Skocz do zawartości

Marcos73

Members
  • Liczba zawartości

    5 238
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    208

Zawartość dodana przez Marcos73

  1. Marcos73

    Pierwszy rok na rowerze

    Cze Ale ochraniacze masz na kolanach, one są dość długie, ja dostałem od kolegi, ale on jest wysoki i pewnie rozmiar duży, nawet nie wiem czy to nie były takie compact. Co do gosteczka w koszuli, dla niego to takie single to bułka z masłem. Myślę że na trudnych się ubiera jak trzeba. Buty też mam dedykowane, platformy shimano - duże z 12-ma pinami, niestety nie pomogło. Noga spadła z platformy. pozdrawiam ps. A pompeczkę do oponek z manometrem warto kupić. Przydaje się.
  2. Marcos73

    Pierwszy rok na rowerze

    No i jak - zadowolona jest? Działa? pozdrawiam
  3. Marcos73

    Pierwszy rok na rowerze

    Wiesz - dobrym rozwiązaniem jest też sztyca z amortyzatorem. Może coś w ten deseń. pozdrawiam
  4. Marcos73

    Pierwszy rok na rowerze

    Bardzo stylowe, prawdopodobnie będzie wygodne, ale czy aż tak? Tego nie wiem - to do Twojego roweru chcesz? pozdrawiam
  5. Marcos73

    Pierwszy rok na rowerze

    Cześć. Oczywiście że tak i cały Twój wpis, że to są mocno przemyślane konstrukcje jest jak najbardziej prawdziwy . Kanapy w miejskich - oczywiste bo przy tej pozycji większość ciężaru spoczywa na tyłku. Prawdą też jest, że jesteśmy różnej budowy ciała, a rowery oprócz amortyzatorów mają też masę innych parametrów, gdzie generalnie większość na to nie zwraca uwagi. Zazwyczaj klient wsiada, zrobi rundkę i jest ok. A niuanse wychodzą dopiero przy dłuższych dystansach, trudniejszych podjazdach czy zjazdach etc. W moim jeszcze przeszkadza mi mocno pochylona sylwetka do przodu na zjazdach, ale gwoździem programu są hamulce - tylny jest ewidentnie do wymiany - bardzo słabo hamuje. Efekt, nieumiejętne używanie obu na zjazdach powoduje, że natychmiastowo leci się przez kierownicę. Ogromna różnica między przodem a tyłem. pozdrawiam
  6. Marcos73

    Pierwszy rok na rowerze

    I jeszcze to są stosunkowo małe dystanse, to po pierwsze, po drugie - jeśli w większości jest to stricte jazda enduro - to się tam więcej stoi - niż siedzi. Stąd tez dyskomfort przy dłuższej jeździe ciągiem. Czasami trzeba coś zmienić, lub podregulować. Ale to wychodzi zazwyczaj przy dłuższych trasach. pozdrawiam
  7. Marcos73

    Pierwszy rok na rowerze

    Cze Maras, znowu analogia do narciarstwa, postawa na rowerze jest ważna, obciążenie rąk i tyłka. Jeśli jest nieprawidłowe, nie mówiąc już o źle dobranej wielkości ramy etc. wtedy wychodzi, że dupa boli albo ręce, źle się pedałuje, kręgosłup siada itp. Moja Żona też tak cudowała z siodełkiem, żelowe były i z amortyzacją i takie tam cuda. W końcu kupiła nowy rower miejski. Qurde tam takie cuda, że jechała w pozycji wyprostowanej, człowieku, dramat. Wróciła na MTB, poprawiliśmy siodełko (ciut do tyłu) i kosmos zmiana. Teraz na nim jeździ i nie narzeka na nic. Ja po zmianie też byłem przerażony - mocno pochylona postawa - ramę chyba trzeba było kupić S (mam M), ale siodełko trochę do przodu (bo mi ręce cierpły - za duża masa spoczywała na rękach). Tyle, nic nie boli. Dupa się przyzwyczaiła szybko, siodło sportowe ale wygodne, z długim nosem, jak trzeba mocy, to na nosie siedzę i nic nie boli. A na podjazdach nie wstaję. pozdrawiam
  8. Marcos73

    Pierwszy rok na rowerze

    Mitek Coś a'la buty narciarskie, trzeba przetrwać i jeździć, a w tym przypadku dupa się przyzwyczai. pozdrawiam. ps. Ale są mniej lub bardziej dopasowane siodełka, to w obecnym rowerze mam super wygodne, natomiast w cube (starym), zawsze czułem pewien dyskomfort, nie było chyba dla mnie.
  9. Marcos73

    Pierwszy rok na rowerze

    Cze A to masz bezdętkowe? Mnie przy takim niskim ciśnieniu to mleczko wylewa wie na potęgę, ale na takim niskim nie jeżdżę. pozdrawiam
  10. Cze Zobaczymy jak piesi będą spacerować po singlach rowerowych, co będzie. Może crossowcy niech po nich jeżdżą przeganiając rowerzystów. Coś co jest nagminne, nie znaczy że jest akceptowalne, szczególnie że tras jest od groma. pozdrawiam
  11. Marcos73

    Pierwszy rok na rowerze

    Cze No niestety sprzęt drogi, ale ochraniacze, kask, żółwik etc. trzeba mieć. Raz się wybrałem z gosteczkami objeżdżonymi na proste single w porteczkach i koszulince. Teraz wiem ile pinów mam w pedałach, łatwo policzyć dziury w piszczelu. Dziwi mnie tylko Twój słaby zasięg i prędkość przelotowa, No ale nie masz licznika, więc pewnie stąd te wartości. Ja przy bezwietrznej pogodzie ze 100 km po płaskim jestem w stanie zrobić z 1 przerwą. Dzisiaj z wiatrem w plecy 30 km jednym ciągiem ze średnią 24 km, No ale wiatr pomagał, ale po różnych drogach, choć z 3/4 to asfalt. pozdrawiam ps. Look to już masz prawdziwego ridera 😉
  12. W Krk też wiało, jadąc do Marasa podpiąłem się na WTR do gościa na szosie, jechał takim jak na szosę leniwym tempem, łańcuch miał gdzieś w połowie tylnich zębatek, mnie już biegów brakło 😀. Dobre 7 km tak za nim jechałem, później on szosa, a ja w krzaki i się skończyło. pozdrawiam ps. Gdyby tak było w dwie strony …..
  13. Cześć Mam nadzieję że „chyba”. Jeśli tak to pani Instruktorce należy się dwója, bo to szlak pieszy, nie rowerowy i nie ma znaczenia że nikogo nie było, a w szczególności że wokoło pełno singli od zielonych po czarne. pozdrawiam ps. Dzięki za Trailforks.
  14. Cze Dzisiaj spotkanie w Czernichowie w super miejscówce Kawiarnia pod Różą z @Lexi wraz z Małżonką która zaszczyciła nas swoją obecnością. Do Czernichowa droga spoko, nawet bez pomyłek, chyba delikatny wiatr w plecy, jakiś singiel po drodze, trochę zarośniętym wałem, reszta asfalty, sprawnie poszło 1:15 - 30 km. Powrót - lekki dramat, droga mocno kombinowana i cały czas pod wiatr, drogi nieoczywiste. Ale widoki warte drogi. Nie obyło się bez wpadek, droga prowadząca do stawu. Chłopaki na crossach przejechali, no ale nie musieli pedałować ;). Nawrotka i wspinanie na górę. Tyle musiałem się wspiąć, nie było jakoś trudno, motocrossami dobre ścieżki zrobili w pobliskim lasku. Z góry tak to wyglądało, poniżej ścieżka która kończy się w stawie, nie da się objechać, lita skała kończy drogę - tylko wodą. Ale z góry super widok na Wisłę i Tyniec. Zejście z rowerem na ramieniu, stromo i wąsko, ale się udało. Potem przeprawa promem do Tyńca i WTR do domu. To był zły wybór, masa ludzi i wiatr. Jazda mocno interwałowa. Powrót zajął mi 1:40. W sumie 62 km w wybornym towarzystwie i przepięknych okolicznościach przyrody. pozdrawiam
  15. Marcos73

    Ku przestrodze

    Szymon U mnie tak się nie dało niestety, bo to nie były zarysowania. Ponadto samochody na gwarancji, po co mam się później z nimi szarpać za parę stówek? Nie warto. pozdrawiam
  16. Marcos73

    Ku przestrodze

    A to norma Szymon, tak to działa, taki biznes. Czasami różnice są niewiarygodne w wycenach. Otóż kupuję nowe samochody i pechowo i w jednym i w drugim miałem kolizję. W Polo gość mi przetarł cały bok, z jego winy. Auto nowe , a 5000 km miało przebiegu. Przyjechał jakiś facet z ubezpieczalni sprawcy (nie wiem po co), wysłał mi kosztorys - 6000 pln 🙂. Auto oczywiście poszło do VW - faktura na 38 000 pln. Oczywiście bezgotówkowe rozliczenie. W Mercedesa wjechał nam chłopak, jak cofał (bus z paką), przerysował dwoje drzwi, felgę i zrobił dziurę w tylnym błotniku. Tu nie było czarów, auto poszło do mercedesa. Spora kwota wyszła, ale nikt się nie rzucał, nawet za ceramikę na obu autach zapłacili. Ale, nie wiem czy wiecie, że jest odszkodowanie za utratę wartości samochodu (jeśli były wykonywane prace blacharskie). Trzeba zrobić ekspertyzę u biegłego i do 2 lat wysłać do ubezpieczalni. Za Merca wyszło 12% ubytku wartości, za Polo 14%. Nie ma znaczenia że naprawa była w autoryzowanym serwisie, auto jest już pokolizyjne. O ile za Polo były negocjacje i stanęło na 10 %, to w mercedesie ubezpieczyciel sprawcy sporo zaniżył kwotę (bo dużo większa wartość samochodu), ale moja ubezpieczalnia się ładnie zachowała - za pośrednictwem Mercedesa, wypłaciła całość, a stwierdzili że resztę odzyskają we własnym zakresie. pozdrawiam
  17. Marcos73

    Ku przestrodze

    A jaki to ma związek ze sprawą? A co kogo obchodzi czy Ty się ubezpieczyłeś i czy dostałeś jakieś zadośćuczynienie z jakiejś ubezpieczalni i to w dodatku ze swojej. Nie bardzo rozumiem. To w jaki Ty się sposób zabezpieczyłeś to Twoja indywidualna sprawa, Ty nie jesteś pozwanym tylko powodem. Zadośćuczynienie to jedno, a grzywna to drugie. Dlatego też uważam, że sad to powinna być ostateczność, i strony powinny mieć świadomość, że będzie to drogie postępowanie a wynik będzie katastrofalny finansowo dla jednej ze stron. Przykładowo - jechałeś za szybko, złapała Cię drogówka, odmawiasz przyjęcia mandatu, bo coś tam (nagminne to było). Trafia do sadu i zamiast 1500 dostajesz 50 000 do zapłaty + koszty. Dziękuje - skończyłem. Nawet te pseudo kozaki by zmiękły. Dlatego warto się ubezpieczyć we własnym zakresie i to wysoko, ponieważ łatwo jest odzyskać należności od swojej ubezpieczalni, nawet wysokie kwoty, jeśli wie że jest sprawca - oni od pewnych kwot będą go ścigać we własnym zakresie. Chodzi o to aby zapłacił za błąd, bo za błędy trzeba płacić. Wypadek na stoku jest zazwyczaj poważny. Więc jestem zdania że takie oświadczenia powinni przyjmować i wstępnie rozstrzygać ratownicy górscy - bo są w każdym ośrodku. Policję można wezwać. Gorzej jak byłbyś sprawcą, ostatnio mój pracownik wjechał w tył samochodu, rozbity zderzak, gość się uparł na interwencje policji, chociaż sprawca (pracownik) chciał spisać oświadczenie, przyjechali i dostał 1200 mandatu za spowodowanie kolizji. Mowa o normalnym zdarzeniu z przeciętnym Ale nie przesadzaj, wypicie małego piwa, radlera, grzańca czy też bombardino nie jest czymś wysoce karygodnym. Ja tak, jakbym chciał pojeździć ostro to się umawiam na trening. Narty traktuję jako miłe spędzenie czasu ze znajomymi. Samemu nienawidzę jeździć. Lubię z kimś pogadać na kanapie w knajpie. Bo na narty jadę zwykle na cały dzień. pozdrawiam
  18. Ja Lajkonik napływowy jestem 🙂, jak coś to góral niskopienny. pozdrawiam
  19. Marcos73

    Ku przestrodze

    Cześć Z tym akurat się zgadzam, sądy maja za dużo pierdół na głowie, stąd taka przewlekłość postępowań. Sędziów jest dużo i całej administracji, a mimo wszystko to trwa i trwa. Szkoda że nasi Sędziowie/ny nie współtworzą prawa tylko poruszają się w jego ramach. Pełno jest bubli prawnych. Ale jakie to ma znaczenie, sam się ubezpieczyłeś, to nie z pozwanego ubezpieczenia pieniądze dostałeś. Generalnie, ja mam ubezpieczenie z tytułu uprawiania sportu, kosztuje mnie to ok 200 pln/m-c (za 3 osoby). Może i dużo, ale w razie czego to kasa idzie z ubezpieczenia, a jak ktoś chce więcej to niech się z ubezpieczalnią sądzi. Uważam, że takie ubezpieczenie każdy powinien sobie kupić (nawet czasowe). A jeszcze lepszym rozwiązaniem, jak w ubezpieczeniach komunikacyjnych - to Twoja ubezpieczalnia wypłaca Ci kasę i pokrywa wszelkie koszty, a sama ściga winowajcę. To już pisał Mitek, bez sensu, wszystko jest dla ludzi. Kultury tylko brak. Ale przy obecnym stanie prawnym, osoby po spożyciu bardzo łatwo usunąć ze stoku. Nawet nie musisz im zwracać uwagi (chociaż warto delikatnie zasugerować). Wystarczy zgłosić obsłudze/kierownikowi stacji, albo ewentualnie zadzwonić na policję. Bo jak się coś stanie, a stacja miała taką informację i nic nie zrobiła - to ma przesrane. Skórka nie warta wyprawki. Na koniec odnośnie RODO i danych personalnych. To problem, ale tu wystarczy nałożyć odpowiednio wysokie mandaty za interwencje policji - jak ma to obecnie w ruchu drogowym. Teraz każdy sprawca wręcz chce podawać personalia i zawierać ugodę - bo przyjazd służb słono kosztuje. Być może takie uprawnienia warto nadać Ratownikom Górskim - oczywiście bez możliwości nakładania mandatów. pozdrawiam
  20. Niestety, tylko gdy jest w zasięgu telefonu, bądź w jednej sieci wi-fi. Taki bieda edition model 😉 pozdrawiam
  21. Kolorystyka z nowej linii, chyba tegoroczny model 😉 pozdrawiam
  22. Nie, to zdjęcie ze skały na szczycie, to szlak pieszy prowadzący na górę. W rzeczywistości to dużo bardziej stromy, dla mnie nie do zjechania a tym bardziej do wyjechania. Wyżej było jeszcze gorzej, duże głazy poprzeplatane dziurami. pozdrawiam
  23. Piotrek, te 2 zdjęcia to podejście na Sępią Górę, jak na śladzie widać, od skrzyżowania, dół był dla mnie do przyjęcia, ale za łukiem już zmiękłem (2-gie zdjęcie). To sama końcówka podejścia na szczyt. Oczywiście do wyjechania na dzień dobry, ale nie na do widzenia, oczywiście nie dla instruktorki oraz osób objeżdżonych i wytrenowanych. pozdrawiam
  24. Cze Czasami pomaga, czasami wręcz przeszkadza. Na Sępią to nawet na to nie zwracałem uwagi, bo po co? Głowa w dół i pedałówka. Ale wczoraj jak już byłem przemoczony do cna i szukałem tak naprawdę schronienia to ta informacja była przydatna, bo droga wiła się między domami i nie widać było szczytu. Chciałem choć trochę wykręcić rzeczy, bo zaczęły ważyć. Ale nie było gdzie stanąć. Po drodze była otwarta brama i garaż, miałem tam wparować i wprosić się na herbatkę. Ale dzięki wykresowi wiedziałem, że to krótki podjazd. Ale na tle całej trasy był stromy. pozdrawiam
  25. Cze Wracaj do zdrowia, ale kule to nie z head-a? Nie było? pozdrawiam
×
×
  • Dodaj nową pozycję...