Skocz do zawartości

Spiochu

Members
  • Liczba zawartości

    4 245
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    36

Zawartość dodana przez Spiochu

  1.   Osób, które bardzo boją się upadku jeździ całkiem dużo. Czasem jest to lęk wręcz paniczny. Przykładów znam wiele: Moja mama, siostra, koleżanka Sary, forumowa Estka, większość emerytów itd.     W pełni zgodnie z przepisami to w PL prawie nikt nie jeździ. Są natomiast tacy co cisną grubo ponad normę i tacy co przepisy przekraczają tylko trochę. Mandaty płacą podobnie często bo Ci pierwsi mają zawsze włączone janosiki, CB radio i dobrze znają nawyki Policji.     W obu przypadkach o upadku zadecydował głównie paniczny strach. W tym drugim sama to opisałaś. W tym pierwszym to moje przypuszczenie gdyż nigdy na nartach szpagatu nie zrobiłem. Sara też nie i większość znanych mi osób także nie. (pomijam małe dzieci bo one często się tak przewracają ale nie jest to dla nich groźne ani bolesne) 
  2.   Tylko to da 100% pewności.     Tak właśnie jeżdżę. Jedyna różnica to uderzenie głową w tyczkę, które czasem można zaryzykować, gdzie w kasku jest niegroźne a bez byłoby co najmniej bolesne.   Zaprzeczanie fizyce nie zwiększy mojego bezpieczeństwa. Dlaczego chce kupić lepszy kask? Bo wiem że nic więcej w tej sytuacji nie mogę zrobić.     Problem w tym, że to nie przypadek, gdzie cisnąłem na maxa i się "nie udało". Tutaj ryzyka powtórki prawdopodobnie nie można ograniczyć, oprócz nie jeżdżenia na nartach czy poruszania się tylko ześlizgiem z V<20km/h.
  3.   Tak ale zaznaczać przy tym, że nawet ten styl może prowadzić do wypadku.   Poza tym osoby odważne zniechęcać do podejmowania ryzyka Ale osoby bojaźliwe: oswajać z upadkami, gdyż paniczny lęk przed gleba może być właśnie przyczyną upadku lub pogorszyć jego konsekwencje.     Z tego co się zorientowałem to z tym MIPS nie chodzi stricte o uderzenia skośne, które z zasady są mniej groźne bo część sił nie jest bezpośrednio skierowana do wnętrza kasku. Chodzi raczej o łagodniejsze zatrzymanie ruchu obrotowego głowy. Ten dodatkowy poślizg wydłuży drogę zatrzymania i tym samym zmniejszy przyspieszenie działające na mózg. Swoją drogą, podobnie zadziała nieco luźniejszy kask. Jeśli macie linki do jakiś dokładnych testów tych kasków to podeślijcie. Na razie ten wynalazek nie wydaje się być specjalnie istotny ale mogę się mylić.
  4.   To dlaczego jeździsz na nartach? Niepotrzebnie ryzykujesz zniszczenie życia poza nartami.     Bzdura. Będziesz miał grubszą piankę na głowie to pochłonie więcej energii co zimniejszy szanse pęknięcia czaszki itp.. Głowa zostanie wyhamowana na dłuższej drodze - mózg ulegnie mniejszemu przeciążeniu.  Gdyby tak nie było to używanie kasków w ogóle nie miałoby sensu. Ja ubieram kask i żółwia i nie czuje się nieśmiertelny na stoku. Niektórzy czuja się nieśmiertelni bo oni jeżdżą tak, że się "nie przewracają"     Masz takie podejście czy o co chodzi?
  5. ~~bocian74   Do wszystkich, którzy uważają że możliwe jest się nie przewracać. Według mnie to nieprawdziwa i niebezpieczna teoria.   Jeśli chodzi o konkretne zdania, które wprowadzają w błąd:     Przedstawiasz tu pogląd, że zawsze można uniknąć błędów. Uważam że błąd można popełnić nawet przy maksymalnej asekuracji i respekcie do góry dlatego nie każdy błąd wynika z "przeszarżowania".     Ma znaczenie. Czasem wystarczy 5% mniejsza siła by nie było uszkodzenia. Czy w tym przypadku coś by zmienił nie wiadomo.     To hasło jest mało związane akurat z tym wypadkiem ale bardzo istotne w kontekście wielu innych. Jak chcesz robić postępy musisz się przewracać. Jak chcesz szybko robić postępy, musisz się często przewracać.
  6.   W przypadku naszych stoków brak aklimatyzacji to bzdura (może pomijając Kasprowy). Chyba że chodzi o aklimatyzację do śląskiego smogu. W Alpach jak najbardziej może to być przyczyna. U Nas bardziej istotne jest pewnie zmęczenie po podróży, zmiana trybu życia itp.     Liczyłem na to, że niektórzy na forum nauczą się na tym przykładzie, że zdarzają się wypadki, którym zapobiec nie można.  Pomijając oczywiście Nie jeżdżenie na nartach. Widzę jednak, że istnieją nieomylne roboty, którym nigdy się nic nie przydarzy. Chciałem jednak zauważyć, że części z tych "robotów" upadki też się zdarzają i bardzo często kończą wtedy w szpitalu bo nie są zupełnie przygotowani (fizycznie i psychicznie) na możliwość upadku.   Co można było zrobić w tym konkretnym przypadku? Głównie mieć lepszy kask i może technikę upadania. Czyli nie próbować hamować pługiem tyłem a od razu kłaść się na bok. Czy było to możliwe jednak się nie dowiemy a pozostaną jedynie przypuszczenia. Oczywistym jest, że można było nie popełnić jakiegoś błędu technicznego ale błędy zawsze będą się zdarzać i nie sposób tego uniknąć.
  7.   Na pewno żadne narciarskie rękawice nie będą nawet porównywalnie ciepłe co łapawice puchowe. Jedyna sensowna konkurencja to elektryczne, które będą wygodniejsze w użyciu. Jeśli jesteś zainteresowany to mam w domu te łapawice Małchowskiego w rozmiarze M albo L (musiałbym sprawdzić) Mogę odsprzedać gdyż już ich nie potrzebuję. (nie jeżdżę w tak zimne rejony).  Cena 200zł (raz użyte, wyglądają na nówki)
  8.   Tego nie wiadomo. Kask slalomowy to z założenia lekki (słabiej chroniący) model. Hirscher może mieć podobny ze względów marketingowych albo po prostu ten model jest wygodniejszy niż inne. Jeszcze nie tak dawno w SL w PŚ można było zobaczyć zawodników w czapkach więc raczej nie obawiają się tak bardzo o bezpieczeństwo w tej konkurencji.   Przy okazji pytanie, czy znacie jakieś kaski które wyróżniają się wyższym poziomem ochrony potwierdzonym jakimiś fizycznymi danymi (budowa, testy) a nie tylko marketingowym bełkotem.
  9.   Jak się skupiam na ogólnej sytuacji na drodze to nie mogę się skupiać na dziurach. Na znaki też średnio patrzę (podobnie jak 90% kierowców). Jak potrafisz ogarnąć 15 rzeczy na raz to super ale nie licz na to, że wszyscy to potrafią. Ja wybieram to co najważniejsze. Innych aut (ani pieszych, rowerzystów) jeszcze nigdy nie uszkodziłem. Nie zamulam też 30 km/h i nie stoję 10 min przed rondem
  10.   Mnie nie o to chodziło. Paradoksalnie, nie lubię dodatkowego ryzyka. Dla mnie nie jest atrakcją że przejadę blisko drzewa czy innego narciarza tak jak dla miłośników adrenaliny. Mógłbym jeździć spokojniej ale dalej to nie rozwiązuje tematu upadków. Uważam, że nadal bym się przewracał, jedynie trochę rzadziej.   Dal mnie upadki to jak wjeżdżanie w dziury autem. Dziesiątki razy w roku wpadam w jakąś większa dziurę, czasem uderzę też w kamień czy krawężnik. Są natomiast tacy co potrafią omijać dziury i mieć lakier bez zarysowań. Dla mnie to z założenia niemożliwe podobnie jak NIE upadanie na nartach, niezależnie od stylu jazdy.
  11.   Przyczyna jest zawsze, ale nie zawsze możemy ją poznać. Ja miałem już upadki gdzie jadę, jadę i nagle koziołkuje. Nie wiedziałem nawet czy mi się narty skrzyżowały czy rozjechały. Czy narta wyjechała z pode mnie czy zaryłem dziobem. Tutaj dochodzi jeszcze problem z pamięcią.
  12. Przeszarżowanie to jest tylko jedna z możliwych przyczyn. Mnie się takowe zdarzało i wtedy o tym wiedziałem.  W tym przypadku nie wiadomo jak było. Zdarzają się (i to wcale nie rzadziej) z innych przyczyn związanych z czynnikiem ludzkim Np. chwilowy brak koncentracji, błąd techniczny przy spokojnej i pewnej jeździe, skurcz jakiegoś mięśnia itp. itd. Czy czynników zewnętrznych na 100% nie było też nie wiemy. Może był niewidoczna gruda lodu albo puściła sprężyna wiązania?   Jeśli che mieć 100% pewność, że coś takiego się nie zdarzy to muszę zaprzestać uprawiania narciarstwa.
  13.   Nie wiadomo.     Gratuluje pewności siebie ale pozostanę przy swoim zdaniu. Jada zawsze jest ryzykowna.
  14. Dzisiaj Sara zaliczyła upadek sezonu. Na tyle konkretny, że poleciała śmigłem z Mizowej do Bielska. - nie było złych warunków, - nie było mgły - nie było kamieni - nie był to pierwszy zjazd - nie była zmęczona  - jechała po znanej jej trasie, technika którą lubi i umie najlepiej - nie było nikogo w kogo wjechała lub kto w jakikolwiek sposób jej przeszkodził - narty były dobre i właściwie przygotowane - miała na głowie kask   - ten ostatni punkt, prawdopodobnie sprawił że żyje.  Uderzenie (o śnieg!!) zamroczyło ją na tyle, że nie rozpoznawała miejsca w którym jest ani osób z którymi przyjechała. Choć z miejsca wypadku do schroniska, doszła o własnych siłach, to tego nie pamięta! Obecnie Sara przeszła badania (RTG, USG, Tomograf), które nic nie wykazały i czuje się dobrze. Została w szpitalu tylko na obserwacji, więc miejmy na dzieję że wszytko skończy się dobrze.    Napisałem ten post żeby pokazać, że wypadek może się jednak zdarzyć a konsekwencje mogą być poważne. Nie da się też nie zauważyć istotnej roli kasku. Czy popełniła jakiś błąd i mogła temu zapobiec? Możliwe, choć nigdy się tego nie dowiemy. Pamiętajmy jednak, że nawet Mitek może popełnić błąd.
  15.   Mam pytanie czy w każdym parku jest szkółka rowerowa/biegowa/rolkowa? Bo to chyba trochę zmienia sytuację.   Osobiście uprawiałem kilka sportów (niektóre szybko mi się znudziły):   - piłka nożna: uczyli na w-fie, uczyłem się też kilka lat w klubie (tyle że bez efektów) - inne gry zespołowe, bieganie, gimnastyka:uczyli tego na w-fie ( z marnym skutkiem) - Jak zacząłem sam biegać to przeczytałem na ten temat pół internetu i dopytywałem na forum biegowym. Trenerów w okolicy za bardzo nie było. - pływanie:  przez wiele lat chodziłem na zajęcia  grupowe z instruktorem, sekcje pływackie, dodatkowo miałem 3 lata na studiach + kurs instruktorski W ogóle można się nauczyć pływać bez instruktora??? - siłownia: uczyli na w-fie na studiach, według mnie bardzo źle, zraziłem się do trenerów i teraz boje się wziąć lekcje indywidualne a przydałoby się bo nie ogarniam tych skomplikowanych urządzeń. Znam jedynie podstawy teorii, jak nie zrobić sobie krzywdy - chodzenie z kijami: (w turystyce) - nauczyłem się samodzielnie (instruktorów nie było, powiem nieskromnie że na poziomie eksperckim) zanim pojawił się trend Nordic Walking.  Dla mnie ten styl to bzdura i z normalnym chodzeniem z kijami nie ma nic wspólnego. Swoja drogą ciekaw jestem jak instruktorzy nordic walking radziliby sobie ze zbieganiem z kijami po stromym piargu. - wspinaczka: zacząłem od kursu skałkowego, później byłem na Taternickim (2 razy!) - narty: zaczynałem od szkolenia grupowego na koloniach potem były kolejne kolonie, później wiele tygodni na kursach i treningach - skituring: zacząłem od kursu z przewodnikiem tatrzańskim, później byłem na kolejnych kursach i organizowanych turach - Jazda na łyżwach: uczyłem się z filmików online(instruktorów nie było), później pojechałem na 2tyg kurs dla dorosłych na drugi koniec Polski - Jazda na rolkach:  uczyłem się z filmików online(instruktorów nie było) i trochę od innych rolkarzy. - jazda na rowerze: tu nigdy nie uczyłem się normalnie i dlatego roweru nie lubię, nie umiem i na nim nie jeżdżę - taniec: chodziłem na kilka różnych kursów a nawet w przedszkolu na rytmikę To jest niezwykle trudna dyscyplina, o wiele bardziej skomplikowana od nart i nadal nie ogarniam jej kompletnie.
  16.   1. Kolega pisał o łyżwach dostępnych w Deca. Nie znam się specjalnie na tej dyscyplinie. Wystarczyło jednak, że jeździłem na łyżwach 1 sezon i już nie możliwym stało się kupienie sprzętu (figurowego - podstawowy model za ok 700zł, bardziej pro kosztują pod 2k zł) nie tylko w Deca ale w jakimkolwiek innym sklepie w Łodzi. A warto zauważyć że Łódź ma 2 kryte lodowiska i dość spore tradycje łyżwiarskie. Nie dziwie się jednak sklepom. Po prostu ludzie mają zakodowane że  Np. łyżwy kosztują 100-200zł. Żeby zarobił producent, importer i sklep narzucił min. 50% marży, w tej cenie musi być  najgorszy możliwy szajs, który od bidy na da się do ślizgania w koło. 2. Miałem okazję odwiedzić sklep Ski Fanatic w Wa-wie. Powiem tak, w wielu sklepach sprzedaje się buty narciarskie. W Ski Fanatic się buty dobiera. Żaden sklep narciarski w jakim kiedykolwiek byłem, nawet się nie zbliżył do tego poziomu obsługi.
  17. Zakładam nowy wątek bo zastanowiła mnie kwestia kupowania twardych butów do jazdy rekreacyjnej. Od razu zaznaczam że nie piszę tu o jeździe na tyczkach czy ekstremalnym freeridzie bo tu zastosowanie imadeł jest oczywiste. Mam na myśli jazdę po trasie lub poza na poziomie typowego forumowego amatora.   1. Czy twardy but robi jakąkolwiek różnicę w jeździe?   Obecnie jeżdżę w butach flex 110 i tak się złożyło, że zrobiłem dzisiaj 2 przejazdy mini GSa na Stożku (lód przy tyczce)  z całkowicie odpiętymi 2 dolnymi klamrami.  Nie wiedziałem o tym i w czasie jazdy nie czułem żadnej różnicy. Na fotokomórce, różnica czasu wynosiła kilka setnych względem zapiętych butów więc można ją pominąć. Czy za różnice w zjeździe nie odpowiada efekt placebo czy choćby przyzwyczajenia do topornych imadeł?   2. Czy (za)twardy but nie usztywnia nas i nie wypacza jazdy?   Ostatnio jeżdżąc dowolnie (nie na tyczkach) dość lekko zapinałem buty, które też nie należą do super twardych. (Wcześniej jeździłem w zawodniczych 130). Przy takim zapinaniu mogłem dość swobodnie uginać cholewkę co wcześniej było raczej niemożliwe.  Odniosłem wrażenie że jazda stała się bardziej miękka i elastyczna a wyczucie nart nawet lepsze. Zniknął efekt "wiszenia" na butach a trzeba było stać nad nartami. Czy w jeździe rekreacyjnej nie o to właśnie chodzi?   3. Flex czy dopasowanie?   Wielu narciarzy obserwuje dużą poprawę przy zmianie buta na sztywniejszy? Pytanie tylko czy to kwestia flexu. Miękkie buty zazwyczaj kupowaliśmy nie będąc ekspertami narciarskimi i dość często były kiepsko dobrane. Zmiana na kolejny twardszy  model wiązała się ze zmniejszeniem rozmiaru czy objętości buta. Czy zatem przyczyną tej poprawy nie jest flex a po prostu lepsze dopasowanie buta? Bo o tym ze but musi być idealnie dopasowany to chyba dyskutować nie trzeba. 
  18. Skoro mówiła, że była masa bezkijkowców to chyba znaczy że była? Skoro tam wtedy nie byłeś i nie widziałeś to bzdurą jest pisanie jakichkolwiek kategorycznych stwierdzeń, co najwyżej można wyrazić zdziwienie.  Sara jeździła w  ferie głównie po niebieskich trasach (uczyła grupę dzieci) to może nieco wyjaśniać temat. U nas jak pojedziesz na Stożek czy Kasprowy to bezkijkowców też za dużo nie ma.
  19.   Patologia. Najpierw uczy na krawędzi a dopiero potem NW? Potem taki mistrz ciętego Zieleńca leci po promieniu narty i zbiera ludzi po drodze, bo "nic się nie dało zrobić!". Moim zdaniem, w pierwszym sezonie (w niektórych przypadkach to będzie kilka sezonów), nie potrzeba a może nawet nie należy uczyć jazdy na krawędzi. I zauważcie, że mówi to fanatyk krawędzi, który uczył się za czasów boomu funcarvingowego. Jak ktoś zjedzie bez problemu z każdej trasy,  zahamuje nawet na lodowisku i płynnie skręca NW, wtedy jest czas na wprowadzanie jazdy ciętej, która jest szybka i niebezpieczna. Nauczenie kogoś początkującego bujania się z krawędzi na krawędź na niebieskiej trasie jest możliwe ale to nie sukces tylko głupota.     Sara wróciła niedawno z ferii w Aprice. Cała mas ludzi bez kijów - nieliczni to Polacy.     Dla narciarza alpejskiego, skocznie mamucią można odpuścić ale cała reszta jak najbardziej. Narciarz powinien być wszechstronny. Sam chciałbym się kiedyś podszkolić w dziedzinach, które słabo znam (fun carving, freestyle). Uważam, że przynajmniej podstawy wypada umieć a dodatkowe umiejętności mogą zaprocentować też w zwykłej jeździe.
  20. Ciekawa teoria z tą Małyszomanią. ale coś w tym może być. A sam obraz narciarstwa i jego bylejakości wynika zarówno z braku chęci jeżdżących jak i braku wiedzy i warunków (czasu, finansów).   Czy zaczynając jakiś nowy sport od razu wzięlibyśmy min.30 dni urlopu i założyli sezonowy budżet 5 tys. na sprzęt, 10 tys na wyjazdy i 10 tys. na instruktora? (A to jest właściwie jedyny sposób by szybko stać się dobrym narciarzem.) Nie, zaczynali byśmy po trochu od pojedynczego wyjazdu, sprzętu z wypożyczalni i góra kilku godzin szkolenia. Tak też robią nowi użytkownicy stoku a potem tylko nieliczni przechodzą drogę rozwoju, która bez odpowiednich warunków jest długa i skomplikowana. Większość z Nas, doszła do swojego poziomu nie przez 2-3 lata ale przez 10-20lat świadomego rozwoju. Sami wielokrotnie robiliśmy na nartach rzeczy głupsze niż jazda bez kijów i często nie wiedzieliśmy, którą drogą podążać. Dla mnie bezkijkowcy to Ci co nieświadomie trafili w ślepa uliczkę. Większość w przyszłości z niej zawróci ale może niektórzy utkną w tym zaułku na zawsze.
  21.   Mierzyłeś może Atomic Hawx Ultra? Na palcach mają co najmniej 98mm a w pięcie bardzo wąskie.   http://www.skionline...a-110,6553.html   Przy okazji radzę mierzyć buty z różnym pochyleniem cholewki jeśli jest taka regulacja. Wspomniane Atomici ustawione na pochylenie 15 stopni były niewygodne a na 17 stopni zupełnie inny but !!
  22.     Wg. tej skali Mitek ma 10 bo już kilka osób wrzucało film z jego jazdą.
  23. Na Pilsku wczoraj dobre warunki. Rano na trasach miękko i równo. Po 12 wyszło trochę płatów lodu - kamieni raczej na trasach nie widziałem. W lesie trochę świeżego ale dość mało śniegu poza trasami. Czarna 7 jeszcze średnio przejezdna. Ze Szczawin w dół lepiej krzesłem. Dużo kamieni na nartostradzie. Kolejek do orczyków brak.    
  24. To chyba się zgadzamy. Uczciwe 7 to będzie dla mnie 2x lepiej niż to co obecnie. Nie postrzegam skali jako liniowej. Z każdym kolejnym stopniem jest trudniej.
  25. Być może był już taki i temat i może zwracałem na to uwagę   Do napisania wątku zainspirował mnie Maciej S, który w stopce ma film z jazdą na nartach w białym kombinezonie! Nie spodziewałem się że z tak bezmyślnym zachowaniem spotkam się tu na forum. Wiem że zaraz pojawią się odpowiedzi, że ja mam czarny kask a ja pomarańczowe rękawiczki. To za mało! Nawet same białe spodnie to już duży spadek widoczności a co dopiero kurtka. Patrząc kątem oka nie zauważymy drobnych detali. Nie narażajmy niepotrzebnie siebie i innych! Nie nośmy takich strojów i zniechęcajmy do tego wszystkie spotkane osoby.   ~~Macieju To nie jest żaden osobisty atak. Jeśli nadal jeździsz w białym kombinezonie - wyrzuć go lub nie używaj na stoku! Jeśli już nie jeździsz to dobrze ale zmień proszę film w stopce, żeby nie promować takiej jazdy.  
×
×
  • Dodaj nową pozycję...