Skocz do zawartości

Spiochu

Members
  • Liczba zawartości

    3 729
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    25

Zawartość dodana przez Spiochu

  1.     Tego nie wiedziałem. Sprawdzę czy pomaga.     Jakbym to wszystko spakowął do auta to by brakło miejsca na sprzęt narciarski     1. Opony mam takie:   http://www.tyrerevie...tact-TS-850.htm   Jak widać prawie same pierwsze miejsca na ponad 20 różnych testów, opinie na forach też dobre. Chyba nic lepszego nie wymyślę. Ale to dalej zwykła zimówka a nie jakieś nordyckie.   2. Kluczowe jest to że w moim aucie wyłączyć się nie da. Można wyjąć jakieś bezpieczniki ale tracimy również ABS i światła stop. No i mnie pomaga ta kontrola trakcji bo nie buja tak bardzo autem na boki. Wcześniej w Pandzie nie miałem takich bajerów (również ABS i wspomagania kier.) i w głębszym śniegu non stop trzeba było lekko kontrować kierownicą. Ale podjeżdżała pod górkę chyba rzeczywiście lepiej.   3. Skrzynie mam zwykłą 5-biegowy manual ale co to jest klasyczny "part time" to nie mam pojęcia.
  2. Temat ma charakter ogólny, więc pasuje zarówno "elementarz" jak i bardziej nietypowe sposoby.       Zagadnienie nie jest aż tak banalne jak mogłoby się wydawać Warunki z jakimi miałem do czynienia to częściowo zlodzone podłoże przykryte 20-30cm śniegiem, również mokrym. Praktyka wskazała następujące rezultaty: - Ruszanie z dwójki, nieskuteczne, gaśnie slink. - Z jedynki lekko prawie bez gazu, ruszał ale potem się zakopywał. - Z jedynki lekko i później mocno po gazie - najlepszy efekt, udawało się przebić najdłuższy odcinek. Raz dokopałem sie kołami do szklistego lodu na podjeździe i tylko wtedy metoda się nie sprawdziła.   Metoda przód-tył + łopata, bez tego nigdzie bym nie wyjechał. W trasie, podjazdy z dużego rozpędu na dwójce i z mocno wciśniętym gazem. Pomagała kontrola trakcji ale w zakręcie i tak szedł lekko bokiem. Zjazdy na jedynce lub dwójce, krótkie hamowania tak by tylko minimalnie załączał się abs.    W śniegu na miękkim podłożu w Zwardoniu (podjazd utrzymywany ratrakiem) zakopałem się w połowie i wycofałem auto na parking niżej. Z racji odległości 200m od wyciągu zrezygnowałem z dalszych pób. Widziałem jednak później gościa który podjechał obniżonym swiftem. Tylko rozpędzał się 100m wcześniej do jakiś 60-70km/h.
  3.   Nawet tylko teoretyczna wiedza będzie lepsza niż jej brak. Co roku, zimą, widuję pod blokiem, kierowców palących gumę w miejscu bo spadło 5cm śniegu. Sam część teorii znam ale zapewne to tylko jej niewielki procent.   Jeśli chodzi o praktykę, gdzie w takim razie polecacie wybrać się na szkolenie?
  4. Ostatnio, podczas pobytu w Istebnej. miałem okazję spotkać się z niesprzyjającymi warunkami na drodze. Jako, że posiadam zwykłe miejskie autko (FWD, dodatkowo obniżone i bez łańcuchów) a moje umiejętności są mocno średnie to bywało wesoło.   Myślę, że dobrze by było przedstawić w tym temacie porady odnośnie techniki jazdy w takich ciężkich warunkach i ewentualnie przygotowania auta.  Proszę o opinie bardziej doświadczonych kierowców.    
  5.   http://go-11.blogspo...ing-record.html
  6. Rekord świata wynosi 120km przewyższenia jednego dnia (z użyciem śmigłowca). Dla kogokolwiek z Nas jest to wartość nieosiągalna, więc wszelkie sprzeczki w tym temacie można odpuścić.      Możecie   Widziałem keidyś zdjęcie jakiegoś działacza Fis czy jakieś podobnej organizacji. Gość juz dobrze po 60-tce i w czasie kongresu narciarskeigo, pierwszy raz w życiu pobował przejechać raila.
  7.   Jako, że kolega zna kursy co najwyżej z lektury opisu na stronie SITNu to ja również, jeszcze raz powtórzę żeby było wyraźnie widać.   Kurs Kwalifikacyjny jest najlepszą a przynajmniej, najbardziej opłacalną formą nauki i doskonalenia jazdy, na poziomach od średniego w górę.       Jak spotkasz instruktora, który ciśnie na krawędzi tam gdzie przeciętni ledwo dają radę klasykiem to może zrozumiesz o co chodzi. A na jednej narcie za dużo nie jeździj bo sobie kręgosłup skrzywisz
  8.   Byłeś kiedyś na takim kursie?       Byłeś, wiidziałeś? Skąd to wiesz?     A ja zapytam dlaczego lepiej wiziąć podstarzałego instruktora, mocno znudzonego pracą i bez aktualnej wiedzy? Bo zazwyczaj tak kończą Ci uwielbiani przez Ciebie klasycy. Jeśli nie wierzysz, zatrudnij się w szkółce na ferie. Sam poznasz tych mistrzów. Nie mówię, że nie ma wyjatków ale trudno na kogoś takiego trafić z przypadku. A większość dobrych instruktorów pasjonatów idzie w stronę "nalepek" czyli robienia uprawnień IW, demo teamów, szkółek sportowych itp. W czym niby przeszkodzą w nauce "łopaty" ? Co takiego niezwyłego nauczysz się jeżdżąc parę godzin w takiej  "kaszy"?   A co do jazdy w terenie, to owszem jeździłem kiedyś po kaszy, puchu, muldach a nawet po kamieniach i trawie. Miałem okazję odwiedzić strome źleby czy góry wyższe niż Alpy. Mimo tego, moja technika jazdy dalej była żenująca. Dopiero szkolenia na kursach typu kk i PI, spowodowały diametralną poprawę techniki. Dalej szału nie ma ale postęp był duzy i na pewno nie można go porównać do szkoleń z jakimś przypadkowym instruktorem.  Pomimo, że egzaminy zdałem już wiele lat temu, dalej będę pojawiał sie na tego typu kursach, przynajmniej do czasu, gdy nie dorównam techniką prowadzącym.   Dla mnie kurs kwalifikacyjny, to kwalifikacja by zostać narciarzem.     Mam dokładnie taką samą opinię. Kursy kwalifikacyjny czy pomocnika instruktora, pozwalają za umiarkowaną kasę, podszkolić się pod okiem najlepszych polskich instruktorów i w ambitnej grupie, zazwyczaj na dość dobrym poziomie. Można też poznać podstawy jazdy na tyczkach i zdobyć wiele dodatkowych informacji (teoria + rozmowy).
  9.   Pajaki są tak brzydkie, że aż strach!!     Ludzie nawet jak coś wiedzą to szukają potwierdzenia. A nawet na tym filmiku można było odnaleźć ciekawe pomysły jak Np. ochraniacze siatkarskie na kolana. A jesli ktoś chce dowiedzieć się czegoś dogłębnie to da sobie radę. Nie tylko na takich filmikach można doszukać się bzdur. Akurat nie odnośnie nart lecz gór zimą i lodowcowych latem ale spotkałem się z różnymi durnymi lub przesadzonymi teoriami odnośnie stroju. Wygłaszane były  przez osoby doświadczone, przewodników czy alpinistów. Dopiero weryfikując informacje w różnych żródłach, (najczęściej obcojęzycznych) można się przekonać, że takie autorytety często powielają zane mity czy też ich stan wiedzy jest nieaktualny.
  10. Lepiej wyrzuć i nie przyznawaj się, że  miałaś. Tak to widać, że typowa pozerkaa.
  11. Tak się nabijacie a dziewczyna jasno przedstawiła, jak wybrać się pierwszy raz na stok bez wydawania kasy na gore-texy i polary z logo pająka. Kiedyś sami jeździliśmy w tym co kto miał i wcale to tak bardzo nie przeszkadzało. Mnie bardziej śmieszą pozerzy, lansujący się metkami pod knajpą niż taki początkujący co przyjedzie w dresie i góralskich skarpetach.
  12.   O to właśnie mi chodziło, że nie jest to wyczynowe uprawianie sportu. Polisy jakie wykupywąłem zawsze zawierały amatorskie  uprawianie sportów czasem również wyczynowe lub sportów ekstremalnych.   W ubezpieczeniu planeta młodych czy euro 26 sport, ochroną objęte są sporty nawet w wersji wyczynowej.     Co do wyjazdów krajowych to ja nigdy nie wykupywałem żadnych ubezpieczeń. Jak dla mnie to trzeba by mieć jakiś wypasiony pakiet medyczny na cały rok, bo tak samo możesz połamać się na schodach koło domu jak w czasie tych treningów.
  13.   Wiem, że ubezpieczyciele lubią się przyczepiać ale nie wiem czy nie przesadzasz z interpretacją w druga stronę. Jak dla mnie nasze treningi na tykach to dalej jest "rekreacyjne uprawianie narciarstwa" Dopiero start w jakiś zagranicznych zawodach związany z zapisaniem sie na listę startową czy oficjalny trening przed zawodami FIS kwalifikowałby się do tych wykluczeń.  Ale co stwierdzili by prawnicy to osobiście nie wiem. Liczyłbym jednak na to, że ubezpieczyciel w ogóle się nie dowie, że upadek miał miejsce na jakimś "treningu".
  14.   Na szczeście nie. Raz, że gleby były mało efektowne, ani razu nawet się wiązania nie wypieły a dwa że na lodowcu były miękkie warunki, sporo świeżego śniegu.   Niestety wyjazd zakończył się inną dolegliwością. Jeżdżąc GS na "jajo" przeciążyłem okolice lędźwi i cały czas bolą
  15. W zeszłym tygodniu byliśmy w Austrii i rzeczywiście śniegu w dolinach brak. Na szczęście wybór padł na lodowce a tam lekki mrozik, sztruks a poza trasą kupa śniegu. Nie myślałem, że w Grudniu, będzie tak dobra pogoda.A żarcie rzeczywiście podłe ale tak przynajmniej nie było szkoda, że nie mamy kasy na wizyty w knajpach
  16. Sezon rozpoczęty i kolejne kilka(naście?) gleb zaliczonych. Powoli wracam do formy
  17. Temat może był podobny ale ten się bardzo dobrze rozwija.     Jak często upadam? To zależy. Jak jest dobry sezon i jeżdżę intensywnie i na tykach to nawet kilka razy na dzień. Jak jest taka padaka jak w zeszłym roku to chyba wyszło z 3-4 razy w czasie sezonu.   Dlaczego upadam? Też wskazałbym różnorodne przyczyny.   1. Najczęściej z uwagi na jazdę na granicy możliwości i próby jej przekraczania. To często kończy się glebą, nierzadko dość efektowną.   2. Nieuwaga i nonszalancja. Jadąc wolno nie skupiam się specjalnie na utrzymaniu równowagi i nieraz wychylę się za bardzo w bok i klapnę. Zdarzało się już przewrócić stojąc w miejscu Np. w kolejce do wyciągu. Nieraz spadałem też z orczyków i leżałem nawet na taśmie rozpędowej do krzesła.  Choć i tak nie przebiję kolegi, spotkanego na kursie instruktorskim, który wypadł z wyciągu krzesełkowego. Na szczęście nie z wysoka i w zaspę   3. Czynniki sprzętowe. Wypieło się wiązanie lub puściła krawędź, choć ten drugi ma też związek z techniką.   4. Warunki do przewidzenia lub nie. Jakaś skała lub gałąź pod puchem. Niewidoczny fragment sztucznego śniegu prosto z armatki itp. i można polecieć jak z katapulty.   5. Nieznajomość trasy i brak zachowania odpowiedniej do tego ostrożności. W ten sposób spadłem z lodospadu w Pamirze i z dachu jakieś szopy w Livigno. Pewnie było też więcej przypadków.   6. Ludzie/ zbyt duży tłok. Zdarzały się zderzenia. Ktoś we mnie wjechał lub zmusił mnie do gleby w celu uniknięcia zderzenia. Mnie też się zdarzyło na kogoś wjechać ale ostatnio juz bardzo dawno. Większość sytuacji pewnie do przewidzenia ale ogólnie najlepiej w tłoku nie jeździć wcale.   Jeśli chodzi o kontrolowany upadek to w pewnym stopniu on istnieje ale na pewno nie zwiększa siły hamowania. - Gdy puści mi krawędź na lodzie przy 70 km/h nie staram się szarpać i wstawać na siłę tylko ślizgam się na biodrze i plecach, strarając się nie zahaczyć nartami o śnieg. - Gdy wylece z wiązań jak z katapulty stosuję taktykę "pijanego mistrza" czyli nie spinam się tylko koziołkuję czy turlam się tak jak mnie skierował moment bezwładności. Dopiero jak ten moment wyraźnie zmaleje, staram się sterować torem zjazdu tak by omijać przeszkody  lub obrucić się  nartami w dół i zacząć hamować. - Poza trasą czy w innych niebezpiecznych warunkach gdy w przypadku gleby, konieczne jest hamowanie za wszelką cenę. Jeśli mam jeszcze narty próbuje zrobić przewrót prze bark, obrócić się nartami w dół i zacząć hamować. W przypadku braku nart, wykorzystuje buty, ręce, kolana, moze być nawet głowa. Cokolwiek by zwiększyć siłę hamowania i wryć się w śnieg. Sposób z przewrotem juz raz uratował mnie od śmierci, rycie w śniegu podobnie, z tym że upadek byl w czasie podejścia, z nartami przy plecaku (bez czekana). - Kontrolowany upadek zdarzył się również kiedyś podczas wygłupów. Na wyjeździe z uczelni (większość początkujacych), chciałem się popisać bączkiem ale zaryłem o jakiś odsyp i glebnąlem na plecy. Wtedy szybko zrobilem przewrót w tył z nartami do jazdy pługiem tyłem. Udało się na tyle sprawnie, że koledzy uznali to za zaplanowaną akcję     Bezpieczni kierowcy nie mają stłuczek i wypadków. Kierowcy wyczynowi, mają ich za sobą dziesiątki. Niestety ale uzyskanie pewnych umiejętności wiąże się z ryzykiem. Chęć podejmowania ryzyka, zawsze będzie też subiektywna. Tak samo na nartach jak i w samochodzie. Jako idiota oceniany jest ten, który ma tę chęć większą niż dana społeczność a jako frajer ten co mniejszą. Jeżdząc na nartach zawsze jednak, w jakimś stopniu ryzykujemy, podobnie w aucie, niezależnie od tego czy jeździmy 50 czy 150. A jaki to będzie stopień ryzyka to już jest wybór nasz i społeczności, do której chcemy(lub musimy) sie dostosować.
  18. Fajnie że mają nowe pomysły ale jest jeden problem. Trenujący narciarze wywracają się często lub bardzo często, szczególnie w konkurencjach technicznych. Jeśli to jest jednorazowe to zawodnicy zużywali by kilkanaście/kilkadziesiąt kompletów na sezon.
  19. Pamiętajmy o tych, którzy odeszli ale przede wszystkim starajmy się do nich nie dołączyć. Szczególnie jeśli jeździmy poza trasami i/lub z dużymi predkościami. Nie popełniajmy błędów, które już nie raz skończyły się zapalonym zniczem.
  20. No to elegancko. Pozostaje tylko trzymać kciuki za pogodę.
  21.   Jeśli tylko będzie to możliwe to przyjadę na Memoriał. Może uda mi się nawet namówić dziewczynę by wystartowała, choć jest poczatkującą narciarką. Jak zwykle będę też za tym by trasa była możliwie ambitna i ustawiana rano, gdy jest najzimniej.     No chyba nie bardzo. Przejadą zawodnicy z ligi, zrobią się dziury i wyjdzie lipa. Szczególnie osoby nie trenujące na tykach będą wypadać z utworzonej rynny. Może być też problem z doborem trasy dla dzieci i dorosłych. Jeśli zatem w tym samym dniu, to nie na tej samej trasie.
  22.   Coż, masz prawo dbać o swój sprzęt ale szczerze przyznam, że zawsze mam niezły ubaw z osób co się tak gorączkują o te ryski. Jak jest kolejka to zawsze ktoś komuś na narty najedzie, nawet nie specjalnie. Jedyna opcja to nie stać w kolejkach.     1, Jak tylko zdarzy się kolejka to staram się ją ominąć, jak tylko się da. Niestety nie umiem się powstrzymać. Na szczęście rzadko stoje w kolejkach. 2. Zdarzyło się kilka razy, nie zawsze z mojej winy. Chyba jednak się poprawiam, bo w ostatnich latach już się nie zdarza (odpukać) 3. Chyba tylko na zawodach studenckich 4. Zawsze narzekam, ten typ tak ma. 5. Nigdy to nie wiem ale unikam tego jak tylko mogę. 6. Jeśli żyje to niby znaczy, że dałem radę ale kilka razy byłem już jedną nartą na tamtym świecie.
  23.   Tak zapytam. Teraz są jakieś sankcje karne dla rodziców za opuszczanie szkoły przez dzieci? Jak pamiętam, to w liceum, opuszczenie kilku tygodni w roku nie stanowiło żadnego problemu ale wtedy jeszcze nie było tych wszystkich regulacji.
  24.     Mnie nawet przy lansowaniu się wyginają. Jak masz za miękkie buty to ciężko się ustawić odpowiednim profilem.     Ale po co mam się uczyć? Pługiem do knajpy dojadę a potem wystarczy po-bajerować o treningach zawodniczych itd. i wszyscy się nabierają.  Jedynie problem mam z orczykiem ale w razie czego to mówię, że mi szkoda ścierać hi-fluor i lecę na krzesło.     No i to jest właśnie najistotniejsze.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...