Skocz do zawartości

Plus80

Members
  • Liczba zawartości

    491
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Zawartość dodana przez Plus80

  1. Plus80

    Rozgrzewka

    Zgłupieć można od określeń "zawodnik", "amator". Niektórzy traktują to strasznie poważnie. Ja rozumiem, że powinno się traktować poważnie swój zawód. Ponieważ to nasze źródło dochodów(przynajmniej większości). Zresztą wyobraźmy sobie, że niepoważnie podchodzi do pracy lekarz, nauczyciel, facet który stawia mur z cegieł. To jakie tego będą efekty? Trener, instruktor, to też "zawód". Ten pierwszy bardziej sformalizowany. Zatrudniony w klubie i ma pewne zadania, które powinien solidnie realizować. Ten drugi to nieco wolny strzelec. Ale za opłatę za godziny to też powinien to robić solidnie. Natomiast "zawodnikowi" nic nie płacą(może w przyszłości). Ma się uczyć. "Amatorowi" też nic nie płacą i też się uczy. Tego samego - jazdy na nartach. "Zawodnik", który startuje w zawodach jest sportowcem. Definicję sportu znamy. Jest to rywalizacja, według ustalonych reguł. Ale "amator" który startuje w zawodach(np. w powiecie), które też mają ustalone reguły, też jest "sportowcem", czyli "zawodnikiem". Więc jest oczywiste, że wszyscy ci, którzy startują w zawodach, według ustalonych reguł, są "zawodnikami". Oczywiście poziomy zawodów i "zawodników" są różne. Zaczyna się to, np. od klubu, powiatu, województwa, kraju, kontynentu, świata. Może w przyszłości dojdzie do tego układ słoneczny. Wniosek ostateczny. Amatorem jest ten, co nie startuje w zawodach. Ja jestem amatorem. Choć mam konkurenta. Siebie samego. To najszlachetniejsza forma rywalizacji.
  2. Plus80

    Rozgrzewka

    Wiem, że nie jest łatwo być zawodnikiem. Amatorski poziom napisałem, nie dlatego, że lekceważę taki wysiłek. Nie lekceważę! Raczej można powiedzieć współczuję, że wymarzonych sukcesów się nie osiągnie. Przyczyn jest wiele. O niezależnych od zawodnika(pieniądze, czas,...) do subiektywnych. Ktoś zawsze będzie szybszy, jak w każdym sporcie. I trzeba się pogodzić z tym, że do szczytów się nigdy nie dojdzie. Choć sport to piękna sprawa. I to też się bardzo liczy. To "amatorstwo" to tylko w celu podkreślenia, że nie mamy u mężczyzn zawodnków, nawet na miarę czołowych miejsc w Pucharze Europy. Od lat nie mamy. Dobrze, że panie się garną do szybkiej jazdy i można się cieszyć oglądając PŚ. P.S. Nie wiedziałem, że Ilewicz startował w PŚ. No, ale jak startował tą miałem ta przyjemność oglądać zawodnika na żywo, z tak wysokiego poziomu. Odwołuję to "amatorstwo". Jestem, jeśli chodzi o narty i jazdę na nich zbyt surowy. Mam w głowie ideały. Na swój sposób dążę do swojego ideału. A mówią mi czasem - po co ci to potrzebne! A potrzebne, by się zajmować nieosiągalnym, niż czekać na wiadomo co.
  3. Plus80

    Rozgrzewka

    Oglądałem zawody tego "cupu" z żoną na Mosornym. Gigant i slalom. Ten drugi zwrócił moję uwagę szczególnie jako, że byłem ciekaw, jak sobie poradzą goście z bramkami na mojej ulubinej ściance na dole(lewa strona stoku, patrząc z góry). Tu się testuję, ile skrętów i jakich uda mi się tu wykonać. No ale, jak to sobie wtedy jeżdżono? W tym miejscu. Dalej była meta. Otóż jeżdżono różnie. Ja czekałem na takiego, co ciasno przy tyczce. Ilewicza z krzesłka zobaczyłem. Poradził sobie. chociaż nie w stylu, który by mi imponował, jako kibicowi PŚ. Ałuś(Andrzej Bachleda) pilnował na mecie interesu. Starszy pan. W tym sezonie było autko do zdobycia. Ilewicz go dostał.? Ja się zastanawiałem oglądając takie zawody, z Ilewiczem na czele. Tam było tylko kilka osób, które się do niego zbliżały. Widać było, że ten facet na gigancie, na płaskiej części stoku, walczył o ślizg nart. Większość jechała pasywnie. Też mnie nieco zdziwiło, że tak poważne zawody nie z samej góry. Urwali z 80 m(różnic poz.) od góry, gdzie jest najbardziej stromo. W sumie różnica poz. na tym gigancie miała ok. 250 m. Ale zastanawiałem, jak daleko od Pucharu Europy? Czasem takie zawody puszczał Esport. Zaplecze PŚ. Bardzo daleko, jeśli chodzi o Ilewicza. O reszcie nie piszę. To był amatorski poziom. Stok na Mosornym znam świetnie. I wiem jak szybko się tu jeździ. Teraz dla szkółek ustawiają treningowe giganty od samej góry do wypłaszczenia. To może przyniesie efekty. Czasem jakiś małolat się szybko ślizga przez bramki. Szkoda, że praktycznie nie ćwiczy się slalomu. W zeszłym sezonie raz widziałem ustawiony od góry wertikal i przejazd jakiegoś chłopaka. Na slalomy jest więcej stoków w Polsce. No tak! Tylko slalom nie taki łatwy(w sensie techniki) jak gigant. Kto z amatorów jeździ slalomem(bez ślizgania prawie płaskich nart) To są rzadkie przypadki na cywilnych stokach. Podejrzewam, że większość instruktorów tego nie umie. Bez slalomu się wszędzie jakoś zjedzie.
  4. Plus80

    Rozgrzewka

    Dzisiaj się rozgrzewałem na Mosornym. Stok ideał. Narciarzy kilku. Po pierwszym ostrożnym zjeździe, następne były już mniej ostrożne, ale bezpieczne. Miałem(bo rzadko mam okazję) możliwość zrobić dłuższych i szybszych skrętów na slalomkach. Doszedłem do wniosku, że na dzisiejszym stoku mógłym nawet wystartować w AMP. Z tym, że ze względu na wiek, na samym początku. Czas też należałoby liczyć w stosunku do wieku. Jak to się czyni przy badaniach(stan stosowny do wieku). Bez problemu bym zaliczył ze czterdzieści do pięćdziesięciu bramek do samego dołu. Ostatni zjazd(12) przypomniał mi, że byłem jednak słabo rozgrzany. To wina tych długich skrętów, pędu powietrza i zimnego wiatru N-E. Do jedenastego zjazdu byłem pełen euforii. Mógłym się jeszcze pościgać z tymi "małolatami", dwa razy młodszymi odemnie, których miałem na stoku. Jeździli nieco szybciej, też do samego dołu. Tylko wybierając krótszy tor przejazdu. Ja(no może nie ze strachu) tylko z powodu tego, że już nie będę przyszłą nadzieją i nieco z powodu slalomek(dla nich moja szybkość była raczej graniczna). Wybierałem tor dłuższy. Ja mam zwyczaj z reguły wybierać dłuższy tor przejazdu. Wtedy jadę wolniej i uczę się skręcać. Ale to nie koniec rozgrzewki. Wiatr z N-E się wzmagał. Czuć go było głównie na krzesełku. Ten wyciąg nie jest demonem szybkości. Co ma tę zalętę, że drobiazgowo przeanalizuję, w czasie wyjazdu, swój poprzedni zjazd. Co tu poprawić, na co zwrócić uwagę i takie tam. No więc ten dwunasty. Przy jedenastym już byłem zmęczony i myślę sobie kończę. Fajnie się jeździło "staruszku". Ale ta ciągła ambicja! Dwunastka to jeden zjazd więcej. Wyjechałem na górę. Na stoku zrobiła się leciutka mgiełka. Ja bardzo lubię dobre oświetlenie(np. przy czytaniu). Na stoku też. Śnieg muszę widzieć dokładnie przed sobą. Mam zwyczaj napinać lub nieco zwalniać mięśnie w zależności od jego barwy, odcienia itp. Słabo teraz widzę zdjąłem gogle. I wydaje mi się, że w niektrych miejscach śnieg jakby lśni. Aha! Ta zimna, mokra mgła zamarza. Nogi zrobiły się mi sztywne, stałem na dole i popijałem herbatę. Nieco ostygły, a nie były rozgrzane z ww. powodów. Na krzesełku wystygły dodatkowo. Słońce znikło za chmurami. Jadę i siebie nie poznaję. Nogi nie moje, narty podskakują. Po cholerę pojechałem dwunasty raz. Miałbym świetne wspomnienia, jakim to jeszcze jestem orłem. A tu klapa. Doszło to tego, że ze dwa razy skręciłem z pługu. A godzinę wcześniej mistrz stoków. Teraz wiem, jaki był powód. Brak dostatecznej rozgrzewki. Oczy swoją drogą, mgła też, no i za dużo km, jak na mnie.
  5. Plus80

    Rozgrzewka

    Solidna rozgrzewka napewno nie zaszkodzi a pomoże. Ale nie jestem tak obowiązkowy. Gdybym był trenerem z grupą to bym im i sobie(przykład) coś tam wymusił. Na nartach czasem zrobię parę wymachów przed pierwszym zjazdem. I zawsze dość wolno zjeżdżam pierwszy raz. Jestem sztywny, stok nieznany(dziś). Ale z kolei generalnie najlepiej mi się jeździ w drugiej połowie dnia. Chociaż są wady. Zryty stok, zmęczenie.
  6. Plus80

    Stare narty bez historii

    Na czymś podobnym jeździłem. Ale ponad siedemdziesiąt lat temu. Wiązania miałem chyba takie same. Ta "zębatka" napinała sprężynę na pięcie buta i dociskała but do szczęki(Kandahar). Moje miały dziubek na szpicu narty z dziurką. Można je było ciągnąć za sznurek. Wydaje się, że te miały krawędzie z cienkich listw metalowych, przykręcanych do drewna malutkimi wkrętami. Narty mają wytłoczony numer, więc to nie był byle sprzęt. Może dla klubu. Drewno jesion? Te narty są chyba powojenne. ZPH ?(Zakłady Produktów, czy Przemysłu Sportowych(ego). Kółko zębate i siłacz świadczą, że to sprzęt dla rozwoju krzepy klasy pracującej miast i wsi. Moje były raczej z przed wojny. Załatwił mi je mój Tata, który był "serwisantem" w pensjonacie w Zakopanem, przed wojną.
  7. A to tak sobie można po Morskim Oku spacerować? Nie gonią tam "filance"? No dobra, kiedyś spacerowałem na "ołówkach" przez Czarny Staw, pod Kościelcem. Ale wtedy były bardziej mroźne zimy. Więc szanasa na zdrową kąpiel była mniejsza.
  8. Podoba mi się bardzo powyższy post "Gabrika". Czterdzieści osiem lat. Niby dużo. Niby się jest "starym". Za starym, że by mieć w przyszłości luz na nartach. Jeździć pewnie i radośnie. Nic podobnego! Mam przy sobie osobę, która stanęła w tym wieku po raz pierwszy na nartach. I po dwudziestu sześciu latach dalej jeździ z dużą przyjemnością. Może z mniejszą, gdy są trudne warunki na stoku. Ale to głównie z powodu ciągłej utraty sił. Więc to jest praktyczny dowód, że taki wiek nie jest w żadnym przypadku ograniczeniem, by amatorsko nieźle jeżdzić. Ograniczenia są innej natury. Zdrowie. Sprawność. Pieniądze i czas poświęcony na jazdę. Szybkość nauki jest związana głównie z instruktorem(ten sam !). Instruktor sprawdzony, polecany przez innych. I jest jeszcze jeden czynnik. Ciągłe dążenie do poprawy. W tym nie ma "luzu"! Luz pojawi się w jeździe, to się zauważy. Nie należy też mieć złudzenia, że należy tylko utrzymać osiągnięty poziom. Utrzymywać się go będzie. Tylko stoki do jeżdżenia będzie się wybierać coraz łatwiejsze. W sumie nie należy odpuszczać, ale "poprawiać". Będzie to raczej w praktyce często iluzja. Ale iluzje są zdrowsze dla psychiki. Niż świadomość, że już nic nie dam rady zrobić w życiu. Narciarskim.
  9. Plus80

    Gdzie planujecie pojechać

    Nie wyszło! Napisałem. że stok zamykali o 18-tej. Na filmie jest młody. Chciałem z niego dawniej zrobić slalomistę. Początki były obiecujące. Jak miał cztery i pół roku, to jeździliśmy w trójkę(babcia, dziadek i wnuk) po trasie fisowskiej w Koninkach. Potem po innym "fisie" na Mosornym. I to była jazda równoległa z małym oporem. Jak miał sześć lat to nagle, na tym Mosornym u dołu, gdzie jest najbardziej stromo, nagle stanął(a wcześniej jeździł bez problemu) i nie pojedzie. A jeszcze wcześniej stwierdził, że on już umie jeździć i nie chciał żadnych wskazówek odemnie. Babci się udawało coś mu wcisnąć. Strach! To już sobie momentalnie uświadomiłem. Psychika dorastała. Stoję przy nim i przekonuję. Jeździłeś tu już tyle razy. Zjedziesz. Jego matka patrzy na nas z dołu. Co my tam wyprawiamy w środku stoku? Jaką metodę zastosować, by zjechał? Zwieść nie problem, biorę pod pachę i pługiem jesteśmy na dole. Ale to nic nie da, jeśli się nie przełamie. Jedź, przestań się mazać! Jeździłeś tu już! Ruszył, płacząc. Więcej się to nie powtórzyło. Jeżdzi długimi łukami. Teraz to chłop, prawie 190 cm(16 lat). Próbowałem wcześniej śmigu, na nartach Atomic SL 150 cm, po babci. Nie leżały mu krótkie skręty. Do tego trzeba mieć specjalną żyłkę. Co roku od lat jeździ z ojcem w Alpy, gdzie wozi się po długich trasach.
  10. Plus80

    Zwardoń-Ski

    Skalanka -tak się mi wydaje ta górka.
  11. Plus80

    Zwardoń-Ski

    Zwardoń. Obejrzałem cały temat. I próbuję sobie przypomnieć Zwardoń. Syn był harcerzem i ze szkoły, gdzieś w latch osiemdziesiątych, jego szczep miał obozy zimowe w ferie w Zwardoniu. Jeździłem z żoną Maluchem do Zwardonia w czasie tych obozów. I nawet mieszkaliśmy tam kilka dni. Zapamiętałem ten Zwardoń głównie z powodu przytrzaśniętego drzwiami Malucha mojego palca. Przy wypychaniu z jakiejś zaspy. Jeździliśmy po wszytkich tam trasach. Chyba orczykiem na Duży Rachowiec. Jeszcze jakaś górka z orczykiem, która miała niżej ściankę. To była najciekawsza trasa. I wyciąg u Slowaków, którego górna stacja była na samej granicy. Obok Zwardonia, przez granicę, to parę razy jechaliśmy do Wiednia. Z ciekawości - jak Słowacy dojechali daleko z autostradą w stronę Czadcy? To jest najlepszy dojazd do Wiednia z naszego świętego grodu.
  12. Plus80

    Gdzie planujecie pojechać

    Kuba.MP4 Liczyłem, że ten młody człowiek, wypróbuje dziś na Mosornym moje byłe, zielone Code. Są na takie stokii lepsze, niż te na filmie. Na tych z filmu jeździł też między krzakami.
  13. Plus80

    Gdzie planujecie pojechać

    Szybko się skończyła jazda na Mosornym. Przyjechaliśmy przed szóstą. Stok wyglądał jak po bombardowaniu. Zresztą ten stan podkreślały pracujące armaty. Parking był nawet wypełniony. Z armatniej mgły śnieżnej, wyłaniały się co chwila na dole stoku jakieś osobniki. Kuba wrócił z od kasy z informacją, że stok jest dzisiaj i jutro czynny do 18 -tej. Na stronie PKL pisało kilka dni temu(2022.04.01) że ratrakują w "łykend", od 16-18. A potem można się bawić do 21. I nic więcej. Więc zmiana nastąpiła w ostatniej chwili. Rozmawiałem z pracownikiem od wyciągu. Zużyłem benzynę i się zmęczyłem. Nie nasza wina. Wiem, pan tu pracuje. Przeprosił za nieswoją winę. Tego kto to zdecydował nie było. Był to PKL. "PKL" miał wszystko w totalnej dupie! Liczy się ich interes nie mój. Jestem skłonny dzwonić w ostatniej chwili, jeśli będzie informacja na stronie interentowej, że należy zadzwonić. Ale nie telefon z automatu, że należy włączyć dwójkę...Po czym i tak się nic nie dowiem. Człowiek przy telefonie, gdy dzwoni dwudziestu gości naraz? Nie moja rzecz organizacja. Ale ten od decyzji dba głównie o własne małe naczyńko na potrawy. Nie o moje.
  14. Plus80

    Gdzie planujecie pojechać

    Startuję za godzinę na Mosorny. Z Kubą. Obiecałem, że jak odbędzie darmowe korepetycje u mnie z wektorów, to pojedziemy razem. Ostatni raz przy lampach jeździłem kilka lat temu na Czarnym Groniu. Gdzie jeden starszy pan, na płaskiej zupełnie części, był uprzejmny mnie od tyłu staranować. Jechałem prawie prosto, a on to już idealnie prościutko. Leżeliśmy zgodnie na śniegu. Kuba robi dobre filmy, nawet jadąc za filmowanym. Może uda się mnie sfilmować. Jak wyjdzie coś w rodzaju demonstracji to może uwiecznię się na YT. To ważne dla propagacji zjazdów. I dla zdrowego, pocovidowego życia seniorów.
  15. Plus80

    Separacja, angulacja

    Ludzie strasznie myślą schematami. Jak ktoś się nauczył schematu, to trudno jest do niego trafić. Ja tym forum jeszcze przed kilku laty podniosłem kwestię, o której mówi ten gość na początku. Trzy kąty: - łydka - narty, - podudzie- łydka, - tors -udo. I pisałem, że można te trzy kąty dowolnie zmieniać, jeżdżąc na nartach. I pisałem, że wczasie prowadzenia skrętu się zmieniają. Że ma się przyzwyczajenia trudne do eliminacji(siedzenie). Że się jest "zafiksowanym" i raz ustalone w skręcie się nie wiele zmieniają, albo nawet wogóle. I że w realnym skręcie sprawa kąta "tors - uda" się komplikuje, ponieważ są wzajemnie skręcone. I to skręcenie się też zmienia. I nic! Zaczęto wydziwiać nademną. Ponieważ mówi się o wychyleniu, odchyleniu, nacisku na języki,...Schemat w głowie! Dlatego mam w nosie różne nieraz opinie. Piszę swoje i będę pisał. Nie będę nikogo obrażał. Diametralnie innych poglądów nie będę komentował. I tylko proszę o nie obrażanie mnie, w przypadku braku rzeczowych argumentów, czy posługiwanie się tzw. "szczerością". Taki apel wystosowałem na "skionline". I jeden facet jest u mnie na indeksie. Nie istnieje! Strata żadna. Ponieważ są setki tysięcy lepszych w sieci.
  16. Plus80

    Moje usiłowania

    Żeby nie zaśmiecać innych bardzo cennych tematów, moimi wynurzeniami, czy też troskami, przemyśleniami, usiłowaniami, ... Będę kontynuował swoje felietony narciarskie częściej w tym temacie. Usiłowania. Usiłuję coś zmienić. Poprawić. Usiłuję! Nie znaczy to, że zmieniłem, poprawiłem, ale mam taką chęć. To ważne dla mnie, że mi się chce. Odkąd jeżdżę na narty, to jak sięgam pamięcią, nigdy mi się nie chciało wstać rano z ciepłego łóżka. Ale "widok" w wybraźni tego białego stoku. Tak, jak mam w wybraźni ten idealny skręt, powodował, że jednak zwlekałem się z łoża. I tak trwa to do dziś. Wracałem dzisiaj z żoną z Mosornego. Zaoferowała się być kierowcą. Ja bardzo lubię być pasażerem. Czasami się gapię w bok, co skutkuje lekkim zaskoczeniem, dlaczego ten samochód przede mną tak wolno jedzie? Jak się hamuje to się raczej zwalnia szybkość. I tak gładko przechodzę do szybkości na nartach. Na stoku się dzieją różne rzeczy, w czasie jego eksploatacji przez narciarzy. Dzisiaj było ich tu stosunkowo dużo. Ale w porównaniu z tym, co widziałem na zdjęciach kolegów z innych ośrodków, to można powiedzieć, że w kolejce do kolejki było pusto. Wracam do szybkości na stoku. Żona się skarży, że jak wjedzie na taki wyślizgany kawałek stoku, to ją narty ponoszą, ześlizgują w bok. Ale jak jest nieco śniegu, to jest dobrze. Mam to samo. Są jednak narciarze, których narty nie ślizgają się na boki. Z prostej przyczyny, oni jadą prawie prosto. A my mamy zwyczaj ograniczać tą szybkość wężykami. To nawet dobrze działa na równym i nie za twardym stoku. Jest wtedy Okey! Jak sobie z tym poradzić? Taką analizę prowadzę od wielu lat. Analizowałem zawodników, czołówkę światową. Szczególnej analizie poddawałem przzejazdy po twardych i stromych stokach i głównie w slalomie. Jako, że ta ewolucja mi najbardziej leży. Na przykład zauważyłem, że jak zawodnik rusza ze startu i jest dosyć płasko(ostatni slalom w Madonnie, mieliśmy okazję nim zjechać), to wszyscy jakoś dziwnie mają jednakowy czas do przełamania. I nawet niżej sklasyfikowany jest na zielono. Sprawa się zaraz, jak się mówi "rypnie", gdy będzie stromo i odstawione bramki. Tu już ten ostatni z trzydziestki nie jest tak dobry, jak aktualny prowadzący w tej konkurencji w PŚ. Temu się na boki nic nie ślizga. A jak nawet ślizgnie, to dziwnym trafem jeszcze nadrobi niżej, te głupie pół sekundy do tyłu. Prowadząc przez lata takie analizy doszedłem do następujących osobistych wniosków: - na twardych, wyślizganych, stromych stokach muszę jechać wolniej, dłuższymi łukami, jazda śmigiem(ciut na krawędziach) jest nie możliwa z dwóch względów. Dłuższe łuki, to zabójcza dla mnie szybkość. Krótsze łuki, by szybkość nieco zredukować, dawno(raczej nigdy) osiągalne. - stoki z dużymi odsypami, między którymi są wyślizgane mocno miejsca. Tu można ostrożnie, wybierając sobie miejsce i bardziej w poprzek stoku, zjeżdzać w dół. Można bardziej prosto śmigiem, po tym terenie. Wyższy odsyp kompensacja, i na resztach śniegu szybciutki niewielki skręt. I leci. Niestety po dwóch, trzech próbach nic nie leci. Kolejny skręt jest spóźniony. Katapulta, czy "hokey stop". Ale przecież widzę ludzi, jak mkną ochoczo w dół. Jakieś zachwianie, narty szeroko dla stabilizacji bocznej, metr od wyprzedzanego. To jest klasa! Cóż, nasze stadło nadaje się już tylko do równiutkich, banalnych, pustych stoków. Takie jest życie.
  17. Plus80

    Separacja, angulacja

    Ja mam dobrą wyobraźnię. I to co piszę o skręcaniu na nartach, to ja to przerabiałem. Mam to w głowie i z głowy piszę. Wszystko piszę z głowy. Widzę w wyobraźni ten swój ruch. I każdy post dotyczący techniki tak opisuję. Nie znaczy to wcale, że to co opisuję jest już tak wykonane, że się nie można by było do czegoś przyczepić. To nie jest ideał, może dość daleki. Pierwsze to jest to, że nie jestem maszyną. Drugie to jest to, że jestem wolny, mało elastyczny. Ogólnie stary. A wyobraźnia to jest coś takiego, jak widok pani na filmie, czy z daleka. Ja kiedyś parę razy zauważyłem Alinę Janowską. Znaną aktorkę. Zapaloną narciarkę w holu kolejki na Kasprowy. Stała w wśród ludzi, bez makijażu. Dwa metry odemnie. Rozczarowanie! Ta piękna pani z ekranu. No więc widzę w wyobraźni piękny, idealny skręt. Próbowałem go. Wyszedł. Ale życia nie starczy, by wszystko wyszlifować. Więc to tylko obróbka z grubsza(jutro też będę coś tam obrabiał na nartach). Zawodników, zawody, puchary z przyjemnością ogłądam i analizuję. Nie jeżdżą w sensie ruchów na nartach tak bardzo różnie od dobrych amatorów. Tylko dwa razy szybciej, na dwa razy trudniejszych śniegach i stokach. I to jest ta zasadnicza różnica. A nie dociekanie, co na prostym stoku robi zawodnik innego, niż amator, że jest zawodnikiem. Nic nie robi!
  18. Plus80

    Separacja, angulacja

    Można by zrobić takie ćwiczenia. Mieć jakąś łączkę z wybiegiem. I jechać prosto, Wychylając ciało do przodu, odchylając do tyłu(kibel). Skończyć skrętami z przestępowaniem(fajne ćwiczenie) I zaobserwować w czasie przesuwania środka ciężkości ciała wzdłuż nart, na szybkość nart, na ugięcie nart(z przodu). I na reakcję na pochylenie kolan( wychylenie do przodu, pozycja "właściwa", kibel). To nie zabierze dużo czasu, a jest bardzo pouczające.
  19. Plus80

    Separacja, angulacja

    Sytuacja - Jazda na wprost. Ręce we właściwej pozycji z kijkami. Oba kolana w lewo(w prawo). Co się dzieje? - tułów powinien być "nieruchomy" i skierowany w dół stoku, - kolana w lewo, narty pochylają się nieco na "lewe"(dużego palca) krawędzie, - pochylenie kolan powoduje przesunięcie ich do środka skrętu, przesunięcie bioder to tego środka, musi to być skompensowane utrzymaniem torsu(tułowia) w niezmienionej pozycji. Inaczej pochyli on się do wnętrza skrętu, - ciężar ciała przenosi się w większym stopniu na prawą nartę, która zaczyna zakręcać. Następuje skręcenie dolnej części ciała w biodrze, które dalej się przesuwa w kierunku środka skrętu, zwiększając zakrawędziowanie nart. Jednocześnie z tym, co napisano wyżej, narta wewnętrzna (lewa, nieobciążona wysuwa się do przodu). Można też pisać, że to zewnętrzna "zostaje w tyle". Tyle opisu z głowy tego skrętu. Blokada? Może kolana są ciasno jedno przy drugim. Wada nóg(X, "kowbojskie"), buty(tzw. canting - pochylenie cholewki)
  20. Plus80

    Separacja, angulacja

    No to ja jestem przekorny. Moja żona nie jest instruktorem, tylko zwykłą narciarką. Może nie tak zwykłą, ponieważ kobiet w tym wieku na stoku nie ma. Nie biorąc pod uwagę babć wnuków jeżdżących w szkółkach. Ale babcie są pod stokiem. To nie chodzi o jakieś elementy, typu - "masz małe wychylenie na krawędzie, jak zaczynasz skręt, podpierasz sie nogą wewnętrzną"(nie podpieram się, tylko ją ciąglę podoszę). Ale jest takie wizualne wrażenie, głównie patrząc z tyłu. Narciarz odjeżdża i zaczyna skręt, jeden, drugi kolejny. Jeśli jedzie zawodnik to wrażenie jest takie(przynajmniej moje), ten facet "nie wchodzi skręt". Tam nic nie widać. Widać że skręca, widać że szybkość nart nawet na moment nie zmalała. Ta jazda jest płynna, on chce jeszcze szybciej"płynąć" między tyczkami. A co ja robię jadąc przez tyczki? Zakładam, że szybkość jest dla mnie za duża. Ja "wchodzę w skręt", przygotowuję się do skrętu. Choć mało fachowe oko powie, ja tam nic nie widzę. I to jest to wrażenie płynności, co się liczy! To że skręt(inicjacja skrętu) nie zwalnia szybkości nart. Jest zwolnienie - jeśli jest to początek na zbyt płaskich nartach i jeśli - jeszcze gorzej - jest minimalny obrót narty zewnętrznej. Ja analizuję czasem swoje ślady(jadąc do góry krzesłem), jak mi nie zatrą i są widoczne na dole Mosornego z lewej strony, patrząc z góry. Chciałbym zobaczyć taki obraz skrętu. Kończą się ślady krawędzi poprzedniego skrętu i zaraz zaczynają się ślady kolejnego skrętu, ale przed linią spadku stoku. I jeszcze ich nie zobaczyłem. Przy wydłużonym skręcie o dużym promieniu, dalszy łuk jest wąski, ale rozmazany. Dopiero opuszczając linię spadku stoku krawędzie są zaznaczane. Gdy jest bardziej podkręcony skręt, to jest jeszcze gorzej. Gdybym był w stanie "przerzucić narty pod sobą" szybciej, byłoby lepiej. Ja doskonale wiem o co mi chodzi ! Nie widzę się w czasie jazdy, ale wrażenie optyczne żony jest dla mnie ważne. Ona naprawdę dobrze czuje narty. Kwestia trenerów narciarstwa. Może nawet bardzo znanych zawodników. Nie wiem kim byli w przeszłości. Nie mogę zakładać, że to tylko mistrzowie olimpiad, mistrzostw świata. Nie wiem. Wiem, że czasem jest(był) to pan z brzuszkiem. Takich widziałem nieraz na Goryczkowej z juniorami z Zakopanego. I nawet zatrzymując się w pobliżu słuchałem analizy przejazdu. Podobnie było na Nosalu. Treningi slalomu na tyczkach i krzyki trenera - "ręce do przodu itp". Żeby coś widzieć błędnego nie koniecznie musiało się być mistrzem. Mistrzowi wszystko przychodziło łatwo i nawet się nie zastanawiał, dlaczego on tak szybko jeździ! Już nie będę sobie robił filmów. Wiem jak jeżdżę. Żony też nie będę się pytał. Zresztą coraz bardziej ją męczą złe warunki na stoku(mnie też). I zbyt dużo ludzi, zła pogoda. Samo życie. Cofamy się w kierunku słonecznych pólek.
  21. Plus80

    Gdzie planujecie pojechać

    No to może jutro na Mosorny. Jeszcze są jazdy wieczorne, po świeżym sztruksie. Tylko kto to wytrzyma? Jeździć by jeździć, to nie w moim stylu.
  22. Plus80

    Separacja, angulacja

    To że kluczem jest wczesne krawędziowanie to już wiedziałem, jak sobie kupiłem pierwsze narty karwingowe. Tylko, że wtedy pojawiały sie takie określenia, jak "odsyłanie nóg w bok", "docisk nogi zewnętrznej". Nie pamiętam wszystkich różnych określeń. Ale zauważyłem dosyć szybko, na przykładzie młodego chłopaka z rodziny, którego na początku nauczyłem pierwszych skrętów, jak po dwutygodniowych obozie z instruktorem zaczął skręcać. Skręcał lepiej na krawędziach niż ja! Co do licha? Widać było tą pracę krawędzi. No dobra jest w wieku mojego wnuka. Jest szybszy w inicjacji skrętu, ale nie żeby była aż taka różnica? Później zapomniałem o tym, ciągle próbując poprawić te krawędzie jeszcze przed linią spadku stoku. Nie bardzo mogłem dojść do przyczyny opóżnienia pochylania tej nogi zewnętrznej na krawędź. Dopiero wyczytałem gdzieś w jakieś analizie w USA, że opóźnienie to może być wywołanie impulsem skrętnym nogi zewnętrznej. Ten impuls we mnie siedział, już od początków jazdy na nartach przez prawie czterdzieści lat. Był zawsze mi potrzebny. I jest w różnych okolicznościach(muldy, skręt na równoległych nartach). Ale przy karwingu on jest utrudnieniem. Noga powinna pochylać nartę na krawędź, bez żadnej próby obrotu, choćby nie wyczuwalnego w jeździe. Ten chłopak na tym obozie jeździł pod okiem młodego instruktora. Który uczył go na krawędziach. A jeszcze nie był zepsuty, jak ja, swoimi nawykami. Surowy materiał. I od tego czasu wiem, że nauka jazdy na krawędziach od samego początku prowadzi do tego, że wszędzie się tak próbuje jeździć. Że może prowadzić do tego, że nigdy nie opanuje się śmigu, z wyjątkiem szkolonych zawodników. Że będą kłopoty na muldach(dużych), gdzie będzie konieczny impuls skręty stóp. Ten chłopak robi to na filmie w łatwy sposób, ponieważ był to surowy materiał do obróbki. Mnie się już udało w dużym stopniu poprawić inicjację skrętu. Lepiej ta jazda wygląda, to mi powiedziała własna żona. Jest bardziej płynna i dynamiczna. A że wolna, to jest zupełnie naturalne. Chodzi o to płynne i szybkie wejście w skręt. Możliwe jedynie przy jak najwcześniejszym zakrawędziowaniu. Oczywiście są jeszcze takie elementy jak , elastyczność w biodrach, większa u młodych zawodników.
  23. Sprzątam archiwum. Niech zdjęcia przechowuje serwer. Może kolejny się nie spali. Pisałem w poście poprzednim o jeździe na Kasprowym i okolicach. Ale można się ograniczyć tylko do wyznaczonej trasy na Goryczkowej i mieć pecha. Ta lawina spadła o po południu, 14 kwietnia, z pod trawersu do Świńskiego Kotła, na Pośrednim Goryczkowym. Trawersem tym czasami jeżdziłem. Może w tym samym dniu, tylko wcześniej . Tego nie pamiętam. Zejście widziałem z krzesła na Goryczkowej. Dotarł do mnie odgłos, jakby głuchego stęknięcia. Odruchowo odwróciłem głowę w prawo, w kierunku z którego doleciał dźwięk. Zobaczyłem marszczące się zbocze, a potem posuwanie się lawiny wzdłuż "szyjki". Była bardzo wolna. Kilka osób w pobliżu "szyjki" wystraszyła. Ale nikt nie zginął. Czy nie było jakichś psychicznych urazów, tego nie wiem? Gopr ma ją w swoich annałach. Śnieg bardzo szybko stwardł. I był bardzo ciężki. Czoło oceniłem na ok. 5, 6 m wysokości. Miało się raczej minimalne szanse przeżycia, będąc głębiej w lawinie.
  24. Plus80

    Separacja, angulacja

    Jeszcze nieco powiewu historii... Pierwsze zdjęcie, w tym samym miejscu, co na "slalomie". Suchy Żleb powyżej schroniska na Kalatówkach. Ustawiono tu czasem jakieś tyczki dla treningów. Można było podejść wyżej w górę żlebu i zjechać. To już był dość trudny zjazd. Śniegu tu było zawsze więcej, niż na polanie pod schroniskiem. I jeździli tu lepsi narciarze. Raz byłem na jakichś zawodach, ogólnie dostępnych. Ale wypadłem przy pierwszym przejeździe. Drugie zdjęcie to polana pod schroniskiem. Potem uruchomili tu wywrwirączkę. Uczył tu Dulski, znany instruktor, przystojnik z Zakopanego. Niejedna starsza Warszawianka ma może zdjęcia i wspomnienia z Kalatówek. Dulskiego raz spotkałem na Kasprowym. Po ciężkiej pracy na polanie lubił sobie skoczyć na górę, by zjechać przez Goryczkową. W terenie jest jednak trudniej o piękne skręty, niż przy demonstracjach na pólku. Ta para na pierwszym planie. To nie ja! Ale narty moje. Pani to moja dziewczyna, późniejsza żona. Narty z wiązaniami "polski Marker"(główka). Z tyłu obrotowa piętka z klamrą i długim rzemieniem, który się owijało wokół cholewki buta. Po wyzwoleniu przodu, noga się wyzwalała z wiązania, ale narta była zaczepiona rzemieniem. Buty jeszcze nie miały klamr. Były buty z Krosna, które miały botek sznurowamy i zewnętrzny też sznurowany. Kolejny but z tej fabryki miał już cienkie klamry(mała sensacja). A potem San Marko z Włoch, buty z klamrami! To są lata 1965, 66,...
  25. Tylko uważaj, ponieważ są bardzo różne. Małe, większe na śnieg poza stokiem. Jakie masz kijki, czy Ci będą pasować?
×
×
  • Dodaj nową pozycję...