Skocz do zawartości

Dany de Vino

Members
  • Liczba zawartości

    1 263
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Zawartość dodana przez Dany de Vino

  1. Czy mógłbyś podrzucić ile tam kosztuje karnet 5-6 dniowy?
  2. Rozumiem - skromnisie. Nawet miło.                                                Pozdrawiam serdecznie
  3. Co Wy macie z tymi 1 oznaczającymi poziom zaawansowania? Piszesz coś, co mi się nieźle układa w głowie, ale jak facet z poziomem 1 może się odważyć udzielać rad? Narciarz teoretyk? Czy za wielki, z umiejętnościami nie mieszczącymi się w skali? Tak czy inaczej, trochę trąci megalomanią.                                                                Pozdrawiam    
  4. Dziś, około 12.oo na Obergurgl. Jeździłem akurat czarną 4 wzdłuż dość szybkiej kanapy. Na końcu tego kawałka czarnej jest stacja pośrednia, gdzie można się załapać na kanapę bez konieczności zsuwania się niebieskimi do samego dołu. Jest tam również możliwości jechania prawie równolegle poza trasą.  Jeździłem tam wczoraj. Dziś pogoda "kryształowa", słonko i na górze parę stopni mrozu. Marzenie. Wszystko to tworzyło taki nastrój, w którym nic złego nie ma prawa się wydarzyć. Ten teren pozatrasowy był już wczoraj dość mocno rozjeżdżony. Dziś to zostało zmrożone, tak że powstało takie kartoflisko po wykopkach. Po spróbowaniu odpuściłem i wróciłem z powrotem na trasę (narta nie była w stanie się w to wciąć). Para mocno dorosłych i dobrze jeżdżących ludzi , których zaobserwowałem tam już wczoraj, uparcie ćwiczyła na tych "gruzach". Męczyli się trochę, bo w takich warunkach jakże inaczej. Akurat zjechałem tą czarną 4 i podjechałem do stacji pośredniej, do bramek. Usłyszałem krzyk i zobaczyłem tego gościa fruwającego w powietrzu i odbijającego się po tym zamarzniętym stoku. Poleciał "bez łeb" i tak go obijało aż do końca. Tam jest dodatkowo taki niewielki około 1.5m uskok na zakończenie tej ścianki. Gość wciął go na głowę, upadł i znieruchomiał jak kukła w dość nienaturalnej pozycji. Kobitka była kilka metrów za nim, więc zaraz Go dopadła. Facet z obsługi kanapy natychmiast zatelefonował po pomoc na górę. Sanitarny skuterek z toboganem był prawie natychmiast (może trzy minuty), aż byłem zaskoczony. Zajęli się Nim. Pojechałem kanapą na górę. Jak zjechałem powtórnie, myślałem że będzie już posprzątane ale zobaczyłem, że facet dalej leży jak leżał tyle że na noszach/toboganie i jest jeszcze jeden skuterek prawdopodobnie z lekarzem. Ale Go nie transportowali. Stali nad nim. W tym momencie nadleciał helikopter i zatrzymali kanapy (pewnie z powodu wiatru od śmigieł). Nie wyglądało to dobrze. Od faceta z obsługi dowiedziałem się, że facet jest nieprzytomny i że lekarz zabronił go wieźć na toboganie. Za chwilę Go spakowali do helikoptera i zabrali. Mam nadzieję, że facet nie skręcił karku, choć prawdę mówiąc trochę na to wyglądało. Jakoś później znacznie gorzej mi się jeździło...       A jeśli chodzi o jazdę w kasku, to widziałem sporo ludzi w czapeczkach lub wręcz z gołą głową. Co najdziwniejsze część instruktorów też w czapeczkach. Jednak jeżdżący w kaskach jednak przeważają.  
  5. ...pewnie każden jeden widzi to po swojemu. W moich książkach piszą: Pytanie 1 - nie. Dla mnie 0 przyjemności. Pytanie 2 - tak. Jeżdżę po lodzie, nie po igielicie. Pytanie 3 - nie. Onanizmem zamiast seksu. Pytanie 4 -  tak. Jeżdżę po śniegu z góry w dół, jak za cara.
  6. No, rzeczywiście nie zaskoczyłem. Ale też o takim ustrojstwie nawet nie słyszałem. A tak przy okazji - czy mają tam opcję jazdy we mgle? Na Gurgulu mają . I to pełną gamę. Dziś była wersja: gęsta mgła - 1/3 stoku (od góry), trochę przydymione - 1/5, a reszta na rozprężenie zupełnie bez. Technicznie jest to chyba do zrobienia. Pozdro 4all.
  7. Jaho - Lustra są, ale tylko na osobnej zatoczce dla naj-najów. Tam nie pojeździsz. Cabi - nie wiem co ci napisać. Jest tak jak zeznałem.       A tak przy okazji, siedzę w okolicach Solden/Obergurgl i przeczekuję poranną mgłę. Za jakąś godzinkę powinno być OK. Wczoraj dzień - bajka, więc jestem trochę ujeżdżony. Pozdrawiam.
  8. Jeździłem kilka dni (dwa wyjazdy) na hali w Druskiennikach (Litwa). Tam wolno na swoich nartkach i nie ma żadnego problemu z ostrymi krawędziami. Trenują tam nawet od czasu do czasu zawodnicy (chyba juniorki) z innych krajów. Tłoku o dziwo nie uświadczyłem (byłem tam 4 dni w październiku i 3 na początku listopada), ale jeździłem w tygodniu. Na rozjeżdżenie przed sezonem super. Infrastruktura socjalna (knajpki, kawiarnie, pitzernie, toalety, zamykane szafki itp..) na medal. Polecam.     (oczywiście jak ktoś się zechce czepiać, to będzie się czepiał...)
  9. Jadąc z Polski przez Wiedeń (lub okolice); Salzburg, na 74km (wg jps) przed Insbrukiem jest duża stacja (chyba OMV lub coś takiego). Mają LPG w b. dobrych jak na Austrię cenach. Tankowałem tam dwa dni temu - 1l - 0,56E
  10. WOjtas^ - jestem we wspomnianym przez Ciebie miejscu. Mieszkam w okolicy Solden (bo taniej, ale kwaterka z tych raczej bardziej wypasionych, więc obiektywnie nie tania) Śniegu po kokardkę. Dziś pół nocy i prawie cały dzień niestety dość ostro padało i dalej pada. Więc o śnieg się nie martw, powinno starczyć przynajmniej do końca kwietnia (miejscowe szpece od nartowania mówią, że do końca maja). Pozdrawiam.  
  11. ...no, niby tak. Ale marynary z tego nie uszyjesz... A tak na poważnie. Dla mnie sztruks jest fajny na rozjeżdżenie, tak na 1,5h. Potem, jeśli mam wybór szukam jednak czegoś bardziej "spicy", mimo iż nie smarkam przez palce...
  12. A  mnie sztruks nudzi . Wolno mi? ...(pewnie jestem leszczem... )
  13. Wiesio, jaka jest definicja "prawdziwego narciarza" i czym on się różni od "normalnego" narciarza, w odróżnieniu od "narciarza sztruksowego"?                                                  Pozdrawiam również
  14. Wiesio, naprawdę masz bardzo dobre serce ....                                                              Pozdrawiam
  15. Dzięki, jakby co na pewno będę pytał. Na razie przeglądnąłem dokładnie mapy i dość dobrze orientuję się w topografii całej doliny.                                                                                                                    Pozdrawiam
  16. Jeszcze raz, dzięki za opinie. Po powrocie się zamelduję i zdam relację.                                                                                                  Pozdrawiam.
  17. Będę tam od 28.02 do 13.03. i mieszkał będę właśnie w Langenfeld. Dzięki wszystkim za odpowiedzi.                                                                    Pozdrawiam
  18. Koledzy, wybieram się tam na nartki i chciałbym skorzystać z waszych doświadczeń. Który z tych ośrodków uważacie za lepszy wybór? Niestety nie ma opcji karnetu na oba ośrodki jednocześnie (jest tylko opcja np. Solden, w tym jeden dzień na Gurglu + 10E, lub odwrotnie), tak że trzeba się zdecydować.     
  19. Dany de Vino

    Wędlinka?

    Kordiankw, obiecałem inny przepis na śledzia. Ten przepis stanowi zupełnie inną "filozofię" myślenia o tej potrawie, toteż wrażenia smakowe są inne, ale zaręczam, że równie rewelacyjne. Oto on: (podaję proporcje na 1 - 1.4 kg śledzi) 1. - kupujemy śledzie marynowane i 400g śliwek suszonych Kalifornijskich + miód, pieprz mielony, cebulę i oczywiście oliwę z oliwek (pierwsze tłocz. na zimno). 2. - do przegotowanej letniej wody wsypujemy dwie łyżeczki pieprzu czarnego i suszone śliwki + 4 kopiate łyżki stołowe miodu. Mieszamy do rozpuszczenia miodu i zostawiamy to na noc. 3. - obieramy śledzie ze skórki (idzie b. łatwo, cała operacja 10 minut), kroimy cienko cebulę. 4. - do plastikowej michy wrzucamy kilka śliwek z przygotowanego wcześniej wywaru, warstewkę cebuli, warstwę śledzi - potem znowu śliwki, cebula, śledzie i tak dalej warstwa po warstwie. Na koniec tej operacji całość zalewamy pozostałym nam wywarem ze śliwek, pieprzu i miodu. Śledzie powinny być zamoczone (taplać się) w tym sosiku. Przykrywamy i wstawiamy do lodówki na 12 - 14 godzin. 5. - pakujemy śledzie do słoików przelewając oliwką i na 24 godz. do lodówki.        Niestety można to spożywać tuż po zalaniu oliwką, więc pierwszy słoik znika przeważnie w kilka godzin. Ale dwa, trzy pozostałe słoiki starczają czasem nawet do końca tygodnia. Warto spróbować. Smacznego.                                                                                                                                                       Pozdrawiam.
  20. ...Ok... dzięki. Chyba wiem o co chodzi.                                                       Pozdrawiam.
  21. Jak rozumieć frazę: "poprawienie układu dośrodkowego". Czy da się podać jakieś wskazówki praktyczne? Czy chodzi po prostu o pewność pozycji (balansu, równowagi, zrównoważenia siły odśrodkowej, czy jak to tam nazwać)?
  22. Spokojnie z tą asymetrią. Grałem w hokeja więc  jeździłem na łyżwach w każdym możliwym i niemożliwym kierunku. Każdy zawodnik ma jakąś stronę (przy skręcie i na wewnętrznej i na zewnętrznej krawędzi łyżwy) słabszą. Ten który demonstruje to ćwiczenie zapewne też. Na treningach podczas ćwiczeń specjalistycznych to oczywiście wychodzi, więc się to stara niwelować, ale zlikwidować się nie da. To są naturalne, indywidualne i minimalne różnice. Jeśli nie uniemożliwiają wykonania ćwiczenia, to doprawdy nie ma o czym rozprawiać. To jest naturalne.   Pozdro.
  23. Ciuteńkę off topu (ale o jedzeniu). Końcówka komunizmu. W sklepach na półkach ocet i paprotki. Akurat pracowałem gościnnie w W-wie i przemieszkiwałem u mojego stryja w jego domku na jednym z osiedli w Łomiankach. Staś zdobył gdzieś jakimś cudem 0.5kg kiełbasy Zwyczajnej. Chleb ciągle jeszcze był. Szykowaliśmy się na prawdziwą ucztę! No, niestety.... mimo iż byliśmy naprawdę głodni, nie dało rady. Stryj, człowiek doświadczony życiowo powiedział, że nic tam i damy radę. Wrzucił kiełbasę na wrzątek. Po 20 minutach gotowania zrobiliśmy drugie podejście. Znowu klęska. Stryj nie był z tych co się byle czym dadzą zniechęcić. Wyszliśmy do ogródka, rozpaliliśmy ognisko i nadzialiśmy kiełbaskę na patyki. Teraz już się musi poddać i Ją pożremy. Nie wiem z czego Oni Ją robili, ale naprawdę się nie dało. Cały czas kibicowała nam wiernie suczka-przybłęda imieniem Gryzia. Piesek wychowany na diecie stricte śmietnikowej i cwany jak mało kto w okolicy. Widziała co się święci więc kiełbaski na żadnym etapie obróbki nie spuszczała z oka. No i Ją w końcu dostała! Rzuciła się do miski jak wygłodzona pantera, wzięła w pysk, przegryzła... i zrobiła minę której nigdy nie zapomnę (niech mi nikt nie wmawia, że psy nie potrafią robić min), następnie wypluła kiełbasę, odwróciła się dupą do miski i demonstracyjnie poszła się położyć na wyrko. Od tej pory, jak już nie ma wyjścia i jestem zmuszony przez okoliczności zjeść tak zwaną "kiełbaskę z rusztu" poddaję ją najpierw "próbie psa". Jak w okolicy nie widzę psa, nawet nie kupuję kiełbaski i zadawalam się chlebkiem z kawą. Gryzia to był bardzo mądry piesek.  
  24.         No, widzę że moderatorzy zwarli szyki! Dobra. A jednak trochę radości sprawiło mi to porównanie użyte przez Mitka z tym "szybkim dobiegnięciem do autobusu". Weźmy taki przykład: dobiegnij szybko do autobusu, tak powiedzmy 100-150m. Potem usiądź na ławeczce i odpocznij z 15 minut (interwałowo) i tak ze 30 parę razy w ciągu 5 godzin. I tak przez siedem dni. Potem się zważ.         Wiem, wiem, że dla Mitka jako zawodowca to pewnie pestka, że aż nawet próbować nie warto, ale dla przeciętnego mieszczucha łatwo może się okazać, że lekko nie jest.                                   Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...