Skocz do zawartości

Jazda amatorska vs sportowa


a_senior

Rekomendowane odpowiedzi

Będzie mocno prowokacyjnie. Temat męczy mnie od dawna i nie znajduję odpowiedzi. Powiedzmy,  łatwych odpowiedzi. Dlaczego tak bardzo w naszej jeździe na stokach staramy się wzorować na zawodnikach biorących udział w zawodach pucharowych? Jako wzór naszych umiejętności stawiamy sobie ich przejazd w slalomie, ew. w slalomie gigancie? A za wzór techniki stawiamy nienaganny, z możliwie zerowym ześlizgiem, skręt cięty. Niektórzy z nas, nieliczni, uczestniczą tu i tam w lokalnych zawodach amatorskich, ale głównie spędzamy czas na zjeżdżaniu na stosunkowo zaludnionych trasach, gdzie wskazane jest umiarkowanie zarówno w prędkości jak i szerokości naszych skrętów. A te wymuszają wręcz stosowanie innych technik niż te, nazwijmy je, pucharowe. Nawet pokazując od czasu do czasu filmiki z naszą jazdą staramy się pokazać takie, gdzie jedziemy, zachowując proporcje (toutes propotiones gardee), jak zawodnicy. Przede wszystkim jadąc skrętem jak najbardziej ciętym, bez ześlizgu. Oczywiście wybieramy do tego stosunkowo łatwe odcinki tras, bo na bardziej stromych czy zmuldzonych i tak się tak jechać nie da.

 

Nie, nie mam nic przeciwko podglądaniu zawodników, analizowaniu ich jazdy, korzystaniu z ich doświadczeń, ale z umiarem. Przecież codzienny użytkownik samochodu nie stosuje na co dzień technik z Formuły I czy rajdów samochodowych. Warto poznać niektóre z nich, ale nie jest to nasz, pomijając chuligańskie wybryki, wzór do naśladowania. A w rekreacyjnym narciarstwie zjazdowym jest inaczej. Zawodnicy pucharowi są dla wielu z nas celem, ideałem do którego dążymy. Nawet słuchając internetowych porad ekspertów czy czytając mądre książki o narciarstwie zauważymy to. Dlaczego tak? Pomijając, że jest to cel z różnych powodów nieosiągalny, nie będziemy nigdy tak dobrze wytrenowani, nie mamy możliwości tyle doskonalić się i ćwiczyć co oni, to po prostu ich doświadczenia są niekiedy mało przydatna o ile wręcz nie szkodliwe. Dlaczego tak mało mówi się, że jazda typową czerwoną czy nawet czarną trasą wśród ludzi, gdzie musimy zachować maksymalną kontrolę, brać pod uwagę innych, także tych słabo jeżdżących czy wręcz nieporadnych, wymaga od nas innego jeżdżenia niż to w wykonaniu zawodników na trasie slalomu? Pomijając drobiazg, że zupełnie nie zależy nam jak szybko znajdziemy się na dole. Niekiedy nawet wolimy dotrzeć tam później... Nie wiem dlaczego tak. Moda, szpan?

 

Dodam, że wyrażone tu wątpliwości mają raczej teoretyczny charakter i dotyczą pewnej ideologii. Bo na stokach i tak widzimy zdecydowaną większość jeżdżących tak sobie, a ich jazda nie ma nic wspólnego z narciarskim Pucharem Świata. :) Ale czy nie uczciwej i bezpieczniej byłoby powiedzieć: zawodnicy jeżdżą  jak jeżdżą, możemy i powinniśmy podpatrzeć u nich to i owo, ale dla przeciętnego narciarskiego zjeżdżacza nie jest to optymalny sposób. Propagować, a więc zachęcać do ich stosowania, i nie mam na myśli tylko oficjalnych programów nauczania, sposoby i techniki, które, choć niewiele mają wspólnego z jazdą w pucharach, są po prostu bezpieczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 59
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Top użytkownicy w tym temacie

Będzie mocno prowokacyjnie. Temat męczy mnie od dawna i nie znajduję odpowiedzi. Powiedzmy,  łatwych odpowiedzi. Dlaczego tak bardzo w naszej jeździe na stokach staramy się wzorować na zawodnikach biorących udział w zawodach pucharowych? Jako wzór naszych umiejętności stawiamy sobie ich przejazd w slalomie, ew. w slalomie gigancie? A za wzór techniki stawiamy nienaganny, z możliwie zerowym ześlizgiem, skręt cięty. Niektórzy z nas, nieliczni, uczestniczą tu i tam w lokalnych zawodach amatorskich, ale głównie spędzamy czas na zjeżdżaniu na stosunkowo zaludnionych trasach, gdzie wskazane jest umiarkowanie zarówno w prędkości jak i szerokości naszych skrętów. A te wymuszają wręcz stosowanie innych technik niż te, nazwijmy je, pucharowe. Nawet pokazując od czasu do czasu filmiki z naszą jazdą staramy się pokazać takie, gdzie jedziemy, zachowując proporcje (toutes propotiones gardee), jak zawodnicy. Przede wszystkim jadąc skrętem jak najbardziej ciętym, bez ześlizgu. Oczywiście wybieramy do tego stosunkowo łatwe odcinki tras, bo na bardziej stromych czy zmuldzonych i tak się tak jechać nie da.

 

Nie, nie mam nic przeciwko podglądaniu zawodników, analizowaniu ich jazdy, korzystaniu z ich doświadczeń, ale z umiarem. Przecież codzienny użytkownik samochodu nie stosuje na co dzień technik z Formuły I czy rajdów samochodowych. Warto poznać niektóre z nich, ale nie jest to nasz, pomijając chuligańskie wybryki, wzór do naśladowania. A w rekreacyjnym narciarstwie zjazdowym jest inaczej. Zawodnicy pucharowi są dla wielu z nas celem, ideałem do którego dążymy. Nawet słuchając internetowych porad ekspertów czy czytając mądre książki o narciarstwie zauważymy to. Dlaczego tak? Pomijając, że jest to cel z różnych powodów nieosiągalny, nie będziemy nigdy tak dobrze wytrenowani, nie mamy możliwości tyle doskonalić się i ćwiczyć co oni, to po prostu ich doświadczenia są niekiedy mało przydatna o ile wręcz nie szkodliwe. Dlaczego tak mało mówi się, że jazda typową czerwoną czy nawet czarną trasą wśród ludzi, gdzie musimy zachować maksymalną kontrolę, brać pod uwagę innych, także tych słabo jeżdżących czy wręcz nieporadnych, wymaga od nas innego jeżdżenia niż to w wykonaniu zawodników na trasie slalomu? Pomijając drobiazg, że zupełnie nie zależy nam jak szybko znajdziemy się na dole. Niekiedy nawet wolimy dotrzeć tam później... Nie wiem dlaczego tak. Moda, szpan?

 

Dodam, że wyrażone tu wątpliwości mają raczej teoretyczny charakter i dotyczą pewnej ideologii. Bo na stokach i tak widzimy zdecydowaną większość jeżdżących tak sobie, a ich jazda nie ma nic wspólnego z narciarskim Pucharem Świata. :) Ale czy nie uczciwej i bezpieczniej byłoby powiedzieć: zawodnicy jeżdżą  jak jeżdżą, możemy i powinniśmy podpatrzeć u nich to i owo, ale dla przeciętnego narciarskiego zjeżdżacza nie jest to optymalny sposób. Propagować, a więc zachęcać do ich stosowania, i nie mam na myśli tylko oficjalnych programów nauczania, sposoby i techniki, które, choć niewiele mają wspólnego z jazdą w pucharach, są po prostu bezpieczne.

To tak z innej beczki.

Narciarze wyszkoleni od podstaw na nartach przeznaczonych do jazdy na krawędziach (celowo nie podaję specyfikacji) nagle dostają narty z lat siedemdziesiątych + załóżmy 20lat czyli koniec XX wieku dłuższe o 10-20cm.

Buty niech pozostaną najnowsze modele - w tym wypadku nie będzie miało to większego znaczenia.

Stoki do testów nieprzygotowane przez ratraki, naturalny śnieg, duże muldy, miejscami przetarcia.

I teraz zasadnicze pytanie jak to ocenić w skali forum - umiejętności.

Ilu forumowiczów jest w stanie się przestawić?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będzie mocno prowokacyjnie. Temat męczy mnie od dawna i nie znajduję odpowiedzi. Powiedzmy,  łatwych odpowiedzi. Dlaczego tak bardzo w naszej jeździe na stokach staramy się wzorować na zawodnikach biorących udział w zawodach pucharowych? Jako wzór naszych umiejętności stawiamy sobie ich przejazd w slalomie, ew. w slalomie gigancie? A za wzór techniki stawiamy nienaganny, z możliwie zerowym ześlizgiem, skręt cięty. Niektórzy z nas, nieliczni, uczestniczą tu i tam w lokalnych zawodach amatorskich, ale głównie spędzamy czas na zjeżdżaniu na stosunkowo zaludnionych trasach, gdzie wskazane jest umiarkowanie zarówno w prędkości jak i szerokości naszych skrętów. A te wymuszają wręcz stosowanie innych technik niż te, nazwijmy je, pucharowe. Nawet pokazując od czasu do czasu filmiki z naszą jazdą staramy się pokazać takie, gdzie jedziemy, zachowując proporcje (toutes propotiones gardee), jak zawodnicy. Przede wszystkim jadąc skrętem jak najbardziej ciętym, bez ześlizgu. Oczywiście wybieramy do tego stosunkowo łatwe odcinki tras, bo na bardziej stromych czy zmuldzonych i tak się tak jechać nie da.

 

Nie, nie mam nic przeciwko podglądaniu zawodników, analizowaniu ich jazdy, korzystaniu z ich doświadczeń, ale z umiarem. Przecież codzienny użytkownik samochodu nie stosuje na co dzień technik z Formuły I czy rajdów samochodowych. Warto poznać niektóre z nich, ale nie jest to nasz, pomijając chuligańskie wybryki, wzór do naśladowania. A w rekreacyjnym narciarstwie zjazdowym jest inaczej. Zawodnicy pucharowi są dla wielu z nas celem, ideałem do którego dążymy. Nawet słuchając internetowych porad ekspertów czy czytając mądre książki o narciarstwie zauważymy to. Dlaczego tak? Pomijając, że jest to cel z różnych powodów nieosiągalny, nie będziemy nigdy tak dobrze wytrenowani, nie mamy możliwości tyle doskonalić się i ćwiczyć co oni, to po prostu ich doświadczenia są niekiedy mało przydatna o ile wręcz nie szkodliwe. Dlaczego tak mało mówi się, że jazda typową czerwoną czy nawet czarną trasą wśród ludzi, gdzie musimy zachować maksymalną kontrolę, brać pod uwagę innych, także tych słabo jeżdżących czy wręcz nieporadnych, wymaga od nas innego jeżdżenia niż to w wykonaniu zawodników na trasie slalomu? Pomijając drobiazg, że zupełnie nie zależy nam jak szybko znajdziemy się na dole. Niekiedy nawet wolimy dotrzeć tam później... Nie wiem dlaczego tak. Moda, szpan?

 

Dodam, że wyrażone tu wątpliwości mają raczej teoretyczny charakter i dotyczą pewnej ideologii. Bo na stokach i tak widzimy zdecydowaną większość jeżdżących tak sobie, a ich jazda nie ma nic wspólnego z narciarskim Pucharem Świata. :) Ale czy nie uczciwej i bezpieczniej byłoby powiedzieć: zawodnicy jeżdżą  jak jeżdżą, możemy i powinniśmy podpatrzeć u nich to i owo, ale dla przeciętnego narciarskiego zjeżdżacza nie jest to optymalny sposób. Propagować, a więc zachęcać do ich stosowania, i nie mam na myśli tylko oficjalnych programów nauczania, sposoby i techniki, które, choć niewiele mają wspólnego z jazdą w pucharach, są po prostu bezpieczne.

Witam

 

Ja bym na Ten post odpowiedział w sposób "prowokacyjny". A co komu przeszkadza, że ktoś tam czyta książki o technice, podpatruje zawodników, rozdzielając jeden skręt na klatki. Próbuje ich imitować, jednocześnie zdając(albo nie zdając) sobie sprawę z przepaści dzielącej nawet bardzo dobrego amatora od przeciętnego zawodnika, nawet nie z PŚ(wystarczą z zapasem Mistrzostwa Polski). To takie nieszkodliwe dla innych hobby. I tak takich ludzi na stoku jest nie za wiele. I raczej zdają sobie dobrze sprawę ze swojego poziomu. I też wiedzą dość dobrze na co sobie można pozwolić i do czego się dojdzie. Ja mam szacunek dla takich osób. Nie każdy ma możliwość jeździć ciągle z najlepszymi instruktorami, czy byłymi zawodnikami i korzystać  z ich uwag, aby coś u siebie poprawić. Lepiej się "uczyć" od zawodników z PŚ, niż bezmyślnie zaliczać kilometry. Nikt mnie nie przekona, że podglądanie najlepszych jest zupełnie bez sensu. Oczywiście musi to iść w parze z własnym postępem.

 

Ja widzę inne niebezpieczeństwo dla siebie(i i oczywiście innych).  Dałem temu wyraz w temacie o narciarskiej zbroi. Takich się boję. Pędzących bez opamiętania w dół  w ciżbie narciarzy. Kilka gadżetów na ciele czasem może powoduje zbyt wielką pewność, że mnie to ochroni. 

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...czasem tak, a czasem nie.  :) 

Co się tak bardzo przestraszyłeś "zbroi narciarskiej". To waży raptem kilogram z kawałkiem. Podobnie było w rozmowie o kaskach narciarskich: : "..taki w kasku to myśli, że nic mu nie grozi i kogoś zabije".  A nie widzisz czasem takich bez żółwia lub zbroi pędzących po "zaludnionym" stoku grubo ponad własne możliwości panowania nad nartami?

    A tak nawiasem mówiąc, wszyscy zawodnicy których podpatrujesz, chcesz się uczyć i brać przykład używają takich ustrojstw. To nie to jest ważne.

                                                   Pozdr.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To tak z innej beczki.

Narciarze wyszkoleni od podstaw na nartach przeznaczonych do jazdy na krawędziach (celowo nie podaję specyfikacji) nagle dostają narty z lat siedemdziesiątych + załóżmy 20lat czyli koniec XX wieku dłuższe o 10-20cm.

Buty niech pozostaną najnowsze modele - w tym wypadku nie będzie miało to większego znaczenia.

Stoki do testów nieprzygotowane przez ratraki, naturalny śnieg, duże muldy, miejscami przetarcia.

I teraz zasadnicze pytanie jak to ocenić w skali forum - umiejętności.

Ilu forumowiczów jest w stanie się przestawić?

Skala SF nic nie mówi na temat carvingu - mówi o jeździe równoległej czyli i tak i tak. Jak ktoś nie potrafi równolegle na ołówkach no cóż..............

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To tak z innej beczki.

Narciarze wyszkoleni od podstaw na nartach przeznaczonych do jazdy na krawędziach (celowo nie podaję specyfikacji) nagle dostają narty z lat siedemdziesiątych + załóżmy 20lat czyli koniec XX wieku dłuższe o 10-20cm.

Buty niech pozostaną najnowsze modele - w tym wypadku nie będzie miało to większego znaczenia.

Stoki do testów nieprzygotowane przez ratraki, naturalny śnieg, duże muldy, miejscami przetarcia.

I teraz zasadnicze pytanie jak to ocenić w skali forum - umiejętności.

Ilu forumowiczów jest w stanie się przestawić?

Mogę się mylić, zapewne znajdzie się ktoś kto zaprzeczy ale moim zdaniem narciarz wychowany w innych czasach i na innym sprzęcie o wiele łatwiej przestawi się na tzw. "dzisiejszy carving" niż odwrotnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będzie mocno prowokacyjnie. Temat męczy mnie od dawna i nie znajduję odpowiedzi. Powiedzmy,  łatwych odpowiedzi. Dlaczego tak bardzo w naszej jeździe na stokach staramy się wzorować na zawodnikach biorących udział w zawodach pucharowych? Jako wzór naszych umiejętności stawiamy sobie ich przejazd w slalomie, ew. w slalomie gigancie? A za wzór techniki stawiamy nienaganny, z możliwie zerowym ześlizgiem, skręt cięty. Niektórzy z nas, nieliczni, uczestniczą tu i tam w lokalnych zawodach amatorskich, ale głównie spędzamy czas na zjeżdżaniu na stosunkowo zaludnionych trasach, gdzie wskazane jest umiarkowanie zarówno w prędkości jak i szerokości naszych skrętów. A te wymuszają wręcz stosowanie innych technik niż te, nazwijmy je, pucharowe. Nawet pokazując od czasu do czasu filmiki z naszą jazdą staramy się pokazać takie, gdzie jedziemy, zachowując proporcje (toutes propotiones gardee), jak zawodnicy. Przede wszystkim jadąc skrętem jak najbardziej ciętym, bez ześlizgu. Oczywiście wybieramy do tego stosunkowo łatwe odcinki tras, bo na bardziej stromych czy zmuldzonych i tak się tak jechać nie da.

ITD.

 

Nie wiem o czym jest ten post.

Obojętne czy podglądam zawodników czy nie mam określone wymagania odnośnie swojej techniki jazdy.

Jeśli je spełniam , jestem zadowolony.

To blisko jazdy zawodniczej ale wcale nie wymaga ich perfekcji.

 

Dążę do jazdy na krawędzi najdłużej jak się da ( mam na myśli nawet bardzo strome trasy).

Czasami (często) się nie da i to jest dla mnie mały dramat :)

Narta z każdego skrętu musi wyjść ze sporą dynamiką ( ma kopać)

Próbuję to robić nawet w muldach.

Wtedy doświadczamy pięknego uczucia siły odśrodkowej ( dośrodkowej) i o to chodzi.

Wszelkie pasywne skręty są dla mnie nudne i wolę iść do knajpy niż udawać, że jeżdżę na nartach.

 

To wszystko może odbywać się w bezpieczny sposób i nie widzę tu żadnego zagrożenia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To tak z innej beczki.

Narciarze wyszkoleni od podstaw na nartach przeznaczonych do jazdy na krawędziach (celowo nie podaję specyfikacji) nagle dostają narty z lat siedemdziesiątych + załóżmy 20lat czyli koniec XX wieku dłuższe o 10-20cm.

Buty niech pozostaną najnowsze modele - w tym wypadku nie będzie miało to większego znaczenia.

Stoki do testów nieprzygotowane przez ratraki, naturalny śnieg, duże muldy, miejscami przetarcia.

I teraz zasadnicze pytanie jak to ocenić w skali forum - umiejętności.

Ilu forumowiczów jest w stanie się przestawić?

Cześć

Nie bardzo rozumiem? Jak to przestawić?

Albo ktoś umie jeździć na nartach albo nie - proste.

Autor postu powyżej zamieścił kiedyś film z jazdy na dwóch zupełnie różnych nartach. Im większe znaczenie ma narta dla narciarza tym więcej musi jeszcze popracować. 

Pozdrowienia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będzie mocno prowokacyjnie. Temat męczy mnie od dawna i nie znajduję odpowiedzi. Powiedzmy,  łatwych odpowiedzi. Dlaczego tak bardzo w naszej jeździe na stokach staramy się wzorować na zawodnikach biorących udział w zawodach pucharowych? Jako wzór naszych umiejętności stawiamy sobie ich przejazd w slalomie, ew. w slalomie gigancie? A za wzór techniki stawiamy nienaganny, z możliwie zerowym ześlizgiem, skręt cięty. (...)

 

Ja to widzę tak: na forum udziela się jakby nie było grupa stałych osób, które są były i będą pasjonatami narciarstwa, nierzadko związały z nim swoje życie zawodowe czy też starają się spędzać maksimum czasu wolnego na stoku. To te osoby piszą tutaj najwięcej merytorycznie wartościowych treści i trudno żeby nie odwoływali się do przykładów "z górnej półki", po prostu tych najlepszych. A najlepszymi są zawodnicy, którzy startują w zawodach i których można obserwować, podziwiać itp.

Każde inne tematyczne forum czy nawet blog udziela wskazówek opartych na "mistrzach" - weźmy na  przykład tenis: łatwiej zachęcić kogoś do obejrzenia wyjaśnień techniki odbicia jakiegośtam Rogera Federera niż osoby nie znanej szerokiej publiczności, która jest zaledwie (albo aż) dobrym amatorem.

Niemniej, wracając do narciarstwa, przeciętny narciarz również może skorzystać na tych pół- i w pełni profesjonalnych wskazówkach, poradach, wyjaśnieniach, wymianach zdań, które się tutaj pojawiają z ust forumowych weteranów. Z korzyścią dla siebie i innych na stoku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakkolwiek poprawiając technikę swojej jazdy (instruktor, podpatrując zawodników, nawet lepszych znajomych...), myślę, że idzie to też w kierunku poprawy bezpieczeństwa. Można mnożyć analogie. Jak ktoś, kto chce trenować sporty walki, boks, bo chce skuteczniej spuścić komuś wp..., a po latach treningu okazuje się, że najczęściej unika konfrontacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

....  A tak nawiasem mówiąc, wszyscy zawodnicy których podpatrujesz, chcesz się uczyć i brać przykład używają takich ustrojstw ....

                                                  

zwróć uwagę że zawodnicy startują na pustym stoku 

 

...  A nie widzisz czasem takich bez żółwia lub zbroi pędzących po "zaludnionym" stoku grubo ponad własne możliwości panowania nad nartami?

    

o tym właśnie mowa - o zagrożeniu wynikłym z brawury

 

 

...  Co się tak bardzo przestraszyłeś "zbroi narciarskiej". To waży raptem kilogram z kawałkiem. Podobnie było w rozmowie o kaskach narciarskich: : "..taki w kasku to myśli, że nic mu nie grozi i kogoś zabije". ...

kilogram z kawałkiem żółwia + prawie kilogram kasku = minimum 2 kg narciarza więcej

 

statystyczny narciarz amator często przecenia własne umiejętności

poczucie posiadania zabezpieczeń działa uspokajająco a czasem usypia myślenie 

większa pewność własnego bezpieczeństwa bywa że usprawiedliwia zwiększanie prędkości (brawurę)

tymczasem ten narciarz na stoku nie jest sam  i każda przypadkowa kolizja wywoła u potrąconego potencjalnie większe szkody 

 

Ps. nie jestem wrogiem ani kasków ani zbroi

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zwróć uwagę że zawodnicy startują na pustym stoku 

 

o tym właśnie mowa - o zagrożeniu wynikłym z brawury

 

kilogram z kawałkiem żółwia + prawie kilogram kasku = minimum 2 kg narciarza więcej

 

statystyczny narciarz amator często przecenia własne umiejętności

poczucie posiadania zabezpieczeń działa uspokajająco a czasem usypia myślenie 

większa pewność własnego bezpieczeństwa bywa że usprawiedliwia zwiększanie prędkości (brawurę)

tymczasem ten narciarz na stoku nie jest sam  i każda przypadkowa kolizja wywoła u potrąconego potencjalnie większe szkody 

 

Ps. nie jestem wrogiem ani kasków ani zbroi

Wybacz, ale sporo w twoim poście hipokryzji (sposób użycia argumentów). U mnie na przykład już sama czynność wkładania kasku przypomina mi o "lichości kondycji ludzkiej" i konieczności zastosowania wzmożonej ostrożności na stoku. Zresztą większość ludzi których się radziłem na stoku (najczęściej instruktorzy) w tych sprawach (ja jeżdżę w kasku dopiero 3 sezon na przejeżdżonych 40 parę) stwierdzało, że używa zabezpieczeń w obawie przed tymi nieostrożnymi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Nie, nie mam nic przeciwko podglądaniu zawodników, analizowaniu ich jazdy, korzystaniu z ich doświadczeń, ale z umiarem. Przecież codzienny użytkownik samochodu nie stosuje na co dzień technik z Formuły I czy rajdów samochodowych.

 

Na nartach nie dojeżdża się do pracy ani na zakupy. Narty nie są więc jak jazda autem po drogach, tylko jazda po torze.

Opłacasz wyznaczoną trasę i ciśniesz. W założeniu jak najszybciej, jak najlepiej lub dla jak największej frajdy (patrz drift autem). Podobnie jak na ogólnodostępnym nurburgringu lub czasem na zamkniętych trackdayach (w przypadku organizowanych treningów na tyczkach) wzorujesz się na jeździe sportowej takiej lub innej.

 

 

 

Narciarze wyszkoleni od podstaw na nartach przeznaczonych do jazdy na krawędziach (celowo nie podaję specyfikacji) nagle dostają narty z lat siedemdziesiątych + załóżmy 20lat czyli koniec XX wieku dłuższe o 10-20cm.

Buty niech pozostaną najnowsze modele - w tym wypadku nie będzie miało to większego znaczenia.

Stoki do testów nieprzygotowane przez ratraki, naturalny śnieg, duże muldy, miejscami przetarcia.

I teraz zasadnicze pytanie jak to ocenić w skali forum - umiejętności.

Ilu forumowiczów jest w stanie się przestawić?

 

 

Ale na co Ty się chcesz przestawić? Na co dzień jeżdżę na SL ale jak są muldy mgła czy tłok to przecież korzystam ze śmigu. Śmig na SL a na starych ołówkach to jaka różnica - marginalna. Na  równej i szerokiej trasie, próbowałbym nawet pojechać na krawędzi na tych klasykach. Pewnie poza stwierdzeniem jak bardzo beznadziejne są to narty, nic wielkiego by się nie wydarzyło.

 

Obecny dobry narciarz bez problemu pojedzie w "dawnych" standardach bo to również element dzisiejszej jazdy. Za to ekspert-amator z przed 30 lat będzie potrzebował długiego treningu, żeby przyzwyczaić się do krawędzi, przeciążeń i przejechać SL czy GS po nowemu w dobrym czasie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

se7 Narciarze wyszkoleni od podstaw na nartach przeznaczonych do jazdy na krawędziach (celowo nie podaję specyfikacji) nagle dostają narty z lat siedemdziesiątych + załóżmy 20lat czyli koniec XX wieku dłuższe o 10-20cm

 

Myślę, że mieliby kłopoty i to duże. Ale nawet tacy starzy narciarze jak ja, zaczynający na długich ołówkach (było nawet 210 cm w szczycie), mieliby kłopoty z powrotem. Kiedyś, już po przestawieniu się na karwingi, i to stosunkowo długie 180 cm, spróbowałem ponownie 200 cm slalomki Volkla. Tragedia.

 

Dziadek Kuby A co komu przeszkadza, że ktoś tam czyta książki o technice, podpatruje zawodników, rozdzielając jeden skręt na klatki. Próbuje ich imitować, jednocześnie zdając(albo nie zdając) sobie sprawę z przepaści dzielącej nawet bardzo dobrego amatora od przeciętnego zawodnika

 

Absolutnie nic nie przeszkadza. Sam to robię czytając mądre książki i analizując przejazdy różnych ludzi. Nawet to i owo próbując. Ale to jest rodzaj hobby. Coś mogę z ich jazdy skorzystać, ale wiem, że w warunkach polowych ich techniki są dla mnie tak sobie przydatne. Bo zupełnie inne są uwarunkowania.

 

Harpia Dążę do jazdy na krawędzi najdłużej jak się da ( mam na myśli nawet bardzo strome trasy).

Czasami (często) się nie da i to jest dla mnie mały dramat  :)

 

 

Rozumiem, że tak lubisz, że sprawia Ci to frajdę, ale nie dlatego, że tak jeżdżą zawodnicy w slalomach a Ty starasz się ich naśladować. Bo po stromych i zmuldzonych trasach można jeździć innymi metodami, bardziej skutecznymi niż carving za wszelką cenę.

 

zajac   To te osoby piszą tutaj najwięcej merytorycznie wartościowych treści i trudno żeby nie odwoływali się do przykładów "z górnej półki", po prostu tych najlepszych. A najlepszymi są zawodnicy, którzy startują w zawodach i których można obserwować, podziwiać itp.

 

Tyle że oni nie jeżdżą w warunkach jakich my jeździmy. I nie te cele sobie stawiają.

 

spiochu  Na nartach nie dojeżdża się do pracy ani na zakupy. Narty nie są więc jak jazda autem po drogach, tylko jazda po torze.

Opłacasz wyznaczoną trasę i ciśniesz. W założeniu jak najszybciej, jak najlepiej lub dla jak największej frajdy (patrz drift autem).

 

Ale nie jesteś na stoku sam. Jak jesteś, możesz sobie cisnąć do woli, ale na ogół na stoku masz pełno ludzi. I w tym sensie to przypomina jazdę samochodem po drodze. Jeśli ciśniesz wśród ludzi to jesteś po postu niebezpieczny. Dla siebie i innych.

 

Nie, nie chodzi mi o to by w ogóle nie zawracać sobie głowy sportowym narciarstwem zjazdowym, bo w typowych warunkach nie jest ono zbyt przydatne dla amatora. Chodzi mi o zachowanie odpowiednich proporcji i uświadomienie sobie prostego faktu. Techniki stosowane przez zawodowców w zawodach slalomu służą do najszybszego pokonania trasy. Odpowiednio przygotowanej i, z wyjątkiem tyczek, pustej. Pozbawionej ludzi! My jeździmy po przeważnie zaludnionych trasach. Naszym celem, prócz zapewnienie sobie frajdy, jest zachowanie bezpieczeństwa. Do tych celów techniki zawodnicze niekoniecznie są optymalne.

 

I gdybym miał postawić za wzór do naśladowania, cel do którego (po odjęciu odpowiedniej liczby lat :) chciałbym dążyć w narciarstwie byłaby to wielokrotnie tutaj pokazywania jazda Richarda Bergera. Niewiele ma wspólnego z jazdą zawodnikow w slalomie. Tu jest wszystko najlepsze co można znaleźć w amatorskiej jeździe po dość stromym, dość zmuldzonym stoku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak ktoś, kto chce trenować sporty walki, boks, bo chce skuteczniej spuścić komuś wp..., a po latach treningu okazuje się, że najczęściej unika konfrontacji.

Witam

 

Mój bd kolega w czasie studiów był zawodnikiem pierwszoligowej drużyny Wisły w dżudo. Ja tam przy okazji zapisałem się na kurs samoobrony w tej dyscyplinie. Prowadzony chyba nieco na fuchę przez zawodników. Po to by się "bronić" na ulicy. Do kolegi powiedziałem - wy to macie dobrze, nikt wam nie podskoczy. To nie tak! Ja Cię kilku obskoczy, mając rurki wodociągowe...A nawet - jak go rzucę na beton, czy wykręcę mu rękę...To mam opory, że zrobię mu krzywdę. A oni nie mają...

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cele bywają odmienne. Choćby podobnie jak w turystyce górskiej estetyczne, potrzeba zatrzymania, zrobienia zdjęcia itp. Ambitnemu na stoku szkoda tracić prędkość. Jak ktoś Grań Tatr na czas robi szkoda czasu, potem niewiele zwykle pamięta. Coś się traci, coś zyskuje. Inny przykład - grupa osób na stoku, ta osoba która najszybciej może sama jeździć, może się dostosować mniej lub bardziej. Pamiętam rozterki z gór - pójść samemu szybciej czy zostać z ludźmi, różnie bywało. Jeżdżę zwykle sam, więc nie mam dylematu. Doskonalenie tak. Pytanie w jakim stopniu, za jaką cenę. Odpowiedzi mogą być przeróżne. Warto to sobie uzmysłowić a nie rzutować swoją pasję na innych wyznaczając standardy. To chyba empatia?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć

Co Wy piszecie Andrzeju Drogi?

Piszesz tak jakbyś w ogóle zapomniał to w czym jesteś skądinąd dobry czyli historia rozwoju techniki.

Na zawodnikach wzorowano się zawsze i to jest oczywiste jak słońce. Na kim przepraszam narciarze uczący się mają się wzorować? Na Panu Heniu, który uczy na Parchatce??

W rekreacyjnym narciarstwie zjazdowym jest dokładnie tak samo jak w jeździe samochodem. Ten kto interesuje się technika jazdy zawodowców, ćwiczy, umie panować nad uślizgiem, kontrolować tor jazdy gazem a nie hamulcem itd. Jest po prostu kierowcą znacznie lepszym i bardziej uniwersalnym.

W nartach identycznie. Osoba mająca większy repertuar technik, bardziej objeżdżona, nie mająca kłopotów z przejściem z jednej techniki do drugiej, mająca odpowiednią dynamikę i nie panikująca przy większej prędkości to narciarz znacznie lepszy. Skręt cięty sam w sobie, nie ma tu nic do rzeczy. 

 

Piszesz o skręcie ciętym jako o ewolucji do wybranych fragmentów a nic bardziej mylnego bo zastosowana technika zależy tylko i wyłącznie od jeźdźca i znam takich, którzy pojada ciętym (chodzi oczywiście o mechanikę a nie ślad krawędzi praktycznie w każdych warunkach bo są po prostu dobrzy. 

Skrętu ciętego wcale nie należy utożsamiać z jazdą szybką bo przy narcie o małym promieniu i silnym zacieśnieniu można jechać ciętym naprawdę wolno.

Nie można utożsamiać jazdy skrętem ciętym z jazdą bez kontroli - toż to zupełna bzdura.

 

Problemem jest - i myślę, że o to Ci Andrzeju chodziło opatrzne rozumienie celu prze dużą część narciarzy i ( wstyd to powiedzieć) szkoleniowców. I tu masz rację. Sporo ludzi ( niestety nie wiem czy nie większość) upatruje w "krawędzi" celu, który trzeba osiągnąć jak najszybciej omijając zazwyczaj wiele etapów pośrednich w nauce techniki oraz nie zwracając uwagi na taktykę jazdy.

To po prostu wyraz głupoty ludzkiej lub/i braku należytej edukacji.

Drugim tego typu elementem jest szybkość jazdy, która dal wielu jest celem samym w sobie.

 

Dla mnie sprawa jest prosta. Każdy kto w opisie swojej jazdy podkreśla wejście na "krawędź", opisuje swoja szybkość jazdy, uznając je jako wyznacznik umiejętności jest z gruntu obdarzany przeze mnie barkiem zaufania - i tyle.

 

Tylko co to ma wspólnego z nadrzędną ideą wzorowania się na najlepszych??

 

Pozdrowienia serdeczne

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie na przykład już sama czynność wkładania kasku przypomina mi o "lichości kondycji ludzkiej" i konieczności zastosowania wzmożonej ostrożności na stoku. 

U ciebie tak - co pochwalam ale czy u wszystkich ?.

Nie krytykuję twoich racji i zachowań, odniosłem się do twojej treści ale w kontekście wiodącej myśli autora wątku.

 

 

Wybacz, ale sporo w twoim poście hipokryzji (sposób użycia argumentów). ...

Wskaż gdzie, będę ci wdzięczny - trochę mnie tym przestraszyłeś. :huh:  :)

W swoich wpisach zawsze staram się wykazywać logikę zjawiska.

Zauważ że zastosowałem słowa: statystyczny ..., często ... , czasem ... , bywa że ... , potencjalnie ...  -  te słowa nie oznaczają:  zawsze ... , każdy ... , wyłącznie ... , na pewno ...

 

 

Pewna konieczna skrótowość wpisów powoduje czasami niezrozumienie intencji autora.

Serdecznie pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Harpia Dążę do jazdy na krawędzi najdłużej jak się da ( mam na myśli nawet bardzo strome trasy).

Czasami (często) się nie da i to jest dla mnie mały dramat  :)

 

 

Rozumiem, że tak lubisz, że sprawia Ci to frajdę, ale nie dlatego, że tak jeżdżą zawodnicy w slalomach a Ty starasz się ich naśladować. Bo po stromych i zmuldzonych trasach można jeździć innymi metodami, bardziej skutecznymi niż carving za wszelką cenę.

 

 

Właśnie nie to napisałem.

 

Co znaczy skuteczniejsza metoda?

Dla mnie zależy gdzie i dlaczego w danej chwili jadę.

Jeśli w zawodach to dążenie do niej jest oczywiste.

Jeśli jednak jadę swobodnie to mam tę przewagę nad zawodnikami, że mogę pozwolić sobie na odrobinę "szaleństwa"

Nie muszę prowadzić cały czas nart po  śniegu a wręcz zmuszać je do braku kontaktu z nim.

Nie pisałem, że chcę jechać w muldach karwingiem a o możliwości z pozoru niezgodnego z czystą techniką "wypuszczenia" nart.

Celowego odchylenia w ostatniej fazie skrętu dodając do tego krawędź. Daje to niezły strzał i kłopot w opanowaniu sytuacji do następnego skrętu.

Wtedy mam gdzieś skuteczność jazdy i naśladowanie zawodników.

Bawi mnie taka jazda w muldach bo nie jest po prostu zaliczeniem ale niezłym wyzwaniem.

Celowo dodaję sobie jakąś trudność.

 

Tak naprawdę to nie wiem o co chodzi w Twoim pierwotnym poście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

.... Sporo ludzi ( niestety nie wiem czy nie większość) upatruje w "krawędzi" celu, który trzeba osiągnąć jak najszybciej omijając zazwyczaj wiele etapów pośrednich w nauce techniki oraz nie zwracając uwagi na taktykę jazdy ...

 

to wynik "drogi na skróty" oraz ogólnego trendu odrzucania "starego"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

...  Chodzi mi o zachowanie odpowiednich proporcji i uświadomienie sobie prostego faktu. Techniki stosowane przez zawodowców w zawodach slalomu służą do najszybszego pokonania trasy. Odpowiednio przygotowanej i, z wyjątkiem tyczek, pustej. Pozbawionej ludzi! My jeździmy po przeważnie zaludnionych trasach. Naszym celem, prócz zapewnienie sobie frajdy, jest zachowanie bezpieczeństwa ...

a_senior pozwoliłem sobie wyszczególnić to co moim zdaniem oddaje zamysł twojego pierwszego wpisu a którego znaczenie nie dla każdego było od razu czytelne

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...