Skocz do zawartości

Mitek

Members
  • Liczba zawartości

    16 858
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    257

Zawartość dodana przez Mitek

  1. Mitek

    Rower - 2019

    Cześć No właśnie. Ja nawet się nad tym nigdy nie zastanawiałem. Mam siodełko jakie dostałem rowerem. Jeżdżę w spodenkach piłkarskich i adidasach halówkach do piłki. Gdybym sprawę zaczął traktować poważniej pewnie SPD (choć to podobno nie jest takie proste), wygodne spodenki z pieluchą, czy inny model siodełka (albo chociaż jego przesunięcie do tyłu o 1-1,5 cm bo czuję, że taka pozycja byłaby optymalna). Nie mówię już o odpowiednim rowerze, serwisie, przełożeniach pod wymiar i różnych rzeczach o których nie mam pojęcia. Te elementy oczywiście nie tworzą kolarza ale są nieodzowne do osiągnięcia liczącego się wyniku nawet przez amatora. I gdyby chodziło o wynik ( a niewykluczone, że kiedyś będzie chodziło ) to wtedy to będzie ważne - ale nie wiem czy przypadkiem właśnie te elementy mnie nie odstraszą po prostu. Zmierzam do tego w ilu miejscach jest jeszcze rezerwa. Pozdrowienia serdeczne
  2. Mitek

    Rower - 2019

    Cześć Największym problemem byłoby przejechać ten dystans z założoną średnią. Ja schodzę z roweru tak samo zmęczony po 20 km jak po 50 km i myślę, że tak samo byłoby po 100km. Nigdy nie jechałem takiego dystansu sam więc nie wiem ale muszę zrobić sobie taką próbę tylko jak trzymać nerwy na wodzy? ":) Ostatnio jechaliśmy 142km w terenie zmiennym ale z przewagą terenu i czysta jazda zajęła 7h. Przystanki w takich sytuacjach mnie raczej przeszkadzają niż pomagają. Regeneracja żadna a czas stracony. Jak spotkałem się z Maćkiem na trasie gdy jechał Wisłę to przejechaliśmy razem może  10km rozmawiając, czy też Maciek rozmawiał z kolegami (wyjechało przed niego dwóch jego kolegów z Warszawy). Przywitał się rozmawiał, dowcipkował ale ani na chwilę nie przestał pedałować - nawet na 5 sekund - i w tym tkwi sedno. Mnie jeszcze dwa lata temu nie śniło się, żeby jeździć po 100km. Teraz to dość częste wycieczki. Kajkiem jakby mi ktoś powiedział, że w ogóle da się przepłynąć 100km w jeden dzień to bym go wyśmiał do momentu gdy zrobiliśmy prawie 110km na Bugu. Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia, nauki (technika jazdy) a jeżeli do tego dojdzie jeszcze psychika, determinacja i trening to nie widzę problemów. Mnie to nie rusza, choć coraz częściej myślę o tym, żeby zacząć jeździć w maratonach MTB bo lubię rywalizację i to mnie kręci. Jak widzę kogoś przed sobą to muszę go dojść albo wyprzedzić - głupie ale to mnie bawi - dlatego jechanie na średnią mało mi się psychicznie uśmiecha. Jak analizuję średnie najlepszych w moje grupie wiekowej to są to wartości do których nie jestem się w stanie nawet zbliżyć na idealnie równym i pustym asfalcie a goście jadą tak w terenie. Ale to nie znaczy, że to jest niemożliwe bo ja jestem podobnie jak Ty (wybacz) cienkim amatorem a to są goście traktujący sprawę poważnie. Jak pierwszy raz zobaczyłem w jakim stylu jedzie czołówka w trudniejszym miejscu na jakimś maratonie MTB to mnie później musieli długo cucić. Nie znaczy to jednak, że biorą - są po prostu dobrzy i - co więcej - każdy może taki być jakby się tym zajął na poważnie. Pozdrowienia
  3. Mitek

    Rower - 2019

    Cześć Maciek jechał w tym roku 3 maratony, wszystkie ukończył w niezłym czasie (Wisłę1200 na facie!). Zna tych gości bardzo dobrze.  Nie masz racji podejrzewając oszustwa. Pozdrowienia
  4. Mitek

    Rower - 2019

    Cześć A ja się nie zgodzę Witku. Z prostego wyliczenia wynika, że średnia wychodzi poniżej 20km/h czyli mniej niż czołówka maratończyków. Taką średnią mogę trzymać na rowerze MTB praktycznie bez zmęczenia w łatwym zmiennym terenie. Gdyby mieć dobrą szosę i jechać wyłącznie po asfaltach wydaje się to zupełnym luzem. Rozmawiałem na ten temat z Maćkiem ze skionline i cała sprawa polega na tym, żeby po prostu jechać - wolniej szybciej ale jechać bez przerwy - i tu w grę wchodzi psychika i umiejętność ekonomicznej jazdy. Swego czasu wydawało mi się, że regularne jazda do pracy (około 20km) jest niemożliwa. Teraz nawet nie zauważam kiedy jestem na miejscu. Swego czasu wydawało mi się, że 100km na rowerze to dystans niemożliwy do przejechania, teraz po prostu wsiadam i jadę. Jeżeli masz zadany ślad, przygotowany sprzęt, sam jesteś przygotowany to nie trzeba od razu brać żeby taki maraton przejechać. Z pewnością są ludzie, którzy oszukują (przede wszystkim samych siebie) ale bym nie generalizował bo może to obrażać uczciwych a tych z pewnością większość jest. Pozdrowienia serdeczne
  5. Wnioski są oczywiste bo Morgan jest relatywnie młody a staż instruktorski (patrząc jedynie po dacie uprawnień ma żaden). Pytanie co robił przedtem i jakie ma realne doświadczenie. Znam osobiście przynajmniej ze 20 osób, które mogłyby zrobić podobne filmy albo nawet lepsze uwzględniając doświadczenie czy tzw. gadane. Sęk w tym, że w większości... im się nie chce. Stworzył on w swoich filmach pewien charakterystyczny styl przekazu, powodujący, że łatwo i z przyjemnością się je ogląda. Do tego ten francuski, którego nie znam ale jak ktoś ma gadane jak On to fajnie się go słucha nawet jak się nie rozumie.  Natomiast Ameryki nie odkrywa a już hasło tytułowe z tego tematu, jest oczywistością, którą a każdy w miarę orientujący się narciarz (nawet nie instruktor) zna. Margan - tak przynajmniej wynika z tytułu - ulega powtórnej fascynacji slalomką, która ja wiemy już była i okazała się ślepą uliczką w sensie walorów szkoleniowych przy ówczesnym zzumowaniu na skręt cięty. Koncepcja użycia narty najlepszej jakiej się da/ na jaką człowieka stać jest mi bardzo bliska i miejmy nadzieję, że będzie to niedługo obowiązująca w szkoleniu alternatywa dla austriackich koncepcji szkolenia lekko, łatwo i przyjemnie ale bez długotrwałych efektów. Na naszym poletku Marek Ogorzałek moim zdaniem wnosi zdecydowanie więcej w sensie filozofii jazdy i polecam jego pomysły choć filmy maja po 10 i więcej lat i czasami trącą myszką w sensie edytorskim. Co do zakupu płatnych lekcji... nie wiem - więcej na ten temat mogą powiedzieć koledzy marketingowcy a nie narciarze. Co do for narciarskich - pełna zgoda. Dyskusje o narciarstwie z ludźmi, którzy nie wiedzą co to odciążenie czy próbują tworzyć nową terminologię bo nie rozumieją istniejącej, są na porządku dziennym i masz z nimi do czynienia do lat. To na razie tyle. Pozdrowienia
  6. Cześć Aż takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. W takim razie wnioski są oczywiste. Pozdrowienia
  7. Cześć A ja mam takie pytanie Andrzeju. Ile lat ma Morgan i od ilu lat uczy/prowadzi blog itd. Pozdrowienia
  8. Cześć Nasz chyba najlepszy polski telemarkowiec Piotr Kapustianyk ma między innymi zmontowany zestaw SL Blossoma z wiązaniami telemarkowymi. Wycina na tym przepięknie czystą krawędzią telemarkiem tak, że każdy pomysł jest dobry dla kogoś kto sobie radzi. Pozdrowienia
  9. Myślę, że nie ma to praktycznie żadnego znaczenia. Pozdrowienia
  10. Cześć A to nowość bo zawsze myślałem, że po śniegu na nartach łatwiej - tam jest śnieg? Pozdrowienia
  11. Cześć Raczej ironia a nie sarkazm. Powód jest dość oczywisty zresztą. Jak osoba nie mogąca przejść paru metrów pod górę może bezpiecznie jeździć na nartach? Gdzie widzisz niebezpieczeństwo? Chodziłem tam z dziećmi, nie dziećmi itd. dziesiątki razy i nikt nawet nie zwrócił uwagi na to miejsce i nagle zaczyna być problemem??? Spędziłem w Szczyrku wiele zim i nigdy nie wiedziałem, że jestem elitą - dzięki. Pozdrowienia
  12. Cześć Przecież podobnie jak Ty traktujemy tą sprawę jako zabawny żart wyśmiewający wszechobecne dążenie do ułatwiania życia nawet tam gdzie już się tergo zrobić nie da. Pozdrowienia serdeczne
  13. Cześc Absolutnie oczywiste od zawsze. Chcesz dobrze jeździć kup sobie dobre narty. Margan wsiadł na jakieś gówno i się zdziwił jakby nie wiedział tego wcześniej.   Ta teza jest powtarzana na forum od zawsze. Czy akurat SL - a co mówi o kwestiach kontuzji? Pozdro
  14. Cześć He he niezłe. Wiem już o co chodzi. Dzięki Witoldzie
  15. Cześć Jakie podejście od strony COS. Przecież tam się wyjeżdża na sam szczyt. Wyżej już się nie da. No chyba, że na dach schroniska. Pozdrowienia
  16. Cześć Porównanie tego typu nie ma najmniejszego sensu. Nie ulega natomiast kwestii, ze siatkówka jest grą niezwykle angażującą psychikę. Jest to do tego stopnia odczuwalne, że ja po prostu czasami siatkówki nie mogę oglądać - tak się angażuję. Długo grałem w nogę na poziomie szkolnym i uczelnianym a w siatkówkę grać nie umiem i dlatego może jawi mi się ona przy piłce nożnej niczym tworzenie Bitwy od Grunwaldem przy malowaniu płotu natryskiem. Każda akcja odbywająca się w tempie sekundowym jest oddzielnym "meczem", w którym MUSI zapracować cała drużyna. Poza tym siatkówka generuje niezwykle pozytywne emocje (nie widziałem na przykład aby kibice Zaksy prali się po ryjach z ze zwolennikami Skry, ale może mają lepszą taktykę ukrywania ustawek) i chcąc nie chcąc gromadzi w okół siebie ludzi na (delikatnie rzecz ujmując) poziomie.   Co do turnieju to był pasjonujący i pokazał niebotyczny poziom tej gry u czołówki. To, że na tym tle nasi zawodnicy zaprezentowali się tak znakomicie jest fantastyczne. Ciekaw jestem jak ten sukces wpłynie dalej na drużynę i w jaki sposób trener Haynen poradzi sobie z tym nieoczekiwanym sukcesem. Mówił wczoraj o tym, że podjął się prowadzenia reprezentacji mając za cel medal na igrzyskach. Pod tym kontem stworzył program rozłożony na 3 lata pracy, który nie przewidywał takiego obrotu sprawy. Jeżeli praca będzie się nadal tak układała a zasoby naszej siatkarskiej młodzieży zostaną równie perfekcyjnie i ze szczęściem wykorzystane to może czeka nas okres hegemonii w tym sporcie i odciążymy Brazylię z etatu finalisty/zwycięzcy. ...A może to już ma miejsce? Pozdrowienia   PS A co do szalonego przeszacowania piłkarzy to... Polska, która nie wyszła z grupy dostała 8 000 000 dolarów. Drużyna siatkarzy za MŚ dostała 200 000 dolarów. To są oficjalne premie od światowych związków danej dyscypliny. Pozdro
  17. Cześć Aż prosi się o bombę. Postaw wysoki płot w granicy działki i dorób fototapetę z zima i latem i zmieniaj. Albo po prostu pomaluj na zielono tylko niejednolicie a jak jeszcze dojdą drzewka będzie super. Pozdrowienia serdeczne  
  18. Cześć Fajne zdjęcie. To robiłeś z domu? Pozdrowienia
  19. Cześć Mamy do czynienia z nieudolną reklamą Piotrze. Popatrz na inne posty. Pozdrowienia
  20. Mitek

    Rower - 2019

    Cześć Przesadzasz zdecydowanie. Spróbuj. Dystans po 100-120 w terenie mieszanym z przewagą dobrych dróg (powiedzmy 75%) i 25% teren nie jest problemem i jeździmy tak często większą grupą towarzyską. Jedzie się praktycznie cały dzień. Jest czas na browary w przydrożnych sklepach i obiad , choć faktem jest, że z Rybelkiem na takich wyjazdach trochę się męczymy bo wolimy szybsze tempo. Ostatnio w rejonie Sandomierza koleżanka będąc pierwszy raz na dłuższej wyprawie rowerowej zrobiła 88km na rowerze za 650 pln z marketu i specjalnie nie narzekała. Co innego gdy jedziemy sami lub na przykład z bratem żony (Rybelek to żona), który jest rowerzystą, startuje w maratonach MTB itd. Ostatnio jechaliśmy wzdłuż Bugu ale jak najbliżej rzeki z Warszawy do Małkini. Było trochę asfaltów (jakieś 25-30%) ale większość to szutry i sporo terenu - piachy, brody lub zupełne bezdroża. 142km przejechaliśmy w 7 godzin i udało się jeszcze wrócić pociągiem do Warszawy na imprezę z browarami i nie byliśmy jakoś bardzo zmęczeni. Po asfaltach to raczej jest pestka (pod warunkiem, że nie jedzie się na facie bo ja mam dość grubą gumę 2,25 i czuję opory)   Co innego jak jest zła pogoda, wiatr itd. Podstawa to dobra znajomość drogi lub dobrze wykreślony ślad oraz po prostu jechać. Na szukaniu i stawaniu w różnych dziwnych celach traci się najwięcej.   Co do dyskusji o wyższości to w okolicach Wesołej mam taką pętelkę chyba niecałe 4km, Nawet przejechana raz na maxa daje tak w kość, że wystarczy za 100km szosy bo jest głównie piach i zróżnicowany teren. Dawno tam jednak nie byłem bo się po prostu znudziło. W ogóle w jazdach przydomowych unikam trudniejszego terenu bo... nie chcę mi się myć roweru a muszę bo trzymam go praktycznie w pokoju. Mamy w sumie 6 rowerów i nie mamy piwnicy niestety. Znam drogi po, których jeździ Witek. Dobry asfalt, równo, teren praktycznie płaski. Nie wiem jak na szosie ale z Ewką mamy tam średnie w okolicach 25-26km/h i wiele więcej chyba nie wyciągnę. A jakby jeszcze był wiatr to idzie się pochlastać, tak że to 31km/h to jakiś kosmos.   Pozdrowienia Sorry ale zdjęcia wstawiają mi się obrócone.
  21. Mitek

    Rower - 2019

    Cześć Ja niestety popełniłem błąd. Najpierw trzymałem się przez jakieś 7,8 km gościa na szosówce, który nieźle dawał i się solidnie spociłem. Później pojechałem zobaczyć jak tam wygląda nowy most i wracałem przez las gdzie jechałem dość wolno coby nie zabłocić roweru i tan zmarzłem i jakoś nie mogłem się później rozgrzać bo już mi brakowało siły po d wiatr. Najgorzej stopy. Sam się dziwiłem bo raczej nie mam problemów z zimnem. Już myślałem, ze się czymś zaraziłem od syna bo leży z jakimś wirusem. No i najważniejsze - pojechałem w zwykłej bawełnianej bluzie na gołe ciało i wiatrówce. Był fajny kompres. Pozdrowienia
×
×
  • Dodaj nową pozycję...