Skocz do zawartości

Marcos73

Members
  • Liczba zawartości

    5 238
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    208

Zawartość dodana przez Marcos73

  1. Cze wczoraj byłem i kupiłem 2 pary, bo dostałem ochrzan od Żony, żem bogaty z urodzenia, a jak dziad chodzę w jednych butach. Zaszalałem i kupiłem 2 pary, identico jak moje ulubione i jakieś salomony kościółkowe. Jeśli ktoś szuka porządnych butów to polecam te, adidas terrex cośtam ( różne kolory są i bardzo podobny model, tu trzeba uważać - bo to chyba na surfing jest, mają dziurkowaną podeszwę i przemakają jak fiks). Na platformy z pinami idealne, bardzo czepne, podeszwa pod piny jak w stricte na rower. Najważniejsza cecha - są NIEZNISZCZALNE. Ja chodzę w nich do pracy i spędzam w nich dziennie z 12-14h, na rower zawsze, w góry i wszędzie. Chodzę w nich codziennie. Mam je 3 lata i oprócz tego że są brudne to absolutnie nic się z nimi nie dzieje. Trzeba kupić w sam raz, bo ta guma jest tak twarda na palcach, że się nie rozciągnie. Ale są bardzo elastyczne i nie do zdarcia.. Mimo iż w nich bardzo dużo chodzę podeszwa jak z fabryki. Fenomen. Materiał wierzchni niezwykle wytrzymały. Równocześnie z nimi kupiłem Columbus’a na zimę do wszystkiego, gore-tex, padły po 1 sezonie zimowym. Polecam, chociaż nie należą do najtańszych - warto. pozdro
  2. Pszeniczne, ale z sokiem. Na słodko dzisiaj. Taki niedzielny kaprys. pozdrawiam
  3. Oczywiście koszty utrzymania po stronie Ryśka😉. pozdro
  4. No to motywacja jest, teraz „wystarczy” tylko jeździć. pozdro ps. Ja dostałem rakietę od Agnieszki Radwańskiej, ale jakoś nie czułem aby diametralnie mój poziom wzrósł, szczególnie po problemach z Achillesem , gdzie przestałem grać😉. Ale mam.
  5. Piotrek Ja od może 3 sezonów jeżdżę powiedzmy w miarę systematycznie. Wcześniej jeździłem od wielkiego dzwonu i raczej z rodziną i były to bardzo krótkie wycieczki. Pierwszy raz jak pojechałem na kolną - to myślałem że nie wrócę. Bolało mnie wszystko jak Ciebie. Ale w miarę upływu czasu, to wszystko ustępuje. Część z nas ma fajne tereny/trasy w pobliżu, co pewnie ułatwia. Ale Mitek pokazał, że jeżdżąc do pracy systematycznie można niezłą formę zbudować. Teraz szybkie kółko 40 km ro robię na raz i fajnym tempem, raz czy dwa razy w tygodniu. W weekend już staram się dłuższe trasy robić - bo mam więcej czasu. pozdrawiam
  6. To jak się dostali na start? Też pincet? pozdrawiam
  7. Piotrek Nie pitol że musisz jeść co godzinę, pić można po drodze, a i batona przegryźć także. To tylko 3h. Ja dzisiaj na lajta blisko 50km (miało być 50km ale coś mi nie wyszło). Na zasadzie, jadę jakbym miał przejechać 200km a nie 50. Bez szarpania, ekonomicznie. W pierwszą stronę wiaterek w plecy, ale delikatnie, bez szaleństwa. Na powrocie mocno pod wiatr, starałem się jechać na tętnie spoczynkowym. Dzisiaj pustki w Krakowie, fajnie się jechało. Przyjechałem nie zmęczony, mógłbym śmiało dalej jechać. Czy 200km? Tego nie wiem. Ale jakoś niebawem spróbuję. Dzisiaj z 60% asfalt oraz reszta szutrowe drogi. Tak aby było w miarę podobnie jak na ultra. A przynajmniej tak mi się zdaje. Bez pauzy, zdjęć nie robiłem, analogowo na białym rumaku. Tak wyszło, na powrocie wiało, ale nie cisnąłem, raczej wyższa kadencja na niższym biegu niż z łydy. Ekonomicznie. Dość szybko potrafię pedałować bez zadyszki.
  8. 57h i 50min taki nieoficjalny czas zanotowali Ewa z Mitkiem. Brawo. pozdrawiam ps. Jeszcze muszą wrócić do samochodu😀. Pincet km?
  9. Ewa z Mirkiem finiszują! BRAWO! Ale rekordu nie będzie niestety, omc, za dużo Żabek po drodze było. Biedna Ewa. Może w przyszłym roku. pozdrawiam
  10. Mitek z Ewą 51h w trasie i 70km do mety. Może się uda pobić 57h czasu łącznego. 3mam kciuki. pozdrawiam
  11. Piotrek W dzisiejszych czasach bycie milionerem to nie jest jakiś wyczyn 😉. Przemyślane zakupy to droga do sukcesu, a nie rozrzutność. Samochód był do mojego użytku i na moje potrzeby, ponadto trzeba później go sprzedać, szybko i jak najmniej na nim stracić. I tak było. Auto było sprzedane w styczniu, chociaż leasing kończył się w czerwcu. Po przeliczeniu wszystkiego wyszło na to, że samochodem jeździłem 4 lata za free (nie licząc paliwa, bo ubezpieczenie i eksploatacja była wliczona w leasing). To co na nim "zarobiłem" wpłaciłem na merca "różnica między ceną wykupu a sprzedaży" i znowu mam nowe auto którego pewnie użytkowanie sumarycznie wyjdzie na zero. Mnie od dawna nie stać nas własny samochód. Żaden z samochodów z których posiadam nie jest mój. Z perspektywy przedsiębiorcy raczej kupuję coś na czym mogę zarobić, a jako że nie jestem handlarzem samochodów - to zawsze dokładałbym do interesu. Natomiast czemu nowe. Bajecznie proste - załóżmy że leasing kosztuje mnie 2500 pln/m-c. Mając nowy samochód praktycznie nie zajmuje on mojej uwagi. Jest nowy i jeździ. Takie ma zadanie. Ma się nie psuć. 1). Jeśli poświęcę mu więcej czasu niż 1 dzień - to dokładam - bo tyle mniej więcej wynosi moja standardowa dniówka. 2). Reszta pozostała zainwestowana w firmie zarobi na kolejne 5 takich samochodów. Więc jaki to ma sens? To tylko samochód. Ja go nie chcę mieć. Ja nim tylko chcę jeździć. Jak będę chciał, to go sobie mogę kupić (a tu ogromny +, bo nie szukam, oglądam, nie kupuję kota w worku), jak nie to go oddaję i mam spokój. Z Tobą jest inaczej, bo chcesz mieć swój. Pewnie dla Ciebie i wielu innych jest to bardziej korzystne - dla mnie wręcz przeciwnie. pozdrawiam
  12. Wypisałem czego nie brałem, źle się wyraziłem. pozdro
  13. Cze Mitek z Ewą na 320 km są. pozdrawiam
  14. Webasto nie było, ale grzana szyba, to fajne, a i w standardzie jest elektryczne podgrzewanie na przednią szybę, nie każdy o tym wie, a i często nie działa bo sie potrafi zepsuć. W zimie po włączeniu, moment cieplutko w samochodzie. Grzeje niezależnie od temp. silnika. pozdro
  15. No i zawieszenie zwykłe, obniżone i utwardzone - ale wówczas jeszcze nie oferowali regulowanego - DCC. pozdrawiam
  16. Octavia RS - Skóra, fotele z pamięciami, elektryczna klapa + wszystko co mogła mieć oprócz tych trzech rzeczy i jeszcze chyba ogrzewanie postojowe i aktywny tempomat - ale w manualu to bezsens - było opcją.
  17. Cześć Bardzo mnie zaintrygował Mitek z Ewą, więc postanowiłem wczoraj sprawdzić swoje siły i odczucia dnia następnego po połowę krótszej trasie, ale wyznaczona była w 40-50% w trudniejszym terenie, aczkolwiek płaskim. Pętla do Niepołomic + Puszcza Niepołomicką, powrót drugą stroną Wisły przez drogi wędkarzy i nieuczęszczanym wałem, bocznymi drogami. Mitek stwierdził, że jego rower waży tyle co elektryk z całym majdanem który zabiera. Rano Żona wstała lewą nogą (tak myślałem, a to PMS 😉), na szczęście umówiła się z koleżanką na aquaaerobik z rana, więc miałem 1,5h na wymyślenie czegoś, aby przeżyć ten dzień. Narada z synem. Decyzja jedna tylko możliwa. Sp....my. On do kolegi a ja na rower. Jakoś przeżyliśmy do obiadu, Żona po przyjściu wpadła w ferwor sprzątania. MASAKRA - też tak macie? Po obiedzie cichutko - idę na rower. "Idź i nie wracaj" usłyszałem. Szybciutko wdzianko, Navi, telefon i picie, do rowerowni i dzida. Wziąłem elektryka, bo ciężki i będzie symulował ekwipunek. Myślę - pojadę bez prądu, jak już nie dam rady to se pomogę na powrocie. No trochę oszukałem, bo ....... bateria została w domu 🙂. Więc rower był lżejszy z 3-4kg. Generalnie to masę roweru czuć w nogach przy szybszej jeździe, na asfalcie nie jestem w stanie jechać na nim tak szybko jak na analogu, max to 36km/h to co udało mi się na nim uzyskać, ale nogi bardzo szybko puchną niemiłosiernie. Natomiast im niższy bieg - w terenie, rower idzie lekko, praktycznie jak analog i nawet podjazdy nie są trudne, ale było ich mało i stosunkowo krótkie. Super trasa mi wyszła, budują WTR-kę (a ta również zaczyna się tuż koło mnie) do Niepołomic - jak się to uda połączyć - to będzie super trasa - a chyba ze 100 km pięknym asfaltem wzdłuż Wisły. Tak to na razie wygląda - jechałem jeszcze nieskończoną, w pewnym momencie musiałem zjechać i jechać polną drogą wzdłuż Wisły. Fragment z wału do drogi wyznaczonej przez chyba wędkarzy - 200m - taki piach, że w połowie byłem załamany - jak dalsza część będzie tak wyglądać - to gówno przejadę. Nie jechałem na rowerze, ale usiłowałem go pchać. Niesamowicie wyczerpujące 200m. Jak po plaży w Sopocie. Ale droga już była normalna. Twarda ziemia. Po drodze miejsca nieznane - jakaś zapora - ta akurat nie mam pojęcia jaka i głównie takimi drogami się poruszałem. Trawa po pas. Nic nie widać co pod kołami, najgorsze koleiny, twarda, wyschnięta ziemia. Rower nieźle jechał, o ile jechał w koleinie. Raz zaliczyłem glebę, bo kolein było tyle poprzecinanych ze sobą (jakiś offroad tam się odbywa), że w pewnym momencie nie wiedziałem jak przejechać i gleba. Ale skoro piszę, to żyję. Zapora/Śluza - gdzie>? Nie wiem. Takie ścieżki na wale wiślanym. W końcu dotarłem do Niepołomic. Zamek, ale nie mój 😉. Potem przez Puszczę Niepołomicką. Po drodze fajne, dzikie tereny, zero ludzi. Jakaś pasieką w środku niczego, praktycznie bez drogi dojazdowej. A tu jadłodajnia dla klientów pasieki. Reszta drogi wzdłuż Wisły, ścieżki dojazdowe do łowisk. Przyszło czas na picie - niedaleko chyba Mitka i Ewki byłem, kompletnie nie wiem gdzie to jest - chyba Huta. Takie widoki po drodze - od strony Huty, w oddali most pod którym jechałem WTR-ką w budowie. Teraz to już myślałem, że to nie Kujawy, ale Wiedeń. Hundertwasser tu był? Nie - to krakowska EKO Spalarnia. Ładnie wygląda. Dotarłem do domu. Dzisiaj stwierdzam, że raczej było by słabo dalej jechać rowerem. Trza trenować. Wczorajsza trasa to tylko połowę tego co powinienem przejechać. Samopoczucie dobre. Ale nie jestem jeszcze gotowy na takie wyzwania. Może kiedyś..... pozdrawiam ps. A tu jeszcze 1 śluza/zapora - to akurat wiem - Podłęże - była tablica.
  18. Piotrek Ja zawsze wspominam, że to jest komputer z auto-pauzą. Średnie są tylko z samej jazdy, stąd są wysokie. Krzychu też pisze, że wychodzi mu tam średnia na poziomie 24-25 km/h, co nie jest jakimś kosmosem na asfalcie/przyzwoitej drodze bez ruchu pieszo-rowerowego, świateł etc. Ale ta na krótkim dystansie. Nawet jeśli jest to 40-60km. Tam gdzie startuje Mitek i Ewa - jest liczony łączny czas z przerwami, więc średnie są dużo niższe, ale i wolniej się jedzie, bo dystans potężny do przejechania. Więc siły trzeba zachować na całość, a nie na 50-100km. Jazda z auto-pauzą jest pomocna, jeśli chciałbyś sprawdzić zależność prędkości jazdy do przerw jakie są potrzebne do dalszej kontynuacji podróży. Jakie są możliwości na dzień dzisiejszy organizmu. Po 20-stu ultra już będziesz pewnie wiedział, na początku to pomaga. Wystarczy trochę przeszarżować, żeby to odczuć na dalszym etapie ze zdwojoną siłą. Ty jeździsz chyba większość w górach - a to inna bajka. Ale jeśli trochę kręcisz się po mieście i okolicach - to warto kupić pompkę i dopompować koła 😉. Lepiej i lżej się jedzie. Jeśli nie jesteś w stanie przejechać jednym ciągiem przyzwoitym tempem po płaskim 40-50km, to jestem zdziwiony podobnie jak Krzychu. pozdrawiam
  19. Ja w 2015 kupowałem RS-kę, zamawiana, wyposażona we wszystko co chciałem mieć ( praktycznie wszystko, bez szyberdachu, haka i w manualu - 4x4 nie było dostępne w benzynie - tylko w dieslu). 99 900 - tyle kosztowała. Więc auto dla młodych za 100 000 - to nie mogło się udać 🙂. pozdrawiam
  20. Też trzymam i też znam. pozdrawiam
  21. Krzysiu, masz rację odnośnie warunków, ale 21 to nie 25km/h i 40km to nie 500km. Ja ich gonię, jestem gdzieś niedaleko. pozdrawiam
  22. To Piotrek oczywisty bezsens, tutaj nie ma co dyskutować, to jest tzw. Pozerstwo przez duże P. Wspólnik kupił A6 3l diesla od gościa który do oszczędności nieco inaczej podchodził. Na codzień jeździł RS 6, a w trasy jeździł dieslem, stwierdził, że upierdliwe było szukanie non stop stacji po drodze, No nie wiem czy go to taniej wyszło, ale chyba w jego wypadku powiedzenie czas to pieniądz zaważyło na szali, bo A6 kosztowała blisko 4 stówy, nie sądzę że był w stanie tyle więcej spalić RS6 w ciągu 3 lat. Ale to problemy które nas nie dotykają, nic o tym nie wiemy. Dla mnie koszt paliwa jest marginalną rzeczą, ale nie jeżdżę dużo. pozdrawiam
  23. Cze Na Pomorskiej są kosmici. 3:20h 80 km? Mitek z Ewą w środku wyścigu, nie jest źle. pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...