Skocz do zawartości

Plus80

Members
  • Liczba zawartości

    491
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    9

Zawartość dodana przez Plus80

  1. Ja jechałem z żoną. Jako przewodnik. Postudiowałem sobie okolicę, tak, że w przypadku mgły(no nie gęstej) byłem w stanie ustalić kierunek, by się nie wkopać w jakąś kabałę. Ale pogodę mieliśmy super. No i śniegu było bardzo dużo. Koniec okazał się też ciekawy. Przegapiłem zjazd do wyciągu i tramwaju. Jechaliśmy za jakimiś Francuzami. Skoro jadą, no to jadą do kolejki. Więc za nimi jedziemy. Okazało się, że dojechaliśmy do końca lodowca. Faceci zakładają narty na plecy i butach narciarskich idą ścieszką do góry. To my za nimi. Dalszej jazdy nie ma. Lodowiec tu był, ale zniknął. To była wyrypa. W butach narciarskich w rakach, by się nie ślizgać, zmęczeni dniem i emocjami. Podejście miało około 100 m różnicy poziomów i ponad kilometr. Teren się kładł. Byliśmy prawie ostatni(zdjęcie). Pojawia się budka. Ona ma nazwę, z napitkiem. Tu przychodzą turyści w lecie podziwiać bliską "Dru". Budka w lecie też czynna. Prowadzi ją jakieś małżeńtwo. Wiedziałem o tej budce. Przed nią leży wesołe towarzystwo i popija. Pytam(bo już wiedziałem, że jesteśmy sporo niżej(ok. 1600 m npm.), gdzie do Chamonix? Stacja kolejki jest 300 m wyżej. Pokazują jakieś garby w stronę lasu. Wkładamy narty. Ze trzy nieznane zakręty, z szybką jazdą(my wolniutko), potem leśna droga. W całości, jak nartostrada z Hali Gąsienicowej do Kuźnic. Jechaliśmy ostrożnie, droga nieznana, potem braki śniegu i na końcu stok oświetlony, wyratrakowany. Po drodze przecinamy szyny kolejki. Ciemno, lekko wycięci siedzimy na ławce kilometr od chaty. Zjechaliśmy z Aiguille do samego Chamonix. Dlatego, że były wcześniej bardzo duże opady. I był śnieg na tej drodze. Oni o tym wiedzieli. A my mieliśmy dodatkową przygodę. Pierwsze zdjęcie, po podejściu w pobliże budki. Drugie -ta droga od budki(śnieżna płaszczyzna) widoczna z Flegere. Wyżej trasa kolejki
  2. Gdzie to się wybierałeś na tych nartach z tym czekanem? Opisz bliżej trasę. Wygląda na to że zeszliście z AdM na lodowiec i co dalej? Zjazd przez Valle Blanche(prawdziwą, najtrudniejszym wariantem), zjazd przez lodowiec Giganta(Geant) na Mer de Glace. Przez "Geant" do Włoch i do Courmayeur. Wyszliście na Mont Blanc, przez Mont Blanc du Tacul i Mont Maudit(za póżno, ale możliwe następnego dnia po noclegu w Cosmique). Potem zjazd do Chamonix. Zjechaliście z Col du Midi na lodowiec Bossons i do Chamonix. Czy wprost do Chamonix, po przejściu bramki? Sądząc jednak po kolejnych zdjęciach była to ta droga.
  3. Plus80

    Skręt S

    Warun rzeczywiście super. Ale szkoda serca! Musi Ci jeszcze długo służyć. Styl faktyczne archaiczny. Wreszcie trafiłem na gościa, który mi zaimponował, swoim postępem w kierunku nowoczesności. Jeśli chodzi o te lata, to ołówki też były przeze mnie lubiane. I też zdaje mi się, że podobnie jeździłem. Ale serce mi nie krwawi, gdy nie widzę krawędzi, jakie by zanaczył Hirscher. Serce jest bezcenne. A przy okazji, to te nie były zbyt taliowane. Ostrzyłem mu je niedawno w piwnicy(na dwutygodniowy wyjazd, po tak wspaniałych stokach, jak na filmie). Jak miały talię, to tylko mikroskopijną. Raczej przypominały tęgą panią, bez talli.
  4. Odgrzeję ten temat. Dla młodszych koleżanek i kolegów. Warto tu zajrzeć. Nie ma takiego ośrodka na świecie. Bardzo poważna konkurencja, to Cervina-Zermatt. Na początek widok ogólny Chamonix(doliny) i masywu Mont Blanc.
  5. Mój Kuba zalepił sobie transparętny ślig roztopionym, przeżroczystym długopisem. Wyglądało nieźle. I powinno się trzymać.
  6. Plus80

    Rowerek stacjonarny

    Zszedłem właśnie z rowerka. Musiałem się oderwać od dzisiejszej dyskusji na forum na tematy górskie i narciarskie. Nie zaniedbuję przygotowań przed wyjściem na stok. Miałem ochotę dzisiaj na Mosorny, ale ja lubię słońce. Zresztą po poniedziałkowej euforii moje nogi jeszcze coś czuły. Nie jestem nadzieją olimpijską, więc nic nie muszę, jeśli chodzi o narty. Mam taki cykl - dziesięć minut rozgrzewka, kadencja śr. 70. Potem cykle dwuminutowe, ze wzrastającym obciążeniem i podobną kadencją. Brakuje mi jeszcze dwóch stopni do topu. Potem się cofam powoli. Dwadzieścia kilka minut i można siąść do klawiatury. Muszę się dyscyplinować. Jak Pan pozwoli to mi się jeszcze uda, za parę lat zjechać z Mosornego. To jest mój główny cel. Nie żadny tam "S", czy krawędzie. To są tylko bajki, przykrywające twardą rzeczywistość.
  7. Plus80

    Skręt S

    A tu tatuś nakręcił Kubę, czyli wnuka babci i dziadka. Dziadek był jedynym instruktorem babci i Kuby. Kuba.MP4
  8. Plus80

    Skręt S

    Wnuk nakręcił babcię J_Cz Groń.mp4
  9. Plus80

    Skręt S

    Babcia nakręciła dziadka G_Mos_przełamanie.mp4
  10. Plus80

    Skręt S

    Miał go w ręce. I nakręcił dziadka. G-film_Jurg.mp4
  11. Plus80

    Spadli z Gerlacha…

    Temat się pięknie rozwinął. Muszę Cię wyprowadzić z błędu. To zależy od osobnika. Nie wiesz, co będzie z Tobą w przyszłości. Jerzy Wala, jak się zestarzał poświęcił się przewodnictwu w Alpach(wyjeżdżał z polskimi grupami ludzi, którzy turystycznie chcieli wyjść na alpejskie szczyty). Zaczął się interesować wydolnością starzejącego się alpinisty. I publikował te swoje przemyślenia. Czytałem to. I znałem go osobiście, jako kierownika wyprawy. Bardzo dbał o bezpieczeństwo. Oglądałem z satelity niemiecki film dokumentalny. Zaproszono na wyprawę kilku byłych himalaistów, którzy kilkadziesiąt lat wcześniej wychodzili na 8 kilometrów. Czwórka byłych kolegów. Szli z karawaną z Lukli(lotnisko) do obozu na 5300 m, na lodowcu Khumbu. Jeden już miał problemy na dojściu i zrezygnował. Jednego zabrał helikopter po dojściu do bazy. Nie pamiętam dokładnie, ale ostatni, który się wykruszył, dotarł na jakiś szczycik 5600 m. Nie przypuszczam, by po Himalajach zupełnie zapomnieli o górach. I nie robili sobie "spacerków" w Alpach. Sensacje się publikuje. Facet w wieku 104 lata "biega" na setkę. Inny(inna) od "kuchni" zalicza najwyższe szczyty wszystkich kontynentów...
  12. Plus80

    Spadli z Gerlacha…

    Wyjechaliśmy tramwajem na 2400 m. Stąd w tym samym dniu podszedłem na Aiguille de Gouter. Żona została w schronisku Tete Rouse(czy jakoś, nie będę teraz sprawdzał dokładnej nazwy). Po noclegu w pięć godzin byłem na szczycie. Napisałem ten post tylko po to, by sobie uświadamiać ryzyko i własne możliwości. Jeśli ktoś chce więcej wiedzieć o mnie, to są trzy moje blogi o górach na "skionline"(Zagronie). I dużo ładnych zdjęć z przed pięćdziesięciu lat. Nie byłem żadnym wybitnym alpinistą, może nawet nawet nie średnim. Ale znam to środowisko. Nawet z dyskusji rodzinnnych. I dla mnie to bardzo przykra sprawa, gdy ludzie giną w górach. Idzie się w nie dla piękna, sprawdzenia swoich możliwości, a nie po śmierć.
  13. Plus80

    Spadli z Gerlacha…

    Ja nie mam ochoty się z Tobą licytować. Na cholerę mi jest to potrzebne. Na skale miałem chwyty stopnie i czułem się jak w Tatrach. Więc zapieprzałem. Potem wszedłem na lodowiec sam, bez asekuracji. Lodowiec, który ma szczeliny zasypane śniegiem(widoczne są bardziej bezpieczne). Idę wzdłuż wydeptanej ścieszki. Ale to nie jest całkowita gwarancja, że nie przekracza szczelin. Więc analizuję każdy metr przed sobą. I wlokę się. Wystarczy Ci?
  14. Plus80

    Skręt S

    Zostałem już wiele razy nakręcony i opublikowany na skiforum. Niestety się spaliło. Ale nie tak dawno chciałem przesłać swoje filmy. Prawie dziesięć z różnych okresów. Kiedyś byłem szybszy w ruchach. Ale jak się zorientowałem, to system(ah, te systemy !) przyjmuje tylko w formacie "mp4". A ja mam w formacie "MOV'. Poszukam zaraz może coś da się zrobić.
  15. Zbliżają się ferie. Rodzina wyjeżdża na narty. To ich pasja. Wybrali skromny ośrodek z niewielkim stokiem. I postanowili się pobawić na nartach. Ten młody człowiek na filmie pokazuje czternaście interesującyh ćwiczeń dla każdego członka rodziny. Są na nim napisy po angielsku. Ale bardzo łatwo się można domyśleć o co chodzi. A nawet spróbować przetłumaczyć. Dwa w jednym na feriach. Zdrowy ruch na wolnym powietrzu i nauka angielskiego. Polecam. 14 Essential Drills For Ski Racers.mp4
  16. Plus80

    Spadli z Gerlacha…

    Nie jestem bohaterem. I nie uważam, że coś wielkiego zrobiłem w górach. Nic takiego. Ale opiszę swoje samotne wejście w lecie na Mont Blanc. Ta góra mi chodziła po głowie. Jeszcze Matterhorn. Raczej trudniejszy, najłatwiejszą drogą. Tego się nie zrealizuje oczywiście. Byłem z żoną na kampingu w dolinie nad Courmayeur. Wyszlśmy razem na Mały Mont Blanc(całkowicie po stronie włoskiej). Potem pojechaliśmy pod Gran Paradiso(4064 m) w Alpach Graickich. Myślałem, że wyjdziemy wyżej, niż na ten mały MB. Ale jak podeszliśmy do lodowca z tego szczytu, to okazało się, że jest bardzo potrzaskany. Mieliśmy linę, uprzęże i jedne raki, dwa czekany. Zresztą żona nic nie potrafiła by zrobić, gdybym się poślizgnął, czy wpadł do szczeliny. W takim przypadku jedynie ja dawałem jej szanse zatrzymania. Nie wejdziemy razem na ten lodowiec. Była widoczna wydeptana ścieszka. Byłem w niezłej formie. Słuchaj - podejdę sam tym lodowcem, a jak będą kłopoty to wracam. I szedłem. Potem szczeliny zanikły(szerokie), ale to lodowiec pokryty był śniegiem. Ścieżka widoczna. Idę. Każda większa szczelina jest do wyśledzenia, ale nie po świeżym opadzie. Leciutkie zaklęśniecie śniegu, niewielka zmiana barwy. Ale są szczeliny wąskie typu "A"(rozszerzająca się niżej) Więc ryzyko jest zawsze. Doszedłem na szczyt, tam jest figurka MB. Byłem sam. W dół to prawie biegłem. Pod Mont Blanc pojechaliśmy tramwajem do tzw. "Gniazda Orła". Stąd jest droga bez problemu do schroniska "Tete Rouz" (coś 3150 m). Tu mówię do żony spróbuję wyść wyżej do schroniska na Aiguille du Gouter(nieco powyżej 3800 m). A jak będzie dobrze, to jutro na Mont Blanc. Droga do tego schoniska przecina słynny żleb w którym lecą co chwila spore szafy, ponieważ pięćset metrów wyżej napiera od góry lodowiec na ten żleb. Trzeba pilnie obserwować górę i mieć dobry słuch, czy coś tam nie słychać. W poprzek żlebu jest lina stalowa. Ale lepiej poprostu się pośpieszyć by go przejść. A ma kilkdziesiąt metrów szerokości. Dalej jest skała, typu "żebra" i liny. Trudności miejscami na "Orlej Perci" są większe. Nieco za ponad godzinę jestem w schronisku. Tu trzeba było zawsze rezerwować miejsce. Ludu masa i sprzętu wszelakiego też. Francuzi lubią jak się rozmawia w ich języku. Więc znalazło się jakieś miejsce w sąsiednim budynku w ogromnej sali. Emocje nie pozwalają spać. W nocy słyszę grzmoty. Gdzieś toczy się burza. Na szczyt, który jest tysiąc metrów wyżej, staje się o drugiej. W środku nocy słyszę jakieś głosy, ktoś wychodzi. Burza? Trzeba będzie wracać. Śpię dalej. Rano wokół schroniska 5, 10 cm mokrego śniegu. Niektórzy schodzą na dół. Iść, nie iść? Wyżej będzie znacznie więcej świeżego śniegu. Pogoda się zrobiła, bez wiatru. Idę ! Jak będzie ścieszka przedeptana. Ja nie wracam(szczeliny, ciężko). Była, w niektórych miejscach pod kopułą Dom(4330 m ?) lekko zawiana. Ale dalej widoczna. Doszedłem do schronu Vallota. Aluminiowe pudełko z wejściem do dołu. Obsikane dookoła. Wewnątrz ktoś hałasuje. Do szczytu granią jeszcze piećset metrów w górę. Szczytu nie widać w przesuwających się mgłach. Chwilowo straciałem orientację gdzie iść dalej, ponieważ widziałem jakąś ścieżkę, ale w dół. Tu nie ma nic w dół!. Nieco niby w dół, ale do budynku, gdzie jest stacja badawcza lodowców. Była tu jakaś grupa więc, gdzie na Mont Blanc? Z drugiej strony Vallota. Idę dalej, zdjąłem ciemne okulary, by lepiej widzieć we rzadkiej mgle. Dochdzę do miejsca, o którym wiem, że istnieje i jak wygląda. Sto metrów lodowej grani, szerokiej na metr. I opadającej na dwie strony(włoską i francuzką) bardzo stromym stokiem. Ale w niej setki raków, może tysiące, wycięły rowek głęboki na kilkadziesiąt centymetrów. Rowek nie zawiany. Nawisu na szczęście nie ma, tylko ta ostra grań z rowkiem. Mam czekan, kijek i raki, kupione w Courmayeur. Jak się potknę i polecę to się nie zatrzymam. Nie ma siły. Koncentracja i tylko nie wpadać w panikę. To jedyna szansa bezpieczeńtwa. Przeszedłem, krok za krokiem. Wyżej było szerzej, ale około 30 cm puchu. Są duże szczeliny dochdzące do grani, to później zobaczyłem na jakimś zdjęciu. Co pewien czas odpoczynek, na wywrównanie oddechu. Potem grań się pomału kładzie. Jest wąska. Wydeptana ścieszka biegnie trawersem po stronie włoskiej. Ekspozycja na tą stronę. Mgła. Dochodzę do miejsca, gdzie ścieszka zaczyna schodzić w dół. Nie można dalej iść. To jest szczyt. Dalej jest przełęcz Brenva, lub w prawo kilometr i więcej drugi szczyt tej góry Mont Blanc du Courmayeur. Sto metrów niższy. Z mgły wyłonił się przewodnik z dwam klientami. Pytam czy to MB. Oui! I proszę o zdjęcie we mgle. Szedłem ze schroniska 5 godzin. Dwieście metrów na godzinę przewyższenia. No, nieźle jak na 58 latka z biura projektów. W dół szło szybko. Od schroniska do schroniska żony w godzinkę po skałach. Przebiegłem żleb. Będąc na drugiej stronie w powietrzu przeleciał na nim spory głaz. Do tramwaju doszedłem na ostatnich nogach. Dziś tysiąc metrów w górę i 2400 m w dół. Czy ryzykowałem? Bardzo! Ale w każdej chwili byłem w stanie zrezygnować, gdybym doszedł do wniosku, że ryzyko jest za duże. A oczy po braku okularów? Dostałem zapalenia spojówek. I łzy lały się ciurkiem bez przerwy. Mój kolega wcześniej, ze wspólnej wspinaczki na Slowacji, zginął pod Mont Blanc z żoną. Spotkałem go po latach w Krakowie w tramwaju. Cieszył się, że jadą w Alpy. Znaleziono ich ciała na lodowcu pod tą górą. Spadli dwieście metrów.
  17. Plus80

    Spadli z Gerlacha…

    Według ratowników Slowackich szli razem związani liną(w ostępach siedmiometrowych). Czyli to była tzw. lotna asekuracja. Stosuje się ją na przejściach graniowych, ponieważ asekuracja ze sztywnego stanowiska(asekurujący jest w jakiś sposób(np. hak) połączony ze skałą, zwalnia bardzo marsz. Przy lotnej asekuracji spadający, z grani, może być zatrzymany, gdy jego partner(partnerzy) szybko zareagują. Znacznie większy problem jest w czasie podejścia stokiem lodowym. Jeśli jest miękki śnieg to się w niego wpada i nie zsuwa. Chyba, że się poderwie lawinę(deska śnieżna) i wszyscy lecą z nią w dół. Natomiast gdy stok jest twardy(prawie lód) to sprawa jest ciężka. Na stoku miękkim można wbić czekan, po głowicę i zatrzymać lecącego. Na twardym lecący też może się ratować czekanem. Takie rysunki są w książkach(rycie śniegu(lodu) dociskiem dziobem czekana. W każdym razie zatrzymanie takiego człowieka wymaga bardzo szybkiej reakcji i zastosowania właściwej metody. Oczywicie przy bardziej stromych i lodowych stokach(lodowce) można stosować asekurację stałą ze śrub lodowych. Mam książkę "Im Fels und Firn"(W skale i lodzie) Pit Schubert. Kierownik komisji bezpieczeństwa DAV(Niemiecki Związek Alpejski), alpinista. Komisja badała wszystkie górskie wypadki w Alpach, jaka była ich przyczyna. Zalecała pewne zmiany w sprzęcie. Książka powstała z 25-pięciu lat doświadczeń. Komisja też symulowała pewne wypadki(np. wpadnięcie do szczeliny i reakcja partnera(partnerów). Jedną z symulacji był marsz trzech alpinistów po stoku lodowym o nachyleniu 30 stopni. Szli w rakach związani liną. Nagle jeden z nich się potyka. Okazało się, że partnerzy nie są wstanie zatrzymać zsuwającego się ciała. Raki powodują w tym momencie dodatkowy kłopot(koziołkowanie). Zatrzmali się na wypłaszczeniu. Co więc trzeba by zginąć w takim przypadku? Tępe raki też mogą być przyczyną. Zbytni optymizm, że ten stok nie jest taki pochyły i się jakoś zatrzymam. Ja ich nie oskarżam. Ta śmierć napawa mnie smutkiem.
  18. Plus80

    Spadli z Gerlacha…

    Przestań z tym przewodnikiem! Piszesz jakbyś nie był nigdy w niebezpiecznych górach. A byłeś! Nie przewodnik jest tu ważny, tylko doświadczenie. A doświadczenie mówi, że gdy jest zbyt duże ryzyko, to trzeba się wycofać, gdy się nie da go zmniejszyć przez np. asekurację. Jeśli się nie potrafi ocenić właściwie ryzyka, to też świadczy to o małym doświadczeniu. Nie przyjmuje do wiadomości, że trzech gości spada nagle w dół. Trzech gości spada, gdy lawina na nich spadnie. Blok skalny. Albo są związani wspólną liną i nikt nie asekuruje ze sztywnego stanowiska, albo nie skacze za grań, gdy koledzy lecą na drugą stronę. Ginie trzech młodych ludzi, ponieważ podjęli za duże ryzyko. Oczywiście ich sprawa. No nie ich. Jest jeszcze rodzina. Tobie zdaje się bardzo imponuje wyczyn. Wyczyn za wszelką cenę. A mnie nie! Jestem szczęśliwy, że dożyłem tych lat i sobie nie skręciłem karku. Podziwia się bohaterów. Nawet martwych bohaterów. Tylko nie ze swoich bliskich. Ci co zostali publicznie się nie skarżą. Bohater jest bohaterem dla narodu. Więc nie można kalać jego pamięci.
  19. Plus80

    Spadli z Gerlacha…

    Jest zima. Skały są zalodzone. Strome pola śnieżne bardzo twarde. Trawki pokryte śniegiem też piekielnie śliskie. Dzień jest krótki. Wiatr bardzo wychładza organizm. to są przyczyny obiektywne. Wyjście na Gerlach z Doliny Batyżowieckiej, czy Wielickiej jest trudne w lecie. Duża różnica poziomów, orientacja w terenie. W zimie jest jest o wiele trudniejsza. zasypane ślady ew. ścieżki(ścieszki też tworzą kozice). I przewodnik? W Tatrach nigdy nie było przewodników tego typu co w Alpach. Teraz są. Ale kto może zostać takim przewodnikiem? Ja sobie nie wyobrażem, że to nie jest wspinacz, czy były wspinacz z doświadczeniem zimowym. Znajomości gór nikt nie nauczy się na kursie, tak samo jak jazdy na nartach. To wszystko trzeba przeżyć osobiście. Kurs przewodnika to wszystko tylko porządkuje. Wszelkie braki w doświadczeniu, w wyszkoleniu skutkują fatalnymi błędami. I ludzie giną. Lina, raki, czekan to tylko narzędzia. Umiejętność ich użycia w konkretnym miejscu dyktuje doświadczenie. Stwierdzenia, że nie można się było w tym miejscu właściwie ubezpieczyć są bezsensowne. Ja nie można tego zrobić, to się nie idzie dalej. Licencja to nie gwarancja to tylko papier. Dla mnie wszystkie "wycieczki" w skały Tatr w zimie są taternictwem zimowym. I takie doświdczenie i przeszkolenie się powinno posiadać. Nie musi się być wybitnym wspinaczem. Ale poruszamy się po terenie niebezpiecznym. Twierdzenie, że idę ścieszką tyrystyczną,wytyczoną w skałach. Ponieważ są łańcuchy i znaki jest śmieszne. Ścieszka może być w dolinie, co też wymaga ubioru, żywności, oceny własnych sił. Przewodnik jest nieraz potrzebny, ponieważ osobiście lepiej zna teren. No i może być(powinien) znacznie bardziej doświadczony. Naczytałem się tylu różnych informacji o takich tragediach. Raz to są "turyści". Potem okazało, że taternicy. Największy problem to brak przewodnika. Przewodnik w górach skalistych dla niektórych to taki pan, co opowiada wycieczce o Morkim Oku itp, itd.
  20. Plus80

    Skręt S

    No może się oburzam. Pytanie jest proste. Tylko "Plus 80", to jest plus 80 lat. Opisuję ten skręt, nie tyle by kogoś go uczyć(choć jestem w stanie go wyjaśnić), tylko jako pewne zjawisko historyczne w rozwoju techniki narciarskiej. I także dla tego, by ew. ktoś o wiele młodszy odemnie postawił sobie taki cel. Cel - nie jeździć na stojąco. Znajdzie ludzi, którzy mu przy tym pomogą. A poza tym, co się zmieniło od czasów Patricka R. w skręcie, z wyjątkiem nart? Jest ktoś z forum w stanie to wyjaśnić? A czy ja, w jakimś przybliżeniu, tak potrafię zrobić parę skrętów? Wydaje mi się, że tak. Ale mogę się mylić i dlatego proszę o ocenę na stoku. Moje posty być może są nieco denerwujące, ponieważ prowadzę czasem natrętną pedagogikę. Ludzie tego nie lubią, ponieważ wydaje im się, że daję im do zrozumienia, że jestem od nich lepszy. Nigdy to nie było moim zamiarem. Poprostu lubię sobie wszystko wyjaśniać i czasem dzielić się tymi wyjaśnieniami z innymi.
  21. Plus80

    Skręt S

    "Avalement" od avaler(połykać, też tabletkę). Tak "likwidujemy" "górkę", która się pojawia przed nadjeżającymi nartami. Jak jej nie połkniemy,to nas wyrzuci w powietrze. Po jej minięciu trzeba szybko się prostować, by docisnąć narty do dołka(muldy). To jest kwestia trajektorii środka ciężkości nad stokiem. Płynna jazda po muldach wymaga ciągłego utrzymywania nart na śniegu. Niezaleźnie od tego, jak teren się zmienia. To jest bardzo trudne, przy większej szybkości, ponieważ trzeba reagować błyskawicznie. I nieraz to jest tylko ruch kolanami. Wybiera się "przełęcze", między "kopcami", by ograniczyć ruch ciała góra - dół i odwrotnie. Taka jazda jest piekielnie męcząca i wymaga błyskawicznej reakcji narciarza. Jeśli nie zareaguje wystarczająco wcześnie pojawiają się skoki, uderzenia nart o śnieg, co jeszcze bardziej męczy. Na muldach się fajnie jedzie na slalomkach(ale nie za sztywnych). Krawędzie też są w użyciu. To nie jest taka dokładnie jazda, jak w konkurencji "na muldach". W niej śnieg jest miękki, skręt jest niewielki, ale bardzo szybki, rytmiczny. W praktyce pole muld może być bardzo twarde i kopce duże. Długość skrętu dyktuje teren. Jeżdżąc raz z żoną na trasach pod Matterhornem zachciało mi się wjechać w takie pole obok ubitego stoku. Nie przejechałem nawet stu metrów, by dojść do wniosku, że to jazda dla masochistów a nie dla przyjemności. Ale dawniej w erze przedratrakowej nie było stoków bez muld. Jak pojechałem w 1993 roku na Hintertux to się okazło, że jazda po muldach to jest tu wyższą szkołą jazdy. Stado ratraków ubijało przez cały dzień śnieg. Więc muld nie było. I można było uczyć początkujących narciarzy na lodowcu, zaczynając od pługu.
  22. Plus80

    Skręt S

    Dziennikarz nazywał się Ringer nie Langer!
  23. Plus80

    Skręt S

    Chcesz widzieć i ocenić. Proszę bardzo. Możemy się umówić na Mosornym Groniu. Jak pojadę. Dzień sobie wybiorę, ponieważ lubię dobre warunki, dobrą pogodę i brak ludzi. Musisz się dostosować, by zaspokoić swoją ciekawość. Jak znasz się na jeździe na nartach i świetnie jeździsz takim skrętem, śmigiem na krawędziach, to może Cie rozczaruję, że z moich postów wynika, że jestem mistrzem dwóch desek. Nie jestem, ale się też nie wstydzę swojej jazdy. Więc piłeczka jest na Twoim stole. Śledź moje posty i może się spotkamy pod Babia Górą. Może też wpadnę na Skrzyczne w marcu. Mam wielką ochotę pojeździć Fisem. Ale to też zależy od wielu czynników.
  24. Plus80

    Skręt S

    Jadąc krzesełkiem do góry nad stokiem, często patrzę na zjeżdżających narciarzy. Taki fajny widok mam na Mosornym. W głowie mam pewien rodzaj skrętu, który po raz pierwszy opisał Joubert. I który był wykonywany w jego uniwersyteckim klubie w Grenoble. Rzecz ma ponad pięćdziesiąt lat. Pamiętam jak w „Dzienniku Polskim” w Krakowie pojawiła się mała notatka z rysunkiem „Skręt S”. Nowość! W tym dzienniku pisał często o nartach Zbigniew Langer. Sam zapalony narciarz. Skręt „S” jest pokazany niżej na zdjęciu. Wykonywany jako ćwiczenie przez Patrick`a Russel`a. Zdobywcy pucharu świata. Podopiecznego Jouberta. Skręt „S” był przygotowaniem do „avalement”(kompensacji) do jazdy po muldach. A także do jazdy śmigiem po stromych stokach, gdzie wyraźnie występuje przy skręcie tzw. virtualna mulda. Joubert rozróżniał skręt „S” ślizgowy i cięty. Oglądam narciarzy zjeżdżających szukam wzrokiem jadących skrętem „S”. Nie musi być cięty. Ślizgowy. Nie ma! Narciarze jeżdżą z regły na „stojąco”. To moje określenie. Teraz jest łatwiej jeżdzić na stojąco, niż dawniej. Narty karwingowe pochylone na krawędź same zaczynają prowadzić łuk skrętu. Dużego wysiłku nie trzeba. I tak wyglądają stoki. Panuje wszechwładny „karwing” na stojąco. By poznać w przyszłości skręt „S” należy zacząć od skrętów równoległych. I wiedzieć, że po odciążeniu nart(np. przez wyjście w górę) należy stopniowo obniżać swoją sylwetkę, z jednoczenym skręcaniem dolnej i górnej części ciała w przeciwnym kierunku. Żona się przez lata męczyła z wnukiem, by mu ten ciągły ruch nieco zaszczepić. Ten ruch ciała to nie jest łatwą rzeczą w początkach nauki, gdy myśli się głównie o skręcaniu nart, by za szybko nie jechały. Toteż na stokach jest wielką rzadkością narciarz jadący ciętym skrętem „S” w śmigu.
  25. Plus80

    Rozgrzewka

    Odrazu wyjaśniam, ta moja bużka to z podziwu. Ja też czasami robię jakieś obroty rękami. Głównie przed wejściem do wody w basenie. Moim ostatnim konikiem w tej dziedzinie jest kraul. Poczytałem w internecie(oczywiście) i na YT, jak się powinno prawidłowo to robić. Więc jak jest lato, szwagier ma uruchomiony basen, to ćwiczę. Pobyt nad tym basenem ma może dobrą, ale i złą stronę. Nie ma specjalnego problemu, by skorzystać z czegoś mocniejszego z lodem. Zła strona jest taka, że szwagier w tej dziedzinie czasem przekracza limity. Niestety w tenisa już nie gram. Wyszedłbym na kort, by sobie przypomnieć, stosując system Borga(wrośnięty z tyłu kortu na linii), jak wygląda for i beck...Nie mam partnera na moim poziomie. Instruktorzy by chcieli odemnie kasy. Różne małolaty chcą robić postępy, albo są chaotyczni na korcie. A ja stary trener tenisa, z licencją zawodniczą. Co prawda nie polską, tylko kraju z Afryki, położonym między Libią i Algerią.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...