Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 603
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    23

Zawartość dodana przez a_senior

  1. Jeremy używa sformułowania "tak jakby lekkie otwarcie... "stem"". "Stem" to po naszemu chyba półpług. A może poszerzenie kątowe? Pochodzi pewnie z niemieckiego "stemme". Za moich czasów mówiło się na to "technika oporowa". Czyli jedziemy równolegle, ale skręt wykonujemy z pomocą kątowo odwiedzionej narty (BTW na dwa sposoby). Można to doczytać klikając "stem". Zresztą nie jestem pewien jak się to wszystko obecnie nazywa. Jeremy sugeruje, że w przypadku, gdy najpierw obciążamy nogę zewnętrzną, a nie jak proponuje - zaczynamy od odciążenia nogi wewnętrznej, grozi nam właśnie ów niewielki "stem".  Tak ja to rozumiem.
  2. Gabriku, masz rację co do meritum. Ale, jak zwykle, tłumacząc coś na żywo, bo tłumaczenie mowy w krótkim video to mniej więcej tłumaczenie na żywo, trzeba zachować kompromis między dosłownością a poprawnością po naszemu. To nie jest tłumaczenie książki. Jeremy wyraźnie mówi "contarction ischio-jambier" i to wielokrotnie. Czyli "skurcz mięśni kulszowo-goleniowych". Na szczęście pokazuje co to za mięsnie i gdzie są. Mógłby przecież powiedzieć "podniesienie stopy wewnętrznej" lub coś podobnego. A nie mówi. Może nawet robi błąd, ale to tez powinno zostać w tłumaczeniu. Morgan to jeszcze inaczej tłumaczy, ale wychodzi na to samo.   Na szczęście to są tylko sformułowania. I tak wiadomo o co chodzi. Podnosimy czyli odciążamy wewnętrzną stopę (dokładnie tę, która nią wkrótce będzie) i ustawiamy (pochylamy) ją pod kątem. Druga noga dostosuje się do sytuacji. A nie zaczynamy od obciążenia najpierw nogi zewnętrznej co robi wielu. To jest istota przekazu. A czy to nazwiemy inicjacją skrętu z nogi wewnętrznej czy inaczej to jest bez znaczenia. Zresztą oni (Francuzi) używają raczej terminu uruchomienie (declenchement) skrętu niż inicjacji.
  3. Niestety mam kłopoty z tłumaczeniem terminów anatomicznych. Nie znam się na tym. W oryginale jest "ischio-jambier". "Ischio" to kość kulszowa, "jambier" - goleń. Zatem wydedukowałem, że to mięsień kulszowo-goleniowy, a właściwie zespół mięśni z tyłu uda. Może faktycznie lepiej wstawić "zginacze uda"?   Czynne podciągnięcie nogi, a ściśle stopy jest konieczne, choć nie musi być widoczne. Tak to rozumiem i tak staram się jeździć. Tak naprawdę to odruch, o którym nie myślisz. Podciągnięcie i pochylenie wewnętrznej. Tu mój stary, zresztą jedyny filmik. Pierwszy kontakt z salomkami (poprzednio były Elany o promieniu 21 m). 2005 r. Atomic SL9 170 cm. Jeszcze do końca nie wiem o co tu chodzi, jak się te slalomki je, ale widać to podciągnięcie nogi. Bezwiedne, nawet nie wiedziałem, że to robię. Wtedy nawet sądziłbym, że to błąd. Dobrze to widać na zwolnieniu, prawie w każdym skręcie: https://photos.app.g...SKJoc5Uyre5Xje9
  4. Już to kiedyś pokazywałem. Bardzo sugestywny pokaz i tłumaczenie Jeremy'ego, BTW członka ekipy Morgana. Tłumaczy o co chodzi. Zwraca uwagę dlaczego nie robimy na odwrót, czyli najpierw obciążamy nogę zewnętrzną. Wydaje się, że na jedno wychodzi, ale tak nie jest.  https://youtu.be/C4okKVhCvBQ
  5. Nie, on tam ostatnio mało bywa. Lansuje tezy głównie na stażach doszkalających, które organizuje. Kiedyś dawałem rozpiskę tych staży. Prawie cały sezon. Jak mu żona na to pozwala? Głównie Alpy, duże stacje, ale też np. Andora. Nawet w lecie. A jeździ na różnych nartach, w zależności od okoliczności.    Może Ci nie pasować. To rozumiem. Nie czuje się do kogoś mięty i już. Jak w kawale o Kubie. Skarży się Kuba Bogu: "Panie Boże dlaczego nic mi w życiu nie wychodzi, żona odeszła, straciłem pracę...". I nagle otwiera się niebo a donośny głos oznajmia: "bo ja Cię Kuba coś k.... nie lubię.
  6. Na stałe. A w przyszłości z dostępem do II wersji. Przez 30 dni możesz zwrócić.
  7. W sumie to samo radzi co i tu radzą nasi eksperci. Chcesz zrobić postęp w narciarstwie kup sprzęt z górnej półki. Ta wzmianka o zawodniczych butach to trochę taka licentia poetica, czyli lekka przesada, by podkreślić o co chodzi. A chodzi o to, by się nie bać butów czy nart z górnej półki. A one są potrzebne byśmy poprawili naszą technikę jazdy. A sam Morgan jeździ w jakiś Fischerach z flexem 130 (czyli nie zawodnicze) i najczęściej na sklepowych slalomkach Volkl Racetiger SL (czyli też nie zawodnicze). 
  8. Trzeba sobie wypracować metodę. Ja ściskam jedną rękę górę kapcia, by była jak najmniejsza w obwodzie, a drugą trzymam za tył kapcia tuz przy podeszwie. I wciskam go do skorupy. Potem, gdy już wstępnie wejdzie, wystarczy tylko lekko poprawić. W kwaterach najczęściej są stojaki z grzałkami, więc nie muszę wyciągać kapcia, ale gdy ich brakuje to co wieczór wyciągam i suszę obok kaloryfera (ie na nim). 
  9. Fajnie to wszystko opisałeś. Stacja wydaje się w porzo (żona mówi, że to wstyd w moim wieku posługiwać się żargonem młodzieżowym, ale co mi tam ) 50 km tras w zupełności mi wystarczy. Trochę daleko jednak, nawet z Krakowa. Jeno tylko cena za osobę wydaje mi się za niska. Mnie zawsze wychodzi w okolicach 3000 zł na osobę (licząc wszystko). Nie pomyliłeś pierwszej cyfry? Przecież sam karnet to 270-300 Euro. Ja, jako senior, czasem płacę trochę taniej, ale nie wszędzie. Widzę, że na pogodę nie mogliście narzekać. Jeszcze 1-2 takie wyjazdy i nie będziesz musiał odpinać nart.   Gabrik, czym fociłeś? Na moje wyczucie jakiś dobry Samsung?
  10. a_senior

    Kadencja na rowerze

    Mieszkasz w Oslo? W sumie fajna rzecz jeździć w takim amatorskim klubie. Dużo rowerzystów widuje się na ulicach zimą?
  11. a_senior

    Kadencja na rowerze

    Nawet w cytowanej przez Ciebie wikipedii podają, że średnio na podjazdach kadencja wychodzi ok. 70. Ale nie zamierzam się sprzeczać o detale, tym bardziej, że co do zasady się z Tobą zgadzam. Amatorzy jeżdżą (średnio) ze zbyt małą kadencją i powinni ją zwiększyć. A to wcale nie jest takie oczywiste.   Tak z ciekawości, ile lat jeździsz intensywnie na rowerze (mam na myśli dorosłe jeżdżenie) i czy masz jakąś zawodniczą przeszłość?
  12. a_senior

    Kadencja na rowerze

    Tak jest i u mnie. 80-85. Oczywiście mowa jest o średniej. A czy kadencja nie zależy od długości nóg? Mam długie nogi.  
  13. a_senior

    Alkohol na stoku

    Pomyślę. W końcu mam doświadczenia rowerowe w górach. I myślę, że jedno czy drugie piwo dobrze się wtapia w ten biegowy klimat.   W okolicy mojej górskiej chatki jest świetna trasa rowerowo-narciarska. Wokół Mogielicy, królowej Beskidu Wyspowego. Ponad 20 km pętelki wokół góry. Lasy, niewielkie podjazdy i zjazdy. Wielokrotnie przejeżdżałem ją na rowerze. Może spróbować zimą na nartach? Ma, jak dla mnie, tylko jedną istotną wadę. Żadnego barku czy sklepiku po drodze. Las, polany, widoki. Czysta natura. Gdzie ja się tego piwa napiję? Mógłbym wozić ze sobą, ale to już nie to. 
  14. a_senior

    Alkohol na stoku

    Od dziecka byłem formowany na narciarza zjazdowego. Podobnie ukształtowałem moje dzieci. Ale od dłuższego już czasu sądzę, że biegówki, czy raczej narty chodzone, to o wiele bardziej sensowna forma narciarstwa. Z dala od wyciągów, sztuczności, bliżej natury. Ale już za stary jestem na zmianę. Trochę szkoda.   Mój zięć, skądinąd dobry narciarz trasowy, od dłuższego czasu już tylko biega na nartach. A córka zjeżdża. Gdy jedziemy razem, musimy wybierać stacje także pod kątem tras biegowych. Ilości, długości, zaśnieżenia, itp. Ostatnie Kitzbuhel było takim kompromisem trasowo-biegowym. 
  15. a_senior

    Alkohol na stoku

    Mariuszu, podpisuję się pod wszystkimi 4. punktami. Do niektórych na "odwyrtkę", bo to ja wciąż słodzę kawę/herbatę, a żona nie. Bardzo podoba mi się określenie "jakobini" w tym kontekście. Ja używam słowa "ortodoksi", ale Twoje jest lepsze. Swoją drogą zawsze dziwiła mnie ta cecha nieprzejednania, skrajności u niektórych. Blisko stąd, o ile już nim nie jest, do fanatyzmu. Grzane wino jest dobrą alternatywą, gdy na polu (jesteś z Olkusza, więc z Kongresówki, ale pewnie rozumiesz to określenie ) jest b. zimno. Też nie lubię mocnych alkoholi. Nie przepadam też za góralską herbatką.     Szkoda. Zasadniczo to alkohol zbliża ludzi do siebie, no ale Ty nie spełniasz podstawowego warunku - nie pijesz go. Mógłbym jeszcze rozważyć zmianę moich narciarsko-alkoholowych zwyczajów i zostać abstynentem na jeden dzień (wtedy, być może mój wzrok nie byłby zamulony), ale, po pierwsze, byłoby to zbyt duże poświęcenie. A po drugie, trzeba by wymyślić inny pretekst do spotkania niż eksperyment piwny.   Przerzucasz się na biegówki? Jak mój zięć.
  16. a_senior

    Alkohol na stoku

    Estka, jak mi miło. Dzięki za szacun. Czuję się dowartościowany, było nie było, przez kobietę, a takie wyrazy szacunku doceniam podwójnie. Już spieszę z wyjaśnieniami, bo nie zwykłem odmawiać niewieścim prośbom.   Pytasz jak zdobywałem narciarsko-alkoholowe doświadczenie. Oczywiście metodą prób i błędów dokonując swoistego eksperymentu, w końcu moje wykształcenie zobowiązuje. Zaczynałem od jednego piwa na stoku, dawno, dawno temu na początku mojej narciarskiej "kariery". Dużego, bo w końcu duży ze chłop. Badałem jakie są moje reakcje. Jaki to ma wpływ na mnie, czy powoduje zachwianie równowagi, kłopoty z oceną sytuacji? Nie, nic z tych rzeczy. Przeciwnie, wydawało mi się (to oczywiście uczucie subiektywne, ale w końcu dla naszej świadomości to one są najważniejsze), że jeżdżę pewniej i płynniej. Dorzuciłem więc kolejne piwo, przy następnej przerwie w jeżdżeniu. Wnioski podobne, jazda pewna i bezpieczna. Ocena sytuacji wzorowa. Żadnych zagrożeń dla innych i siebie, bez względu na rodzaj trasy czy jej ludzkie zagęszczenie. Spróbowałem więc trzeciego piwa. I tu poczułem, że sprawa się komplikuje. Wciąż jazda była pewna i bezpieczna, ale odczułem niewielkie zachwiania równowagi. A zapewne jako stosunkowo mało doświadczona narciarka nie wiesz jeszcze tego, że równowaga w narciarstwie, zwłaszcza ta fizyczna, dotycząca naszego ciała, to absolutna postawa. Aha, 3 duże piwa to już za dużo dla mnie w jednym dniu jazdy na nartach - pomyślałem sobie. Zredukowałem więc liczbę do dwóch dużych piw. I sądziłem, że osiągnąłem idealny kompromis między moim samopoczuciem, oceną sytuacji, techniką jazdy i bezpieczeństwem. I taki stan trwał latami. Dodam, że w szczególnych przypadkach, będąc w Dolomitach, raczyłem się dodatkowym, jednym czy drugim kieliszkiem bombardino. Dla towarzystwa pań, z którymi wspólnie spędzałem czas. Ale niestety, starość puka do drzwi. Już nie ta odporność i możliwości. Co było robić, musiałem z rezygnować z mojego ulubionego, drugiego kufla piwa. A nawet, wstyd powiedzieć, czasem zadawalam się tylko jednym małym piwem.   Czy oglądałem własne filmy? Niestety, poza jednym zrobionym wiele lat temu, chyba właśnie po jednym dużym, nie mam żadnych filmików. Nie ma mi kto ich zrobić. ;( I nie wiem jak rozpoznać osoby po jednym czy drugim dużym. Ale wiesz co, możemy sami zrobić eksperyment. Umówimy się gdzieś w jakiejś stacji. Ty będziesz mnie filmowała a ja będę pił kolejne piwa. Niezły eksperyment a jego wyniki przekazalibyśmy tu, na forum. Oczywiście wyłącznie w celach szkoleniowych.   A trochę z innej beczki. Zaczęłaś już kuracje alkoholową? Jakieś pierwsze wnioski?   Nie wiem czy odpowiedziałem Ci wystarczająco na wszystkie pytania i wątpliwości. W razie czego pytaj dalej bez wahania. W końcu mam pokaźne doświadczenie narciarsko-alkoholowe.
  17. a_senior

    Alkohol na stoku

    A ćwiczysz? Ja codziennie dawkuję sobie ćwiczenia na kręgosłup i jako tako utrzymuję go w niezłym stanie. Nie tyle co powinienem (vide Kordiankw), ale systematycznie. Ok. 15 min, z jednym dniem przerwy na tydzień. Niestety na nartach, już po pierwszym dniu, zaczynam go mocno odczuwać. Muszą być jakiś przeciążenia, które mu się mocno nie podobają. Codziennie rano muszę go nieźle rozruszać. Bardzo pomagają skłony boczne. Jazda też nie jest taka jakiej bym sobie życzył. Ale tak naprawę nie piję piwa na stoku w celu zmniejszenia dolegliwości. Ze Spiochem się trochę przekomarzałem. Myślę, że to jedno piwa nie ma żadnego wpływu ani na mój kręgosłup ani na moją jazdę. I szczerze mówiąc mógłbym go sobie darować. Ale dlaczego odmawiać sobie przyjemności?
  18. a_senior

    Alkohol na stoku

    Zrozumiałem, od pewnego czasu, niestety. Wytłumaczyłem Ci już w innym poście, że jestem uzależniony. Od alkoholu. Tak już mam. Wpadłem na całego. To jest choroba. Trudna do wyleczenia. Ale w moim wieku już mnie raczej nie wykończy. A nawet jeśli... dzieci odchowane, wnuki mają się nieźle, właściwie moja biologiczna przydatność skończyła się. Cóż, chyba w związku z tym napiję się jeszcze mojej 40% nalewki.
  19. Wiem, różnie było z Olimpem. Trochę ryzykuję, ale mi przypasowali. Koniecznie chciałem ze wspomaganiem samolotowym. Może też zaryzykujesz?
  20. Jadę, a właściwie lecimy (żona i ja) z biurem podróży nastok.pl (dawny Olimp). Może ktoś się też wybiera lub wybierze?
  21. a_senior

    Alkohol na stoku

    Nie, bo po piwie jeżdżę lepiej technicznie. I z lepsza dynamiką. Trochę mi wtedy odpuszcza kręgosłup, który mi mocno w jeździe doskwiera. Zwłaszcza w lewym skręcie.
  22. a_senior

    Alkohol na stoku

    Ufff... czyli to nie mój przypadek.
  23. a_senior

    Alkohol na stoku

    Nie rozumiem. Czyli słabo? Tak? Ale czy wolno czy słabo technicznie? 
  24. a_senior

    Alkohol na stoku

    Dodam, co jest oczywiste: nie mam na myśli pijanych na stoku. Ani nawet podpitych. To są przypadki karygodne, by nie powiedzieć coś bardziej soczystego. Po jednym piwie, zajedzonym tym czy owym, się nie cuchnie.    Nie mam na myśli też papierosów palonych w moim pobliżu. Jako byłemu palaczowi, choć nigdy nie paliłem b. dużo, dym papierosowy mi śmierdzi i źle go toleruję. Ale to inny temat.   Chyba miałem szczęście, bo nigdy nie spotkałem się z podobnymi przypadkami jak Rega. Zdarzało mi się wstydzić za moich rodaków w gondoli, za ich język (choć tego obcokrajowiec może nie słyszeć) czy głośne zachowanie. Kiedyś jeden z dobrze jeżdżących Polaków obsypał mnie śniegiem przy hamowaniu i przy okazji nieźle przydzwonił o ziemię (karma powraca ). Chyba chciał się popisać. O pijących grupkach w autokarze już kiedyś wspominałem. W sumie tragedii nie było. Ale to wszystko dotyczy trochę innych problemów, w skrócie - zachowania rodaków na alpejskich stokach. I tak zdecydowana większość zachowuje się "normalnie" i niczym nie wyróżnia od reszty.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...