Skocz do zawartości

Dany de Vino

Members
  • Liczba zawartości

    1 265
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    6

Zawartość dodana przez Dany de Vino

  1. Dzięki za info. Tak, jadę z BTN i jestem dobrej myśli.                                                                Powodzonka.
  2. Jedziesz indywidualnie czy z jakąś zorganizowaną ekipą? Patrzyłem dzisiaj na kamerki, warunki wzorowe, wszystkie wyciągi działają, ale ludzi naprawdę sporo. Jeszcze tam nigdy nie byłem i wybieram się pierwszy raz z ekipą z Lublina.  
  3. Wybieram się tam 14.02 na kilka dni. Może ktoś z forumowiczów również?                                                         Pozdr. 4all.
  4. Dany de Vino

    Rehabilitacja 50+

    Nie wiem jak to jest, ale w życiu nie liczyłem kalorii. Nawet nie bardzo wiem ile co ma i przy jakim treningu ile spalam. Kieruję się wyłącznie sygnałami odbieranymi z organizmu. Jak jestem głodny to jem. W lecie, w sezonie tenisowym gdy trenuję jednak więcej jem znacznie więcej. W zimie trochę  mniej, ale jem tyle ile potrzebuję. Jak zjem za dużo (a czasem się zdarzy) to się po prostu źle czuję. Jedno wiem na pewno że źle robię: jem dość dużo słodyczy. Na razie mi nie szkodzą. Ale ogólnie nienawidzę się przeżerać i to w zupełności wystarcza. Nie wiem co to jest, jak się to liczy i jaki mam BMI. Przy 174cm wzrostu ważę ~67kg i to się nie zmienia od około 40 lat.                                                                         Pozdr.
  5. Dany de Vino

    Waga narciarza

    ...wiele tu można przeczytać o spalaniu kalorii. Przy czym, jak największe spalanie tych kalorii wydaje się być jakimś celem nadrzędnym, czymś niezwykle pożądanym. Wręcz celem samym w sobie. Dlaczego?     Patrzę na to z zupełnie innej strony. Ponieważ naturalnym dążeniem człowieka jest dążenie do nierobienia nic (nieprzepracowywania się - jesteśmy z natury leniwi), to z konieczności podejmujemy tylko ten wysiłek, który albo jest nam niezbędny do życia (np.: praca), albo taki który nam sprawia przyjemność (np.: sport, taniec, seks). Oczywiście, dla ostrości rysunku trochę to upraszczam. Kalorii potrzebuję tyle, żeby organizm zdołał te moje konieczne i chciane aktywności "obsłużyć". Więc wcale się nie staram spalić więcej kalorii niż to niezbędnie. Wręcz przeciwnie - pracując kombinuję aby za pomocą jak najmniejszego wysiłku osiągnąć jak najlepsze efekty mojej pracy. Podobnie ze sportem. Zawodnik chce osiągnąć jak najlepsze wyniki, przy jak najmniejszym "zużyciu" organizmu. Dobry tenisista stara się poruszać po korcie tak, aby zużywać tak mało energii jak to możliwe (a więc również kalorii) a jednocześnie wygrać mecz. Ten który zużyje ich za dużo - w drugim, trzecim secie przegra bo po prostu nie będzie miał już siły. Zawodnicy często nawet podczas meczu wręcz dostarczają organizmowi dodatkowych kalorii w postaci różnych batonów energetycznych.     No i taka konkluzja: trzeba dostarczać organizmowi tyle kalorii ile jest mu potrzebne do wykonania określonych aktywności. Jeśli jeżdżę na nartach, przebywam w górach przy minusowej temperaturze, zapotrzebowanie mojego organizmu na kalorie rośnie i trzeba mu dostarczyć ich więcej. Jeśli akurat moja aktywność ogranicza się do opalania na plaży kalorii potrzebuję mniej. A więc wystarczy zachować sensowny bilans pomiędzy ilością spalanych i dostarczanych do organizmu kalorii. Po co się niepotrzebnie wysilać?                                                                            Pozdr.
  6. Dany de Vino

    Waga narciarza

    ...po cięższym meczu tenisowym (3 sety - 2h) brakuje mi około 1.5kg wagi sprzed meczu, mimo iż wypijam w tym czasie około 1.5l wody. I tak w sumie wody w organizmie ubywa. Ale to nie jest żadne "chudnięcie". Po paru godzinach waga wraca do normy. Ale prawidłową wagę (wg. norm lekką niedowagę) trzymam jednak zapewne głównie dzięki uprawianym sportom. Kilkudniowy wypad na narty może wahnąć wagą, ale to będzie chwilowe. Za tydzień, dwa nie będzie z tego śladu. Mocno polecam stałe uprawianie sportu i najlepiej nie tylko narciarstwa, bo przecież na ogół ileż to dni w roku jeździmy na nartach? To nic nie załatwia jeśli chodzi o kondycję i utrzymanie organizmu w przyzwoitej formie. Chyba, że uprawiając sporty "uzupełniające" ruszamy się cały rok, a narty stanowią jedynie świetny do tego "ruszania" nie tylko pretekst, ale nawet cały powód!                                                                                                     Pozdr.   
  7. Dany de Vino

    Waga narciarza

    ...jednym zdaniem: "..miej serce i patrz w serce." Jak masz doświadczenie w treningach, trenujesz stale, znasz swój organizm to bez pulsometru się obejdzie (nie dotyczy treningu wyczynowego). Organizm organizmowi nierówny - obliczenia wynikające z wieku, wagi, wzrostu mogą być bardzo mylące. Najwięcej zależy od faktycznego stanu organizmu. 
  8. Dany de Vino

    Waga narciarza

    W sprawie ruchu masz z pewnością rację! To oczywiście też nie jest wina Babć. Społeczeństwo tyje, bo zupełnie niepotrzebnie za dużo je. Zdrowo czy niezdrowo - to już następne zagadnienie też oczywiście mające wpływ na stan organizmu.                                                                                        Witaj. Pozdr.  
  9. Dany de Vino

    Waga narciarza

    Problem nadwagi dużej części populacji występuje w większości społeczeństw naszego kręgu kulturowego. Wiąże się to z ogólną i niezwykle łatwą dostępnością pożywienia. Jest to stosunkowo nowe zjawisko bo obejmuje jakieś mniej więcej ostatnie 50 - 60 lat. Nam to sobie trudno uświadomić, ale nigdy wcześniej w historii ludzkości tego nie było. To jest nowa pułapka cywilizacji. No i nie nauczyliśmy się jeszcze tej sytuacji "oswoić". Jesteśmy łakomi. Jedzenie podświadomie kojarzy nam się z gwarancją zdrowia, a w konsekwencji zachowaniem życia. Moja teściowa jeszcze niedawno starała się nam wciskać jak najwięcej masła w prawie każdej potrawie. Jest w Niej pamięć głodu z okresu okupacji niemieckiej, oraz w latach powojennych. Jak wiele innych, prawie cała Jej rodzina przeszła gruźlicę. Nie wszyscy przeżyli. Pamięta dużą śmiertelność dzieci, których mała odporność związana była z niedożywianiem. Pewnie w nas też gdzieś głęboko w podświadomości wegetuje ta odziedziczona pamięć przeszłych pokoleń. Od niedawna dowiadujemy się o w miarę zdrowym żywieniu coraz więcej, ale pewne przyzwyczajania, zwyczaje żywieniowe pozostały.     Myślę, że stosunkowo łatwo jest utrzymać się w przyzwoitej formie fizycznej i nie potrzeba do tego jakiejś specjalnie wyszukanej "diety". Wystarczy trochę rozsądku z jedzeniem i jakaś w miarę systematycznie stosowana aktywność fizyczna. Gorzej gdy komuś przydarzy się już spora nadwaga. Wtedy z pewnością jest dużo trudniej. Z tego co zauważyłem u znajomych, drastyczne diety działają raczej wyłącznie doraźnie i niestety tylko na chwilę. Ludzie je stosujący szybko "odzyskują" utracone kilogramy. Myślę, że raczej zdroworozsądkowa, zróżnicowana dieta codzienna dążąca do zmiany dotychczasowych zwyczajów żywieniowych (w tym "mniejsza łyżeczka i mniejsza miseczka"), plus jakakolwiek forma wysiłku fizycznego, ruchu, choćby na początek codzienne intensywne spacery to pewne remedium na nadwagę. No i nie oczekujmy efektu za dwa tygodnie, czy dwa miesiące. To proces dłuższy (rok, dwa), ale i efekty nie będą chwilowe. Nie bardzo wierzę, że kilkudniowy wypad na narty może coś zmienić w sprawie nadwagi. Myślę, że absolutnie nic. Raczej sugerowałbym spokojne dążenie do zmiany wspomnianych zwyczajów żywieniowych.                                                                                                Pozdr. dla wszystkich grubych i chudych.
  10. Dany de Vino

    Waga narciarza

    ...no prawie. Ale stale dążę do ideału.
  11. Dany de Vino

    Waga narciarza

    ...same narty śmiesznie jeżdżą...
  12. Dany de Vino

    Waga narciarza

    Podobnie jak Estka jest mi bardzo trudno spocić się na nartach zjazdowych. Owszem, zdarza się przy dłuższych zjazdach trochę się "podgrzać", ale żadnych problemów z nadmiernym poceniem się nie doświadczyłem (a jestem raczej zmarzluch i ubieram się na narty raczej ciepło). Czasem trochę mnie dziwi gdy widzę, zwłaszcza po wejściu do knajpy na stoku, jak ktoś dosłownie spływa potem, ale fakt że to prawie zawsze osoby ze sporą nadwagą. Może Oni mają inaczej.     Ostatnio kilka dni spędziłem w lesie na biegówkach. No... tu to po mniej więcej 30 minutach zaczynam się pocić i już mowy nie ma o żadnych przestojach, bo plecy mokre. I jeszcze jedno - to jednak chyba bzdura z tą bielizną co pod nią plecy są suche. Przez te kilka dni przetestowałem trzy rodzaje takiej bielizny (+ kurtka narciarska też "oddychająca"; temp. powietrza -6 do -18C). Podkoszulka z długim rękawem mokra, kurtka wewnątrz lekko wilgotna.
  13. Jestem podobnego zdania jak dwaj przedmówcy.                                                                                      Pozdr.
  14. Dobra, zostawmy konie. Teraz odpowiedz na zadane przez Ciebie pytanie (to ja pytałem). Twierdzicie, że można wykonać skręt na rowerze bez skrętu kierownicy - jak sugerujecie - samym nachyleniem.
  15. Moje pytanie odnosiło się do Waszego twierdzenia, że można skręcić na rowerze samym nachyleniem roweru​ bez skrętu kierownicy.   Jadąc po w miarę "gładkim" (np. na ścieżce rowerowej) mogę kilometrami nie dotykać kierownicy (ale zaplatania rąk na piersiach nie polecam - wystarczy podmuch wiatru i nieszczęście gotowe), ale aby skręcić nachylam rower i naciskiem na siodełko inicjuję lekki skręt kierownicy - to niezbędne żeby skręcić.     Podobnie z jazdą  konną - mogę w ogóle nie dotykać wodzy - tylko powodować koniem za pomocą dosiadu i odpowiedniego nacisku łydek, telepatycznie nie potrafię.
  16. Jak przechylisz rower bez skręcenia kierownicy - leżysz. Jeśli znacie jakiś inny wynik takiego eksperymentu  - b. proszę o wytłumaczenie bo naprawdę nie rozumiem. Na rowerze jeżdżę (tak mniej więcej) 200 dni w roku.                                                                                                           Pozdr.
  17. Coś Ty wymyślił? Skręcasz na rowerze bez skrętu kierownicy?                                                              Chyba się jednak trochę zagalopowałeś...
  18.      Ponieważ jestem w okresie rekonwalescencji po kontuzji kolana, zgodnie z zaleceniem lekarza jeżdżę codziennie około godziny na rowerku, lub używam urządzenia do "wiosłowania".     Spróbuję załączyć fot. tego sprzętu, którego używam gdy z powodu pogodny rower odpada. Jest to urządzenie świetnie symulujące pracę "wioślarską" (wysiłek zupełnie nieudarowy, co teraz i jeszcze przez następne około dwa tygodnie dla mnie szczególnie ważne).            Ruchomy wózek (siodełko) plus coś na podobieństwo wiosła z regulowaną siłą oporu wioseł. Pomaga wzmocnić kręgosłup, mięśnie ud i okołokolanowe, oraz pas barkowy. Jest tam też coś na podobieństwo komputerka pokazującego szybkość pracy wioseł, siłę nacisku, ilość pociągnięć wioseł i takie tam różne, którymi się zresztą zupełnie nie przejmuję. Jest też w zestawie gadżet do mierzenia tętna, ale też go nie używam. Za to ćwiczy się na tym bardzo przyjemnie przy okazji oglądając np.: TV.        Na rynku jest cała masa takich urządzeń. Najtańszych nie polecam bo się rozlatują. ​                                                             Polecam i pozdrawiam .   
  19. Do Dziadka Kuby10:            Przepraszam, ale coś to wszystko co opisujesz nieco dziwnie brzmi. Nie wiem oczywiście gdzie się leczysz. Sam porównaj.      Odniosłem przed około miesiącem kontuzję kolana (też lewego). Po ściągnięciu strzykawą jakiegoś czerwonego płynu (dwie strzykawy) i badaniu manualnym lekarz powiedział, że jest duża szansa że przednie wiązadła krzyżowe są zerwane. Zrobiono najpierw "rentgena", potem "rezonans". Lekarz najpierw dostał na komputer płytkę z rezonansu (jeszcze bez opisu rentgenologa). Obejrzał i od razu stwierdził, że żadne z wiązań nie jest zerwane. Któreś nadszarpnięte, inne naciągnięte. Jakieś niewielkie pęknięcie łąkotki przyśrodkowej. W sumie należy ćwiczyć (lub rehab) - głównie jeździć na rowerze ale bez osiągów. Pokazał mi wszystko na monitorze i wytłumaczył co jest co. Powiedział, że chce jeszcze poczekać na opis od rentgenologa, ale żadnych rewelacji się nie spodziewa. Na drugi dzień był już opis. Bardzo dokładny (co zresztą później potwierdził niezależnie lekarz z zupełnie innego ośrodka medycznego), aż z nutką pedanterii. Opis właściwie tylko potwierdził diagnozę lekarza, dodając jeszcze masę szczegółów. Zawierał szczegółowy opis całego stawu kolanowego (również z przyległościami) wymieniając precyzyjnie i diagnozując stan (chyba) wszystkich elementów tego stawu (dotyczyło to wszystkich elementu stawu, również zdrowych).          Na podstawie tego doświadczenia (oczywiście z punktu widzenia pacjenta), również nie rozumiem w jaki sposób lekarz który Cię kuruje przystępując do operacji nie wiedział o zerwaniu wiązadeł?                                                                                                 Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia.                                                                                                       I oczywiście proszę pozdrowić Kubę.
  20. Rower, rozumiem. Ale jak Ci się bez ACL jeździ na nartach? Bardzo ogranicza? W jakich sytuacjach ujawniają się te ograniczenia?                                                                             Pozdrawiam
  21. Na wypadek ograniczającej widzoczność zawieruchy, która cię złapie na szczycie stromej, oblodzonej ścianki - Idealne!
  22.   Witaj! Współczuję, ale dobrze (i to jest tu plusem) że się o tej zastarzałej kontuzji dowiedziałeś. Czy "przy okazji" odbudowali Ci te wiązadła?                                                                     Pozdrawiam
  23. Tak jest! Na stoku makijaż i sztuczne rzęsy - rzecz absolutnie fundamentalna! Ja raz zapomniałem to teraz mam...
  24. Żaden twardziel. Zawsze miałem kłopot z marznącymi palcami rąk. Te "Łapki" rozwiązały problem definitywnie.   A jeśli chodzi o jazdę w temp. -25C to było to na lodowcu Ktzsteinhorn (3000npm). Nie wiem na czym to polega, ale tam jakoś inaczej się odczuwa temperaturę (suchość powietrza?). Tylko jak chwilami wiało to trzeba było założyć kominiarkę bo policzki szczypały. No i jak wdrapałem się (bez nart) na szczycik ponad ostatnim  wyciągiem orczykowym (był tam wiatr i pewnie sporo chłodniej) i na jakieś trzy minuty zdjąłem rękawiczki żeby zrobić fotki, to dobre pół godziny nie mogłem dojść do czucia w palcach (+ oczywiście silny ból). Ale poza tym epizodem jeździliśmy prawie 6 godzin z dwoma przerwami na szamkę i nie było większego problemu.     Kolega we wpisie wyżej martwi się o czucie kijków. Jak dłonie (palce) mi porządnie przemarzną to nie mam już żadnego problemu z czuciem kijków. Przy silnym mrozie dochodzi jeszcze problem z przemarzniętymi orczykami. Te rękawice rozwiązały mi również ten problem. Po prostu ręce mam w nich ciepłe. Na silne mrozy polecam.  Ale oczywiście oprócz nich zawsze wożę ze sobą dwie inne pary "normalnych" pięciopalcowych. Polecam.                                                                                    Pozdr.   Załączam fot. z tego epizodu (data w aparacie nie ustawiona) to był początek stycznia 2015. Załączone miniatury
×
×
  • Dodaj nową pozycję...