Skocz do zawartości

narty - nasze śmieszne historie


MajkaW

Rekomendowane odpowiedzi

Czas dziwny, pora się trochę pośmiać z nas samych. Może namówię Was do napisania krótkich opowiadań o tym, co kiedyś nas spotkało i można było się z tego pośmiać.

 

rok 2000, mój pierwszy wyjazd na study, jazda na nartach na lodowcu w Tignes i Les 2 Alpes. Wrzesień, więc gorąco. Posiadałam wtedy z dumą volkle SL ołówki.

Na lodowcu trenowała cała masa zawodników w wieku od 10 - 17 lat. I jeździli oni na pierwszych nartach carwingowych.  Na orczyku trafił mi się taki młody ścigant, spojrzał na mnie, na moje narty i rzekł ......"muzeum" :lol:

 

qrcze, chodziło mu o mnie, czy o moje narty? a może o jedno i drugie :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 79
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Czas dziwny, pora się trochę pośmiać z nas samych. Może namówię Was do napisania krótkich opowiadań o tym, co kiedyś nas spotkało i można było się z tego pośmiać.

 

rok 2000, mój pierwszy wyjazd na study, jazda na nartach na lodowcu w Tignes i Les 2 Alpes. Wrzesień, więc gorąco. Posiadałam wtedy z dumą volkle SL ołówki.

Na lodowcu trenowała cała masa zawodników w wieku od 10 - 17 lat. I jeździli oni na pierwszych nartach carwingowych.  Na orczyku trafił mi się taki młody ścigant, spojrzał na mnie, na moje narty i rzekł ......"muzeum" :lol:

 

qrcze, chodziło mu o mnie, czy o moje narty? a może o jedno i drugie :lol:

 

Z przodu liceum, z tyłu muzeum  :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas dziwny, pora się trochę pośmiać z nas samych. Może namówię Was do napisania krótkich opowiadań o tym, co kiedyś nas spotkało i można było się z tego pośmiać.

 

rok 2000, mój pierwszy wyjazd na study, jazda na nartach na lodowcu w Tignes i Les 2 Alpes. Wrzesień, więc gorąco. Posiadałam wtedy z dumą volkle SL ołówki.

Na lodowcu trenowała cała masa zawodników w wieku od 10 - 17 lat. I jeździli oni na pierwszych nartach carwingowych.  Na orczyku trafił mi się taki młody ścigant, spojrzał na mnie, na moje narty i rzekł ......"muzeum" :lol:

 

qrcze, chodziło mu o mnie, czy o moje narty? a może o jedno i drugie :lol:

 

Śmieszne nie będzie. Tragiczne też nie. Ot historia jakich wiele.

Pierwszy raz na skiturach, Soelden, ośrodek. Falstart na kanapie.

Od razu wypięło mi się wiązanie, przy wsiadaniu. Jakoś złapałem.

Nartę znaczy się w ręku. Potem na jednej zjechałem z kanapy.

Dzielnie dzierżąc drugą w dłoni. Skończyło się nie najgorzej.

Potem podchodziłem w nieskończoność. Koledzy patrzyli.

Kłopoty techniczne, zdawało się, że stałem w miejscu.

Oni jeździli. Ot taki chrzest bojowy. W końcu zjechałem.

Niemiłe dobrego początki.

Załączone miniatury

  • DSC_2149.thumb.JPG.0a4fb9542f5eb2266c83b407133accfa.jpg
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka by się znalazło, ale w sumie nie było tego dużo. Kilka wypadnięć przy wsiadaniu na siodełko dwuosobowe, zwłaszcza starszego typu. Wybodiczkowała mnie siostra i ze dwa razy żona. Bały się, że nie wsiądą i w ostatniej chwili mnie odruchowo wypychały. Pamiętam taki epizod na siodełku na Goryczkowej. Wypchnięty padłem obok a krzesło przywaliło mnie w głowę. Oczywiście byłem bez kasku, choć wtedy kaski były jeszcze rzadkością.

 

Inny przypadek na Kalatówkach na wyciągu orczykowym. Złapałem się części metalowej, bo akurat w tym nie było poddupnika z lina, a następny jechał daleko. Sądziłem, że nie ma problemu, też nieźle dojadę. Tyle że w pewnym momencie w terenie była kilkumetrowa niecka, lina szła górą a ja... zawisłem w powietrzu na 1-2 m wysokości trzymając się kurczowo tego kielicha. Na szczęście bez żadnych konsekwencji.

 

Raz, hamując mocno obsypałem śniegiem siedzącą na śniegu Francuzkę snowbordzistkę. Moja ewidentna wina. Podjechał jej chłopak, bardzo krzywo na mnie spojrzał. Przepraszałem, ale w rozmowę się nie wdawałem, bo dobrze słyszałem i rozumiałem co do siebie mówili. Tłumacząc na polski dużo było wulgarnych słów na "ch" i "s". :)

 

Złamanie narty na Gubałówce. Wyleciałem z trasy, tyły jednej z nart wpadły w głęboki śnieg i trach... złamana całkowicie. Bardzo jej żałowałem, był rok 1966, to były mojej pierwsze porządne narty czerwone "Rysy". Spód plastikowy (to była rzadkość), dokręcane krawędzie (śrubki się cały czas odkręcały), wzmocnione krawędzie górnej powierzchni, ale to i tak były na tamte czasy niezłe narty.

 

I tragikomiczna sytuacja na Kasprowym, a właściwie dwie. Ok. 1967-68. Zjazd z Buli na Goryczkowej. Zaraz potem zaczynała się leśna nartostrada do Kuźnic. Oczywiście, jak przystało na nastolatka, pełen gaz. Najpierw kolega. Rozpędzony wpadł na bogu ducha winnego trawersującego narciarza. Koledze nic się nie stało, ale najechany pluł krwią i został zwieziony przez GOPR. Potem wytoczył koledze proces, ale nic nie wygrał, bo kolega miał bardzo wpływowego ojca. A potem jechałem ja, choć niewykluczone, że było to kiedy indziej. W każdym razie Bula i pełen szwung. Na pełnym gazie zauważyłem, że koledzy (i koleżanki :) na dole do mnie machają i coś krzyczą. Zbyt energicznie by mi tylko dodać odwagi. Trochę zaniepokojony i przez to bardziej czujny w ostatniej chwili zauważyłem linę rozwieszona na wysokości mojej szyi. Gdyby nie te gwałtowne ich znaki i dużo szczęścia nie byłoby dziś tego wpisu. ;)

 

I jeszcze sytuacja, o której już pisałem. Madonna, chciałem przejechać między dzieciakami, które sznurkiem jechały za instruktorem. Coś sobie, ja stary narciarz, źle wyliczyłem i by uniknąć wpadnięcia na dzieciaka złapałem go pod pachy, przejechałem kilka metrów i bezpiecznie odstawiłem. Wstyd jak beret (do dzisiaj nie wiem skąd to powiedzenie :))

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja opisałam już kiedyś, ale lubię je przypomnieć i się pośmiać.
Pierwszy wyjazd na narty po długiej przerwie(10lat)
Moje buty trzymane w garażu( temperatury w Teksasie - dochodzą do 40 stopni) rozpadły się w rękach -skorupa pękła - juniorskie Nordici Grand Prix 95 flex szlag trafił.( cisły mnie niemiłosiernie)
Męża buty trzymane w domu wiec dobre. Dzień 3 na nartach jeździmy i ślubnemu narta odjechała nagle zabierając mu spód buta! :)
Nartę złapaliśmy, ale potem w botku wewnętrznym zmarzła mu noga jak musiał zasuwać pod górę do wyciągu - byliśmy na „backside”.

Kiedyś na kanapie 8 osobowej zagapiłam się i jak dosiedli wszyscy na jeden koniec to mój się podniósł, a ja jechałam kawałek popychana kanapą, no i nie mogłam już usiąść.
Zjechałam na bok czekając na następna kolejkę .... cofnęłam się do zatrzymanej kanapy, ale wciąż nie mogłam usiąść :). Pan z obsługi podszedł i wsadził mnie na krzesło - a to było całkiem niedawno.

W Snowbasin jeździmy w grupie kobiet, kiedy jedna z pań instruktorek zwichnęła bark przy upadku. Czekamy na ski patrol... podjechał do nas młody człowiek i próbuje nam pomóc.
Nie udaje nam się nastawić barku... pytam kolegi... jakim jest specjalistą? Chirurg oka! :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jeden ze Snowbasin... Utah( Mormoni!)po upadku i zerwaniu ACL na nartach leciałam z koleżanką do domu. Siedziałam na krzesełku inwalidzkim z kulami. Ona mnie popychała, bo samej nie da rady- jest taki hamulec zwalniający na rączce za siedzeniem. Podjeżdżamy do check-in counter i koleżanka chce zmienić nam siedzenia, żeby być bliżej siebie.
Pani ją pyta czy jest moją partnerką! :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jeden ze Snowbasin... Utah( Mormoni!)po upadku i zerwaniu ACL na nartach leciałam z koleżanką do domu. Siedziałam na krzesełku inwalidzkim z kulami. Ona mnie popychała, bo samej nie da rady- jest taki hamulec zwalniający na rączce za siedzeniem. Podjeżdżamy do check-in counter i koleżanka chce zmienić nam siedzenia, żeby być bliżej siebie.
Pani ją pyta czy jest moją partnerką! :)

I co, jeszcze pracuje? (za pytanie o orientacje seksualna) - to raczej niespotykane….

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze jeden ze Snowbasin... Utah( Mormoni!)po upadku i zerwaniu ACL na nartach leciałam z koleżanką do domu. Siedziałam na krzesełku inwalidzkim z kulami. Ona mnie popychała, bo samej nie da rady- jest taki hamulec zwalniający na rączce za siedzeniem. Podjeżdżamy do check-in counter i koleżanka chce zmienić nam siedzenia, żeby być bliżej siebie.
Pani ją pyta czy jest moją partnerką! :)

chyba juz takio temat byl, ale  jak tak, to co mi:

 

Szczyrk (nie pamietam trasy) - wiem, ze skrecala w lewo a po prawej byla jakas chalupa…. jedziemy - sokole moje oko wylowilo swietny pagorek z nietknietym sniegiem miedzy  trasa a chalupa - wiec rozped i…………natychmiast jak wjechalem na te gorke narty zahamowaly gwaltownie, slyszalem tylko pyk/pyk (na szczescie tylow wiazan a nie wiezadel)…wiecej z lotu nie pamietam. Obudzilem sie (chyba po dobrych paru minutach) : macam nogi - cale, rece - cale, ale zuchwa boli jak cholera ….  Narty soja na czubku gorki, jeden kij odksztalcony bardzo - po dedukcji - prawdopodbnie polecialem w przod i walnalem zuchwa ten kij i zgialem…...

 

Jackson ;  tworza sie bardzo ladne muldy pod krzeslem Sublet lub Supreme - swietnie jest tak wjezdzac w las, pozniej troche skretow pod wyciagiem - zabawa niezla,zwlaszcza jak podsypuje -  no wiec zlapalem krawedz i lecialem glowa w do - moja jedyna mysl, to uchronic glowe - to mi sie udalo, ale walnalem plecami w drzewa - wszystko w plecaku eksplowodalo, lacznie z butelka z woda…...

 

jeszcze bylo wiele innych dzwonow, zwykle na duzej szybkosci - to jest obowiazkowo raz na sezon - inaczej czuje sie nieswojo - z tych, to warto jeden przywolac: tez Jackson , normalna trasa nie drzewa i nagle w dol i szoruje po brzuchu - troche  wiecej powinno dac mi to do myslenia, bo za cholere nie bylo powodu do upadku.

wiec na wyciag i  duze muldy, stosunkowo miekkie, ale strome - i znow, bez wyraznej przyczyny  lece…..

nareszcie cos mi zaswitalo: przy dolnej stacji wyciagu sprawdzam narty i nie wierze!!!!!: wiazania poluzowane na maksa   - nie wyregulowalem ich po przerwie letniej!!!

To ostatnie wydarzenie  potwierdza teze Mitka, ze mozna jezdzic w zupelnie luznych wiazaniach - tego dnia dawalismy rowno na stromym, a pierwszy taz wiazanie mi wypielp dopiero po poludniu….

 

I jeszcze jedno : Szczyrbskie Pleso - tam byl taki orczyk, ktory zakrecal w prawo, ale nie dojezdzal do szczytu. Wiosna, firn, wiec wdrapujemy sie jakies 300m wertikalu na szczyt gory - oczywiscie bez koszul, bo cieplo: zjezdzamy na dol:swietnie - ale kolega sie walnal, zjechal na plecach kilkadziesiat metrow i zostawil troche zdartej skory na frinie a moze kamlotach bo wystawaly troche...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja wam opowiem bardzo starą historię, jeszcze z czasów bawienia się w sport. Zawody z cyklu Pucharu Polski, wstałam rano z gorączką, szybko śniadanie, trzeba jechać oglądać slalom, wzięłam narty, ubrałam buty.... wsiadłam na krzesło... patrze a ja mam botki na nogach. Wstydziłam się zjechać wyciągiem, to namówiłam jakiegoś prawie początkującego i stojąc mu z tyłu na nartach zjechałam na dół. Na zawody zdążyłam, ale wiele lat na samo wspomnienie albo się czerwieniłam albo parskałam śmiechem :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy się kwalifikuje, ale zabawne i związane z nartami... znacznie więcej mam związanych z łyżwami...

 

Zima chyba 1985, śniegu z metr wszędzie. Przeprowadzaliśmy się na nowe osiedle, wszędzie wszystko rozkopane dookoła p, usypane góry i doły. W komórce u dziadka znalazłem stare narty, jeszcze na Kandaharach. Nigdy wcześniej nie miałem nart na nogach, nie było takiej tradycji u mnie, na nizinach. Ale miałem te kilkanaście lat i oczywiście chciałem spróbować. Wlazłem (nielegalnie) na największą pryzmę ziemi na budowie, śniegu było dość. Zjazd, sam nie wiem jak się udało nie przewrócić na stoczku, dopiero na dole, bach w zaspę. No dobra, wstałem, ale... śniegu ponad głowę  :huh:  wprost ściana.., z tylu ściana... z lewej i z prawej tez... wpadłem w wykop chyba na kolektor ściekowy  :lol: chyba z kwadrans się wygrzebywałem... narty połamałem...  :angry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szkoda, że tak szybko się skończyły te historyjki...

Ten wątek, w odróżnieniu od większości pozostałych aktywnych wątków, jest i dowcipny, i śmieszny...

Ok. To opowiem Wam historię dotycząca mojego męża. Pare lat temu, wiosna, jesteśmy w Marillevie. Mąż miał jakieś wspaniałe rękawice, które po paru godzinach używania / gorąco było/ zaczynały niemiłosiernie śmierdzieć. Wsiadają w czwórkę do gongoli na Mastelinie, w ostatniej chwili wciska się do nich parapeciarz Włoch..... Nasi gadają, mąż ściąga rękawice....

Włoch rozgląda się się podejrzliwie dookoła, zakłada buffa, nie pomaga, otwiera okienko i przywiera do niego. W gondoli ryk śmiechu.  Na górze wyskoczył z gondoli jak oparzony :lol: :lol: :lol:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjazd firmowy na narty do Szczawnicy. Parę osób łącznie ze mną to zupełni początkujący. Po lekcji z instruktorem każdy jakoś ćwiczy te pługi. Robie sobie przerwę, podjeżdżam pod knajpe. Knajpka niżej tak z około metr od stoku... taki uskok. Na dole uskoku dzieciak. Z górki jedzie koleżanka w kierunku uskoku. Jedzie, jedzie i w pewnym momencie widzi co jest przed nią. Spinka pośladków (a już wcześnie jak ludzik z Lego), szerszy pług... ale dalej jedzie. Zęby ścisnięte, kije aż trzeszczą... krawędź uskoku zbliża się nieubłaganie. W końcu zatrzymała sie ale przód nart wisi nad uskokiem. Głośne uff, a po nim chwila konsternacji, zawahania. To była chwila: narty trochę do przodu, przechylenie, przyspieszenie na tym 1 metrze i dzwon w dzieciaka (na szczeście oboje waga piórkowa). Jak kojot z Strusia Pędziwiatra :-) Dzieciak coś tam burknął. Dodam: nie nie mogłem/nie zdążyłem pomóc.

Na tym samym wyjeździe kolega próbował snowboardu. Złapał przednią krawędź i przywalił twarzą w śnieg... śmieszny był bardzo dokładny odcisk twarzy na śniegu (kolega też się śmiał choć mniej obserwatorzy)... szkoda, że nie mam zdjęcia.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjazd do Francji. Dzień na zwiedzanie. Jade z synem. Jest jakaś czarna... ludzie na nią jadą to też jedziemy. Na początku płasko, później troszkę stromiej ale ok, bez spinki. Nawet dziwimy się dlaczego czarna... do czasu... kurna kumulacja: trasa zwęża się (taki żleb), stromo, dodatkowo nie ratrakowane = muldy po pas. Ciepełko. Umawiam się z młodym, że on jedzie przodem (żebym jak coś mógł go zebrać). Plus był taki że biodrem można było oprzeć się o mulde/stok. Zjechaliśmy (w sumie nie było źle)... Młody coś cichy... do czasu spotkania z znajomymi/mamą cytuje: "wiecie co on zrobił!? Zabrał mnie na czarną, nieratrakowaną trase! Zrobił ze mnie królika doświadczalnego! Puścił mnie przodem... jakbym się zabił to by pewnie na nogach schodził!"... no i się zaczeło :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyjazd do Francji. Dzień na zwiedzanie. Jade z synem. Jest jakaś czarna... ludzie na nią jadą to też jedziemy. Na początku płasko, później troszkę stromiej ale ok, bez spinki. Nawet dziwimy się dlaczego czarna... do czasu... kurna kumulacja: trasa zwęża się (taki żleb), stromo, dodatkowo nie ratrakowane = muldy po pas. Ciepełko. Umawiam się z młodym, że on jedzie przodem (żebym jak coś mógł go zebrać). Plus był taki że biodrem można było oprzeć się o mulde/stok. Zjechaliśmy (w sumie nie było źle)... Młody coś cichy... do czasu spotkania z znajomymi/mamą cytuje: "wiecie co on zrobił!? Zabrał mnie na czarną, nieratrakowaną trase! Zrobił ze mnie królika doświadczalnego! Puścił mnie przodem... jakbym się zabił to by pewnie na nogach schodził!"... no i się zaczeło :-)

W takich warunkach zjezdzalem Harakiri, zamknieta zreszta. Fotka bez zwiazku, Andromeda, Skaliste, na sagę.

Z historii to pamietam pierwszy upadek na orczyku, nie wiedzialem, ze trzeba puscic i walczylem probujac wstac, w koncu odpuscilem, bo ludzie mnie zachecali popkrzykujac puszczaj, puszczaj... do tej pory zaluje, to mogl byc ekwilibrystyczny wyczyn roku:-) Komus sie udalo?

Załączone miniatury

  • DSC02754.JPG
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...