździe odcina, a drugi zwykle maja 2 godziny później. Ty jesteś w stanie tak jeździć przez 3-4h? Jeździsz na nartach (tak samo ja) które lubisz i takie są Twoje preferencje zarówno geometrii jak i długości. Długo jeździłem na damskich SL przedłużanych (157 i 159cm) jednak standardowy rozmiar dla mnie jest lepszy. A przepisy są jakie są i nie mnie je oceniać. W pałętaniu się po stoku nie ma to dla mnie żadnego znaczenia, a długość poprawia stabilność. Trasa zjazdu zwykle jest na bieżąco modyfikowana i zwykle odbiega od założonej. Pojawiają się przeszkody w postaci innych użytkowników, czy też nieprzewidziane przeszkody terenowe. Ja jeżdżę na GS sklep, który nie ma nic wspólnego z nartą GS - może tylko nazwa. Wszystkie te narty są mega skrętne, a przynajmniej dla mnie wystarczająco. Tak samo pojadę wąskim kanałem jak Ty na SL, pewnie nie tak elegancko, raczej półskrętem, ale taka jazda w Alpach mnie nie interesuje (może okazyjnie lub z konieczności), bo takiej serii krótkich skrętów nie zjadę na 5-cio kilometrowej trasie, nie mówiąc już o całodziennej jeździe. W jeździe amatorskiej ześlizgi, dohamowania ześlizgiem i inne takie tam sztuczki są czymś naturalny, a bynajmniej ja się tego nie wstydzę. Jazda cięta w każdych "okolicznościach przyrody" jest bardzo trudna do opanowania i raczej w jeździe amatorskiej sprawne poruszanie się w terenie jest ważniejsze, niż udawanie zawodnika na siłę (tu o sobie piszę). Preferuję jazdę na krawędziach, ale nie wszędzie da się tak jechać. Czasami trzeba przy rzeźbić, lub wręcz przeciwnie dać ognia na "krechę". Na paragigantkach mogę jeździć cały dzień, dozując odpowiednio przerwy w jeździe. Na SL bym się zajebał po 2-3 godzinach jazdy. Coby nie pisać, dłuższy skręt jest bardziej naturalny dla narty GS, a kilometry z trasy uciekają. Nie chodzi wcale o liczba kilometrów przejechanych, tylko aby przejechać te dłuższe trasy w sposób jaki lubię. pozdro
    2 punkty
  10. Tak jeżdżę, bo to daje największą frajdę. Chodzi o osiągane przeciążenia w skręcie. Fakt jednak, że coraz mniej jest takiej jazdy Głównie z uwagi na warunki zewnętrzne, ale czasem i mnie nie chce się tak cisnąć.
    2 punkty
  11. Nie rozumiesz. Jeśli jedziesz na makasa to jedziesz tak samo jak zawodnik. W sensie zaangazowania a nie techniki czy prędkości. Twoj poziom nie ma znaczenia, możesz być nawet na etapie pługa. Twój sprint na 100m dalej będzie sprintem nawet jak będziesz 2x wolniejszy od Bolta. Sprintując nie pobiegniesz maratonu, nawet jeśli niekótrzy to robią w tempie Twojego sprintu. Często jeżdżę na pustym stoku niemal tak samo, jak ja jechałbym na tyczkach. Różnica w stosunku do mojej (nie zawodnika) jazdy na zawodach jest minimalna. Moje slalomki nie są przykrótkie, ale są prawidłowej długości do mojej wagi. Na takich zresztą jeździli kiedyś znacznie potężniejsi zawodnicy, zanim debilne przepisy tego zabroniły. Upieranie się na 165cm jest głupotą, wiem bo też na takich jeździłem. No właśnie, na SL możesz się wozić kiedy jest taka potrzeba, czyli jest łatwiej. W jeździe turystycznej w dużym ruchu mniejszy promień się przydaje. Przy ześlizgach promień nie ma znaczenia, a mniejsza długość ułatwia manewry. Na GS też możesz się wozić, ale wtedy zwykle już musisz przejść do ześlizgu. Cały czas na pewno nie ciśniesz, bo nie dałbyś rady, zresztą często nie ma ku temu odpowiednich warunków. Dodatkowo, jazda na maksa na SL wymaga mniejszej prędości i przestrzeni, więc jest łatwiejsza i bezpieczniejsza niż na GS.
    2 punkty
  12. Zawodników zostawmy w spokoju, bo jeśli Ci się wydaje że potrafisz jeździć jak oni to tylko Ci się wydaje. Twój max jest ich rozgrzewkowym przejazdem. Jazda na zawodach, to jazda na zawodach i trudność takiego przejazdu nie ma nic wspólnego z pałętaniem się po pustym stoku. Z resztą pisałeś wcześniej o dobrych amatorach wchodzących na tyczki. Mój stopień sprawności i siły w stosunku do Twojego jest taki sam jak Twojego do zawodnika z PŚ, czyli żałosny. To nie temat poradniczy tylko informacyjny. Możesz tego nie rozumieć. Równie dobrze mogę napisać że na paragigantkach można robić wszystko co na SL tylko łatwiej. Też zupełnie nie rozumiem że dobrze Ci się jeździ w przykrótkich SL-kach. Bądź konsekwentny w tym co piszesz, wydłużając promień na SL to się wozisz i jedziesz jak cię narty niosą? Czy Ciebie to nie dotyczy, bo jesteś wyjątkowy? Napisałem wyraźnie, taka jazda mnie nie interesuje. Narta SL dociśnięta samoistnie zacieśnia skręt, bo taka jest ich geometria. Na takich nartach mogę jeździć w PL to tu mam krótkie górki. W Alpach musiałbym się na nich … wozić. Hala walcowa jest na trasie 1a w okolicy Soliska. Przewężenie na szerokość ratraka ułożone pod kątem z 60 stopni do biegu głównej trasy z Buczynka do Jontka. Tuż przed górną stacją krzesła Kamienna-Solisko. Pozdro
    2 punkty
  13. Jeśli tak jeździsz. Tylko kto tak jeździ i po co. Chyba że chcesz sobie lub innym coś udowodnić. Oczywiście od dobrych kilku lat tak nie jeżdżę i pewnie nawet nie mógłbym nie ryzykując poważnych komplikacji sercowych. 😉 Być może mając 20-25 lat trochę tak, na maksa, starałem się jeździć. Bawiło mnie to. Ale później już nie. Więcej relaksu, smakowania przyjemności, radości z bycia z innymi. Z odruchów instruktorskich często obserwuję innych, zwłaszcza tych dobrze jeżdżących, których jest niewielu na typowych trasach. Nie widzę by jeździli na maksa, raczej smakują i cyzelują jazdę w średnim tempie. Ci szybko jeżdżący przeważnie technicznie jeżdżą kiepsko. Tych wycinających intensywne skręty carvingowe też niewielu bo zaludnienie stoków nie pozwala. A najbardziej na maksa jeździłem w 18. roku życia. Start na górze Kasprowego, pełna kita z minimum skrętów na Goryczkowej. Pierwszy i ostatni postój na polanie przed nartostradą do Kuźnic. A czasami i bez tego postoju. 🙂 I to mnie wtedy naprawdę cieszyło. Ale szybko z tego wyrosłem.
    2 punkty
  14. Bliższa mi strategia Śpiocha. Uwagi Mitka też celne. Z rana te kilka intensywnych godzin i basta... ew. turystyka narciarska później czyli zwiedzanie ośrodka czy też jeżdżenie towarzyskie. No ale to stare czasy. Spoza trasy na skitury taka moja droga i powrotu już chyba nie ma. Cóż rzec. Pozdrawiam serdecznie w krainy ziemniaka, jezior polodowcowych. Czas na rower i pływanie.
    2 punkty
  15. Jest dokładnie tak jak pisze Marcos.
    1 punkt
  16. Jakoś tak łuczki bez spinki....sam wiesz...bujanie bujanie.
    1 punkt
  17. przecież tam już na Sylwestra były muldy po pas
    1 punkt
  18. Cze Masz sporo racji w tym co napisałeś ale troszkę na wyrost jest przywoływanie jazdy zawodników. Rozmowa dotyczy jazdy amatorskiej, a w szczególności tego co nam w niej sprawia największą frajdę. W Alpy nie zabieram nart typu SL bo jeżdżąc na nich po 3-ech godzinach jazdy pakowałbym się na kwaterę. Być może odezwą się głosy, że da się i dłuższym łukiem na nich pojechać, ale mnie osobiście taka jazda nie sprawia frajdy. Skręty są krótkie i intensywne, a wydłużanie w moim przypadku to jazda w trawersie, czyli z mojego punktu widzenia, bez sensu. Wolę narty długie, które mi dają dużo więcej możliwości jazdy kombinowanej. Jazda free, to jazda z marginesem błędu, który jednak jest zawsze, Ty pewnie masz mały, ale i tak nie ma to porównania z z jazdą po tyczkach/bramkach w realu. Tam każdy błąd to strata lub …. koniec jazdy. W jeździe dowolnej tak nie jest, jedzie się dalej i tyle. Nawet jak coś odbiega od planowanego toru lub skrętu. Kolegę Clip-a interesuje przemierzanie ośrodków, mnie to frajdy nie sprawia. W każdym ośrodku, w którym byłem mam parę ulubionych (dla mnie ciekawych), a reszta może dla mnie nie istnieć. Ostatnio na Pilsku najlepszy moment dla mnie to wjazd na Halę Walcową w pozycji zjazdowej bez unoszenia sylwetki. Taki kernell S dla leszczy😉. Reszta trasy to tylko dojazdówka do tego punktu. Dla większości to tylko wąska przejazdówka, bez historii, zawalidrogą na trasie. w Madonnie bardzo lubię trasę usłaną garbami którą obsługuje stare krzesło. Nikt tam nie jeździ, bo dla większości jest nieciekawa. Ja na niej mogę i pół dnia jeździć. Na górnej części trasy są garby opadające mniej więcej do połowy jej szerokości naprzemiennie. Dół to seria ścianek. Większość na górze wybiera linię aby ominąć garby, a dół jedzie, żeby zjechać. Dla mnie cała frajda to skręty na garbach. O ile początkowo to staram się je kompensować w skrętach, to cała zabawa zaczyna się później, jak już nie dajesz rady tego zrobić. Trzeba tylko się wjeździć, aby lecieć na wprost w skręcie a nie w krzaki. Nawet na płaskim da się poszukać przyjemności z jazdy, i szczerze mówiąc może to bardziej zmęczyć niż jazda po stromszych odcinkach, szczególnie jak chcesz pojechać tak jak lubisz i szukasz za wszelką cenę prędkości, a nie jest to jazda na „krechę”. pozdro
    1 punkt
  19. Ten świeży śnieg to nie był puch, wywaliłem się, wiązania nie wypięły, kilku starszych narciarzy wsadziło mnie na sanki i zawiozło do domu wczasowego gdzie byliśmy na zimowisku. Sanitarką pojechałem do szpitala w Bielsku a tam było tylu połamańców że musiałem czekać na gips na korytarzu. Powrót do Szczyrku też był z przygodami bo wsadzili do jednej sanitarki 4 połamańców - jechaliśmy z niedomkniętymi drzwiami a moja noga, zagipsowana i owinięta kocem, wystawała na zewnątrz .
    1 punkt
  20. no niestety w mijającym sezonie takich dni z głębszym śniegiem było bardzo niewiele, miałem ich równe 5 co nie stanowi nawet 10% dni narciarskich w Alpach PS. Nie wiem co dla Ciebie oznacza "fajny głęboki śnieg" ? Może trzeba się przeprowadzić do Japonii ?
    1 punkt
  21. to jednak musiało być wtedy lepsze zaopatrzenie sklepów krakowskich i zakopiańskich bo pamiętam że wujek swoje metalki musiał "załatwiać" po znajomości, moje "plastiki" (- całe drewniane jedynie ślizgi były plastikowe i miały kanty metalowe) kupowaliśmy w składnicy harcerskiej, udało mi się wtedy wyciągnąć rękę na 190cm i takie dostałem widać że w lutym 1972 było słabo ze śniegiem w Szczyrku kilka dni później spadło dobre pół metra śniegu i złamałem nogę poniżej Piekiełka
    1 punkt
  22. moje nazywały się Wierchy, były jeszcze Sudety ale nie wiem jaka była różnica
    1 punkt
  23. Co Cię tak wzięło na SL? pozdro
    1 punkt
  24. Oczywiście moje nartowanie w przeciągu tych kilkudziesięciu lat się bardzo zmieniło, jednakże co do zasady nie lubię ośrodków 1-2 trasowych (nie dotyczy szkoleń). Dawniej wystarczyła 1 dobra trasa i do zajechania na landrynkach. Obecnie bardzo mnie kręci zwiedzanie i dlatego uwielbiam duże i bardzo duże ośrodki narciarskie. Jazda od otwarcia do zamknięcia (jeżeli się da). Jazda typowo rekreacyjna bez udziwnień i fanaberii. Ale...ale jeżeli w oko wpadnie mi trasa to potrafię zajechać ją do bólu. Jazda 9-16 jak na razie nie sprawia mi kondycyjnie problemu jednakże wymaga przemyślanych działań w kontekście doboru tras. Jeżeli chodzi o "zabawki" dla dużych chłopców to GS wyparował mi z głowy z racji iż nie mam możliwości jazdy na "dobrych" ustawieniach a 30-50 sek. DH mnie nie interesuje, za to od kilku lat kręci mnie SL i z racji posiadanych tyczek staram się jak najwięcej " u siebie" stawiać - czasami sam dla siebie. Nie cierpię "wieczornej" jazdy i osobiście uważam że jest to kompletnie bez sensu - wolę w tym czasie solidne apreski w gronie znajomych/przyjaciół - oczywiście zdaje sobie sprawę że "okazjonalni" narciarze temat chcą wyczerpać - tu jeszcze dodam pod katem szkoleń - wykłady z psychologii szkoleń - godziny popołudniowe to czas kiedy człowiek (pierwotne odruchy) nastawiony jest na relaks i odpoczynek a nie na naukę. Lubię jeździć w grupie i to niekoniecznie musi być grupa na moim poziomie - ważny jest kontakt, rozmowa i dobra zabawa. Lubię szkolić i cieszy mnie uśmiech kursanta - czas szkoleń ograniczam do max 8h - dalej to już oszukiwanie klienta. Ot takie to moje nartowanie teraz jest.
    1 punkt
  25. Wiosenny, górski kicz.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...