Skocz do zawartości

Plus80

Members
  • Liczba zawartości

    491
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Zawartość dodana przez Plus80

  1. Jak ktoś ma w domu zawodnika i tylko kilka par nart do "obróbki", to można to osiągnąć prostymi środkami. Najważniejsze jest własne doświadczenie. Żadna maszyna tego nie zastąpi. Pokazywano kiedyś "serwismena" Stuhec. Jej własną mamę, pracującą w pakamerze. W większości przypadków, ważniejsze od ostrzenia(krawędź nie zaniedbana) jest smarowanie. Codzienne smarowanie, dobrze dobranym smarem. "Pieszczoty" z nartami wymagają czasu. Nic praktycznie nie ostrzę, ale od pierwszego "schowania" skistpów(sznurkiem). Do wytarcia szmatką, posmarowanej na gorąco narty, zajmuje mi w piwnicy na "prof. stanowisku " ok. 1-2 godz. na moje i żony narty.
  2. Ostrzałka według mnie najlepsza to zwykły kątownik z wkładkami plastykowymi, co 0,5 st. Można dojechać do 86,5 st. Ważny jest pilnik, tzw. jednocięty, robi je Toko. Te pilniki mają jedną "wadę". Około 15 cm długości i nie da się wykorzystać całego pilnika, przy ostrzeniu z boku(zaczepia o skistopy, wiązania). Dlatego jeden z nich przełamałem w środku. Dobrze mieć jakiś "diamencik". Lepiej nieduży pilnik z "posypką" diamentową(używałem tu też drobniutki papier ścierny). Krawędzie się utwardzają. Lepiej jest takim pinikiem zdjąć mikowarstwę, ponieważ pilnik Toko się "ślizga" z początku na krawędzi i tępi. Mam taki pilniczek, kupiony kiedyś od "ruskich". Ostrzałka "Kunzmanna". To jest wszystko dość drogie. Ale służy latami. Ostrzy się do siebie. I jeszcze jedno. Jeśli krawędź jest ciągle "ostra"(próba na paznokciu), to można tak dopieszczać. Ale bardzie zyżyta krawędź, z uszkodzeniami od kamieni wymaga ostrzenia na maszynie. Ostrzę sam od wielu lat i to co napisałem to wypraktykowałem. Oglądam czasem przygotowanie serwisowe nart w internecie. Nie robią nic inaczej. Najważniejsze jest doświadczenie i pewna ręka.
  3. Wiesz co? Życzę Ci jak najlepszych świąt w rodzinie. Zostawmy te narty. Nie są warte nieporozumień. Ja nic złego nie napisałem o Twojej robocie. Jeśli tak to odczytałeś, to przepraszam!
  4. Nawet nie wiem , czy urwałem. Może dodałem. Nie ma sensu? Ja nie gonię za sekundami. Stawiam sobie wyzwania i tyle. Nudzę się, jak nie mam nic do roboty. Mam z kolei za dużo roboty, to mnie męczy i denerwuje. Co jeszcze chcesz wiedzieć? Wiem, jak masz dużo roboty, ważnej roboty, to moje "dziwactwa" są pozbawione sensu. Ale poczekajmy...Na wiele spraw patrzy się inaczej, gdy czas mija. Dla mnie narty to rozrywka, zabawa. Nic więcej. Dla Ciebie może ważna rzecz, związana z dodatkowymi przychodami. Ja to rozumiem.
  5. Znam tego gościa TDK. Oglądałem sporo jego filmów. Na zwolnionym filmie widać wyraźnie, jak narty się przekręcają z jednego nachylenia kątowego w drugie. Tu się przekręcają prawie w powietrzu. W każdym razie, gdy są płaskie i na jednym poziomie, to są nad śniegiem. Ale przecież posuwają się w tym czasie do przudu, razem z narciarzem. To mnie nie interesuje. Tak się dzieje. Wiem przecież, że przekręcanie nart, z jednego ustawienia kątowego do drugiego to ruch ciągły. Jest bardzo ważne w jakim czasie następuje to przekręcenie, od momentu końca poprzedniego skrętu. I czy to przekręcenie da nam taki kąt, że narty wjeżdżając w linię spadku stoku są już wyraźniej na krawędziach i tym momencie mocno przyspieszane przez siłę ciężkości działającą z chwilowym kierunkiem ich jazdy. Nie dyskutując o tym dalej, ponieważ to jest dla mnie jasne. Doszedłem do wniosku, aby osiągnąć jak największy kąt zakrawędziowania(narty w lini spadku stoku) i jednocześnie krótki skręt(zacieśniony skręt) to możliwe to jest tylko przez kompensację. Nie przez wyjście w górę, na narcie wewnętrznej. To jest zbyt wolne. To dobre dla długiego łuku. To wszystko. Może mi się uda nieco przyspieszyć przekrawędziowanie, stosując tą metodę odciążania. Próbowałem to już wcześniej na slomkach Vokla, ale wtedy miałem za bardzo przyswojony ruch skrętny stóp. Ponieważ w pewnym momencie analizy swojej jazdy doszedłem do takiego wniosku. Muszę się go pozbyć na rzecz pochylania jak najszybszego nart na krawędź. Wtedy rozpoczęły się poszukiwania. I trafiłem na "ruch" stopy w twardym bucie narciarskim. I rozpiąłem znacznie klamry i zacząłem jeździć tak po łatwym miękkim śniegu. Spostrzegłem pozytywny efekt. Rozpoczynania skrętu od tego ruchu(bardziej pewnej świadomości przy twardym bucie). Teraz już nie wyciskam soku ze swoich stóp. Ja nie mam szans w walce o ułamki sekund, choć może to tak wygląda. Ale mam szanse pojechać na fajnym śniegu nieco szybciej na dobrych slalomkach i zmienić sposób wprowadzenia się w skręt. Właśnie nie w górę, a raczej na tym samym poziomie tors, co przy końcu skrętu. Przy jakiejś szybkości nie trzeba markować kijkiem i narty się przekręcą pod torsem i pojadą już na krawędziach. Kilka skrętów tak , gdy nie za stromo zrobię. Już czasami się mi trafiło to uczucie wyjścia z krawędzi i "wrzucenia" na krawędź. To jest piękna rzecz. Tak nie dam rady jeździć. Na to potrzeba by mieć pięćdziesiąt lat mniej. Ale co mi szkodzi testować to moje coraz wolniejsze ciało? Mnie się już dawno znudziło zjeżdżanie dla zjeżdżania. Interesuje mnie bardzo ruch fizyczny. Uczucie zmęczenia po nim i odpoczynku. To są bardzo przyjemne chwile. Gdybym miał tyle lat co Ty. I miał możliwości, to napewno bym nie ubijał stoku. Zjazdy w Tatrach mnie zaczęły interesować poważnie, gdy opanowałem Kasprowy i okolice. Wspinałem się wcześniej i interesowały mnie takie zjazdy wśród gości, którzy się wspinają. Nie były możliwe bez bliższego poznania gór w zimie. Gór skalistych. Najpierw trzeba było wyjść. A potem zjechać. Byli nieliczni ludzie, których znałem z Kasprowego. Znałem ich poziom i nie musiałem się wstydzić swojej jazdy. Potem zaczęli wyprawiać się na takie wyrypy w Alpy. Dowiedziałem się o asekuracji przy zjeździe liną. Co już zrobił z partnerem dawno temu Zaruski na Kościelcu. Ale kasa i rodzina. Rodzina to przecież priorytet.
  6. Plus80

    Moje usiłowania

    O czym ja teraz myślę? Mam program na zimę. Nawet wczoraj w Spytkowicach zacząłem sobie przypominać, gdy już przeszedłem od stanu Pinokia do własnego organizmu. Warunki były dobre, co nie znaczy, że nie mogą w przyszłości być lepsze. To będzie kontynuacja programu zeszłorocznego. Na zeszłego początku sezonu w Jurgowie żona mi zrobiła film na pustym stoku. Jego analiza wykazała, że rozpoczynie skrętu od narty wewnętrznej przez wyjście w górę mi się dalej utrzymuje. Tak było, gdy jeździłem na Code. Ale po miłym spotkaniu na Mosornym z kolegą Chertan`em nabyłem sprzęt dla starszych mistrzów, amatorskich stoków. Prawdziwe slalom komórki opracowane pod Mont Blanc. Tam się znają na nartach. No więc teraz jeżdżę na tym wspaniałym sprzęcie. Jest absolutnie uniwersalny. Nie wiem dlaczego, ale zdarzyło mi się na nim zjechać z Mosornego przez las. Był ładny śnieg w lesie. Tam od stokiem jest droga, która uskosem biegnie w górę, zdaje się w stronę Śmietanowej Hali. Ze szczytu Mosornego też powinno się dojechać do tej drogi, pomyśłem, tylko trzeba zacząć w przeciwną stronę, niż zwykle. Byłem już zdegustowany w tym dniu tym stokiem. Już sobie pojeździłem. Zrobiły się odsypy, tylko po lewej stronie przy lesie była ładna, szeroka szlaja, pracowicie wykonana przez deskarzy. Po tym terenie jeździłem, ale też jeździli inni mistrzowie desek, tylko bardziej prosto, licząc że narty zwolnią, gdy stromizna zmaleje. Oczywistym jest, że musieli z konieczności przemykać z ogromną szybkościa obok starego emeryta. Szlaja nie była za szeroka. Ale miałem pisać o programie na tą zimę. Więc postanowiłem, że pójdę w kierunku kompensacji. Lubię krótkie skręty i dobrze się w nich czuję. Z tymi skrętami jest całe zamieszanie. Jedni nazywają to śmigiem. Inni, że to krótko. Szukałem, co mówią w krajach alpejskich i w USA. Tam nie śmigu. Śmig to nasz wynalazek, pochodzi od śmigania, co jest dosyć dziwne, ponieważ się mówi "śmignij go batem". Mam opanowane przejście na nartę wewnętrzną pod koniec skrętu. By się skopmensować muszę się pozbyć tego wyprostu w górę. Pozbywałem się cały zeszły sezon. Ale coś zostaje czasem. W tej kompensacji trzeba się całkiem tego pozbyć. Przerabiałem to na boazerii. Ale było to połączone ze skrętnym ruchem stóp. Eliminuję ten zwyczaj na moich komórach. Chciaż nie mogę zapomnieć całkowicie. Muszę go mieć w podorędziu, gdy będzie potrzebny. Ale gdy chce karwingowo, to von! Do ćwiczeń mi jest potrzebny pusty stok. I raczej stromszy, by lepiej poczuć to kompensację. No i jeszcze szybciej skręcać(tzn. przekrawędziować się) i szybciej jechać w metrach na sekundę. Prawdziwe wyzwania. No, ale jest co robić. Jest cel w narciarskim życiu.
  7. Plus80

    Początek sezonu

    Dzisiaj był początek sezonu z damą mojego serca. Chciałem zacząć tam, gdzie trenuje "mistrz polski"(PKL Mosorny). Ale moja Pani powiedziała, że na początek to ona tam nie jedzie. W Spytkowicach treningi odbywają "mistrzowie powiatowi". Ja też się do nich zaliczam, ale w odpowiedniej grupie wiekowej. Stok był w miarę twardy. Ze sztruksem. Parę aut. Ceny karnetów robiły wrażenie. Ale dobrze sytuowany emeryt życje sobie teraz świetnie. Na stoku grupka małolatów, bezkijkowców naśladowała swojego instruktora, też bezkijkowca. Teraz nauka jazdy polega głównie na naśladowaniu. Więc każdy małolat naśladował po swojemu. Złapałem się na tym, że obecnie całkowicie zapomnianą ewolucją jest jazda w skos stoku. Nawet na forum ten temat jest nadzwyczaj rzadko omawiany. Dużo się pisze o prawidłowej podstawie, gdy chcemy jechać prosto. Ale gdy jedziemy ukosem prze stok, to już ani słowa. Widocznie nie należy jeździć ukosem, tylko bez przerwy skręcać. Najlepiej na krawędziach. Miałem obawy, o których napisałem na forum. Co to będzie, gdy ruszę z miejsca.? Żona też miała podobne. Ruszyłem. Rozpędziłem się nieco i uruchomiłem swój łańcuch kinematyczny. Zaczął działać. Ale pojawiło się dziwne uczucie. Wydawało mi się, że podobne miał Pinokio. Miał z drewna ciało. Ja też. Ale łańcuch działał prawidłowo i cały zjechałen dół. Następne zjazdy były lepsze. Już byłem bardziej sobą, niż Pinokiem. Potem zacząłem czuć wreszcie narty. Ośmielając się na większe szybkości i więcej skrętów. To był dobry początek sezonu. Łagodny. Kolejny wyjazd będzie tam, gdzie trenuje ten polski mistrz.
  8. Przyszła mi do głowy pewna wizualizacja skrętu, który nalepiej wykonują czołowi zawodnicy światowi i to w slalomie, ponieważ tu ten skręt taki jest najbardziej "widoczny". Pochylenie nart(płaszczyzny ślizgu) do płaszczyzny powierzchni śniegu jest, jak wiadomo zmienne w skręcie. Zaczyna jest to zawsze od zera stopni, potem kąt ten narasta do pewnego maksimum(powiedzmy 70 st., a w "funie" przy kółeczku do 90 st.). Potem maleje do zera. I następuje "przekręcenie" narty w przeciwną stronę. Taki idealny"karwing", to powinno być coś takiego, że przekręceniie narty z jednego położenia w drugie powinno się dokonać w czasie zero sekund(bliskim zera, ponieważ muszą przyjąć pozycję "płasko nad śniegiem"). Narty cały czas jadą do przodu. Więc jeśli czas tego "przekręcania" jest dłuższy, to narta dłużej jedzie płasko. Efekt "samozakręcania narty" jest słaby i ślad krawędzi jest rozmyty. Ciągnie się przez linię spadku stoku i tyły nart mają tendencję do obsuwania się, gdy stok jest bardziej stromy, a także śliski. Dalej są ślady krawędzi, ponieważ zakrawędziowanie jest duże, wynikające z jazdy w skos stoku. Aby tak nie było, ślad krawędzi powinien się pojawić jeszcze przed linią spadku stoku. I to jest możliwe na stromych stokach i w ciaśniejszych skrętach, tylko u najlepszych slalomistów. W dłuższych skrętach(o większych promieniach) ta szybka zmiana krawędzi nie jest tak krytyczna. Gra tu większą rolę poślizg narty, który przy pewnych łukach(śniegach), może być gorszy przy większym zakrawędziowaniu. Jest jeszcze kwestia "przenoszenia" tyłów nart o pewien kąt nad śniegiem. I przekrawędziowanie nart w powietrzu. Teraz stosowane i często widoczne przy slalomach, czy gigantach. Nie jest prostą rzeczą jeździć szybko, wytyczonem torem(bramki). Ale czasem rodzi się talent na miarę Vlhovej. Proszę się na mnie nie oburzać. Zdaję sobie sprawę, że ten tekst to nieco chińszczyzna. Ale nikogo nie obraża.
  9. Dlaczego mi się ten film podoba. Jest on pewnym punktem odniesienia. Odniesienia do własnych umiejętności. Niejako pokazuje skalę zaawansowania narciarza. Ta skala zaczyna jest już wysoko. Od jazdy równoległej i prowadzi do szczytów, osiągalnych dzisiaj przez najlepszych. Można się spróbować umieścić ze swoimi umiejętnościami na tej skali. Ja się odważyłem. To są te pierwsze łuki Kristofersena. Proszę mi nie pisać, że wystarczy postawić narty na krawędzi. To świadczy o całkowitym nie zrozumieniu, co to jest karwing. To niej "stawianie" nart na krawędzi. To stosunkowo łatwo zrobić. Narty muszą wjechać w swoją krawędź. Wjechać przed linią spadku stoku. Jak wjadą, to umożliwiają narciarzowi swobodną regulację szybkości i promienia skrętu. To jest technika dostępna tylko dla "zawodników". Którzy nie koniecznie muszą konkurować. To jest dziś szczyt techniki na stoku, "boisku". Więc proszę nie pisać, że jeżdżę karwingiem, skrętem ciętym. Jeżdżę czasem na krawędziach i tyle. Te skręty pod koniec Kristofersena wymagają dużej szybkości nart, ale co ważniejsze, skrócenia czasu przekrawędziowania. Ten czas jest główna barierą, u wszystkich. Tak jak ułamki sekund u sprintera.
  10. To jest ciekawy film Kristofersena. Doskonale ukazuje, jak można przejść od skrętu równoległego do jazdy na krawędziach. I jak poczynając od odciążenia w górę na narcie wewnętrznej przed linią spadku stoku, dojść do odciążenia nie ruszając ciała w górę. Wtedy ugięte narty odciążają(są w powietrzu) "wrzucając" w kolejny skręt. Tylko by dojść do tego trzeba być Kristofersenem. Jest świetnie, jak się komuś uda w życiu choćby odciążyć przez wyjście w górę na narcie wewnętrznej. Nie podpierając się nawet na moment wewnętrzną przy przejściu przez linię spadku stoku. Dalsza droga to coraz większa szybkość nart i coraz szybsze przekrawędziowanie. To w analogii postępy, jak u sprintera na setkę. Takie to wszystko "proste"! Film trzeba mocno zwolnić, by go bliżej zrozumieć. Back on snow Henrik Kristoffersen summer ski training alpine skiing Saas-Fee glacier slalom drills (1).mp4
  11. Plus80

    Moje usiłowania

    Zniżki to były w TatraSki. Na Mosornym w zeszłym roku(5 zł na cały dzień). Nie wykorzystywałem. Dwanaście zjazdów. Czułem to rano, następnego dnia, gdy minęła euforia. Ale się nie leniłem. Jeżdżę po kawałku stoku, ale na granicy wydolności. Czekam na upokojenie oddechu, na luźniejszy stok. Jak były dobre warunki, pustawo, dobre oświetlenie stoku(rzeźba śniegu), to kilka razy bez przewy, dłuższymi skrętami. Zostały zniżki 10 %. Z tego co widzę, jakby nic nie zmienili w stosunku do zeszłego roku. Ale tu w dzień roboczy tłumów nie było. Stok znakomity. "Tu trenuje mistrz Polski". Na Jaworzynie też i na Palenicy równiież. Taki jest slogan PKL. Jestem szczęściarzem niecała godzinka jazdy z domu.
  12. Plus80

    Moje usiłowania

    Nie dla picu! Zawsze marzyłem o jak najlepszych nartach. Dzięki za to spotkanie i i informację od Yoss`a o tych komórkach. Najlepsza narta, jaka miałem. Code już był za długi, szczególnie na te stoki., gdzie jeździłem. Może nie stoki, tylko narciarze i szybko nierówno, by szybciej jeździć. To też przyjemność, ale muszą być warunki. Jeździłem już sporo lat na Vokle SL Racing, ale nie była tak dobra. Inny rozkład sztywności narty wzdłuż. Lepiej trzyma na twardym śniegu. Może coś tam nieco sam się poprawiłem. Ale ogólnie b fajna narta. Długie łuki też są bez problemu. To jest tak, jak sił ubywa, to trzeba starannie dobierać narty do terenu, gdzie się najczęściej jeździ. I w jakim stylu się jeździ. Wtedy narty dają najwięcej przyjemności.
  13. Plus80

    Moje usiłowania

    Nie wiem co z tymi filmami? Poszły. Nie było komunikatu, że coś nie tak! Wysyłałem już z tego samego katalogu i było dobrze. To jest po stronie programu obsługującego forum. Ile mam lat? Napisałem. Za każdym postem piszę. Nic nie poprawiać! To nie dla mnie. To coś takiego, że już nie mam w życiu nic do zrobienia. Że nie mam wyzwania(nawet nieskończenie małego). Nic mnie nie czeka już przyjemnego. Mam tylko spać(sen jest przyjemny). Nie chcę się zamartwiać snem wiecznym. A obserwowałem bliskich ludzi, którzy się latami zamartwiali tym snem. Więc stawiam sobie wyzwania na miarę chwili. Skosić trawkę w lecie. Wyciągnąć rower z piwnicy. A zimie wstać rano na narty(strasznie mi się nie chce wstać!). Od wielu lat. Ale jak widzę(w wyobraźni) te stoki, to słońce(przecież nie zawsze, albo bardzo rzadko). To wstaję, jadę, albo drzemię aucie, a żona jedzie. Ona nie ma rano takich problemów. Nie jestem już chętny na dziurawe stoki. Nigdy nie byłem. Ale takie były, więc z nich nie rezygnowałem. A jak już zjeżdżam w dół. To czy tylko dla zjeżdżania? No, przecież mógłym szybciej, więcej skręcać, wyglądać "estetyczniej". Po co takie mam wyzwania? Niech podziwiają mnie na stoku(coś w tym jest). Ale lubię puste stoki. Podziwiam sam siebie. Teraz już sam nie wiem, o co mi chodzi? Ale jutro być może w Spytkowicach nie będę nic poprawiał. Przynajmniej przy pierwszym zjeździe. Przy drugim postram poprawić, to co się zepsuło od wiosny. A tak swoją drogą pojawiła się nowa obawa. Oprócz groźnych narciarzy. Czy już w czasie pierwszego skrętu. Gdy noga zewnętrzna zostanie obciążona siłami ziemską i odśrodkową, to czy nie "klapnie"? Może nie! Przecież wychodzę po schodach. Mogę podbiec parę schodków. To są obawy w psychice. Skąd. Z covida? Nie! Zeszły 16 dniowy sezon nie był zły, po covidzie w jesieni. Chciałem na pierwszy raz na Mosorny. Ale żona nie! Też ma takie obawy, mimo że ćwiczy u córki fitness. Czy mam dalej ciągnąć tą powieść? Aby wyjaśnić, dlaczego dążę do doskonałości, jak mówi moja żona. Kolejne filmy(szkoda, że się nie pojawiły) ukazują, że z tą poprawą to przesada. Co to jest poprawa? Starsi ludzie chodzą czasem dystyngowanie, elegancko z dbaniem o szczegóły, po równym terenie. Ale ledwo chodzą. Ja też będę tak jeździł na nartach, jeśli jeszcze nieco pożyję.
  14. Plus80

    Moje usiłowania

    Niestety się nie pojawiły! A były załączone.
  15. Ponieważ za dużo piszę. Więc teraz będą obrazki. Z ostatnich 20 lat. Jest postęp, czy regres. Ja sądzę, że postęp, ponieważ jeszcze jeżdżę. Pierwszy test jutro w Spytkowicach. G-Kon_smig.MPG Gienek_Lomn1.MPG Giene_Moltarer.MPG G na Mosornym.mpg
  16. Czytałem Niko i szanowałem. Ale to jest kwestia co się chce osiągnąć? I czy się jest zadowolonym z tego co się ma i zostawia naukę jazdy nieco z boku, ciesząc się życiem, zdrowiem, pogodą, fajną żoną itd. To jest wybór każdego. Wybór, który się powinno szanować. Ja szanuję każdego na stoku, niezależnie od poziomu. Nie podobają mi się tylko ludzie jeżdżący niebezpiecznie. Ja osobiście jestem jednak takim typem, że w nartach(moich głównie, czy osoby towrzyszącej) próbowałem zawsze coś poprawić. I dalej mam takie ciągoty, mimo że zdaję sobie sprawę, że jestem w praktyce na równi pochyłej. Niemniej, dzięki wysiłkom z przeszłości, ta równia jest mniej nachylona. Poza tym różne takie obserwacje wyczytane i potem próbowane osobiście nie są niczym szkodliwym. I nie mają na celu udowadniania, że ja to robiłem i jestem taki zdolny. I jestem kimś lepszym. Nie! To nie ten cel. Dzielimy się różnymi swoimi myślami. Nie konkurujemy na forum. Ale przecież ktoś może skorzystać z takich doświadczeń. Po to są fora, by się dzielić swoim doświadczeniem.
  17. Wymiary tych gór są nieco inne. Inny jest współczynik zabetonowania gór na metr kwadratowy. Dużo, dużo mniejszy niż u nas! Tak na dobrą sprawę to kolejka na Kasprowy jest już zupełnie niepotrzebna i szkodliwa. Narciarze nie jeżdżą na Kasprowym. Może niektórzy z sentymentu. Zawodnikom też jest niepotrzebny. Slalomistom, czy gigantowcom można coś zaoferować w Beskidach. W Alpy jest parę kroków z południa Polski. Na dłuższe dystanse, trzeba mieć dłuższe trasy, bez ludzi. Chodzenie na piechotę jest zdrowe. Ja też chciałbym zobaczyć wiele miejsc na świecie, a zadawalam się filmem.
  18. Muszę jeszcze coś napisać. Bardzo mnie świerzbią palce. Znam dobrze wykłady tego Włocha z seri "Wielkie Śniegi", tak chyba się to tłumaczy. Te ruchy stopami na tej ścierce też znam. Rozpisywałem się na forum kiedyś o świadomym zginaniu nogi w kostce na boki. Zwiększa to nieco zakrawędziowanie i eliminuje moją wadę skrętnego ruchu stopy. Rozluźniałem klamry i jeździłem tak na Code na Mosornym i to opisałem na tym forium, przed spaleniem. Dostałem tzw. opieprz od kolegów. Co można zgiąć, jeśli but jest sztywny! A jeszcze wśród amatorów zrobiła się moda na jak najsztywniejsze buty. Ja nie jestem tak genialny, czy dobry narciarz, by wymyślać coś zupełny nowego. Przeczytałem to u jakiegoś Amerykanina. I doszedłem do wniosku, że może być nieco przydatne. I było. Potem dopiąłem buty, ale generalnie teraz dopinam mniej, niż dawniej. Nie jestem prof. , startującym w P. Tylko amatorem, który chciał nieco lepiej jeździć. Więc należy przed tą linią spadku stoku pomyśleć o tym, by nie tylko kolana poszły do środka. Zaczyna się ten ruch łańcucha kinematycznego(za to też dostałem burę) od kostek. Poprzez kolana do bioder. Świadomość nacisku kostki na bok buta i jednocześnie nacisku na język łydki są bardzo przydatne, gdy zaczyna się jazda na krawędzi narty, która jest w tym momencie jeszcze w górze. W praktyce tylko próbowałem sobie to uświadamiać, przy każdym skręcie. W śmigu jest ten moment - dociśnij język(Nie! - Napnij mięsień na łydce!) i jednoczęśnie poczuj parcie na bok buta od wewnątrz. Świadomie go wywołaj, przez próbę przekręcenia stopy w kierunku dużego palca. Proszę próbować! Jaki to da efekt.
  19. Oj! Ale fajnie. Łza się kręci!. Ten szczyt to mały lodowiec Presena. Góra 3 km npm. Ujeżdżaliśmy kiedys z moją damą. Szukałem wyciągów, z boku. Są. Jazda znana mi z małego incydentu. Postanowiłem żoną zjechać po prawej stronie tych orczyków. Ledwo ruszyłem i w kolanie wyskoczyła łąkotka. Żona przerażona. A ja nie, tylko klnę. Miałem metodę wprowdzania na miejsce i wskoczyła. Wróciliśmy na obity stok, by nie prowokować licha. Z góry jest trasa frirajdowa, w prawo od orczyków, którą można dojechać do Tonale. Nie jechałem, ale wiem, że jest. Niżej ten stok wzdłuż kojejki. Kursowało się tu w górę i w dół. Stok dość stromy. Trasa równoległa do kolejki, o różnicy poziomów ok. 700 m. Fajna jazda. Jeździłem z żoną i dwoma kolegami. Jeden po niedawnym zawale serca. Widzę nowiutki wagonik. Dawny był podobny do tego starego z Kasprowego. Na lodowcu był nakręcony na wiosnę film z treningu włoskiej kadry B chłopców. Trenerzy stali sobie w grupce i plotkowali. Od czasu do czasu któryś tam dawał zawodnikowi jakieś ćwiczenie. Ja też podglądałem te ćwiczenia i potem robiłem to samo na Mosornym. Były to skręty tego typu - przejście pod koniec na wewnętrzną, podniesienie zewnętrznej i skręt. Fajne ćwiczenie dla długich łuków. Do śmigu się to zupełnie nie nadaje. Trzeba kompensować. Ale tak jeździłem na nartach Code. Przez kilka lat. Ponte di Legno. Chyba najlepsze trasy z naszego wyjazdu do Pejo. Jedna trasa była zamknięta. Stok dla treningu zawodników. Ale pozostałe fajne. Na jednej się bawiłem w jazdę na jajo, na moich dwumetrowych slalomkach Salomona. Jeden dzień, z siedmiu dni na nartach, był niedobry. Z Folgaridy, czy Marilewy pojechaliśmy w stronę Madonny. Ociepliło się i śnieg był potwornie tępy. Prawie należało się odpychać, jadąc prosto w dół. Trafiliśmy tu z żoną na ten stok slalomowy, gdzie wieczorem sobie jeżdżą slalomy w Pucharze. Jak oglądamy z żoną te zawody to mówię, tu jeździłaś. Nie tak szybko jak oni. Ale też bez problemu w dół. Ładny sto jest z górki Spinale do Madonny. Dla Pucharowych gigantów. Był tylko w połowie czyny, ponieważ niżej były już braki śniegu. Tu z tej strony Madonny są bardzo ładne widoki na Dolomity Brenta. Jak się wjeżdżało w dolinę Val di Sole to wszędzie kwitły drzewa. Dolina jest w okolicy Folgaridy i Marilewy na poziomie ok.1200 m. Śniegu tu nie było. Na Tonale(1800 m) już była ciągła pokrywa śnieżna.
  20. Kręcę na rowerku, jak jest brzydka pogoda. Kręcę, by "nasmarować" sobie stawy. Kadencja 70-80. Ale też chcę wzmocnić sobie mięśnie, ponieważ już zauważyłem na początku zeszłego sezonu mikrodrgawki nart, na zamarniętym sztruksie. Opisałem to na forum(którym ?). Żaden z kolegów nie domyślił się w czym problem. To łatwo wywnioskowałem po odpowiedziach. Doszedłem do wniosku, że więcej siły musi być w moich mięśniach na dole. Więc teraz kręcę i po rozgrzewce zwiększam obciążenie. I teraz jest pytanie, jak jest ono daleko od sterotypowych przysiadów? To przecież polecana dawniej metoda do przygotowania się do sezonu. Nudna jak cholera. Metoda prawie statyczna. A na nartach nóżki pracują szybciutko na przemian . Robiłem czasem też(kilka) przysiadów na jednej nodze. Nawet pełny przysiad(niepolecany). Teraz nie będę ryzykował, choć może przy pełnej mobilizacji dał by się jeden wykonać, ale trzymając się nieco z boku, by się nie kiwnąć. Jak na tym rowerku z tą siłą? Kręcę i doszedłem do końca skali. Pcham ten pedał. To jest przysiad na jednej nodze. Ale tylko taki sobie. Chcąc mieć większy musiałbym opuścić siodełko. Pcham i nic! Obraca się i ja sobie siedzę wygodnie. Jeśli by była siła podobna do tej przy przysiadzie, to by moja góra ciała została podniesiona z krzesełka. A nie jest! To nie są więc nawet niewielkie przysiady na jednej nodze. Sądzę jednak, że siła mięśni moich nóg wystarczy, by stłumić te drgawki na zamarzniętym sztruksie. O czym się przekonam być może w Spytkowicach na inaugurację sezonu. Jeśli będzie zamarznięty sztruks.
  21. Był czas, gdy nie było wyciągów. Było ubijane pólko przez grupkę narciarzy. Więc tylko podchodzić i zrobić parę skrętów. I tak kilka godzin. Nudne. Więc się wymyślało różne "zabawy" na nartach. Albo gdzieś coś wyczytało. Te 'deski" stawały się czymś bliskim. Dawały poczucie stabilności na stoku, który był nieraz stromy i śliski. Nie wiem, jak jest teraz? Jak się czuje początkujący, czy zaawansowany narciarz? Mam bliską osobę, którą uczyłem od pierwszych kroków na śniegu. Wiedziałem jak jeździ. Wiedziałem gdzie jeździliśmy. I przez lata słyszałem na początku zimy, że się jej wydaje, że nie umie jeździć. Niemniej jak stanęliśmy na górze stoku, w pierwszym dniu w sezonie, to na początek, po pierwszym wbiciu kijka, dalszy ciąg był jak w poprzednim roku. Początek jest zawsze nieco "sztywny". Ale technika została. Dlatego zachęcam bardzo do jej doskonalenia. Jak ktoś to może robić. Nic nie zostanie na późniejsze lata. Tylko to czego się nauczyło. Później będzie się załować. Tylko po czasie.
  22. Trzeba przejść pewne etapy. Pierwszy to już dość swobodna jazda na równoległych nartach. Drugi pewna jazda na jednej narcie. Ale na terenie bardzo łagodnym , który się kończy płaskim wybiegiem, pozwalającym się samorzutnie zatrzymać narcie. Trenujemy taką jazdę. Stok(lub z boku) powinien być pusty. Dobre wyrównoważenie na narcie. Dawniej instruktorzy polcali takie ćwiczenie - jazda na wprost, na prawie płaskim terenie. Wychylenie ciała do przodu, potem odchylenie do tyłu. Jak zmienia się szybkość nart? Ciało do przodu - maleje. Do tyłu - narty przyspieszają. Ustawić ciało tak, by nie zwalniały, ani nie przyspieszały. Ręce szeroko z kijkami. Działają jak drążek linoskoczka. I ćwiczymy obie nogi. Świetna zabawa. Bardzo wzrasta pewność jazdy na nartach. To nieco przypomina początki jazdy na rowerze. Dopiero po opanowaniu tego ćwiczenia można zacząć myśleć o skręcie na jednej narcie. Jeśli będzie zewnętrzną to będzie łatwiej. Jeśli wewnętrzną to trudniej. Ale o skręcie na stoczku, który opisałem wyżej. To możliwe do osiągnięcia. Jeśli miałby to być dowolny stok, to należało zacząć naukę na nartach w wieku lat pięciu i to w b dobrej szkółce narciarskiej.
  23. Pomyliłeś przyczynę ze skutkiem. Wystarczy sprawdzić to na śliskim podłożu(wyślizgany kawałeczek stoku). Wystarczy jedna próba nieco energiczniejszego skrętu i zewnętrzna momentalnie ucieka, tym bardziej im stok jest stromszy. Wtedy jak ucieka(głównie tył) w bok, ciało się opiera na wewnętrznej. To może się nie zdarzać, gdy narta ma się o coś zaczepić. Nie jest zbyt płasko ustawiona, nie jest bardzo ślisko, skręt jest wykonany z dużym wyczuciem, nie jest podkręcony.... Warto zauważyć, że głównie na slalomie, na stromych stokach zawodnikom z nieco niższej półki uciekają tyły. Ponieważ bardziej podkręcają. Jadą nieco dalej od tyczki. Ogólnie tor przejazdu jest dłuższy. Trzeba mieć zawsze dobrą równowagę na zewnętrznej. Bardzo dobrze ją czuć pod nogą. Bardzo wielu narciarzy jeździ za bardzo na obu nartach. I są to z reguły długie łuki, z dużym promieniem. Widzę nieraz na Mosornym z krzesełka jak gościowi odchodzi nieco w bok(on tego prawie nie czuje?) tył zewnętrznej. Nie musi się jeździć z dużym wychyleniem na krawędzie, ale narty muszą być zawsze idealnie równoległe. To już nieco wyższa szkoła jazdy. Wystarczy się przetestować na kawałku stromej śliskiej ścianki, gdzie narty nie zaczepiają się krawędziami, mimo że są na krawędzi. Chodzi o jazdę w skos stoku. Tak utrzymać narty jadące do przodu i obsuwające się w dół by były równoległe. Można to osiągnąć, gdy się dobrze wyważy tylko na zewnętrznej. "Popisywałem" się tak kiedyś przed koleżankami na Chopoku. Był płat wodnego lodu, tak 20x10 m. Jak go ukośnie przejechać? Bez upadku. Ten problem uciekania tyłu narty był moim problemem na stromych i twardych odcinkach tras. Przykład Grzebień w Szczyrku. Ja tu chciałem podkręcać łuki. I szybko doszedłem do wniosków: - nie mam wystarczająco zakrawędziowanej narty zewnętrznej przed linią spadku stoku. Jestem za "wolny" w reakcji ciała na taką próbę. Jestem za stary. - stok jest za stromy i jest za twardo, - nie mam wystarczająco dobrych nart to takiej ewolucji, - należy wydłużyć łuki, tylko wtedy jest kwestia szybkośći ? To nie na tym terenie ! Ja nie jestem zawodnikiem i nie trenuję. Ja muszę mieć margines bezpieczeństwa. Można jechać na wewętrznej w łuku świadomie. A zewnętrzna nie ucieka, ponieważ jest podniesiona w górę.
  24. Z cyklu - przygotowanie do wyścia stok. Pisałem już na forum o niejakiej Elodi. Która z podpuszczenia, znanego na forum Morgana, usiłowała za wszelką cenę wyciągnąc odemnie nieco grosza, by przygotować się do sezonu. Ale zdaje się, że chwilowo się to skończyło. Sam się przygotowuję. A oto niżej moja metoda. Pisałem o rowerku stacjonarnym i zwiększaniu siły obciążenia. Dostałem jednak z forum informację, że to żadne ćwiczenie. Dokładam więc jeszcze zajęcia na wolnym powietrzu. Mam pętlę spacerową(ok 5 km), wiodącą przez miejscowy park. Zaczynam od rozgrzewki na równym terenie. Energiczny marsz z kijkami. Jestem w tej dziedzinie nie certyfikowanym ekspertem. Uprawiam ten "nordik" od prawie trzydziestu lat, dawniej głównie w górach skalistych. Po rozgrzewce następuje podejście do parku po schodach. Tylko w części. Reszta jest mniej wymagająca. Park mamy piękny. Nieduży, ale zmodernizowany za kasę z Uni. Ma sporo urządzeń dla zdrowych ćwiczeń. Dla malutkich, ale i dla seniorów. Ćwiczyłem tu w lecie po tej rozgrzewce głównie górę ciała. Coś przydatnego dla wioślarzy. Dzisiaj jednak skupiłem się na przygotowaniu ciała do tak istotnych elementów, jak separacja i angulacja. 1. Separacja. Należy odseparować w czasie zjazdu swój tors(nazwijmy górę ciała) od reszty poniżej paska do spodni. To mają być dwa absolutnie niezależne byty. Z tym jest poważny problem u początkujących narciarzy. Mają taką naturalną skłonność, że jak trzeba skręcić w prawo, to najpierw zerkają w prawo. Przecież tak się robi na rowerze, czy w samochdzie. Nikt o zdrowym umyśle nie patrzy w lewo na rowerze, skręcając w prawo kierownicą. Zjeżdżając na nartach należy tego absolutnie unikać. Mam tu(w parku) taką maszynę. Staję na niej. Opieram ręce na metalowych wysięgnikach. Tak, jak się trzyma prawidłowo kijki. Uginam lekko nogi w biodrach, kolanach i stawach skokowych. Głowa skierowana na maszynę, spoglądam tak ok. 100 metrów przed siebie. Plecy rozluźnione. Zaczynam separację. Góra, rozluźniona, prawie nieruchoma. Obraca się dół. Przesadzam czasem doprowadzając prawie do 90 st. To jest ewolucja znana dobrze Amerykanom, ponieważ nazwali to "hokey stop". Nie należy ćwiczyć tego elementu na początku nauki jazdy na nartach. Jeśli to jest wykonane, tak jak na lodowisku, to może się źle skończyć. Ale generalnie ćwiczę w mniejszym zakresie. Bardzo dobre ćwiczenie, jeśli chodzi o szybki wertikal. Podziwiany u slalomistów. Tu można dojść do swego epogeum, w szybkości pokonywania bramek. Polecam często się separować! 2. Angulacja. Jak najszybsza, po inicjacji skrętu. To moja wada. Zwiększa zakrawędziowanie nart. Proszę zauważyć jak daleko są "wyangulowani" czołowi slalomiści. Takie "wyangulowanie" pozwala dzisiejszym nartom wykazać swoje najlepsze cechy. Skęcają za narciarza i jak szybko jadą. Przecież to marzenie każdego z nich. Moja maszyna ma u dołu miejsce na stopy. Ręce w indentycznym układzie, jak przy separacji. Zaczynamy. Góra spokojna, rozluźniona, jak przy separacji. Wzrok znowu sto metrów przed siebie. Dół ustawia ten kąt między nim a górą. To jest ta różnica między jazdą na stoku. Gdzie kiwa się na "boki" tors. Angulujemy się w lewo i prawo. Jest duża korzyść w elastyczności ciała, w rejonie paska do spodni. Bez tej dużej elastyczności nie ma co marzyć o amatorskim karwingu. Robię sobie serię takich ćwiczeń. Kombinuję, jak tu połączyć angulację z separacją. Polecam! Jak to czyni w reklamach Adam Małysz.
  25. Podjąłem próbę rozpoczęcia sezonu narciarskiego. Na początek coś z lżejszego sprzętu zjazdowego(zdjęcie). Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy na tym sprzęcie da się zjeżdżać? To niech zobaczy sobie zawody w PŚ, z jaką szybkością nieraz zjeżdżają. Mam też pewne sukcesy w takich zjazdach. Kończyłem sezon w Koninkach i wybierałem się na Turbacz z Tobołowa. Wracając musiałem jakoś zjechać w dół. Kilka razy z Obidowca na Tobołów, a potem trasą zjazdową(czerwona u dołu) do parkingu. Ze dwa razy był to zjazd bezpośrednio do ośrodka w Koninkach. Ścieszką, lub obok ścieszki. Technika stosowana - w lesie głównie pług i różne odmiany oporowe. Na stoku kristiannie równoległe. Nie był to zbyt duży dla mnie wyczyn. Ponieważ specjaliści w kategorii "zjazdu na byle czym" zjeżdżali na drzwiach od stodoły. Kolejne zdjęcie przedstawia górkę. Pod nią dom, gdzie w lecie toczyła się akcja serialu TVN. Górka udawała Bieszczady, a jednym z głównych bohaterów był znany aktor grający w pewnym frapującym filmie jednocześnie rolę wojta i proboszcza. Zapowiedź takiego wydarzenia wywołała w okolicy spore poruszenie. Ile to ekipa zapłaci za możliwość kręcenia? Padały naprawdę wysokie kwoty. Jak ktoś ogląda seriale w TVN to niech pamięta, trafiając na znajome obrazy, że to nie Bieszczady, tylko Gorce i Beskid Wyspowy. Na tle tego Gronia widać nieco rozgrzebaną, upadłą inwestycję. Miały to być domy lunety. Przeszklone, z widokami na Beskid i Gorce. Jeśli oczywiście nie trafiła się trzydniowa mgła. Wtedy nawet sąsiada trudno dostrzec. Jest do kupienia i kontynuacji. Kolejne widoki z "Pustki" na gminę Niedźwiedź i dalej na prawie niewidoczną Mszanę Dolną. Pustka to nie jest taka zwykła górka. To historyczne miejsce, opisane bliżej w literaturze dotyczącej okresu Młodej Polski. Orkanówka jest kilkadziesiąt metrów niżej. Za świerkami na pierwszym planie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...