Skocz do zawartości

Plus80

Members
  • Liczba zawartości

    491
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Zawartość dodana przez Plus80

  1. Plus80

    Separacja, angulacja

    Nieco stara technika slalomowa. Ale widać ambicję. Tyczki też się uchylały.
  2. Plus80

    Separacja, angulacja

    Ćwiczę czasem oddzielnie w parku na maszynach. Separację i angulację. Robię to tylko po to, wzmocnić, uelastycznić pewne partie mięśni wokół bioder. Jestem stary chłop z nadwagą. Natomiast patrząc na narciarza, dokładnie od tyłu, jadącego w lini spadku stoku śmigiem, co ja widzę? Widzę plecy, które się "nie ruszają" i są "pionowo". Widzę nogi, które są pochylone, w stosunku do torsu(pleców) i które się przemieszczają z jednej strony na drugą, rytmicznie pod tymi plecami, torsem. Francuzi to nazywają grą nóg. Angulację widzę -to jest ten kąt nogi-tors. Separację widzę, to jest to przemieszczanie nóg, pod torsem. Reszta mnie nie interesuje. Chcę tylko, by mnie tak widziano z tyłu! A biodro? Nie ma biodra! No jest! Ale mnie kompletnie nie interesuje. Dalej, walczę z tym, bym nie skręcał stopami nart, tylko pochylał je odrazu na krawędź, począwszy od stóp do kolan, a tors starał się trzymać do pionu! Przy dłuższym skręcie, bardziej w poprzek stoku, moje plecy się obrócą. Jednak będą lekko skręcone w stosunku do podłużnej osi nart. I też biodro mnie nie interesuje, jedynie tors, by nie pochylał się za bardzo do wnętrza skrętu, tylko linia ramion trzymała ten "level"(poziom). Nad tym się, co napisałem wyżej, skupiam. By to wszystko szło elastycznie, mimochodem, bez myślenia o tym. Takie zadanie w czasie jazdy w dół. I jeszcze jedno. Przy zmianie krawędzi nart nie podnosić torsu w górę. Walczę z tym!
  3. No pięknie! Na obrazku przy poczcie była sama twarz. Ale wysłałem jej film z jazdy mojej żony. Więc to dla niej jest też zachęta, by ćwiczyć. Z nadzieją, że jak Nieba będą łaskawe, to się jej jeszcze uda jeździć na nartach w tym wieku.
  4. Plus80

    filmy fajnie zrobione

    Profesja jest dokładnie taka sama. Jako dziecko byłem w cyrku i podziwiłem akrobatów. Potem oglądając gimnastyków, np. na olimpiadzie, mogłem się zastanawiać, dlaczego akrobaci nie zdobywają medali. Nie wszyscy ćwiczyli wysoko. Dlaczego demonstratorzy z sieci nie zdobywają punktów w zawodach? Przecież na pierwszy rzut oka jeżdżą bardzo podobnie. Ale mnie się wydaje, że to byli zawodnicy. Tylko im brakowało nieco czasu do lepszych. I to nieco czasu spowodowało to, że zarabiają w inny sposób na życie.
  5. Dostałem dziś namiary od Elodi na kolejny film Morgana. Dyskutuję przyjacielsko z Elodi. Ona dużo pisze a Morgan dużo gada do moich słuchawek. Już im napisałem kilka razy(oszczędnie), że za dużo gadają. Teraz dostałem kolejny film "la projection croisee". Otworzyłem, popatrzyłem, ale się nie odważę przetłumaczyć. Chociaż mam b gruby słownik. W każdym razie jest to o kierowaniu góry ciała w dół stoku, na początku skrętu. Potem pojawia się moja ukochana angulacja. Może któryś z kolegów trafi na Morgana i wyjaśni bliżej tą tajemniczą nazwę. W dodatku na początku tego filmu dali jakiego starszego gadułę. Pewnie to był kiedyś autentyczny mistrz stoków. Nie jeździ tylko stoji i gada.
  6. Plus80

    filmy fajnie zrobione

    No ładnie! Rozpędza się na początku. Elastyczny facet, miękki. Wielu marzy o takiej jeździe. Czy to jest szczyt na takim gładkim stoku? Co mu brakuje, że nie startuje, choćby w Pucharze Europy. Gdzie te błędy? Dlatego zamieszczam drugi film, dla porównania. Wiem że gość jest znany. Ale zapomnijmy o nazwisku. Patrzmy tylko na jazdę. Wydaje się szybsza. Nieco inaczej następuje zmiana krawędzi nart(odciążenie). Dlatego Alek nie jeździ jako zawodnik. https://www.youtube.com/watch?v=DpnhBcumr-U
  7. To są takie małe satysfakcje. W spartakidach hutniczych w zimie były slalomy w Szczyrku. Brały w nich udział firmy związane z hutnictwem. Huty, biura projektów... W trzech takich zawodach w Szczyrku byłem reprezentantem biura projektowego z Krakowa. W mojej grupie(30-40) jeździł w Biprohucie z Gliwic facet pochodzący z Bielska, który był kiedyś zawodnikiem. W zgodnej opinii, nie był do objechania. W pierwszych zawodach, w których uczestniczyłem, gdzieś w Górnym Szczyrku, przy wyciągu orczykowym, wypadłem przy pierwszym przejeździe. Drugie miały się odbyć z wieży na Skrzycznym. Ale potężnie wiało. Gdzieś na dole przy wyciągu(być może tych ludzi, co zginęli w wybuchu gazu) ustawili slalom specjalny. Widziałem na starcie ten las tyczek przed sobą. Byłem wtedy szybki w nogach. Na mecie okazało się, że wygrałem z tym z Bielska. W autobusie biurowym typu San, którym wracali spartakiadowcy do Krakowa, byłem bohaterem dnia. "Złoty medal" dla biura w konkurencji. W następnym roku slalom gigant był już z wieży do Grzebienia. Przy tyczkach był już lód, na którym mnie wynosiło na bok. Narty to zawsze miałem sklepowe. Smary też. Załapałem się na brąz. Kolega jeżdżący stwierdził, że to sukces. Ostatnie zawody to na Czarnym Groniu. Mitek je organizował(bardzo doceniam!). Tu zwycięscy byli dwa razy młodsi odemnie. Nie trenowałem na tyczkach. Nie miałem gumy, tylko szeroką kurtkę. Nie giganty, tylko slalomki. Nie smar specjalny, tylko ze sklepu. Ale przejechałem kilka razy, ponieważ coś szwankował pomiar czar czasu. Na tym skończyła się moja kariera sportowa. Ale tyczek bym spróbował. Nie na zawodach. Tylko dla konkurencji z samym sobą. Kilka razy na Mosornym, gdy zaczęli od góry likwidować tyczki to spróbowałem. Przejechałem, ale w stylu zawodników, z krajów trzecich. Kiedyś zobaczyłem w sieci film z mistrzostw Finlandii w gigancie. Puścili wszystkich zawodników na nim. Zawodnicy, pomyślałem to powinni wszyscy ciąć równo przy tyczce. Nieco się zdziwiłem, że jechali tacy, co pokonywali bramkę w połowie między tyczkami. Było paru takich, co poruszali te tyczki. Ale jak to zawodnicy, są różni.
  8. Jakieś "miotełki" można by kupić. I wozić w plecaku. Tylko gorsza stok i ludzie, czy gopr. Dawno w Koninkach, gdy był jeszcze orczyk na Jaworzynie, to wyciąłem z lasu z dziesięć wiotkich tyczek. I ustawiałem z boku przy lesie. Dolne pół tego stoku, to dla typowego SL. Zresztą tu przez parę lat jeździła szkółka z W-wy. Tyczki mieli z rurek winidurowych(malowniczo wygiętych). I wśród instruktorów był znany na forach kolega. Jeździłem ja i mój syn, przyszły mistrz stoków. Skierował się jednak w głębiny. Tyczki chowałem po treningu do lasu. Ale goprowiec się raz przyczepił. Mimo że stok był pusty i nikogo obcego tu nie "trenowałem". Miałem takie próby wjazdu na czyjś slalom. Ale nigdy, gdy ktoś trenował. Co prawda raz na Kitzsteinhornie u góry, stały "bezpańskie" tyczki. Więc sobie pojechałem po SL. U dołu stał jednak ich właściciel, którego nie widziałem. Skończyło się tylko na krzyku.
  9. Strach jest trudny do przezwyciężenia. Miałem taka scenę. Szedłem z Pięciu Stawów, przez Opalone do Morskiego Oka. W jednym miejscu, ścieszka po trawiastym zboczu, trawersowała żleb, ze skałą. Jakaś ścianka, pięć, góra dziesięć metrów wysokości. I widzę taki obrazek. Stoi kilka osób i jedna z kobiet zbliżyła się do łańcucha, zamocowanego w poprzek skały. I nie pójdzie! Chyba mąż zaczął ją zachęcać, żeby się chwyciła tego łańcucha, i że przejdzie. Nie i nie! Podszedłem przed nią. Proszę Pani, pomogę. Przejdzie Pani! Osłoniłem ją nieco ciałem, od tej skały niżej. Trzymałem ten łańcuch i ona też trzymała. I tak szliśmy pomału, krok za krokiem. I przeszła samodzielnie, bez podpierania przeze mnie. Łańcuchy wywołują w Tatrach dodatkowy stres. Trawa już nie. Chociaż stromizna stoku jest nieraz taka, że poślizgnięcie się na mokrej trawie, może się źle skończyć.
  10. Przyjechał raz gość na Polczakówkę. Może miał gumę ze spodenkami. Ale napewno coś obcisłego. Ustawił sobie od góry, króciutkie tyczki do kolan. I jeździł. Jak zniknął w dole, to ja bezszczelnie pojechałem kilka tych bramek. Szybkość gwałtownie wzrosła. I kolejnej już nie mogłem wziąść. Doszedłem do następujących wniosków. - nie jestem w stanie rozpocząć wcześniej kolejnego skrętu, - szybkość jest za duża, - być może po "treningach" z "trenerem" byłbym w stanie przejechać do końca, blisko tyczek, - ale miałbym sekundy do tyłu, w stosunku do tego gościa. Nie dość, że lepiej się ślizgał, to start też miał błyskawiczny. A na starcie te sekundy błyskawicznie lecą. No i tak, chętnie był czasem spróbował na łatwych tyczkach. Bardziej nawet w slalomie, ale do kolan. Jakieś zbijanie ręką to umiejętność sama sobie i zaburza skręt. Tyczki są fajne. Zmuszają do skrętu. Zmuszajją do szybkiego przejazdu. Uczą, ponieważ musi się czuć bardzo dobrze śnieg pod nartami i reagować samymi stopami. Na nic innego nie ma czasu.
  11. Ja wyszkoliłem sobie żonę. Łapała błyskawicznie wszystkie moje rady. I pytałem( i pytam) się jej na stoku. Zwróć uwagę na ten element. Chcę to poprawić. Może to dziwne, ale odkąd zrezygnowałem z Code na rzecz slalomek(powrót do tego co zawsze lubiałem i dobrze mi szło) to powiedziała, że lepiej jeżdżę, w sensie płynności. Nie szybkości w ruchach, te się ciągle zwalniają! Oglądamy czasem razem zawody PŚ. Świetnie wychwytuje wszystkie momenty, gdy zawodnikowi się coś pogorszy(jakiś błąd). Od bliższego wytłumaczenia dlaczego? Jestem ja. Ale, gdy chcę zaanalizować się na filmie, przez nią zrobionym, to analizuję każdą klatkę. I widzę niesymetrię w skręcie. Wygięcie w biodrze niesymetryczne. Jedna noga bez ACL. Mocna, druga "normalna" słabsza, ale mniej sztywna. Skręt na jedną stronę lepszy. U niej tak samo. Jeździmy razem na narty od dwudziestu pięciu lat. Ja byłem jej instruktorem, od pierwszych skrętów z przestępowaniem. Według mojej oceny jeździ bardzo dobrze, szczególnie gdy się wie ile ma lat. I zaczęła pod pięćdziesiatkę. Niemniej mam nad nią bardzo dużą przewagę, jeśli chodzi o bardzo trudne warunki, trudny śnieg, wąski, stromy teren. Nie zastąpi się wielu lat w takim terenie. Mnie się jej jazda podoba. Jest bardziej "kobieca", miękka. Moja bardziej siłowa. Napisałem to, nie po to by udowadniać, że jesteśmy genialni. To tylko pewien zbieg okoliczności. Z jej strony, że mnie spotkała. Z mojej, że mam dodatkową przyjemność jeździć z żoną. I że pogłębiłem swoje pedagogiczne doświadczenie, jeśli chodzi o uczenie jazdy na nartach. Cenne, praktyczne doświadczenie na stoku.
  12. Wybaczcie, ale chciałem wyczyścić edytor i się coś powklejało!. A mam ochotę coś napisać na temat praktyki i książek. Padły mądre słowa, że praktyka podnosi poziom(co to jest poziom ?), ale też utrwala błędy. Betonuje błędy. Co zresztą doskonale jest widoczne na każdym stoku. Jeśli chodzi o książki(mnóstwo rad z sieci, ponieważ są stosunkowo nowe), to faktycznie trudno to czytać, jak się nie ma praktyki. Ale właściwej praktyki. Jeśli ktoś po dwudziestu latach obijania stoków i setkach dni, ciągle zaczyna skręt, od leciutkiego rozejścia się tyłów nart. Szczególnie na stromszym stoku. To rady z książki mogą trudne do zrozumienia. Ale książkę się kupi raz. Czytać można wiele razy. Kosztuje grosze. Przed każdym wyjazdem na narty przeczytać stosowny rozdział, jak świętą księgę i spóbować na stoku coś poprawić. Ten proces się rozciąga na lata. Ale to jest przydatne. Ja tak czytałem niektóre książki w języku angielskim z miejscowej czytelni. Po kilka razy w odstępie paroletnim. Pierwszym razem było tam tyle nieznanych słów, że przypuszczam niezbyt wykształcony Anglik by miał kłopoty. Ale za drugim czytaniem było lepiej(już poznałem część tych słów). ITD. No więc apel. Uczcie się od najlepszych i czytajcie najlepszych. Ja starałem się czytać najlepszych. Niestety, nie miałem najlepszych nauczycieli. Wogóle ich nie miałem. Jeden na samym początku, w roku 1964 pod Gubałówką był dobry. Do dziś go wspominam i jego sprzęt. To był decydujący moment! Takich instruktorów wspominają kursanci.
  13. O joj, o żeglastwie mowa! Szwagier, zapalony żeglarz śródlądowy(świeć Panie nad jego duszą !) edukował mnie praktycznie, przez trzy lata na Mazurach. Bardzo się mi podobała ta edukacja. Spanie na łódce, albo w namiocie. Wokół cisza. Łódka na kotwicy i przymocowana(przycumowana!) do krzaka. Lubiałem przebywać w kokpicie, tu byłem prawdziwym wilkiem jeziornym. Wiatr wiał, deszcz lał, w ręce miałem dwie liny(nazwa fał, czy szot? Szot!). W drugiej rumpel. Reszta załogi pod pokładem w suchym miejscu. Jeden z pobytów nad Zamordejami zaowocował, że mam płetwonurka w domu, a nie narciarza. Napatrzył się na takich dziwnych osobników, wynurzających się z głębin. Dla chłopca, co miał dziesięć lat, to prawie byli kosmici. Piękne wspomnienia! Nie byłbym sobą, gdybym, tak jak na nartach nie pogłębił swojej wiedzy teretycznej. Kupiłem stosowną książkę o żeglowaniu. Te fordewindy, bajdewindy, wiatr pozorny. A nazwy na tych łódkach, to przecież wszystkie szyfry narciarskie, to mały pikuś. To jest dopiero przyspieszać hadronów, jak był uprzejmy wspomnieć w komentarzu do mojego postu jeden z kolegów. Żeglastwo ma przyszłość, narty już nie za bardzo. Wody przybędzie, jak stopnieje Antarktyda. Należy to wziąść pod uwagę. Na początek coś tańszego niż łódka. Kajak! Na forum też można wiele się dowiedzieć od czego zacząć.
  14. O joj, o żeglastwie mowa! Szwagier, zapalony żeglarz śródlądowy(świeć Panie nad jego duszą !) edukował mnie praktycznie, przez trzy lata na Mazurach. Bardzo się mi podobała ta edukacja. Spanie na łódce, albo w namiocie. Wokół cisza. Łódka na kotwicy i przymocowana(przycumowana!) do krzaka. Lubiałem przebywać w kokpicie, tu byłem prawdziwym wilkiem jeziornym. Wiatr wiał, deszcz lał, w ręce miałem dwie liny(nazwa fał, czy szot? Szot!). W drugiej rumpel. Reszta załogi pod pokładem w suchym miejscu. Jeden z pobytów nad Zamordejami zaowocował, że mam płetwonurka w domu, a nie narciarza. Napatrzył się na takich dziwnych osobników, wynurzających się z głębin. Dla chłopca, co miał dziesięć lat, to prawie byli kosmici. Piękne wspomnienia! Nie byłbym sobą, gdybym, tak jak na nartach nie pogłębił swojej wiedzy teretycznej. Kupiłem stosowną książkę o żeglowaniu. Te fordewindy, bajdewindy, wiatr pozorny. A nazwy na tych łódkach, to przecież wszystkie szyfry narciarskie, to mały pikuś. To jest dopiero przyspieszać hadronów, jak był uprzejmy wspomnieć w komentarzu do mojego postu jeden z kolegów. Żeglastwo ma przyszłość, narty już nie za bardzo. Wody przybędzie, jak stopnieje Antarktyda. Należy to wziąść pod uwagę. Na początek coś tańszego niż łódka. Kajak! Na forum też można wiele się dowiedzieć od czego zacząć.
  15. Otworzyłem. faktycznie jest tłumaczenie tej książki Jouberta, której mam oryginał. Nie chcę tego komentować! Dzięki Bogu, że mam oryginał po francuzku. I znam ten język w mowie i piśmie. Najlepiej w czytaniu. Aby się nie zacinać w mowie i prowadzić dyskusje literackie, musiałbym siedzieć we Francji, nie na budowie tylko w klubie dyskusyjnym. Przeczytałem tylko tytuły rozdziałów. To mi wystarczy, by to mnie zupełnie odrzuciło od czytania. Dowcip polega na tym, że ja czytając o nartach, jeszcze w angielskim, czy niemieckim, nie tłumaczę sobie tego, stosując definicje PZN. Mnie one kompletnie nie obchodzą, co PZN nazywa jak? Ja czytam opis ruchu narciarza na stoku. Ten ruch mi jest znany z mojej praktyki na stoku. Jeśli chcę coś poprawić, to wiem co mam poprawić. Nie poprawię, ponieważ jestem za stary, nie będę poprawiał w nieskończoność jakiegoś niuansu, nie widzę siebie na stoku, tylko na filmie itp, itd. I dlatego o wiele lepiej znam definicje, poszczególnych elementów techniki w tych trzech językach, niż w polskim. Zresztą literatura w tych językach jest o wiele bogatsza, ponieważ jest o wiele większy poziom narciarstwa u nich, niż u nas. Zresztą bogatsze jest też słownictwo. I pewnych zwrotów wyrażonych tam jednym słowem nie da się przetłumaczyc wprost, tylko opisowo. Ale to jest zmartwienie każdego tłumacza i literatury pięknej też. Dyskutowałem nieraz z żoną, która pochłania książki. Jeśli czytasz książkę tłumaczoną, to nie czytasz książki autora, tylko tłumacza! Stąd tylko oryginał, jeśli ktoś zna język wystarczająco dobrze.
  16. SL 11 ? Nie znam, ale znałem SL 9 Atomica. Kupiłem ja dla mojej damy, jako kolejny "karwing". Była 5 cm mniejsza od jej wzrostu. Zaczęła na niej jeździć, mając dziesięć sezonów za sobą i ponad dwieście dni na nartach. Bardzo dobra narta, na strome i twarde stoki. Dobra w krótkich i długich skrętach. Duże chłopy jeździły, na tej co żona długości(150 cm). Dla początkującego narciarza, nie do wykorzystania. Ślizgała się na płasko. Więc nie ciagnęła prosto w dół. Ale była dość twarda i wymagała dość silnych nóg. Nie dla debiutantów, w żadnym przypadku. To była narta dla dobrych narciarzy. Żona przestała na niej jeździć po dziesięciu latach. Z powodu malejących sił.
  17. Plus80

    Poziom jazdy, skala

    Dla mnie literatura narciarska jest jak bajka. Narty w rzeczywistości to też jest bajka, której ulegają kolejne rzesze adeptów. Wszystko jest tajemnicze. Wygibasy na śniegu i ich opis. Ale jak się ulegnie temu czarowi. Ma się przy sobie instruktora PZN, to stopniowo wszystko się wyjaśnia. I moje opisy cząstek nie są takie straszne. "AndRand" podał swoją klasyfikację. Bardzo się mi podoba. Jeśli ją dobrze zrozumiałem, to każdy te podane trzy ewolucje ma opanowane od zarania. Tylko je doskonali w terenie. Zresztą pamiętam z dawnych czasów młodego zapalonego instruktora, który poszedł jeszcze dalej. Zaczynał u debiutantów od poz. III-cięty.
  18. Plus80

    Poziom jazdy, skala

    Może to coś wspólnego z ogonkiem? A tak naprawdę, czy ten znak kiedyś istniał? W krzemowej dolince, albo gdzieś tam w pobliżu, wymyślali różne rzeczy. I wymyślili taki znaczek, niepowtarzalny, dla oznaczenia listu. Bez którego adres nie pójdzie. Mieści się w znakach na klawiaturze i ma 8 bitów.
  19. Plus80

    Poziom jazdy, skala

    Jeśli do mnie, to Jouberta polecił kolega "mig", po polsku. Czy napisał jeszcze coś po tym, tego nie wiem. Wiem, że już nie żyje.
  20. Plus80

    Poziom jazdy, skala

    Dobre.
  21. Plus80

    Poziom jazdy, skala

    Narciarz średni(amator!) wg. Jouberta, to już człowiek, którzy już nie jest debiutantem(początkującym). I może już jeździć prawie na każdym stoku. Nie ma jednak takiej swobody, ani pewności, jak Dobry narciarz. Dobry narciarz, to z kolei ten, który jeździ tak, jak chodzi. Nie ma problemów na żadnym stoku. I próbuje jeździć w puchu(rok 1972 r-narty "ołówki"). Ale jednak jest wyraźna różnica między nim a Bardzo dobrym narciarzem. W precyzji prowadzenia nart, poślizgu wdłuż łuku, szybkości skrętów, równowadze, swobodzie jazdy. Jak się wejdzie, np. na stopień Narciarz średni, to się będzie lata na nim praktykować, by usunąć swoje błędy i zdobyć doświadczenie, by zostać Dobrym narciarzem. Tak więc reasumując - debiutant a debiutant to różnica, średni a średni - tak samo,...Czyli każdy stopień można znowu rozciągnąć i dostać skalę, np. dwudziestostopniową. Taka jaka była dawniej w szkołach we Francji. I można sobie sklasyfikować, oglądanych na stokach narciarzy, stosując jego skalę. Z tym, że to jest obarczone błędem, tym większym im słabiej jeździ oceniający.
  22. Plus80

    Poziom jazdy, skala

    Nudzę się! I utrudniam ludziom życie. Zburzyłem święty spokój ze skalami. Wystarczyło wg. własnego mniemamia zaliczyć sobie jakiś stopień. Ale nie robię tego ze złośliwości. Jak ktoś naprawdę chce rad i to rad, co mu pomogą, to powinien sobie lepiej uświadomić, co potrafi na nartach. Przytoczyłem skalę Jouberta, nie swoją. Więc pretensje nie do mnie.
  23. Plus80

    Poziom jazdy, skala

    Bajzlu nie ma. Te wszystkie ewolucje składaja się na technikę jazdy na nartach. Jazdy w dół stoku z regulacją szybkości zjazdu. Pojawiały się stopniowo w miarę postępu, w zależności od postępów na stokach, jak i postępów w sprzęcie. To wszystko jest wzajemnie powiązane. Narty nie są wyjątkiem od innych dyscyplin sportowych. Taki sam proces zachodził wszędzie i ciągle. Przecież nikt nie powie teraz, że już nie będzie w przyszłości żadnych zmian w danej dyscyplinie. "Bajzel" jest innego rodzaju. Ruch człowieka na nartach, prowadzenie ich po stoku, czy skręt jest taki sam, niezależnie od narodowości. Zalezy od poziomu narciarza. Ale każda nacja, z tych "alpejskich" nieraz inaczej nazywa pewien element. Tak jak chleb każdy nazywa inaczej. Ale to jest ten sam chleb! Więc są problemy z tłumaczeniem. Języki są różne. Taki, np. angielski ma ok. 100.000 słów. Polski dwa razy mniej. To wszystko w przybliżeniu. Tam mają słowo określające, np specyficzny ruch. My jak widzimy ten ruch nie możemy go wyrazić jednym słowem w naszym języku. Nie ma takiego słowa. Musimy go opisać kilkoma słowami. Co teraz się dzieje w informatyce, która przychodzi głównie z USA.? "Myszka", "małpa", "komputer" ...Nie da się tego tłumaczyć jednym słowem. Najprościej przyjąć nazwę, ponieważ jest to coś zupełnie nowego. I przyjęta nazwa jest jednoznaczna(myszka i małpa w odniesieniu do informatyki). Ja mogę to jakoś uporządkować. Ale to będzie moje uporządkowanie, wynikające z praktyki na stoku i praktyki czytelniczej. Ale, np. PZN, organizacja która kształci instruktorów ma te nazwy zdefiniowane i ewolucje nauczane w praktyce. To nie moja rzecz wprowadzać w to mój "bałagan". Niech to uporządkowanie zrobią instruktorzy z forum. Łatwiej też sobie poradzić z tym całym "bajzlem", gdy się przebrnęło w praktyce przez jego większa część na stoku. "Wskakując" w środku i patrząc tylko do przodu, okaże się, że wiele z koniecznych elementów techniki narciarskiej nie zostało opanowane. Nawet się o nich nie wie.
  24. Plus80

    Poziom jazdy, skala

    Spróbuję wyjaśnić, jak G. Joubert, trener w narciarskim, uniwersyteckim klubie w Grenoble. Autor wielu książek o technice narciarskiej, wraz z mistrzem olimpijskim Jean Vuarnet, tłumaczonych na wiele języków, sklasyfikował narciarzy pod względem umiejętności. Książka pochodzi z roku 1972. (To jest moje tłumaczenie z oryginału, o którym pisałem w poprzednich postach) Debiutanci(postawa narciarska, jazda na wprost, skręty z przestępowaniem, pług, skręty z oporu, obrót równoległych nart –tylko debiutanci uzdolnieni !) 1.1. Debiutanci eliminujący własne błędy(błędy w pługu, skrętach z oporu, np. sztywność nóg, niepotrzebne ruchy torsem, walka ze strachem). Taki debiutant już jeździ po dość stromych stokach. Narciarze „przeciętni, średni”(ześlizg począwszy od narty zewnętrznej, śmig rozpoczynany od oporu) 2.1. Narciarze „przeciętni, średni”, korygujący własne błędy(skręty na równoległych nartach, angulacja na trawersie, angulacja w skręcie, łatwe muldy, pierwsze próby w zawodach) 2.2. Narciarze „przeciętni, średni” doskonalący się – jeżdżący już od lat, ale nie uważający się za dobrych narciarzy. Na co należy zwrócić uwagę –czucie śniegu pod nartami, siłowe skręty, skręty „ślamazarne”(mało dynamiczne), strach na stromych stokach, na lodzie, na muldach, śmigi i trudności w nich. Dobrzy narciarze. Jeżdżą z taką swobodą, jak maszerują na nogach. Nie mają problemów na żadnym stoku(w stacjach dla narciarzy). Od czasu do czasu próbują jeździć w puchu, czy uczestniczyć w zawodach dla amatorów o średniej trudności. 3.1. Na co powinni zwrócić uwagę, doskonaląc się: - skręt na nartach równoległych, w wyczuciem środka łuku, girlandy w skos stoku, prowadzenie nart w łuku, minimalizacja ześlizgu, skręty „coupe”(cięte!), krótkie skręty na stromych stokach(bez wyprostu-Plus80), śmig na stromych stokach, śmig na muldach, śmig „klasyczny”, jazda w puchu(na siedząco, kristiannia lekka). 3.2. Dobrzy narciarze korygujące błędy- patrzenie pod narty, zła postawa(zbyt duży wyprost, za nisko), sztywność pleców, złe trzymanie kijków, niepotrzebne gesty, postawa za dużo do tyłu, do przodu, za wąskie prowadzenie nart, trudności na „lodzie”, brak „gry” nóg(w śmigu), trudności w śmigu, wyrzucanie na muldach(„górkach”) w powietrze. Bardzo dobrzy narciarze. Aby być dobrym narciarzem, należy mieć opanowane wszystko to, co napisałem poprzednio. Ale, zdarzają urodzeni wirtuozi, którzy to wszystko opanowali, naśladując swoich przyjaciół. 4.1. Bardzo dobry narciarz doskonalący się. Skręty „S” z „avalement”(kompensacją). Co to za odciążenie? Krótkie skręty „S”. Błędy w tych skrętach. Doskonalenie prowadzenia skrętu(trawers, inicjacja, linia spadku stoku, zakończenie skrętu). Skręty cięte z wychyleniem w przód(błędy). Skręty cięte z obciążeniem tyłu narty zewnętrznej. To byłoby w dużym skrócie wszystko. Tak wyszkolony narciarz może spróbować pojeździć na tyczkach, ustawionych jak do slalomu, z odpowiednimi „figurami”. I dalej się doskonalić. Jak rozpocząć skręt bez hamowania, jak go prowadzić był był optymalny. Kiedy bardziej narty płasko, a kiedy bardziej na krawędziach. Trening do slalomu giganta. Taktyka przejazdu. Zjazd(pozycja „jajo”, opór powietrza, ślizg nart). Skręty w zjeździe. Absorbowanie muld. Przygotowanie fizyczne na nartach i bez nart. Dość! O drabince poziomów narciarzy już pisałem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...