-
Liczba zawartości
1 226 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Estka
-
Jeżeli nic się dziecku nie stało (bo z reguły nic się nie dzieje) to nikt Cię nie będzie linczował. A jeżeli dziecku stanie się krzywda, to sama się zlinczujesz. Ps. Moja koleżanka poszalała (bo ciąża to nie choroba) i urodziła dużo, dużo przed czasem. Od kilku lat wspomagamy to dziecko 1%... A wiele innych dziewczyn, mimo szaleństw, urodziło zdrowe dzieci. Dlatego ja nie powiem nikomu co ma robić, mogę jedynie powiedzieć, co sama bym zrobiła.
-
Przecież on nie skrytykował cudzego wyboru, tylko powiedział co sam by zrobił w takiej sytuacji.
-
Klęska to była już wcześniej, jak ponad pół dnia spędziliśmy u mechanika, co przy kilkudniowym wyjeździe na narty nie jest fajne. Korzystanie z dojazdówki w zasypanych górach, gdy się ma assistance nie wydawało nam się najlepszym pomysłem. Gdyby nie było innej możliwości, to oczywiście zmieniamy, ale szarpać się sytuacji, gdy czekają nas kolejne godziny u mechanika?
-
Nie ma, bo potrzebowałam miejsca na kosmetyczkę . A tak na poważnie, to było -19 st., auto stało pod kątem i co najgorsze - to nie była pierwsza awaria na tym wyjeździe. Więc tym razem postanowiliśmy skorzystać z ubezpieczenia.
-
Też uważałam, że ten dojazd jest słaby i miejscami stromy, dopóki nie złapaliśmy gumy pod stokiem i musieliśmy wracać do Białki w szoferce, z samochodem na lawecie . Na szczęście kierowca był "tamtejszy", więc już wiem wszystko o tym kto z kim, jakie kredyty i jakie inwestycje... .
-
Ty nie masz pecha, tylko zjeżdżasz za szybko. Próbowałeś pługiem?
-
Nikt nie demonizuje. Mówię tylko o wprawnym i niewprawnym oku . Umiałbyś kupić używany sprzęt na którym się nie znasz? Np. depilator (zakładam, że nie używasz ). Podejrzewam, że miałbyś większy problem, niż z nartami, bo na nich się zapewne znasz.
-
Jednego i drugiego. Mamy statystycznie mniej kasy niż sąsiedzi na zachodzie. Ale też często wykazujemy się lekkomyślnością. Ilu z nas przy zakupie używanego samochodu korzysta z porady fachowca (np. dobrego mechanika), czy sprawdza auto w serwisie? Bierzemy jakiegoś wujka, który "się trochę zna" i z jego pomocą kupujemy pięknie wyklepaną brykę. Tak samo sprzęt sportowy. Używane narty powinny kupować tylko te osoby, które się na tym znają (na nartach i serwisie), a najczęściej kupują początkujący amatorzy, którym można dużo wcisnąć.
-
Tak też myślałam. W związku z tym podejrzewam, że narty "dla początkujących", czyli kompozytowe (miękkie) schodzą gorzej niż u nas .
-
Przecież ja nie o tym mówiłam. Ps. Samochody jakoś kupują nowe, a nie - ośmioletnie, jak my.
-
Bo są tańsze od drewnianych, a początkujący narciarz rzadko jest gotowy wydać tysiaka na narty. Swoją drogą, jestem ciekawa, jak te narty sprzedają się na zachodzie. Tam relacje cen do zarobków są inne...
-
Ad 1.) A ja się nią interesowałam... Ad 2.) Faktycznie, teraz są takie media. Ad 3.) A gdybyś teraz podsłuchał naszą władzę, to jakie światło by Ci się zaświeciło? Ad 4.) Oczywiście ważniejszy był ten, co nigdy nikogo nie wsypał, nie naraził na niebezpieczeństwo, żadnej listy agentów nigdy nie ujawnił. Ad 5.) I to jakimi! Pewnie cały promil tego, co ma jeden ojciec z Torunia. Ad 6.) Mówią, że wódz którejś z telewizji też nie zawsze płaci... Ad 7.) Nigdy nie żyłam w nieświadomości. Nie mam aż tak... pojemnego zadku. Ad 8.) No cóż, wynik wyborczy i sondaże pokazują, że ponad 60% Polaków to zwykli ludzie. Ad 9.) Dokładnie - wszystko. Nawet największe bzdury. Tyko trzeba wiedzieć, gdzie szukać. Ad 10.) Tu też muszę się zgodzić. Zawsze może trafić się ktoś mniej fajny od poprzednika.
-
Dobór długości nart, zgodnie z instrukcją Salomona 2013/14
Estka odpowiedział Maciej S → na temat → Dobór NART
Masz rację. Na szczęście wynaleziono narciarskie... karczmy . -
Dobór długości nart, zgodnie z instrukcją Salomona 2013/14
Estka odpowiedział Maciej S → na temat → Dobór NART
Ta tabelka ma sens chyba tylko w przypadku dorosłych mężczyzn, ważących ponad 80 kg. Ci mają szansę na przyzwoitą długość nart. Ja, według niej, powinnam mieć narty maksymalnie 154 cm, a mam 170 cm wzrostu. Jeżeli do tego dołożymy rocker to mam narty... jak pożyczone od przedszkolaka . Dużo bardziej przekonuje mnie wyszukiwarka Fischera, która bierze pod uwagę wzrost, wagę, płeć, wiek i umiejętności. Według niej powinnam mieć narty 165 cm, czyli takie, na jakich jeżdżę. -
Mój synuś też tak kiedyś miał - jak się Czterech Pancernych naoglądał. Ale potem zobaczył jak oni grają w nogę i mu przeszło .
-
Tomal, uważam, że taki apel nie jest potrzebny. Jestem przekonana, że tutaj wszyscy traktują innych tak, jak sami lubią być traktowani. Tylko, że jedni chcą być traktowani z szacunkiem i taktem, nawet (a może przede wszystkim) przez nieznajomych, a inni wolą być szybko sprowadzani do parteru i kopani po nerkach. To lubią, mrrr !
-
No cóż, temat drogowy, więc zachowania jak na drodze. Dużo postów, korek się zrobił, to i ludzie bardziej nerwowi. A każdy uważa, że jeździ lepiej od innych . Spokojni panowie i tacy bardziej nerwowi. Znający świat goście na obcych blachach, i ci doświadczeni, co jeszcze przed wojną prawko robili. I ci, co równo w sznurku i ci, co nie mają hamulców. Każdy, albo już ziemię okrążył, albo był w TAKICH miejscach, że nie podskoczysz. A już najlepiej jeżdżą ci... co najwięcej punktów połapali. W końcu dwa razy prawo jazdy robili .
-
Też mi się tak wydawało, dopóki w zeszłym roku jakieś dzieciaki nie wzięły mnie za dziewczynę mojego syna . On miał wtedy... 12 lat .
-
Nie puszczaj, chyba że kursantka wpadnie Ci w oko . L-ka musi jeździć zgodnie z przepisami, nie może wymuszać, zawsze po prawej, ustępować nawet tym przechodniom, co stoją tyłem do przejścia, itd. I nie bój się, L-ka w Ciebie nie wjedzie, bo instruktor czuwa. Ale problem będzie, kiedy Ty w nią wjedziesz, bo "nagle zahamowała". To wytłumaczenie może nie przejść. Więc po prostu... zachowaj dystans .
-
Ponieważ na razie jestem kierowcą L-ki, to przypominam nieśmiało, że to samochody "specjalnej troski" . Sygnały jakie daje L-ka nigdy nie są zobowiązujące - może wrzucić migacz w prawo, a skręcić w lewo. Może nagle skręcić bez kierunkowskazu lub jechać prosto na którymś migaczu bardzo długo. Co więcej, ma do tego prawo. Pewien instruktor jechał z kursantką w korku. Dziewczynie co chwilę gasł silnik, więc ruszała z opóźnieniem. Za nimi jechał bardzo nerwowy kierowca, który ciągle trąbił. W końcu instruktor wysiadł z samochodu, wyjął jakąś szmatę i wytarł dokładnie tabliczkę "L". Potem podszedł do nerwowego pana i powiedział: "Mam nadzieję, że teraz już pan widzi?".
-
Jeżeli uznamy Fabię za dobrą furkę, a samochód miał przepalone jedno światło z tyłu, to w sierpniu wracaliśmy za nim znad morza .
-
Wolno i ospale - to nie jest to samo, co płynnie. Jakiś czas temu zrobiłam trasę z kolegą z pracy. 900 km z przerwą na trzygodzinne spotkanie biznesowe. Spieszyliśmy się, więc jechał szybko, trochę przekraczał dozwoloną prędkość, a na autostradzie całkiem sporo - jak pewnie każdy właściciel Cayenne . Całą drogę zniosłam w normalnych barwach, aż do ostatnich 15 minut, kiedy przesiadłam się do taksówki. 15 minut z fanem hamowania i przyśpieszania wystarczyło, abym po wejściu do domu zwróciła kolację... Ps. Dodam, że moje samopoczucie nie jest uzależnione od marki samochodu. Często jest wręcz odwrotnie - im większy samochód i bardziej "leżące" siedzenia - tym gorzej. I taka uwaga na koniec. Jeżeli wieziecie kogoś z chorobą lokomocyjną, to zdejmijcie wszystkie zawieszki z lusterek. I te "perfumy" przyczepiane do nawiewów też nie są dobrym pomysłem...
-
Dobrze, że miała dość siły, aby wysiąść... .
-
Ja dopiero zaczynam jeździć, ale jako pasażer - mogłabym pracować jako kontroler szoferów . Mam chorobę lokomocyjną, więc dla mnie jazda typu "gazowanie-hamowanie" jest koszmarem. Po 10 minutach takiej podróży jestem cała zielona...Dodam też, że nie przeszkadza mi szybka jazda. Jeździłam jako pasażer z całą masą kierowców i na palcach jednej ręki mogłabym policzyć osoby, które potrafią "prowadzić" samochód. Płynnie, spokojnie, bez bujania moim żołądkiem w przód i w tył. Pamiętam, jak wiele lat temu Krzysztof Krawczyk (tak, o nim mówię ) opowiadał, że w młodości dostał pracę jako szofer u bogatej amerykanki. Niestety szybko go zwolniła, mówiąc: "Ja pana lubię, ale pan jeździ jak Polak, a nie jak szofer. Szofer ma jechać tak, że ja z tyłu mogę pić kawę z filiżanki podczas jazdy."
-
A widziałeś w TV lub w necie psy wprowadzone przez właściciela na pas zieleni na autostradzie? Gość, który na nie trafił nie miał takiego odruchu. Chciał psa ominąć i poleciał...